"Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku?" Mk 4, 21-25
Miałam dziś niesamowite wydarzenie. Doświadczyłam, zobaczyłam, jak światło łaski, kiedy je się wpuszcza i nie przykrywa, potrafi dotrzeć i rozświetlić najdalsze ciemne zakątki...
Sprawdziły się na kimś dalsze słowa dzisiejszej Ewangelii "bo kto ma, temu będzie dane...". Poznanie prawdy wymaga otwartości. Kto jest otwarty na prawdę, ten wiele ma i będzie ciągle dalej obdarowywany. Kto jest na nią zamknięty, ten jest ubogi, a to co ma i tak na nic się nie przyda (za Łusiak SJ).
Jestem pod wrażeniem Bożego prowadzenia, mądrego prowadzenia ludzkich dusz. Ludzie, którzy wpuszczają, przyjmują światło Boga, dają się Mu przemieniać, doświadczają piękna, dostrzegają Piękno. I sami stają się piękni!
A dla siebie samej modlę się słowami modlitwy po komunii:
"niech święta Uczta udzieli nam nowej siły, abyśmy za przykładem świętych, sercem i uczynkami ukazywali światło Twojej prawdy i wzrastali w bratniej miłości".
Ta modlitwa przypomina, że światło w sobie mam, że sercem i uczynkami mam je ukazać. A wzrost w bratniej miłości niech się dokonuje według słów I czytania: "troszczmy się o siebie wzajemnie, aby się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków... zachęcajmy się nawzajem". Co zresztą nieraz tu czynimy :).
czwartek, 31 stycznia 2013
środa, 30 stycznia 2013
30 I, najpierw słuchaj
"Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać..." Mk 4,1-20
Przypowieść o siewcy znana na pamięć. Dlatego niestety rutynowo jej słucham.
A przecież zaczyna się od słowa: "słuchajcie"!
Tymże słowem zaczyna pierwsze przykazanie "Słuchaj, Izraelu (szema Izrael), Pan jest naszym Bogiem, Panem jedynym..."
Kryzys relacji z Jezusem związany jest z kryzysem słuchania. Niestałość relacji z Jezusem jest niestałością słuchania. Siewca - Ojciec - codziennie sieje swoje Słowo, codziennie daje mi Jezusa. ON pierwszy wierzy w to, że Jego Słowo może wydać owoc wszędzie.
Więc dziś gdzie, na jakiej ziemi mego serca (jeśli w ogóle) zagnieździ się miłość Jezusa? Czy dojrzeje we mnie do plonu, czy wydam go w postaci miłości tych tu, moich najbliższych?
Maryjo, Dziewico słuchająca, módl się za nami i ucz nas słuchać Boga. Słuchać płodnie.
Przypowieść o siewcy znana na pamięć. Dlatego niestety rutynowo jej słucham.
A przecież zaczyna się od słowa: "słuchajcie"!
Tymże słowem zaczyna pierwsze przykazanie "Słuchaj, Izraelu (szema Izrael), Pan jest naszym Bogiem, Panem jedynym..."
Kryzys relacji z Jezusem związany jest z kryzysem słuchania. Niestałość relacji z Jezusem jest niestałością słuchania. Siewca - Ojciec - codziennie sieje swoje Słowo, codziennie daje mi Jezusa. ON pierwszy wierzy w to, że Jego Słowo może wydać owoc wszędzie.
Więc dziś gdzie, na jakiej ziemi mego serca (jeśli w ogóle) zagnieździ się miłość Jezusa? Czy dojrzeje we mnie do plonu, czy wydam go w postaci miłości tych tu, moich najbliższych?
Maryjo, Dziewico słuchająca, módl się za nami i ucz nas słuchać Boga. Słuchać płodnie.
wtorek, 29 stycznia 2013
29 I, głoś Jego łaskę
Sprawiedliwości Twojej nie kryłem w głębi serca,
głosiłem Twoją wierność i pomoc.
Nie taiłem Twojej łaski ani Twej wierności
przed wielkim zgromadzeniem. Ps 40
Dziś od rana zatrzymał mnie psalm. Może dlatego też zapytałam później znajomego kapłana, jak Pan Jezus go powołał, co sprawiło, że odpowiedział na wezwanie. Ta rozmowa uświadomiła mi, że ważne są nasze wzajemne opowiadania o Bożym działaniu w naszym życiu.
Takie opowiadanie Bożych wydarzeń jest wysławianiem Boga. A Jemu to się należy i jest tego godzien.
Dlatego też i ja nie chcę ukryć Jego sprawiedliwości tylko w sobie, a dzielę się tym (też tu na blogu). Chcę głosić Jego wierność i pomoc. Nie chcę taić Jego łaski ani wierności wobec ludzi, wśród których staję. I ciebie do tegoż zachęcam.
głosiłem Twoją wierność i pomoc.
Nie taiłem Twojej łaski ani Twej wierności
przed wielkim zgromadzeniem. Ps 40
Dziś od rana zatrzymał mnie psalm. Może dlatego też zapytałam później znajomego kapłana, jak Pan Jezus go powołał, co sprawiło, że odpowiedział na wezwanie. Ta rozmowa uświadomiła mi, że ważne są nasze wzajemne opowiadania o Bożym działaniu w naszym życiu.
Takie opowiadanie Bożych wydarzeń jest wysławianiem Boga. A Jemu to się należy i jest tego godzien.
Dlatego też i ja nie chcę ukryć Jego sprawiedliwości tylko w sobie, a dzielę się tym (też tu na blogu). Chcę głosić Jego wierność i pomoc. Nie chcę taić Jego łaski ani wierności wobec ludzi, wśród których staję. I ciebie do tegoż zachęcam.
poniedziałek, 28 stycznia 2013
28 I, jest TAM dla nas
Chrystus bowiem wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi będącej odbiciem prawdziwej świątyni, ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga. Hbr 9, 24-28
Chrystus u Ojca wstawia się na nami. Nie bój się i nie lękaj. Zaufaj. Daj się poprowadzić. Z góry widać lepiej.
Jedna z moich sióstr lubi powtarzać: "Bóg widzi dalej". Widzi, prowadzi, bo miłuje.
Tym bardziej zarzut o bluźnierstwo z dzisiejszej Ewangelii (Mk 3, 22-30) jest nie tyle absurdalny co rzeczywiście jak zamek zamykający, zamyka na nawrócenie, na przyjęcie daru łaski.
Wpuśćmy Jezusa do siebie. Komunia święta przede wszystkim (jeśli ktoś jeszcze nie może... to komunia duchowa). ON jest mocniejszy od każdego zła.
Nic się nie bój, i nikogo. Bój się tylko odłączyć się od Niego.
Chrystus u Ojca wstawia się na nami. Nie bój się i nie lękaj. Zaufaj. Daj się poprowadzić. Z góry widać lepiej.
Jedna z moich sióstr lubi powtarzać: "Bóg widzi dalej". Widzi, prowadzi, bo miłuje.
Tym bardziej zarzut o bluźnierstwo z dzisiejszej Ewangelii (Mk 3, 22-30) jest nie tyle absurdalny co rzeczywiście jak zamek zamykający, zamyka na nawrócenie, na przyjęcie daru łaski.
Wpuśćmy Jezusa do siebie. Komunia święta przede wszystkim (jeśli ktoś jeszcze nie może... to komunia duchowa). ON jest mocniejszy od każdego zła.
Nic się nie bój, i nikogo. Bój się tylko odłączyć się od Niego.
niedziela, 27 stycznia 2013
27 I, DZIŚ spełnia się dobra nowina
«Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana».
Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł;
a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione.
Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli». Łk 4, 14-21
A oczy wszystkich były w Nim utkwione. Chciałabym, by nie tylko moje oczy, ale i uszy moje, i serce moje, pragnienia moje, uczucia moje były w Nim utkwione.
Dziś w parafii, gdzie mieszkam i służę, mam przywilej odnowienia swoich ślubów wieczystych.
To Jezusowe "dziś spełniły się te słowa" łączą się z moim ślubowaniem dziś w jedno DZIŚ, scalają się, tak jak serce moje małe scala się z Jego Sercem wielkim i zaczyna kochać Jego miłością. Niech tak zostanie na wieki. Amen.
Co mogę powiedzieć dla moich kochanych Czytelników? Że Bóg DZIŚ zbawia każdego z nas. Nie wczoraj, nie przedwczoraj. Przeszłość zostaw, ona do ciebie już nie należy, jutro też nie należy do ciebie, tylko dziś. Dziś przyjdź do Jezusa i zaproś Go do siebie i pozwól Mu powiedzieć tobie dobrą nowinę, pozwól Mu uwolnić ciebie od ciebie samego, pozwól Mu otworzyć twoje oczy, pozwól Mu działać. Wyznaj, że jest twoim Panem i Zbawicielem, że jest twoim Pasterzem, że należysz do Niego. Wyznaj Mu to DZIŚ.
Fot. z moich ślubów wieczystych, 2000 rok.
***
Niesamowitym wsparciem podczas Mszy świętej był mi dziś psalm responsoryjny, który zawierał prośbę:
Niech znajdą uznanie przed Tobą słowa ust moich i myśli mego serca,
Panie, moja Opoko i mój Zbawicielu. (Ps 19)
Te słowa były moją modlitwą przed wypowiadaniem formuły ślubnej...
Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł;
a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione.
Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli». Łk 4, 14-21
A oczy wszystkich były w Nim utkwione. Chciałabym, by nie tylko moje oczy, ale i uszy moje, i serce moje, pragnienia moje, uczucia moje były w Nim utkwione.
Dziś w parafii, gdzie mieszkam i służę, mam przywilej odnowienia swoich ślubów wieczystych.
To Jezusowe "dziś spełniły się te słowa" łączą się z moim ślubowaniem dziś w jedno DZIŚ, scalają się, tak jak serce moje małe scala się z Jego Sercem wielkim i zaczyna kochać Jego miłością. Niech tak zostanie na wieki. Amen.
Co mogę powiedzieć dla moich kochanych Czytelników? Że Bóg DZIŚ zbawia każdego z nas. Nie wczoraj, nie przedwczoraj. Przeszłość zostaw, ona do ciebie już nie należy, jutro też nie należy do ciebie, tylko dziś. Dziś przyjdź do Jezusa i zaproś Go do siebie i pozwól Mu powiedzieć tobie dobrą nowinę, pozwól Mu uwolnić ciebie od ciebie samego, pozwól Mu otworzyć twoje oczy, pozwól Mu działać. Wyznaj, że jest twoim Panem i Zbawicielem, że jest twoim Pasterzem, że należysz do Niego. Wyznaj Mu to DZIŚ.
Fot. z moich ślubów wieczystych, 2000 rok.
