sobota, 31 grudnia 2011

31 XII wszystko przez Nie się stało

...Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało...
J 1,1-18

Koniec roku kalendarzowego. Będziemy znów starsi o rok. Czy mądrzejsi?" ;)
Chcę dziś popatrzeć na wydarzenia mijającego roku w kontekście dzisiejszego Słowa, że wszystko się dzieje przez Jezusa, a bez Niego nic się nie stało, co się stało w tym roku...
Przychodzi do mnie jako do swojej własności. Czasem nie ma miejsca we mnie, bo za dużo jest mnie samej. A czasem przyjmuję Go i daje mi moc bycia dzieckiem Ojca. Gdy zaś świadomie przyjmuję Go w Komunii dzieje się coś niesamowitego: to On mnie przyjmuje w swoje Ciało i przemienia.

Życzę sobie i Tobie, drogi Czytelniku, byśmy każdego dnia nowego roku głosili zbawienie Boże, jak sugeruje dzisiejszy psalm responsoryjny:
Śpiewajcie Panu, sławcie Jego imię,
każdego dnia głoście Jego zbawienie.
Ps 96

piątek, 30 grudnia 2011

30 XII wybrańcy Boży

Jako wybrańcy Boży, święci i umiłowani, obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy.
Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani, w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni.
Kol 3,12n

Wybranko Boża, Boży wybrańcze, czy tak siebie czytasz? Czy tak na siebie patrzysz? Jeśli tak zaczniesz siebie widzieć, to miłosierdzie, dobroć, pokora, przebaczenie i miłość będą niejako Twoją naturą.
Jezus, którego przyjmuję w Komunii, przychodzi do swojej własności, ON mnie przemienia w Siebie - staję się coraz bardziej w jednym Ciele z Nim i z braćmi.

I dziwię się nieraz temu, co mnie spotyka. I błogosławię tych, których Bóg stawia na mej drodze. A Jezus jest w mym sercu znakiem sprzeciwu wobec każdej ciemności, która chciałaby zapanować nad mną...
...A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą..." Łk 2,22-40

Ogarniam dziś modlitwą rodziny: te mi znane, kochane :), te które podziwiam i te którymi się martwię, ogarniam te chrześcijańskie i te które są w drodze do chrześcijaństwa. I ogarniam te, które są tylko z nazwy rodziną... Wszystkie powierzam Temu, który chce zbawienia wszystkich.

27-29 XII poza domem

Byłam kilka dni poza domem. Jechałam na formację permanens aż do Zawichostu. W Krakowie siostry miały zabrać mnie w dalszą drogę autem. Niestety pociąg tak się opóźniał, że stwierdziłyśmy wspólnie, że lepiej będzie jak dojadę sama na popołudnie, a auto niech na czas zawiezie większość.
Żartowałam w sms-ach, że rozumiem dlaczego Jezus urodził się 2000 lat temu a nie dziś, bo gdyby Józef z Maryją wędrowaliby PKP, to by na pewno na czas do Betlejem nie zdążyli. :)
A tak na serio to miałam ciekawy i owocny czas tego wędrowania. Pozwoliłam sobie wejść w niepokój drogi: najpierw "zdążę - nie zdążę", potem włóczęgi przesiadkowej, znów niepokoju, czy zabierze mnie PKS, czy będą miejsca... itp.
Chciałam być blisko Maryi i poniekąd byłam... I jestem wdzięczna Bogu za to doświadczenie.

poniedziałek, 26 grudnia 2011

26 XII widzieć Niebo

...Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić. Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. Mt 10,17-22

Będzie mówił Duch Ojca przez nas, o ile pozwolimy Mu na zamieszkanie w nas. O ile będziemy chcieli dostrzec otwarte niebo w naszej codzienności. O ile damy się Bogu prowadzić a nie naszym zamiarom.
Bardzo mnie orzeźwiło słowo Benedykta XVI podczas Pasterki, który zachęcał do porzucenia fałszywych pewności, intelektualnej pychy, która uniemożliwia nam dostrzeżenie bliskości Boga. Jeśli chcemy znaleźć Boga, który ukazał się jako dziecko, musimy zejść z konia naszego «oświeconego» rozumu.

niedziela, 25 grudnia 2011

25 XII zamieszkanie!

[...] Na świecie było Słowo,
a świat stał się przez Nie,
lecz świat Go nie poznał.
Przyszło do swojej własności,
a swoi Go nie przyjęli.
Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi [...]
Słowo stało się ciałem
i zamieszkało między nami.
J 1,1-18

Zamieszkanie dokonało się!
Słowo zamieszkało! Rozbiło namiot wśród nas. Dało moc, abyśmy się stali dziećmi Bożymi. Żyjmy więc w zawierzeniu, jako Boży synowie i córki. :)

Nie sposób nie zacytować św. Leona papieża (Kazanie I o Narodzeniu Pańskim):
"...Porzućmy więc to, czym byliśmy, i nasze dawne uczynki, a skoro przez Wcielenie Syna Bożego zostaliśmy w Nim usynowieni, wyrzeknijmy się wszystkiego, co jest tylko ciałem.
Poznaj swoją godność, chrześcijaninie! Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury, porzuć więc wyrodne obyczaje dawnego upodlenia i już do nich nie powracaj. Pomnij, jakiej to Głowy i jakiego Ciała jesteś członkiem. Pamiętaj, że zostałeś wydarty mocom ciemności i przeniesiony do światła i królestwa Bożego.
Przez chrzest stałeś się przybytkiem Ducha Świętego, nie wypędzaj Go więc z twego serca przez niegodne życie, nie oddawaj się ponownie w niewolę szatana, bo twoją ceną jest Krew Chrystusa".

już JEST między nami


Radości z Jego Obecności
i otwarcia się na wszelakie spotkania z Nim w naszej codzienności

- życzę z całego serca.

