sobota, 28 lutego 2015

28 II, jak kwiat

„Słyszeliście, że powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził».
A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi..." Mt 5,43-48

Czyli postępowanie nie według emocji, ale według wartości. Emocje raz są, raz nie są, zależne od bodźców ale też i nie przewidywalne (przynajmniej u kobiety :), a działanie według wartości jest stabilne.
To oznacza: jeśli mam w sobie miłość, jeśli kocham, to kocham zawsze, a nie tylko wówczas, kiedy czuję się kochana.
Tak jak kwiat, który pachnie, nie tylko wówczas, kiedy jest wąchany.
Bo tak, jak kwiat ma w sobie woń swoją, tak mam w sobie od chrztu miłość Ojca... Umiłowana mogę miłować wszystkich, czyli chcieć dobra dla każdego a nie tylko dla tych, co mi dobrze życzą...

Święty Ignacy Antiocheński o miłości nieprzyjaciół:
"... niech przynajmniej wasz przykład wskaże im drogę. Na ich gniew odpowiedzcie łagodnością, na arogancję - pokorą, na bluźnierstwa - modlitwą, na błędy - niezachwianą wiarę, na przemoc - waszą pogodę, nie starając się ich naśladować. Pokażmy im naszą dobrocią, że jesteśmy ich braćmi.
[...] Dzisiaj nie wystarczy wyznawać swoją wiarę; musimy pokazać aż do końca jaką mocą ona nas wypełnia".

Fot. konwalie, których zapach bardzo lubię.

piątek, 27 lutego 2015

27 II, od kogo się uczę?

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego..." Mt 5,20-26

Zobaczenie tego, że sprawiedliwość moja nie jest większa niż faryzeuszów, jest łaską miłosierdzia Bożego.
Sprawiedliwości i miłosierdzia mam się uczyć od samego Jezusa.
Lektura świętych trochę pomoże:
"...Naśladujmy ten rodzaj troski duszpasterskiej, którym posługiwał się Pan. Kontemplujmy Ewangelie. Tam, jakby w zwierciadle, możemy oglądać przykłady rzetelności i dobroci, których winniśmy się uczyć. 
Oto w przypowieściach i alegoriach widzę człowieka, pasterza stu owiec. Gdy jedna z nich odejdzie od stada i błądząc tuła się po nieznanym terenie, on nie pozostaje z tymi, które zachowując porządek pasą się spokojnie, lecz wyrusza na poszukiwanie zaginionej, przemierzając doliny i wąwozy, pokonując strome góry i bezludne pustkowia, i tak długo i usilnie szuka, aż znajdzie zabłąkaną. 
Odnalezionej zaś nie bije ani nie przynagla gwałtownie, by dołączyła do reszty owiec, lecz bierze ją na swoje ramiona i obchodzi się z nią łagodnie, zanosi do stada, ciesząc się bardziej z tej jednej odzyskanej niż z całej mnogości pozostałych. Rozważmy teraz rzeczywistość osłoniętą mrokiem przypowieści. Owca bynajmniej nie oznacza owcy ani pasterz pasterza, lecz zupełnie co innego. 
W tych przykładach kryją się rzeczy święte. Napominają nas one, abyśmy nie uważali ludzi za straconych i bez nadziei ani żebyśmy nie zaniedbywali tych, którzy znajdują się w niebezpieczeństwie, i byśmy nie byli leniwi w niesieniu im pomocy..." (św. Asteriusz)

Fot. już nie raz to zamieszczałam. Ale dziś przy piątku, raz jeszcze uświadamiam sobie troskę Jezusa i zauważam, że On cały jest Miłością (szata w kształcie serca).

czwartek, 26 lutego 2015

26 II, puste ręce

Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.
[...] Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to co dobre tym, którzy Go proszą. (Mt 7,7-12)

Lekcja modlitwy. Wytrwałość, prostota, odwaga i zaufanie.
Ja dziś, pamiętając z poprzednich dni, że Ojciec wie czego potrzeba, zanim Go poproszę, siedziałam na modlitwie z pustymi rękami.
Ciało i umysł mają dziś dzień słabszy, ale to nie było przeszkodą, by stanąć przed Panem z pustymi rękami. Nawet jestem pewna, że ta modlitwa, bierna z mej strony, stała się bardziej miejscem przyjmowania. A Pan wie, czego mi potrzeba.
A dla tych, którzy potrzebują pomocy, bo chcą jednak w modlitwie wyrazić się słowami, polecam I czytanie Est 14,1-14 lub tutaj.

środa, 25 lutego 2015

26 II, nawoływanie

Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz. (Łk 11,29-32)

Nawoływanie.
Pierwsza sprawa: serce Jonasza nie było tak skore do nawrócenia jak serca mieszkańców Niniwy...
Druga sprawa: co Bóg mówi dziś do mnie?
Do mnie dziś "przemówiło" i "nawołało" mnie czytanie z jutrzni. Było jak nawoływanie Jonasza, oto one (zapraszam i Ciebie do odczytania osobistego!):
"Ciebie wybrał Pan, Bóg twój, byś spośród wszystkich narodów, które są na powierzchni ziemi, był ludem będącym Jego szczególną własnością, ponieważ Pan was umiłował i chce dochować przysięgi danej waszym przodkom. Wyprowadził was mocną ręką i wybawił was z domu niewoli, z ręki faraona, króla egipskiego. Uznaj więc, że Pan, Bóg twój, jest Bogiem; Bogiem wiernym, zachowującym przymierze i miłość do tysiącznego pokolenia względem tych, którzy Go miłują i strzegą praw Jego" (Pwp 7,6n).
Odnajduję się w tym czytaniu. Pozwolę sobie na ucieszenie się dziś faktem wybrania - należenia do Boga. I wiernością Boga też się ucieszę! W moim ciele i w mej duszy.
Modlitwą swą ogarniam katechumenów-wybranych, którzy wczoraj w katedrze szczecińskiej dostąpili obrzędu wybrania.