***
Niesamowitym wsparciem podczas Mszy świętej był mi dziś psalm responsoryjny, który zawierał prośbę:
Niech znajdą uznanie przed Tobą słowa ust moich i myśli mego serca,
Panie, moja Opoko i mój Zbawicielu. (Ps 19)
Te słowa były moją modlitwą przed wypowiadaniem formuły ślubnej...
sobota, 26 stycznia 2013
26 I, rozpal na nowo charyzmat
... przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego... 2 Tm 1,1-8
Paweł pisze do Tymoteusza, ale odczytuję te słowa też do siebie.
Mam w sobie charyzmat Boży, mam go od chrztu, przez bierzmowanie umocniony. W każdym sakramencie pokuty odnawiany. Charyzmat dziecka Bożego. Jestem kimś, kto należy do Boga też przez konsekrację.
Ważne jest, by sobie to przypominać, by odkrywać to, co się ma: ducha miłości i mocy. By korzystać z tych darów.
Jak szybko mi (może i tobie) do narzekania i użalania się, żem nie taka, jaka chciałabym być. Moje "ja idealne" rozbija się potykając o słabość "ja realnego". I dobrze, niech się rozbija. To jak stary bukłak, który nie jest w stanie przyjąć nowego wina.
Jezus przemienia serce, wierzę w to i ufam, On buduje ze mnie nowe naczynie, które choć dalej jest gliniane i słabe, to moc czerpie z tego, co zawiera w sobie - dar dziecięctwa, dar umiłowania.
Chcę być w pełni tym, kim jestem - to znaczy żyć według charyzmatu.
Paweł pisze do Tymoteusza, ale odczytuję te słowa też do siebie.
Mam w sobie charyzmat Boży, mam go od chrztu, przez bierzmowanie umocniony. W każdym sakramencie pokuty odnawiany. Charyzmat dziecka Bożego. Jestem kimś, kto należy do Boga też przez konsekrację.
Ważne jest, by sobie to przypominać, by odkrywać to, co się ma: ducha miłości i mocy. By korzystać z tych darów.
Jak szybko mi (może i tobie) do narzekania i użalania się, żem nie taka, jaka chciałabym być. Moje "ja idealne" rozbija się potykając o słabość "ja realnego". I dobrze, niech się rozbija. To jak stary bukłak, który nie jest w stanie przyjąć nowego wina.
Jezus przemienia serce, wierzę w to i ufam, On buduje ze mnie nowe naczynie, które choć dalej jest gliniane i słabe, to moc czerpie z tego, co zawiera w sobie - dar dziecięctwa, dar umiłowania.
Chcę być w pełni tym, kim jestem - to znaczy żyć według charyzmatu.
piątek, 25 stycznia 2013
25 I, uwierzyć w miłość silniejszą
Po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazał się Jedenastu i powiedział do nich: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu.
Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony... Mk 16,15-18
Dziś wróciłam do refleksji swojej sprzed roku. I chcę ją jeszcze raz (fragment) zamieścić. Świętujemy nawrócenie św. Pawła. Zachwycamy się tym świętym, cytujemy go często, ale dziś w I czytaniu (Dz 9,1-22) słyszymy i takie słowa dialogu Jezusa z Ananiaszem, który nie chce iść i pomóc Pawłowi:
Odpowiedział Ananiasz: „Panie, słyszałem z wielu stron, jak dużo złego wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie. I ma on także władzę od arcykapłanów więzić tutaj wszystkich, którzy wzywają Twego imienia”.
Odpowiedział mu Pan: „Idź, bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie (greka mówi dosłownie tak: "naczyniem wybrania jest mi ten..."). On zaniesie imię moje do pogan i królów i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia”.
Każdy z nas ma swoje "dużo złego"... Jednak Jezusa to nie zatrzymuje przed miłowaniem, przed posyłaniem. Niech mnie również nie zatrzyma owo "dużo złego" przed przyjęciem miłości od Boga i przed miłowaniem bliźniego.
Uwierzyć w miłość! - oto jest zadanie dla mnie na dziś!
Łusiak SJ tak dziś pisał (deon.pl):
"Kto nie uwierzy, będzie potępiony, ale nie przez Boga. Bóg nikogo nie potępia. To człowiek sam siebie potępia. Jesteśmy bardzo skłonni do potępiania - siebie i innych. Jeśli uwierzymy, nie będziemy już tego robić. Uwierzymy bowiem w Miłość, która nikogo nie potępia.
A kto uwierzy w Miłość, ten zapragnie nią żyć. I uda mu się nią żyć. I będzie wyrzucać złe duchy, najpierw z siebie, potem też z innych. I ludzie będą próbowali go "otruć" egoizmem lub nienawiścią, ale im się to nie uda".
Dziś wróciłam do refleksji swojej sprzed roku. I chcę ją jeszcze raz (fragment) zamieścić. Świętujemy nawrócenie św. Pawła. Zachwycamy się tym świętym, cytujemy go często, ale dziś w I czytaniu (Dz 9,1-22) słyszymy i takie słowa dialogu Jezusa z Ananiaszem, który nie chce iść i pomóc Pawłowi:
Odpowiedział Ananiasz: „Panie, słyszałem z wielu stron, jak dużo złego wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie. I ma on także władzę od arcykapłanów więzić tutaj wszystkich, którzy wzywają Twego imienia”.
Odpowiedział mu Pan: „Idź, bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie (greka mówi dosłownie tak: "naczyniem wybrania jest mi ten..."). On zaniesie imię moje do pogan i królów i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia”.
Każdy z nas ma swoje "dużo złego"... Jednak Jezusa to nie zatrzymuje przed miłowaniem, przed posyłaniem. Niech mnie również nie zatrzyma owo "dużo złego" przed przyjęciem miłości od Boga i przed miłowaniem bliźniego.
Uwierzyć w miłość! - oto jest zadanie dla mnie na dziś!
Łusiak SJ tak dziś pisał (deon.pl):
"Kto nie uwierzy, będzie potępiony, ale nie przez Boga. Bóg nikogo nie potępia. To człowiek sam siebie potępia. Jesteśmy bardzo skłonni do potępiania - siebie i innych. Jeśli uwierzymy, nie będziemy już tego robić. Uwierzymy bowiem w Miłość, która nikogo nie potępia.
A kto uwierzy w Miłość, ten zapragnie nią żyć. I uda mu się nią żyć. I będzie wyrzucać złe duchy, najpierw z siebie, potem też z innych. I ludzie będą próbowali go "otruć" egoizmem lub nienawiścią, ale im się to nie uda".
czwartek, 24 stycznia 2013
24 I, żyje, aby się wstawiać
Jezus może zbawiać na wieki tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi. Hbr 7, 25
To zdanie z I czytania jest dobrą nowiną na dziś, bo kiedy się słucha dzisiejszej Ewangelii (Mk 3, 7-12) można sobie myśleć, że tamci ludzie więcej mieli szczęścia, bo mieli Jezusa na wyciągnięcie ręki.
Jezus może zbawiać dziś i to czyni. Pytanie raczej o mnie, czy zbliżam się do Boga przez Jezusa?
Czy powierzam się Mu?
To zdanie z I czytania jest dobrą nowiną na dziś, bo kiedy się słucha dzisiejszej Ewangelii (Mk 3, 7-12) można sobie myśleć, że tamci ludzie więcej mieli szczęścia, bo mieli Jezusa na wyciągnięcie ręki.
Jezus może zbawiać dziś i to czyni. Pytanie raczej o mnie, czy zbliżam się do Boga przez Jezusa?
Czy powierzam się Mu?
środa, 23 stycznia 2013
23 I, zajrzyj do serca
«Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?» Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę». Mk 3, 1-6
Zasmucony z powodu zatwardziałości (gr. skamienienia) ich serca...
Mnie spotykana zatwardziałość niestety paraliżuje. A Jezus czyni dobro pomimo wszystko.
Również moje serce poddaje się samo czasem wirusowi zatwardziałości.
Chcę dziś zaczerpnąć z Jego Serca, z którego pełni wszyscyśmy otrzymali, które jest cierpliwe i wielkiego miłosierdzia, które jest pokojem i pojednaniem naszym.
Zasmucony z powodu zatwardziałości (gr. skamienienia) ich serca...
Mnie spotykana zatwardziałość niestety paraliżuje. A Jezus czyni dobro pomimo wszystko.
Również moje serce poddaje się samo czasem wirusowi zatwardziałości.
Chcę dziś zaczerpnąć z Jego Serca, z którego pełni wszyscyśmy otrzymali, które jest cierpliwe i wielkiego miłosierdzia, które jest pokojem i pojednaniem naszym.
wtorek, 22 stycznia 2013
22 I, zaofiarowana nadzieja
... aby każdy z was okazywał tę samą gorliwość w doskonaleniu nadziei aż do końca, abyście nie stali się ospałymi, ale naśladowali tych, którzy przez wiarę i cierpliwość stają się dziedzicami obietnic.
[...] my którzyśmy się uciekli do uchwycenia zaofiarowanej nadziei. Trzymajmy się jej jako bezpiecznej i silnej kotwicy duszy, kotwicy, która przenika poza zasłonę, gdzie Jezus poprzednik wszedł za nas... Hbr 6, 10-20
Czy mam gorliwość w doskonaleniu nadziei? O to dziś Słowo mnie pyta. Czy wiara moja jest cierpliwa, czy czekam na spełnienie obietnic Bożych?
Jezus, który wszedł poza zasłonę rzeczy widzialnych, który wszedł do miejsca pełni życia u Ojca, wszedł tam dla nas, dla mnie. Wszedł tam, by mnie tam wprowadzić.
Tej kotwicy, którą jest zaofiarowana (a więc podarowana!) nadzieja mam się trzymać. Kiedy miotają fale niepewności, ciemności, rozdrażnienia, słabości, itp., wówczas tym bardziej nie mam być ospała, ale pewna żem dziedziczka Życia i Miłości.
Nie oddam w obce ręce tej kotwicy nadziei! I jej nie puszczę!
[...] my którzyśmy się uciekli do uchwycenia zaofiarowanej nadziei. Trzymajmy się jej jako bezpiecznej i silnej kotwicy duszy, kotwicy, która przenika poza zasłonę, gdzie Jezus poprzednik wszedł za nas... Hbr 6, 10-20
Czy mam gorliwość w doskonaleniu nadziei? O to dziś Słowo mnie pyta. Czy wiara moja jest cierpliwa, czy czekam na spełnienie obietnic Bożych?
Jezus, który wszedł poza zasłonę rzeczy widzialnych, który wszedł do miejsca pełni życia u Ojca, wszedł tam dla nas, dla mnie. Wszedł tam, by mnie tam wprowadzić.
