Czcić Boga można nie wierząc, ale wierząc nie można nie czcić - zasłyszane dziś.
Fot. taki widok za oknem :) kotek kłaniał się aniołkowi
Czcić Boga można nie wierząc, ale wierząc nie można nie czcić - zasłyszane dziś.
Fot. taki widok za oknem :) kotek kłaniał się aniołkowi
Pan pokazał mi w widzeniu: Oto dwa kosze fig ustawione przed świątynią, [...]. Jeden kosz zawierał wyborne figi, jakimi są wczesne figi, drugi natomiast kosz zawierał figi zepsute, tak zepsute, że się nie nadawały do jedzenia. Pan zaś powiedział do mnie: «Co widzisz, Jeremiaszu?» Odpowiedziałem: «Figi. Figi wyborne są bardzo dobre, a złe są zepsute, tak zepsute, że nie można już ich jeść»... Jer 24,1n
Duszo Chrystusowa, uświęć mnie.Ciało Chrystusowe, zbaw mnie,Krwi Chrystusowa, napój mnie.Wodo z boku Chrystusowego, obmyj mnie.Męko Chrystusowa, pokrzep mnie.O dobry Jezu, wysłuchaj mnie.W ranach swoich ukryj mnie.Nie daj mi z Tobą rozłączyć się.Od złego wroga obroń mnie.W godzinę śmierci wezwij mnie.I każ mi przyjść do siebie,Abym z świętymi Twymi chwalił Cię,Na wieki wieków. Amen.
Miłość sama przez się wystarcza; w sobie samej i ze względu na siebie znajduje upodobanie. Ona stanowi zasługę, ona też jest nagrodą dla siebie. Poza sobą nie szuka dla siebie uzasadnienia ani korzyści. Jej korzyścią jest miłowanie. Miłuję dlatego, bo miłuję, miłuję po to, by miłować.
Jakże wielką rzeczą jest miłość, jeśli tylko zwraca się ku swej przyczynie, jeśli kieruje się ku swym początkom, jeśli wracając do swego źródła, czerpie zeń nieustannie, aby na nowo wypłynąć. Spośród wszystkich poruszeń duszy, spośród wszystkich uczuć i przeżyć, jedynie miłość pozwala stworzeniu odpowiedzieć swemu Stwórcy wzajemnością, wprawdzie nie równą, ale podobną. Albowiem gdy Bóg miłuje, niczego innego nie pragnie, jak tego, by być miłowanym. Miłuje nie dla czego innego, jak tylko po to, by Go miłowano, wiedząc, że ci, którzy miłują, mocą tej miłości dostępują szczęścia.
Miłość Oblubieńca albo raczej Miłość, która jest Oblubieńcem, niczego innego nie pragnie, jak tylko wzajemnej miłości i wierności. Niech zatem wolno będzie Umiłowanej odwzajemnić się miłością. Jakże bowiem nie miałaby miłować Oblubienica, i to Oblubienica Miłości? Czemu nie miałaby być miłowana Miłość?
Słusznie przeto zrzekając się wszystkich innych uczuć, cała poświęca się wyłącznie miłości, starając się odpowiedzieć na miłość wzajemną miłością. A choćby nawet cała zamieniła się w miłość, cóż to jest wobec owego niewyczerpanego źródła Miłości. Bynajmniej nie tą samą gorącością miłują: miłujący i Miłość, dusza i Słowo, oblubienica i Oblubieniec, Stwórca i stworzenie. Różnica w tym wypadku nie jest mniejsza niż pomiędzy człowiekiem, który pragnie, a źródłem wody.
Cóż zatem? Czy ustanie i zniknie zupełnie pragnienie tej, która oczekuje zaślubin; czy ustanie tęsknota wzdychającej, żar miłującej, wierność ufającej, dlatego że nie potrafi dotrzymać w biegu olbrzymowi, że nie umie współzawodniczyć w słodyczy z miodem, w łagodności z barankiem, w białości z lilią, w jasności ze słońcem, w miłości z Tym, który jest Miłością? Choć bowiem stworzenie miłuje mniej z powodu swej ograniczoności, to jednak jeśli miłuje ze wszystkich sił, wówczas niczego nie brakuje takiej miłości. Wszak obejmuje wszystko. Dlatego miłować w ten sposób znaczy tyle, co święcić gody, ponieważ nie można tak bardzo miłować i być mniej miłowaną. Doskonały bowiem i pełny związek polega na wzajemności oblubieńca i oblubienicy. Chyba że ktoś nie dowierza, iż dusza jest miłowana przez Słowo i pierwej, i bardziej.
… Nie szemrajcie między sobą! Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: „Oni wszyscy będą uczniami Boga”. Każdy, kto od Ojca usłyszał i przyjął naukę, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne… J 6,41-51
... „Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu. (…) Ja jestem chlebem życia” (J 6,32-33.35). To jest tajemnica Eucharystii. Dobrze wiemy, jak słabą mamy wiarę w to, że przystępując do Komunii Świętej, spożywamy samego Pana. Niezwykle paradoksalnie (i fascynująco zarazem!) brzmią słowa wypowiadane podczas każdej Mszy Świętej: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Obwieszczają wielką sprawę, ogromne zwycięstwo Boga nad siłami ciemności. W tym momencie nasze oczy utkwione są jednak w małym kawałku Chleba, bo to właśnie o Nim mowa.
Eucharystia nie mieści się w głowie, choć mieści się w rękach. Przerasta człowieka, choć ginie w jego wnętrzu. Jest fundamentem, choć jest tak krucha. Jest Obecnością, ale nie przeraża. Jest blisko, ale wynosi nas na wyżyny nieba. Jest prostym znakiem, lecz przechodzi ludzkie pojęcie. Może właśnie dlatego wzbudza tak wielkie wątpliwości. Jest Pokarmem ludzi wychodzących z wygodnej niewoli grzechu. (ks. Mateusz Tarczyński)
Fot. kaplica w Prądniku Korzkiewskim. Przed ponad 20 laty tam posługiwałam. Sentymentalne było dzisiejsze nawiedzenie tegoż miejsca.