niedziela, 24 lutego 2019

24 II, czekam, wierzę i lezę...

A jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak też nosić będziemy obraz Człowieka niebieskiego. (1 Kor 15, 45-49)

Zakończenie dzisiejszego II czytania, które zacytowałam, jest dla mnie dobrą nowiną, jest obietnicą tego, o czym mówi dzisiejsza Ewangelia (Łk 6, 27-38). A mówi o miłości bezinteresownej, czystej, miłosiernej, takiej prawdziwej, że aż do miłości nieprzyjaciół. Taka miłość po ludzku jest niemożliwa. A jednak Jezus do niej nas zaprasza i wzywa. A wzywając udziela łaski praktykowania jej. I dlatego Mu ufam i wierzę, że nadejdzie czas, że "będę nosić obraz Człowieka niebieskiego", czyli będę nosić w sobie obraz Baranka, tzn. że będę kochać Jego miłością.
Czekając na ten czas, modlę się, by nadszedł i jak niezałamujące się dziecko, jak wytrwałe dziecko, chcące pływać, wchodzę do wody Jego miłości, choć nie umiem [wciąż nie umiem] w niej pływać... A przecież wciąż mnie tam [w tę Jego Miłość] ciągnie, wciąż lezę (od bezokolicznika "leźć")... i będę lazła.
Tak się złożyło, że przeżywamy dziś we wspólnocie domowej dzień skupienia. Słuchałyśmy konferencji kardynała R. Saraha o radach ewangelicznych. I tak mi się dziś to wszystko nanizało na jedną nić - i Słowo z dnia, i konferencja, i ferie szczecińskie, i moja konsekracja, czyli życie.
Zobaczyłam, że życie konsekrowane, które obrałam, albo lepiej powiedzieć, do którego zostałam zaproszona, jest dla mnie jak nauka pływania w wodzie Miłości Nieskończonej. Zaczęła się ona w momencie chrztu, w konsekracji wzięłam ją na serio, jakbym zeszła do wody... Sensem zaś jest radykalny dar z siebie Bogu (który pierwszy taki w moją stronę uczynił) i docieranie do najdalszych (też nieprzyjaciół) z rodziny Bożej. To nazwę w tym obrazie pływaniem.

Fot. taki obrazek z ostatnich dni feryjnych, nie jest obrazkiem z basenu, ale z muzeum techniki w Szczecinie - na motor policyjny łatwiej wsiąść niż niebieskim ruszyć... przynajmniej na razie tak się wydaje... :)

sobota, 16 lutego 2019

16 II, gdzie jesteś?

Pan Bóg zawołał Adama i zapytał go: « Gdzie jesteś?»
On odpowiedział: « Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się ». Rzekł Bóg: «Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść? »...  (Rdz 3, 9-24)

Ciekawe, że na to czytanie Kościół daje nam jako odpowiedź Ps 90, z refrenem: Panie, Ty zawsze byłeś nam ucieczką. 
Gdzie jesteś? - szuka nas Bóg nieustannie.
Dla mnie osobiście takim momentem spotkania, czy odpowiedzi Bogu na to pytanie jest wieczorny rachunek sumienia. Gdzie jesteś? - tu jestem...

piątek, 15 lutego 2019

15 II, boski gest

Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął Go na bok osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: „Otwórz się”. Mk 7,31-37

Lubię tę scenę. W całej jej prostocie jest dla mnie trudna do przedstawienia. Może dlatego, że wyczuwam tu boski gest, że dokonuje się "lepienie człowieka z gliny i tchnienie mu nowego życia"...
Ta perykopa jest wspominana i przeżywana obrzędowo w czasie całkiem bezpośrednim przed chrztem w katechumenacie.
Sama modlę się często  tym słowem "effatha", bo wiem, że we mnie samej są wciąż przestrzenie zamknięte (nie słyszące i nie odpowiadające) wobec Bożego Słowa.

czwartek, 14 lutego 2019

14 II, walentynkowo :) i jadwiżańsko

Chwalcie Pana, wszystkie narody,
wysławiajcie Go, wszystkie ludy,
bo potężna nad nami Jego łaska,
a wierność Pana trwa na wieki. (Ps 117)

Towarzyszę w te dni naszej aspirantce w rekolekcjach przed obrzędem przyjęcia do postulatu, czy de facto do Wspólnoty. Jesteśmy w Zawichoście w naszym domu. Mieszkałam tu przed dziesięciu już laty... Trochę się pozmieniało. Przede wszystkim nie ma już wśród nas naszego Ojca Założyciela, biskupa Wacława Świerzawskiego. Zaglądam do jego gabinetu, dobrze, że wygląda tak samo, jak za życia, nawet brewiarz otwarty... Z brewiarza idzie przeświadczenie, że czas i wieczność ma jednegoż Pana.
A dzisiejszy Psalm responsoryjny, najkrótszy z możliwych, każe nam chwalić tego Pana, bo łaska Jego jest nad nami i jest potężna, a wierność po prostu trwa!

