niedziela, 31 stycznia 2016

31 I, nie zdajemy tego testu

...Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma... (1 Kor 13,1-13)

Dobrze się słucha tego czytania. Przy tych słowach niejeden się wzrusza. Coś w nas się rozkleja. Emocje nie pozostają w bezruchu przy tych słowach.
A jednak chodzi o coś więcej! Te słowa są papierkiem lakmusowym naszej miłości, czy tego, co miłością nazywamy. I ciągle nie zdajemy tego testu. Tak, to prawda, nie potrafimy kochać.
A jednak zapraszani jesteśmy do drogi, do starania o nią. I może nam być podarowana. Przyjęcie jej, to przyjęcie Jezusa na Jego warunkach...

sobota, 30 stycznia 2016

30 I, budźmy Go

Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. (Mk 4,35-41)

Przy zbudzeniu Jezusa wyszła na jaw cała pretensja ludzka, jaką człowiek obdarza swego Stwórcę: nie obchodzę Cię!
Rozpoznajmy też w sobie tę pretensję, przyznajmy się do niej, każdy jakąś cząstkę tego ma... Ale też zróbmy jeszcze coś, zauważmy Jego Obecność w naszej łodzi życiowej. On jest we wszystkich naszych burzach, kryzysach, niepokojach. Jeśli śpi, to Go budźmy. On jest Panem tych wzburzonych fal.

Jeszcze słowo do I czytania (2 Sm 12,1-7a.10-17). Natan opowiada przypowieść Dawidowi i ten, mając wrażliwe serce oburza się. Ta przypowieść była o nim i Natan mu to pokazał, a Dawid uznał swój grzech. Czasem bywamy tak zafiksowani, że nie widzimy swoich błędów, ale jeśli jest w nas odrobina wrażliwości to słuchając przypowieści Jezusa i modląc się modlitwą rachunku sumienia, jesteśmy wstanie zobaczyć siebie w danej przypowieści. Ku nawróceniu, ku życiu. Bo Bóg jest dobry.

Fot. z internetu

piątek, 29 stycznia 2016

29 I, dojrzewanie

„Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo”. (Mk 4,26-34)

Dzisiejsze "nasienie wrzucone w ziemię", jest po wczorajszym "uważajcie na to, czego słuchacie" - ważne co zostało zasiane, co przyjęłam, co jest w moich gruntach, czy padło na nie ziarno Królestwa.
Jeśli tak, jeśli była moja zgoda na przyjęcie Słowa, na przyjęcie Jezusa jako Pana mego życia, to teraz ważna jest... cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość. (Na marginesie dodam, że cierpliwość, to też przyjęcie cierpienia...które jest częścią rozwoju).
Dobra nowina jest w tym, że w swoim czasie, powoli, aczkolwiek skutecznie dojrzeją owoce Królestwa.

Fot. z internetu - ładnie uchwycona nierównomierność dojrzewania.

czwartek, 28 stycznia 2016

28 I, miara

...I mówił im: „Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma”. (Mk 4,21-25)

W kontekście wczorajszego słowa o Siewcy i o ziarnie, którym jest Jego Słowo, słucham dziś o lampie i mierze. Słowo niesie światło i miarę powiększa, jeśli tylko nie chowam tego światła pod korcem własnej woli.
"Czego słuchacie" - może warto dziś zastanowić się nad tym.
W klasztorze jest sporo ciszy i tradycją jest, że prace wykonuje się w milczeniu. A jednak nic to jeszcze nie znaczy. Czego słucham? Własnych myśli, ocen, uczuć itp.? Tak, tego słucham. Słucham też Słowa, z Biblii, z liturgii, ale też i zakorzenionego już we mnie. Jeśli miara słuchania przechyla się ku Słowu, to i siebie bardziej rozumiem. :)

środa, 27 stycznia 2016

27 I, grunta serca mego

„Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedno padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. Inne padło na miejsce skaliste, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo gleba nie była głęboka. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i nie mając korzenia, uschło. Inne znów padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu. Inne w końcu padły na ziemię żyzną, wzeszły, wyrosły i wydały plon: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny”... (Mk 4,1-20)

"Jedno padło na drogę" - jakoś do niedawna nie brałam pod uwagę tego, że to może być też o mnie.
Mam przed oczami trawnik koło domu, w którym mieszkałam. Zawsze ilekroć wracałam do domu, przez około 20 lat był przecięty wydeptaną dróżką, aż wreszcie zrobiona tam chodnik. Ten obraz przyszedł mi dziś na modlitwie.
Ilekroć w sercu robię coś na skróty, wydeptuję drogę, gdzie być nie powinna... Taka droga staje się wówczas symbolem przejścia, mijania, pośpiechu, skupiania się na innych, bo drogą serca przechodzą przez moje życie ludzie - jeśli na skróty, to właśnie w niewłaściwy sposób, to właśnie zadeptując ziemię... I staje się we mnie miejsce nieżyzne, miejsce nieuprawne, miejsce w którym nie żyję a tylko "przechodzę". To jest część mego serca, z mojej zgody na skróty uczyniona. Miejsce w którym nie zdążę złapać słowa Pana, słowa jako Słowo, ale też wydarzenia, spotkania...nie zdążę z(a)łapać Jego Obecności.
Dobrą nowiną jest to, że mam dziś przestrogę. Że mogę na nowo przejrzeć moje grunta i zadecydować.
A Siewca jest hojny i sieje. I ziarna Mu nie zbraknie.
Siadam dziś przed Panem i oddaję swoje grunta. Siadam i pozwalam uprawiać Duchowi moje serce:
"Przyjdź Duchu Święty, napełnij me serce miłością.
Ulecz je skruchą, obdarz nadzieją, Twoją wypełnij mądrością".
Przepiękne wołanie, modlitwa do Ducha Świętego tutaj.

