środa, 31 sierpnia 2016

31 VIII, Boża uprawa

... uwierzyliście według tego, co każdemu dał Pan. Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg.
Ten, który sieje, i ten, który podlewa, stanowią jedno; każdy według własnego trudu otrzyma należną mu zapłatę. My bowiem jesteśmy pomocnikami Boga, wy zaś jesteście uprawną rolą Bożą i Bożą budowlą. (1 Kor 3,1-9)

Odnajduję się w tych słowach i to po obu stronach :).
Odnajduję się jako ta, która jest służebnicą Obecnego i tym samym pomagam Bogu, co prawda według własnego trudu, który znany jest Bogu.
Ale także odnajduję się w tym obrazie uprawnej roli czy budowli Bożej. Byli i są ci, którzy sieją Słowo Boże dla mnie i we mnie, i ci, którzy podlewają. To byli i są moi Rodzice, to byli katechiści, kapłani, spowiednicy, kierownicy duchowi. Ludzie dani przez Boga, by mnie uprawiać. O, także i jeszcze bardziej wspólnota, moje siostry, "uprawiają" glebę mego serca i myślenia. Sieją i podlewają, a łaska sprawia wzrost.
O dobrego pracownika na swej roli (nie na swej, ale na roli Bożej, należało by pisać) trzeba się modlić. Za kierownika (czy wcześniej o kierownika), za spowiednika, za formatorów, po prostu modlić się trzeba. Są pomocnikami Boga. Ale - nie zapomnijmy - to Bóg daje wzrost!
W Jego rękach jest nasz los. Jesteśmy Jego rolą.

wtorek, 30 sierpnia 2016

30 VIII, działanie Bożego Ducha

Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego. Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku? Podobnie i tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży. Otóż myśmy nie otrzymali ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania darów Bożych. A głosimy to nie uczonymi słowami ludzkiej mądrości, lecz pouczeni przez Ducha, wyjaśniając duchowe sprawy tym, którzy są z Ducha. Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha... (1 Kor 2,10b-16)

Bardzo mnie dziś poruszyło I czytanie. Już pierwsze jego zdanie otworzyło okno serca na niekończącą się głębię. Nie umiem nawet o tym pisać...
A jednak dalej trwając w tym słowie i w Ewangelii (Łk 4,31-37), uświadomiłam sobie obecność Bożego Ducha w mojej codzienności.
O ile nie blokuję świadomie Bożej łaski, o tyle Duch mnie prowadzi, wyjaśnia i pozwala brać z "górnej półki" Bożego Miłosierdzia.

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

29 VIII, sam(otność), sam(odzielność)

... ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce.  (Mk 6,17-29)

Śmierć Jana Chrzciciela, którą dziś wspominamy, mobilizuje mnie do rewizji odpowiedzialności za własne słowa, za własne wybory, za własne decyzje. Odpowiedzialność ta wynika z SAModzielności i SAMotności pewnej tychże wyborów.
Wiąże się to u mnie też z tym, że w ostatnim czasie współprowadziłam rekolekcje rozeznaniowe dla dziewczyn i młodych kobiet. Towarzyszenie człowiekowi w jego drodze rozeznawania, decydowania jest bardzo wymagającym działaniem. Gdyż nie jest to wskazywanie, sugerowanie czegokolwiek, tylko przypatrywanie się wzrostowi i ewentualnie, jak pal wbity w ziemię, przy młodym drzewku, osłonięcie i wzmocnienie przy większym wietrze...

Chcę też dziś podzielić się dobrą konferencją o samotności:

niedziela, 28 sierpnia 2016

28 VIII, odtrutka

Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa, albowiem nasienie zła w nim zapuściło korzenie... (Syr 3,28).

To zdanie z pierwszego czytania jest twarde.

