wtorek, 31 marca 2015

30 III, samotność Jezusa

Jezus w czasie wieczerzy z uczniami swoimi doznał głębokiego wzruszenia i tak oświadczył: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeden z was Mnie zdradzi”. Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi. [...]
Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Będziecie Mnie szukać, ale jak to Żydom powiedziałem, tak i wam teraz mówię, dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie”. (J 13,21-33.36-38)

Samotność Jezusa i Jego zgoda na nią - ta rzeczywistość kotłuje mi się dziś w myślach i w modlitwie.
Zdrada i Jego zgoda na zdradę - tak zareagować mógł tylko Ktoś nie z tej ziemi...
Zgoda na samotność w momencie męki, uniesienie tej samotności i w tym wszystkim nie przestanie kochania - tak mógł tylko Jezus.
"Nikt, nigdy...To ciężar nie do uniesienia" - przypominają mi się słowa Nieprzyjaciela z Ogrójca z filmu Pasja.
Tak jest, do tej pory nikt, nigdy, ale teraz z Nim, każdy, kto Go przyjmie.
Bo choć z jednej strony czuję się Judaszem i zdrada jest możliwością wpisana we mnie, to jednak wiem, że żyję z miłosierdzia. I nie moja zdrada i moje zwątpienie w słabości, czy pochopne wielkie deklaracje, których nie dopełniam, nie to ostatecznie oddzielić mnie może od Jezusa, tylko ślepota na potrzebę miłosierdzia i w konsekwencji nieprzyjęcie łaski miłosierdzia.
Staję w prawdzie własnej słabości w ten wielki wtorek i wołam: Ciebie jak cichego baranka zaprowadzono na ukrzyżowanie, ale Ty tam poszedłeś dla mnie! Bym ja potrafiła kochać!
Dziękuję Ci, Jezu, za samotność Twoją i za miłowanie do końca.

poniedziałek, 30 marca 2015

30 III, obdarowana

Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku... (J 12,1-11)

Moja modlitwa z ubiegłego roku, ale jakże aktualna:
Duchu Święty, dotknij mego serca, by potrafiło kochać, by potrafiło rozpoznawać potrzeby Jezusa i na nie odpowiadać z wielkodusznością, radośnie i z miłością.
Niech moje życie stanie się olejkiem namaszczenia miłością Tego, dzięki któremu istnieję i jestem tym, kim jestem! Niech woń Jego miłości do mnie przeniknie, niech mnie wypełnia i rozprzestrzenia się wokół przeze mnie. Hojnie, radośnie i ofiarnie.

Trochę lektury w roku życia konsekrowanego z Adhortacji apostolskiej "Vita Consecrata":
"...Dla tych, którzy otrzymali bezcenny dar szczególnego naśladowania Pana Jezusa, jest oczywiste, że można i należy kochać Go sercem niepodzielnym i że można poświęcić Mu całe życie, a nie tylko niektóre gesty, chwile czy działania. 
Rozlanie drogocennego olejku — znak czystej miłości, nie podyktowany żadnymi względami „utylitarystycznymi” — jest dowodem bezinteresowności bez granic, która wyraża się przez życie oddane całkowicie miłości Chrystusa i Jego służbie, poświęcone Jego Osobie i Jego Mistycznemu Ciału. Ale właśnie to życie, tak szczodrze „rozlane”, napełnia wonią cały dom. 
Życie konsekrowane jest dzisiaj tak samo jak w przeszłości cenną ozdobą Domu Bożego, czyli Kościoła... Życie konsekrowane... ma wielkie znaczenie właśnie dlatego, że wyraża nieograniczoną bezinteresowność i miłość, co jest szczególnie doniosłe zwłaszcza w świecie zagrożonym przez zalew spraw nieważnych i przemijających".(VC 104)

Fot. z internetu. Tęcza nad katedrą w Wilnie. Zdjęcie zrobione dziś, może nie na temat, a jednak...
A jednak i na temat, bo tęcza jest dla mnie znakiem obdarowania, przymierza z Bogiem, a rozlanie życia swego w konsekracji zakonnej jest TYLKO odpowiedzią na obdarowanie, jak adhortacja zauważa, jest odpowiedzią na bezcenny dar naśladowania Jezusa.

niedziela, 29 marca 2015

29 III, taki dowód miłości

Chrystus Jezus istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w tym co zewnętrzne uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej... 
(Flp 2,6-11)

Zaproszeni jesteśmy towarzyszyć Jezusowi w tych dniach wielkiego tygodnia. Pascha Jezusa jest nie tylko największą tajemnicą (misterium) Boga ale i najgłębszą ludzką tajemnicą miłości, powiązaną z uniżeniem.
Jezus przebył pierwszy tę drogę. Otworzył niejako ją. Nie jest łatwa, chętnie ją omijamy. W doświadczeniu odrzucenia, niezrozumienia, cierpienia, krzywdy, zrobilibyśmy najchętniej rewolucję światową (w otoczeniu swoim), by swoje udowodnić na swoich zasadach.
A kiedy patrzę na Jezusa, to widzę, że On zrobił rewolucję - wybrał sposób cierpliwości do końca, by właśnie to zrobić - by udowodnić swoje: miłość do Ojca i do mnie (do nas) w narzuconym klimacie męki.

Pomoże to przybliżyć tekst z blogu o. Osucha SJ:
"Jeśli jest prawdą, że wszyscy jesteśmy grzesznikami, to i wszyscy jesteśmy kuszeni do podejrzewania Boga i sprawdzania, czy On kocha nas rzeczywiście i czy jest dość wszechmocny, by odmienić nasz los. I czy możemy na Niego liczyć oraz wydać się w Jego ręce?[...].
* Jakże bardzo potrzebny jest nam ktoś – bardzo wielki i z wielką siłą perswazji – kto nam pewne trudne rzeczy wytłumaczy i przekona nas do trudnej i niepojętej Woli Boga Ojca!
* I kto będąc większym od nas, uświadomi nam granice naszego intelektu oraz da nam przekonujący i porywający „przykład pokory”.
* Wreszcie, kto ukoi nasze serca i uciszy gwałtowne emocje, gotowe na oślep niszczyć Boga, siebie samych, innych, Boży Ład i wielki Zamysł Boga Stwórcy.
– Kimś Takim jest jedynie Jezus Chrystus".

