"...Skądże więc ma to wszystko?" I powątpiewali o Nim.
A Jezus rzekł do nich: „Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony”. I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa. (Mt 13,54-58)
W swojej ojczyźnie...
Byłam dziś długo u Jezusa Miłosiernego. Nie był oblegany...
Widzi się, jak wiara nasza jest tak uwarunkowywana naszymi "widzi mi się"... A jednak mam dziś dobry wniosek: nawet, gdy wiara bywa krucha i potrzebuje cudów, to możemy zadbać o miłość, by była stała i bezwarunkowa...
piątek, 31 lipca 2015
czwartek, 30 lipca 2015
30 VII, wyruszyłam
Ile razy obłok wznosił się nad przybytkiem, synowie Izraela wyruszali w drogę, a jeśli obłok nie wznosił się, nie ruszali w drogę, aż do dnia uniesienia się obłoku. Obłok bowiem Pana za dnia zakrywał przybytek, a w nocy błyszczał jak ogień w oczach całego domu izraelskiego w czasie całej ich wędrówki. (Wj 40,34n)
Właśnie obłok wzniósł się... i wyruszyłam w drogę :) do Domu Rodzinnego.
Łaska Pana jest i rozpoznawajmy ją towarzyszącą nam wszystkim, i oby "błyszczała" w oczach naszych świadectwem Obecności w czasie całej naszej wędrówki przez ziemię, po to, by Pan był bardziej poznawany i miłowany.
Fot. Wyruszyłam PKP i innymi środkami lokomocji :) a zdjęcie fajne, zapraszające w drogę i w górę :)
***
Bp Ryś - dziś na PJ (ze strony Przystanek Jezus):
...w dalszej części homilii ks. bp Grzegorz Ryś odwołał się również do tego, że nasze ciało jest miejscem obecności Boga: „święty Bóg jest w nas. Wypełnia nas swoją obecnością. Dobrze jest skupić się na tej obecności. Zwłaszcza, kiedy jest noc. Kiedy wchodzisz w rzeczywistość, która jest w sobie ciemna warto odkryć obecność ognia w sobie – Boga, który rozświetli Twoją ciemność. Jesteśmy namiotem Boga w sobie. Każdy z nas jest miejscem Jego przebywania”.
Łaska Pana jest i rozpoznawajmy ją towarzyszącą nam wszystkim, i oby "błyszczała" w oczach naszych świadectwem Obecności w czasie całej naszej wędrówki przez ziemię, po to, by Pan był bardziej poznawany i miłowany.
Fot. Wyruszyłam PKP i innymi środkami lokomocji :) a zdjęcie fajne, zapraszające w drogę i w górę :)
***
Bp Ryś - dziś na PJ (ze strony Przystanek Jezus):
...w dalszej części homilii ks. bp Grzegorz Ryś odwołał się również do tego, że nasze ciało jest miejscem obecności Boga: „święty Bóg jest w nas. Wypełnia nas swoją obecnością. Dobrze jest skupić się na tej obecności. Zwłaszcza, kiedy jest noc. Kiedy wchodzisz w rzeczywistość, która jest w sobie ciemna warto odkryć obecność ognia w sobie – Boga, który rozświetli Twoją ciemność. Jesteśmy namiotem Boga w sobie. Każdy z nas jest miejscem Jego przebywania”.
wtorek, 28 lipca 2015
28 VII, do Namiotu Spotkania
Mojżesz wziął namiot i rozbił go za obozem, i nazwał go Namiotem Spotkania. A ktokolwiek chciał się zwrócić do Pana, szedł do Namiotu Spotkania, który był poza obozem. (Wj 33,7n)
To jest Stary Testament - namiot spotkania poza obozem.
We Wcieleniu Bóg przychodzi i "rozbija namiot" pośród nas.
Ktokolwiek chce zwrócić się więc do Pana może odnaleźć Go bardzo blisko, gdyż jest "obecny przez wszystkie dni aż do skończenia świata".
A czy zwracamy się do Pana? - w codzienności naszej - to już inna sprawa, bardziej aktualna i paląca w odpowiedzi.
Mam tę przywilej, że mieszkam pod jednym dachem z Obecnym... Założyciel dał nam znak konopeum (zasłona na tabernakulum), która czyni swoisty namiot z tabernakulum i zachęca do SPOTKANIA.
Fot. Lampka wieczna przy tabernakulum w naszej szczecińskiej kaplicy - wskazuje na obecność Obecnego.
To jest Stary Testament - namiot spotkania poza obozem.
We Wcieleniu Bóg przychodzi i "rozbija namiot" pośród nas.
Ktokolwiek chce zwrócić się więc do Pana może odnaleźć Go bardzo blisko, gdyż jest "obecny przez wszystkie dni aż do skończenia świata".
A czy zwracamy się do Pana? - w codzienności naszej - to już inna sprawa, bardziej aktualna i paląca w odpowiedzi.
Mam tę przywilej, że mieszkam pod jednym dachem z Obecnym... Założyciel dał nam znak konopeum (zasłona na tabernakulum), która czyni swoisty namiot z tabernakulum i zachęca do SPOTKANIA.
Fot. Lampka wieczna przy tabernakulum w naszej szczecińskiej kaplicy - wskazuje na obecność Obecnego.
poniedziałek, 27 lipca 2015
27 VII, wziąć i włożyć
Powiedział im inną przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło”. (Mt 13,31-35)
Bywa, że czasem coś upiekę. Zdarza się nawet placek drożdżowy.
To, co się dzieje z mąką i zaczynem drożdżowym... - Jezus też to musiał obserwować, skoro to przywołuje.
Jestem pewna, że bardziej woli obserwować mnie (i Ciebie), jak nasze serca przemieniają się pod wpływem zaczynu łaski aż się staną jedno z Nim.
A jeśli coś szwankuje w tym procesie, to może warto "wziąć i włożyć w swoje trzy miary" ten zaczyn łaski przez sakrament pokuty, gdzie następuje spotkanie zaczynu łaski z mąką skruszonego serca.
Fot. z internetu.
Bywa, że czasem coś upiekę. Zdarza się nawet placek drożdżowy.
To, co się dzieje z mąką i zaczynem drożdżowym... - Jezus też to musiał obserwować, skoro to przywołuje.
Jestem pewna, że bardziej woli obserwować mnie (i Ciebie), jak nasze serca przemieniają się pod wpływem zaczynu łaski aż się staną jedno z Nim.
A jeśli coś szwankuje w tym procesie, to może warto "wziąć i włożyć w swoje trzy miary" ten zaczyn łaski przez sakrament pokuty, gdzie następuje spotkanie zaczynu łaski z mąką skruszonego serca.
Fot. z internetu.
niedziela, 26 lipca 2015
26 VII, karmisz do syta
Niech Cię wielbią, Panie, wszystkie Twoje dzieła
i niech Cię błogosławią Twoi święci.
Niech mówią o chwale Twojego królestwa
i niech głoszą Twoją potęgę.
Oczy wszystkich zwracają się ku Tobie,
a Ty karmisz ich we właściwym czasie.
Ty otwierasz swą rękę
i karmisz do syta wszystko, co żyje.
Pan jest sprawiedliwy na wszystkich swych drogach
i łaskawy we wszystkich swoich dziełach.
Pan jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają,
wszystkich wzywających Go szczerze. (Ps 145)
- tak przeżywam imieniny :). A to jest Psalm responsoryjny dzisiejszej Liturgii Słowa!
A z życzeń zapiszę sobie te od Taty: "bądź zdrowa, święta i szczęśliwa".
i niech Cię błogosławią Twoi święci.
Niech mówią o chwale Twojego królestwa
i niech głoszą Twoją potęgę.
Oczy wszystkich zwracają się ku Tobie,
a Ty karmisz ich we właściwym czasie.
Ty otwierasz swą rękę
i karmisz do syta wszystko, co żyje.
