W krótkim czasie kolejny raz słyszę tę Ewangelię, dziś z akcentem na Annę. Frapuje mnie ona, jak i Symeon. Starcy, którzy (przepraszam za wyrażenie) nie zbutwieli. Patrzę dziś na Annę, patrzę i próbuję wypatrzeć tajemnicę jej szczęścia. Bo nie "z tego świata" miała w sobie to szczęście: z pokolenia nieznaczącego w Izraelu, bezdzietna i samotna, nie mająca zabezpieczeń. Obecność Boża przeprowadziła ją przez doświadczenia!
W Biblii ważne jest każde słowo. Anna znaczy „łaska u Boga”. Córka Fanuela – to „oblicze Boga”. Z pokolenia Asera oznacza natomiast „dobry los, szczęście”. Anna to postać pełna symboliki i głębi. Jest uosobieniem ludzkości i Kościoła, żyjących w ciemności i pustce. Jest osamotniona. Jak osamotniony jest człowiek tęskniący za Bogiem. Trwaj i wytrwaj – woła dziś do nas Anna w swoim osiemdziesiątym czwartym roku życia. W świątyni, na modlitwie i poście, we dnie i w nocy. Pan przyjdzie. I rozraduje twe serce. I będziesz wielbić Boga. A w tle, po cichu Bóg przypomina nam ustami proroka Izajasza, że „myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami”. (ks. T. Koryciorz)
Fot. szczęście Anny nie jest ani bańką mydlaną, ani kulą śnieżną... W jej sercu uwielbienie i wdzięczność. Bo wierzy w dobre "oblicze Boga", przyjmuje życie jakie jest.