Tej kotwicy, którą jest zaofiarowana (a więc podarowana!) nadzieja mam się trzymać. Kiedy miotają fale niepewności, ciemności, rozdrażnienia, słabości, itp., wówczas tym bardziej nie mam być ospała, ale pewna żem dziedziczka Życia i Miłości.
Nie oddam w obce ręce tej kotwicy nadziei! I jej nie puszczę!
poniedziałek, 21 stycznia 2013
21 I, pościć, by się nasycić
Jezus im odpowiedział: «Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć. Mk 2, 18-22
Post. Kto go lubi :( ? A jednak wyraża coś istotnego, kiedy się go podejmuje z potrzeby... Kiedy jest brak... Wówczas dobrze jest wołać postem, czyli cielesnym pragnieniem, niezaspokojonym pragnieniem. Wołać z wiarą, że nasycenie przyjdzie. Że Duch Święty przyjdzie z owocem miłości, radości, pokoju, cierpliwości, uprzejmości, dobroci, wierności, łagodności, opanowania... (por. Ga 5,22n). Przyjdzie i przemieni mój stary bukłak w nowość nowego Adama.
Wierzę, że miłość Jezusa stwarza we mnie (i w Tobie) nowe serce, zdolne pomieścić nowe wino, wino miłości ukrzyżowanej.
Post. Kto go lubi :( ? A jednak wyraża coś istotnego, kiedy się go podejmuje z potrzeby... Kiedy jest brak... Wówczas dobrze jest wołać postem, czyli cielesnym pragnieniem, niezaspokojonym pragnieniem. Wołać z wiarą, że nasycenie przyjdzie. Że Duch Święty przyjdzie z owocem miłości, radości, pokoju, cierpliwości, uprzejmości, dobroci, wierności, łagodności, opanowania... (por. Ga 5,22n). Przyjdzie i przemieni mój stary bukłak w nowość nowego Adama.
Wierzę, że miłość Jezusa stwarza we mnie (i w Tobie) nowe serce, zdolne pomieścić nowe wino, wino miłości ukrzyżowanej.
niedziela, 20 stycznia 2013
20 I, upiłam się Słowem
Przez wzgląd na Syjon nie umilknę, przez wzgląd na Jerozolimę nie spocznę, dopóki jej sprawiedliwość nie błyśnie jak zorza i zbawienie jej nie zapłonie jak pochodnia.
[...]
Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę, tak twój Budowniczy ciebie poślubi, i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, tak Bóg twój tobą się rozraduje. Iz 62, 1-5
Upiłam się radośnie dzisiejszym Słowem; ilością miłości, jaką tu odnalazłam.
Już pierwsze czytanie pokazało mi, jak Bóg przez wzgląd na Jerozolimę nie spoczywa, tylko działa, aż jej (odnajduję się w tej Jerozolimie) zbawienie zapłonie jak pochodnia.
Co więcej, słyszę, że jestem (jesteś) potrzebna Bogu do radości, ON chce się nami rozradować, Bóg chce naszego szczęścia, naszej sprawiedliwości.
Czyż takie wyznanie Boga: "Moje w niej upodobanie", nie porusza twego serca? Moje porusza i powala. Czuję się jak odurzona dobrym winem. Czuję, że mi to w głowie i w sercu się nie mieści...
Kana Galilejska (J 2, 1-12) pogłębiła tę radość, bo widzę Jezusa jako Pana Młodego! To oblubieniec troszczy się o wino i Oblubieniec prawdziwy się zatroszczył. To Jezus stawia wino. Więcej, daje nie tylko wino, czyli radość; ale daje i Krew, czyli Życie!
Czy kiedyś na serio zrozumiem, jak Bóg mnie kocha?!
Upiłam się radośnie dzisiejszym Słowem; ilością miłości, jaką tu odnalazłam.
Już pierwsze czytanie pokazało mi, jak Bóg przez wzgląd na Jerozolimę nie spoczywa, tylko działa, aż jej (odnajduję się w tej Jerozolimie) zbawienie zapłonie jak pochodnia.
Co więcej, słyszę, że jestem (jesteś) potrzebna Bogu do radości, ON chce się nami rozradować, Bóg chce naszego szczęścia, naszej sprawiedliwości.
Czyż takie wyznanie Boga: "Moje w niej upodobanie", nie porusza twego serca? Moje porusza i powala. Czuję się jak odurzona dobrym winem. Czuję, że mi to w głowie i w sercu się nie mieści...
Kana Galilejska (J 2, 1-12) pogłębiła tę radość, bo widzę Jezusa jako Pana Młodego! To oblubieniec troszczy się o wino i Oblubieniec prawdziwy się zatroszczył. To Jezus stawia wino. Więcej, daje nie tylko wino, czyli radość; ale daje i Krew, czyli Życie!
Czy kiedyś na serio zrozumiem, jak Bóg mnie kocha?!
sobota, 19 stycznia 2013
19 I, z ufnością do tronu łaski
Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. [...]
Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla uzyskania pomocy w stosownej chwili. Hbr 4, 12-16
Uważam, że to ostatnie zdanie powinniśmy znać na pamięć.
Niech ono nas zachęca w momentach zwątpień, niech nam przypomina o miłosierdziu, o łasce na każdą chwilę daną. Niech porusza i obudzi w nas ufność.
Ile mamy ufności, tyle zaczerpniemy łaski. Więc warto zadbać, by nie był to naparstek ale przynajmniej wiaderko :).
Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla uzyskania pomocy w stosownej chwili. Hbr 4, 12-16
Uważam, że to ostatnie zdanie powinniśmy znać na pamięć.
Niech ono nas zachęca w momentach zwątpień, niech nam przypomina o miłosierdziu, o łasce na każdą chwilę daną. Niech porusza i obudzi w nas ufność.
Ile mamy ufności, tyle zaczerpniemy łaski. Więc warto zadbać, by nie był to naparstek ale przynajmniej wiaderko :).
piątek, 18 stycznia 2013
18 I, przynieść do Jezusa
...posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę.
Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże... Mk 2, 1-12
Ucieszyłam się bardzo Waszą odpowiedzią na wczorajsze zaproszenie do zrobienia "duchowej paczki". Słowo zachęty podnosi, stawia na nogi, dopinguje do czynu, a przynajmniej do wytrwania.
Ci czterej zrobili dla paralityka wiele. Kim byli dla niego, nie wiemy. Kim był paralityk też nie wiemy. Może i dobrze. Bo możemy się "podstawić" w ich miejsce.
Ja też mogę komuś pomoc, przynosząc go do Jezusa. Może mój bliski jest wewnętrznie sparaliżowany i tylko dzięki mojej (i przyjaciół) modlitwie może się znaleźć przed Panem.
A może i ja bywam takim paralitykiem... i dobrze, że są ludzie wokoło wrażliwi, którzy mnie poniosą ku Życiu.
Ucieszyłam się bardzo Waszą odpowiedzią na wczorajsze zaproszenie do zrobienia "duchowej paczki". Słowo zachęty podnosi, stawia na nogi, dopinguje do czynu, a przynajmniej do wytrwania.
Ci czterej zrobili dla paralityka wiele. Kim byli dla niego, nie wiemy. Kim był paralityk też nie wiemy. Może i dobrze. Bo możemy się "podstawić" w ich miejsce.
Ja też mogę komuś pomoc, przynosząc go do Jezusa. Może mój bliski jest wewnętrznie sparaliżowany i tylko dzięki mojej (i przyjaciół) modlitwie może się znaleźć przed Panem.
A może i ja bywam takim paralitykiem... i dobrze, że są ludzie wokoło wrażliwi, którzy mnie poniosą ku Życiu.
czwartek, 17 stycznia 2013
17 I, uczyń duchową paczkę
Postępujcie, jak mówi Duch Święty: "Dziś, jeśli głos Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych jak w buncie" [...]
lecz zachęcajcie się wzajemnie każdego dnia, póki trwa to, co «dziś» się zwie, aby żaden z was nie uległ zatwardziałości przez oszustwo grzechu. Hbr 3, 7-14
"Zachęcajcie się w każdym dniu, aż do kiedy "DZISIAJ" jest powoływane" - to dosłowne tłumaczenie z greki. Dzisiaj jest powoływane jeszcze dziś, czy jutro będzie - nie wiem. (Rano byłam na Mszy pogrzebowej, może stąd te myśli eschatologiczne :) ).
Zachęta, to coś, co ma sprawić, żeby nam się chciało. Innymi słowy to impuls, bodziec. Źródłem zachęty w nas może stać się słowo drugiego, motywacja, myśl, natchnienie, wsparcie, oparcie, namowa, pretekst, zmotywowanie itp...
Słowo mówi o zachęcie, żeby nam się chciało odpowiedzieć na wezwanie Słowa Bożego, by się na Niego nie zamknąć.
Niewiara, rozgoryczenie, bunt ale też i Zły działają na nas tak, by nas pozamykać na czyny ufności! A przecież dzisiejsze czytanie kończy się słowami: jesteśmy bowiem uczestnikami Chrystusa, jeśli właśnie początek ufności aż do końca mocnym zatrzymamy (Hbr 3,14). A modlitwa po komunii, którą odmawia kapłan, prosiła Boga, abyśmy umocnieni Najświętszym Sakramentem zawsze pokonywali zasadzki złego ducha.
Dzisiejsza moja medytacja sprowokowała mnie do pewnej propozycji. Potraktujmy dzisiejsze Słowo konkretnie i zaproszeni Nim do wzajemnej zachęty, po prostu udzielmy jej sobie wzajemnie.
Zapraszam więc do wpisu! Zachęćmy się do drogi Bożej słowem, myślą, zmotywowaniem, piosenką, uśmiechem, nie wiem czym jeszcze, co Ci Duch podpowie. Uczyńmy duchową szlachetną paczkę - każdy jej potrzebuje. Pomóżmy sobie w drodze. Dajmy wsparcie i wejdźmy do Bożego odpoczynku, doświadczmy Bożego pokoju w nas.
Uwaga! Możliwość tej "paczki" to nie tylko droga internetowa... :)
Moja zachęta, moja paczka dla Ciebie :)
lecz zachęcajcie się wzajemnie każdego dnia, póki trwa to, co «dziś» się zwie, aby żaden z was nie uległ zatwardziałości przez oszustwo grzechu. Hbr 3, 7-14
"Zachęcajcie się w każdym dniu, aż do kiedy "DZISIAJ" jest powoływane" - to dosłowne tłumaczenie z greki. Dzisiaj jest powoływane jeszcze dziś, czy jutro będzie - nie wiem. (Rano byłam na Mszy pogrzebowej, może stąd te myśli eschatologiczne :) ).