Światło dzisiejszej Ewangelii (Łk 14,1.7-14) prowadzi mnie do moich motywacji, do przyglądnięcia się sobie w relacjach wspólnotowych, w relacjach przyjaźni, w relacjach świata. Gdzie siebie umieszczam, przed kim lub za kim... Jakie miejsce sobie uzurpuję i dlaczego?
Prowadzi mnie także do mego wydania się, bo mojej miłości, bo służby i dokopuje się do moich oczekiwań... do korzenia moich działań.
Wracam do I czytania.
Korzeń pychy zatruwa wszystko. Trucizną jest zło, czyli brak dobra. Brak prawdziwego DOBRA.
Nie jestem wolna od tej trucizny. Jednak wierzę, że jest lekarstwo, bo Lekarz przyszedł. Dlatego ciągnie mnie na Eucharystię mój brak, chcę spotkać Zmartwychwstałego, chcę istotnej przemiany mego serca. I wierzę w tę możliwość.

sobota, 27 sierpnia 2016

27 VIII, zaryzykować czy zabezpieczyć?

 ... Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć ... (Mt 25,14-30)

Życie i miłość - to talenty, które dostałam. Te mają wartość nieskończoną, większą niż talent złota, który waży ponad 34 kg.
Zaryzykować czy zabezpieczyć?
Puścić w obieg, to zaryzykować, oddać innym, oderwać od siebie...
Tak pomnaża się miłość. Pomnaża się wychodzeniem z siebie, darowaniem innym siebie, czasu, przebaczenia.
Odwaga i twórczość w miłowaniu (pomimo lęku, który nosimy i który jest na usługach egoizmu) jest łaską do podjęcia.

Już kiedyś cytowałam Jana Pawła II, ale nie zaszkodzi jak powtórzę:
"Otóż pragnę podkreślić, że u podstaw każdego z tych wielu zróżnicowanych talentów każdy z nas, każdy bez wyjątku, również nie należący do świata kultury i nauki, dysponuje nade wszystko jednym: uniwersalnym talentem, którym jest nasze człowieczeństwo, nasze ludzkie „być” (esse). 
Ewangelia ze swym przykazaniem miłości uczy nas pomnażania tego przede wszystkim talentu: talentu naszego człowieczeństwa. Ostateczny osąd naszego życia będzie też tego talentu dotyczył nade wszystko. Ten zaś talent pomnaża się „przez bezinteresowny dar z siebie samego”, czyli przez miłość Boga i bliźnich".

piątek, 26 sierpnia 2016

26 VIII, nasze "nie mam" w dłoniach Maryi

... kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”.
Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja”.
Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”... (J 2,1-11)

Maryja słyszy to, co słyszy.
Tym od nas się różni, że jest przekonana, że słowo Jezusa jest DOBRE. Maryja cała jest Jezusowa, jest Mu wydana (w całym swoim myśleniu, w swojej wolności), dlatego może z ... Bogiem dyskutować.
Jej słowa "zróbcie wszystko, co wam powie" pokazują jej dyspozycję.
Jestem Bogu wdzięczna za Maryję!
Jeśli zapraszamy Ją do naszego życia, to nie martwmy się o nasze "nie mam"... Ale bądźmy uważni na słowo Jezusa.

czwartek, 25 sierpnia 2016

25 VIII, szczęśliwy sługa

... i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie. Któż jest tym sługą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowił nad swoją służbą, żeby na czas rozdawał jej żywność? Szczęśliwy ów sługa, którego pan, gdy wróci, zastanie przy tej czynności... Mt 24,42-51

Kilka haseł:
- Czuwanie jest trudem, bo nie przyśpieszy przyjścia... Ono jest jakąś biernością a z drugiej strony gotowością spotkania. Łaska danej chwili, nie przyjdzie w innej (parafrazując św. Faustynę).
- Sługa ze zleconym zadaniem. Jakie jest moje zadanie? Czy je wypełniam? I jak je wypełniam?
- Szczęście, które jest konsekwencją tej służby. Czasem warto się potrudzić i zestawić ze sobą rozumienie szczęścia mojego z rozumieniem szczęścia w nauczaniu Jezusa...
Dla mnie mocnym akordem na koniec modlitwy była lektura I czytania 1 Kor 1,1-9.

środa, 24 sierpnia 2016

24 VIII, znasz mnie, Panie

Powiedział do Niego Natanael: "Skąd mnie znasz?" Odrzekł mu Jezus: "Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym"... (J 1, 45-51)

W mojej modlitwie pytanie: "skąd mnie znasz?" przerodziło się w pewność umiłowania.
Nikt mnie nie zna, tak jak Bóg! Nawet ja siebie do końca nie znam.
Dlatego odpowiedzią na to pytanie, jest we mnie wołanie: "Panie, Ty znasz mnie!" i cały Psalm 139 ciśnie się na usta...