Fot. z internetu

wtorek, 26 stycznia 2016

26 I, w praktyce

...wyznaczył Pan jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch, i wysłał ich po dwóch przed sobą... "Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: «Pokój temu domowi!»  (Łk 10,1-9)

To, że wysyła ich po dwóch jest sprawą ważną - musieli się dotrzeć wzajemnie, bo mieli nieść pokój, który najpierw w nich i między nimi musiał zaistnieć. Miłość sprawdza się w praktyce, nie wystarczy tylko ją głosić! A najtrudniejsze egzaminy w tej dziedzinie niesie bliskość realna. Wiedzą o tym najlepiej małżonkowie. (Kibicuję Wam i modlę się o to, by Wasza jedność generowała pokój w Was i wokół Was).
Druga sprawa, to wyjście do innych bez gwarancji bezpieczeństwa, jaką daje pieniądz, własny schowanek, zbroja... Pokój Boży niesie się bez tego wszystkiego, bo on jest tam, gdzie nie ma walki o swoje poletko, gdzie spokój własny nie staje się bożkiem.
Baranku Boży, obdarz nas Twoim pokojem, który jest Miłością.

Fot. z interentu

poniedziałek, 25 stycznia 2016

25 I, na gwarancji :)

Po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazał się Jedenastu i powiedział do nich: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię [...]. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą:
W Imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie". Mk 16, 15-18

Fakt zmartwychwstania jest w tym Słowie dla mnie dziś najważniejszy z tego powodu, że jest rękojmią (gwarancją) tej mocy i zadania, które Jezus powierza uczniom.
Zmartwychwstanie jest dowodem Miłości Boga: tego ruchu życia w kręgu Trójcy Przenajświętszej. Miłość Ojca podnosi z grobu Syna, bo Miłość Syna zaufała woli Ojca aż po grób. W tę Miłość (w Duchu Świętym) jesteśmy zaproszeni, więcej w niej jesteśmy przez chrzest zanurzeni.
Jeden ruch jest w naszej kwestii: zacząć żyć mocą (łaską) chrztu świętego!
Cytuję o. M. Łusiaka (za deon.pl):
A kto uwierzy w Miłość, ten zapragnie nią żyć. I uda mu się nią żyć. I będzie wyrzucać złe duchy, najpierw z siebie, potem też z innych. I ludzie będą próbowali go "otruć" egoizmem lub nienawiścią, ale im się to nie uda.
Zastanowiłam się, dlaczego nie widać w nas tej mocy łaski? Bo jej po prostu "nie używamy", lub często nie używamy w pełni. Gwarancja zacznie działać, kiedy będziemy żyć pełnią łaski nam udzielonej. (Por. św. Paweł po nawróceniu, które to nawrócenie dziś w liturgii wspominamy)

Fot. z internetu

niedziela, 24 stycznia 2016

24 I, poszczególne członki

...Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współradują się wszystkie członki.
Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami... (1 Kor 12,12-30)

Kończy się trzeci dzień kolejnej sesji kapituły. I w tej rzeczywistości słucham słów św. Pawła o mistycznym Ciele Chrystusa jakim jest Kościół, też ten mały Kościół, jakim jest Wspólnota zakonna.
Wymiany i cała praca podczas kapituły daje wręcz cieleśnie odczuć, jak ważna jest każda z nas - tworzące tą kapitułę. Jak ważna jest nasza (osobista) postawa wobec siebie wzajemnie i odpowiedzialność, która ma być większa niż czubek własnego nosa. Wielkim testem zdrowia całego ciała Wspólnoty jest szacunek, jakim się obdarzamy oraz miłość i otwartość, z jaką przyjmujemy to, co wspólne - nasze - w jednym ciele Wspólnoty.
Dobry to czas. Czas definiowania, oczyszczania, karmienia, czas wzrostu. Chwała Panu.

sobota, 23 stycznia 2016

23 I, szaleństwo?

Mówiono bowiem: „Odszedł od zmysłów”. (Mk 3,20-21)

Oceny, opinie, pomówienia nie ominęły Jezusa, Boga-Człowieka. On musiał być oryginalny, bo Jego miłość była bez cienia egoizmu. Jego postawy musiały prowokować, niepokoić i rozsadzać ludzkie zasiedziałe struktury myślenia. "Szaleniec" - innymi słowy wyrażona dzisiejsza opinia o Jezusie. Jego miłość jest szaleństwem, bo nawet krzyż nie jest dla niej tamą...
Patrzę na Jezusa, patrzę od lat, patrzę i zadziwiam się na nowo. Miłość jest specyficznym "powołaniem" Boga (W. Stinissen).
Czy jakąś dozą tego szaleństwa Barankowego jest już wypełnione me serce? Bo czym innym jest podziwiać a czym innym naśladować. A umiłowana chce się upodobnić do Miłującego.