No i homilia dzisiejsza papieża Franciszka:

"W centrum tej celebracji, która wydaje się tak uroczysta znajduje się słowo, które usłyszeliśmy w hymnie z Listu do Filipian: "uniżył samego siebie" (2,8). Uniżenie Jezusa.

To słowo objawia nam styl Boga i chrześcijanina: pokorę. Ten styl nigdy nie przestanie nas zaskakiwać i rodzić problemy: nigdy nie możemy przywyknąć do Boga pokornego.

Uniżenie samego siebie jest przed wszystkimi stylem Boga: Bóg się uniża, aby pielgrzymować ze swoim ludem, aby znosić jego niewierności. Dobrze to widać, czytając Księgę Wyjścia: jakież to upokorzenie dla Pana, kiedy słyszy wszystkie te szemrania, narzekania! Były skierowane przeciwko Mojżeszowi, ale w istocie skierowane były przeciw Niemu, ich Ojcu, który wyprowadził ich z niewoli i doprowadził w pielgrzymce przez pustynię do ziemi wolności.

W tym tygodniu, Wielkim Tygodniu, który prowadzi nas do Wielkanocy, pójdziemy tą drogą upokorzenia Jezusa. Tylko w ten sposób będzie on "święty" także dla nas!

Usłyszymy o pogardzie przywódców Jego ludu i ich oszustwach, by spowodować Jego upadek. Będziemy świadkami zdrady Judasza, jednego z Dwunastu, który sprzeda Go za trzydzieści srebrników. Zobaczymy Pana pojmanego i prowadzonego jak złoczyńca; opuszczonego przez uczniów; ciągniętego przed Sanhedryn, skazanego na śmierć, pobitego i znieważonego. Usłyszmy, że Piotr, "skała" uczniów, trzy razy się Go zaprze. Usłyszymy krzyki tłumów, podżeganych przez zwierzchników, proszących o uwolnienie Barabasza, a ukrzyżowanie Jezusa. Zobaczymy Go wyśmiewanego przez żołnierzy, pokrytego purpurowym płaszczem, ukoronowanego cierniem. A następnie wzdłuż Drogi Krzyżowej, niosącego krzyż, usłyszymy obelgi ludu i przywódców, wyśmiewających to, że jest Królem i Synem Bożym.

To jest droga Boga, droga pokory. To droga Jezusa, a innej nie ma. I nie ma pokory bez upokorzenia.

Przemierzając dogłębnie tę drogę, Syn Boży przyjął "postać sługi" (por. Flp 2,7). Rzeczywiście, pokora oznacza służbę, oznacza pozostawienie miejsca dla Boga, rezygnacji z samego siebie, "ogołocenia się", jak mówi Pismo (w. 7). To jest największe upokorzenie.

Istnieje inna droga, sprzeczna z drogą Chrystusa: światowość. Światowość oferuje nam drogę próżności, pychy, sukcesu... Jest inną drogą. Zły duch zaproponował ją także Jezusowi podczas czterdziestu dni na pustyni. Ale Jezus ją bez wahania odrzucił. Wraz z Nim także i my możemy pokonać tę pokusę, nie tylko przy specjalnych okazjach, ale w zwykłych okolicznościach życia.

Pomaga nam w tym i pokrzepia przykład tak wielu mężczyzn i kobiet, którzy w ciszy i ukryciu, na co dzień wyrzekają się samych siebie, aby służyć innym: choremu krewnemu, samotnej osobie starszej, czy niepełnosprawnej …

Pomyślmy także o upokorzeniu tych, którzy ze względu na swoją postawę wierności Ewangelii są dyskryminowani i osobiście za to płacą. Pomyślmy też o naszych braciach i siostrach, którzy cierpią prześladowanie z tego powodu, że są chrześcijanami, współczesnych męczennikach: nie zapierają się Jezusa i godnie znoszą obelgi i zniewagi. Idą za Nim Jego drogą. Możemy mówić o "mnóstwie świadków" (Hbr 12,1).

Także i my wraz z nimi stanowczo pójdźmy tą drogą, z wielką miłością dla Niego, naszego Pana i Zbawiciela. To miłość nas będzie prowadzić i da nam siłę. A gdzie On jest, także i my będziemy (J 12, 26). Amen".

Fot. Bazie z rosą z internetu - piękne - dla mnie przekładają się na prawdę o istocie wody chrzcielnej, czerpiącej moc z Męki Jezusowej i Jego zmartwychwstania.

sobota, 28 marca 2015

28 III, spotkanie urodzinowe

"Bóg w nieskończonej mądrości swojej lepiej wie, co nam pożyteczne i nie do nas należy wskazywać Mu, co i kiedy ma nam dawać" - dzisiejsza solenizantka 500-letnia św. Teresa z Avila.

Jakby ktoś chciał poczytać więcej z internetu, to tutaj.

CIERPLIWOŚĆ ZWYCIĘŻA (w oryginale tutaj)

Niech nic cię nie niepokoi,
niech nic cię nie przeraża.

Wszystko mija,
Bóg się nie zmienia.

