wtorek, 31 marca 2020

31 III, źródło błogosławieństw

Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem... (J 8,21-30)

Te dwa tygodnie kiedy krzyże są zasłonięte budzą we mnie tęsknotę za szukaniem Wywyższonego.
Szukam, bo gdzieś wewnątrz poznaję, że tam jest Ten, Który JEST. Szukam, bo:
...Krzyż Twój jest źródłem wszelkich błogosławieństw i przyczyną wszystkich łask. Dzięki niemu wierzący czerpią moc ze słabości, chwałę ze wzgardy i życie ze śmierci... (św. Leon Wielki)

poniedziałek, 30 marca 2020

30 III, spotkać siebie

... A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”. I powtórnie nachyliwszy się, pisał na ziemi.
Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku...  (J 8,1-11)

Niesamowity jest Jezus w tej perykopie. Widzę Go jako sprawiedliwego i miłosiernego zarazem. Dlatego mogę się odnaleźć i w tej kobiecie cudzołożnej, i w tych oskarżycielach.
Pracuje też we mnie wczorajszy wątek z kamieniem. Kamienie dziś też się pojawiają. Ileż razy ktoś na mnie się zamachnął kamieniem (krytyki, niechęci, złośliwości itp). Ileż takich kamieni bywało w moim ręku wycelowanych już w drugiego?!
Dzisiejsza Ewangelia nie tylko uczy mnie, ale daje możliwość i łaskę przeniesienia oczu swych z oceny drugiego ku sobie samej.

P.S. Ktoś na fb napisał dziś, że w tej narodowej kwarantannie jest też taki "uboczny skutek kwarantanny, że w czasie wyhamowania w domu, można gdzieś pomiędzy pokojem a kuchnią, znienacka spotkać... siebie".

niedziela, 29 marca 2020

29 III, usuń kamień

...Odpowiedzieli Mu: „Panie, chodź i zobacz”. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: „Oto jak go miłował!” Niektórzy z nich powiedzieli: „Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?” A Jezus ponownie okazując głębokie wzruszenie przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: „Usuńcie kamień”...  (J 11,1–45)

Jezus zapłakał. Tak po ludzku. Papież Franciszek mówił dziś, by być z Jezusem w tym płaczu...
Tak, taka modlitwa może być bardzo uwalniająca w dzisiejszej sytuacji świata dotkniętego pandemią.
Ale mnie dotknęło dziś wołanie Jezusa "usuńcie kamień".
Nie jeden był kamień, który przywalił moje dobre zamiary, moją spontaniczność czy inne moje zachowanie...? Może nie jeden jest też kamień taki, którym ja przywaliłam kogoś moim narzekaniem, krytykowaniem, pogardą itd.itp...? Może są już relacje, które cuchną? Może we mnie miłość do kogoś umarła, przywalona takim kamieniem urazy...? [warto sobie przypomnieć, że "urazy chętnie darować" należy do uczynków miłosierdzia co do duszy]
Miłości nie wskrzeszę - to w kwestii Pana, ale kamień np. urazy, kamień krytycznego patrzenia, czy niechęci jest do usunięcia przeze mnie. To do mnie woła Pan: "usuń kamień"!
"Usuń kamień!"
Biorę się za usuwanie, reszty On dokona - wierzę!