Zachęta, to coś, co ma sprawić, żeby nam się chciało. Innymi słowy to impuls, bodziec. Źródłem zachęty w nas może stać się słowo drugiego, motywacja, myśl, natchnienie, wsparcie, oparcie, namowa, pretekst, zmotywowanie itp...
Słowo mówi o zachęcie, żeby nam się chciało odpowiedzieć na wezwanie Słowa Bożego, by się na Niego nie zamknąć.
Niewiara, rozgoryczenie, bunt ale też i Zły działają na nas tak, by nas pozamykać na czyny ufności! A przecież dzisiejsze czytanie kończy się słowami: jesteśmy bowiem uczestnikami Chrystusa, jeśli właśnie początek ufności aż do końca mocnym zatrzymamy (Hbr 3,14). A modlitwa po komunii, którą odmawia kapłan, prosiła Boga, abyśmy umocnieni Najświętszym Sakramentem zawsze pokonywali zasadzki złego ducha.
Dzisiejsza moja medytacja sprowokowała mnie do pewnej propozycji. Potraktujmy dzisiejsze Słowo konkretnie i zaproszeni Nim do wzajemnej zachęty, po prostu udzielmy jej sobie wzajemnie.
Zapraszam więc do wpisu! Zachęćmy się do drogi Bożej słowem, myślą, zmotywowaniem, piosenką, uśmiechem, nie wiem czym jeszcze, co Ci Duch podpowie. Uczyńmy duchową szlachetną paczkę - każdy jej potrzebuje. Pomóżmy sobie w drodze. Dajmy wsparcie i wejdźmy do Bożego odpoczynku, doświadczmy Bożego pokoju w nas.
Uwaga! Możliwość tej "paczki" to nie tylko droga internetowa... :)
Moja zachęta, moja paczka dla Ciebie :)
środa, 16 stycznia 2013
16 I, modlitwa jak oddech
Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, [Jezus] wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon... Mk 1,29-39
Modlitwa Jezusa, przebywanie z Ojcem jest konieczna dla Jezusa. I konieczna jest dla nas, dla mnie. Bez takich momentów w ciągu dnia nie jestem w stanie być szczęśliwa, nie jestem w stanie wiedzieć, jak wybierać.
Szymon szuka Jezusa, szuka, bo w domu tłum, który przyszedł po uzdrowienie. Często i ja szukam Jezusa, bo tłum wewnętrznych czy zewnętrznych problemów daje o sobie znać i wiem, że sama nie poradzę.
Jednak dziś szukam Jezusa, by z Nim być w Jego modlitwie. Chcę trwać przy Nim, kiedy zwraca się do Ojca, kiedy Ojciec mówi do Niego. Jest to możliwe. Liturgia Godzin (brewiarz) mi to umożliwia.
Kiedy Jezus jest blisko, mija każda gorączka, opuszcza nas każdy demon. Opuszcza opuszczenie. Trzeba koniecznie doznać tej bliskości! Ona jest dostępna!
Smutno mi po wieści o odejściu Jacka Krzysztofowicza OP... Boli, bo to rana na Ciele... Przy takich ranach nie wystarczy modlitwa jak oddech, potrzeba respiratora duchowego... oddechu Duchem Jezusa.
Modlitwa Jezusa, przebywanie z Ojcem jest konieczna dla Jezusa. I konieczna jest dla nas, dla mnie. Bez takich momentów w ciągu dnia nie jestem w stanie być szczęśliwa, nie jestem w stanie wiedzieć, jak wybierać.
Szymon szuka Jezusa, szuka, bo w domu tłum, który przyszedł po uzdrowienie. Często i ja szukam Jezusa, bo tłum wewnętrznych czy zewnętrznych problemów daje o sobie znać i wiem, że sama nie poradzę.
Jednak dziś szukam Jezusa, by z Nim być w Jego modlitwie. Chcę trwać przy Nim, kiedy zwraca się do Ojca, kiedy Ojciec mówi do Niego. Jest to możliwe. Liturgia Godzin (brewiarz) mi to umożliwia.
Kiedy Jezus jest blisko, mija każda gorączka, opuszcza nas każdy demon. Opuszcza opuszczenie. Trzeba koniecznie doznać tej bliskości! Ona jest dostępna!
Smutno mi po wieści o odejściu Jacka Krzysztofowicza OP... Boli, bo to rana na Ciele... Przy takich ranach nie wystarczy modlitwa jak oddech, potrzeba respiratora duchowego... oddechu Duchem Jezusa.
wtorek, 15 stycznia 2013
15 I, moc Jezusa
Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: «Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży».
Lecz Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego» Mk 1,21-28
Ważne jest, by być w synagodze... by być blisko Jezusa ze swoimi duchami nieczystymi. Obecność Jezusa wyzwala z naszych ciemności ducha pretensji, żalów i oskarżeń Boga.
Ale również właśnie osoba Jezusa jest najlepszym "buforem" dla tych naszych nieczystości. Kiedy z nas one wylazą sprowokowane Jego bliskością, ON jeden ma nad nimi moc i panowanie. ON je usłyszy, uciszy i wypędzi.
I Czytanie mówi, że ponieważ zaś poddał Mu wszystko, nic nie zostawił nie poddanego Jemu. Teraz wszakże nie widzimy jeszcze, aby wszystko było Mu poddane (Hbr 2,5-12). Teraz jeszcze nie widzimy Jego mocy tak czytelnej, żeby nas aż porażała, często jest ona subtelna i niewidzialna dla zmysłów. Ale jest! Nie zaprzeczymy temu, że Jezus ma moc. ON ma moc i władzę! A ja (z całym moim światem zewnętrznym i wewnętrznym) chcę jej podlegać.
Ważne jest, by być w synagodze... by być blisko Jezusa ze swoimi duchami nieczystymi. Obecność Jezusa wyzwala z naszych ciemności ducha pretensji, żalów i oskarżeń Boga.
Ale również właśnie osoba Jezusa jest najlepszym "buforem" dla tych naszych nieczystości. Kiedy z nas one wylazą sprowokowane Jego bliskością, ON jeden ma nad nimi moc i panowanie. ON je usłyszy, uciszy i wypędzi.
I Czytanie mówi, że ponieważ zaś poddał Mu wszystko, nic nie zostawił nie poddanego Jemu. Teraz wszakże nie widzimy jeszcze, aby wszystko było Mu poddane (Hbr 2,5-12). Teraz jeszcze nie widzimy Jego mocy tak czytelnej, żeby nas aż porażała, często jest ona subtelna i niewidzialna dla zmysłów. Ale jest! Nie zaprzeczymy temu, że Jezus ma moc. ON ma moc i władzę! A ja (z całym moim światem zewnętrznym i wewnętrznym) chcę jej podlegać.
poniedziałek, 14 stycznia 2013
14 I, codzienność ziemi świętej...
Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: «Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię».
Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał... Mk 1, 14-20
Weszliśmy znowu w czas zwykły. Niektórzy moi znajomi nie lubią tej nazwy. A przecież ta zwykła codzienność jest miejscem zwyczajnego spotykania Pana. Dla chrześcijanina czas zwykły, to czas święty, zwyczajność, to świętość.
Bóg po to się wcielił, żeby nie tylko być wśród nas, z nami, dla nas, ale by być przez Eucharystię też w nas. W naszych sercach jest kres Jego wędrówki przez ziemię.
Rok wiary, to rok pielgrzymek. Ziemia święta dla niejednego upragniona. Dla mnie też. Czy kiedyś pragnienie się ziści? Nie wiem. Być może nie ziści się nigdy...
Na razie próbuję rozpoznawać kroki Jezusa w mojej Galilei, tzn. w Szczecinie :).
Chcę Go słuchać, możliwość jest codzienna - w Liturgii Słowa, w Liturgii Godzin, w medytacji.
Chcę na Niego patrzeć, możliwość jest codzienna - w adoracji, w bliźnim.
Chcę z Nim przebywać - "mieszkamy" pod jednym dachem... Na przeciwko drzwi mojej celi - kaplica.
Kocham Go - okazji, by Mu to okazać (wewnętrznie i zewnętrznie) też wcale nie brakuje...
Chcę by ta szczecińska ziemia była ziemią świętą, tzn. by Jego obecność przemieniała mnie i by inni mogli z mego spotkania z Jezusem zaczerpnąć życia...
Niech codzienne spojrzenie Jezusa mnie nawraca na Jego wolę, na Jego sposób, na Jego miłość. Moją wiarą - darem od chrztu - buduję zaufanie Barankowi i Ojcu w Duchu Świętym.
Weszliśmy znowu w czas zwykły. Niektórzy moi znajomi nie lubią tej nazwy. A przecież ta zwykła codzienność jest miejscem zwyczajnego spotykania Pana. Dla chrześcijanina czas zwykły, to czas święty, zwyczajność, to świętość.
Bóg po to się wcielił, żeby nie tylko być wśród nas, z nami, dla nas, ale by być przez Eucharystię też w nas. W naszych sercach jest kres Jego wędrówki przez ziemię.
Rok wiary, to rok pielgrzymek. Ziemia święta dla niejednego upragniona. Dla mnie też. Czy kiedyś pragnienie się ziści? Nie wiem. Być może nie ziści się nigdy...
Na razie próbuję rozpoznawać kroki Jezusa w mojej Galilei, tzn. w Szczecinie :).
Chcę Go słuchać, możliwość jest codzienna - w Liturgii Słowa, w Liturgii Godzin, w medytacji.
Chcę na Niego patrzeć, możliwość jest codzienna - w adoracji, w bliźnim.
Chcę z Nim przebywać - "mieszkamy" pod jednym dachem... Na przeciwko drzwi mojej celi - kaplica.
Kocham Go - okazji, by Mu to okazać (wewnętrznie i zewnętrznie) też wcale nie brakuje...
Chcę by ta szczecińska ziemia była ziemią świętą, tzn. by Jego obecność przemieniała mnie i by inni mogli z mego spotkania z Jezusem zaczerpnąć życia...
Niech codzienne spojrzenie Jezusa mnie nawraca na Jego wolę, na Jego sposób, na Jego miłość. Moją wiarą - darem od chrztu - buduję zaufanie Barankowi i Ojcu w Duchu Świętym.
niedziela, 13 stycznia 2013
13 I, chrzest Jezusa dla nas
Jedna myśl z Chrztu Pańskiego.
Depresja Jordanu - najniższe miejsce na ziemi. Innymi słowy - największa dziura na ziemi.
Wniosek prosty: nie ma takiego miejsca w nas, "dziury" w nas najciemniejszej, którą by się brzydził Jezus, nie ma miejsca do którego by nie zszedł.