Fot. z wczorajszego obrzędu wybrania. W centrum księga, do której wpisali swoje imiona. Na pierwszym planie chrzcielnica - dla katechumenów już niedługo miejsce odrodzenia, dla nas DOWÓD Bożego wybrania, umiłowania i posłania!

wtorek, 24 lutego 2015

24 II, sama, ale nie samotna

Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich. Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie.
Wy zatem tak się módlcie:
Ojcze nasz, któryś jest w niebie: święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zbaw ode złego... (Mt 6,7-15)

Wczoraj pochyliłam się nad swoją duszą, nad swoim życiem. Dzisiaj Jezus ucząc modlitwy pokazuje mi braci i siostry. Każdy z nas jest dzieckiem Ojca i kiedy staję przed Nim nie mogę nie czuć mego brata, nie mogę o nim zapomnieć. W kontekście uczynków miłosierdzia, pochylając się nad Ojcze nasz, wydaje mi się, że jednak modlitwa jest najważniejsza! Modlitwa stawia mnie wraz z bratem, siostrą, przed obliczem Ojca. Proszę za nas, proszę o Jego życie (imię, królestwo i wola) w nas.
I ta prostota, o której mowa na początku perykopy: "nie paplajcie jak poganie".
Staję przed Ojcem i w tych kilku słowach, z otwartymi dłońmi, mówię: "Ojcze nasz..." On wie czego potrzeba, zanim ja...

Fot. Na modlitwie osobistej ale we wspólnocie, w Zawichoście.

poniedziałek, 23 lutego 2015

23 II, nawracanie się ku miłości

Wówczas zapytają sprawiedliwi: «Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie? 
A Król im odpowie: «Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili».(Mt 25,31-46)

Ksiądz podczas homilii powiedział, żebyśmy w tym najmniejszym zobaczyli najpierw siebie samych.
I moja modlitwa poszła dziś w tym kierunku.
Popatrzyłam na siebie jako na głodną i spragnioną (uświadomiłam czego jestem głodna? dostrzegłam w sobie głód Boga i Jego Słowa). Nakarmić swoją duszę Jego Obecnością!
Popatrzyłam na swą duszę jako na przybysza i na to wszystko, co przynosi do mej świadomości... i przyjęłam to! Choć może wolałabym, by to czy owo mnie ominęło...
Popatrzyłam na siebie jako na nagą duchową... Mogę się przykryć tylko łaską Pana i Jego mocą miłowania.
Popatrzyłam na moje choroby i uwięzienia, które mnie zatrzymują i unieruchamiają w miłowaniu. Spróbowałam wejść do siebie, do tej wewnętrznej niemocy, swoistego więzienia..., czyli odwiedziłam siebie.
To nie jest egoizm, to próba nawrócenia się ku miłości, i jest to według I czytania dzisiejszego, które się kończy słowami: "ale będziesz kochał bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan" (Kpł 18,19).

Fot. Łatwiej jest czasem zbliżyć swe ciało do niedźwiedzia (lub wydać je na spalenie) niż własną duszę przytulić do siebie!

***
z modlitwy po Komunii:
"Wszechmogący Boże, spraw, niech przyjęty przez nas Sakrament uzdrowi nasze dusze i ciała, abyśmy mogli radować się owocami łaski, która zbawia całego człowieka"...

niedziela, 22 lutego 2015

22 II, poprzez walkę

Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebywał na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś Mu usługiwali... (Mk 1,12-15)

...Życie bowiem nasze w tym pielgrzymowaniu nie może trwać bez pokusy, ponieważ właśnie postęp duchowy dokonuje się przez pokusy. Ten, kto nie jest kuszony, nie może siebie poznać. Nikt też nie potrafi osiągnąć wieńca chwały bez uprzedniego zwycięstwa. Zwycięstwo zaś odnosi się poprzez walkę, a walczyć można jedynie wówczas, gdy się stanie w obliczu pokus i nieprzyjaciela.[...] 
Chrystus przemienił nas w siebie wówczas, gdy pozwolił się kusić szatanowi. Czytaliśmy przed chwilą w Ewangelii, że Jezus Chrystus był kuszony na pustkowiu. Tak, Chrystus był kuszony przez diabła! W Chrystusie bowiem ty byłeś kuszony, ponieważ On wziął od ciebie ciało, a tobie dał od siebie swoje zbawienie; z ciebie wziął dla siebie śmierć, a tobie dał z siebie życie; od ciebie przejął na siebie zniewagi, a tobie dał zaszczyty; a więc od ciebie wziął pokusę, a tobie dał swoje zwycięstwo... (św. Augustyn)