sobota, 28 marca 2020

Urbi et Orbi

Nie sposób nie zostawić tu śladu wczorajszych wydarzeń w Watykanie. Oto tekst papieskiego rozważania w tłumaczeniu na język polski:
„Gdy zapadł wieczór” (Mk 4,35). Tak zaczyna się usłyszana przez nas Ewangelia. Od tygodni wydaje się, iż zapadł wieczór. Na naszych placach, ulicach i miastach zebrały się gęste ciemności; ogarnęły nasze życie, wypełniając wszystko ogłuszającą ciszą i posępną pustką, która paraliżuje wszystko na swej drodze. Czuje się je w powietrzu, dostrzega w gestach, mówią o tym spojrzenia. Przestraszyliśmy się i zagubiliśmy. Podobnie jak uczniów z Ewangelii ogarnęła nas niespodziewana i gwałtowna burza. Uświadomiliśmy sobie, że jesteśmy w tej samej łodzi, wszyscy słabi i zdezorientowani, ale jednocześnie ważni, wszyscy wezwani do wiosłowania razem, wszyscy potrzebujący, by pocieszać się nawzajem. Na tej łodzi... jesteśmy wszyscy. Tak jak ci uczniowie, którzy mówią jednym głosem i wołają w udręce: „giniemy” (w. 38), tak i my zdaliśmy sobie sprawę, że nie możemy iść naprzód każdy na własną rękę, ale jedynie razem.
Łatwo odnaleźć się w tym opowiadaniu. To, co trudno zrozumieć, to postawa Jezusa. Podczas gdy uczniowie są naturalnie zaniepokojeni i zrozpaczeni, On przebywa na rufie, w tej części łodzi, która idzie na dno jako pierwsza. I co czyni? Mimo rozgardiaszu śpi spokojnie, ufając Ojcu – to jedyny raz w Ewangelii, gdy widzimy Jezusa śpiącego. Kiedy następnie został zbudzony, uciszywszy wiatr i wody, zwraca się do uczniów z tonem wyrzutu: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” (w. 40).
Postarajmy się to zrozumieć. Na czym polega brak wiary uczniów w odróżnieniu od ufności Jezusa? Oni nie przestali w Niego wierzyć, istotnie, wzywają Go. Ale zobaczmy, jak Go wzywają: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” (w. 38). Nie obchodzi Cię to: myślą, że Jezus się nimi nie interesuje, że się o nich nie troszczy. Wśród nas, w naszych rodzinach, jedną z rzeczy, która boli najbardziej, jest to, kiedy słyszymy: „Czy tobie na mnie nie zależy?”. To zdanie boli i rozpętuje burze w sercach. Musiało też wstrząsnąć Jezusem. Bo nikomu nie zależy na nas bardziej niż Jemu. Istotnie, kiedy został wezwany, natychmiast ocalił swoich załamanych uczniów.
Burza odsłania naszą bezradność i odkrywa te fałszywe i niepotrzebne pewniki, z jakimi zbudowaliśmy nasze programy działania, nasze plany, nasze nawyki i priorytety. Pokazuje nam, jak uśpiliśmy i porzuciliśmy to, co karmi, podtrzymuje i daje siłę naszemu życiu i naszej wspólnocie. Burza odsłania wszystkie postanowienia, by „zapakować” i zapomnieć o tym, co karmiło dusze naszych narodów; wszystkie te próby znieczulenia pozornie „zbawczymi” nawykami, niezdolnymi do odwoływania się do naszych korzeni i przywoływania pamięci naszych starszych, pozbawiając nas tym samym odporności niezbędnej do stawienia czoła przeciwnościom losu.
Wraz z burzą opadła maska tych stereotypów, za pomocą których ukrywaliśmy nasze „ego”, stale się martwiąc o własny obraz. Po raz kolejny odkryto tę (błogosławioną) wspólną przynależność, od której nie możemy uciec: przynależność jako braci.
„Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?”. Panie, dziś wieczorem Twoje Słowo uderza i dotyka nas wszystkich. W tym naszym świecie, który kochasz bardziej niż my, ruszyliśmy naprzód na pełnych obrotach, czując się silnymi i zdolnymi do wszystkiego. Chciwi zysku, daliśmy się pochłonąć rzeczom i oszołomić pośpiechem. Nie zatrzymaliśmy się wobec Twoich wezwań, nie obudziliśmy się w obliczu wojen i planetarnych niesprawiedliwości, nie słuchaliśmy wołania ubogich i naszej poważnie chorej planety. Nadal byliśmy niewzruszeni, myśląc, że zawsze będziemy zdrowi w chorym świecie. Teraz, gdy jesteśmy na wzburzonym morzu, błagamy Cię: „Zbudź się, Panie!”.
„Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Panie, kierujesz do nas apel, apel o wiarę. Nie polega ona na tym, żeby być przekonanym, że istniejesz, ale na tym, by przyjść do Ciebie i zaufać Tobie. W tym Wielkim Poście rozbrzmiewa Twój naglący apel: „Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem” (Jl 2,12). Wzywasz nas, byśmy wykorzystali ten czas próby jako czas wyboru. Nie jest to czas Twojego sądu, ale naszego osądzenia: czas wyboru tego, co się liczy, a co przemija, oddzielenia tego, co konieczne, od tego, co nim nie jest. Jest to czas przestawienia kursu życia ku Tobie, Panie, i ku innym. I możemy spojrzeć na wielu przykładnych towarzyszy drogi, którzy w obliczu strachu zareagowali, oddając swoje życie. To sprawcza moc Ducha wylana i ukształtowana w odważnych i wielkodusznych aktach poświęcenia się. Jest to życie Ducha zdolne do wyzwolenia, docenienia i ukazania, że nasze życie jest utkane i podtrzymywane przez zwykłych ludzi – zwykle zapomnianych – którzy nie pojawiają się w nagłówkach gazet i magazynów ani na wielkich wybiegach ostatniego spektaklu, ale bez wątpienia zapisują dziś decydujące wydarzenia naszej historii: lekarze, pielęgniarze i pielęgniarki, pracownicy supermarketów, sprzątaczki, opiekunki, przewoźnicy, stróżowie porządku, wolontariusze, księża, zakonnice i bardzo wielu innych, którzy zrozumieli, że nikt nie zbawia się sam. W obliczu cierpienia, gdzie miarą jest prawdziwy rozwój naszych narodów, odkrywamy i doświadczamy Modlitwy Arcykapłańskiej Jezusa: „aby wszyscy stanowili jedno” (J 17,21). Ileż osób codziennie wykazuje się cierpliwością i wlewa nadzieję, starając się nie siać paniki, lecz współodpowiedzialność. Iluż ojców, matek, dziadków i babć, nauczycieli ukazuje naszym dzieciom, za pomocą małych, codziennych gestów, jak stawić czoło kryzysowi i przejść przez niego, dostosowując nawyki, wznosząc oczy i rozbudzając modlitwę. Ileż osób się modli, ofiarowuje i wstawia się dla dobra wszystkich. Modlitwa i cicha posługa: to nasza zwycięska broń.
„Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?”. Początkiem wiary jest świadomość, że potrzebujemy zbawienia. Nie jesteśmy samowystarczalni, sami toniemy; potrzebujemy Pana jak starożytni żeglarze gwiazd. Zaprośmy Jezusa do łodzi naszego życia. Przekażmy Mu nasze lęki, aby On je pokonał. Podobnie jak uczniowie doświadczymy, że z Nim na pokładzie nie dojdzie do katastrofy. Bo Boża moc polega na skierowaniu ku dobru wszystkiego, co się nam przytrafia, także rzeczy złych. Wnosi On w nasze burze pokój ducha, bo z Bogiem życie nigdy nie umiera.
Pan rzuca nam wyzwanie i w czasie burzy zaprasza nas do rozbudzenia i uaktywnienia solidarności i nadziei zdolnych nadać trwałość, wsparcie i znaczenie tym godzinom, w których wszystko wydaje się tonąć. Pan budzi się, aby rozbudzić i ożywić naszą wiarę paschalną. Mamy kotwicę: w Jego krzyżu zostaliśmy zbawieni. Mamy ster: w Jego krzyżu zostaliśmy odkupieni. Mamy nadzieję: w Jego krzyżu zostaliśmy uzdrowieni i ogarnięci, aby nic i nikt nas nie oddzielił od Jego odkupieńczej miłości. Pośród izolacji, w której cierpimy z powodu braku uczuć i spotkań, doświadczając braku wielu rzeczy, po raz kolejny posłuchajmy wieści, która nas zbawia: On zmartwychwstał i żyje obok nas. Pan nas wzywa ze swego krzyża do odkrycia na nowo życia, które nas czeka, do spojrzenia na tych, którzy nas potrzebują, aby umocnić, rozpoznać i pobudzić łaskę, która jest w nas. Nie gaśmy knotka o nikłym płomieniu (por. Iz 42,3), który nigdy nie słabnie, i pozwólmy, aby na nowo rozpalił nadzieję.
Przyjąć Jego krzyż – znaczy odnaleźć odwagę, by wziąć w ramiona wszystkie przeciwności obecnego czasu, porzucając na chwilę naszą tęsknotę za wszechmocą i posiadaniem, by uczynić miejsce dla twórczości, którą może wzbudzić jedynie Duch. Oznacza odnaleźć odwagę do otwarcia przestrzeni, gdzie wszyscy mogą się poczuć powołani i zezwolić na nowe formy gościnności, braterstwa i solidarności. W Jego krzyżu zostaliśmy zbawieni, aby przyjąć nadzieję i pozwolić, aby to ona umocniła i wspierała wszystkie środki i możliwe drogi, które mogą nam pomóc strzec siebie oraz strzec innych. Przyjąć Pana, aby przyjąć nadzieję. Oto moc wiary, która wyzwala ze strachu i daje nadzieję.
„Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?”. Drodzy bracia i siostry, z tego miejsca, które opowiada o skalistej wierze Piotra, chciałbym dziś wieczorem powierzyć was wszystkich Panu za wstawiennictwem Matki Bożej, Uzdrowienia Jego ludu, Gwiazdy wzburzonego morza. Z tej kolumnady, która obejmuje Rzym i świat, niech zstąpi na was, jak pocieszający uścisk, błogosławieństwo Boże. Panie, pobłogosław świat, daj zdrowie ciałom i pocieszenie sercom. Wzywasz nas, byśmy się nie lękali. Ale nasza wiara jest słaba i boimy się. Ale Ty, Panie, nie zostawiaj nas na łasce burzy. Powtórz raz jeszcze: „Wy się nie bójcie!” (Mt 28,5). A my, razem z Piotrem, „wszystkie troski przerzucamy na Ciebie, gdyż Tobie zależy na nas” (por. 1 P 5,7).