Schodzi tam, by nasz mrok przemienić, uświęcić nas, by to co niosło śmierć odwrócić ("Jordanie czemu bieg swój odwracasz?..." Ps 114) Od chrztu jesteśmy umocnieni łaską i nieustannie strzeżeni na drogach życia (modlitwa obrzędu chrztu dzieci).
***
Trochę lektury:
"Ewangelia opowiada, że Pan przyszedł nad brzegi Jordanu, aby dać się ochrzcić; chciał też, by w nurtach tej rzeki spłynęła na Niego tajemna moc Boża.
Już sama kolejność tych tajemnic wymaga, aby dzisiejsza uroczystość następowała po dniu Narodzenia Pańskiego i była w tym samym czasie co i pierwsza, choć sporo lat upłynęło pomiędzy przyjściem Pana a Jego objawieniem się światu. Sądzę też, że i dzisiejszą uroczystość można nazwać dniem Narodzenia Pańskiego.
Jego przyjście na świat było narodzeniem się dla ludzi, a Jego chrzest był objawieniem się mocy Bożej. Najpierw Pan narodził się z Dziewicy, teraz zaś ukazuje się jako Syn Boży. Gdy się narodził, Maryja, Jego Matka, z miłością tuliła Go do serca; a przy chrzcie, gdy ukazuje się w Nim tajemna moc Boża, Bóg Ojciec mówi Mu o swej miłości: "Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Jego słuchajcie". Tak więc Matka pieści Go jako dziecię na swym łonie, Ojciec zaś z miłością świadczy o Nim jako o swym Synu. Matka ukazuje Go mędrcom, aby Mu hołd złożyli, Ojciec objawia Go narodom, aby Go uczciły.
Przyszedł więc Pan, aby przyjąć chrzest, i zechciał, by woda obmyła Jego święte ciało. Ale mógłby ktoś powiedzieć: przecież On jest święty, dlaczego więc chce być ochrzczony? Posłuchaj zatem: Chrystus jest ochrzczony nie po to, aby być uświęcony przez wodę, lecz aby uświęcić wodę, i oczyszczeniem, któremu się poddał, oczyścić nurty, których dotykał. Poświęcenie Chrystusa, które się tam dokonało, jest więc w swej istocie poświęceniem wód.
Kiedy bowiem Zbawiciel zstępuje w wody, już wtedy zostają one oczyszczone, aby służyły do naszego chrztu. Źródło staje się czyste, by z niego płynęła dla przyszłych pokoleń łaska oczyszczenia. Chrystus pierwszy poprzedza nas na drodze chrztu, aby lud chrześcijański ufnie poszedł za Nim.
A oto zapowiedź tej tajemnicy: słup ognia wyprzedzał synów Izraela przez Morze Czerwone, torując im w ten sposób bezpieczną drogę; posuwał się na czele, aby przygotować przejście. Powyższe wydarzenie było obrazem chrztu, jak to stwierdza apostoł Paweł. Zaiste, był to swego rodzaju chrzest: obłok okrywał Izraelitów, a woda ich unosiła. Lecz to wszystko było dziełem Chrystusa. Wówczas, w słupie ognia, szedł On na czele synów Izraela przez morze, a w dniu swego chrztu pierwszy wskazuje drogę ludowi chrześcijańskiemu. On jest tym słupem ognia oświecającym niegdyś drogę tym, którzy za Nim postępowali, teraz zaś oświeca On serca wierzących. Niegdyś wytyczył On przejście przez fale morskie, obecnie otwiera bezpieczną drogę przez wodę i wiarę." (św. Maksym)
Depresja Jordanu - najniższe miejsce na ziemi. Innymi słowy - największa dziura na ziemi.
Wniosek prosty: nie ma takiego miejsca w nas, "dziury" w nas najciemniejszej, którą by się brzydził Jezus, nie ma miejsca do którego by nie zszedł.
Schodzi tam, by nasz mrok przemienić, uświęcić nas, by to co niosło śmierć odwrócić ("Jordanie czemu bieg swój odwracasz?..." Ps 114) Od chrztu jesteśmy umocnieni łaską i nieustannie strzeżeni na drogach życia (modlitwa obrzędu chrztu dzieci).
***
Trochę lektury:
"Ewangelia opowiada, że Pan przyszedł nad brzegi Jordanu, aby dać się ochrzcić; chciał też, by w nurtach tej rzeki spłynęła na Niego tajemna moc Boża.
Już sama kolejność tych tajemnic wymaga, aby dzisiejsza uroczystość następowała po dniu Narodzenia Pańskiego i była w tym samym czasie co i pierwsza, choć sporo lat upłynęło pomiędzy przyjściem Pana a Jego objawieniem się światu. Sądzę też, że i dzisiejszą uroczystość można nazwać dniem Narodzenia Pańskiego.
Jego przyjście na świat było narodzeniem się dla ludzi, a Jego chrzest był objawieniem się mocy Bożej. Najpierw Pan narodził się z Dziewicy, teraz zaś ukazuje się jako Syn Boży. Gdy się narodził, Maryja, Jego Matka, z miłością tuliła Go do serca; a przy chrzcie, gdy ukazuje się w Nim tajemna moc Boża, Bóg Ojciec mówi Mu o swej miłości: "Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Jego słuchajcie". Tak więc Matka pieści Go jako dziecię na swym łonie, Ojciec zaś z miłością świadczy o Nim jako o swym Synu. Matka ukazuje Go mędrcom, aby Mu hołd złożyli, Ojciec objawia Go narodom, aby Go uczciły.
Przyszedł więc Pan, aby przyjąć chrzest, i zechciał, by woda obmyła Jego święte ciało. Ale mógłby ktoś powiedzieć: przecież On jest święty, dlaczego więc chce być ochrzczony? Posłuchaj zatem: Chrystus jest ochrzczony nie po to, aby być uświęcony przez wodę, lecz aby uświęcić wodę, i oczyszczeniem, któremu się poddał, oczyścić nurty, których dotykał. Poświęcenie Chrystusa, które się tam dokonało, jest więc w swej istocie poświęceniem wód.
Kiedy bowiem Zbawiciel zstępuje w wody, już wtedy zostają one oczyszczone, aby służyły do naszego chrztu. Źródło staje się czyste, by z niego płynęła dla przyszłych pokoleń łaska oczyszczenia. Chrystus pierwszy poprzedza nas na drodze chrztu, aby lud chrześcijański ufnie poszedł za Nim.
A oto zapowiedź tej tajemnicy: słup ognia wyprzedzał synów Izraela przez Morze Czerwone, torując im w ten sposób bezpieczną drogę; posuwał się na czele, aby przygotować przejście. Powyższe wydarzenie było obrazem chrztu, jak to stwierdza apostoł Paweł. Zaiste, był to swego rodzaju chrzest: obłok okrywał Izraelitów, a woda ich unosiła. Lecz to wszystko było dziełem Chrystusa. Wówczas, w słupie ognia, szedł On na czele synów Izraela przez morze, a w dniu swego chrztu pierwszy wskazuje drogę ludowi chrześcijańskiemu. On jest tym słupem ognia oświecającym niegdyś drogę tym, którzy za Nim postępowali, teraz zaś oświeca On serca wierzących. Niegdyś wytyczył On przejście przez fale morskie, obecnie otwiera bezpieczną drogę przez wodę i wiarę." (św. Maksym)
czwartek, 10 stycznia 2013
10 I, miłość jedna jest
Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga»,
a brata swego nienawidził, jest kłamcą,
albowiem kto nie miłuje brata swego,
którego widzi,
nie może miłować Boga, którego nie widzi. 1 J 4,19n
Jan jest szczery aż do bólu... Nienawidzisz brata, nie możesz miłować Boga, a jeśli nawet tak wyznajesz, jesteś kłamcą.
Dlaczego tak jest? Dlatego, że mamy tylko jedno serce, którym kochamy. Jedno serce, więc albo kocha, albo nie kocha.
Oj, trzeba nam tej naszej miłości bliźniego się przyjrzeć. Popatrzeć na nią przez wiarę. I wcale nie o uczucia tu chodzi, tylko o konkret pragnienia i czynienia autentycznego dobra dla bliźniego.
Żyję we wspólnocie sióstr, które są mi dane i zadane do miłowania. Po ludzku je lubię. I kocham je w Panu. A jednak walczyć muszę i w sobie samej, i czasem w walce o każdą z każdą, o dobro dla każdej... O dobro nie według mojej miary, o dobro nie według jej miary, bo to pozorne dobra bywają, ale o autentyczne dobro, o stworzenie możliwości rozwoju i drogi ku Bogu.
Taka miłość kosztuje. A ja nie chcę nie płacić... Bo chcę miłować.
A miłość jest DAREM, modlić o niego trzeba i prosić Boga, by nam go dał. Pomódl się, proszę za mnie, o miłość prawdziwą.
Jan jest szczery aż do bólu... Nienawidzisz brata, nie możesz miłować Boga, a jeśli nawet tak wyznajesz, jesteś kłamcą.
Dlaczego tak jest? Dlatego, że mamy tylko jedno serce, którym kochamy. Jedno serce, więc albo kocha, albo nie kocha.
Oj, trzeba nam tej naszej miłości bliźniego się przyjrzeć. Popatrzeć na nią przez wiarę. I wcale nie o uczucia tu chodzi, tylko o konkret pragnienia i czynienia autentycznego dobra dla bliźniego.
Żyję we wspólnocie sióstr, które są mi dane i zadane do miłowania. Po ludzku je lubię. I kocham je w Panu. A jednak walczyć muszę i w sobie samej, i czasem w walce o każdą z każdą, o dobro dla każdej... O dobro nie według mojej miary, o dobro nie według jej miary, bo to pozorne dobra bywają, ale o autentyczne dobro, o stworzenie możliwości rozwoju i drogi ku Bogu.
Taka miłość kosztuje. A ja nie chcę nie płacić... Bo chcę miłować.
A miłość jest DAREM, modlić o niego trzeba i prosić Boga, by nam go dał. Pomódl się, proszę za mnie, o miłość prawdziwą.
środa, 9 stycznia 2013
9 I, lęk się skończy, miłość nie
Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: «Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się». Mk 6, 45-52
W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą.
Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości. 1 J 4, 11-18
Dziś o lęku. Któż z nas nie zna tego uczucia, jego paraliżującego działania.
Kiedy patrzę na własne doświadczenie lęku, nawet w ostatnim czasie, to widzę, że sparaliżował mnie, kiedy okoliczności wymagały ode mnie nowego rozwiązania, czegoś, co nie było mi znane. Łączyło się to z pewnym oddaniem swej władzy, z porzuceniem panowania.
