![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxCFtdZFnNUH2y0Djvu83UGH-tJ0J5zTG_QYpx4eUMbHZhOoQ81c7Lnjg35TLQe8enM-8mJRYfKBs9sTWv024RZ3miHn_pfa8lQaILBP0ZrVW5WcP-a99E38uB53XAVcV03jt-WbUtaFG5/s200/%25C5%2582amanie+chleba+Rupnik.jpg)
Aby żyć w pełni i pełnią, każdy potrzebuje dwóch rzeczy: być kochanym i kochać. Dlaczego w stronę miłości pociągnęło mnie dzisiaj? :-) Dlatego, że uczniowie doświadczają miłości i troski Jezusa i są wezwani, by nieść ją innym. Tak okrąg się zamyka: jest Ktoś, kto daje ci miłość i jest ktoś, komu masz miłość okazać.
Nie szkodzi, że masz tylko trochę... ważne, byś to oddał Jezusowi, On pomnoży.
Mówię to także z tegorocznego doświadczenia. Kiedy przyjeżdżałam dwa razy w b.r. do domu i chciałam wszystko poprawić i ulepszyć według mojej tylko wizji, nie udawało mi się. Złościłam się wówczas, złościłam bliskich i zamiast lepiej było gorzej. Tym razem zaufałam Pasterzowi, że On jest tu Panem, Lekarzem i Pasterzem. Zgodziłam się na to, jak jest, co zastaję. Wczuwam się więc, wsłuchuję się w chorą Mamę, wsłuchuję się w potrzeby i działania Taty i oddaję Jezusowi swoje widzenie i to wszystko, co spotyka nas codziennie. I dzieją się cuda! Jezus pomnaża miłość i nasyca każdego z nas swoją łaską. A miłości wystarcza i dla obdarowywania innych...
Z wielkim uczuciem wdzięczności i ze spełnionym zaufaniem śpiewałam dziś refren psalmu responsoryjnego:
"Otwierasz rękę, karmisz nas do syta" (Ps 145)
I jeszcze jedno. Dzisiejsze Słowo uczy mnie wielkoduszności w miłości. Uczę się od Jezusa, żeby pozwolić na pozostałe ułomki, żeby na siłę nie pchać i nie zmuszać innych do przyjęcia mojej miłości, mojej wizji, moich planów...