Cierpliwość osiąga wszystko.
Temu, kto ma Boga,

Nie brakuje niczego.
Bóg sam wystarcza.

piątek, 27 marca 2015

27 III, dzieło Ojca

Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie. Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu”.
I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. (J 10,31-42)

Największym dziełem Ojca jest zmartwychwstanie.
Żeby ono się dokonało, Jezus musiał umrzeć.
Żeby we mnie zmartwychwstanie się stało, musi najpierw obumrzeć moje. A to cholernie boli, bo jeszcze nie mam takiego zaufania, jak Jezus. A zresztą Go też bolało. Podpatrzyłam Go dziś na drodze krzyżowej: upadał, bolało, inni pomagali...

Dzisiejszy psalm responsoryjny, to psalm zaufania i miłości. Nim dziś się modlę. Pierwsza zwrotka - brzmi jak wyznanie miłości... Może za rzadko słyszy ON je ode mnie?

Miłuję Cię, Panie, mocy moja, *
Panie, opoko moja i twierdzo, mój wybawicielu.
Boże, skało moja, na którą się chronię, *
tarczo moja, mocy zbawienia mego i moja obrono.

Wzywam Pana, godnego chwały, *
i wyzwolony będę od moich nieprzyjaciół.
Ogarnęły mnie fale śmierci +
i zatrwożyły odmęty niosące zagładę, *
opętały mnie pęta otchłani, schwyciły mnie sidła śmierci.

Wzywałem Pana w moim utrapieniu, *
wołałem do mojego Boga
i głos mój usłyszał ze świątyni swojej, *
dotarł mój krzyk do Jego uszu. (Ps 18)

***
Trochę dobrej lektury. Z orędzia papieża Franciszka na wielki post 2015:
"...cierpienie drugiego stanowi wezwanie do nawrócenia, bowiem potrzeba, w jakiej znajduje się brat, przypomina mi o słabości mojego życia, o mojej zależności od Boga i od braci. Jeżeli pokornie będziemy prosić o łaskę Bożą i pogodzimy się z tym, że nasze możliwości są ograniczone, wówczas zaufamy w nieskończone możliwości, jakie kryją się w miłości Bożej. I będziemy mogli oprzeć się diabelskiej pokusie, która skłania nas do wierzenia, że sami możemy się zbawić i zbawić świat.

Chciałbym was wszystkich prosić, abyśmy dla przezwyciężenia obojętności i naszych pretensji do wszechmocy przeżywali ten czas Wielkiego Postu jako drogę formacji serca, jak wyraził się Benedykt XVI (por. enc. Deus caritas est, 31). Mieć serce miłosierne to nie znaczy mieć serce słabe. Kto chce być miłosierny, musi mieć serce mocne, stałe, niedostępne dla kusiciela, a otwarte na Boga. Serce, które pozwala przeniknąć się Duchowi i daje się prowadzić na drogi miłości, które wiodą do braci i sióstr. W gruncie rzeczy serce ubogie, czyli takie, które zna swoje ubóstwo i poświęca się dla drugiego".

czwartek, 26 marca 2015

26 III, pozwolić działać Ojcu

„Jeżeli Ja sam siebie otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, który Mnie chwałą otacza, o którym wy mówicie: «Jest naszym Bogiem», ale wy Go nie znacie. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy kłamcą. Ale Ja Go znam i słowo Jego zachowuję. Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień, ujrzał go i ucieszył się”.  (J 8,51-59)

Jezus pozwolił Ojcu "zrealizować się" w Nim. Jezus tylko zachował Ojca słowo, czyli zaufał Ojcu w człowieczeństwie do końca, nie otaczając siebie chwałą.
Odniesienie się do Abrahama jest bardzo ważne, bo rzeczywiście to, co ujrzał Abraham na górze Moria, kiedy ofiarowywał syna swojego Izaaka - baranka w zaroślach - było w jakimś sensie zobaczeniem i doświadczeniem zmartwychwstania.
To wszystko, czego słuchamy i co czytamy, to czego doświadcza Jezus, Jego pascha ma stawać się w nas. Ojciec chce w nas zrealizować swoją miłość. Miłość, która nie boi się śmierci, Miłość, która jest wypełnieniem obietnicy życia wiecznego.

***
Wpadło mi dziś w oko, a no i w serce:
"Im więcej Bóg chce nam dać, żąda, byśmy tym bardziej byli ogołoceni wewnętrznie, by On nas mógł napełnić swymi dobrami". św. Jan od Krzyża

środa, 25 marca 2015

25 III, obecność

Przychodzę, Boże, pełnić Twoją wolę.

Nie chciałeś ofiary krwawej ani płodów ziemi, *
lecz otwarłeś mi uszy:
nie żądałeś całopalenia i ofiary za grzechy. *
Wtedy powiedziałem: „Oto przychodzę.

W zwoju księgi jest o mnie napisane: +
Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże, *
a Twoje prawo mieszka w moim sercu”.
Głosiłem Twą sprawiedliwość w wielkim zgromadzeniu *
i nie powściągałem warg moich, o czym Ty wiesz, Panie.

Sprawiedliwości Twojej nie kryłem w głębi serca, *
głosiłem Twoją wierność i pomoc.
Nie taiłem Twojej łaski ani Twej wierności *
przed wielkim zgromadzeniem. (Ps 40)

To Psalm z dzisiejszej Liturgii Słowa. Z dnia Zwiastowania.
Lubię świętować Zwiastowanie w wielkim poście, bo "oto Służebnica Pańska" jest tam gdzie Pan.
Konsekwencją przyjęcia Zwiastowania jest Jezus wśród nas. A konsekwencją zgody człowieka ("oto ja Służebnica Pańska" Łk 1,26-38) jest obecność Maryi przy Jezusie. Też na drodze krzyżowej, też pod krzyżem.
Cieszę się OBECNOŚCIĄ Boga w ludzkim ciele!