Baranka

sobota, 24 grudnia 2011

24 XII Wschodzące Słońce

...dzięki serdecznej litości naszego Boga,
z jaką nas nawiedzi z wysoka Wschodzące Słońce,
by światłem stać się dla tych,
co w mroku i cieniu śmierci mieszkają,
aby nasze kroki skierować na drogę pokoju.

Łk 1,67-79

Nadchodzi!

czwartek, 22 grudnia 2011

23 XII poznać Twoje drogi

Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem.
[...] Pytali się więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: „Jan będzie mu na imię”. I wszyscy się dziwili.
A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał, i mówił wielbiąc Boga. [...] W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: „Kimże będzie to dziecię?” Bo istotnie ręka Pańska była z nim.
Łk 1,57-66

Nadchodzi dzień, do którego przygotowuje nas adwent. Najpierw jednak jak zwykle - "przygotowiciel" się pojawia (ten mój, na mojej drodze postawiony człowiek). Przyjąć go (najpierw rozpoznawszy) i wziąć do serca pytając, co ma mi do powiedzenia.
Wiele wydarzyło się w tym adwencie - wiele radości, ale też i zamieszania, i walki wewnętrznej.
Modlę się o przyszłość dzisiejszym psalmem responsoryjnym:
Daj mi poznać Twoje drogi, Panie,
naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.
Prowadź mnie w prawdzie wedlug Twych pouczeń,
Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję.
(Ps 25).

22 XII raduje się duch mój

W owym czasie Maryja rzekła:
„Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy
[...]
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenia
nad tymi, co się Go boją [...]
Łk 1,46-56

To jest owa radość głębsza, której nie zamąci zewnętrzny smutek, ale też nie zagłuszy zwyczajny śmiech.
Kardynał J. Ratzinger tak pisał przed laty: „Jedna z podstawowych reguł rozeznawania duchów mogłaby brzmieć: tam gdzie nie ma radości, gdzie humor obumiera, tam na pewno nie ma Ducha Świętego. I odwrotnie: radość jest znakiem łaski. Kto z głębi swego serca jest pogodny, kto cierpiąc nie stracił radości, ten jest bliski Boga Ewangelii, Ducha Bożego, który jest Duchem wiecznej radości”.
Co wobec tego ode mnie zależy? Posiadanie mocnych realnych motywów radości oraz „przeżuwanie” ich i "smakowanie" ich w szarej codzienności. :)
Wczoraj w godzinie czytań czytaliśmy św. Ambrożego: "każda dusza, która wierzy, poczyna w sobie i rodzi Słowo Boga i rozpoznaje Jego dzieła. Niech więc każda dusza będzie duszą Maryi, aby uwielbiała Pana. Niech w każdej duszy będzie duch Maryi, aby radowała się w Bogu".

***
Przed kilkoma laty słuchałam w Krakowie na żywo Magnificat J. Ruttera w wykonaniu chyba chóru Akademii Muzycznej. Bardzo mi się podobał, zwłaszcza ta część o miłosierdziu z pokolenia na pokolenia, które śpiewało pewne dziewczę solo. Niestety nie dotarłam do tamtego nagrania. Załączam po prostu to, co jest na youtube.

środa, 21 grudnia 2011

katecheza Benedykta XVI

Fragment katechezy Benedykta XVI - polecam z całego serca, a
cały tekst można przeczytać na stronie:
http://ekai.pl/biblioteka/dokumenty/x1325/katecheza-benedykta-xvi-wygloszona-podczas-audiencji-ogolnej-grudnia-r/