Fot. Jadwiżanka modląca się nad brzegiem Wisły w Zawichoście :)

wtorek, 23 sierpnia 2016

23 VIII, ku nawróceniu

„Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać...". (Mt 23,23-26)

Te słowa Jezusa są wielkim miłosierdziem! Kierują ku nawróceniu.
Przekonanie o własnej nieskazitelności, jak też troska o drobiazgi ze względu na prawo a nie ze względu na człowieka, jest wielką iluzją sprawiedliwości.
Dużo lepiej jest mieć świadomość własnej słabości, niesprawiedliwości, braku empatii i własnej niewiary... One przywołują pomoc Bożą!
Zadałam sobie dziś pytanie: "czy Bóg jest drobiazgowy, czy jest szczegółowy?"
Odpowiadam sobie, że jest taki. Ale jestem przekonana, że jest taki w tym sensie, że szuka we mnie tego drobiazgu, szczególiku, który woła Jego pomocy. Obym tylko swojej słabości nie przykrywała drobiazgami pozornego wypełniania prawa.
Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili (Ef 2,8-9) - taka świadomość i pamięć - to też łaska.
ŁASKĄ JESTEŚMY ZBAWIENI!

niedziela, 21 sierpnia 2016

21 VIII, ciasne drzwi

„Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli..." (Łk 13,22-30).

W tym tygodniu po raz drugi pojawia się motyw ciasnych drzwi. We wtorek było o ciasnej bramie, tj. o uchu igielnym. Żeby przejść przez nią, trzeba było rozładować wielbłąda z bagażu jaki na niego się nałożyło. Aby przejść przez ciasne drzwi, trzeba po pierwsze w nich się zmieścić, po drugie zostawić dobytek, jaki się ma.
Słuchałam tych słów Jezusa w czasie rekolekcji zakonnych. Rekolekcje roczne, to taki czas, kiedy się staje w jakimś sensie przed bramą... i "rozładowuje" z siebie (jak z wielbłąda) bagaż czy też przekonania (też bywają bagażem), jakie się uzbierało przez rok, a które nie są potrzebne (a nawet przeszkadzają) w dalszej drodze za Jezusem.
Ważnym się staje tylko to, co ma się stać we mnie, co potrzebne w miłowaniu, by było jakby naturą człowieka, by było wewnątrz, by przecisnęło się przez owe ciasne drzwi.
Muszę przyznać, że miałam trochę tego dobytku-bagażu, który nie bez trudności, ale świadomie i odważnie zostawiam w tych rekolekcjach.

Jeszcze jedno w tej kwestii muszę przyznać, że najlepszą lekcją poglądową w temacie ciasnych drzwi, jest dla mnie i już tak będzie śmierć o. Witolda (wciąż o nim myślę).
On po prostu nie musiał się starać, on w ciasnych drzwiach się zmieścił... Bo on był tym, czego nauczał, on kochał sobą, nie swoim dobytkiem.
Wracają mi w pamięci wydarzenia, rozmowy, postawy Witolda... Z perspektywy tych 26 lat, odkąd go znam, mogę śmiało powiedzieć, że Bóg za przyjaciela dał mi świętego.
A to zobowiązuje.
Ale też nadzieję mam, że przyjaźń jest wartością wieczną, że łączy dusze w różnych warstwach Kościoła (ziemskiego i niebieskiego). I w tym wszystkim na szczęście jest jedna JEDYNA szczelina na ziemi, która łączy ziemię z niebem - święta Eucharystia, która jest wydarzeniem spoza czasu...choć, jak dziś w niedzielę, o bardzo konkretnej godzinie. Wiem, że na tej Eucharystii będzie całe Niebo, i mój przyjaciel Witold. Bo w wydarzeniu Eucharystii jest zadatek prawdziwego SPOTKANIA.