Fot. z internetu. Zbierać kwiatki zimą nie jest czymś normalnym... ale możliwym :)
Kiedy wokół jest zima można rozdawać... ciepło miłości.

piątek, 22 stycznia 2016

22 I, z Jego pragnienia

Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy... (Mk 3, 13-19)

Zatrzymały mnie dziś słowa Jezusa: "których sam chciał".
Przykładam je także do siebie. Są w życiu zakonnym dla mnie swoistą kotwicą, kiedy dusza doświadcza fal i sztormu własnej nędzę i egoizmu. Są wówczas kotwicą przycumowującą do dna Skały wierności i miłości Pana. Gdyż nie moje zasługi, nie moja doskonałość (których brak), tylko Jego pragnienie i miłość zrodziły dar powołania.
Psalm responsoryjny znów, jak ostatnio, pomaga nazwać jęk duszy:

Zmiłuj się nade mną, Boże, zmiłuj się nade mną, *
u Ciebie moja dusza szuka schronienia. 
Chronię się w cieniu Twych skrzydeł, *
dopóki nie minie klęska. 

Wołam do Boga Najwyższego, *
do Boga, który wyświadcza mi dobro. 
Niech ześle pomoc z nieba, niechaj mnie wybawi, +
niech hańbą okryje tych, którzy mnie dręczą. *
Niech Bóg ześle łaskę i miłość. 

Wznieś się, Boże, ponad niebiosa, *
nad całą ziemią Twoja chwała. 
Bo Twoja łaska sięga aż do nieba, *
a wierność Twoja po chmury.

środa, 20 stycznia 2016

20 I, ON mocą moją

On moje ręce zaprawia do walki, 
moje palce do bitwy. 
On mocą i warownią moją, 
osłoną moją i moim wybawcą. (Ps 144)

Dziś I czytanie - walka Dawida z Goliatem i pokonanie go procą i kamieniem (1 Sm 17,32-51) i też Ewangelia o uzdrowieniu w szabat człowieka z uschłą ręką (Mk 3,1-6) prowadzi mnie do modlitwy Psalmem 144, który dziś w liturgii jest śpiewany jako responsoryjny.
Psalm opiewa moc Bożą, która jest udzielona człowiekowi. Siła rąk, moc serca i bezpieczeństwo ma konkretne źródło - jest nim Pan, który w Kościele udziela tego wszystkiego poprzez swoje sakramenty. Przypomnę, cóż znaczy i czym jest sakrament: widzialny znak niewidzialnej mocy. Polecam. Jeden warunek: podejście w pokorze i z wiarą.

Fot Ot tak, w kolejce po MOC Bożą.

wtorek, 19 stycznia 2016

19 I, widzieć oczami Boga

Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: „Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?”...  (Mk 2,23-28)

Faryzeusze chcieli, by Jezus popatrzył na to, co robią uczniowie.
A właśnie, że Jezus patrzył na swoich uczniów i na to, co robią.
Jezus patrzy i widzi! Tylko że widzi swoimi oczami - Jego spojrzenie jest spojrzeniem miłości i miłosierdzia. On widzi potrzeby uczniów, widzi ich głód, zmęczenie, widzi ich tęsknoty i widzi ich determinację w towarzyszeniu Mu...
W I czytaniu (1 Sm 16,1-13) też pojawia się temat patrzenia. Bóg wyraźnie mówi do Samuela, kiedy ten patrzy na osoby i chce dokonać wyboru na króla: "nie tak bowiem człowiek widzi jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce".
Pod takim spojrzeniem chcę wzrastać! Takie spojrzenie daje więcej ciepła niż wyspy Bahama :).
Chcę też zaświadczyć, że spotkałam w życiu ludzi o takim bożym spojrzeniu. Myślę, że przebijało przez nich miłosierdzie Boże (czyli coś macierzyńskiego), że byli we wzroku przeźroczyści.
Jeszcze coś ważnego, jako wniosek:
Dana mi jest łaska codziennej adoracji Jezusa w Najświętszym Sakramencie. To są chwile uświadomienia spojrzenia Jezusa... Po dzisiejszej medytacji chcę wołać: "Jezu, patrz na mnie!" i chcę pozwolić, by Jego spojrzenie mnie kształtowało.
Mam też nadzieję, że i moje spojrzenie na bliźnich zacznie kiedyś czytelnie odbijać miłosierdzie Jezusa.

Fot. Zrobiłam to zdjęcie w ogródku. Nawet ci, którzy przebywają tam często i go uprawiają nie mogą uwierzyć, że takie piękno wydobywa się z ich pracy i Bożej Opatrzności.
A w człowieku? Jeśli pracuje nad sobą, czy Bóg z nim nie współpracuje? I czy nie wydobędzie z niego piękna prawdziwego? :) Pytanie retoryczne - żeby nie było wątpliwości!

poniedziałek, 18 stycznia 2016

18 I, sens postu

Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Jezusa i pytali: „Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?” 
Jezus im odpowiedział: „Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie... (Mk 2,18-22)

Świetnie Jezus wyjaśnia sens postu. Jego Obecność sprawia, że jest pełnia radości i świętowania, jak radość zaślubin i wesela. Ale jest nam znane doświadczenie braku Jego Obecności - z różnych powodów przeżywane jako nieobecność - przecież On JEST zawsze blisko. Jakkolwiek... a jednak doświadczenie ciemności jest nam znane.
Wiara czasem potrafi przebić tę ciemność i modlitwą przebić się do Obecnego, a czasem musi sięgnąć pamięcią do przeszłości i wydobyć stamtąd promyk nadziei.
Świetną modlitwą w stanach tęsknoty za Bogiem i w doświadczeniu ciemności jest  Psalm 42, który polecam (wypróbowany!):

Jak łania pragnie wody ze strumieni, 
tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże! 
Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego: 
kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże? 