Pan jest sprawiedliwy na wszystkich swych drogach
i łaskawy we wszystkich swoich dziełach.
Pan jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają,
wszystkich wzywających Go szczerze. (Ps 145)
- tak przeżywam imieniny :). A to jest Psalm responsoryjny dzisiejszej Liturgii Słowa!
A z życzeń zapiszę sobie te od Taty: "bądź zdrowa, święta i szczęśliwa".
sobota, 25 lipca 2015
25 VII, przyjęta łaska
Przechowujemy skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. [...] my także wierzymy i dlatego mówimy, przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Wszystko to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu. (2 Kor 4,7-15)
Obfitująca łaska zwiększa chwałę Bożą przez dziękczynienie!
Łaską jesteśmy zbawieni, łaską usprawiedliwieni, z łaski możemy tu stać...
Łaską jest dzielić się Bogiem, także ukrytym w moim naczyniu glinianym.
Szczecin cieszy się św. Jakubem. Szukał pierwszego miejsca (Mt 20,20-28), ... jako pierwszy poniósł śmierć męczeńską. Nie wstydzę się swoich pragnień przy Jezusie - zweryfikują się wszystkie w swoim czasie.
... Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu. (Mt 20,20-28)
Obfitująca łaska zwiększa chwałę Bożą przez dziękczynienie!
Łaską jesteśmy zbawieni, łaską usprawiedliwieni, z łaski możemy tu stać...
Łaską jest dzielić się Bogiem, także ukrytym w moim naczyniu glinianym.
Szczecin cieszy się św. Jakubem. Szukał pierwszego miejsca (Mt 20,20-28), ... jako pierwszy poniósł śmierć męczeńską. Nie wstydzę się swoich pragnień przy Jezusie - zweryfikują się wszystkie w swoim czasie.
... Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu. (Mt 20,20-28)
piątek, 24 lipca 2015
24 VII, pojętny słuchacz
Posłuchajcie co znaczy przypowieść o siewcy. Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze... (Mt 13,18-23)
Zazwyczaj na modlitwie zatrzymywały mnie dalsze słowa tej przypowieści. Dziś natomiast właśnie to: kto słucha i nie rozumie - nie wyda owocu. Zły porywa zasiane dobro.
Dało mi to do myślenia.
Zdopingowało do modlitwy za siebie i za tych, którzy słuchają Słowo, ale nie są otwarci na jego rozumienie.
Niech moje ucho będzie połączone z sercem i z umysłem. Obym była otwartą i pojętną uczennicą Pana.
Zazwyczaj na modlitwie zatrzymywały mnie dalsze słowa tej przypowieści. Dziś natomiast właśnie to: kto słucha i nie rozumie - nie wyda owocu. Zły porywa zasiane dobro.
Dało mi to do myślenia.
Zdopingowało do modlitwy za siebie i za tych, którzy słuchają Słowo, ale nie są otwarci na jego rozumienie.
Niech moje ucho będzie połączone z sercem i z umysłem. Obym była otwartą i pojętną uczennicą Pana.
czwartek, 23 lipca 2015
23 VII, więź z Jezusem
"Trwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, jeżeli nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie". (J 15, 1-8)
Zwyczajnie i po prostu: więź z Jezusem podstawą wszelkiego dobra w nas.
Takie dobro owoc przyniesie, bo jest z dobrego korzenia. Inne pozorne dobro w końcu kiedyś odpadnie z nas, z naszych czynów, bo w pozornym dobru nie ma wartościowego soku z korzenia, t.j. nie ma w nim miłości.
Fot. Liturgia godzin (brewiarz) jest sposobem uświęcania czasu i trwania w Jezusie.
Zwyczajnie i po prostu: więź z Jezusem podstawą wszelkiego dobra w nas.
Takie dobro owoc przyniesie, bo jest z dobrego korzenia. Inne pozorne dobro w końcu kiedyś odpadnie z nas, z naszych czynów, bo w pozornym dobru nie ma wartościowego soku z korzenia, t.j. nie ma w nim miłości.
Fot. Liturgia godzin (brewiarz) jest sposobem uświęcania czasu i trwania w Jezusie.
środa, 22 lipca 2015
22 VII, spotkanie
[Maria Magdalena...] odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus... (J 20,11-18)
To piękne spotkanie.
Szukać Pana (św. Benedykt przyjmować do zakonu polecił tylko tych, którzy szukają Boga). Odwrócić się, zobaczyć, nie rozpoznać...aż zawoła po imieniu.
Zawoła na pewno! Tylko mieć uszy otwarte, tylko ich nie zatykać!
Zawoła, bo miłuje, bo miłości Pana wody wielkie nie zdołają ugasić, nie zatopią jej rzeki (por. Pnp 8,6-7).
To piękne spotkanie.
Szukać Pana (św. Benedykt przyjmować do zakonu polecił tylko tych, którzy szukają Boga). Odwrócić się, zobaczyć, nie rozpoznać...aż zawoła po imieniu.
Zawoła na pewno! Tylko mieć uszy otwarte, tylko ich nie zatykać!
Zawoła, bo miłuje, bo miłości Pana wody wielkie nie zdołają ugasić, nie zatopią jej rzeki (por. Pnp 8,6-7).
wtorek, 21 lipca 2015
21 VII, należysz do Jego rodu?
I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”. (Mt 12,46-50)
Należysz do Jego rodziny, do Jego rodu?
Czy o tobie, czy o mnie, mogą inni powiedzieć, że to "ludzie Boga"?
Bóg ze swej strony wszystko nam dał. W chrzcie przeszliśmy morze Czerwone i jesteśmy Jego ludem:
"Powracające fale zatopiły rydwany i jeźdźców całego wojska faraona, które weszło w morze ścigając synów Izraela. Nie ocalał z nich ani jeden. Synowie zaś Izraela szli po suchym dnie morskim, mając mur z wód po prawej i po lewej stronie". (Wj 14,21-15,1)
Czy to tej stronie zbawionych...żyjemy jako zbawieni? Pełniąc wolę Ojca?
To ważne pytania i trzeba do nich wracać, przynajmniej w okolicy regularnych spowiedzi.
Zachęcam do lektury dobrej, kliknij na link: Dar woli Bożej.
Należysz do Jego rodziny, do Jego rodu?
Czy o tobie, czy o mnie, mogą inni powiedzieć, że to "ludzie Boga"?
Bóg ze swej strony wszystko nam dał. W chrzcie przeszliśmy morze Czerwone i jesteśmy Jego ludem:
"Powracające fale zatopiły rydwany i jeźdźców całego wojska faraona, które weszło w morze ścigając synów Izraela. Nie ocalał z nich ani jeden. Synowie zaś Izraela szli po suchym dnie morskim, mając mur z wód po prawej i po lewej stronie". (Wj 14,21-15,1)
Czy to tej stronie zbawionych...żyjemy jako zbawieni? Pełniąc wolę Ojca?
To ważne pytania i trzeba do nich wracać, przynajmniej w okolicy regularnych spowiedzi.
Zachęcam do lektury dobrej, kliknij na link: Dar woli Bożej.
poniedziałek, 20 lipca 2015
20 VII, scenariusz paschalny
...synowie Izraela podnieśli oczy, a ujrzawszy, że Egipcjanie ciągną za nimi, ogromnie się przerazili. [...] Rzekli do Mojżesza: „Czyż brakowało grobów w Egipcie, że nas tu przyprowadziłeś, abyśmy pomarli na pustyni? Cóż za usługę wyświadczyłeś nam przez to, że wyprowadziłeś nas z Egiptu? Czyż nie mówiliśmy ci wyraźnie w Egipcie: «Zostaw nas w spokoju, chcemy służyć Egipcjanom». [...]".