...Wraz z liturgią Bożego Narodzenia Kościół wprowadza nas w tajemnicę Wcielenia. Boże Narodzenie nie jest w istocie zwykłą rocznicą narodzenia Jezusa, choć także i tym, ale jest czym większym - celebrowaniem tajemnicy, która naznaczyła i nadal naznacza dzieje człowieka. Sam Bóg przyszedł, aby zamieszkać między nami (por. J 1,14), stał się rzeczywiście jednym z nas - jest to tajemnica dotycząca naszej wiary i naszego istnienia. Jest to tajemnica, którą konkretnie przeżywamy w celebracjach liturgicznych, a zwłaszcza we Mszy Świętej. Ktoś może zapytać: jak mogę przeżywać teraz to wydarzenie tak odległe w czasie, jak mogę owocnie uczestniczyć w narodzinach Syna Bożego, które dokonało się ponad dwa tysiące lat temu? Podczas Pasterki powtórzymy jako refren psalmu responsoryjnego słowa: "Dziś narodził się Chrystus Pan, Zbawiciel". Ten okolicznik czasu "dzisiaj" powraca we wszystkich celebracjach Bożego Narodzenia i odnosi się do wydarzenia narodzenia Jezusa oraz do zbawienia, które wnosi Wcielenie Syna Bożego. W liturgii wydarzenie to przekracza granice przestrzeni i czasu, stając się aktualnym, obecnym. Jego skutek trwa, także z biegiem dni, lat i wieków. Wskazując, że Jezus rodzi się "dziś" liturgia nie tylko używa jakiegoś przypadkowego wyrażenia, lecz podkreśla że te oddziaływają i przenikają całą historię. Także dziś pozostaje rzeczywistością do której możemy dotrzeć właśnie w liturgii. Dla nas wierzących celebracja Bożego Narodzenia odnawia pewność, że Bóg jest rzeczywiście obecny z nami, wtedy w ciele i nie tylko daleko, pomimo, że jest jedno z Ojcem jest blisko nas. Bóg w tym Dziecięciu narodzonym w Betlejem, zbliżył się do człowieka i możemy spotkać Go teraz, w "dzisiaj", które nie zna zachodu.

Chciałbym zaakcentować ten punkt, ponieważ człowiek współczesny, tego co "zmysłowe", tego co można sprawdzić doświadczalnie ma coraz więcej trudności, aby otworzyć horyzonty i wejść w świat Boga. Odkupienie ludzkości dokonuje się rzecz jasna w określonym momencie dziejów, które można określić w dziejach: w wydarzeniu Jezusa z Nazaretu. Ale Jezus jest Synem Bożym - jest samym Bogiem, który nie tylko mówił do człowieka, ukazał mu cudowne znaki, prowadził go przez całą historię zbawienia, ale stał się człowiekiem i pozostaje człowiekiem. Odwieczny wkroczył w granice czasu i przestrzeni, aby uczynić możliwym "dziś" spotkanie z Nim. Teksty liturgiczne Bożego Narodzenia pomagają nam zrozumieć, że wydarzenia zbawienia dokonane przez Chrystusa są zawsze aktualne, dotyczą każdego człowieka i wszystkich ludzi. Kiedy słyszymy lub wypowiadamy w celebracjach liturgicznych, to: "Dziś narodził się Chrystus Pan, Zbawiciel", nie używamy pustego wyrażenia konwencjonalnego, ale rozumiemy, że Bóg daje nam "dziś" teraz mnie, każdemu z nas możliwość, aby Go rozpoznać i przyjąć, tak jak uczynili to pasterze w Betlejem, aby narodził się On także w naszym życiu i je odnowił, oświecił, przemienił Swoją łaską, swoją obecnością...

21 XII poruszyć się daj

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:
„Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.
Łk 1,39-45

Trzeba ruszyć się z miejsca, by dać się rozruszać Duchowi Świętemu.
Trzeba ruszyć się z miejsca, by inni przeze mnie mogli doświadczyć Jezusa.
Trzeba ruszyć się z miejsca, by samej doświadczyć błogosławieństwa.
Aha, pod jednym warunkiem ten ruch będzie "znakomity" - gdy będzie podjęty w wolności i z miłości.

Z jakiego miejsca mam się ruszyć?
Z każdego! :) -> zwłaszcza z mego wewnętrznego ego.
Nasuwa się Hbr 13,14 "Nie mamy tutaj trwałego miasta, ale szukamy tego, które ma przyjść".

W pierwszym czytaniu (Pnp 2,8-14) to dopiero ruch (!) - Bóg jak zakochany Oblubieniec biegnie ku człowiekowi, ku swej Oblubienicy. Miłość jest poruszająca (uczucia) ale przede wszystkim miłość porusza (działanie). Trzeba tylko przetrzeć oczy wiarą, by zobaczyć "wędrującego" i poruszającego Boga i zacząć z Nim wchodzić w relację, wówczas przygoda miłości nigdy się nie skończy.
Bardzo rzadko jest czytana Pieśń nad Pieśniami w Liturgii Kościoła. Dlatego zacytuję tu cały dzisiejszy fragment:

Cicho! Ukochany mój!
Oto on! Oto nadchodzi!
Biegnie przez góry,
skacze po pagórkach.
Umiłowany mój podobny do gazeli,
do młodego jelenia.
Oto stoi za naszym murem,
patrzy przez okno,
zagląda przez kraty.
Miły mój odzywa się
i mówi do mnie:
„Powstań, przyjaciółko moja,
piękna moja, i pójdź!
Bo oto minęła już zima,
deszcz ustał i przeszedł.
Na ziemi widać już kwiaty,
nadszedł czas przycinania winnic,
i głos synogarlicy już słychać
w naszej krainie.
Drzewo figowe wydało zawiązki owoców
i winne krzewy kwitnące już pachną.
Powstań, przyjaciółko moja,
piękna moja, i pójdź!
Gołąbko moja, ukryta w zagłębieniach skały,
w szczelinach przepaści,
ukaż mi swą twarz,
daj mi usłyszeć swój głos!
Bo słodki jest głos twój
i twarz pełna wdzięku”.

wtorek, 20 grudnia 2011

20 XII zamiesz(k)anie

...Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą”.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie...
Łk 1,26-38

Prosiłam Maryję w niedzielę, by pozwoliła mi Jej towarzyszyć.
To czego doświadczam w sobie dziś, nazwałabym jakąś niemożnością wewnętrzną, jakimś zagubieniem, doświadczeniem jakiejś niemocy, która nie pozwala mi przewidzieć i zaplanować najbliższe dni (chodzi mi o nastawienie wewnętrzne, bo zewnętrzne czynności są zaplanowane dość dokładnie).
Nie jest mi z tym łatwo. Czuję, że nie chcę "wychodzić" z adwentu. I nie rozumiem tego.