Fot. siostry dostały ciastka z lilijkami andegaweńskimi, to więc kawa była ze św. Jadwigą Królową. Oj, mam taką właściwość, cechę, przymiot, słabość, walor, kak zwał tak zwał (może to po bł. Michale Giedroyciu? ;), że dostrzegam łaskę i wierność Pana w małych rzeczach :>, nawet w ciastku. Walentynkowo więc pozdrawiam, bo to też mały znak miłości, a miłość to małe codzienne wierności....
No to widzę, że wyszło nie tylko walentynkowo i jadwiżańsko, ale i giedroyciowo :)

środa, 13 lutego 2019

13 II, jest Ktoś, kto wybiela

„Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym”. Mk 7,14-23

Dwie dobre nowiny słyszę w tym Jezusowym Słowie. Pierwsza taka przyziemna, że nie ma na ziemi człowieka czystego, takiego, którego by te rzeczy nie dotykały z wewnątrz. I byłaby to raczej zła nowina, gdyby nie ta druga, że jest Ktoś, kto z tego wyzwala. Jest Ktoś, wobec Kogo stajemy, jak trędowaci, wołając: "Kyrie, jeśli chcesz, może mnie oczyścić".
Im więcej w nas szczerości wobec samych siebie i wobec Boga, tym więcej w nas czystości.
Im więcej samoświadomości, tym bardziej Krew Baranka może oczyścić nas z grzechów. Dostęp codzienny do Eucharystii jest wielkim skarbem, szansą i źródłem szczęściem, ale szczęście to (choć podane jak na tacy), trzeba samemu odebrać...

niedziela, 10 lutego 2019

10 II, ziemia pełna Jego chwały

... ujrzałem Pana, siedzącego na wysokim i wyniosłym tronie, a tren Jego szaty wypełniał świątynię. Serafiny stały ponad Nim; każdy z nich miał po sześć skrzydeł. I wołał jeden do drugiego: „Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały”. (Iz 6, 1-8)

Zadziwiło mnie w tej wizji Izajasza wołanie serafinów, że cała ziemia jest pełna chwały Pańskiej. Noszę w sobie to usłyszane (zasiane wczoraj przed spaniem) słowo. Jakże inaczej wyglądała moja jutrznia, kiedy modliłyśmy się pieśnią z Dn 3, w której były między innymi takie słowa:
...Błogosławcie Pana, deszcze i rosy, *
błogosławcie Pana, wszystkie wichry niebieskie.
Błogosławcie Pana, ogniu i żarze, *
błogosławcie Pana, upale i chłodzie.
Błogosławcie Pana, rosy i szrony, *
błogosławcie Pana, mrozy i zimna.
Błogosławcie Pana, lody i śniegi, *
błogosławcie Pana, dnie i noce.
Błogosławcie Pana, światło i ciemności, *
błogosławcie Pana, błyskawice i chmury.
Niech ziemia błogosławi Pana, *
niech Go chwali i wywyższa na wieki.
Błogosławcie Pana, góry i pagórki, *
błogosławcie Pana, wszelkie rośliny na ziemi.
Błogosławcie Pana, źródła wodne, *
błogosławcie Pana, morza i rzeki.
Błogosławcie Pana, wieloryby i morskie stworzenia, *
błogosławcie Pana, wszelkie ptaki powietrzne.
Błogosławcie Pana, dzikie zwierzęta i trzody, *
błogosławcie Pana, synowie ludzcy...
Litania tych wezwań do błogosławienia Pana uświadomiła mi miejsca Jego chwały. Miejsca Jego obecności, Jego działania. Nanizało się jeszcze na to wszystko żywe pulsowanie we Wspólnocie postaci bł. Michała Giedroycia, które czynił proste, małe, rzeczy w wielki sposób. Tak czynił, bo widział chwałę Pana w codzienności, bo ziemia jest pełna Jego chwały!
Obym i ja Ją widziała!

