piątek, 31 sierpnia 2012

31 VIII, oby była!

Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się oblubieniec opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły.
Lecz o północy rozległo się wołanie: «Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie».
Mt 25,1-13

Sen zmorzy każdego, nawet najbardziej wytrwałego. I to nic.
Ważniejsze jest, by mieć "to coś" w środku.
Co to jest? Co to jest, że nie można tym się podzielić? Co to jest, że nawet mając pieniądze, nie da się nimi tego sobie zapewnić? Co to za oliwa?
Jesteśmy od chrztu świętego namaszczeni - Chrystusowi. Krzyżmo święte (z łac. chrisma) mieszanina oliwy i balsamu. Od chrztu jesteśmy Chrystusowi, ale czy we własnych wyborach jesteśmy Chrystusowi?
Moja osobista więź z Chrystusem, moja przynależność do Niego, miłość (lub jej brak) - to wszystko świadczy o zasobach oliwy w mojej lampie.
Oby była!

czwartek, 30 sierpnia 2012

30 VIII, i przychodzi

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie". Mt 24, 42-51

Wróciłam po wakacyjno-rekolekcyjnych wojażach na Pomorze! Tzn. do domu. :)
Cieszę się z dzisiejszego Słowa, bo mi uświadamia, że Pan jest i działa, i przychodzi. Przychodzi w codzienności, w codzienności szczecińskiej.

Pierwsze czytanie (1 Kor 1,1-9) jest mi dziś radosnym i nadziejnym łącznikiem między doświadczeniem rekolekcyjnym a wejściem w czas codziennych wyzwań:
"W Nim to bowiem zostaliście wzbogaceni we wszystko: we wszelkie słowo i wszelkie poznanie, bo świadectwo Chrystusowe utrwaliło się w was, tak iż nie brakuje wam żadnego daru łaski, oczekując objawienia się Pana naszego Jezusa Chrystusa. On też będzie umacniał was aż do końca, abyście byli bez zarzutu w dzień Pana naszego Jezusa Chrystusa. Wierny jest Bóg, który powołał nas do wspólnoty z Synem swoim Jezusem Chrystusem, Panem naszym".

środa, 22 sierpnia 2012

22 VIII, służebnica Królowa

...rzekła Maryja: «Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa». Łk 1,26-38

Świętujemy Maryję Królową! A Ona sama mówi o służbie.
Dziś ponowienie ślubów moich sióstr. Cieszę się i podziwiam wierność i moc mego Boga (siostrom towarzyszę w drodze). Podczas Psalmu dzisiejszego (113) kiwałam sobie głową na potwierdzenie:
Podnosi z prochu nędzarza
i dźwiga z gnoju ubogiego,
by go posadzić wśród książąt...


Przez dni najbliższe wchodzę w czas rekolekcji. Proszę o modlitwę.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

20 VIII, zakochaj się

„Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?”
Jezus mu odpowiedział: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”.
Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony...
Mt 19,16-22

Przestrzeganie przykazań bez miłości nie daje radości. Można ze spotkania z Bogiem, który jest RADOŚCIĄ prawdziwą i pełną (por. Ps 43), odejść zasmuconym.
Boga nie tylko warto słuchać, ale warto zakochać się w NIM! Jak patron dnia dzisiejszego - św. Bernard.

***
Św. Bernard codziennie witał Maryję słowami: "Ave Maryjo", a raz miał usłyszeć: "salve Bernard"! :)
Obyśmy usłyszeli!

czwartek, 16 sierpnia 2012

16 VIII, przebaczenie

"Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był się ulitować nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?" Mt 18,21-19,1

Przebaczenie nie jest czymś tak naturalnym dla nas.
Dlaczego?
Może dlatego, że często nie widzimy zła, krzywdy, którymi sami "obdarzamy" innych, ... też Boga. Kiedy więc nie wraca do nas bumerangiem taka krzywda... jesteśmy dalej ślepi.