W modlitwie jednak nie chcę ustać, dlatego uczepiłam się dziś Słowa: "Ona zmieszała się i rozważała". Jej też nie było wszystko jasne.
Dziś więc spróbuję na Jej wzór być w tym, co trudne, co mnie niepokoi, spróbuję rozważać i nosić w sercu Jego Słowo a nie tylko swoje myślenie. Niech Słowo "miesza" i "przemeblowuje" moje myślenie, moje serce.
Może z tego zamieszania wyjdzie jakieś zamieszkanie...

poniedziałek, 19 grudnia 2011

19 XII nie uwierzyłeś!

Kiedy Zachariasz w wyznaczonej dla swego oddziału kolei pełnił służbę kapłańską przed Bogiem, jemu zgodnie ze zwyczajem kapłańskim przypadł los, żeby wejść do przybytku Pańskiego i złożyć ofiarę kadzenia. [...]
Naraz ukazał mu się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten widok Zachariasz i strach padł na niego. Lecz anioł rzekł do niego: „Nie bój się, Zachariaszu; twoja prośba została wysłuchana [...]
Łk 1,5-25

Dwa zwiastowania. Dwa: "nie bój się". Po jednym padają słowa: "błogosławiona, któraś uwierzyła", po drugim: "będziesz niemy, bo nie uwierzyłeś".
A Bóg przychodzi i dziś. Przychodzi w czasie zadań wyznaczonych dla mego oddziału, przychodzi w mojej codzienności.
Po czym poznam, że to On przychodzi?
Może trzeba zamilknąć, by uwierzyć, by Słowo przemówiło...

niedziela, 18 grudnia 2011

18 XII fiat

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
[...]
Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa”.
Łk 1,26-38

Nie zwątpienie ale zawierzenie.
Nie rezygnacja ale afirmacja.
Nie bez rozumu ale ponad nim.
Nie uczucia ale decyzja.
Nie milczenie ale odpowiedź wiary.
Nie moje ale Twoje imię niech będzie pochwalone.

Maryjo, pozwól Ci towarzyszyć w tych dniach.

Fot. Ikona Umilenije - szczeciński Karmel. Matka życia duchowego - przytulona do Jezusa wewnętrznie...

sobota, 17 grudnia 2011

17 XII konkretny jest Bóg

Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama.
Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salomona; Salomon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse był ojcem króla Dawida...
Mt 1,1-17

Historia ludzi konkretnych. Historia konkretnych decyzji, konkretnego grzechu, konkretnych zawierzeń, konkretnych wzlotów i upadków. Bóg wchodzi w tę ludzką rzeczywistość.
Bóg jest konkretny.

W katedrze szczecińskiej po roratach jest wspólne śniadanie, a do tego jeszcze losowanie słowa. Dziś wylosowałam św. Ambrożego: "Kto chce wejść na wyżyny doskonałości, niech chodzi po ziemskich ścieżkach pokory". Tak mi to dziś pasuje i prowadzi ku Ewangelii.
W konkrecie mojej historii Bóg przychodzi. Mam Go zobaczyć i przyjąć w mojej codzienności.

piątek, 16 grudnia 2011

16 XII od Ojca... ku Ojcu

Jezus powiedział do Żydów:
„Wysłaliście poselstwo do Jana i on dał świadectwo prawdzie. Ja nie zważam na świadectwo człowieka, ale mówię to, abyście byli zbawieni. On był lampą, co płonie i świeci, wy zaś chcieliście na krótki czas radować się jego światłem.
Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania; dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał”.
J 5, 33-36

Od Ojca i ku Ojcu! Tej perspektywy nie można utracić z oczu. Ojciec posyła, Ojciec jest inicjatorem naszego (mego) zbawienia. Wszystko, co mnie spotyka jest od Ojca. Tu niektórzy będą się spierać, czy jako wola Boża, czy jako dopust. Nie ważne. Ważne, że od Ojca.
A moja droga prowadzi ku Ojcu. Jezus prowadzi i mnie przez swą paschę do Ojca. Ta świadomość upraszcza mi dziś rzeczywistość i pozwala przyjąć drugiego człowieka z jego innością, która może być dziś dla mnie światłem.

czwartek, 15 grudnia 2011

15 XII zamiar Boży

Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: „Coście wyszli oglądać na pustyni? [...]
On jest tym, o którym napisano: Oto posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę.
Powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana. Lecz najmniejszy w królestwie Bożym większy jest niż on”. [...]
Faryzeusze zaś i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego.
Łk 7,24-30

Nie ma większego od Jana i nie ma co poprzeczki podnosić. Nie damy rady swoją mocą. Ale następne zdanie, że najmniejszy w królestwie Bożym większy jest niż on, porusza mnie bardzo. Dlaczego? Dlatego, że uświadamia mi darmowość wybrania, umiłowania i obdarowania.
Jan wskazał na Jezusa, ja wchodzę z Jezusem w więź, która pozwala mnie nazywać Jego imieniem - chrześcijanka. Zamiar Boga względem człowieka jest jeden - doprowadzić go do Siebie, przebóstwić. Niepojęte!...