Mojżesz odpowiedział ludowi: „Nie bójcie się! Pozostańcie na swoim miejscu, a zobaczycie zbawienie Pana, które zgotuje nam dzisiaj...". (Wj 14,5-9a.10-18)
To pierwsze dzisiejsze czytanie ma tyle w sobie ekspresji!... Tyle, co życie nasze.
Droga z Bogiem jest pełna ruchu, jest pełna wydarzeń, które wymagają zawierzenia. Czasami mamy już dość i jak ci Izraelici chcemy, by wszyscy dokoła "zostawili nas w spokoju".
A jednak Bóg porusza!
A jednak Bóg wyprowadza i prowadzi... i wprowadza w ślepy zaułek, byśmy z zawierzeniem doświadczyli zbawienia właśnie tam - w tej ślepej uliczce życia.
Trzeba zaufać i postawić swój krok w środek Tajemnicy, jeśli On wezwie. Wówczas zobaczę (Mt 12,38-42) więcej, odczuję, na własnej skórze znak od Boga. Znak paschalny.
I trzeba pozostać tam, gdzie On mnie wprowadził i zgodzić się na Jego scenariusz.
Fot. Chrzcielnica - nasza pierwsza pascha -> przejście ze śmierci do życia. Chrzest jest źródłem mocy i ufności Bogu. Wprowadza w Boży scenariusz nasze życie.
Mojżesz odpowiedział ludowi: „Nie bójcie się! Pozostańcie na swoim miejscu, a zobaczycie zbawienie Pana, które zgotuje nam dzisiaj...". (Wj 14,5-9a.10-18)
To pierwsze dzisiejsze czytanie ma tyle w sobie ekspresji!... Tyle, co życie nasze.
Droga z Bogiem jest pełna ruchu, jest pełna wydarzeń, które wymagają zawierzenia. Czasami mamy już dość i jak ci Izraelici chcemy, by wszyscy dokoła "zostawili nas w spokoju".
A jednak Bóg porusza!
A jednak Bóg wyprowadza i prowadzi... i wprowadza w ślepy zaułek, byśmy z zawierzeniem doświadczyli zbawienia właśnie tam - w tej ślepej uliczce życia.
Trzeba zaufać i postawić swój krok w środek Tajemnicy, jeśli On wezwie. Wówczas zobaczę (Mt 12,38-42) więcej, odczuję, na własnej skórze znak od Boga. Znak paschalny.
I trzeba pozostać tam, gdzie On mnie wprowadził i zgodzić się na Jego scenariusz.
Fot. Chrzcielnica - nasza pierwsza pascha -> przejście ze śmierci do życia. Chrzest jest źródłem mocy i ufności Bogu. Wprowadza w Boży scenariusz nasze życie.
niedziela, 19 lipca 2015
19 VII, cieszę się istnieniem
W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch rodzajów ludzi stworzyć w sobie jednego, nowego człowieka, wprowadzając pokój, i aby tak jednych, jak drugich znów pojednać z Bogiem w jednym ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości. (Ef 2,13-18)
List do Efezjan pokazuje, że Jezus jest dobrym Pasterzem, który jako Baranek, w sobie zburzył mur wrogości.
Jestem w Nim pojednana z Ojcem, z ludźmi.
Karmiąc się Jego Ciałem, niosę w sobie Jego moc miłowania i jednania.
Cieszę dziś istnieniem (jest to dzień moich urodzin :) dziękuję Bogu za Rodziców i za wszystkich, których przez lata postawił na mojej (naszej :) drodze.
Jestem, bo JESTEŚ. Moje istnienie jest Twoim darem. Ale też, niech moje istnienie będzie darem dla Ciebie, Panie mój...
List do Efezjan pokazuje, że Jezus jest dobrym Pasterzem, który jako Baranek, w sobie zburzył mur wrogości.
Jestem w Nim pojednana z Ojcem, z ludźmi.
Karmiąc się Jego Ciałem, niosę w sobie Jego moc miłowania i jednania.
Cieszę dziś istnieniem (jest to dzień moich urodzin :) dziękuję Bogu za Rodziców i za wszystkich, których przez lata postawił na mojej (naszej :) drodze.
Jestem, bo JESTEŚ. Moje istnienie jest Twoim darem. Ale też, niech moje istnienie będzie darem dla Ciebie, Panie mój...
sobota, 18 lipca 2015
18 VII, pójść za Nim w nieprzyjęciu...
Faryzeusze wyszli i odbyli naradę przeciw Jezusowi, w jaki sposób Go zgładzić.
Gdy Jezus dowiedział się o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich... (Mt 12,14-21)
Pójść za Jezusem w oddaleniu się Jego...
Być z Nim odrzuconym, nie przyjętym, nie zrozumianym...
Być wówczas z Nim! Czuć Jego Serce! Czuć Jego Sercem...Taki czas jest sanatorium dla naszych serc. Jest uzdrawianiem naszych serc.
Prawdą chyba jest, że wolimy sukcesy i cuda Jezusa, a tej samotności z Nim (w Jego samotności) jakoś unikamy.
"Oto mój Sługa, którego wybrałem, umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie" - słowo Izajasza, proroctwo o Jezusie. Upodobanie Boga w sercu swoim można rozpoznać i odczuć, bo jest. Jest doświadczalne wówczas, kiedy nie szukamy tego upodobania wokoło...
Fot. krok kolejny za Jezusem...
Gdy Jezus dowiedział się o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich... (Mt 12,14-21)
Pójść za Jezusem w oddaleniu się Jego...
Być z Nim odrzuconym, nie przyjętym, nie zrozumianym...
Być wówczas z Nim! Czuć Jego Serce! Czuć Jego Sercem...Taki czas jest sanatorium dla naszych serc. Jest uzdrawianiem naszych serc.
Prawdą chyba jest, że wolimy sukcesy i cuda Jezusa, a tej samotności z Nim (w Jego samotności) jakoś unikamy.
"Oto mój Sługa, którego wybrałem, umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie" - słowo Izajasza, proroctwo o Jezusie. Upodobanie Boga w sercu swoim można rozpoznać i odczuć, bo jest. Jest doświadczalne wówczas, kiedy nie szukamy tego upodobania wokoło...
Fot. krok kolejny za Jezusem...
piątek, 17 lipca 2015
17 VII, zawsze + Miłość
Gdybyście zrozumieli, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary»... (Mt 12,1-8)
Gdybyśmy zrozumieli wolę Boga i chcieli, by się w nas spełniała, bylibyśmy szczęśliwi, tj. wdzięczni, prości i miłujący.
Może bardziej świadomie zacznę wypowiadać w "Ojcze nasz" słowa: "bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi"...
I jeszcze słowo do I czytania, które tak się zaczyna: "Mojżesz i Aaron wykonali wszystkie cuda przed faraonem. Lecz Pan uczynił upartym serce faraona, tak iż wzbraniał się wypuścić synów Izraela ze swego kraju". (Wj 11,10n)
Wszystkie cuda wykonane i co? I nic. Uparte serce...
Boże, błagam, by serce moje nie było uparte. Każda pascha (i ta codzienna, może nawet niewidzialna dla oka) kruszy serce i wydobywa wolność miłowania Barankowego.
Fot. Fajnie czasem coś wypatrzeć i zinterpretować. Tym razem na mostku A + M. Wniosek dla mnie: zawsze by było SERCE, ma być: Ania + Miłość.
Gdybyśmy zrozumieli wolę Boga i chcieli, by się w nas spełniała, bylibyśmy szczęśliwi, tj. wdzięczni, prości i miłujący.
Może bardziej świadomie zacznę wypowiadać w "Ojcze nasz" słowa: "bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi"...
I jeszcze słowo do I czytania, które tak się zaczyna: "Mojżesz i Aaron wykonali wszystkie cuda przed faraonem. Lecz Pan uczynił upartym serce faraona, tak iż wzbraniał się wypuścić synów Izraela ze swego kraju". (Wj 11,10n)
Wszystkie cuda wykonane i co? I nic. Uparte serce...