Fot. Patrzę na NICH i myślę sobie, czyje ciało cierpi? Jezusa? Maryi? ... Z jednego ONI są. Co więcej - my też jesteśmy z JEDNEGO - CIAŁA CHRYSTUSOWEGO - jakim jest Kościół. Dzięki Wcieleniu i dzięki sakramentom.

wtorek, 24 marca 2015

24 III, wyrzutnia w stronę Ojca

„Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. 
A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba”. (J 8,21-30)

Jezus czyni i mówi, czego Go Ojciec nauczył. I ma świadomość obecności Ojca.
Ta ICH relacja jest MIŁOŚCIĄ - jest osobowa - to Duch Święty - o którym Jezus powie więcej, kiedy będzie zapowiadał uczniom swoje odejście.
Dla mnie tegoroczny wielki post, mimo trudu, który niesie życie codzienne i mimo wewnętrznych zmagań, jest przede wszystkim (właśnie w tych zmaganiach) wyrzutnią w ramiona Ojca.
Tożsamość dziecka, dziecka umiłowanego - czuję, że to właśnie Duch we mnie na nowo chce wyrzeźbić, odnowić i zachować. I wiem, że to Jego działanie, nie moje.
A ja chcę się uczyć Jego życia i próbuję nastawiać żagle swoje pod Jego wiatr. Oj wywracam się nie raz, ale jak wańka-wstańka powstaję i patrzę w stronę Ojca, który jest ze mną. Bo gdyby Go nie było, to i mnie by nie było.
Jest moim wielkim pragnieniem, by móc powiedzieć jak Jezus: ja zawsze czynię to, co się Ojcu podoba. Powód? Jedyny - miłość.

Fot. z internetu. Poczuć wiatr w żaglach - poczuć Ducha w swoim kruchym ciele... "Nie siłą, nie mocą naszą, lecz mocą Ducha Świętego...." - ta pieśń jest na dole mojej strony.

poniedziałek, 23 marca 2015

23 III, a co na to Jezus?

...przyprowadzili do Niego kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją na środku, powiedzieli do Niego: "Nauczycielu, kobietę tę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?" Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć.
Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi... J 8,1-11

Wydaje mi się, że emocji tam było co nie miara. Wyobraziłam sobie ten tłum, kobietę i tych, którzy z całą perfidią, choć w białych rękawiczkach, chcą Jezusa sprowokować i oskarżyć. Wydaje się, że tym razem sztuka podstępu wobec Jezusa jest idealna.
Rozbudzone emocje tłumu, poniżenie i lęk kobiety, palące - choć dobrze skrywane - emocje faryzeuszów, wszystko napędza atmosferę zamętu. Wydaje się, że z tej sytuacji nie ma wyjścia!
A co Jezus?
Patrzę na Jezusa.
On nachyliwszy się pisze palcem po ziemi... Podnosi się, wyprostowuje, mówi i znowu się nachyla i pisze... Czuję spokój, opanowanie i... panowanie.
Wybór stanowiska w tej scenie (która może rozgrywać się też w sercu) zależy ode mnie. Ja w tym zamęcie wybieram patrzenie na Jezusa i bycie z Nim! I modlę się refrenem dzisiejszego psalmu responsoryjnego (Ps 23 :-)):
Nic mnie nie trwoży, bo Ty jesteś ze mną.

niedziela, 22 marca 2015

22 III, "przyszedłem na tę godzinę"

„Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.
Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, uwielbij imię Twoje”.  (J 12,20-33)

Uradowało mnie to dzisiejsze Słowo. Zwłaszcza w kontekście wczorajszego wpisu.
Świetnie, że Jan Ewangelista napisał wprost, że dusza Jezusa "popadła w zamęt" (to dosłownie z greckiego), ale nie stało się to powodem dla Jezusa, by ominąć "godzinę" męki. Właśnie na tę godzinę przyszedł!
S. Hiacynta napisała dziś coś, co pozwolę sobie zacytować: "Zaryzykuj śmierć samo-realizacji...stań się płodny! Bóg zrealizuje się w Tobie!" - świetny komentarz do ziarna obumierającego w ziemi.
Zgoda Jezusa na doświadczenie męki jest uwielbieniem Ojca (i uwielbieniem Syna, bo Ojciec jest dla Syna...). Ojciec w pełni zrealizował się swą miłością w fakcie zmartwychwstania!
Boże mój, kiedy ja wreszcie zrozumiem (i pozwolę Ci na to) - nie tylko głową ale i sercem - że Ty we mnie chcesz żyć całą pełnią swej paschy?!

Fot. Twarz Jezusa z całunu turyńskiego. Dziś, kiedy zasłaniamy krzyże, pragnę (to coś więcej niż chcę, bo czasami wcale nie chcę, ale jednak wciąż pragnę!) odsłaniać Jego Oblicze, Jego miłość w swoim sercu.

sobota, 21 marca 2015

21 III, nie uciekaj z placu boju

Ja zaś jak baranek oswojony, którego prowadzą na rzeź, nie wiedziałem, że powzięli przeciw mnie zgubne plany: „Zniszczmy drzewo wraz z jego mocą, zgładźmy go z ziemi żyjących, a jego imienia niech już nikt nie wspomina!” (Jr 11,18-20)

Kto nie chciałby uciec z takiego placu boju?
I wcale nie muszą nas niepokoić nieprzyjaciele zewnętrzni, ale pewne doświadczenie wewnętrzne, które wczoraj sobie nazwałam wewnętrznym zaćmieniem słońca. Jakiś brak jasności, brak pokoju, osłabienie, smutek, poczucie bezsensu, poczucie bezradności, niepotrzebności, samotności... Jest wiele tych odcieni ciemności wewnętrznej.
W godzinie czytań, w brewiarzu dziś wyczytałam:
"... trzeba także nieść krzyż, który ciało i świat nakładają na ramiona tym, którzy dążą do pokoju i sprawiedliwości". (SW II, Konstytucja o Kościele)
No to co? Trzeba nieść krzyż. No to, nieśmy...