czwartek, 18 sierpnia 2016

18 VIII pogrzeb o. Witolda

Pogrzeb o. Witolda odbył się w czwartek 18 sierpnia 2016. Choć w tym czasie trwały nasze rekolekcje zakonne, przełożeni umożliwili mi wyjazd na pogrzeb.
Ze strony http://www.sluzew.dominikanie.pl/index/ ściągam relację z pogrzebu, bym mogła do niej czasem wracać...
pogrzeb o. Witolda Słabiga OP
homilia z pogrzebu o. Witolda
filmik w podziękowaniu o. Witoldowi
zdjęcia z pogrzebu
świadectwo współbrata
Fot. To drugie zdjęcie zrobiłam w drodze z cmentarza. Nad murem parafialnym był ten baner... Dla mnie bardzo wymowny, bo zauważyłam go właśnie wracając z pogrzebu... Choć ciało zostało na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej, to jednak wiem, że Witold żyje w Bogu.

A jednak, to załączę w całości a nie tylko linkiem:

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

15 VIII, Błogosławiona

„Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”. (Łk 1,39-56)

Chcę dziś te, wyżej cytowane, słowa do Maryi wypowiadać.
Cieszę się chwałą Maryi. Wzywam Ją jako Przewodniczkę.
Dziękuję Bogu dar konkretny dar nadziei, jaki dał nam w osobie Maryi i w tym wszystkim, co w Jej życiu się zadziało.
Kwiaty, zioła, owoce, które dziś przygotowujemy i niesiemy do poświęcenia są symbolem Maryi, a przez Nią też symbolem tego jednego Jedynego Owocu ziemi, jaki zrodziła ziemia przez łono Maryi - Jezusa Chrystusa.
Zdrowaś Maryjo łaskiś pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony Owoc żywota Twego Jezus...
I jeszcze ważne spostrzeżenie: moje (twoje) życie jest na tejże łące łaski chrzcielnej zasadzone. Pozwólmy Bogu nas uprawiać :)

niedziela, 14 sierpnia 2016

14 VIII, dać się odpalić

„Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął!"  (Łk 12,49-53)

Ciekawe jest to, że podczas ślubów zakonnych, zanim siostra odczyta tekst swoich ślubów, z ust celebransa padają właśnie te, wyżej zacytowane, słowa.
Potem odpala on świecę od paschału i podaje siostrze, a siostra trzymając tę świecę ślubuje Bogu i związuje się tym samym ze wspólnotą.
Tak "zapalona" Bożą miłością jest siostra (powinna być :) iskrą dla świata.
Tak przewiduje nasz obrzęd, nie wiem, czy w każdym zakonie jest tak samo.
Dla mnie ważne są te słowa Jezusa. Wyrażają Jego pragnienie, a ja wiem, że chcę je spełniać. Miłować jak On można tylko Jego mocą. Stąd to odpalanie świecy... A potem w codzienności każdego dnia potrzebuję spotkania z Nim w Eucharystii, zjednoczenia tu na ziemi najbardziej realnego. By nieść Go dalej.
By dawać się "odpalać" codziennie..., by biec wytrwale w wyznaczonych nam zawodach, jak mówi dziś II czytanie (Hbr 12,1-4).

Fot. z naszych ślubów zakonnych - w ręku siostry świeca odpalona od paschału...

piątek, 12 sierpnia 2016

12 VIII, dwie drogi

... «Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem». A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela”.
[...] a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni.
Kto może pojąć, niech pojmuje”. (Mt 19,3-12)

Dzisiejsze słowo poruszyło mnie podwójnie.
Po pierwsze, to ono właśnie było światłem, kiedy rozeznawałam drogę powołania.
Po drugie, to słowo padło we mnie, w moje serce, 23 lata temu, pod Częstochową w klasztorze sióstr dominikanek, zwanym "Świętej Anny". Byłam tam wówczas z grupą młodzieży z Wilna w drodze na ŚDM w Częstochowie w 1991 r. Opiekunem naszym i duchowym przewodnikiem był wspominany wczoraj w blogu śp. o. Witold... On towarzyszył mi duchowo, i z wielką delikatnością i mądrością wysłuchiwał mego wewnętrznego szamotania, nie sugerując nic, czekając na znak łaski.
Łaska przyszła w tym słowie. Dwie drogi ukazane przez samego Jezusa: jedna "normalna", od początku świata darowana ludziom, droga małżeństwa, a druga "bezżenna" dla królestwa, którą obrał sam Jezus.
W wielkiej wolności, zaproszenie do tej drugiej drogi, podjęłam.  Obie były piękne i otwarte.
Wybór polega na tym, że z czegoś się rezygnuje. Poszłam drogą Jezusa.
Czy pojmuję już w pełni, co mi podarowane? Na pewno jeszcze nie!
Jednak łaska konsekracji wprowadza wgłąb tej tajemnicy i rodzi wdzięczność: za wybranie bezwarunkowe i za obdarowanie obfite.