Zacytuję modlitwę po komunii, którą kapłan głośno się modli, która jest dziś i moim pragnieniem, i prośbą do Boga:
"Posileni Chlebem z nieba, który ożywia wiarę, rozwija nadzieję i umacnia miłość, prosimy Cię, Boże, naucz nas pragnąć Jezusa Chrystusa, chleba żywego i prawdziwego, i żyć każdym słowem, które pochodzi z ust Twoich".
Innymi słowy, chodzi o to, by żyć wartościami a nie tylko emocjami!

sobota, 21 lutego 2015

21 II, JEST blisko

„Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie[...]. 
Pan cię zawsze prowadzić będzie, nasyci duszę twoją na pustkowiach. Odmłodzi twoje kości tak, że będziesz jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie...".  (Iz 58,9b-14)

Pan cię zawsze prowadzić będzie... Dziś chcę sobie i tobie przypomnieć o OBECNYM.
Od chrztu jest prawdą, że wciąż się odmładza moja dusza (ci dobrze wiedzą, którzy jako dorośli tę łaskę mieli, że przyjęli świadomie chrzest). Zroszonym ogrodem jest moja dusza i źródło wody (Duch Święty we mnie), co się nie wyczerpie.
Moje zadanie usuwać jarzmo niewoli, które czyni ze mnie niewolnika (czy to w relacjach, czy w pobożności, czy w postawach). Jestem córką (synem) Ojca! Jego potężna prawica JEST moim wsparciem i z Nim dam radę!
Dzisiejsza modlitwa kolekty:
"Wszechmogący, wieczny Boże, wejrzyj łaskawie na naszą słabość w walce z mocami ciemności i wyciągnij w naszej obronie swoja potężną prawicę".

Fot. z internetu, ze strony: www.mynaszlaku.pl. Bardzo to zdjęcie mi się podoba, bo unaocznia mi bliskość Boga, który wspiera swą prawicą moją słabość :) Patrzymy oboje do przodu, ja Go nie widzę, ale czuję Jego wsparcie, miłość.

***
Lektura Biblii:
...Pan mówił: "Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemięzców, znam więc jego uciemiężenie. Zstąpiłem, aby go wyrwać z ręki Egiptu i wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód [...].
Mojżesz zaś rzekł do Boga: "Oto pójdę do Izraelitów i powiem im: Bóg ojców naszych posłał mnie do was. Lecz gdy oni mnie zapytają, jakie jest Jego imię, to cóż im mam powiedzieć?" Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: "Jestem, który jestem". I dodał: "Tak powiesz synom Izraela: «Jestem» posłał mnie do was". Mówił dalej Bóg do Mojżesza: "Tak powiesz Izraelitom: Jestem Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba posłał mnie do was. To jest moje imię na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia... (Wj 3, 1-20)

piątek, 20 lutego 2015

20 II, jaki post wybieram?

«Czemu pościliśmy, a Ty nie wejrzałeś? Umartwialiśmy siebie, a Tyś tego nie uznał? » 
[...] Czyż Ja taki post jak ten wybieram sobie w dniu, w którym się człowiek umartwia? Czy zwiesić głowę jak sitowie i użyć woru z popiołem za posłanie, czyż to nazwiesz postem i dniem miłym dla Pana?... (Iz 58,1-9)

Fot. obrazek, który załączyła na FB moja znajoma. Fajna sprawa. Program mocny!
Z czego by tu zacząć?!
Prawdą jest, że jeśli przynajmniej z jednego uda się zrezygnować, to i inne same powoli się wykruszą...

Zareklamuję coś :)
Internetowe słuchowisko wielkopostne o. Adama Szustaka. Pierwszy odcinek.

czwartek, 19 lutego 2015

19 II, wybieram miłość

"Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci kochać twego Boga, Pana, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego nakazy, polecenia i przykazania; abyś żył i mnożył się, a twój Bóg, Pan, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść.
Ale jeśli swoje serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz się kłamał obcym bogom, służąc im, oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie..." (Pwt 30,15-20)

No właśnie... wybory. To w nich często się mylę, wybierając nie-miłość.
Dlatego w prostocie wraz z całym Kościołem modlę się dzisiejszą kolektą:
"Wszechmogący Boże, uprzedzaj swoim natchnieniem nasze czyny i wspieraj je swoją łaską, aby każde nasze działanie od Ciebie brało początek i w Tobie znajdowało dopełnienie".

Zapowiedziane dziś w Ewangelii (Łk 9,22-25) odrzucenie Jezusa i równie podobne cierpienie Jego uczniów nie są ostatnim słowem. Wybierając miłość, wybieram drogę jej weryfikacji - drogę krzyża. Czemu tak musi być? Czemu nie można bez cierpienia? Bo jesteśmy skażeni, bo "nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś życie swoje oddaje..."

W brewiarzu, w responsorium godziny czytań pobudziła mnie zachęta:
"Okażmy się we wszystkim sługami Boga. Abyśmy razem z Chrystusem triumfowali w dniu zmartwychwstania".
Okazać się służebnicą Boga we wszystkim - super zadanie, nie tylko na wielki post. Dla mnie na całe życie, skoro jestem we Wspólnocie, która w drugiej części swej nazwy ma: Służebnice Chrystusa Obecnego...
Cieszę się, że Pan przez swoje Słowo ukazał mi na nowo moje powołanie.