28 III, czyste serce

Spory wobec Jezusa trwają (J 7,40-53). Czy tak trudno „zobaczyć” Jezusa? Czy tak trudno rozpoznać Go wśród swoich? Chwilę przed dzisiejszą perykopą mówi o sobie, ze jest źródłem i woła, by przyjść i pić z Niego.
Trudno rozpoznać, jeśli nie chcę, jeśli nie pragnę. Tylko serce czyste, serce uczciwe i proste będzie szukać i znajdzie. Schodząc wgłąb siebie odnajdzie źródło, które On zostawił ...

czwartek, 26 marca 2020

26 III, miłość bliźniego

Bardzo dziś mnie ujął swoją postawą Mojżesz, kiedy wstawił się za ludem, który i jego doprowadzał już do szewskiej pasji... Wj 32,7-14.
To jest prawdziwa miłość bliźniego. O taką miłość prosiłam dziś Pana.
I ciagle trwam w modlitwie za zarażonych i zagrożonych wirusem, za służbę zdrowia, za ustanie epidemii. Modlę się i ufam. Tyle mogę i tyle robię.

niedziela, 22 marca 2020

22 III, droga uzdrowienia

... ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże. 
[...] Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli, i rzekli do Niego: „Czyż i my jesteśmy niewidomi?” Jezus powiedział do nich: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: «Widzimy», grzech wasz trwa nadal”.  (J 9, 1-41)

Modlitwa dzisiejszym Słowem Bożym poprowadziła mnie do doświadczenia spotkania Jezusa we własnej wspólnocie i przyjęcia Jego uzdrawiającego dotyku w Słowie.