Łzy stały się dla mnie chlebem we dnie i w nocy, 
gdy mówią mi co dzień: «Gdzie jest twój Bóg?»
Gdy wspominam o tym, rozrzewnia się dusza moja we mnie, 
ponieważ wstępowałem do przedziwnego namiotu, do domu Bożego, 
wśród głosów radości i dziękczynienia w świątecznym orszaku. 

Czemu jesteś zgnębiona, moja duszo, 
i czemu jęczysz we mnie? 
Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wysławiać: 
Zbawienie mego oblicza i mojego Boga. 

A we mnie samym dusza jest zgnębiona, 
przeto wspominam Cię z ziemi Jordanu i z ziemi Hermonu, i z góry Misar. 
Głębia przyzywa głębię hukiem Twych potoków. 
Wszystkie twe nurty i fale nade mną się przewalają. 

Za dnia udziela mi Pan swojej łaski, 
a w nocy Mu śpiewam, sławię Boga mego życia. 
Mówię do Boga: Moja Skało, czemu zapominasz o mnie? 
Czemu chodzę smutny, gnębiony przez wroga? 

Kości we mnie się kruszą, gdy lżą mnie przeciwnicy, 
gdy cały dzień mówią do mnie: «Gdzie jest twój Bóg?»

Czemu jesteś zgnębiona, moja duszo, 
i czemu jęczysz we mnie? 
Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wysławiać: 
Zbawienie mego oblicza i mojego Boga. (Ps 42)

Doświadczenie nieobecności Boga jest dane duszom dobrym, miłującym, ze względu na innych, by rozumieli, współczuli i nieśli tych, którzy w rzeczywistości są daleko od Boga i Go nie szukają.
Jak są tacy, którzy ze względu na alkoholików potrafią podjąć abstynencję od alkoholu i tak ich wspierać, także są i tacy, którzy idą przez ciemność wspierając "siedzących w ciemnościach". Taka chociażby była matka Teresa z Kalkuty.
A może i ty, jesteś wezwana/y do takiej drogi? Może chociaż przez jakąś jedną milę...

niedziela, 17 stycznia 2016

17 I, i była tam Matka

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. 
A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”...  (J 2,1-12)

Jak to dobrze, że była tam (na weselu) Matka Jezusa. Dostrzegła brak, dostrzegła potrzebę. Wiem, że jest ze mną w mojej wierze, w mojej miłości, w mojej codzienności. Cieszę się dziś Jej obecnością, bo swoimi brakami to raczej się smucę...

Kiedyś I czytanie mnie "upoiło". Dobrze, że sobie wówczas zapisałam (TUTAJ), bo dziś mogę do tego doświadczenia wrócić i zaczerpnąć z radości wiary, która jak dobre wino umacnia się przez lata i przez doświadczenia...

Fot. z internetu.
***
Rozważanie dzisiejsze papieża Franciszka przed modlitwą na Anioł Pański:

Ewangelia dzisiejszej niedzieli przedstawia cudowne wydarzenie, jakie miało miejsce w Kanie, pewnej wiosce w Galilei, podczas przyjęcia weselnego, w którym uczestniczyli także Maryja i Jezus ze swoimi pierwszymi uczniami (por. J 2,1-11). Matka wskazuje Synowi, że zabrakło wina, a Jezus powiedziawszy, że nie nadeszła jeszcze Jego godzina, akceptuje jednak jej przynaglenie i obdarza małżonków najlepszym winem całego wesela. Ewangelista podkreśla, że „taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (w. 11).

Zatem cuda są nadzwyczajnymi znakami, które towarzyszą głoszeniu Dobrej Nowiny, a ich celem jest wzbudzenie lub umocnienie wiary w Jezusa. W cudzie dokonanym w Kanie możemy dostrzec akt życzliwości ze strony Jezusa wobec nowożeńców, znak błogosławieństwa Bożego dla małżeństwa. Tak więc miłość między mężczyzną a kobietą jest dobrą drogą, aby żyć Ewangelią, to znaczy, z radością wyruszyć na drogę świętości.

Ale cud w Kanie dotyczy nie tylko nowożeńców. Każdy człowiek jest powołany, aby spotkać Pana w swoim życiu. Wiara chrześcijańska jest darem, który otrzymujemy wraz z chrztem i który pozwala nam spotkać Boga. Wiara przechodzi przez okresy radości i smutku, światła i ciemności, jak w każdym autentycznym doświadczeniu miłości. Opowieść o weselu w Kanie zachęca nas do odkrycia, że Jezus nie ukazuje się nam jako sędzia gotowy, by potępić nasze winy, ani jako dowódca, który narzuca nam ślepe wypełnianie swoich rozkazów. Ukazuje się On nam jako zbawiciel ludzkości, jako brat, jako nas starszy brat, Syn Ojca: ukazuje się jako ten, który odpowiada na oczekiwania i obietnice radości, które kryją się w sercu każdego z nas.