***
Jeszcze taki doping duchowy z tegoż dokumentu soborowego:
Kościół... mocą zaś Pana zmartwychwstałego krzepi się, aby utrapienie i trudności swe, zarówno wewnętrzne, jak zewnętrzne, przezwyciężać cierpliwością i miłością, a tajemnicę Jego, choć pod osłoną, wiernie przecież w świecie objawiać, póki się ona na koniec w pełnym świetle nie ujawni. (KK 8)

Fot. z internetu, figura św. Heleny z krzyżem - katedra w Wilnie. Ciekawe ujęcie z ulicy Gedymina z współczesnymi kamienicami.

piątek, 20 marca 2015

20 III, drogi Boga

"...prawdziwy jest tylko Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał".
Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła. (J 7,1-30)

Lubię uświadamiać sobie, że Jezus choć poddaje się temu, co Go spotyka, jest świadom posłania przez Ojca. To On panuje nad rzeczywistością, a nie rzeczywistość nad Nim. On jest ciągle świadom, że nic nie umyka się Ojcu!
W moim życiu (w twoim życiu) też nic nie wymknęło się z rąk Ojca. Pamiętajmy o tym i uwierzmy w to!
Kiedyś moja siostra Monika przygotowała filmik "zgubiłam moją drogę" na podstawie kazania ks. Pawlukiewicza. Umieszczę dziś ten filmik (b. krótki - niecała minuta), bo prawdą jest, że wszystkie drogi są Boga!

czwartek, 19 marca 2015

19 III, byłeś blisko mimo wszystko

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie... (Mt 1,16-24)

JÓZEFIE,

Nie będzie poezji
Wszak sama proza życia

Byłeś blisko
Mimo wszystko
Niosłeś wiele
                 z NIĄ
(sam więcej jeszcze)

Dziękuję i proszę
Naucz nas bliskości pomocnej

Tak kiedyś, przed 10 laty napisałam i wracam do tego rok rocznie.
A tutaj warto zajrzeć, piękna pieśń o św. Józefie.

Fot. Mój św. Józef.

środa, 18 marca 2015

18 III, synostwo

Żydzi prześladowali Jezusa, ponieważ uzdrowił w szabat. Lecz Jezus im odpowiedział: „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam”.[...]
Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał”. (J 5,17-30)

To zjednoczenie z Ojcem, o którym mówi Jezus, to Jego fundament, to źródło Jego czynów.
A co jest źródłem moich czynów?
Przecież i ja jestem dzieckiem Ojca! Czy we mnie wszystko aż piszczy, kiedy tracę tę więź synowską? Czy zależy mi na tej jedności z Ojcem w czynach najdrobniejszych?
Czy jednak czasem wolę po-swojemu...
Wielki post, to czas, by ten kontakt z Ojcem nie tylko odnowić, ale i pogłębić, by zaufanie Ojcu i czynienie czynów Ojca (czyli Jezusowych...) stawało się dla mnie naturalnym!

Fot. z internetu - prawda, że piękne?!

wtorek, 17 marca 2015

17 III, widzieć dobro

Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził.
Jednakże dnia tego był szabat. Rzekli więc Żydzi do uzdrowionego: „Dziś jest szabat, nie wolno ci nieść twojego łoża”. 
On im odpowiedział: „Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź swoje łoże i chodź”. Pytali go więc: „Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i chodź?”... (J 5,1-16)

Na jedną sprawę dziś serce drgnęło: szukanie i widzenie dobra.
Jezus uzdrawia. Konsekwencją jest niesienie łoża przez uzdrowionego, by zwrócić uwagę na FAKT UZDROWIENIA.
Jednak można się zamknąć na fakt obdarowania DOBREM i widzieć tylko czyny niepoprawne. A to jest kwas faryzeuszów, który zatruwa czasem i moje życie...
Św. Ignacy proponując codzienny rachunek sumienia, jako pierwszy punkt nakazuje: dziękować Bogu za otrzymane dobrodziejstwa.
Dziś wieczorem uczynię z tego litanię, ciekawe, ile potrafię zauważyć dobra w dniu dzisiejszym?! Za ile dobra podziękuję? A ty? Też się rozglądnij wokoło i zacznijmy dziękować!

poniedziałek, 16 marca 2015

16 III, zaufać i "zejść"

Następnie przybył powtórnie do Kany Galilejskiej, gdzie przedtem przemienił wodę w wino. A w Kafarnaum mieszkał pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł (zeszedł) i uzdrowił jego syna: był on bowiem już umierający. Jezus rzekł do niego: „Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie”.
Powiedział do Niego urzędnik królewski: „Panie, przyjdź (zejdź), zanim umrze moje dziecko”.
Rzekł do niego Jezus: „Idź, syn twój żyje”. Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem. A kiedy był jeszcze w drodze (schodził), słudzy wyszli mu naprzeciw... (J 4,43-54)

Poruszyło mnie w wersji greckiej, że Jezus musiałby "zejść" do Kafarnaum, gdyż Kana Galilejska położona jest na wyżynie. I tak trzy razy to słowo "zejść" (gr. katabe) pojawia się w tym tekście: dwa razy prosi urzędnik Jezusa, trzeci raz on sam na słowo Jezusa "schodzi" do siebie, do domu i słudzy wychodzą mu naprzeciw z dobrą nowiną.
Łączę to "schodzenie" z całą tajemnicą Wcielenia, z zejściem Boga do człowieka. I raduję się nią!
I łączę to "schodzenie" z potrzebą pokory w moim sercu, bym i ja umiała "zejść" do miejsc mego umierania. I bym mogła uwierzyć słowu Jezusa, zanim zobaczę znaki i cuda. Uwierzyć Jezusowi, kiedy moje dziecko (nie mam dzieci, a jednak mam!...) we mnie umiera, kiedy wydaje się, że życie nie przyniesie już nic dobrego, kiedy nie ma perspektyw i umiera najlepsze, co mogłam z siebie dać... Jezus nie tylko ma moc uzdrowić, On ma moc wskrzesić martwe! Pytanie o wiarę!
W antyfonie na wejście dziś się modlimy;
"Pokładam ufność w Panu, weselę się i cieszę Twoim miłosierdziem, bo wejrzałeś na moją nędzę".
A radość psalmu responsoryjnego  Ps 30 jest wprost paschalna:
"Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś"...
Uwierzyć Słowu Jezusa, to zejść do swoich śmierci, by doświadczyć zmartwychwstania. Ale drogę pokonać trzeba, w nadziei, z nadzieją, ale konkretną niełatwą drogę...