Bo góry mogą ustąpić
i pagórki się zachwiać,
ale miłość moja nie odstąpi od ciebie
i nie zachwieje się moje przymierze pokoju.
Iz 54

***
Wczoraj doświadczyłam na sobie modlitwy wstawienniczej. Usłyszałam też Słowo dla mnie. Było właśnie to w/w z Izajasza. Czytając dziś rano na nowo to Słowo, pomyślałam, że Pan dba, bym nie zapomniała. I nie udaremniała Jego zamiaru względem siebie.

środa, 14 grudnia 2011

14 XII podejmij szczęście

Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Jezusa z zapytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” [...] Odpowiedział im więc: „Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię.
A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi”.
Łk 7,18b-23

Pytają o Jezusa i o swoje zaangażowanie w Niego.
Więc i ja zapytam. Zacznę od zaangażowania: na kogo czekam?
Muszę znać odpowiedź na to pytanie! Muszę je sobie postawić. Czekam w życiu na rożne rzeczy: na zmiany, na list, na spotkanie... ale czy oczekuję Przychodzącego? Czy dostrzegam Jego działanie we własnym życiu? Czy Przychodzący i Obecny jest dla mnie wypełnieniem obietnic Bożych? Czy jest moim wypełnieniem (moją pełnią, moim szczęściem)?
A może jeszcze czekam na ... nie wiadomo co i angażuję się w tysiące spraw marginalnych, szukając w nich swego spełnienia?

Błogosławiony, szczęśliwy ten, kto we Mnie nie zwątpi! Szczęście w zasięgu ręki - zaufanie Jezusowi i Jego Słowu do końca. Kolejny krok to po prostu decyzja na podjęcie... Szczęścia.

wtorek, 13 grudnia 2011

13 XII ustąp pierwszeństwa

... Wtedy Jezus rzekł do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć”. Mt 21,28-32

Celnicy i nierządnice przed nami wchodzą do królestwa, bo uwierzyli.
Przede mną wchodzi każdy, kto szybciej ode mnie odpowie konkretem wewnętrznej metanoi. A może to być osoba, którą w sercu pogardzam (muszę najpierw zobaczyć, że pogardzam, żebym i ja mogła się nawrócić).
Św. Paweł modlitwie mej towarzyszy i pomaga w wędrówce codzienności niełatwej aczkolwiek koniecznej:
"…dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia (…), niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie" (por. Flp 2,1-11).
Serce swoje, które w adwencie kształtuję, chcę uczyć ustępowania pierwszeństwa...

poniedziałek, 12 grudnia 2011

12 XII życiowe pytania

Gdy Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: „Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?” Jezus im odpowiedział: „Ja też zadam wam jedno pytanie; jeśli odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd pochodzi chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi?”... Mt 21,23-27

Usłyszałam niedawno opowieść, która narzuca mi się w kontekście dzisiejszego Słowa. Otóż do mędrca przychodzi młody człowiek i pyta go, czy istnieje Bóg. Mędrzec patrzy na młodzieńca i zadaje mu też pytanie: "Czy odpowiedź na postawione pytanie będzie miała wpływ na Twoje życie?". Jeśli nie, nie ma sensu odpowiadać.

Moje pytania. Życiowe pytania. Czy w ogóle stawiam takie? Czy rzeczywiście chcę znać odpowiedź?
Czy to, co mnie spotyka jest z nieba czy od ludzi?
Odpowiedź przychodzi w modlitwie:
Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich. (Ef 4,6)

Wołam więc dziś z psalmistą:
Daj mi poznać Twoje drogi, Panie,
naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.
[...] Dobry jest Pan i prawy,
dlatego wskazuje drogę grzesznikom.
Pomaga pokornym czynić dobrze,
pokornych uczy dróg swoich.
(Ps 25)

Pokornych uczy dróg swoich... Takim - pokornym - odpowiada. Tym, którzy w prawdzie szukają.

niedziela, 11 grudnia 2011

11 XII pojawił się posłany

Pojawił się człowiek posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o Światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości.
Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: „Kto ty jesteś?”, on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: „Ja nie jestem Mesjaszem”. Zapytali go: „Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?”. Odrzekł: „Nie jestem”. „Czy ty jesteś prorokiem?”. Odparł: „Nie!”. Powiedzieli mu więc: „Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?”...
J 1,6-8.19-28

Tak się zaczyna: pojawił się człowiek posłany przez Boga.
Tak się często zaczyna przybycie Boga do człowieka, do mnie. P o j a w i a się człowiek. Różnie reaguję: fascynuje mnie, podziwiam go, słucham chętnie i pragnę naśladować, albo bywa i tak, że nie lubię go, nie chcę go przyjąć, nie chcę przyjąć jego słów, nie akceptuję jego osoby...
A Pan przychodzi i w pierwszej wersji, i w drugiej.