Zatem możemy postawić sobie pytanie: czy naprawdę znam w ten sposób Pana? Czy odczuwam, że jest On Oblubieńcem mojego życia? Czy odpowiadam Jemu na tej samej długości fali owej oblubieńczej miłości, jaką okazuje On każdego dnia mnie i każdej osobie ludzkiej? Chodzi o to, aby zdać sobie sprawę, że Jezus nas poszukuje i zaprasza nas, abyśmy uczynili dla Niego miejsce w głębi naszego serca. Na tej drodze wiary z Nim nie jesteśmy sami: otrzymaliśmy dar Krwi Chrystusa. Wielkie stągwie kamienne, które Jezus każe napełnić wodą aby przemienić ją wino (w. 7) są znakiem przejścia od starego do nowego przymierza: w miejsce wody używanej do rytualnych oczyszczeń otrzymaliśmy Krew Jezusa przelaną w sakramentalny sposób w Eucharystii, a w sposób okrutny podczas męki i na krzyżu. Sakramenty, które wypływają z misterium paschalnego napełniają nas nadprzyrodzoną mocą i pozwalają nam zasmakować nieskończonego miłosierdzia Boga.

Dziewica Maryja, wzór rozważania słów i czynów Pana niech nam pomoże odkrywać na nowo z wiarą piękno i bogactwo Eucharystii i innych sakramentów, które uobecniają wierną miłość Boga wobec nas. W ten sposób będziemy mogli coraz bardzie kochać Pana Jezusa, naszego Oblubieńca i wychodzić Jemu na spotkanie z zapalonymi lampami naszej radosnej wiary, stając się w ten sposób Jego świadkami w świecie.

sobota, 16 stycznia 2016

16 I, źle się masz?

„Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.  (Mk 2,13-17)

Powołuje nas, grzeszników.
Potrzebujemy Jego uzdrawiającej miłości.
Uznać to i przyjąć Jego miłosierdzie - niby to proste, a jednak...czemu szukamy choroby u innych?
Zadanie na dziś: zastanów się, gdzie cię boli, lub gdzie już nie czujesz, tj. gdzie źle się masz? Zaproś tam Jezusa.

Fot. "...dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i świata całego".

piątek, 15 stycznia 2016

15 I, jest w Domu

Gdy Jezus po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. 
Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech...  (Mk 2,1-12)

Zadziwia mnie gorliwość w przybyciu do Jezusa tych, którzy posłyszeli, że jest w domu. Już Go w Kafarnaum widzieli i słyszeli, i pamiętają! I pamiętają!
Patrzę na siebie, patrzę też na nas wierzących i myślę, że nie mamy już tej pierwotnej gorliwości w prostym szukaniu Jezusa. A ON przecież JEST w domu!
Jest w domu, w tabernakulum w mej kaplicy. Jest w tabernakulum każdej świątyni, którą mijam na mieście. Czy mam ochotę wstąpienia choć na chwilę?
... A może przynieść do Niego paralityka trzeba?...

czwartek, 14 stycznia 2016

14 I, Bóg chce

„Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”.
[...]„Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”. (Mk 1,40-45)

Patrzę na Jezusa. Dotyk trędowatego nie był potrzebny do uzdrowienia, ale Jezus chciał go dotknąć. W średniowieczu były dyskusje, czy potrzebne było Wcielenie Syna Bożego dla naszego zbawienia... Można było inaczej, ale Bóg chciał stać się jednym z nas ze wszystkim, co ludzkie i co boli...
Bóg też chce naszego świadectwa, czasem daje konkretne wytyczne, jak uzdrowionemu, ale jakoś nie koniecznie my chcemy za tym iść...
Zauważmy, jaka modlitwa-kolekta "leci" codziennie w I tygodniu okresu zwykłego:
Wszechmogący Boże, spełnij z ojcowską dobrocią pragnienie modlącego się ludu: daj mu poznać, co należy czynić, i udziel siły do wypełnienia poznanych obowiązków.

Fot. z internetu - takie cudo! :)

środa, 13 stycznia 2016

13 I, nadzieja

Z nadzieją czekałem na Pana, 
a On się pochylił nade mną 
i wysłuchał mego wołania. 
Szczęśliwy człowiek, który nadzieję pokłada w Panu, 
a nie naśladuje pysznych i skłonnych do kłamstwa.  (Ps 40)

Dziś słowo z Psalmu responsoryjnego. Z dobrą nowiną o tym, że nadzieja wobec Pana owocuje łaską. I że jest nośnikiem szczęśliwości w codzienności.
Oczekiwać Pana jak pies, który z wytrzeszczonymi oczami "czuwa" i patrzy na ręce pana... Tak patrzeć na Pana... (Samuel z I czytania był tak otwarty na Słowo).

Fot.  z internetu.
***
Papież Franciszek rozpoczął cykl katechez o miłosierdziu.
Fragment za deon.pl:
"Bóg jest całkowicie i zawsze godny zaufania. Jest to obecność solidna i stabilna. To jest pewność naszej wiary. Zatem w tym Jubileuszu Miłosierdzia powierzmy się Jemu całkowicie a doświadczymy radości bycia kochanymi przez tego «Boga miłosiernego i litościwego, cierpliwego, bogatego w łaskę i wierność»". Tutaj całość.

wtorek, 12 stycznia 2016

12 I, uprosiłam

„Panie Zastępów! Jeżeli łaskawie wejrzysz na poniżenie służebnicy twojej i wspomnisz na mnie...
[...]  a Pan wspomniał na nią. I stało się, że po upływie dni Anna poczęła i urodziła syna nazywając go imieniem Samuel, ponieważ mówiła: „Uprosiłam go od Pana”. (1 Sm 1,9-20)

Mnie dziś to czytanie przeniosło do Maryjnego Magnificat:
"Wielbi dusza moja Pana, bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy...".
I co więcej, poczułam, że jestem obecna w modlitwie Maryi. Tak! Ona niesie mnie przed Pana i przedstawiając Mu, mówi do Niego: "uprosiłam ją od Pana"... (Takiej modlitwy wstawienniczej, błagalnej i tudzież wdzięcznej uczę się od Maryi).
Mam jakąś pewność, że moje powołanie (powołanie każde) jest w rękach i modlitwie Maryi, i z tego powodu raduję się i wdzięczność mnie ogarnia.