Fot. w naszym pychowickim ogródku jakiś czas temu, a że zimą dobrze jest pomyśleć o wiośnie, więc takie zdjęcie wybrałam :).

sobota, 9 lutego 2019

9 II, słowo od Boga słowem do Boga


Przez Jezusa składajmy Bogu ofiarę czci ustawicznie, to jest owoc warg, które wyznają Jego imię...  (Hbr 13,15-21)

Ofiara czci - owoc warg. Nie sposób nie pomyśleć o Liturgii Godzin czyli brewiarzu. Tak w nim rozłożone są modlitwy, żeby modlący się mógł ogarnąć cały dzień, poszczególne chwile dnia: poranek, przedpołudnie, południe, popołudnie, wieczór, noc... W takich porach w świątyni Izraelici składali (czy przygotowywali) ofiary, którym towarzyszył śpiew psalmów.
Dla nas chrześcijan prośba Jezusa, byśmy się modlili i nie ustawali, jest spełniana właśnie przez Liturgię Godzin, której "trzonem" są psalmy. W nich zawarte jest całe ludzkie doświadczenie, w nich można przeglądać się jak w lustrze. Nie są to słowa, które Kościół przygotował sobie do deklamacji, ale to są słowa szczere, zawierające radość i smutek, żal i skruchę, pretensje i złość, ufność i dziękczynienie itp... Cała gama ludzkich uczuć. Nie idealnych, ale realnych.
I co ciekawe, są to słowa, które Bóg dał człowiekowi, by stały się jego modlitwą. Słowa Boga stają się słowami do Boga...
...Coś podobnego ma miejsce, gdy dziecko zaczyna mówić, to znaczy uczy się wyrażania swoich uczuć, emocji i potrzeb słowami, które nie należą do niego w sposób wrodzony, ale których uczy się od swych rodziców i otaczających je osób. To co pragnie dziecko wyrazić to jego własne doświadczenie, ale środek ekspresyjny należy do innych osób. Krok po kroku przyswaja go sobie, a słowa otrzymane od rodziców stają się jego słowami. Poprzez nie uczy się także pewnego sposobu myślenia i odczuwania, zyskuje dostęp do całego świata pojęć i w nich wzrasta, nawiązuje relacje z rzeczywistością, z ludźmi i z Bogiem. Język jego rodziców stał się jego językiem, mówi słowami otrzymanymi od innych osób, które stały się już jego słowami. Tak samo dzieje się z modlitwą psalmami. Są nam one dane, abyśmy nauczyli się zwracania do Boga, komunikowania się z Nim, mówili Mu o sobie Jego słowami, odnaleźli język spotkania z Bogiem. Poprzez te słowa, możliwe będzie także poznanie i przyjęcie kryteriów Jego działania i przybliżenie się do tajemnicy Jego myśli i Jego dróg (por. Iz 55, 8-9), aby coraz bardziej wzrastać w wierze i miłości. Dzieje się tak ponieważ nasze słowa nie są jedynie wypowiedziami, ale uczą nas świata realnego i pojęciowego. Podobnie te modlitwy uczą nas serca Bożego. Możemy nimi nie tylko rozmawiać z Bogiem, ale możemy też się uczyć kim jest Bóg, a ucząc się jak z Nim rozmawiać, uczymy się również bycia człowiekiem, bycia sobą... (Benedykt XVI)
Liturgia Godzin jest jakby "otuliną" Eucharystii, która jest źródłem i szczytem modlitwy i ofiary chrześcijańskiej. Przenosi dziękczynienie i uwielbienie Boga na cały dzień. Nawet, gdy natrafiamy na psalmy błagalne, lamentujące, to jest w nich oprócz nazwania trudnej sytuacji modlącego się, ufność i dziękczynienie za ocalenie, którego dopiero się spodziewa psalmista... To jest ta ofiara warg, wyznających imię Pańskie! Oby i serce za tym podążało!

piątek, 8 lutego 2019

8 II, "rozpamiętując" życie Michała Giedroycia

Niech trwa w nas braterska miłość.
[...] Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże, i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę. Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki. (Hbr 13,1-8)