Boże, błagam, by serce moje nie było uparte. Każda pascha (i ta codzienna, może nawet niewidzialna dla oka) kruszy serce i wydobywa wolność miłowania Barankowego.
Fot. Fajnie czasem coś wypatrzeć i zinterpretować. Tym razem na mostku A + M. Wniosek dla mnie: zawsze by było SERCE, ma być: Ania + Miłość.
czwartek, 16 lipca 2015
16 VII, skąd czerpać moc?
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię... (Mt 11,28-30)
A gdzie ja chodzę, kiedy czuję się utrudzona i obciążona?
Świętując dziś Maryję Szkaplerzną mam konkretny znak, że płaszcz Jej opieki jest dostępny dla każdego. Widzę w tym owo pokrzepienie Boże podane na sposób ludzki. Sama noszę od wielu lat szkaplerz. Chyba wiem, skąd mam siłę... :)
Fot. zachód słońca nad Bałtykiem - kilka dni urlopu pozwoliły odsapnąć i doświadczyć miłości Ojca, która przenika serce jeszcze bardziej niż promienie słońca skórę. Skóra daje znać wokoło, że wróciłam znad morza :) a serce? Czy da znać wokoło, że czuje się kochane i umocnione?
A gdzie ja chodzę, kiedy czuję się utrudzona i obciążona?
Świętując dziś Maryję Szkaplerzną mam konkretny znak, że płaszcz Jej opieki jest dostępny dla każdego. Widzę w tym owo pokrzepienie Boże podane na sposób ludzki. Sama noszę od wielu lat szkaplerz. Chyba wiem, skąd mam siłę... :)
Fot. zachód słońca nad Bałtykiem - kilka dni urlopu pozwoliły odsapnąć i doświadczyć miłości Ojca, która przenika serce jeszcze bardziej niż promienie słońca skórę. Skóra daje znać wokoło, że wróciłam znad morza :) a serce? Czy da znać wokoło, że czuje się kochane i umocnione?
sobota, 11 lipca 2015
11 VII, hojność
Piotr powiedział do Jezusa: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?”[...]
I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy”. (Mt 19,27-29)
Piotr jest w tym pytaniu prosty i szczery jak dziecko. Nie ma w nim wyrachowania, jest tylko patrzenie w przyszłość... Tak dziś odczytuję ten dialog.
Odpowiedź Jezusa zawiera hojność niesamowitą. I ja tej hojności doświadczam :). Właśnie wróciłam z wesela "dziecka", tzn. z wesela jednej z neofitek, której towarzyszyłam w drodze do chrztu.
Fot. Nie miałam siostry w domu rodzinnym, dziś mam ich wiele :).
I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy”. (Mt 19,27-29)
Piotr jest w tym pytaniu prosty i szczery jak dziecko. Nie ma w nim wyrachowania, jest tylko patrzenie w przyszłość... Tak dziś odczytuję ten dialog.
Odpowiedź Jezusa zawiera hojność niesamowitą. I ja tej hojności doświadczam :). Właśnie wróciłam z wesela "dziecka", tzn. z wesela jednej z neofitek, której towarzyszyłam w drodze do chrztu.
Fot. Nie miałam siostry w domu rodzinnym, dziś mam ich wiele :).
piątek, 10 lipca 2015
10 VII, owce
Jezus powiedział do swoich apostołów: "Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie...". Mt 10,16-23
No właśnie... Owca będzie sobą.
Ma być roztropna i prosta zarazem.
Będąc sobą świadczy o Tym, do kogo przynależy.
Idąc za Barankiem uczę się być owcą :) przynależącą do Pasterza. Tylko tak mogę być czytelna dla świata, który ze mnie (z nas) chce czytać Ewangelię...
Fot. żarcik bez komentarza :)
No właśnie... Owca będzie sobą.
Ma być roztropna i prosta zarazem.
Będąc sobą świadczy o Tym, do kogo przynależy.
Idąc za Barankiem uczę się być owcą :) przynależącą do Pasterza. Tylko tak mogę być czytelna dla świata, który ze mnie (z nas) chce czytać Ewangelię...
Fot. żarcik bez komentarza :)
czwartek, 9 lipca 2015
9 VII, bliskość królestwa
Idźcie i głoście: "Bliskie już jest królestwo niebieskie». Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Nie zdobywajcie złota ani srebra..." (Mt 10,7-15)
Bliskie jest królestwo niebieskie - tę prawdę ma głosić apostoł. Nie tylko słowami - całym sobą.
Dla mnie dziś wzorem takiego apostoła, który głosi bliskość królestwa (bliskość i opatrzność Boga) jest Józef egipski z I czytania. To w jaki sposób przedstawia się braciom, po krzywdzie jaką mu uczynili...jest rzeczywiście konkretem miłującego serca, jest znakiem łaskawości i bliskości Boga:
„Zbliżcie się do mnie!” A gdy oni się zbliżyli, powtórzył: „Ja jestem Józef, brat wasz, to ja jestem tym, którego sprzedaliście do Egiptu. Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami”. Rdz 45,1-5
Kto z nas, w taki sposób jest w stanie popatrzeć na swoje życie, zwłaszcza na rany zadane przez bliskich? Kto z nas jest w stanie usprawiedliwić zło otrzymane? Tylko ten, kto ma oczy i serce Jezusowe. I tylko ten jest autentycznym apostołem, bo głosi konkret królestwa w sobie samym i samym sobą.
Dlatego potrzebuję codziennej Eucharystii, by przemieniało się moje serce w Jego.
Fot. Mozaika Rupnika. Zranione dłonie łamią chleb. Jego Rany są źródłem łask i nasze też mogą takie być - miejscami przybliżania królestwa.
Czytałam kiedyś A. Grüna "Zamienić rany w perły" - trochę psychologii, trochę duchowości, dobra lektura w tej tematyce.
Bliskie jest królestwo niebieskie - tę prawdę ma głosić apostoł. Nie tylko słowami - całym sobą.
Dla mnie dziś wzorem takiego apostoła, który głosi bliskość królestwa (bliskość i opatrzność Boga) jest Józef egipski z I czytania. To w jaki sposób przedstawia się braciom, po krzywdzie jaką mu uczynili...jest rzeczywiście konkretem miłującego serca, jest znakiem łaskawości i bliskości Boga:
„Zbliżcie się do mnie!” A gdy oni się zbliżyli, powtórzył: „Ja jestem Józef, brat wasz, to ja jestem tym, którego sprzedaliście do Egiptu. Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami”. Rdz 45,1-5
Kto z nas, w taki sposób jest w stanie popatrzeć na swoje życie, zwłaszcza na rany zadane przez bliskich? Kto z nas jest w stanie usprawiedliwić zło otrzymane? Tylko ten, kto ma oczy i serce Jezusowe. I tylko ten jest autentycznym apostołem, bo głosi konkret królestwa w sobie samym i samym sobą.
Dlatego potrzebuję codziennej Eucharystii, by przemieniało się moje serce w Jego.
Fot. Mozaika Rupnika. Zranione dłonie łamią chleb. Jego Rany są źródłem łask i nasze też mogą takie być - miejscami przybliżania królestwa.
Czytałam kiedyś A. Grüna "Zamienić rany w perły" - trochę psychologii, trochę duchowości, dobra lektura w tej tematyce.
środa, 8 lipca 2015
8 VII, bycie apostołem
Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości. [...] Tych to Dwunastu wysłał Jezus... (Mt 10,1-7)
Przywołanie przez Jezusa - to pierwsze! To fundamentalne w każdym apostolstwie. Bycie z Nim, serce przy Sercu...
Udzielenie władzy - to konkretne dary - każdemu według miary Jezusa, żeby nie było zazdrości i porównań. Otrzymują wszyscy we wspólnocie, każdy na swoją swoją miarę, dla dobra innych.