Panie, zmiłuj się nade mną. Panie, kochaj we mnie bliźniego.
Bo dla miłości przebaczenie jest czymś naturalnym.

środa, 15 sierpnia 2012

15 VIII, przy Bogu jest niebo

"...Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana".
Wtedy Maryja rzekła: "Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej..."
Łk 1,39-56

Tylko przy Bogu jest NIEBO. Nie ma więc po co szukać go gdzie indziej.
"W-niebo-wzięcia" w sensie duchowym, więc można życzyć sobie i tobie już tu na ziemi, już tu i teraz!
A w kontekście chwały Maryi (i tego, co nas czeka) ważne jest, że to dzieło Boże, a nie ludzkie. Stąd o Maryi mówimy "wniebowzięcie", podczas gdy o Jezusie mówimy "wniebowstąpienie".

Zatrzymała mnie dzisiejsza kolekta, która wzywa nas, abyśmy nieustannie troszczyli się o dobra duchowe. Może warto odpowiedzieć sobie bardziej konkretnie, o jakie dobra duchowe mam w swoim życiu się zatroszczyć?

czwartek, 9 sierpnia 2012

9 VIII, niezwykłe odwiedziny

Nie tylko my pielgrzymujemy...
Pani Jasnogórska w kopii swego wizerunku dziś nawiedziła Wilno i Matkę Miłosierdzia. :)
Niesamowita Pątniczka - wędruje od Oceanu Spokojnego po Atlantyk.
Kiedy usłyszałam, że obraz przybędzie byłam sceptycznie nastawiona do tej peregrynacji, ale coś mnie jednak tam do Ostrej Bramy dziś pociągnęło. Skoro Ona nawiedza nas, to czemu nie pójść do Niej... I ważny to był czas spotkania.
Uczy mnie Maryja dyspozycyjności, wychodzenia do ludzi, słuchania, pokory i miłowania.
Matka, która uczy życia i miłości. O cywilizację życia i miłości modli się świat wierzący za świat cały do Niej. Matka Życia i Miłości. Niech nas chroni i uczy.

Bp Arunas Poniszkaitis ważną i niesamowitą prawdę wydobył w homilii, że Maryja jest wielkim znakiem miłości Boga, skoro sama jest tylko odblaskiem tej Jego Miłości. Psalmista mówi, że nie może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ale gdyby ona zapomniała Ja nie zapomnę o tobie. ON nas wyrył na obu dłoniach. To wydobyłam z homilii, bo usłyszałam to znów jako wyznanie miłości mojego Boga. ON mnie (nas) nosi w pamięci na co dzień.
Uwielbiam Go. Uwielbiajmy Go. I za Maryję Mu dziękujmy. I Maryi dziękujmy za mądre dla macierzyństwo.

wtorek, 7 sierpnia 2012

7 VIII, zasmakuj synostwa

Zaraz też przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Mt 14,22-36

Słucham tej perykopy jeszcze będąc w klimacie rozważania niedzielnego - w klimacie "smakowania".
Bardzo mnie dotyka (bo i dotyczy :)) moment odejścia Jezusa samego na górę, aby się modlić. Myślę sobie, że właśnie w takich momentach Jezus "smakował" swoje synostwo, kiedy był z Ojcem sam na sam. Ojcostwa Boga nie da się inaczej chyba poczuć, jak pozwolić sobie na smakowanie własnego synostwa. A i my od chrztu jesteśmy Jego dziećmi. To nie tylko Ojciec okazuje swoją bliskość dziecku, ale dziecko musi pozwolić sobie na doświadczenie bycie dzieckiem Ojca...
Dzisiaj u Jezusa Miłosiernego próbowałam "smakować" ufność. Zwłaszcza, że przed Ewangelią śpiewaliśmy: pokładam w Panu ufność swą, ufam Jego Słowu. Chcę, by te słowa zakwitły we mnie! Odczuwam ich obecność we mnie. Wiem, że już są tam zasiane. Ale chcę by się umocniły w moim człowieczeństwie.
Myślę sobie, że właśnie tak powoli "smakuje się" Boga. Doświadczając ufności, wpatrując się w Jego Serce, zgadzając się na Jego sprawiedliwość, pozwalając na Jego dobroć, na miłosierdzie... I trzeba wiele na to czasu.
Ale Bóg jest też piękny, jest niepojęty, jest zazdrosny... Smakowanie tych cech niesamowicie zbliża moje serce do Serca Jezusa. Poszerza moje serce na tyle, by nie bało się w sobie doświadczać w pełni człowieczeństwa.

