Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. (Mk 4,35-41)
Przy zbudzeniu Jezusa wyszła na jaw cała pretensja ludzka, jaką człowiek obdarza swego Stwórcę: nie obchodzę Cię!
Rozpoznajmy też w sobie tę pretensję, przyznajmy się do niej, każdy jakąś cząstkę tego ma... Ale też zróbmy jeszcze coś, zauważmy Jego Obecność w naszej łodzi życiowej. On jest we wszystkich naszych burzach, kryzysach, niepokojach. Jeśli śpi, to Go budźmy. On jest Panem tych wzburzonych fal.
Jeszcze słowo do I czytania (2 Sm 12,1-7a.10-17). Natan opowiada przypowieść Dawidowi i ten, mając wrażliwe serce oburza się. Ta przypowieść była o nim i Natan mu to pokazał, a Dawid uznał swój grzech. Czasem bywamy tak zafiksowani, że nie widzimy swoich błędów, ale jeśli jest w nas odrobina wrażliwości to słuchając przypowieści Jezusa i modląc się modlitwą rachunku sumienia, jesteśmy wstanie zobaczyć siebie w danej przypowieści. Ku nawróceniu, ku życiu. Bo Bóg jest dobry.
Fot. z internetu
Odnośnie I czytania to przypomina mi się zdanie pewnego kapłana, który powiedział, że dobrze widać tylko z dystansu i dlatego dobrze jest się poddać ocenie drugiego człowieka. Zakończył tak; "Jak stoisz blisko słonia [ego] to nic nie widzisz, taki wielki, przysłania wszystko"...
OdpowiedzUsuńŚwietne porównanie ego do słonia! :)
Usuń