Wysłanie - to świadomość zadania i stała więź miłości z Wysyłającym.
Jesteś apostołem?
Wszystkie te etapy w sakramentach przechodzimy. Jeśli masz wątpliwość w odpowiedzi na wyżej postawione pytanie, to szukaj miejsca-etapu w którym utknąłeś...albo który ominąłeś... Trzeba wrócić do niego i przyjąć łaskę danego etapu.
Fot. Św. Jadwiga królowa. Też apostołka. Odważnie i świadomie przyszła kolejne etapy. Każdy może i każdy jest zaproszony.
Przywołanie przez Jezusa - to pierwsze! To fundamentalne w każdym apostolstwie. Bycie z Nim, serce przy Sercu...
Udzielenie władzy - to konkretne dary - każdemu według miary Jezusa, żeby nie było zazdrości i porównań. Otrzymują wszyscy we wspólnocie, każdy na swoją swoją miarę, dla dobra innych.
Wysłanie - to świadomość zadania i stała więź miłości z Wysyłającym.
Jesteś apostołem?
Wszystkie te etapy w sakramentach przechodzimy. Jeśli masz wątpliwość w odpowiedzi na wyżej postawione pytanie, to szukaj miejsca-etapu w którym utknąłeś...albo który ominąłeś... Trzeba wrócić do niego i przyjąć łaskę danego etapu.
Fot. Św. Jadwiga królowa. Też apostołka. Odważnie i świadomie przyszła kolejne etapy. Każdy może i każdy jest zaproszony.
wtorek, 7 lipca 2015
7 VII, dobra mowa
Przyprowadzono do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: „Jeszcze się nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu”.
Lecz faryzeusze mówili... (Mt 9,32-37)
Dobra mowa. Brakuje jej wśród ludzi.
A Jezus idzie i głosi Ewangelię - dobrą nowinę!
Pierwsze czytanie o walce Jakuba z tajemniczą istotą (Rdz 32,23-33) jest przejmujące. Rodzi wniosek, że bliskie spotkanie z Bogiem zostawia ślad w człowieku. U Jakuba ślad ten został w stawie biodrowym. Czasem ślad zostanie w kolanach, czasem w sercu...ale zostaje...Utykać człowiek będzie, ale też dobrze wie, że jest ocalony, by nieść błogosławieństwo dalej!
Jakubowi kibicuję i cieszę się, że nie puścił Anioła, aż ten mu pobłogosławił! To jest dobra walka. To walka o dobre słowa! Obyśmy takie walki toczyli.
Błogosławieństwo jest dobrym słowem.
Błogosławić może każdy. I warto to czynić, zaczynając od najbliższych! Czasem będzie to niemała walka w nas, żeby wyszło z nas dobre słowo w kierunku najbliższego człowieka...
Lecz faryzeusze mówili... (Mt 9,32-37)
Dobra mowa. Brakuje jej wśród ludzi.
A Jezus idzie i głosi Ewangelię - dobrą nowinę!
Pierwsze czytanie o walce Jakuba z tajemniczą istotą (Rdz 32,23-33) jest przejmujące. Rodzi wniosek, że bliskie spotkanie z Bogiem zostawia ślad w człowieku. U Jakuba ślad ten został w stawie biodrowym. Czasem ślad zostanie w kolanach, czasem w sercu...ale zostaje...Utykać człowiek będzie, ale też dobrze wie, że jest ocalony, by nieść błogosławieństwo dalej!
Jakubowi kibicuję i cieszę się, że nie puścił Anioła, aż ten mu pobłogosławił! To jest dobra walka. To walka o dobre słowa! Obyśmy takie walki toczyli.
Błogosławieństwo jest dobrym słowem.
Błogosławić może każdy. I warto to czynić, zaczynając od najbliższych! Czasem będzie to niemała walka w nas, żeby wyszło z nas dobre słowo w kierunku najbliższego człowieka...
poniedziałek, 6 lipca 2015
6 VII, rodząca się ufność
Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Bo sobie mówiła: "Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa". Jezus obrócił się i widząc ją, rzekł: "Ufaj córko; twoja wiara cię ocaliła". Mt 9,18-26
W różny sposób podchodzimy do Pana... W różny sposób Go dotykamy... Dzieje się to dzięki pewnej wrażliwości w nas, dzięki pewnej postawie, którą nazywamy ufnością.
Ufność czasem jest w nas, czasem rodzi się powoli. Na pewno rodzi się wraz z modlitwą. Ufność zbliża do Boga, pozwala podejść czasem z tyłu...niezauważalnie... Czasem rodzi się w bezsilności. Ufność jest jak dziecko, które przyjąć i trzeba zadbać o nie...
W tym wszystkim jeszcze warto pamiętać, że ON jest PIERWSZY, który nas dotyka swoją łaską. Ufność jest w relacji dialogu. Jest odpowiedzią lub próbą odpowiedzi, która budzi kolejne zdania w tym najważniejszym dialogu miłości...
***
Dziś świadectwo lekarza ze Słowacji, dzięki uprzejmości tłumacza P. Ś.:
Boże mój, Boże mój, nie opuszczaj mnie...
Kilku lat temu, pamiętam że w piątek wieczorem, w wysokiej gorączce, w myślach często powtarzałem „Muszę podwyższyć dawkę antybiotyku ... i pić dużo herbaty".
Nagle z góry przyglądam się sobie, leżę w karetce pogotowia ratunkowego. Lekarz mierzy mi ciśnienie krwi i podaje zastrzyk, jednocześnie mówiąc do siebie jaka jest dobra służba zdrowia i nie wie dlaczego jest tyle zażaleń.
Otwieram oczy i tak mi sie zdaje, - znajoma lekarka. „Dzień dobry“, pozdrawiam, i tu zorientowałem się, że leżę na łóżku szpitalnym. Pani doktor wyjaśnia mi, że w nocy przywiozła mnie karetka pogotowia i że jestem poważnie chory. Informuje mnie o leczeniu i potrzebie zachowania spokoju, oraz konieczności leżenia w łóżku.
Była sobota.
Nie zrozumiałem wszystkiego... jestem w szpitalu...leżę w łóżku... zachorowałem.
Lekarze po kilku dniach potwierdzili, że był to zawał mięśnia sercowego.
Nie myślałem o swojej pracy, nie spieszyłem się, ani nie planowałem przyszłości. Rozmyślałem, składałem wspomnienia i modliłem się „Boże mój, Boże mój, nie opuszczaj mnie“. Zacząłem zdawać sobie sprawę, że przeżyłem doświadczenie przebywania poza ciałem (Near Death Expireance), widziałem siebie w stanie nieprzytomności, osamotnienia i bezradności, byłem na początku doznania bliskości śmierci.
Na przeciwległym łóżku zmieniali się pacjenci. Bezdomny, alkoholik, rybak , kierowca tira. W ciągu tych dni ktoś umarł, kogoś przenieśli do innej sali, ktoś został wypisany do domu.
Przychodziły nasze żony, zapłakane, zbolałe, zatroskane. W nocy modliłem się „Boże mój, Boże mój, nie opuszczaj mnie“.
Pan pozostawił mnie. „Boże mój, Boże mój, nie opuszczaj mnie“, powtarzałem. Pan nie mógł mnie grzesznemu powiedzieć: „Jeszcze dzisiaj będziesz ze mną w raju“. Rozmyślałem o swoim życiu. Widziałem pierwsze grzechy dzieciństwa, młodości i dojrzałości. Grzechy związane z propagandą komunizmu, grzechy słabości, namiętności, grzechy pychy i braku miłości ... Nagle wszystko stało się bliskie ...Żałowałem, lecz nagle przypomniałem sobie o zmarnowanej okazji, zdradzonym celu. Chciałem nieść Krzyż jak Szymon Cyrenejczyk, i tak udowodnić Panu swoją miłość. Niestety nie mogłem, nie śmiałem zejść z łóżka.