Fot. z internetu. Oj, chciałabym, by każde "enter" w moim życiu, było ku Miłości.

wtorek, 17 lutego 2015

17 II, "nie pamiętacie?"

„Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda”.
Oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chleba. Jezus zauważył to i rzekł im: „Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chleba? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł? Macie oczy, a nie widzicie: macie uszy, a nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?”.. (Mk 8,14-21)

Dla mnie dziś ten kwas faryzeuszów, przed którym przestrzega Jezus, to poleganie na sobie, na własnej przezorności, własnej pobożności, niezauważanie Bożej Opatrzności i mądrości. Zaś kwasem Heroda jest dla mnie dziś własna wizja dobra, nielicząca się z przykazaniami i działanie według niej. To co łączy te dwie postawy, to swoisty egoizm, który powoduje zamknięcie się na nawrócenie.
Słuchając dziś na modlitwie słów Jezusa, który uczniom przypomina ("nie pamiętacie?"), spotkałam Jego Matkę. Zobaczyłam Ją, jaką tę, która pamiętała i żyła wspominaniem Bożych dzieł w Starym Testamencie, z nadzieją na spełnienie zapowiedzi i obietnic Jezusa.
Kiedyś podczas rekolekcji IV tygodnia ćwiczeń ignacjańskich doświadczyłam i przeżyłam ten trudny czas między wielkim piątkiem (śmiercią Jezusa) a porankiem zmartwychwstania. Trudny czas, bo trudny. W chrześcijaństwie mówi się, że krzyż i zmartwychwstanie, to jak awers i rewers...a ja na tych rekolekcjach odkryłam dłuuuugi czas pomiędzy: czas wielkiej soboty...
Wówczas całą wielką sobotę byłam przy Maryi i to dzięki Niej, dzięki Jej modlitwie psalmami, które jak anamneza (wspominanie uobecniające) wobec wydarzeń starotestamentalnych, dawały nadzieję spełnienia obietnic i zapowiedzi z nauczania Jezusa.
Staję u progu wielkiego postu. Nie będzie wielkich postanowień :).
A co będzie? Będzie uwaga na kwas faryzeuszów i kwas Heroda w moim sercu. Tego kwasu nie chcę!

Fot. z internetu. Widzieć piękno, zadziwiać się nim i być wdzięcznym!

poniedziałek, 16 lutego 2015

16 II, odpłynął

Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął głęboko w duszy i rzekł: "Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu". I zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę. (Mk 8,11-13)

Dopiero widzieli, doświadczyli cudów Jezusa i wciąż mało! Domagają się znaku na zawołanie. Nie dla potrzeby obiektywnej tylko właśnie na zawołanie.
Widzę wewnętrzny ból Jezusa ("westchnął głęboko w duszy"), współczuję Mu po przyjacielsku... I jestem Mu wdzięczna za ten ból, jest znakiem Jego miłowania.
I przekonuje mnie Jego męska decyzja o opuszczeniu tych, którzy są zamknięci. On nie pójdzie na tani kompromis, nie będzie działał według "widzi mi się" faryzeuszów. Jezus nie da się wodzić za nos, czyny Jezusa są po prostu mądre.
Uczę się od Jezusa zgody, w sobie samej, na wolność i wybory bliźniego.

niedziela, 15 lutego 2015

15 II, na chwałę Bożą

Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie. Nie bądźcie zgorszeniem ani dla Żydów, ani dla Greków, ani dla Kościoła Bożego, podobnie jak ja, który się staram przypodobać wszystkim, nie szukając własnej korzyści, lecz dobra wielu, aby byli zbawieni. Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa. (1 Kor 10,31n)

Wszystko na chwałę Bożą czynić. To znaczy czynić z miłością i w prawdzie.
Bo przypodobanie się wszystkim, o którym pisze św. Paweł, nie oznacza takiej postawy, by "wszyscy mnie lubili" (mówi dalej jasno: "nie szukając własnej korzyści"!). Jezus był znakiem sprzeciwu i każdy chrześcijanin żyjąc zgodnie z miłością będzie poruszał serca innych... A zły też jest i robi swoje, i nie podoba mu się postawa prawdziwie chrześcijańska: troska o rzeczywiste dobro bliźniego.
Więc chodzi o naśladowanie Jezusa, a nie o podobanie się wszystkim. W kontekście dzisiejszej Ewangelii (Mk 1,40-45) mam pewność Jezusowego "chcę" dobra, oczyszczenia każdego. I ja wobec wszystkich, czyli wobec każdego, wobec tego konkretnego człowieka, który staje dzisiaj wobec mnie chcę jego dobra. Na chwałę Bożą!
Słowa Psalmu same cisną się na usta:
"Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za Twoją łaskawość i wierność Twoją..." Ps 115

Fot. kartka z internetu, niby taka świecka :) a rzecz istotną przypomina.

piątek, 13 lutego 2015

13 II, otwórz się

Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął Go na bok osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: „Otwórz się”. (Mk 7,31-37)

Bardzo intymna scena.
Trzeba ją sobie jakoś unaocznić, trzeba ją pokontemplować, żeby zrozumieć i zakosztować tego matczynego gestu Jezusa.
Włożyłam sobie palce w uszy (zrób to) i poczułam zatkanie, zamknięcie... Ten głuchoniemy musiał też to poczuć. "Effata" - jak nowe stworzenie. Zresztą przy chrzcie dorosłego jest taki obrzęd "Effata", gdzie kapłan wkłada palce do uszu katechumena i wypowiada słowa "otwórz się".
Bez łaski nie jesteśmy w stanie słyszeć Słowa (ani ludzi) i nie jesteśmy w stanie dobrze mówić.
Rodzi się modlitwa: Jezu, weź mnie na bok, intymnie, dotknij mnie i uzdrów mnie.
I trzeba pozwolić sobie na takie odosobnienie z Jezusem...