Obecność Jezusa w mojej codzienności, Jego słowa z codziennej Eucharystii wydoskonalają moją miłość. Jeszcze nie kocham tak, jakbym chciała. Ale to mnie wcale nie poniża przed Bogiem. Nie jest ujmą moja słabość i moje upadki. Lęk jest czasowy, kiedyś się skończy, miłość trwać będzie.
Wyrywam się w pragnieniu w przyjęciu Jego panowania w codzienności. I małymi decyzjami i moją małą miłością wrastam w Niego i wiem, że wzrastam w miłości. I cieszę się, bo ON sam dodaje mi odwagi.
***
Trochę lektury z poematu "Ody Salomona" (początek II wieku):
Moją radością jest Pan, mój zryw kieruje się ku Niemu.
Piękna jest moja droga w stronę Pana, bo jest moją podporą.
Sam dał się poznać w swojej prostocie
Jego życzliwość pomniejszyła dla mnie Jego wielkość.
Stał się do mnie podobnym, abym Go przyjął;
stał się do mnie podobnym,
abym się w Niego przyodział.
Nie przeraziłem się, widząc Go, ponieważ jest moim miłosierdziem.
Przybrał moją naturę, abym Go pojął
i moje oblicze, żebym się od Niego nie odwrócił.
Ten, który daje poznanie, jest Słowem poznania.
Ten, który stworzył mądrość, jest mądrzejszy niż wszystko, co stworzył.
On, który mnie stworzył, wiedział, zanim istniałem kim będę w ciągu mojego życia.
Z tego względu zlitował się w swoim miłosierdziu,
dozwolił, abym się modlił i otrzymał z Jego ofiary.
W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą.
Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości. 1 J 4, 11-18
Dziś o lęku. Któż z nas nie zna tego uczucia, jego paraliżującego działania.
Kiedy patrzę na własne doświadczenie lęku, nawet w ostatnim czasie, to widzę, że sparaliżował mnie, kiedy okoliczności wymagały ode mnie nowego rozwiązania, czegoś, co nie było mi znane. Łączyło się to z pewnym oddaniem swej władzy, z porzuceniem panowania.
Obecność Jezusa w mojej codzienności, Jego słowa z codziennej Eucharystii wydoskonalają moją miłość. Jeszcze nie kocham tak, jakbym chciała. Ale to mnie wcale nie poniża przed Bogiem. Nie jest ujmą moja słabość i moje upadki. Lęk jest czasowy, kiedyś się skończy, miłość trwać będzie.
Wyrywam się w pragnieniu w przyjęciu Jego panowania w codzienności. I małymi decyzjami i moją małą miłością wrastam w Niego i wiem, że wzrastam w miłości. I cieszę się, bo ON sam dodaje mi odwagi.
***
Trochę lektury z poematu "Ody Salomona" (początek II wieku):
Moją radością jest Pan, mój zryw kieruje się ku Niemu.
Piękna jest moja droga w stronę Pana, bo jest moją podporą.
Sam dał się poznać w swojej prostocie
Jego życzliwość pomniejszyła dla mnie Jego wielkość.
Stał się do mnie podobnym, abym Go przyjął;
stał się do mnie podobnym,
abym się w Niego przyodział.
Nie przeraziłem się, widząc Go, ponieważ jest moim miłosierdziem.
Przybrał moją naturę, abym Go pojął
i moje oblicze, żebym się od Niego nie odwrócił.
Ten, który daje poznanie, jest Słowem poznania.
Ten, który stworzył mądrość, jest mądrzejszy niż wszystko, co stworzył.
On, który mnie stworzył, wiedział, zanim istniałem kim będę w ciągu mojego życia.
Z tego względu zlitował się w swoim miłosierdziu,
dozwolił, abym się modlił i otrzymał z Jego ofiary.
wtorek, 8 stycznia 2013
8 I, nie miłujesz = nie znasz
...Kto nie miłuje, nie zna Boga,
bo Bóg jest miłością.
W tym objawiła się miłość Boga ku nam,
że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat,
abyśmy życie mieli dzięki Niemu... 1 J 4, 7-10
Rozwiązuje mi się dziś zagadka o poznaniu Boga. Słowo mówi jasno: "kto nie miłuje, nie zna Boga".
Miłować tak, aby drugi życie miał, miłować tak, by dać siebie, by się wydać dla życia drugiego, o takiej miłości mówi św. Jan.
Jeśli nie masz w sobie doświadczenia takiego miłowania, które kosztuje, to nie znasz Boga i trudno będzie Go poznać. Bo ON jest TAKĄ MIŁOŚCIĄ.
Proś więc modląc się kolektą Kościoła, który dziś prosi Boga, aby Zbawiciel, który był do nas podobny zewnętrznie, przekształcił nas wewnętrznie.
Ja też proszę, bo też moja miłość potrzebuje oczyszczenia.
bo Bóg jest miłością.
W tym objawiła się miłość Boga ku nam,
że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat,
abyśmy życie mieli dzięki Niemu... 1 J 4, 7-10
Rozwiązuje mi się dziś zagadka o poznaniu Boga. Słowo mówi jasno: "kto nie miłuje, nie zna Boga".
Miłować tak, aby drugi życie miał, miłować tak, by dać siebie, by się wydać dla życia drugiego, o takiej miłości mówi św. Jan.
Jeśli nie masz w sobie doświadczenia takiego miłowania, które kosztuje, to nie znasz Boga i trudno będzie Go poznać. Bo ON jest TAKĄ MIŁOŚCIĄ.
Proś więc modląc się kolektą Kościoła, który dziś prosi Boga, aby Zbawiciel, który był do nas podobny zewnętrznie, przekształcił nas wewnętrznie.
Ja też proszę, bo też moja miłość potrzebuje oczyszczenia.
poniedziałek, 7 stycznia 2013
7 I, ucieszyć się Obecnością
Jezus przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: «Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan. Lud, który siedział w ciemności,
ujrzał światło wielkie,
i mieszkańcom cienistej krainy śmierci
światło wzeszło». Mt 4, 12-17
Właśnie tak. Jezus wybrał sobie Galileę pogan a nie jerozolimskie snobistyczne zaułki. Kiedy przychodzi do ludzkiego serca również kieruje się tam, gdzie jest ciemno, w miejsca, które potrzebują miłosierdzia. Przychodzi tam ze swoim światłem, ze swoją miłością.
Kiedy zaś zmagamy się ze sobą samymi, ze słabościami, z problemami zewnętrznymi i wewnętrznymi, nie wolno nam zapomnieć to, co pisze dziś św. Jan w I czytaniu, że większy jest Ten, który w was jest, od tego, który jest w świecie. 1 J 4,4
Zauważ OBECNOŚĆ Jezusa w swoim życiu, w swoim sercu. Uciesz się nią.
Właśnie tak. Jezus wybrał sobie Galileę pogan a nie jerozolimskie snobistyczne zaułki. Kiedy przychodzi do ludzkiego serca również kieruje się tam, gdzie jest ciemno, w miejsca, które potrzebują miłosierdzia. Przychodzi tam ze swoim światłem, ze swoją miłością.
Kiedy zaś zmagamy się ze sobą samymi, ze słabościami, z problemami zewnętrznymi i wewnętrznymi, nie wolno nam zapomnieć to, co pisze dziś św. Jan w I czytaniu, że większy jest Ten, który w was jest, od tego, który jest w świecie. 1 J 4,4
Zauważ OBECNOŚĆ Jezusa w swoim życiu, w swoim sercu. Uciesz się nią.
niedziela, 6 stycznia 2013
6 I, bądź mędrcem
Oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon». Mt 2, 1-12
Objawienie Pańskie. Bóg przyszedł do każdego i chce, by każdy człowiek Go poznał.
Uważności, uczciwości i konsekwencji w poszukiwaniu prawdy, w poszukiwaniu Boga nam potrzeba. I nie wolno zniechęcać się. Cierpliwość w przeciwności daje moc duszy. (Dz 607)
W Szczecinie wielu dziś po ulicach chodziło mając na głowie korony tekturowe. Wyszłam na miasto chcąc odnaleźć jednego z trzech króli z orszaku, ale wielość tych koron na ludzkich głowach mnie rozproszyła.
Potem sobie pomyślałam, że dobrze, że wielu te korony ma, bo tak naprawdę każdy z nas może stać się takim królem, mędrcem z Ewangelii.
Jeśli pójdę za światłem Chrystusa, jeśli upadnę przed Nim i złożę Mu pokłon. Tylko Jemu taki pokłon się należy! I jeszcze jedno. Jeśli OTWORZĘ przed Nim swoje skarby... A każdy z nas je ma...
Co wtedy?
Wtedy zobaczysz i promienieć będziesz, zadrży i rozszerzy się twoje serce... Iz 60, 1-6
Objawienie Pańskie. Bóg przyszedł do każdego i chce, by każdy człowiek Go poznał.
Uważności, uczciwości i konsekwencji w poszukiwaniu prawdy, w poszukiwaniu Boga nam potrzeba. I nie wolno zniechęcać się. Cierpliwość w przeciwności daje moc duszy. (Dz 607)
W Szczecinie wielu dziś po ulicach chodziło mając na głowie korony tekturowe. Wyszłam na miasto chcąc odnaleźć jednego z trzech króli z orszaku, ale wielość tych koron na ludzkich głowach mnie rozproszyła.
Potem sobie pomyślałam, że dobrze, że wielu te korony ma, bo tak naprawdę każdy z nas może stać się takim królem, mędrcem z Ewangelii.
Jeśli pójdę za światłem Chrystusa, jeśli upadnę przed Nim i złożę Mu pokłon. Tylko Jemu taki pokłon się należy! I jeszcze jedno. Jeśli OTWORZĘ przed Nim swoje skarby... A każdy z nas je ma...
Co wtedy?
Wtedy zobaczysz i promienieć będziesz, zadrży i rozszerzy się twoje serce... Iz 60, 1-6
sobota, 5 stycznia 2013
5 I, Bóg większy niż serce
A jeśli nasze serce oskarża nas,
to Bóg jest większy od naszego serca
i zna wszystko.
Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża,
mamy ufność wobec Boga. 1 J 3, 20n
Znam oba te doświadczenia, kiedy serce oskarża i kiedy serce nie oskarża. I cieszę się z tych słów św. Jana, które niosą dobrą nowinę:
1) Bóg jest większy od mego serca i zna wszystko - jest tu dotyk miłosierdzia Bożego, które ogarnia całą rzeczywistość a nie wycinek, jaki rani w danym momencie serce człowieka.
2) gdy serce nie oskarża - ufność owocuje wobec Boga. Ufność, którą docieramy również do miłosierdzia, do Serca Boga i czerpiemy tam pokój, pewność, nadzieję, radość, miłość.
Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą,
a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego. 1 J 3, 15
Mocne słowa.