Był to cudowny czas, pełen snu, wspomnień, modlitwy i miłości. Widziałem swoją nagość i bezwładność. Czekałem na słowo Pana. Aż do teraz, kiedy piszę niniejsze słowa, zaczynam lepiej rozumieć o co chodziło i dlaczego nie bałem się śmierci.
Pan mnie pozostawił, wyleczył mnie, pracuję. Wierzę, że Pan ma dla mnie nowe zadania. Dlatego wołam „Panie tu jestem, nie opuszczaj mnie. Przebacz mi grzesznemu, napełnij moje serce Pokojem. Amen.“
Bohumil Chmelík
Notatka o autorze:
Bohumil Chmelík (1938), lekarz, profesor Fakultetu zdrowia i socjalnej pracy, Trnavská univerzita v Trnave, Słowacja.
Fot. z internetu.
W różny sposób podchodzimy do Pana... W różny sposób Go dotykamy... Dzieje się to dzięki pewnej wrażliwości w nas, dzięki pewnej postawie, którą nazywamy ufnością.
Ufność czasem jest w nas, czasem rodzi się powoli. Na pewno rodzi się wraz z modlitwą. Ufność zbliża do Boga, pozwala podejść czasem z tyłu...niezauważalnie... Czasem rodzi się w bezsilności. Ufność jest jak dziecko, które przyjąć i trzeba zadbać o nie...
W tym wszystkim jeszcze warto pamiętać, że ON jest PIERWSZY, który nas dotyka swoją łaską. Ufność jest w relacji dialogu. Jest odpowiedzią lub próbą odpowiedzi, która budzi kolejne zdania w tym najważniejszym dialogu miłości...
***
Dziś świadectwo lekarza ze Słowacji, dzięki uprzejmości tłumacza P. Ś.:
Boże mój, Boże mój, nie opuszczaj mnie...
Kilku lat temu, pamiętam że w piątek wieczorem, w wysokiej gorączce, w myślach często powtarzałem „Muszę podwyższyć dawkę antybiotyku ... i pić dużo herbaty".
Nagle z góry przyglądam się sobie, leżę w karetce pogotowia ratunkowego. Lekarz mierzy mi ciśnienie krwi i podaje zastrzyk, jednocześnie mówiąc do siebie jaka jest dobra służba zdrowia i nie wie dlaczego jest tyle zażaleń.
Otwieram oczy i tak mi sie zdaje, - znajoma lekarka. „Dzień dobry“, pozdrawiam, i tu zorientowałem się, że leżę na łóżku szpitalnym. Pani doktor wyjaśnia mi, że w nocy przywiozła mnie karetka pogotowia i że jestem poważnie chory. Informuje mnie o leczeniu i potrzebie zachowania spokoju, oraz konieczności leżenia w łóżku.
Była sobota.
Nie zrozumiałem wszystkiego... jestem w szpitalu...leżę w łóżku... zachorowałem.
Lekarze po kilku dniach potwierdzili, że był to zawał mięśnia sercowego.
Nie myślałem o swojej pracy, nie spieszyłem się, ani nie planowałem przyszłości. Rozmyślałem, składałem wspomnienia i modliłem się „Boże mój, Boże mój, nie opuszczaj mnie“. Zacząłem zdawać sobie sprawę, że przeżyłem doświadczenie przebywania poza ciałem (Near Death Expireance), widziałem siebie w stanie nieprzytomności, osamotnienia i bezradności, byłem na początku doznania bliskości śmierci.
Na przeciwległym łóżku zmieniali się pacjenci. Bezdomny, alkoholik, rybak , kierowca tira. W ciągu tych dni ktoś umarł, kogoś przenieśli do innej sali, ktoś został wypisany do domu.
Przychodziły nasze żony, zapłakane, zbolałe, zatroskane. W nocy modliłem się „Boże mój, Boże mój, nie opuszczaj mnie“.
Pan pozostawił mnie. „Boże mój, Boże mój, nie opuszczaj mnie“, powtarzałem. Pan nie mógł mnie grzesznemu powiedzieć: „Jeszcze dzisiaj będziesz ze mną w raju“. Rozmyślałem o swoim życiu. Widziałem pierwsze grzechy dzieciństwa, młodości i dojrzałości. Grzechy związane z propagandą komunizmu, grzechy słabości, namiętności, grzechy pychy i braku miłości ... Nagle wszystko stało się bliskie ...Żałowałem, lecz nagle przypomniałem sobie o zmarnowanej okazji, zdradzonym celu. Chciałem nieść Krzyż jak Szymon Cyrenejczyk, i tak udowodnić Panu swoją miłość. Niestety nie mogłem, nie śmiałem zejść z łóżka.
Był to cudowny czas, pełen snu, wspomnień, modlitwy i miłości. Widziałem swoją nagość i bezwładność. Czekałem na słowo Pana. Aż do teraz, kiedy piszę niniejsze słowa, zaczynam lepiej rozumieć o co chodziło i dlaczego nie bałem się śmierci.
Pan mnie pozostawił, wyleczył mnie, pracuję. Wierzę, że Pan ma dla mnie nowe zadania. Dlatego wołam „Panie tu jestem, nie opuszczaj mnie. Przebacz mi grzesznemu, napełnij moje serce Pokojem. Amen.“
Bohumil Chmelík
Notatka o autorze:
Bohumil Chmelík (1938), lekarz, profesor Fakultetu zdrowia i socjalnej pracy, Trnavská univerzita v Trnave, Słowacja.
Fot. z internetu.
niedziela, 5 lipca 2015
5 VII, przychodzenie Pana
A wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim.
A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. (Mk 6,1-6)
Tajemnica odrzucenia.
Działania Bożego nie rozumiemy i nie jesteśmy otwarci na Jego łaski. Tak to zostało od tego pierwszego pójścia za podpowiedzią Nieprzyjaciela.
Jezus sam wszedł w nasz los i przyjął na siebie wszystko nasze, doświadczył także oporu wobec woli Ojca..., który jedak modlitwą-agonią w sobie przezwyciężył: "wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty" (Mt 26,39).
Obym pamiętała i przywoływała słowa Pana za św. Pawłem z II czytania (2 Kor 12,7-10): „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”. Żebym też w sobie słabości swej nie odrzucała, bo Pan lubi takie kanały dla łaski...
I może warto po tych dwóch aspektach odrzucenia (działania Bożego i własnej słabości) spojrzeć jeszcze wokół siebie i zobaczyć, czy w swoim najbliższym otoczeniu nie odrzucam takiej osoby, która jest dla mnie trudna ale być może Pan przez nią właśnie mówi do mnie głośno!
Panie, udziel mi łaski serca skruszonego, by moje oczy i uszy były otwarte na Twoje przychodzenie.
Fot. Łaska "otwartej bramy" :) choć na zdjęciu jeszcze półotwartej ;) ale to było kilka lat wstecz :) No może lepiej to nazwać: łaska czuwania i otwierania bramy. Oby tak było! W codzienności!
I zachęcam do przeczytania dobrego komentarza o. Grzegorza Kramera SJ o zaszufladkowaniu. Kliknij tutaj.
A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. (Mk 6,1-6)
Tajemnica odrzucenia.
Działania Bożego nie rozumiemy i nie jesteśmy otwarci na Jego łaski. Tak to zostało od tego pierwszego pójścia za podpowiedzią Nieprzyjaciela.
Jezus sam wszedł w nasz los i przyjął na siebie wszystko nasze, doświadczył także oporu wobec woli Ojca..., który jedak modlitwą-agonią w sobie przezwyciężył: "wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty" (Mt 26,39).
Obym pamiętała i przywoływała słowa Pana za św. Pawłem z II czytania (2 Kor 12,7-10): „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”. Żebym też w sobie słabości swej nie odrzucała, bo Pan lubi takie kanały dla łaski...