Fot. Zaufać i "zejść", nawet jeśli trzeba przez pustynię, na Jego Słowo!

niedziela, 15 marca 2015

15 III, ku Światłu

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. 
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony[...]
A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. (J 3,14-21)

Tak Bóg umiłował...
Uczestniczyłam dziś z katechumenami-wybranymi w ich II skrutynium. Czytana była Ewangelia o niewidomym od urodzenia (J 9,1-41). Bardzo długi tekst i wiele dialogów, a na początku kilka gestów Jezusa (ślina, błoto, nałożenie na oczy i odesłanie do sadzawki "Siloe" co oznacza "Posłany"). Nie wypowiedział tylko słowa, uczynił trochę - popracował i odesłał do wody...
Mnie zaś to odesłało do sakramentów. Tak Bóg umiłował świat, że dał Syna i dał Go w sakramentach. Dla mnie i dla ciebie.
Drugie czytanie porządkuje rzeczywistość daru, łaski i naszych czynów:
Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest to dar Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili. (Ef 2,4-10)
Jeśli ja widzę, czuję i doświadczam Bożej miłości, to nie sposób żyć w ciemności.
Ale życie w światłości oznacza PRAWDĘ, czyli też moją grzeszność, co wolałabym ukryć (czyli być w ciemności)... Wybieram Miłość i Prawdę: jestem grzesznikiem i Bóg mnie kocha (zawsze, też w grzechu), i ON sam przez sakramenty odnawia mnie i upodabnia do swego Syna, aż kiedyś powiem za św. Pawłem: "żyję ja, już nie ja, żyje we mnie Chrystus".

Fot. z internetu.

sobota, 14 marca 2015

14 III, potrzebujemy miłosierdzia wszyscy

Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść:
„Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: «Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam».
Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: «Boże, miej litość dla mnie, grzesznika»... (Łk 18,9-14)

Przychodzę do świątyni codziennie.
Codziennie staję w modlitwie w świątyni mego serca.
W jakiej postawie staję?

Kiedyś usłyszałam zapytanie, dlaczego ten faryzeusz nie został przyjęty? Przecież chwali się dobrem realnym.
Zauważmy, że jego pochwały siebie samego nie odnoszą do źródła dobra, on panoszy się w cudzym gnieździe (to powiedzenie św. Ignacego), poniżając (gardząc! - aż to kwas faryzeuszów, przed którym Jezus na początku wielkiego postu przestrzegał) przy okazji kogoś, kto staje przed Bogiem w ogołoceniu i w prawdzie.
Pogarda (za słownikiem) – stan uczuciowy będący mieszaniną braku szacunku i niechęci. Zbliżony do nienawiści, ale zawierający komponent poczucia wyższości wobec osoby pogardzanej. A skąd wiesz, że jesteś lepszy, przecież nie znasz serca Twego brata?!

Każdy z nas miłosierdzia Bożego potrzebuje - jedni wiedzą o tym już, inni jeszcze tego nie rozpoznali...

piątek, 13 marca 2015

13 III, przyjąć miłość i odpowiedzieć na nią

...bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary”.
Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: „Niedaleko jesteś od królestwa Bożego”. (Mk 12,28b-34)

Od wiedzy do życia tym pierwszym i właściwie jedynym przykazaniem nie jest krótka droga, jakby się wydawało, choć Jezus dopowiada: "niedaleko jesteś"... Pamiętam, jak nasz Założyciel bp Wacław Świerzawski mawiał, że od głowy do serca, to droga najdłuższa.
Jednak przestawienie tej wewnętrznej wajchy, że to najpierw Bóg i Jego działanie, i Jego miłość są pierwsze a dopiero moja odpowiedź w czynach, słowach, w ofiarach jest właśnie odpowiedzią a nie zasługiwaniem, to proces nawrócenia.
Nie kocham Boga po to, by mnie kochał!!! On kocha zawsze i bezinteresownie.
Odkryć tę miłość, odkryć obdarowanie, otworzyć oczy na świat i uszy na Słowo Pana, wówczas dziękczynienie rodzi się w nas. Wdzięczność. Mogę kochać Boga i ludzi, bo On pierwszy mnie ukochał.
Miłość budzi w nas miłość, bo serce nasze jest stworzone na miarę serca Ojca!

Fot. Jezioro Głębokie, te lilijki tak mi przyszły na pamięć w związku z I czytaniem, gdzie Bóg mówi o sobie: "...stanę się jakby rosą dla Izraela, tak że rozkwitnie jak lilia..." (Oz 14,2-10)

czwartek, 12 marca 2015

12 III, sercowemu wirusowi NIE

To mówi Pan: „Dałem im przykazanie: «Słuchajcie głosu mojego, a będę wam Bogiem, wy zaś będziecie Mi narodem. Chodźcie każdą drogą, którą wam rozkażę, aby się wam dobrze powodziło».
Ale nie usłuchali ani nie chcieli słuchać i poszli według zatwardziałości swego przewrotnego serca; odwrócili się plecami, a nie twarzą... (Jr 7,23-28)

Zatwardziałość serca - któż z nas tego nie zna? Ja znam. Taki swoisty upór, takie zacietrzewienie, że wydaje się, nic nie zmieni mego nastawienia w jakiejś drobnostce, w jakiejś relacji. Nastawienia wobec człowieka, a przecież jest to postawa kierująca w stronę Boga, bo On pod tym najmniejszym często zechciał się ukrywać...
Topnieje coraz bardziej taka postawa we mnie, z daru łaski Bożej, ale wiem, że zatwardziałość serca to wirus bardziej groźny, niż ten grypowy, który właśnie mnie dopadł i do łóżka na kilka dni przywiązał.