Kończymy właśnie liturgiczną lekturę Listu do Hebrajczyków. Słyszymy dziś wezwanie do trwania w miłości braterskiej, miłości wzajemnej. I dostajemy wskazówkę jak uchować wiarę: poprzez przyglądanie się "ich wyjściu" (= śmierci) pasterzy, poprzedników naszych, poprzez oglądanie owoców ich postępowania.
Prawdą jest, że mnie osobiście wzmacnia świadectwo świętych (tych w niebie, jak i tych jeszcze żyjących).
     Dziś patrzę na koniec życia mego ziomka, bł. Michała Giedroycia, który niedawno doczekał się zatwierdzenia wielowiekowego kultu.
     Michał, pochodzący z kniaziowskiego litewskiego rodu, niepełnosprawny od dzieciństwa, nie zamyka się we własnym cierpieniu... Służy Bogu i ludziom. W dojrzałym wieku staje się zakonnikiem (Zakon Kanoników Regularnych od Pokuty, inaczej zwanych Białymi Augustianami, bo noszą biały habit, a my - jadwiżanki wawelskie - po nich biały habit odziedziczyłyśmy).
Jest zakrystianinem w kościele św. Marka w Krakowie. Nie przyjmuje święceń kapłańskich, nie jest "na świeczniku", nie jest znany, ale jednak głosi słowo Boże, głosi je swoim życiem. Przychodzą do niego ludzie, prosząc o radę, prosząc o wstawiennictwo. Skuteczność modlitwy i wstawiennictw Michała już za życia (i po śmierci) zachowały kroniki kościelne św. Marka.
     W swoim życiu Michał robi proste, służebne, rzeczy. Można wręcz powiedzieć: robi małe rzeczy. Ale robi je w wielki sposób. W tym się kształtuje jego świętość. Michał wie, że Bóg widzi w ukryciu. Jest wierny w małych sprawach. Jego wierność i cierpliwość przynoszą owoce prorokowania, uzdrawiania, pocieszania, wstrzymywania pożarów. To widzialne łaski, a ile niewidzialnych cudów za jego wstawiennictwem się dokonuje, wie tylko niebo.
   Cichy, skromny zakonnik, żyjący w XV wieku, przez sześć stuleci nie zapomniany mimo nieistnienia działu reklamowego, bez możliwości internetu, kamer, dyktafonów itp... Nie napisał dzieł, nie zostawił spuścizny. Dlaczego o nim dziś Kościół nie zapomniał? Dlaczego o nim mówi przez fakt zatwierdzenia kultu?
     Przypomina mi się zapewnienie Jezusa: "co mówię wam w ukryciu, będzie głoszone na dachach". Michał miał usłyszeć na modlitwie od Jezusa: "bądź cierpliwy aż do śmierci, a dam ci koronę chwały", co wyznał przed śmiercią (a kapłan słuchający przezornie nie przyrzekł mu dyskrecji w tym względzie). Michał Giedroyć nie zawiódł się na zaufaniu Ukrzyżowanemu! Od Niego czerpał siłę cierpliwej miłości. Przypominał mu wciąż o tym znak serca z krzyżem, który nosił na swoim habicie ...
     Kiedy słyszę dziś na liturgii: "Jezus Chrystus wczoraj, dziś i na wieki, ten sam..." - upewnia się moje serce, że nie zawiedzie się w ufności i wierności skierowanej ku Jezusowi. Błogosławiony Michał jest mi dany, jest nam dany, jako dowód Bożej pamięci, Bożej wierności.
     XV wiek - wówczas żył bł. Michał - dla Krakowa to czas szczęśliwy, nawet się mówi "felix saeculum Cracoviae". Czas trwania miłości braterskiej, czas świętości. Z tego czasu mamy sześciu świętych, świętych z jednego miasta: Jan Kanty, Szymon z Lipnicy, Michał Giedroyć, Świętosław Milczący, Izajasz Boner, Stanisław Kazimierczyk. Jeszcze niektórzy dodają Władysława z Gielnowa, bo też w tym czasie studiował w Krakowie. Ci ludzie czerpali siłę miłowania i służby z modlitwy i ze wspólnych rozmów.
     Czy można jednak mówić o jakimś czasie, że jest szczęśliwy? Czy znaczyłoby to, że jakiś inny czas jest nieszczęśliwy? A może lepiej zapytam wprost: jaki jest mój czas? Czas, w którym żyję? Czy można w tym "moim" czasie żyć wiernością, miłością Boga? Czy można Nim się dzielić i wzajemnie się wzmacniać?
     Mój rodak Michał na łożu śmierci mówił do braci o miłości, mówił do braci, by zachowali regułę i by trwała obopólna miłość. Słyszę jakby echo dzisiejszego czytania... "Niech miłowanie trwa". Wszystko jest łaską. Życie wierne w codzienności jest łaską, czasem łaską "białego" męczeństwa. A łaska potrzebuje tylko jednego - przyjęcia, mojego FIAT. Wówczas każdy czas, każdy chronos, staje się kairosem (czasem Bożego działania).
     Bł. Michał swoim życiem i tym wszystkim, co Bóg w nim i przez niego dokonał, otwiera mi oczy na Obecność OBECNEGO i wiernego Boga w moim życiu, t.j. we wszystkim co małe, a co składa się na konkret mojej codzienności.