Dzisiejsza Ewangelia prowadzi mnie do decyzji na "przebywanie" w Jego obecności, żeby poczuć się synowsko.

niedziela, 5 sierpnia 2012

5 VIII, smakowanie Boga

"... dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu”. [...] „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”. J 6,24-35

Zainspirowało mnie dziś Słowo w kierunku Pokarmu i co z tym się wiąże w kierunku smaku, smakowania.
W homilii ksiądz zapytał: na jak długo starcza nam tego Bożego Pokarmu, na jak długo zachowujemy w sobie smak Boga po Eucharystii? Niosę w sobie to pytanie i ono drąży moje myślenie i moje miłowanie.
Stawiam też inne pytanie dla siebie ale i dla moich Przyjaciół, dla moich Czytelników:
-> Jaki smak zostawia we mnie Słowo?
-> Jaki smak zostawia we mnie Chleb Eucharystyczny?
-> Jaki smak wreszcie zostawiają we mnie doświadczenia codzienne, w których wypełniam wolę Bożą (która jest też naszym pokarmem...)?
Czy potrafię, czy chcę smakować Boga?

Jestem osobą, która ogólnie lubi smakować :). Zanim coś zjem, lubię na to popatrzeć, powąchać ;). Pamiętam, że jako dziecko bardziej "skomplikowane" cukierki rozkładałam na części i tę część bardziej smakowitą zostawiałam na koniec.

Czy można smakować coś innego niż jedzenie i innymi zmysłami niż smak? Są ludzie, którzy potwierdzą wszechobecność smakowania. Twierdzą oni, że smakować można wszystko. Traktują smakowanie jako czynność służąca dokładnemu poznaniu jakiegoś przedmiotu, rozpoznaniu możliwie wielu jego cech, jak również rozpoznanie naszych wewnętrznych odczuć jakie towarzyszą nam w kontakcie z nim. Św. Ignacy w Ćwiczeniach proponuje smakować Słowo, nie sugeruje "zrobienia" wszystkich punktów medytacji ale zachęca właśnie do smakowania w tych miejscach, gdzie odkrywamy Bożą obecność.

Właśnie tak pragnę smakować BOGA! Tak pragnę Go rozpoznawać. Rozpoznawać Go pragnę zmysłami zewnętrznymi ale przede wszystkim wewnętrznymi, moim sercem, moją czułością...
A ON nam się daje cały!

Trzeba w życiu zatrzymania się i smakowania. Nie pojmę Boga od razu całego. Jednak poszczególne Jego przymioty mogę rozpoznawać i smakować w moim życiu. Czasem, jak z tym cukierkiem z dzieciństwa, trzeba rzeczywistość "rozebrać na części" i odkryć tę właściwą część Jego Obecności.

