środa, 2 stycznia 2013

2 I, pośród nas Jezus

Jan im tak odpowiedział: «Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała». J 1, 19-28

Bardzo mi Jan imponuje, wzbudza szacunek i uznanie. Choć ma autorytet u słuchaczy, wie, że ci ludzie do niego nie należą, wie, że oni są Oblubienicą Mesjasza, który po nim idzie.
Bardzo ważną sprawą jest znać swoją rolę, swoje miejsce! Zwłaszcza kiedy ma się wpływ na ludzi, kiedy jakoś od ciebie zależą, bardzo ważną rzeczą jest wówczas pamięć i świadomość czyją te osoby są własnością i kto jest Pasterzem.
Modlę się dziś za przełożonych, za formatorów, za kierowników duchowych. Was też proszę o modlitwę za nich. By byli tym, kim mają być.

***
Jeszcze jedno na dziś.
Wspomnienie świętych Grzegorza i Bazylego przeżywam jako prywatny dzień przyjaźni. Uwielbiam dziś Boga za dar przyjaźni w moim życiu. Tak rozumiem przyjaźń i taką przyjaźń ofiaruję tym, których Bóg mi daje bliżej.

Trochę lektury o takiej przyjaźni
Mowa pochwalna św. Grzegorza z Nazjanzu, biskupa, na cześć św. Bazylego Wielkiego:

Gdy zaś po pewnym czasie wyznaliśmy sobie nasze wspólne pragnienie, by szukać właściwej filozofii życia, odtąd staliśmy się dla siebie wszystkim, żyjąc pod jednym dachem, dzieląc jeden stół, jako nierozłączni przyjaciele. Mieliśmy oczy zwrócone na jeden cel i stale rozwijaliśmy w sobie nawzajem nasze dążenie, tak by się stawało coraz gorętsze i mocniejsze
Wiodły nas jednakowe nadzieje co do przedmiotu budzącego zwykle najwięcej zawiści; mam tu na myśli sztukę wymowy. Jednak zawiści nie było, współzawodnictwo zaś traktowaliśmy poważnie. A walczyliśmy obaj nie o to, kto będzie miał pierwszeństwo, lecz kto ma drugiemu ustąpić, gdyż każdy z nas uważał sławę drugiego za własną
 Mogło się wydawać, że obaj mamy jedną duszę, która podtrzymuje dwa ciała. I jeżeli nie należy wierzyć tym, którzy mówią, że wszystko zawiera się we wszystkim, to tym bardziej wierzyć nam, że jeden był w drugim i obok drugiego
Obaj mieliśmy jeden cel: uprawianie cnoty, życie dla przyszłych nadziei i oderwanie się od tego świata, zanim z niego odejdziemy. Wpatrzeni w ten cel, kierowaliśmy według niego naszym życiem i wszystkimi uczynkami, prowadzeni w ten sposób Boskim przykazaniem, doskonaląc się wzajemnie w cnocie, i jeżeli to nie za wielkie słowa, byliśmy dla siebie wzorem i normą, za pomocą których rozróżnia się dobro od zła. 
Chociaż więc inni noszą różne imiona czy to po ojcu, czy własne, od swych zawodów lub czynów, to my uważaliśmy za wielki zaszczyt i wielkie imię być i nazywać się chrześcijanami.

4 komentarze:

  1. Nie będzie miał przyjaciela ten, kto sam nim być nie potrafi.Dziękuję Boże za przyjaźń.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to prawda. I człowiek może drugiemu ofiarować swoją przyjaźń, dar swej "jaźni" dla drugiego, czyli może powiedzieć "jestem dla ciebie przyjacielem".

    OdpowiedzUsuń
  3. To wszystko jest po prostu PIĘKNE o czym i jak piszesz!!!!! Dobrze że jesteś!!! Ciesze się żę trafilam na Twoją 'ścieżkę'!! Przyjaźń jest rzeczą którą w życiu najbardziej cenię-za wiernego przyjaciela nie ma odpłaty ani równej wagi za wielką jego wartość.

    OdpowiedzUsuń
  4. :) dzięki za dobre słowa.
    Im więcej w nas Jezusa, tym jesteśmy bardziej przyjaźni najpierw sobie samym... a w konsekwencji możemy być wiernymi przyjaciółmi dla innych.

    OdpowiedzUsuń