środa, 10 sierpnia 2016

10 VIII, "wpadłszy w ziemię" - śp. Witold Słabig OP

„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity...” (J 12,24-26)

Wczoraj (9 sierpnia) zmarł nagle (właściwie zginął) bliski mi człowiek, ojciec Witold Słabig OP - ojciec, przyjaciel, brat. Wiele mu zawdzięczam, wiele ważnych i dobrych chwil dane mi było przeżyć w bliskości przyjaznej o. Witolda.
Śmierć o. Witolda zaskoczyła nas, zaskoczyła mnie. Czasu narodzin i śmierci nie wybieramy. Wczorajszy dzień (9 VIII 2016) - to dzień narodzin dla nieba ojca Witolda! Każde rodzenie boli... to mnie boli bardzo.
Jednak nie mogę (nie możemy) nie widzieć perspektywy ŻYCIA! Tutaj można posłuchać homilii o. Witolda z dnia zadusznego, on sam mówi o śmierci i o życiu...
Ojciec Witold - "uśmiechnięta twarz" - tak go nazwałam przed 26 laty, kiedy się poznaliśmy w Wilnie... wiem, że jest po stronie Życia, które się już nie kończy. I na pewno się uśmiecha! Jego uśmiech był bramą dla relacji, dla zaufania, dla przyjaźni. Ten uśmiech ujawniał człowieka dobrego, ciepłego, miłującego i mądrego!
Szukał i słuchał Boga. Miłował liturgię i czerpał z niej siły. Na obrazku prymicyjnym miał napisane wezwanie z liturgii godzin: "Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu". Serce miał duże, bo było tam miejsce dla wielu...
Miał czas dla ludzi, kochał ludzi, kochał parafię, kochał też przyjaciół i był dla nich.
Uśmiechaj się Witoldzie, a my tutaj jeszcze na tym łez padole, łzom bólu rozstania pozwolimy istnieć... Ten ból jest częścią Miłości! A w tym bólu i łzach uśmiech sprowokowany wiarą, nadzieją i miłością też we mnie ku Niebu się wznosi.
Bóg niech będzie uwielbiony przez życie i przez śmierć ojca Witolda!
A Ty, Witoldzie, też wejrzyj z nieba ku wspomożeniu naszemu...

Fot. 1) + Witold Słabig OP, zdjęcie jest mego autorstwa.
2) Zdjęcie sprzed 25 laty... uśmiech ten sam. Góruje dziś także...
3) Tete-a-tete z Piotrem tamtych dni...  (temat powołania :) Z lewej strony ojca świętego o. Witold, uśmiechnięty jak zwykle.

***
i ciasne drzwi, które mi o Witoldzie mówią: http://barankowy.blogspot.com/2016/08/21-viii-ciasne-drzwi.html

niedziela, 7 sierpnia 2016

7 VIII, czuwanie miłujące

...Pobożni synowie dobrych składali w ukryciu ofiary i ustanowili zgodnie Boskie prawo, że te same dobra i niebezpieczeństwa święci podejmą jednakowo. I już zaczynali śpiewać hymny przodków... (Mdr 18,6-9)

Ewangelia dzisiejsza jest długaśna (Łk 12,32-48), ale zawiera temat przeszywający całość, trzy przypowieści: czuwanie serca i gotowość na przyjście Pana. Taki adwentowy akcent w środku wakacji.
Jednak cytuję I czytanie, bo ono mnie dziś "nakręca". Ono podprowadza do II czytania czytania (Hbr 11,1-2.8-12) gdzie mowa o wierze, jako poręce tego czego się spodziewamy a jeszcze nie widzimy.
Takie 4 postawy wydobywam z I czytania i czuję się do nich zaproszona:
1. w ukryciu składanie ofiary (rozumiem to jako dar wewnętrzny dla Pana)
2. sprawiedliwość (wymaganie od siebie nawet jeśli życie nie wymaga)
3. podejmowanie życia z pamięcią o Opatrzności Bożej - z jednakim zaufaniem w dobru i w niebezpieczeństwie
4. wdzięczność (śpiewanie miłości Bogu w głębi serca - ono otwiera oczy na Boże dary, przede wszystkim na dar dziecięctwa Bożego, udzielony nam).
Sumując można to nazwać czuwaniem miłującym :)