***
Ciekawą bajkę znalazłam na blogu o nazwie "w cieniu brzozy". Pozwoliłam sobie ją skopiować i tu umieścić. Zwłaszcza jej początek, mówiący o pragnieniu smakowania nieba jest dziś w kontekście Słowa bardzo poruszający. Jak ważne jest mieć pragnienie smakowania Boga!!!
***
Bajka o owieczce, która chciała polizać niebo.
"Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, za siedmioma morzami, za dziewięcioma oceanami i wieloma błękitnymi rzekami, pośrodku pięknego lasu była mała polanka. Na polance rosło mnóstwo soczystej trawy, a pośród niej kwitły kolorowe, słodko pachnące kwiaty.
Na polance pasło się stado owieczek. Pomiędzy nimi zaś jedna mała, zupełnie maleńka owieczka. Owieczka biegała za swoją mamusią, a ta pokazywała jej które źdźbła trawy są najbardziej soczyste i najsłodsze, uczyła kolorów kwiatów i rozpoznawania ich po zapachu.
Ale mała owieczka o wiele częściej niż w dół, na trawę patrzyła wysoko w górę, na piękne błękitne niebo.
- Och mamusiu – wzdychała – ciekawa jestem jak ono smakuje.
- Co kochanie? – dziwiła się mama odrywając wzrok od zielonej łąki.
- To niebieskie jak niezapominajka. – tłumaczyła owieczka wskazując kopytkiem.
- To jest niebo córeczko.
- Ono jest takie piękne. I z pewnością musi być bardzo słodkie – rozmarzyła się owieczka.
- Mamusiu, czy można je polizać?
- No wiesz kochanie… - zaczęła mama-owca – Nigdy jeszcze nie słyszałam żeby ktoś próbował to robić. Ono jest chyba po prostu zbyt daleko, by można je było polizać.
- Ale mamusiu – nie dawała za wygraną owieczka – gdybym weszła na tamtą górę – tu pokazała kopytkiem widniejący na horyzoncie ciemny szczyt – może udałoby mi się polizać niebo
.
Mama spojrzała we wskazanym kierunku i zamyśliła się na chwilę.
- Nie – powiedziała w końcu – to zbyt długa i niebezpieczna droga dla takiego małego zwierzątka.
Mała owieczka zmartwiła się słowami mamy. Postanowiła już więcej nie myśleć o niebie i jego smaku. Poszła cichutko za mamą i znowu spędzała dni na wybieraniu najbardziej soczystych traw i wąchaniu polnych kwiatów.
Ale pragnienia nie dało się w żaden sposób przegonić. Owieczka raz po raz ukradkiem spoglądała na błękit zawieszony nad polaną i wzdychała cichutko.
Aż pewnego dnia nie wytrzymała.
- Mamo, muszę iść na szczyt i dosięgnąć nieba – rzekła, a w jej głosie było tyle odwagi, że mama musiała się zgodzić.