Fot. u góry - autorem jest moja współsiostra Monika B., która na facebooku przyznaje się do znajomości i zażyłości z bł. Michałem, za co jej siostrzanie dziękuję :).


***
Przy okazji, zapraszam na spotkania z bł. Michałem Giedroyciem do kościoła św. Marka w Krakowie. Więcej szczegółów na plakacie, który załączam:

środa, 6 lutego 2019

6 II, nie bądź osłabiany

"Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo Pan miłuje, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego przyjmuje za syna"... Hbr 12,4n

W greckim oryginale owo „nie upadaj na duchu...” jest: „ani nie bądź osłabiany prez Niego zawstydzany”. I bardzo mnie to dziś poruszyło wewnętrznie, bo na dniach miałam doświadczenie właśnie zawstydzenia i osłabienie jak uparte ciele przywiązało do mnie. Nawet coś wspólnego jest między „osłabiony” a „osioł”...
Pan nie odpuszcza - Jego Słowo drąży temat i przemienia serce.
Niech Duch pracuje, jestem otwarta. A ból rodzenia jest nieunikniony...

poniedziałek, 4 lutego 2019

4 II, paradoksy się porządkują

...dniem i nocą krzyczał, tłukł się kamieniami w grobach i po górach. 
Skoro z daleka ujrzał Jezusa, przybiegł, oddał Mu pokłon i krzyczał wniebogłosy... 
[...] Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic. Gdy wsiadł do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł zostać przy Nim. Ale nie zgodził się na to... (Mk 5,1-20)

Ileż tu paradoksów i ambiwalencji!
Opętany mieszka w grobach, w ukryciu, ale tłucze się i woła... Przybiega do Jezusa i zarazem woła "nie dręcz mnie"...
Mieszkańcy widzą cud i człowieka o zdrowych zmysłach, ale nie chcą Jezusa u siebie...
Uzdrowiony chce zostać przy Jezusie, ale Jezus zostawia go tym, którzy Jezusa nie przyjęli...
Patrzę na swoje paradoksy. Też ich trochę mam :). Przy Jezusie się porządkuję (w uczuciach, myśleniu, postępowaniu) i chcę wybierać wiarą to, co Miłość podpowiada.

niedziela, 3 lutego 2019

3 II, miłość w zasięgu...

...Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. 
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma... (1 Kor 12,31-13,13)

Na innym miejscu św. Paweł napisze o "trudzie miłości" (1 Tes). Tak chodzi za mną dziś ważny aspekt ukierunkowania. Ukierunkowania na miłość. Miłość ma być dla mnie papierkiem lakmusowym rozeznania czy to, co robię, co mówię, co wybieram jest właściwe. Tylko ze względu na miłość i w miłości czynione ma sens.
Nawet jeśli będą to z mojej strony słowa mocne, lub jeśli będzie to moje działanie krytykowane - jeśli będzie to wypływające z miłości - ma sens. Zostanie po nich miłość. Bo i tak wszystko przeminie. Miłość ujawni się jako królowa tej szarej rzeczywistości. Odkryjemy Boga wokół nas, ale także i w nas, jeśli tylko będziemy miłowali.
Jeśli podejmiemy trud miłości. Jest to miłość w zasięgu i kosztuje:
Bo jest to trud, kiedy opanowujesz siebie, by działać cierpliwie i z życzliwością;
kiedy zauważasz dobro u innych i pochwalasz go, nie zazdroszcząc skrycie;
kiedy nie szukasz uznania, choć wiesz, ile zachodu kosztowało cię dobre działanie;
kiedy nie wywyższasz się, choć jesteś dumny;
kiedy nie wykorzystasz tak zwanej okazji;
kiedy nie domagasz się, a nawet nie szukasz, nagrody za wydanie siebie;
kiedy nie zastraszysz gniewem;
kiedy nie będziesz mielił w pamięci zła doświadczonego i snuł zemstę;
kiedy szukać będziesz dobra w innym;
kiedy wierzyć będziesz bardziej Bogu=Miłości niż sobie... To jest trud, nie łudźmy się. Ale trud ten wart swej nagrody!

sobota, 2 lutego 2019

2 II, świętujemy

Światło na oświecenie pogan 
i chwała ludu Twego, Izraela. 

Z dzisiejszej homilii: to światło nie tylko świeci, ale też i spala się...
Tyle na dziś.
Pozdrawiam wszystkich, którzy w tym święcie jakoś się odnajdują! Z darem modlitwy!

Fot. świeża fotka, bo dziś zrobiona :)