Podzielę się wnioskami, które w wielkiej syntezie ujmę tak:
1. Trudne przeżycia (wydarzenia zewnętrzne czy wewnętrzne) mogą być dopuszczone przez Boga, by "objawiły się dzieła Boże" przez nie w nas. Por. Pogardzany ślepiec, czy pasący owce Dawid, nie brany pod uwagę w szukaniu kandydatów na króla... => widzę dla siebie w sytuacjach doświadczanej pogardy czy odrzucenia, zaproszenie przez Boga, by opuścić swoje (czy narzucone) przekonania lub oceny... i dać się poprowadzić łasce Ps 23 (dzisiejszy psalm responsoryjny). Bo wydaje się, że to trudne doświadczenie chce (albo chce tego nasz przeciwnik), byśmy w takiej sytuacji właśnie postawili kropkę nad i., żebyśmy uznali, że to "szufladka" i że nie da się już nic z tym zrobić i mamy w niej siedzieć, A dla Boga właśnie to staje się punktem wyjścia! Nasz słabość nie punktem dojścia, tylko punktem wyjścia dla łaski!!! To jest Dobra Nowina!
2. Ten, kto spotka Jezus, staje się przez Niego posłany (jak Abraham... -  bp Ryś), staje się też apostołem i też dzieli los Jezusa, doświadczając pogardy współczesnych faryzeuszów i odrzucenia. Zgoda na dzielenie losu Jezusa jest też zgodą na Jego paschę we mnie. Czyli droga zmierza ku zmartwychwstaniu!
3. Ostatnia scena tej długiej Ewangelii jest przestrogą przed zamknięciem się we własnej wizji widzenia (Boga, siebie czy bliźniego). Uznanie własnej ślepoty jest warunkuje drogę do cudu uzdrowienia. Modlić się, o nie-zatwardziałość serca jest konieczne! By zacząć patrzeć oczami Jezusa!

sobota, 21 marca 2020

21 III, za miłością idzie pokora

Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść:
„Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić...
Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”. (Łk 18,9-14)

Wczoraj było o najważniejszym przykazaniu, pierwszym w hierarchii. Było o miłości. Dziś o pokorze. Jakie to bliskie w istocie: miłość i pokora. Bez miłości nie będzie się prawdziwie pokornym. Ale też bez pokory nie da się prawdziwie kochać.
I tak pracują we mnie te dwie rzeczywistości. I w głowie, i relacjach, zwłaszcza w relacjach, bo to konkret. Jak zaczyna brakować ktorejś (czy miłości czy pokory), to jak na huśtawce równoważnej i ta druga wystrzela w kosmos i też jej brak :).
Więc staję z celnikiem i żebrzę: "Boże, miej miłosierdzie i ulituj się nade mną grzesznikiem".

środa, 18 marca 2020

18 III, trwanie w królestwie

Moje życie i praca w większości to dom zakonny więc niewiele się zmieniło w ostatnim tygodniu. Może to, że w kaplicy na modlitwach są wszystkie siostry, że posiłki jemy znowu wspólnotowo. Bo wcześniej zatrudnione siostry często były na tych wydarzeniach nieobecne.
Kościół. W parafii nie przekraczało zgromadzenie liturgiczne w dni powszednie 50 osób, nawet przed epidemią... Zmieniło się to, że w niedzielę owszem była już tylko garstka. I też to, że Pan Jezus przez tron skrzyżowanych rąk wędruje w komunii do serca.
Są rzeczy na które nie mam wpływu. Nie zajmuję się nimi. Zaglądam na fb, ale nie czytam i nie komentuję plotek, a tym bardziej ocen krytycznych, jakimi obdarowywali się nawzajem ostatnio katolicy... Próbuję tym nie nasiąkać. Też nie czytam wszystkiego, nie muszę znać wszystkich informacji o koronowirusie.
Natomiast małe spacery czynię, widzę budzącą się wiosnę, cieszę się nią. Tak mi pulsują w tętnie, w myślach, w pamięci, dwa teksty biblijne. Jeden z Łk 21,27-28: "...kiedy to się dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, albowiem zbliża się wasze odkupienie". I drugi, kiedy jeszcze przed niedzielą miałam świadomość możliwości zabrania mi sprzed oczu Eucharystii: "... kiedy zabiorą im Pana Młodego, będą pościć". I do postu czuję się wezwana, do postu od swego egoizmu, swoich przyzwyczajeń, swoich opinii, itp...
I patrzę wokół. I mam wdzięczność. Wdzięczność za Obecnego w tabernakulum, wdzięczność za wspólnotę, wdzięczność za czas, za ciepło, za słońce, za rower, za nogi, za relacje, też za telefon, że mogę do Taty zadzwonić; wdzięczność za uczucia, za zmęczenie, za twórczość moich sióstr itp... itd...
Czy boję się zarażenia? Czy boję się śmierci? I tak i nie. Boję się, bo za cierpieniem nie przepadam. Boję się też dlatego, bo wiem, że jeszcze serce mam nie skruszone do końca..., proszę tu o łaskę. Nie boję się natomiast mego Boga, który ma to wszystko w swoich rękach. Wiem, że mnie zaprosił do swego królestwa. Jestem w nim od chrztu. I zdrowiu i w chorobie. Chcę być w Jego rękach i ufać Mu, bo jest wierny.
Rekolekcje (re-kolekcje od słów "zbierać na nowo"), w które świat został wrzucony przez pandemię, można podjąć i przeżyć głębiej niż tylko biologicznie.