Ostatnio na pewnym spotkaniu ktoś mnie ocenił negatywnie, odwołując się do wydarzeń, w których sama ta osoba nie była obecna. Zabolało, pycha została dotknięta. Najprościej było się obrazić i zamknąć. Dobrze, że byłam tuż po spowiedzi i łaska uczynkowa zadziała dość szybko. Przyszła mi myśl, że przecież mogę posłuchać krytyki z dystansem do siebie, przyjmując, że nie jestem doskonała i moje działania są niedoskonałe, że mogę przyjąć do siebie widzenie inne niż moje. Nie zawsze tak, z jakimś otwarciem, przychodzi mi reagować na krytykę, na słowo, którego się nie spodziewam a _p o j a w i a_ się...

A jest też druga strona medalu.
Gdy jest się Janem Chrzcicielem powiedziałabym "z urzędu" łatwo uzurpować nieomylność. Kiedy jest się "postawionym" na świeczniku, to można pomyśleć, że to moje światło...
Janowe dziś "nie jestem, nie jestem, nie jestem"... odnosi mnie do "jestem Barankowa". Tak się nazywam, tak lubię mówić o sobie. Robię dziś rachunek sumienia o ile spójne jest to moje imię i moje postawy. Sprawdzianem są sytuacje wejścia w sytuację Barankową.

Każda Eucharystia kończy się rozesłaniem, kiedyś łacina dobrze to ujęła: "Ite, missa est" - idźcie, jesteście posłani. Posłani, by zaświadczyć i posłani, by być świadkami. Słowem i życiem (a to też oznacza męczeństwo...).

sobota, 10 grudnia 2011

10 XII bez miłości nie rozpoznam

Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa:
„Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?” On odparł: „Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał”. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.
Mt 17,10-13

Dziś mi Słowo mocno uświadomiło, że sama wiedza na niewiele się zdaje. Uczeni w Piśmie wiedzieli, że ma przyjść Eliasz. Nie rozpoznali jednak ducha proroczego u Jana Chrzciciela. Nie mieli w sobie jednoznaczności i prostej gorliwości typu Eliaszowego.
Tylko miłość jest w stanie rozpoznać znaki i zapowiedzi Umiłowanego, Oczekiwanego.

piątek, 9 grudnia 2011

9 XII kapryszenie-NIE

„Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest ono do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili». Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał». Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników». A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny”. Mt 11,16-19

Jest coś w dzieciach, co nie jest do naśladowania. To ich kapryszenie. Z dwóch powodów nie jest to do przyjęcia w życiu dorosłym:
1) kaprys dziecka jest często bezpodstawny, po prostu "nie, bo nie", co więcej dziecko nie zreflektuje tego, nie zejdzie wgłąb, nie poszuka w sobie o co może chodzić uczuciom..., dziecko nie pomyśli, jaka potrzeba tak naprawdę jest niezaspokojona i czy ją zaspokoić rzeczywiście należy.
2) z obserwacji życiowej widzę jeszcze jedno niebezpieczeństwo: czasem rozkapryszone dziecko można czymś "przekupić". Niestety ta "łapówka" często idzie po linii odrzucenia wartości.

Dlatego też nie chcę kaprysić w mojej codzienności. Chcę przyjąć ją taką, jaka przychodzi. W "tu i teraz" mogę spotkać Boga, przychodzi. Raz przychodzi z darem radości, raz z darem cierpienia.
Mogę swoje życie uczynić liturgią. Codziennie zachęcają mnie do tego słowa prefacji:
"Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, abyśmy zawsze i wszędzie Tobie składali dziękczynienie..."

czwartek, 8 grudnia 2011

8 XII "przestrzeń" dla Boga

Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie...
Łk 1,26-38

Pełna łaski, bądź pozdrowiona!
Z jednej strony chciałabym dziś zamilknąć, bo rzecz przerasta najśmielsze oczekiwania. Ale zachęcona, by uwielbiać Boga, chcę przeżyć ten dzień ze szczególną świadomością Jego Obecności.
"Pan z Tobą" - słyszy Maryja w zwiastowaniu. "Pan z wami" - słyszę i ja podczas Eucharystii, słyszę to kilka razy.
Obecność Wszechmocnego znalazła "przestrzeń" w Maryi - Ona była "pusta" od grzechu, by mogła napełnić się Pełnią Łaski - w Niej Słowo Boga stało się Ciałem.

Przed laty, na czas ślubów wieczystych pisałam:
"Jestem świadoma, że już przez chrzest zostałam zanurzona we Krwi Baranka i zostałam obdarowana łaską nowego życia. Pragnę żyć z całej pełni Chrystusowej Łaski i dlatego za szczególną Patronkę mojej drogi obieram Maryję Niepokalaną – pierwszą Odkupioną. Pełnia łaski to nie tylko nieobecność grzechu, ale to obecność Ducha Świętego, to pełnia miłości, otwierająca nas bez miary na zbawcze dzieło Chrystusa. Maryja imponuje mi swą łagodnością barankową, która jest wielką odwagą, śmiałością: oddać życie wyrzekając się buntu. Zawierzenie i pełnia łaski pozwoliły Maryi wypełnić w sposób doskonały posłannictwo współpracy z dziełem zbawienia, nadały najwyższą wartość Jej współdziałaniu z ofiarą. Wiem, że Niepokalana będzie mnie uczyć współpracować z łaską – tu i teraz, gdyż całe Jej życie było podobne do naszego, dzieliła we wszystkim los naszej ziemskiej kondycji". [...]
Pragnę być zawsze otwartą się na Ducha Świętego, bo On przenika mnie i upodabnia do Chrystusa-Baranka.