Fot. z katechumenalnego obrzędu Effata

czwartek, 12 lutego 2015

12 II, Chleb dla dzieci

Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w ukryciu. [...]
„Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest wziąć chleb dzieciom i rzucić psom”.
Ona Mu odparła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci”...  (Mk 7,24-30)

Zawsze patrzyłam na to wydarzenie od strony tej kobiety. Podziwiałam jej wytrwałość, pewność, odwagę pokory. I dalej to podziwiam. Jednak dziś modlitwa poprowadziła mnie inną ścieżką.
Jezus wstąpił do pewnego domu i tam przebywał. Chleb dzieciom... Dom i dzieci - te dwie rzeczywistości pogłębiły się w mej modlitwie.
Kobieta musiała wejść do domu, by zbliżyć się do Jezusa. Myślę o katechumenach, którzy są wprowadzani do świątyni (do domu!)... Muszą wejść do Kościoła, by zbliżyć się do Jezusa.
Przebywanie Jezusa w pewnym domu...,"rąbnęło" mnie uświadomienie sobie, że On jest w moim domu. Mieszkam z Nim prawie drzwi w drzwi.To jest przywilej domu zakonnego, że jest w nim kaplica z Obecnym w Najświętszym Sakramencie.
No i kolejne uświadomienie sobie, że jestem dzieckiem Bożym, że ciągle o mnie się troszczy i Chleba mi nie brakuje. Raczej powinnam zadać sobie pytanie, czy i jak karmię się tym Chlebem, który jest dla Jego dzieci?
Niestety, bywa często tak, że my dzieci, ani sami tego Chleba nie jemy ani nie dopuszczamy swą postawą tych, którzy łakną... Jak Ojcu musi być przykro z tego powodu...
"Moje dziecko, wszystko moje do ciebie należy" (Łk 15,31) - ta dzisiejsza Ewangelia przypomniała mi tę prawdę.
Wdzięczność, wdzięczność i wdzięczność niech będzie mą odpowiedzią. I korzystanie ze smakowaniem i dzielenie się Jego Obecnością.

Komentarz z roku 2011 do I czytania - więcej tam o kobiecie, która jest "odpowiednią pomocą".Tutaj
Fot. z internetu

środa, 11 lutego 2015

11 II, oczyścić serce

I mówił dalej: "Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym". Mk 7,14-23

Kapitalny komentarz M. Łusiaka SJ:
"Jesteśmy bardzo skorzy winić za nasze złe postępowanie różne zewnętrzne okoliczności naszego życia. Tymczasem zło, które popełniamy, choćby odrobinę świadomie, pochodzi z naszego wnętrza. Jeśli chcemy stać się dobrymi, to nie wolno nam więcej myśleć o zmienianiu innych ludzi, lecz powinniśmy skupić się na kształtowaniu własnego wnętrza. Ktoś, kto ma zabałaganione własne serce, będzie czynić zło nawet w najlepszych okolicznościach zewnętrznych. Natomiast ten, kto ma uporządkowane serce, nie ulegnie złu w żadnych okolicznościach.
Jedynym winowajcą naszych grzechów jest nasze własne serce."

Moja modlitwa poprowadziła mnie do Jezusa. Skoro widzę i rozpoznaję w swoim sercu zło (tę nieczystość, która nie pozwala wzrastać i owocować miłości), to nie ma innego lepszego wyjścia, jak stanięcie przed Jezusem ze słowami: "jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić". I posłuchać, co Jezus odpowie...
Mi odpowiada - słowem i czynem - w sakramencie pojednania :).

Fot. z internetu. Umycie przez Jezusa stóp Piotrowi odsyła do sakramentu pokuty, tam dzieje się to samo wobec człowieka wyznającego swe grzechy.

wtorek, 10 lutego 2015

10 II, łatwiejsze obmycie

«Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad, podanych przez ludzi». Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, dokonujecie obmywania dzbanków i kubków. I wiele innych podobnych rzeczy czynicie”.  (Mk 7,1-13)

Łatwiej jest zachować się kulturalnie niż w sercu zachować miłość.
Łatwiej wypełnić rytuały zewnętrzne i jeszcze mieć z tego satysfakcję niż zadbać o to, by moje intencje, zamiary i pragnienia wyrastały z czystego serca i karmiły się miłością.
Zaskoczyła mnie dziś modlitwa nad darami, zacytuję jej początek:
"Boże nieskończenie dobry, dzięki Twojej łasce św. Scholastyka oczyściła się z nałogów grzesznego człowieka i przyodziała nowego..."
Święci nie są z kosmosu, są z tej ziemi i też dzięki łasce są oczyszczani.
Ja też potrzebuję łaski i obmycia wewnątrz. Dobrze, że jest sakrament pokuty.