- Dobrze kochanie – powiedziała – ale proszę, uważaj na siebie, a jeżeli droga będzie zbyt kamienista i stroma, obiecaj mi, że zawrócisz.
Mała owieczka ucałowała mamę i ruszyła szybko przed siebie. Na początku droga biegnąca pod górę wcale nie była niebezpieczna. Wręcz przeciwnie: była miękka, usłana zielonym aksamitem trawy i mchu. Nie była też zbyt stroma, a wspinaczka przypominała raczej miły spacer. Ale im dalej szła owieczka, tym więcej pojawiało się kamieni. Niektóre dotkliwie raniły jej kopytka. Raz czy dwa przewróciła się nawet, bo kamienie osunęły się w dół. Zraniła sobie nogę i szła teraz utykając. Była coraz bardziej zmęczona, chciało jej się pić, a trawa rosnąca na górskim zboczu wcale nie była smaczna i soczysta.
„Może powinnam zawrócić” – pomyślało obolałe, głodne zwierzątko i zawahało się przez chwilę. Owieczka jednym okiem zerknęła w górę. Błękit nad nią lśnił jak nigdy dotąd. Uśmiechnęła się do niego i pomaszerowała dalej w górę.
Gdy dotarła w końcu na szczyt, była już bardzo zmęczona i obolała. Ale to już nie miało żadnego znaczenia. Wokół był tylko błękit. Owieczka zrobiła ostatni wysiłek i skoczyła z wierzchołka góry wprost w niebo.
- Nareszcie! – krzyknęła szczęśliwa. Wysunęła języczek i polizała niebieski skrawek . Był bardzo słodki.
Biała owieczka płynęła teraz nad polanką. Z góry widziała swoją mamę pasącą się na łące.
- Mamo! Mamo! – krzyczała – Spójrz, jestem tutaj! Polizałam niebo!
Ale mama nie słyszała swojej białej owieczki. Popatrzyła tylko smutnym wzrokiem w stronę ciemnej wysokiej góry.
- Mamo, nie tam! – krzyczała owieczka – Jestem tutaj! Na niebie!
Chciała jej powiedzieć, że błękit jest słodki, a ona jest szczęśliwa. Chciała by mama wiedziała, że jest blisko niej i nie miała już takich smutnych oczu.
- Mamo, mamusiu – szeptała jej do ucha, gdy zapadała noc – Nie patrz już na ciemną górę. Tam mnie nie ma.
Ale mama owieczki nadal nic nie słyszała i nie widziała córeczki. Wtedy owieczka rozpłakała się.
- Deszcz? – zdziwiła się mama widząc kropelki spływające po źdźbłach trawy i moczące jej futerko.
I wtedy mama owca spojrzała na błękitny baldachim nieba rozpostarty nad polanką.
- O, jaka biała chmurka – zauważyła – Zupełnie podobna do mojej córeczki.
Nagle chmurka zaczęła hasać po niebie, śmiać się i machać ogonkiem.
- Mamo, mamo – śpiewała – nareszcie!
- Córeczko!!! – wykrzyknęła mama i cały smutek odpłynął z jej oczu – tak się martwiłam kochanie. Myślałam, że ta straszna ciemna góra zabrała mi ciebie.
- Ach nie mamo – odparła córeczka – góra jest tylko drogą do błękitu, ona niczego nie zabiera.
Mama owca zamyśliła się.
- Ale jesteś tak daleko owieczko – powiedziała - Nie mogę cię dotknąć ani przytulić.
- Daleko jest bliżej niż myślisz mamo. Stąd widać to najlepiej. – zaczęła córeczka – I wiesz mamo, wiem już skąd biorą się niezapominajki – to mówiąc mała owieczka stuknęła kopytkiem w kryształową taflę nieba. Rozległ się dźwięk podobny do śpiewu tysiąca wesołych dzwoneczków i odrobinki błękitu rozprysły się wokół, a później powolutku opadły w dół i zaplątały się w zielone włosy traw.
- Ile niezapominajek – zdziwiła się mama owca rozglądając się wokół.
- Nie zapomnij mamo, że jestem blisko – doleciał z góry głos córeczki. - Nigdy nie zapomnij.

I tak się stało. Mama nie zapomniała i daleko nie było już daleko, a pewnego dnia stało się jeszcze bliżej, bo mama również wyruszyła w podróż zboczem ciemnej góry i gdy doszła na szczyt, czekała tam na nią córeczka. Ale o tym opowiada już całkiem inna błękitna bajka".

piątek, 3 sierpnia 2012

3 VIII, w rodzinnym mieście

Jezus, przyszedłszy do swego rodzinnego miasta, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: "Skąd u Niego ta mądrość i cuda?..." Mt 13,54-58

Jestem w swoim rodzinnym mieście. :) Jak dziś Jezus w Ewangelii.
Z taką istotną różnicą, że to nie ja nauczam, ale uczę się w swoim rodzinnym mieście Jego obecności, Jego działania, w tych różnych codziennych, prostych czynnościach. ON tu jest, w mojej codzienności, w codzienności moich najbliższych, w trudzie mego Taty, w chorobie mojej Mamy. ON tu jest z całą swoją Mądrością i Miłością.
Niech nasze niedowiarstwo nie hamuje Jego działania. Jezu, ufam Tobie!