I może warto po tych dwóch aspektach odrzucenia (działania Bożego i własnej słabości) spojrzeć jeszcze wokół siebie i zobaczyć, czy w swoim najbliższym otoczeniu nie odrzucam takiej osoby, która jest dla mnie trudna ale być może Pan przez nią właśnie mówi do mnie głośno!
Panie, udziel mi łaski serca skruszonego, by moje oczy i uszy były otwarte na Twoje przychodzenie.
Fot. Łaska "otwartej bramy" :) choć na zdjęciu jeszcze półotwartej ;) ale to było kilka lat wstecz :) No może lepiej to nazwać: łaska czuwania i otwierania bramy. Oby tak było! W codzienności!
I zachęcam do przeczytania dobrego komentarza o. Grzegorza Kramera SJ o zaszufladkowaniu. Kliknij tutaj.
sobota, 4 lipca 2015
4 VII, Gospodarz
Nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się zachowuje. Mt 9,14-17
Zasada gospodarska... A Jezus jest dobrym gospodarzem. (A propos, kiedy modlę się po komunii, witając Gościa w sobie, to proszę Go, by był tu Gospodarzem...)
Radość, na którą wskazuje wino, radość bycia Jezusowym człowiekiem, jest związana z nowością życia. Nie dam rady cieszyć się paschą w sobie, jeśli nie rozpoznam w sobie nowego człowieka.
Gospodarz mego życia od chrztu i zatwierdzony w dniu konsekracji zakonnej, jest DOBRY.
Zasada gospodarska... A Jezus jest dobrym gospodarzem. (A propos, kiedy modlę się po komunii, witając Gościa w sobie, to proszę Go, by był tu Gospodarzem...)
Radość, na którą wskazuje wino, radość bycia Jezusowym człowiekiem, jest związana z nowością życia. Nie dam rady cieszyć się paschą w sobie, jeśli nie rozpoznam w sobie nowego człowieka.
Gospodarz mego życia od chrztu i zatwierdzony w dniu konsekracji zakonnej, jest DOBRY.
piątek, 3 lipca 2015
3 VII, przez ranę ku Prawdzie Miłości
„Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”. [...]
„Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”. (J 20,24-29)
To jest niesamowity dialog miłości!
Tomasz domaga się jej dowodu, rany Jezusa po zmartwychwstaniu uwiarygodniają Jego cierpienie, są atrybutem Jezusa dla nas, a wobec Ojca ceną powrotu do tej zażyłości najistotniejszej.
Tak mi dzisiaj przypominają się pieśni wielkopostne, które opiewają rany Jezusa, modlitwa św. Ignacego "w ranach swoich ukryj mnie...", czuję zaproszenie pierwszopiątkowe, by odważnie wejść w rany Jezusa...
Dlaczego to jest ważne?
Dlatego, że wątpliwości podważające miłość Boga są do uleczenia być może tylko od środka. Wątpliwość oznacza, że mam jakiś swój obraz Boga, jakiś fałszywy rys, który zacienia i uniemożliwia prostą wiarę. Uleczenie od środka rozumiem tak, że Bóg pozwalając na fałszywy obraz swój we mnie, dotyka mnie wątpliwością czy cierpieniem, by ten obraz skorygować w moim wnętrzu. Moja rana, mój ból odnosi mnie do Niego, pozwala jak po drabinie wchodzić we wnętrze rany Jego boku... I w sobie samej odnajdywać fragmenty Jego miłości...aż kiedyś utworzy się całość i moje serce będzie kompatybilne z Jego Sercem. Będą stanowić jedno.Wiem, że to nastąpi! Pragnę tego ja, a On jeszcze bardziej.
„Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”. (J 20,24-29)
To jest niesamowity dialog miłości!
Tomasz domaga się jej dowodu, rany Jezusa po zmartwychwstaniu uwiarygodniają Jego cierpienie, są atrybutem Jezusa dla nas, a wobec Ojca ceną powrotu do tej zażyłości najistotniejszej.
Tak mi dzisiaj przypominają się pieśni wielkopostne, które opiewają rany Jezusa, modlitwa św. Ignacego "w ranach swoich ukryj mnie...", czuję zaproszenie pierwszopiątkowe, by odważnie wejść w rany Jezusa...
Dlaczego to jest ważne?
Dlatego, że wątpliwości podważające miłość Boga są do uleczenia być może tylko od środka. Wątpliwość oznacza, że mam jakiś swój obraz Boga, jakiś fałszywy rys, który zacienia i uniemożliwia prostą wiarę. Uleczenie od środka rozumiem tak, że Bóg pozwalając na fałszywy obraz swój we mnie, dotyka mnie wątpliwością czy cierpieniem, by ten obraz skorygować w moim wnętrzu. Moja rana, mój ból odnosi mnie do Niego, pozwala jak po drabinie wchodzić we wnętrze rany Jego boku... I w sobie samej odnajdywać fragmenty Jego miłości...aż kiedyś utworzy się całość i moje serce będzie kompatybilne z Jego Sercem. Będą stanowić jedno.Wiem, że to nastąpi! Pragnę tego ja, a On jeszcze bardziej.
czwartek, 2 lipca 2015
2 VII, "Pan widzi"
Bóg wystawił Abrahama na próbę. [...]
I dał Abraham miejscu temu nazwę „Pan widzi”... (Rdz 22,1-19)
Próby w życiu każdy ma. Tylko nie przeżywa się tego "na próbę" ale przeżywa się na serio i na wieki. Przynajmniej ja tak mam. Tak przeżywam życie. I dlatego radość cieszy niezmiernie, ale dlatego też ból zranienia boli potwornie.
Są próby, które przeszłam świetnie, ale mam na koncie też próby nieudane, choć jeśli patrzę na nie w kontekście całego życia, widzę i doświadczam, że są ważnym elementem mozaiki mego życia i w tej całości są zbawienne! Dziękuję i za nie.
Wniosek mam jeden - świadomość obecności Pana pomaga dobrze przeżywać życie.
Z dzisiejszego psalmu responsoryjnego: Będę chodził w obecności Pana (Ps 116)
Fot. kolejny raz ten sam obrazek, ale cóż, mi dziś najbardziej ten pasuje :)
***
Bardzo dobry artykuł w tym temacie - polecam - kliknij tutaj.
A oto fragment dla zachęty:
Gdy odpowiadamy na Boże wezwanie, gdy podejmujemy różne codzienne decyzje, to zawsze jest tak, jakbyśmy wyruszali w drogę. Nie wiemy, co może się na niej zdarzyć, jakie będą konsekwencje naszych wyborów. Czy Abraham wiedział, że w którymś pokoleniu po nim przyjdą na świat Dawid, Maryja, Jezus? Myśląc o Abrahamie, nie możemy wynosić go na niedostępny nam piedestał. Abraham, ojciec trzech wielkich religii, nie jest jakimś nadczłowiekiem, jest kimś normalnym, kto przeżywa ludzkie strapienia i lęki, ale równocześnie potrafi powiedzieć Bogu: „tak". Podobnie jak Abraham, mamy na swoim koncie zarówno sukcesy i osiągnięcia, jak i porażki oraz niespełnienie. Nasza wiara czasami jest niezachwiana i mocna, ale innym razem się chwieje. Pamiętajmy wtedy, że kiedy Abraham otrzymał to, czego tak mocno pragnął ― stał się ojcem Izaaka ― musiał stawić czoło wielkiej próbie. Usłyszał od Boga: „Abrahamie, jeżeli naprawdę Mi ufasz, oddaj Mi to, co dla ciebie najdroższe i najcenniejsze. Oddaj Mi swojego syna Izaaka". Kryje się w tych słowach wezwanie do dojrzalszej wiary. Kiedy Abraham usłyszał: „Zostaw swój dom, dom swojego ojca i pójdź za Mną", możemy powiedzieć, że jego pierwszym powołaniem było wezwanie do wyruszenia w drogę. Drugim powołaniem, powołaniem w powołaniu, było wezwanie do złożenia ofiary z Izaaka. Abraham decyduje się na krok, który można nazwać szalonym, desperackim, który jednak świadczy o jego niezwykłym zaufaniu. Oddaje Bogu syna, choć zapewne wolałby oddać własne życie. Być może i my doświadczamy podobnej próby, być może słyszymy podobne wezwanie: „Oddaj Mi to, na czym ci najbardziej zależy".