***
Dobra lektura: o. Augustyn Pelanowski
(ze strony http://gosc.pl/doc/3353301.Ryzyko-wiary)

Wiara pozwala zobaczyć to, co niewidzialne. Buduje się na obietnicach pewniejszych niż dowody. Istnieje miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie istnieje wiara od pierwszej chwili.

Ryzyko wiary  
Wiara to wpatrywanie się w ciemność i potrzeba czasu,
by dostrzec w niej wszystko to, co jest poza czasem. Miłość nas zdobywa, wiarę trzeba zdobywać, nadzieja zaś czyni nas niezdobytymi dla rozpaczy. Wiara jest widzeniem niewidzialnego, stąd często towarzyszy jej przerażenie. Kierkegaard opisał wiarę w ten sposób: „Wierzyć to znaczy znajdować się na skraju przepaści i słyszeć głos, który woła: »Skacz, złapię cię w ramiona«”. Dlatego w Księdze Wyjścia wiarę poprzedza widzenie dzieł Boga i przerażenie ludzkie.

Można powiedzieć, że się coś widzi, gdy się rozumie treść ukrytą, dźwięk potężnej Bożej mowy. Przerażenie wówczas nie jest trwogą wycofującą się przed niebezpieczeństwem,
ale zachwytem nad wezwaniem do przeznaczenia niedającego się do końca pojąć. Ale nie chodzi bynajmniej o przerażenie złodzieja, który wszedłszy do domu w celu dokonania kradzieży, nagle wzywa Boga na pomoc. To nie jest wiara, gdy przypominamy sobie o Bogu, by nam dopomógł w nieprawych zamiarach. Nie istnieje wiara złodzieja, który prosi Boga o pomoc, by udało mu się ukraść. Istnieje wiara okradzionego, który potrafi zaufać Bogu, wynagradzającemu krzywdy jeszcze większym dobrem niż to, które się utraciło. O wierze Hioba napisano: „Pan oddał mu całą majętność w dwójnasób” (Hi 42,10). Jednak mimo wszystko myślę, że wiara przychodzi do mnie niczym złodziej, jak powiedział Jezus o swoim niespodziewanym przyjściu.

Trzeba posiadać dar umiejętności średniowiecznego mistyka i dopatrzeć się w słowie credere (wierzyć) słów okradających z nieodpowiedzialności: cor dare (dać serce). Oddać swoje serce to odpowiedzieć na szept Boga pytający o to, czy chcę uwierzyć w Jego obietnicę. Wierzący nie zarządza swoim życiem, lecz poddaje się Bogu jako właścicielowi. Wiara to poddanie się Temu, który już zwyciężył moich nieprzyjaciół, to zrzeczenie się zagubienia, które wydaje nam się swobodą kreowania własnego losu. Bruno Forte okrada mnie z iluzji zaufania sobie samemu, gdy czytam jego słowa o wierze: „Wierzy ten, kto zgadza się na ukrzyżowanie swoich oczekiwań na krzyżu Chrystusa, a nie Chrystusa na krzyżu swoich oczekiwań”.

sobota, 6 sierpnia 2016

6 VIII, przemiana

Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić.
Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. (Łk 9,28b-36)

Przemienienie Jezusa miało dla uczniów znaczenie. Czuli odtąd bardziej, że nie tylko Człowieka mają przy sobie.
Dla mnie ważne jest, że na górze padają słowa: "Jego słuchajcie".
Jeszcze brzmią mi pamięci słowa z czwartku, kiedy Jezus wyrzuca Piotrowi, że ten myśli o tym o ludzkie. Przestawienie myślenia z toru ludzkiego na posłuszeństwo wiary jest łaską przemiany.