Słowa Papieża, za deon.pl, z homilii do dzisiejszej Ewangelii (Łk 11,14-23):
Papież podkreślił, że tak jak w przeszłości Bóg posyłał proroków, tak też i dziś posyła świętych. To oni, święci a nie możni, nie obłudnicy posuwają życie Kościoła naprzód - powiedział Franciszek. Zaznaczył, że są to ludzie, którzy nie obawiają się doświadczenia serdeczności Bożego miłosierdzia. Dlatego rozumieją tyle nędzy, tyle ludzkich nieszczęść i towarzyszą ludziom z bliska. Nie gardzą ludźmi.

- Jezus powiedział: «Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie». Czy nie będzie jednak drogi kompromisu, trochę tu, a trochę gdzie indziej? Nie, albo jesteś na drodze miłości, albo też jesteś na drodze obłudy. Albo pozwolisz się kochać miłosierdziu Bożemu, albo też czynisz to, co chcesz, tak jakie jest twoje serce, które na tej drodze staje się za każdym razem coraz bardziej z kamienia. Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie: nie ma trzeciej drogi kompromisu.

Fot. Spojrzenie na krzyż leczy wirusa zatwardziałości serca. Sprawdzone - polecam.

wtorek, 10 marca 2015

10 III, nauka miłowania

Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”... (Mt 18,21-35)

A my raczej pytamy nie o te 7 razy ale o ten jeden raz...
Od kilku dni nawiedza nas obraz Serca Jezusa - to taki lokalny rys roku życia konsekrowanego. Odwiedza w tym roku domy zakonne.
Patrzę na Jezusa, patrzę na Jego serce (ten wianuszek cierniowy wokół...), patrzę na rany w dłoniach... i uczę się miłowania.
Tak uważam, że przebaczenie to jakaś forma miłowania.

poniedziałek, 9 marca 2015

9 III, codzienność

Kiedy Jezus przyszedł do Nazaretu, przemówił do ludu w synagodze:
„Zaprawdę powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie... (Łk 4,24-30)

Piszę późno wieczorem. Byłam przed chwilą w kaplicy u Jezusa i pomyślałam sobie, że dziś jest jeden z takich dni, kiedy przydałoby się jeszcze dołożyć fizycznie do dnia parę godzin :) dla odpoczynku, modlitwy i zatrzymania...
Napiszę krótko, napiszę to, co mnie niosło w ciągu dnia: codzienność.
To w codzienności Nazaretu Jezus staje wśród swoich. Bliskość Boga jest w codzienności, nie w fajerwerkach.
W pierwszym czytaniu oczekiwania Naamana (2 Krl 5,1-15a) wobec wizji własnego uzdrowienia świetnie obrazują i wydobywają nasze oczekiwania wobec działania Boga:

Elizeusz zaś kazał mu przez posłańca powiedzieć: „Idź, obmyj się siedem razy w Jordanie, a ciało twoje będzie takie jak poprzednio i staniesz się czysty!”
Rozgniewany Naaman odszedł, mówiąc: „Przecież myślałem sobie: Na pewno wyjdzie, stanie, następnie wezwie imienia Boga swego, Pana, poruszy ręką nad miejscem chorym i odejmie trąd. Czyż Abana i Parpar, rzeki Damaszku, nie są lepsze od wszystkich wód Izraela? Czyż nie mogłem się w nich wykąpać i być oczyszczony?”

Dziś w mojej codzienności spotkałam działającego Boga: raz w zamęcie własnych uczuć, drugi raz w spotkaniu z powierzającą się osobą, kolejny raz we własnej wspólnocie, która zaskoczyła mnie otwartością i darem dzielenia się.
Tak, naprawdę, codzienność jest pełna Bożej obecności! Oby była tylko przeze mnie mile widziana!

Fot. Drzwi tabernakulum w jednym z krakowskich domów mojej Wspólnoty. "Ego sum" = "Ja jestem".

piątek, 6 marca 2015

6 III, przeżyć odrzucenie

«Kamień, który odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach». Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce.  Mt 21,33-46

Odrzucenie. W pierwszym czytaniu - Józef odrzucony, sprzedany przez braci. W Ewangelii syn gospodarza odrzucony przez swoich. To obrazy, zapowiedzi, figury, odrzucenia Jezusa przez swoich, przez swój naród.
Odrzucenie zawsze boli, odrzucenie przez swoich boli jeszcze bardziej.
Dziś w modlitwie, którą  przeżywam w drodze z zachodu na wschód Polski, zatrzymałam się właśnie nad odrzuceniem.
Dziś piątek, dzień śmierci Jezusa - modliłam się wdzięcznością za Jego miłość, za przyjęcie krzyża, za przyjęcie odrzucenia, za cud zmartwychwstania, który uzdalnia i mnie do pójścia tą Jego drogą.
Są wydarzenia w moim obecnym życiu, kiedy czułam się odrzucona i mam doświadczone przeżycia, kiedy zaufałam w tych momentach Bogu i nie wymierzałam sprawiedliwości po swojemu, kiedy trwałam w miłości pomimo wszystko, doświadczyłam i smakuję owoców zmartwychwstania. Widzę to w sobie jako wzrost miłość prawdziwej bezinteresownej i widzę owoce życia wokół siebie.
Ale noc ciemną odrzucenia nie łatwo jest przeżyć. Bez zaufania Bogu - to niemożliwe wręcz.
Dlatego potrzebuję piątków! Każdy piątek jest lekcją poglądową zaufania. Tylko żebym chciała patrzeć i widzieć! I łączyć się z Jezusem.