Zatrzymały mnie dziś, bo świeżo jeszcze mam coś w pamięci. Niedawno ktoś przyznał mi się, że nosił w sobie nienawiść, mówił, że daną osobę nienawidzi. Doszło do przeprosin i wybaczenia. Pomyślałam dziś, że dokonało się zmartwychwstanie. Że już ta osoba nie jest "zabójcą", bo przełamała pancerz nienawiści. Ale i osoba nienawidzona została jakby ocalona - zmartwychwstała, bo jeśli miała swego "zabójcę", to była uśmiercona... Bogu niech będą dzięki.
Chrześcijaństwo to doświadczenie paschy.
to Bóg jest większy od naszego serca
i zna wszystko.
Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża,
mamy ufność wobec Boga. 1 J 3, 20n
Znam oba te doświadczenia, kiedy serce oskarża i kiedy serce nie oskarża. I cieszę się z tych słów św. Jana, które niosą dobrą nowinę:
1) Bóg jest większy od mego serca i zna wszystko - jest tu dotyk miłosierdzia Bożego, które ogarnia całą rzeczywistość a nie wycinek, jaki rani w danym momencie serce człowieka.
2) gdy serce nie oskarża - ufność owocuje wobec Boga. Ufność, którą docieramy również do miłosierdzia, do Serca Boga i czerpiemy tam pokój, pewność, nadzieję, radość, miłość.
Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą,
a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego. 1 J 3, 15
Mocne słowa.
Zatrzymały mnie dziś, bo świeżo jeszcze mam coś w pamięci. Niedawno ktoś przyznał mi się, że nosił w sobie nienawiść, mówił, że daną osobę nienawidzi. Doszło do przeprosin i wybaczenia. Pomyślałam dziś, że dokonało się zmartwychwstanie. Że już ta osoba nie jest "zabójcą", bo przełamała pancerz nienawiści. Ale i osoba nienawidzona została jakby ocalona - zmartwychwstała, bo jeśli miała swego "zabójcę", to była uśmiercona... Bogu niech będą dzięki.
Chrześcijaństwo to doświadczenie paschy.
piątek, 4 stycznia 2013
4 I, Baranek zaprasza do wnętrza
Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem.
Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?»
Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi! (to znaczy: Nauczycielu) gdzie mieszkasz?»
Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie». J 1, 35-42
Pytanie Jezusa "czego szukasz?" jest jak "stop klatka" w życiowym filmie.
Sprowadza do rzeczywistości pragnień, do poziomu serca i dotyka decyzji.
Jeśli moja odpowiedź jak taka, jak uczniów, to Jezus zaprasza bliżej, coraz bliżej... do swego mieszkania.
Śpiewamy w kolędzie: "Pan z nieba i z łona Ojca przychodzi..." Baranek zaprasza do relacji z Ojcem, do rzeczywistości Trójcy Świętej.
Tylko wyruszmy, nie ociągajmy się, za Barankiem.
W komunii świętej przyjmując Go, idziemy za Nim. Idźmy dalej za Nim, w naszym sercu, myśleniu, decyzjach... Odkrywajmy w nas Jego przebywanie u Ojca. Pozwólmy sobie zaistnieć w tym zamieszkaniu.
***
Trochę lektury:
Widząc przechodzącego Jezusa, Jan powiedział: „Oto Baranek Boży!” Zwróćcie uwagę na wyrażenia tego fragmentu: na pierwszy rzut oka wszytko jest jasne, ale dla tego, kto przenika głęboki sens, wszystko zasłania głęboka tajemnica. „Przechodzący Jezus”...
Co można powiedzieć, jeśli nie to, że Syn Boży przyszedł dzielić naszą naturę przechodzącego człowieka, człowieka, który się zmienia. On, którego ludzi nie znali; daje się poznać i kochać, przechodząc pośród nas. Przyszedł w łonie Dziewicy. I przeszedł z łona swej Matki do żłóbka, od żłóbka do krzyża, z krzyża do grobu, a z grobu wstąpił do nieba...
Także nasze serce, jeżeli nauczy się pragnąć Chrystusa jak Jan, rozpozna przechodzącego Jezusa, a jeśli pójdzie za nim to dojdzie, jak uczniowie, tam, gdzie przebywa Jezus – do Tajemnicy Boskości. (Rupert z Deutz (ok. 1075-1130), benedyktyn)
Pytanie Jezusa "czego szukasz?" jest jak "stop klatka" w życiowym filmie.
Sprowadza do rzeczywistości pragnień, do poziomu serca i dotyka decyzji.
Jeśli moja odpowiedź jak taka, jak uczniów, to Jezus zaprasza bliżej, coraz bliżej... do swego mieszkania.
Śpiewamy w kolędzie: "Pan z nieba i z łona Ojca przychodzi..." Baranek zaprasza do relacji z Ojcem, do rzeczywistości Trójcy Świętej.
Tylko wyruszmy, nie ociągajmy się, za Barankiem.
W komunii świętej przyjmując Go, idziemy za Nim. Idźmy dalej za Nim, w naszym sercu, myśleniu, decyzjach... Odkrywajmy w nas Jego przebywanie u Ojca. Pozwólmy sobie zaistnieć w tym zamieszkaniu.
***
Trochę lektury:
Widząc przechodzącego Jezusa, Jan powiedział: „Oto Baranek Boży!” Zwróćcie uwagę na wyrażenia tego fragmentu: na pierwszy rzut oka wszytko jest jasne, ale dla tego, kto przenika głęboki sens, wszystko zasłania głęboka tajemnica. „Przechodzący Jezus”...
Co można powiedzieć, jeśli nie to, że Syn Boży przyszedł dzielić naszą naturę przechodzącego człowieka, człowieka, który się zmienia. On, którego ludzi nie znali; daje się poznać i kochać, przechodząc pośród nas. Przyszedł w łonie Dziewicy. I przeszedł z łona swej Matki do żłóbka, od żłóbka do krzyża, z krzyża do grobu, a z grobu wstąpił do nieba...
Także nasze serce, jeżeli nauczy się pragnąć Chrystusa jak Jan, rozpozna przechodzącego Jezusa, a jeśli pójdzie za nim to dojdzie, jak uczniowie, tam, gdzie przebywa Jezus – do Tajemnicy Boskości. (Rupert z Deutz (ok. 1075-1130), benedyktyn)
czwartek, 3 stycznia 2013
3 I, obym widział!
Nazajutrz Jan zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: "Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świat". J 1, 29-34
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. 1 J 3,1
Dziś o wzroku.
Pytam siebie, co zobaczył Jan w Jezusie, że powiedział o Nim "Baranek Boży"?
Co mamy zobaczyć według Listu św. Jana, żebyśmy uwierzyli w miłość Ojca?
Wiem przecież dobrze, że w życiu na te same wydarzenia różnie patrzymy, różnie je rozumiemy.
Dziś wspominamy imię Jezus. Imię naszego Zbawiciela, imię Kogoś, kto kocha, imię, w którym szukamy schronienia. Imię, które daje schronienie.
Kieruję się więc ku Jezusowi za głosem Jana i proszę Baranka o wzrok dla siebie i dla tych, których mi daje, byśmy rozpoznawali miłość Ojca w naszym życiu.
Proszę Go jak ślepiec i wołam: "Jezusie, Synu Boży, ulituj się nade mną", abym ujrzał! Abym dostrzegł!
Coś w tym widzeniu musi być..., psychologia mówi, że więcej odczytujemy z zachowań (55%) niż ze słów. Wołajmy więc do Jezusa, by wzrok nasz uzdrawiał, byśmy widzieli, dostrzegali miłość Ojca.
Noszę okulary, wiem, że bez nich nie dostrzegę wiele nie tylko szczegółów, czasem i ważnych rzeczy. Potrzebuję też "okularów" łaski, bym nie była krótkowidzem...
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. 1 J 3,1
Dziś o wzroku.
Pytam siebie, co zobaczył Jan w Jezusie, że powiedział o Nim "Baranek Boży"?
Co mamy zobaczyć według Listu św. Jana, żebyśmy uwierzyli w miłość Ojca?
Wiem przecież dobrze, że w życiu na te same wydarzenia różnie patrzymy, różnie je rozumiemy.
Dziś wspominamy imię Jezus. Imię naszego Zbawiciela, imię Kogoś, kto kocha, imię, w którym szukamy schronienia. Imię, które daje schronienie.
Kieruję się więc ku Jezusowi za głosem Jana i proszę Baranka o wzrok dla siebie i dla tych, których mi daje, byśmy rozpoznawali miłość Ojca w naszym życiu.
Proszę Go jak ślepiec i wołam: "Jezusie, Synu Boży, ulituj się nade mną", abym ujrzał! Abym dostrzegł!
Coś w tym widzeniu musi być..., psychologia mówi, że więcej odczytujemy z zachowań (55%) niż ze słów. Wołajmy więc do Jezusa, by wzrok nasz uzdrawiał, byśmy widzieli, dostrzegali miłość Ojca.
Noszę okulary, wiem, że bez nich nie dostrzegę wiele nie tylko szczegółów, czasem i ważnych rzeczy. Potrzebuję też "okularów" łaski, bym nie była krótkowidzem...
środa, 2 stycznia 2013
2 I, pośród nas Jezus
Jan im tak odpowiedział: «Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała». J 1, 19-28
Bardzo mi Jan imponuje, wzbudza szacunek i uznanie. Choć ma autorytet u słuchaczy, wie, że ci ludzie do niego nie należą, wie, że oni są Oblubienicą Mesjasza, który po nim idzie.
Bardzo ważną sprawą jest znać swoją rolę, swoje miejsce! Zwłaszcza kiedy ma się wpływ na ludzi, kiedy jakoś od ciebie zależą, bardzo ważną rzeczą jest wówczas pamięć i świadomość czyją te osoby są własnością i kto jest Pasterzem.
Modlę się dziś za przełożonych, za formatorów, za kierowników duchowych. Was też proszę o modlitwę za nich. By byli tym, kim mają być.
***
Jeszcze jedno na dziś.
Wspomnienie świętych Grzegorza i Bazylego przeżywam jako prywatny dzień przyjaźni. Uwielbiam dziś Boga za dar przyjaźni w moim życiu. Tak rozumiem przyjaźń i taką przyjaźń ofiaruję tym, których Bóg mi daje bliżej.
Trochę lektury o takiej przyjaźni
Mowa pochwalna św. Grzegorza z Nazjanzu, biskupa, na cześć św. Bazylego Wielkiego:
Gdy zaś po pewnym czasie wyznaliśmy sobie nasze wspólne pragnienie, by szukać właściwej filozofii życia, odtąd staliśmy się dla siebie wszystkim, żyjąc pod jednym dachem, dzieląc jeden stół, jako nierozłączni przyjaciele. Mieliśmy oczy zwrócone na jeden cel i stale rozwijaliśmy w sobie nawzajem nasze dążenie, tak by się stawało coraz gorętsze i mocniejsze.