Fot. z internetu.

poniedziałek, 9 lutego 2015

9 II, moje dotykanie

... gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy do osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie. (Mk 6,53-56)

Wczoraj skupiłam się na dotyku Jezusa. Dziś na swoim.
Bo jak się mówi, że do tanga trzeba dwojga, tak i do spotkania trzeba obu stron.
Jezus może uzdrawiać nas bez nas i to czasem robi. Ale skoro Bóg nas stworzył relacyjnymi, to...
Tu zacytuję refren dzisiejszego psalmu: Radością Pana dzieła, które stworzył.
Całe stworzenie jest sobą i tym czym jest, niesie Bogu radość. Człowiek też ma być radością Boga. Bóg zbliża się do człowieka w Jezusie, do mnie się zbliża. Więc i ja do Niego chcę się zbliżać, chcę Go dotykać. Chcę być Jego radością! :)
Chcę Go dotykać też na różne sposoby (jak i On mnie). Chcę Go dotykać wiarą, nadzieją, miłością. Chcę Go świadomie dotykać w sakramentach, w Słowie, w drugim człowieku, chcę Go dotykać w sobie.
Wiem, że ten dotyk jest przyjęciem łaski, jest wyrazem mej otwartości i przepustowości. Jest spotkaniem.

Pamiętam, jak zależało mi na tym, żeby świadomie dotknąć pustego grobu, pamiętam, że chciałam pocałować ziemię, po której On chodził... Mam czucie w ciele, mam sprawne zmysły, uważam, że dotyk jest normalnością w kontakcie z rzeczywistością :).

Fot. tym razem z internetu.

niedziela, 8 lutego 2015

8 II, dotyk Jezusa

Jezus po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On zbliżył się do niej i ująwszy ją za rękę podniósł. Gorączka ją opuściła i usługiwała im. (Mk 1,29-39)

Pierwsze czytanie z księgi Hioba (Hi 7,1n) jest dziś w moim odbiorze bardzo na czasie. Bardzo realnie pokazuje trud człowieka, jego zmagania: "Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? Czy nie pędzi on dni jak najemnik? Jak niewolnik, co wzdycha do cienia, jak robotnik, co czeka zapłaty...".
Trud zmagania ze sobą, z innymi; gorączka perfekcji czy niewolnictwo kariery; doświadczenie słabości i tej fizycznej, i tej duchowej; to tylko niektóre aspekty jakie nas osłabiają tak, że leżymy w jakiejś wewnętrznej duchowej gorączce...
Panie, Ty leczysz złamanych na duchu - powtarzaliśmy dziś w psalmie responsoryjnym. Może warto zabrać to słowo na tydzień ze sobą i powtarzać w sercu przy różnych "okazjach"...
Jak dobrze mieć bliskich, którzy "zaraz" powiedzą o nas Jezusowi!
On zbliża się do nas - zauważmy to wreszcie! Zbliża się i dotyka (i na różny sposób to czyni). Raz bardziej delikatnie, raz bardziej gwałtownie, ale zawsze, by uleczyć. W dzisiejszej Ewangelii w oryginale jest, że Jezus podniósł ją chwyciwszy za rękę. Chyba troszkę ważyła i trochę musiał się natrudzić, by ją podnieść ;). To "chwyciwszy" przekładam też na poziom duchowy, nie tylko fizyczny...
Ważne jest to, że dotyk Jezusa leczy, tzn. wyzwala w nas służbę i miłość.
To dopiero zdrowy człowiek, który kocha i służy. Nie niewolniczo, z musu, ale właśnie z miłością, z darem siebie samego.

sobota, 7 lutego 2015

7 II, Bóg uzdalnia

Przez Jezusa składajmy Bogu ofiarę czci ustawicznie, to jest owoc warg, które wyznają Jego imię. Nie zapominajcie o dobroczynności i wzajemnej więzi, gdyż cieszy się Bóg takimi ofiarami. 
Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem, bo to nie byłoby dla was korzystne. Bóg zaś pokoju, który na mocy krwi przymierza wiecznego wywiódł spomiędzy zmarłych Wielkiego Pasterza owiec, Pana naszego Jezusa, niech was uzdolni do wszelkiego dobra, byście czynili Jego wolę, sprawując w was, co miłe jest w oczach Jego, przez Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków. Amen. (Hbr 13,15-17.20-21)

Dziś zatrzymałam się na I czytaniu. Dziś nim żyłam. Jak? Właśnie przekładając je na życie:
W przez Jezusa składałam dziś Ojcu ofiarę - siebie samą. Jego imienia wzywałam.
Pamiętałam o dobroczynności i wzajemnej więzi :) - dając w dobrej intencji i... doświadczając bólu zranienia. Bo ofiarowanie boleć musi...
W kontekście przełożonych..., no właśnie, tu uśmiech sam się pojawił na twarzy. Korzystne jest dla moich sióstr, kiedy posługuję z radością, a nie "ze wzdychaniem" (tak jest w oryginale). To czyn ludzki, wybór mój: wzdychanie czy uległość pogodna.
Serce dziś pokoju Bożego potrzebowało i zostało uzdolnione do dobra. Tak, wiem, że to Bóg sam czyni w nas (we mnie), co miłe jest w oczach Jego.
I chwała Mu za to.