I dał Abraham miejscu temu nazwę „Pan widzi”... (Rdz 22,1-19)
Próby w życiu każdy ma. Tylko nie przeżywa się tego "na próbę" ale przeżywa się na serio i na wieki. Przynajmniej ja tak mam. Tak przeżywam życie. I dlatego radość cieszy niezmiernie, ale dlatego też ból zranienia boli potwornie.
Są próby, które przeszłam świetnie, ale mam na koncie też próby nieudane, choć jeśli patrzę na nie w kontekście całego życia, widzę i doświadczam, że są ważnym elementem mozaiki mego życia i w tej całości są zbawienne! Dziękuję i za nie.
Wniosek mam jeden - świadomość obecności Pana pomaga dobrze przeżywać życie.
Z dzisiejszego psalmu responsoryjnego: Będę chodził w obecności Pana (Ps 116)
Fot. kolejny raz ten sam obrazek, ale cóż, mi dziś najbardziej ten pasuje :)
***
Bardzo dobry artykuł w tym temacie - polecam - kliknij tutaj.
A oto fragment dla zachęty:
Gdy odpowiadamy na Boże wezwanie, gdy podejmujemy różne codzienne decyzje, to zawsze jest tak, jakbyśmy wyruszali w drogę. Nie wiemy, co może się na niej zdarzyć, jakie będą konsekwencje naszych wyborów. Czy Abraham wiedział, że w którymś pokoleniu po nim przyjdą na świat Dawid, Maryja, Jezus? Myśląc o Abrahamie, nie możemy wynosić go na niedostępny nam piedestał. Abraham, ojciec trzech wielkich religii, nie jest jakimś nadczłowiekiem, jest kimś normalnym, kto przeżywa ludzkie strapienia i lęki, ale równocześnie potrafi powiedzieć Bogu: „tak". Podobnie jak Abraham, mamy na swoim koncie zarówno sukcesy i osiągnięcia, jak i porażki oraz niespełnienie. Nasza wiara czasami jest niezachwiana i mocna, ale innym razem się chwieje. Pamiętajmy wtedy, że kiedy Abraham otrzymał to, czego tak mocno pragnął ― stał się ojcem Izaaka ― musiał stawić czoło wielkiej próbie. Usłyszał od Boga: „Abrahamie, jeżeli naprawdę Mi ufasz, oddaj Mi to, co dla ciebie najdroższe i najcenniejsze. Oddaj Mi swojego syna Izaaka". Kryje się w tych słowach wezwanie do dojrzalszej wiary. Kiedy Abraham usłyszał: „Zostaw swój dom, dom swojego ojca i pójdź za Mną", możemy powiedzieć, że jego pierwszym powołaniem było wezwanie do wyruszenia w drogę. Drugim powołaniem, powołaniem w powołaniu, było wezwanie do złożenia ofiary z Izaaka. Abraham decyduje się na krok, który można nazwać szalonym, desperackim, który jednak świadczy o jego niezwykłym zaufaniu. Oddaje Bogu syna, choć zapewne wolałby oddać własne życie. Być może i my doświadczamy podobnej próby, być może słyszymy podobne wezwanie: „Oddaj Mi to, na czym ci najbardziej zależy".
środa, 1 lipca 2015
1 VII, On słyszy nasze jęki
A gdy zabrakło wody w bukłaku, ułożyła dziecko pod jednym krzewem, po czym odeszła i usiadła opodal tak daleko, jak łuk doniesie, mówiąc: „Nie będę patrzyła na śmierć dziecka”. I tak siedząc opodal, zaczęła głośno płakać.
Ale Bóg usłyszał jęk dziecka i anioł Boży zawołał na Hagar z nieba... (Rdz 21,5.8-20)
Dziś tylko jeden szczegół: Hagar głośno płakała, mały Izmael cicho jęczał... Bóg usłyszał jęk dziecka.
Bóg słyszy nasze wewnętrzne jęki!
Nocą wracałam pociągiem, dosiadł się 19-letni młodzieniec. Noc w pociągu nie jest łatwa, a widziałam, że młody mężczyzna jest zmęczony i obolały. Zagadałam. Wyjechał do pracy na południe Polski ponad 600 km od domu i nie wypaliło, firma się rozleciała.
Dlaczego o tym piszę? Bo stało się tu coś z tego dzisiejszego czytania. Kiedy szedł już na pociąg wieczorem po dniu pracy, wyrzucony z pracy i łapał stopa, a kierowcy nie zatrzymywali się, doświadczał beznadziei. Przeszedł jakieś 5 km, zmęczony, z torbą podróżną na ramieniu, w pewnym momencie wewnętrzny jęk był tak głęboki, że żyć mu już się nie chciało, zaczął modlić się, zawołał: "Boże, zmiłuj się nade mną". Wyciągnął znów rękę na stopa i ... pierwsze auto zatrzymało się i otrzymał pomoc.
Pomogłam mu też w Szczecinie, bo czekała go jeszcze przesiadka. Wiem, że młodzieniec widzi w tym palec Boży. A i mnie Bóg pokazał, że jest DOBRY, że słyszy nasze jęki i reaguje na nie (ludzkimi rękami :).
***
"...mistykiem jest ten, kto wyczuwa, kontempluje i rozkoszuje się działaniem Boga w swoim życiu i w pełni je wspiera, a Bóg radości nie może uczynić inaczej, jak działać w sposób, który wyraża i przekazuje Jego radość...". (A. Cencini)
Ale Bóg usłyszał jęk dziecka i anioł Boży zawołał na Hagar z nieba... (Rdz 21,5.8-20)
Dziś tylko jeden szczegół: Hagar głośno płakała, mały Izmael cicho jęczał... Bóg usłyszał jęk dziecka.
Bóg słyszy nasze wewnętrzne jęki!
Nocą wracałam pociągiem, dosiadł się 19-letni młodzieniec. Noc w pociągu nie jest łatwa, a widziałam, że młody mężczyzna jest zmęczony i obolały. Zagadałam. Wyjechał do pracy na południe Polski ponad 600 km od domu i nie wypaliło, firma się rozleciała.
Dlaczego o tym piszę? Bo stało się tu coś z tego dzisiejszego czytania. Kiedy szedł już na pociąg wieczorem po dniu pracy, wyrzucony z pracy i łapał stopa, a kierowcy nie zatrzymywali się, doświadczał beznadziei. Przeszedł jakieś 5 km, zmęczony, z torbą podróżną na ramieniu, w pewnym momencie wewnętrzny jęk był tak głęboki, że żyć mu już się nie chciało, zaczął modlić się, zawołał: "Boże, zmiłuj się nade mną". Wyciągnął znów rękę na stopa i ... pierwsze auto zatrzymało się i otrzymał pomoc.
Pomogłam mu też w Szczecinie, bo czekała go jeszcze przesiadka. Wiem, że młodzieniec widzi w tym palec Boży. A i mnie Bóg pokazał, że jest DOBRY, że słyszy nasze jęki i reaguje na nie (ludzkimi rękami :).
***
"...mistykiem jest ten, kto wyczuwa, kontempluje i rozkoszuje się działaniem Boga w swoim życiu i w pełni je wspiera, a Bóg radości nie może uczynić inaczej, jak działać w sposób, który wyraża i przekazuje Jego radość...". (A. Cencini)
Subskrybuj:
Posty (Atom)