Chcę być "przestrzenią" otwartą i glebą żyzną dla Bożego Słowa.

środa, 7 grudnia 2011

7 XII będzie lżej

„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.
Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.
Mt 11,28-30

Spróbowałaś kiedyś przeżyć dzień w jednym jarzmie z Jezusem?
Pozwoliłaś swoim odruchom i uczuciom naśladować pokorę i łagodność Jezusa?
Spróbowałaś już kiedyś nie skupiać się na swoim utrudzeniu?

Wierzę, wiem, że doświadczę mocy i pokrzepienia, doświadczę wewnętrznego ukojenia, jeśli tylko wejdę z całą świadomością i dobrowolnością w jarzmo Jezusowe, w Jego miłość bezwarunkową.
Każdy ma dostęp do Jezusa, ale nie każdy do Niego przychodzi... A ty, gdzie szukasz ukojenia?

wtorek, 6 grudnia 2011

6 XII Ktoś cię szuka!

„Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? [...]
Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych”.
Mt 18,12-14

Właśnie: jak wam się zdaje?
Czy pasterz zostawi 99 i pójdzie za jedną?
Jakkolwiek nam się zdaje..., to ten Pasterz, który przytacza tę opowieść, pójdzie za tą jedną. Bo Ojciec nie chce, by zginęła.

Dobrze jest czasem pomyśleć, że to ja jestem tą owieczką. Że za mną Jezus idzie aż do moich kryjówek, do moich odejść, do moich nocy. A dziś, gdzie jestem?

***
Czuję w sobie zaproszenie, by naśladować Dobrego Pasterza. W kontekście Wspólnoty - tej mniejszej i tej większej. Miałam doświadczenie troski Pasterza w ostatnich dniach podczas różnych ważnych spotkań we Wspólnocie. Miałam doświadczenie Jego troski o CAŁOŚĆ i każdą z nas osobno.

Ale też w kontekście siebie samej, zauważam, że czasem się dezintegruję (współczesne słowo dobrze oddaje sens :)). Czasem część mnie samej gubi się gdzieś i błąka się na peryferiach świadomości i miłości.
Chcę dać się odnaleźć, ucieszyć się ze znalezienia. Ktoś mnie kocha, Ktoś mnie szuka, Komuś aż tak bardzo na mnie zależy. Chcę otworzyć oczy i zobaczyć!... i odpowiedzieć tym samym.

Fot. źródło: http://www.flickr.com/photos/mrrandomname/2849421304/

piątek, 2 grudnia 2011

2 XII wołać i wierzyć

Gdy Jezus przechodził, szli za Nim dwaj niewidomi, którzy głośno wołali: „Ulituj się nad nami, Synu Dawida”.
Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: „Wierzycie, że mogę to uczynić”? Oni odpowiedzieli Mu: „Tak, Panie”.
Mt 9,27n

A ja wołam: Marana tha!
I wierzę, że przyjdzie ze swą łaską. I nie spóźni się.

czwartek, 1 grudnia 2011

1 XII mój DOM

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Mt 7,24n

Nie można nie zauważyć powiązania z I czytaniem, gdzie Iz mówi wprost:
Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze,
bo Pan jest wiekuistą Skałą!


Dom - miejsce, gdzie się przebywa, gdzie się wraca, gdzie jest się sobą.
Moim domem, najgłębiej rozumianym, chcę by tak było - jest Słowo Boga. Chcę w Nim się odnajdywać, przebywać, do Niego wracać, chcę w spotkaniu z Nim być sobą. Najpierw więc muszę siebie CAŁĄ do tego Słowa przyprowadzić i uczynić Je fundamentem moich wyborów.

***
Znowu w drogę.
Dobrze, że dziś takie Słowo. Daje pewność, że nawet będąc w drodze mogę być w DOMU.

środa, 30 listopada 2011

30 XI położyć u nóg Jego

Jezus przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił... Mt 15,29n

Rano na roratach podeszłam do ambonki, by przeczytać I czytanie. Widząc I tom lekcjonarza zdziwiłam się a nie mając wyboru zaczęłam czytać. Ewangelia też była odczytana z dnia powszedniego, Mt 15,29-37 - potem się okazało, że celebrans tak chciał. A ja myślę, że opatrznościowo się stało.
Właśnie to Słowo mnie poruszyło: Jezus, który jest, siedzi i tłumy, które niosą do Niego swoich chorych i kładą u nóg Jego.
Zatrzymało mnie to Słowo i zaprosiło, by przyprowadzić do Jezusa:
to wszystko, co we mnie jest chrome i nie pozwala mi wyjść do człowieka,
to co we mnie jest ułomne i zatrzymuje mnie na sobie,
to co niewidome i nie pozwala ucieszyć się obecnością.