piątek, 6 lutego 2015

6 II, byle nie zawziętość!

...A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał. Otóż chwila sposobna nadeszła... Mk 6,14-29

Dwie sprawy:
1. zawziętość
2.niepokój sumienia

Zawziętość Herodiady doprowadziła do ścięcia Jana Chrzciciela. Ale Słowo mówi do mnie i o mnie. Więc pytam siebie: czy nie ma zawziętości w moim sercu?
Dlaczego zawziętość jest zła? Dlatego, że jest przeszkodą, murem nie do zdobycia dla prawdy i nawrócenia. Czasem warto posłużyć się słownikiem: zawzięty - uparcie trwający przy swoich poglądach, decyzjach, uczuciach. A postawa nawrócenia to całkowicie odwrotna postawa, to zmiana myślenia, poglądów, decyzji a też za tym i uczuć.
Duchu Święty, broń nas przed zawziętością!

W sprawie niepokoju sumienia zacytuję dziś z deon.pl słowa Łusiaka SJ:
"Historia ze śmiercią Jana Chrzciciela jest potwierdzeniem tego, że same wyrzuty sumienia na nic się nie zdadzą. Od człowieka mającego wyrzuty sumienia do człowieka dobrego droga jest bardzo daleka. Herod chętnie słuchał Jana Chrzciciela, który był jego sumieniem i nie przychodziło mu do głowy, by go zabić. Jednak w jednej chwili wszystko się odmieniło i wydał wyrok śmierci na Jana.
Łatwo jest zabić wyrzuty sumienia. Gdy to się stanie, człowiek wraca do punktu wyjścia. Dlatego powinniśmy traktować wyrzuty sumienia bardzo życzliwie, ale nie zatrzymywać się przy nich, tylko uczynić je punktem wyjścia do reformy swego życia".

Fot. Przebłysk :)

czwartek, 5 lutego 2015

5 II, przywołani i posłani

Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi. I przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski [...]. 
Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia.Wyrzucali też wiele złych duchów... (Mk 6, 7-13)

Przybliżenie się do Jezusa, przywołanie przez Niego wiąże się zaraz z rozesłaniem, z przybliżeniem się do ludzi.
Dziś te dwa kierunki widzę wyraźnie.
A jedno i drugie wiąże się z pewnym zmaganiem, z walką wewnętrzną, ze zmianą myślenia - czyli z nawróceniem.
Z łaską Bożą współpracuje się albo i nie. Bo i w podchodzeniu, w zbliżaniu się do Jezusa można ustać, jak też w drodze do ludzi można się załamać, a można się też i zachłysnąć, można zapomnieć, że nie siebie się niesie (choć w sobie), lecz niesie się Dobrą Nowinę o Jezusie.

Pierwszy czwartek - dzień kapłański - pomódlmy się za nich.
Fot. Księża w nawie katedry szczecińskiej.

środa, 4 lutego 2015

4 II, to ja potrzebuję uzdrowienia

„Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim.[...]
I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu [...].
Dziwił się też ich niedowiarstwu. Mk 6,1-6

Ta dzisiejsza Ewangelia z jednej strony mnie zawstydza. Bo gdy patrzę na swój pobyt w stronach rodzinnych i odwiedziny chorego przyjaciela, to widzę, że spotykam w tym miejscu dziwienie się Jezusa mojemu niedowiarstwu...
Kiedy patrzę dziś w modlitwie na Niego, to właśnie dotykam mego serca i niedowiarstwa.
Ja sama widzę modlitwę i ofiarę chorego przyjaciela, i wiarę ludzi, a w sobie widzę powątpiewanie, że On, mój Pan, Syn Ojca Wszechmogącego, jest tam w tej chorobie i że ma nad nią moc...
Zawstydza mnie taka moja postawa i pokazuje moje ubóstwo. To ja potrzebuję uzdrowienia wiary.
Ale nie załamuję się. Wiem, że nic nie poradzę na to, więc ufam miłosierdziu Pana, że moją wiarę wzmocni i oczyści. On sam! Bo właśnie dziś przeczytałam w brewiarzu, w godzinie czytań:
"Otóż oczyszczenia umysłu może dokonać jedynie Duch Święty".
Duchu Święty, wołam, przyjdź...

Fot. Zdjęcie z pociągu, z drogi powrotnej z Wilna. Słońce, którego nie widziałam tam przez tydzień, bo było tak bardzo zachmurzone niebo... Wiara też może być zachmurzona...

wtorek, 3 lutego 2015

3 II, wiara otwierająca źródło

...Obrócił się w tłumie i zapytał: „Kto dotknął się mojego płaszcza?” Odpowiedzieli Mu uczniowie: „Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: «Kto się Mnie dotknął?»” On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła... Mk 5, 21-43