Przed ŚDM patrzyłam na nie po ludzku i obawiałam się...
Wdzięczna zaś jestem na dar tych dni, kiedy widziałam nie tylko przemieniony Kraków, ale i coś nie tylko ludzkiego...
Serce moje też może być przemienione. Mocą Ducha!

Fot. widok z okna namiotu eucharystycznego na Brzegach :).

środa, 3 sierpnia 2016

3 VIII, wierzyć

To mówi Pan: „Znajdzie łaskę na pustyni naród ocalały od miecza; Izrael pójdzie do miejsca swego odpoczynku. Pan się mu ukaże z daleka. Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość. Znowu cię zbuduję i będziesz odbudowana, Dziewico-Izraelu. Przyozdobisz się znów swymi bębenkami i wyjdziesz wśród tańców pełnych wesela. Będziesz znów sadzić winnice na wzgórzach Samarii; uprawiający będą sadzić i zbierać. Nadejdzie bowiem dzień, kiedy strażnicy znów zawołają na wzgórzach Efraima: «Wstańcie, wstąpmy na Syjon, do Pana, Boga naszego!»
To bowiem mówi Pan: « Wykrzykujcie radośnie na cześć Jakuba, weselcie się pierwszym wśród narodów! Głoście, wychwalajcie i mówcie: «Pan wybawił swój lud, Resztę Izraela!»” (Jr 31,1-7)

Albo już się starzeję albo serce topnieje, bo wzrusza mnie ostatnio wiele...
Dzisiejsze I czytanie też zwilżyło moje oczy. Wierzę tym słowom, wierzę w kontekście ŚDM-u, w kontekście mojej wspólnoty, w kontekście siebie samej, w kontekście całego Kościoła.
Niech moja wiara nie będzie mniejsza od wiary kananejki ((Mt 15,21-28).
Raduję się moim Panem. Wiem, że jest miłosierny. Wiem, że jest Obecny w każdej chwili mego życia, w każdej okoliczności i w każdym wewnętrznym czy zewnętrznym zmaganiu.
Mój Baranku, mój Pasterzu, uwielbiam Cię!

Fot. To nie jest moja ręka, ani moja koszulka... :) ale słowo na niej jest i we mnie :).

Słowa Piotra moich dni...


Ja będę wracać do tych słów. I udostępniam, jakbyście chcieli :)

wtorek, 2 sierpnia 2016

2 VIII, przyjdź

„Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”.
Na to odpowiedział Piotr: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”.
A On rzekł: „Przyjdź”. (Mt 14,22-36)

Nie mogę nie nawiązać do śmierci kardynała Franciszka Macharskiego...
Kilka myśli z kazania bp Grzegorza Rysia (link do odsłuchania):
Pan zawołał Go dziś o 9.37, w dniu Porcjunkuli (św. Franciszek do zgromadzonych w Porcjunkuli wołał: "Chce was wszystkich wysłać do raju" i dlatego u papieża uprosił ten odpust i sam umierał w Porcjunkuli).
Nikt nie wybiera czasu narodzin i śmierci.
Podczas Mszy, którą przed ŚDMem odprawiał bp Ryś u kardynała Franciszka, serce biło równo (monitory były naprzeciwko celebransa) ale 2 razy podczas Mszy świętej wskazówka skoczyła do setki... To były momenty przeistoczenia...
Zawsze tak  Kardynał przeżywał Eucharystię i moment przeistoczenia...
Teraz już patrzy w oczy Jezusowi :).
Pamiętaj, Franciszku o nas...

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

1 VIII, daj, nie braknie ci

... Odpowiedzieli Mu: „Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb”. On rzekł: „Przynieście mi je tutaj”. Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziął te pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom... (Mt 14,13-21)

Tyle tylko trzeba: przynieść do Jezusa to, co mam. On nie odbiera, On błogosławi, łamie, oddaje i posyła...
Wracamy z koszami ułomków - nie braknie nam.
Zaufanie procentuje.

ŚDM za nami. Intensywny czas, pełny spotkań, radości, słuchania, dawania i modlitwy. W spontaniczności i w trudzie, w upale i w deszczu. Piotr naszych czasów umocnił, pobłogosławił i zachęcił: odwaga i wolność! Jesteśmy umiłowani Ojca!
Możemy dawać, nie braknie :)