Fot. z internetu, kadr z filmu "Pasja".
P.S. Ta litania o pokorę (dwa posty wstecz) pomaga w takiej ciemnej nocy.

czwartek, 5 marca 2015

5 III, w czym ufność ma?

Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją! Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców.  (Jr 17,5-10)

Bardzo lubię to porównania. Drzewo, które puszcza korzenie ku strumieniowi. Jest mi analogią do serca, które czerpie miłość ze Źródła chrzcielnego - z miłości Ojca.
Nie obawia się, nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców! Tylko serce, które pokłada ufność w Ojcu. Zawierza Mu bez warunków i dowodów, bo dowód ma jeden jedyny niepodważalny - ukrzyżowaną Miłość i dar zmartwychwstania.

 Fot. W pewnej podszczecińskiej wsi. Patrzę na drzewa zimowe, takie gołe są, a przecież za chwilę dosłownie za chwilę puszczą pąki. I serce moje żyje i puszcza pąki miłowania mocą łaski Pana.
A jakby się przypatrzeć, to na tym drzewie widoczne są jabłka :), zdjęcie zrobiłam 1 I 2015.

A jakby ktoś szukał komentarza do dzisiejszej Ewangelii, to zapraszam tutaj.

środa, 4 marca 2015

4 III, przyjaźń Jezusa

Jezus powiedział do swoich uczniów: 
„Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. [...]
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem.[...]
Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi...". (J 15,9-17) 

Jezus mówi do swoich uczniów. Mówi to i do mnie.
Mówi o miłości i mówi o przyjaźni. A w przykazaniu wzajemnej miłości daje moc swej obecności.
Co ja mówię do Niego? O czym są moje słowa, które kieruję do Jezusa?...

Fot. z internetu.

wtorek, 3 marca 2015

3 III, od pragnienia bycia uznanym...

...Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsce na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.
Wy zaś nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście... Mt 23,1-12

Czasem modlę się tą litanią o pokorę (a może warto częściej nią się modlić):

Jezu cichy i pokornego Serca, wysłuchaj mnie.
- Od pragnienia, aby być szanowanym, wybaw mnie, Jezu
- Od pragnienia, aby być chwalonym,
- Od pragnienia, aby być wywyższonym,
- Od pragnienia, aby się wyróżniać,
- Od pragnienia, aby być przed innymi,
- Od pragnienia, aby mnie pytali o zdanie,
- Od pragnienia, aby być lubianym,
- Od strachu przed upokorzeniem,
- Od strachu przed wzgardzeniem,
- Od strachu przed upomnieniem,
- Od strachu przed obmową,
- Od strachu przed zapomnieniem,
- Od strachu przed wyśmianiem,
- Od strachu przed obelgami,
- Od strachu przed złośliwym osądem,

-Aby inni byli bardziej szanowani niż ja,... daj mi łaskę, Jezu, abym tego pragnął.
-Aby inni wzrastali w oczach świata, a ja się umniejszał,
-Aby inni byli chwaleni, a na mnie nikt nie zwracał uwagi,
-Aby innym powierzano zadania, a mnie traktowano jak nieużytecznego,
-Aby innych woleli we wszystkim bardziej niż mnie,
-Aby inni byli bardziej święci ode mnie, podczas gdy ja będę tak święty, jak będę mógł,

MODLITWA
O Jezu, który będąc Bogiem, upokorzyłeś się aż do śmierci, i to śmierci na krzyżu, aby być wiecznym przykładem, który zmąci naszą pychę i miłość własną; udziel nam łaski przyjęcia Twojego przykładu i pójścia za nim, abyśmy upokarzając się, jak na to zasługujemy według naszej nędzy na ziemi, mogli być wywyższeni aż do radości wiecznej wraz z Tobą w niebie. Amen.

Fot. Otrzymałam od Z.F. Siła miłości i pokory! Tak zwyczajnie przytulić się do krzyża w swoim życiu...

poniedziałek, 2 marca 2015

2 III, zaczerpnę miarą dobrą

„Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone.
Dawajcie, a będzie wam dane: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”. (Łk 6,36-38)

Tę dzisiejszą Ewangelię przyłożyłam jak miarkę do swego serca. I cóż?! Beznadziejnie... Nie mieszczę się w niej :(.
Nie potrafię nie osądzić, nie potępić, odpuścić..., nawet dać bezinteresownie.
Ale się nie załamuję, przeciwnie, cieszę się, że to widzę. Przypominam sobie dzień przed wielkim postem, kiedy Jezus mówił o kwasie faryzeuszów, byśmy się go strzegli. Dzisiejsze Słowo diagnozowało we mnie ten kwas. Ale i podało lekarstwo na niego: przyjście do Ojca i przyjęcie Jego miłosierdzia. Najpierw wobec siebie - miarą dobrą, natłoczoną, a potem stawanie wobec braci.
Jestem wdzięczna Bogu za tę moją słabość, za grzech nie-miłosierdzia, bo tym doświadczeniu ujawnia mi On swoją dobroć.

Fot. z internetu, przyjacielejezusa.pl

niedziela, 1 marca 2015

1 III, widziałam

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden wytwórca sukna na ziemi wybielić nie zdoła. (Mk 9,2-10)

Dziś mogę napisać, że dziś widziałam Przemienienie.
Widziałam w człowieku to, czego nie mógł dokonać tylko ludzką ręką ani wysiłkiem woli.
Przemiana w osobie, która idzie za Jezusem w zaufaniu, jest odzwierciedleniem tejże mocy, która w Przemienieniu Pańskim ujawniła chwałę Jezusa.
Dokonuje się to w odosobnieniu. Dlatego pozwalajmy Jezusowi nas wyprowadzać na osobność (myślę tu przede wszystkim o tej wewnętrznej pustyni).