Bardzo bogate i sycące dzisiejsze Słowo. Zachęcam do przeczytania w całości.
Dla mnie tematem przewodnim w nim jest WIARA.
Kilka okruszków spróbuję przekazać z mego smakowania dzisiejszego Słowa Pana.
1. Wiara kobiety cierpiącej na upływ krwi. Wokół tłum, ludzie wręcz ocierają się o Jezusa. A jednak nie tyle bliskość, nawet fizyczna, co wiara, która jak miecz rozcina jakąś zasłonę, blokadę w sercu i dociera do źródła łaski. Wiara jak klucz do skarbnicy łask.
2."On rozglądał się, by ujrzeć tę..." - co za niezwykła chwila. Bóg-Człowiek rozglądający się za kobietą. Przepiękna scena. Takiego spotkania ze wzrokiem Jezusa życzę sobie i tobie. Coś niezwykle intymnego i pięknego. Piękne jest ludzkie szukanie się zakochanych, ale to oglądanie się Boga za człowiekiem, który Mu zaufał, nie ma w pięknie równego sobie!
3."Dosłyszawszy", co mówiono przełożonemu synagogi... Uświadomiłam sobie, że Jezus słyszy słowa, które docierają do mnie, słowa, które mnie osłabiają... I reaguje swoim Słowem: "nie bój się, jedynie wierz". Uwaga: w tym miejscu decyzja należy do mnie, za czyim słowem pójdę?
4."I wyśmiewali Go" - w tej scenie też zatrzymałam się z Jezusem. Bardzo trudny moment wytrzymania napięcia, kiedy drwią z ciebie, kiedy twoje słowa przekręcają, kiedy śmieją się i pogardzają tobą... Jezus po pierwsze pozwolił na to. Po drugie wytrzymał to napięcie. Idąc za Jezusem, będę nie raz zaproszona do dzielenia z Nim takich chwil.
Jezu, dziękuję Ci.
5."I polecił, by dano jej jeść" - troska Jezusa jest rozbrajająca! Troszczy się o człowieka jak matka!

I jak kropka nad "i", jak dobra rada, by wiarę zachować, konkret z pierwszego czytania z Hbr 12,1-4:
Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę (dosł. wstyd zlekceważywszy), i zasiadł po prawicy tronu Boga. 
Zastanawiajcie się więc nad Tym, który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość (dosł. bunt) przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani (dosł. osłabienina duchu.

Fot. z internetu. A tu więcej o tym obrazie i autorce.

poniedziałek, 2 lutego 2015

2 II, Światło

Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. Łk 2,22-40

Piękny dzień.
Był bogaty w wydarzenia. Jestem zmęczona i jest późno, ale chciałam tego dnia zamieścić coś. Zdjęcie z dzisiejszej uroczystości w katedrze szczecińskiej :)
A słowo komentarza oddaję św. Sofroniuszowi:

Blask gorejących świec oznacza najpierw Bożą chwałę Tego, który przychodzi, przez którego wszystko jaśnieje od czasu, kiedy blask światła wiecznego rozproszył złe ciemności. Oznacza także i nade wszystko, że trzeba nam z jasną duszą wyjść na spotkanie Chrystusa.
Jak bowiem Bogurodzica, Dziewica niepokalana, niosła w swoich ramionach Światło prawdziwe idąc na spotkanie tych, którzy pozostawali w mroku śmierci, tak też i my oświeceni jego promieniami i trzymając w ręku widoczny dla wszystkich płomień, pośpieszajmy naprzeciw Tego, który jest prawdziwym Światłem. "Światło przyszło na świat" i oświeciło go pogrążonego w mrokach. "Nawiedziło nas z wysoka Wschodzące Słońce" i oświeciło tych, którzy przebywali w ciemnościach. To misterium dotyczy nas. Dlatego właśnie podążamy trzymając zapalone pochodnie, dlatego biegniemy niosąc światła. Okazujemy w ten sposób, że zajaśniało nam Światło; wskazujemy także na blask, który my sami od niego otrzymamy. Idźmy więc wszyscy razem, śpieszmy na spotkanie Boga.
Oto pojawiło się "Światło prawdziwe, które oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi". Oświećmy się nim, bracia, i świećmy nim wszyscy.(św. Sofroniusz)

niedziela, 1 lutego 2015

1 II, z upodobaniem przy Panu

...Zdumiewali się Jego nauką; uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży”. Lecz Jezus rozkazał mu surowo: „Milcz i wyjdź z niego”. 
Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. 
A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: „Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są mu posłuszne”... Mk 1,21-28

Dwa razy pada dziś stwierdzenie, że Jezus ma władzę, że Jego nauka nie jest bez pokrycia. Nawet zły duch jest posłuszny Jezusowi.
Tę prawdę, tę dobrą nowinę, trzeba mieć pod stopami, kiedy doświadczamy zalewu zła wokół siebie, czy też nawet w sobie. Musimy pamiętać, że jest Ktoś, kto ma władzę nad duchem nieczystym, czyli duchem kłamstwa - nieprzyjacielem człowieka.
Bliskość Jezusa, świadome przeżywanie Jego bliskości, wydobywa też nieczystość. I dobrze. Bo złego rozpoznać trzeba, po to, by go nie słuchać, by za nim nie iść. Po to trzeba go rozpoznawać. Czasem jak dziś trzeba mu nakazać milczeć.
Ale nie mam skupiać się nie na złym duchu ale całym uchem, całym sercem mam słuchać Jezusa! By godnie i z upodobaniem trwać przy Nim (z II czytania por. 1 Kor 7,35).

Fot. Trwające z upodobaniem przy Panu jadwiżanki :) w sanktuarium w Wilnie (stare zdjęcie). A ja już wróciłam do Szczecina.