Fot. Moja przyjaciółka własnoręcznie zrobiła tę Maryję i Dzieciątko, mi się podobają.

niedziela, 10 stycznia 2016

10 I, już nie w Jordanie szukamy obmycia

Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.  (Łk 3,21-22)

Uważajcie, patrzcie na zadziwiające i nowe wody potopu, większe i znamienitsze od tych z czasów Noego. Tam fale wód zgładziły ludzkość, tu woda chrztu, mocą ochrzczonego w niej Chrystusa, przywraca zmarłych do życia. Tam gołębica, niosąc w dziobie gałązkę oliwną, zapowiadała miłą woń Chrystusową, tu zaś Duch Święty przybywa pod postacią gołębicy i wskazuje miłosiernego Pana (z kazania św. Proklusa).

***
Niech wszystkie rzeki, strumienie i źródła
Sławią Chrystusa z radosną wdzięcznością,
Bo zanurzony przez Jana w Jordanie
Uświęcił wodę.

Baranek Boży, niewinny i czysty,
Przyjął na siebie człowieczą niedolę
I chrztem pokuty ukazał nam drogę
Do nawrócenia.

Lecz nie w Jordanie szukamy obmycia,
Ale w krynicy paschalnej kąpieli,
Bo w niej zawarta jest moc odkupienia
Przez krew Jezusa.

Niech wszyscy ludzie ochrzczeni w Chrystusie
Czerpią z weselem ze zdrojów zbawienia
I wielbią hymnem pokornej miłości
Najświętszą Trójcę. Amen. (Brewiarzowy hymn z jutrzni)

A dwa lata temu pisałam... tutaj.

sobota, 9 stycznia 2016

9 I, miłość i lęk

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, 
to i my winniśmy się wzajemnie miłować. 
[...] W miłości nie ma lęku, 
lecz doskonała miłość usuwa lęk, 
ponieważ lęk kojarzy się z karą. 
Ten zaś, kto się lęka, 
nie wydoskonalił się w miłości. (1 J 4,11-18)

Miłość i lęk.
Jeśli tu piszę o miłości, to istotę jej rozumiem Janowo - biblijnie. Nie o każdą miłość chodzi - którą nazywam/y miłością. Ostatnio świetnie to wyjaśnił papież Franciszek.
Za deon.pl powtórzę:
"Czym jest miłość? Czasami myślimy o miłości przedstawianej w telenowelach, która nie jest jednak tą miłością prawdziwą. Innym razem miłość może się wydawać entuzjazmem dla danej osoby, który później gaśnie. Gdzie prawdziwą miłość? Każdy, kto miłuje, narodził się z Boga, bo Bóg jest miłością. Jan nie mówi: «wszelka miłość jest z Boga, ale: Bóg jest miłością»" - podkreślił Papież. Ojciec Święty wskazał, że św. Jan w swoim liście wskazał na rys charakterystyczny Bożej miłości: Bóg miłuje jako pierwszy.
Wracam do moich myśli. Biorę na tapetę lęk. Znam go. Z psychologicznego punktu widzenia jest dobry w różnych momentach - nieraz zatrzymał przed grożącym niebezpieczeństwem.
Ale w jednym przypadku nie chcę, by mną kierował: w miłości. Miłość prawdziwa jest wydaniem siebie, jest więc...śmiercią.
Jezu, Baranku mój, Pelikanie..., tak jak Ty...mocą Twego Ducha...

Fot. z internetu. Samica pelikana miała w czasach głodu rozrywać dziobem własną pierś i krwią karmić pisklęta, stąd pelikany uważane były za symbole poświęcenia.

piątek, 8 stycznia 2016

8 I, Miłość daje życie

W tym objawiła się miłość Boga ku nam, 
że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, 
abyśmy życie mieli dzięki Niemu. (1 J 4,7-10)

No właśnie, Bóg zesłał Syna, abyśmy mieli życie!
Abyśmy - ja, ty, on, ona, my - mieli życie, stało się Wcielenie, Boże Narodzenie, Pascha... Tak objawia się miłość Boga. Niesie życie! Aż do małej białej cząstki Eucharystii, abyśmy mieli Życie w sobie!
Zadziwienie, radość i wdzięczność ogarnia mnie, kiedy pozwalam sobie zatrzymać się nad tą Tajemnicą, nad tym Misterium.
Modlitwa poprowadziła mnie jeszcze do mego serca, do mej miłości i postawiła mi pytanie: jak objawia się moja miłość? Jak objawia się moja miłość wobec najbliższych, wobec przyjaciół, wobec sióstr, wobec dalszych, wobec wszystkich? Czy też tak, że inni otrzymują życie? Czy może tak, że to ja chcę od nich otrzymywać życie?...
Ważna sprawa odpowiedzieć sobie na te pytania. I nie zatrzymać się na odpowiedzi, tylko wraz z Kościołem modlić się dzisiejszą kolektą:
Boże, Twój Syn Jednorodzony ukazał się w naszym ludzkim ciele, spraw, aby Jezus, który zewnętrznie był do nas podobny, przemieniał nas wewnętrznie.
Wracam jeszcze raz do Słowa z I czytania: Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością.
Więc niejako od środka, w wydaniu siebie, w miłości poznaje się Boga. Miłość Boża, która nam daje życie, poznawana jest przeze nas w nas samych poprzez wydawanie życia za braci...(zaczynając od najbliższych w domu).