Wiodły nas jednakowe nadzieje co do przedmiotu budzącego zwykle najwięcej zawiści; mam tu na myśli sztukę wymowy. Jednak zawiści nie było, współzawodnictwo zaś traktowaliśmy poważnie. A walczyliśmy obaj nie o to, kto będzie miał pierwszeństwo, lecz kto ma drugiemu ustąpić, gdyż każdy z nas uważał sławę drugiego za własną.
Mogło się wydawać, że obaj mamy jedną duszę, która podtrzymuje dwa ciała. I jeżeli nie należy wierzyć tym, którzy mówią, że wszystko zawiera się we wszystkim, to tym bardziej wierzyć nam, że jeden był w drugim i obok drugiego.
Obaj mieliśmy jeden cel: uprawianie cnoty, życie dla przyszłych nadziei i oderwanie się od tego świata, zanim z niego odejdziemy. Wpatrzeni w ten cel, kierowaliśmy według niego naszym życiem i wszystkimi uczynkami, prowadzeni w ten sposób Boskim przykazaniem, doskonaląc się wzajemnie w cnocie, i jeżeli to nie za wielkie słowa, byliśmy dla siebie wzorem i normą, za pomocą których rozróżnia się dobro od zła.
Chociaż więc inni noszą różne imiona czy to po ojcu, czy własne, od swych zawodów lub czynów, to my uważaliśmy za wielki zaszczyt i wielkie imię być i nazywać się chrześcijanami.
Bardzo mi Jan imponuje, wzbudza szacunek i uznanie. Choć ma autorytet u słuchaczy, wie, że ci ludzie do niego nie należą, wie, że oni są Oblubienicą Mesjasza, który po nim idzie.
Bardzo ważną sprawą jest znać swoją rolę, swoje miejsce! Zwłaszcza kiedy ma się wpływ na ludzi, kiedy jakoś od ciebie zależą, bardzo ważną rzeczą jest wówczas pamięć i świadomość czyją te osoby są własnością i kto jest Pasterzem.
Modlę się dziś za przełożonych, za formatorów, za kierowników duchowych. Was też proszę o modlitwę za nich. By byli tym, kim mają być.
***
Jeszcze jedno na dziś.
Wspomnienie świętych Grzegorza i Bazylego przeżywam jako prywatny dzień przyjaźni. Uwielbiam dziś Boga za dar przyjaźni w moim życiu. Tak rozumiem przyjaźń i taką przyjaźń ofiaruję tym, których Bóg mi daje bliżej.
Trochę lektury o takiej przyjaźni
Mowa pochwalna św. Grzegorza z Nazjanzu, biskupa, na cześć św. Bazylego Wielkiego:
Gdy zaś po pewnym czasie wyznaliśmy sobie nasze wspólne pragnienie, by szukać właściwej filozofii życia, odtąd staliśmy się dla siebie wszystkim, żyjąc pod jednym dachem, dzieląc jeden stół, jako nierozłączni przyjaciele. Mieliśmy oczy zwrócone na jeden cel i stale rozwijaliśmy w sobie nawzajem nasze dążenie, tak by się stawało coraz gorętsze i mocniejsze.
Wiodły nas jednakowe nadzieje co do przedmiotu budzącego zwykle najwięcej zawiści; mam tu na myśli sztukę wymowy. Jednak zawiści nie było, współzawodnictwo zaś traktowaliśmy poważnie. A walczyliśmy obaj nie o to, kto będzie miał pierwszeństwo, lecz kto ma drugiemu ustąpić, gdyż każdy z nas uważał sławę drugiego za własną.
Mogło się wydawać, że obaj mamy jedną duszę, która podtrzymuje dwa ciała. I jeżeli nie należy wierzyć tym, którzy mówią, że wszystko zawiera się we wszystkim, to tym bardziej wierzyć nam, że jeden był w drugim i obok drugiego.
Obaj mieliśmy jeden cel: uprawianie cnoty, życie dla przyszłych nadziei i oderwanie się od tego świata, zanim z niego odejdziemy. Wpatrzeni w ten cel, kierowaliśmy według niego naszym życiem i wszystkimi uczynkami, prowadzeni w ten sposób Boskim przykazaniem, doskonaląc się wzajemnie w cnocie, i jeżeli to nie za wielkie słowa, byliśmy dla siebie wzorem i normą, za pomocą których rozróżnia się dobro od zła.
Chociaż więc inni noszą różne imiona czy to po ojcu, czy własne, od swych zawodów lub czynów, to my uważaliśmy za wielki zaszczyt i wielkie imię być i nazywać się chrześcijanami.
wtorek, 1 stycznia 2013
1 I, będę błogosławił
Pan mówił do Mojżesza tymi słowami:
"Powiedz Aaronowi i jego synom:
tak oto macie błogosławić Izraelitom. Powiecie im:
Niech cię Pan błogosławi i strzeże.
Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą,
niech cię obdarzy swą łaską.
Niech zwróci ku tobie oblicze swoje
i niech cię obdarzy pokojem". Lb 6,22-27
To błogosławieństwo z I czytania zawsze mnie wzrusza swoim konkretem.
To sam Pan uczy kapłanów jak mają błogosławić lud. To znaczy, że sam Pan chce błogosławić i strzec, rozpromieniać oblicze swe nad człowiekiem, obdarzać łaską i pokojem.
A człowiek? A ja? Jaka ma być moja postawa na ten rok?
Psalmista odpowiada jak echo na błogosławieństwo Pańskie:
Będę błogosławił Pana po wieczne czasy,
Jego chwała będzie zawsze na moich ustach. Ps 67
Życzę sobie i tobie na każdy dzień nowego roku, byśmy błogosławili Pana. By nie było w tym roku dnia bez dobrego słowa o moim (naszym) dobrym Bogu.
Maryję Matkę proszę, by we mnie "rozważała" (gr. składała razem) Łk 2,16-21 wydarzenia codzienności i obietnice Boże, konieczność dojrzewania w łasce i pewność umiłowania i synostwa.
Piękna i wymowna jest dziś (jak zwykle) modlitwa Kościoła:
Boże, Ty jesteś źródłem wszelkiego dobra i Ty je doprowadzasz do pełnego rozwoju, w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki dzięki Ci składamy za początek naszego zbawienia, i prosimy, abyśmy z radością zebrali Jego owoce. (modlitwa nad darami)
***
Fot. Mozaika o. Rupnika SJ. Jezus schodzi na ziemię, Maryja jest jak drabina.
Jezus małe Dzieciątko - jak małe ziarno - a jednak w dłoniach ma już snop dojrzałych kłosów...
Cóż to znaczy? Liturgia odpowiada:
Ten dzień jest
spichlerzem błogosławieństwa,
ponieważ w nim błyszczy światło
nad naszą ślepotą.
To prawdziwy snop,
który przychodzi, aby nas zabrać
i syci nasz głód. (Efrem Syryjczyk, hymn na Boże Narodzenie)
Chlebem życia, mówi Pan, jestem właśnie Ja,
który z niebieskich wyżyn zszedłem na niziny,
aby za moją przyczyną świat miał życie.
Ojciec wysłał mnie, Słowo Wcielone; łono Maryi, płodna ziemia,
otrzymało mnie jak wspaniałe ziarno pszeniczne.
A oto teraz Kapłani niosą mnie w swoich rękach na Ołtarze. Alleluja! (liturgia w rycie maronickim)
Te ostatnie dwa teksty wzięłam z książeczki "Blask Bożego Narodzenia" autorstwa Nataśy Govekar, wydało wyd. Salwator.
"Powiedz Aaronowi i jego synom:
tak oto macie błogosławić Izraelitom. Powiecie im:
Niech cię Pan błogosławi i strzeże.
Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą,
niech cię obdarzy swą łaską.
Niech zwróci ku tobie oblicze swoje
i niech cię obdarzy pokojem". Lb 6,22-27
To błogosławieństwo z I czytania zawsze mnie wzrusza swoim konkretem.
To sam Pan uczy kapłanów jak mają błogosławić lud. To znaczy, że sam Pan chce błogosławić i strzec, rozpromieniać oblicze swe nad człowiekiem, obdarzać łaską i pokojem.
A człowiek? A ja? Jaka ma być moja postawa na ten rok?
Psalmista odpowiada jak echo na błogosławieństwo Pańskie:
Będę błogosławił Pana po wieczne czasy,
Jego chwała będzie zawsze na moich ustach. Ps 67
Życzę sobie i tobie na każdy dzień nowego roku, byśmy błogosławili Pana. By nie było w tym roku dnia bez dobrego słowa o moim (naszym) dobrym Bogu.
Maryję Matkę proszę, by we mnie "rozważała" (gr. składała razem) Łk 2,16-21 wydarzenia codzienności i obietnice Boże, konieczność dojrzewania w łasce i pewność umiłowania i synostwa.
Piękna i wymowna jest dziś (jak zwykle) modlitwa Kościoła:
Boże, Ty jesteś źródłem wszelkiego dobra i Ty je doprowadzasz do pełnego rozwoju, w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki dzięki Ci składamy za początek naszego zbawienia, i prosimy, abyśmy z radością zebrali Jego owoce. (modlitwa nad darami)
***
Fot. Mozaika o. Rupnika SJ. Jezus schodzi na ziemię, Maryja jest jak drabina.
Jezus małe Dzieciątko - jak małe ziarno - a jednak w dłoniach ma już snop dojrzałych kłosów...
Cóż to znaczy? Liturgia odpowiada:
Ten dzień jest
spichlerzem błogosławieństwa,
ponieważ w nim błyszczy światło
nad naszą ślepotą.
To prawdziwy snop,
który przychodzi, aby nas zabrać
i syci nasz głód. (Efrem Syryjczyk, hymn na Boże Narodzenie)
Chlebem życia, mówi Pan, jestem właśnie Ja,
który z niebieskich wyżyn zszedłem na niziny,
aby za moją przyczyną świat miał życie.
Ojciec wysłał mnie, Słowo Wcielone; łono Maryi, płodna ziemia,
otrzymało mnie jak wspaniałe ziarno pszeniczne.
A oto teraz Kapłani niosą mnie w swoich rękach na Ołtarze. Alleluja! (liturgia w rycie maronickim)
Te ostatnie dwa teksty wzięłam z książeczki "Blask Bożego Narodzenia" autorstwa Nataśy Govekar, wydało wyd. Salwator.
Subskrybuj:
Posty (Atom)