wtorek, 10 marca 2020

10 III, jeden Ojciec

... wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten, który jest w niebie... (Mt 23,1-12)

Wszyscy braćmi jesteście.
Rozszerzaj Panie, serce moje.

poniedziałek, 9 marca 2020

9 III, swoją miarą odmierz mi, Panie

Wczorajsze pragnienie odsłonięcia się przed Panem dziś umożliwiają czytania :). Nie spodziewałam się, że aż tak żywe jest Słowo i reagujące. Wydobywa na wierzch stan ducha:
...Zgrzeszyliśmy, zbłądziliśmy, popełniliśmy nieprawość i zbuntowaliśmy się, odstąpiliśmy od Twoich przykazań [...] Pan zaś, nasz Bóg, jest miłosierny i okazuje łaskawość, mimo że zbuntowaliśmy się przeciw Niemu i nie słuchaliśmy głosu Pana...  (Dn 9,4b-10)
Stanąć w prawdzie, wrócić do Ojca, wrócić w mentalności, wrócić w odczuwaniach, wrócić w oczekiwaniach, wrócić w doświadczeniach...  Tęskno mi, Panie...

Proszę, swoją miarą odmierz mi, Panie!

niedziela, 8 marca 2020

8 III, widzenie

Góra przemienienia. Trzeba być uważnym i umieć słuchać, by zobaczyć i usłyszeć Boga, Jego Syna. Trzeba mieć serce pojemne i bez sklerozy, by przechować skarb dotyku Obecnego.
Pustynia wyczula, ale doświadczenie Boga jest łaską niecodzienną. Czasem nawet lepiej, gdy znamy to z opowieści...
Jedno jest pewne i z tym dziś zostaję, że moc przemiany jest w Kościele. Jest ďarem dla tych, co ufać nie przestają.
Pytam siebie,  czy chcę widzieć Boga, czy chcę być widzialna dla Niego? ... Wiem,  że to drugie jest z Jego strony,  ale czy z mojej też chciane?
Potrzebuję przedrzeć się do tego we mnie pragnienia, bo tam jest ķlucz i moc mego nawrócenia.

sobota, 7 marca 2020

7 III, w Jego rodzinie

Ależ ten czas leci... Nie nadążam. Powoli puszczam różne wątki, sprawy. Z tego wszystkiego i tak zostanie tylko miłość, jeśli tylko w nich była.
Dziś Jezus mówi:
Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. (Mt 5,43-48)
Jestem w Jego rodzinie czy nie? Mam taką miłość czy nie? Czas wielkiego postu jest dla mnie szansą, szansą na sukces :). Jest szansą na powrót do miejsca chrztu. Jest szansą na odkrycie, na przyjęcie, na życie prawdą mej tożsamości. Jestem (jesteśmy) Jego własnością. Więcej, jesteśmy Jego dziećmi.
I wciąż jak echo niech w sercu brzmią słowa: "wszystko Moje do ciebie należy... a trzeba weselić się i cieszyć, że ten brat twój odnalazł się...".

Byłam ostatnio w Wilnie, prowadziłam niewielką grupę w rekolekcjach Lectio Divina. To byli świeccy ludzie. Ich wytrwałość, ich szczerość i hojność czasu dla Boga, bardzo mnie poruszyły, nawet zawstydziły... Mam nadzieję, że ku nawróceniu memu.

Fot. przylaszczki - w moim dzieciństwie zapowiadały wiosnę. Ktoś mi przyniósł w Wilnie - to było wzruszające. :)