Fot. sznur zakonny, przypomina mi o miłości Boga i o tym, że i ja potrafię mocą Bożą kochać jak On. Czyli dawać życie.

czwartek, 7 stycznia 2016

7 I, moja kraina pogańska

...przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza:
„Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. 
Droga morska, Zajordanie, 
Galileja pogan. 
Lud, który siedział w ciemności, 
ujrzał światło wielkie, 
i mieszkańcom cienistej krainy śmierci 
światło wzeszło”. 
[...] I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania. (Mt 4,12-17.23-25)

W każdym z nas jest jakaś kraina pogańska. Miejsce, które uważamy za nie-święte.
Ja takie mam. I było tak dość długo, że myślałam sobie, że jak już w tym miejscu ze sobą się uporam, jak zewangelizuję sama siebie w tym miejscu, to je przedstawię Panu. Ale zanim tam Jezusa zaproszę, to muszę "posprzątać" sama. Jednak nic z tego nie wychodziło, bo i wyjść nie mogło!
Po prostu inny scenariusz okazał się właściwy: Pan sam usunął się w to miejsce. On tam przyszedł i chciał właśnie tam, w moim pogaństwie osiąść...
I dopiero wówczas wszystko, jak do magnesu, zaczęło we mnie ściągać i przyciągać do Niego. Każda moja część - myślenie, odczuwanie, wrażliwość - odnalazły drogę do Niego.
Światło Jego miłosierdzia w miejscu, które było moją ciemnością, stało się światłem wielkim dla mnie samej i mam nadzieję, że jest jakimś odblaskiem do innych. W każdym z tych przypadków u początków i w działaniu PIERWSZA jest ŁASKA - czyli miłosierne przyjście Zbawiciela. ON zawsze jest Pierwszy!

Fot. Wczoraj tak wyglądało niebo z mego okna.

środa, 6 stycznia 2016

6 I, oddać pokłon

... oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon”.
[...] Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu... (Mt 2,1-12)

Nawet Mędrcy pytają... :)
Więc nie dziwmy się, że w naszej drodze szukania Boga, Jego woli, czasem musimy kogoś zapytać. Czasem może to być nawet "Herod", czyli ktoś nam nieprzychylny, ale może wskazać nam coś bardzo cennego. - Taką myślą dziś się dzielę.
A w modlitwie proponuję uklęknąć przed Dzieciątkiem - niech prowadzi wiara, która choć nie rozumie wszystkiego, schyla czoło przed Tajemnicą, bo czuje, że tu jest to, w czym jest sens wszystkiego - w żłóbku najpierw, ale potem koniecznie podejść pod tabernakulum i otworzyć swe skarby (co serce nosi) i ofiarować Temu, któremu to się należy. I uczynić to z radością, z przyjemnością i z wdzięcznością.

A jakby komu mało było czytania tego, to zachęcam do lektury sprzed dwóch lat. Zajrzyj tutaj.

wtorek, 5 stycznia 2016

5 I, po drabinie

...Powiedział do Niego Natanael: „Skąd mnie znasz?”
Odrzekł mu Jezus: „Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym”.
Odpowiedział Mu Natanael: „Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś królem Izraela!”
Odparł mu Jezus: „Czy dlatego wierzysz, że..."  (J 1,43-51)

Każdy z nas ma takie swoje drzewo figowe...
Dla mnie takim "drzewem figowym" jest miejsce, w którym jestem szczera wobec siebie i wobec Boga, miejsce w którym dotykam swoich najgłębszych pragnień i w którym również dostrzegam swoje granice, swoje ograniczenia, miejsce które mnie wypycha do działania, do miłowania i zarazem miejsce, w którym widzę jasno swoją słabość i niemoc... Taka doświadczalność paradoksu: wielkości i małości. Miejsce, które jest MODLITWĄ.
Mam momenty, że w codzienności odzywa się jakiś "głos", który przypomina mi wydarzenie takiej modlitwy, który nawiązuje do niej właśnie w szarej codzienności. I wówczas nie mogę inaczej, jak tylko za Natanaelem powtarzać: Jezu, kocham Cię; Jezu, pragnę Cię; Jezu, zmiłuj się nade mną...
Jest to doświadczenie spotkania Jezusa i świadomość, że w tym łez padole pojawia się drabina...drabina łaski, po której wchodząc dotykam Nieba...dzięki Wcieleniu Syna Bożego, który zstąpił do naszej codzienności i "rozbił w niej swój namiot" (por. J 1,14).

Fot. z internetu

poniedziałek, 4 stycznia 2016

4 I, na Drodze

Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: „Czego szukacie?”
Oni powiedzieli do Niego: „Rabbi! (to znaczy: Nauczycielu), gdzie mieszkasz?”
Odpowiedział im: „Chodźcie, a zobaczycie”... (J 1,35-42)

Czego szukasz? Czego szukasz, idąc do kościoła?
Czego szukasz, sięgając po Biblię?
Czego szukasz, zaglądając na tę stronę?

Stawiam i ja sobie to pytanie: "czego szukam idąc za Jezusem?". Jest ono ważne, bo Jezus je stawia. Odpowiedziałabym dziś, że Ciebie Jezu szukam... Odpowiedź jest dynamiczna, warto to zauważyć :) dotyczy ruchu we mnie.
Jest dynamiczna też dlatego, bo dotyczy Drogi, która jest też Prawdą i Życiem.
Szukam Go, bo chcę misericordes sicut Pater (być miłosierną jak Ojciec)...

A tak pisałam w ubiegłym roku: TUTAJ.

niedziela, 3 stycznia 2016

3 I, niesamowite...

Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył. (J 1,1-18)
Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec 
Pana naszego Jezusa Chrystusa [...]. 
W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, 
abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. 
Z miłości przeznaczył nas dla siebie... (Ef 1,3-6.15-18)

Jezus w ŁONIE Ojca - niesamowite określenie. A jeszcze bardziej porusza, kiedy słyszę św. Pawła mówiącego, że w Nim nas (mnie) wybrał przed założeniem świata, z miłości. Czyżby moje istnienie (ziarnko gorczycy mego istnienia) upatrywać mam w miłości Ojca, w Jego łonie, w Jego miłosierdziu?
Tak! I nie ma innej odpowiedzi. "Nas dla siebie".
Niedawno wpadło mi gdzieś słowo o poznaniu (w sensie biblijnym) Boga, że w tym poznaniu-spotkaniu jest taki wymiar intymności zawarty jak w relacji małżeńskiej, seksualnej. Daje to do myślenia i porusza umysł i serce, by wola pozwoliła Bogu wejść całym Sobą w moje jestestwo. I chyba muszę tu zamilknąć, bo doświadczenie takie Boga jest rzeczą bardzo intymną. To, co może promieniować z tego na świat, na otoczenie, to miłość bezwarunkowa, która staje się ciałem w mojej ludzkiej codzienności...

sobota, 2 stycznia 2016

2 I, przyjaciel Oblubieńca

... Jan im tak odpowiedział: „Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała”.  (J 1,19-28)

Bardzo mnie rajcuje odpowiedź Jana Chrzciciela udzielona faryzeuszom. Po pierwsze to, że objawia obecność Ważniejszego i Nierozpoznanego, a po drugie, że w swojej uczciwości, czystości, Jan wie, że ci, których chrzci wodą nie należą do niego w żaden sposób, że jego słuchacze to Oblubienica Tego, który Nadchodzi. Ten rzemyk u sandała i przekonanie wewnętrzne, że nie jego to działanie... Piękne. Dech mi zapiera, kiedy próbuję wniknąć w rzeczywistość wyrażoną w tych słowach.
Jan zna swoje miejsce, wie kim jest (głosem) i wie, komu pozwala się przez siebie objawić - Słowu. Całe życie Jana jest czymś, co pozwala objawić Życie. Wreszcie Jan wskaże na Baranka Bożego i opustoszeją szeregi jego uczniów. "On ma wrastać, a ja się umniejszać" - to zasada Jana i jest w tym wierny.
Ja, cóż?... Kontempluję tę scenę. Może coś we mnie się odbije z jego postawy... Chciałabym.

A w kontekście dzisiejszych patronów świętych Bazylego i Grzegorza - niesamowitych przyjaciół - cieszę się i dziękuję Bogu za tych, z którymi dane mi jest Boga poznawać i naśladować.

piątek, 1 stycznia 2016

1 I 2016, imię Jezus

A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane.
Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie Matki. (Łk 2,16-21)

Nadano Mu dnia ósmego (dziś) imię Jezus. Imię, które BYŁO zanim się poczęło w łonie Matki.
Dziś modlę się bardzo prosto: oddycham tym Imieniem.
Maryja Je powtarzała, zanim Go urodziła, nosząc Jezusa w łonie, ja powtarzam odwołując się do Niego przyjętego w Eucharystii. Niech we mnie staje się ciałem: niech zbawienie Jahwe staje się we mnie przez Niego. Niech Książę Pokoju i Król Miłosierdzia będzie w mym sercu nie gościem lecz Gospodarzem.
Maryi się powierzam i z Nią trwam na tej łez dolinie, ucząc się zachowania w sercu ŁASKI każdej.
***
Z Katechizmu Kościoła Katolickiego:
Jednak imieniem, które zawiera wszystko, jest właśnie imię, które Syn Boży otrzymuje w swoim Wcieleniu: JEZUS. Ludzkie wargi nie są w stanie wypowiedzieć Boskiego Imienia, ale Słowo Boże, przyjmując nasze człowieczeństwo, powierza je nam i możemy go wzywać: "Jezus", "JHWH zbawia. Imię Jezus obejmuje wszystko: Boga i człowieka oraz całą ekonomię stworzenia i zbawienia. Modlić się, mówiąc "Jezus", oznacza wzywać Go, wołać do Niego w nas. Tylko Jego imię zawiera Obecność, którą oznacza. Jezus jest Zmartwychwstałym i ktokolwiek wzywa Jego Imienia, przyjmuje Syna Bożego, który go umiłował i siebie samego wydał za niego. (KKK 2666)