To wszystko mogę przyprowadzić do Jezusa i położyć u nóg Jego. On uzdrowi... Dobrze, że zostawił siebie w sakramencie pokuty i pojednania. Nie na darmo KKK nazywa spowiedź sakramentem uzdrowienia.
Chwała Tobie, Panie, za sakramenty chrztu i pokuty, które powierzyłeś Apostołom, bo przez nie oczyszczasz nas z wszystkich grzechów - z dzisiejszej jutrzni.

wtorek, 29 listopada 2011

29 XI powody do radości

Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. [...]”.
Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: „Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie...”.
Łk 10,21-24

Radość Jezusa i szczęście uczniów - te dwa tematy "zaczepiają" dziś mnie w Ewangelii.
Pytam więc siebie o moją radość. Czy cieszy mnie wola Ojca, to w czym On ma upodobanie?
Pytam też siebie o szczęście. Bo szczęście jest konkretne i je posiadam! Szczęściem jest widzieć i słyszeć Jezusa. Jest mi to dane codziennie w Eucharystii.
Obiektywnie mam powód do radości i do czucia się szczęśliwą.
A subiektywnie? Czy małe ciemności są w stanie przesłonić światło?
Nawet jeśli uczynią to na chwilę, to żywa Jutrzenka - Maryja Niepokalana - rozprasza w tym adwencie moje ciemności.

poniedziałek, 28 listopada 2011

28 XI "przyjdę i uzdrowię"

... zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: „Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi”.
Rzekł mu Jezus: „Przyjdę i uzdrowię go”.
Lecz setnik odpowiedział: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo...
Mt 8,5-11

Chcę w tym Adwencie przyglądać się Jezusowi i chcę uczyć się od Niego Jego postawy wobec Ojca i wobec ludzi.
Dziś z uwagą słuchałam słów Jezusa, tych pierwszych słów, które padają z Jego ust w porannych roratach: "przyjdę i uzdrowię" Mt 8,7.

Taki jest Jezus - reaguje natychmiast na prośbę człowieka. I ja chcę reagować natychmiast na każdą Jego propozycję, na światło natchnienia Ducha Świętego.
Panie, nie jestem godna, ale uzdrawiasz mnie codziennie i uzdalniasz do miłowania swoim Słowem i Ciałem.

niedziela, 27 listopada 2011

27 XI zawierzyć się z Chrystusem

Do Ciebie, Panie, wznoszę moją duszę,
Tobie ufam, Boże, niech zawód mnie nie spotka.
Niech moi wrogowie nie triumfują nade mną,
nikt bowiem, kto Ci zawierzył, nie będzie zawstydzony.
(antyfona na wejście)

Rzadko słyszę słowa antyfony na wejście, bo zazwyczaj jest śpiewana pieśń. Jednak dziś w pierwszym dniu Adwentu zwracam uwagę na tę antyfonę, bo ona wyraża całe dążenie mego serca i wyznacza kierunek drogi roku liturgicznego.
Właśnie: rok liturgiczny! A cóż to jest? Podoba mi się określenie, że rok liturgiczny to po prostu Chrystus w swoich tajemnicach.
Zaczynamy więc dziś poznawać Chrystusa. Wciąż od nowa. Poznajemy Go zaś po to, by Go naśladować.

Została dziś spotęgowana ma modlitwa przez obrzęd przyjęcia do katechumenatu 7 osób dorosłych. Zostali naznaczeni znakiem krzyża i niejako "poczęli się" w łonie Kościoła, który ich zrodzi w wodach chrzcielnych podczas wigilii paschalnej.
Z nieukrywaną radością, myśląc o katechumenach, słuchałam dziś słów II czytania:
... Wierny jest Bóg, który powołał nas do wspólnoty z Synem swoim Jezusem Chrystusem, Panem naszym. (1 Kor 1,3-9).
Wyruszamy więc w drogę zawierzenia.
Odwagi, katechumeni! Odwagi, chrześcijanie! Odwagi, mówię i sobie, Baranko!
Bo wierny jest Bóg! Uczmy się od Chrystusa zawierzać się Ojcu.

sobota, 26 listopada 2011

26 XI od siebie zacząć

„Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka jak potrzask. [...] Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma przyjść, i stanąć przed Synem Człowieczym”. Łk 21,34-36

Taka zwyczajna zachęta: uważajcie na siebie. Ostatni dzień roku liturgicznego i "nic wielkiego" - po prostu od siebie trzeba zacząć przemianę świata... w oczekiwaniu na przyjście Pana.

Modlę się dziś prostymi słowami pieśni:
Mój Panie, jestem Twój.
Ty wiesz, co dobre dla mnie jest.
Oddaję siebie w Twoje ręce,
Niech Twa wola spełni się, spełni się.

piątek, 25 listopada 2011

25 XI gdy widzicie...

Patrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże... Łk 21,29n

"Patrzcie. Gdy widzicie... sami poznajecie..."
Panie, otwórz moje oczy, abym widziała, abym ujrzała Twoje światło. Blisko jesteś, pozwól więc rozpoznawać Twoją Obecność, uzdolnij mnie do odczytywania znaków królestwa. Maranatha!

***
Przed 11 laty (25 XI 2000r., było to w wigilię Chrystusa Króla) leżałam krzyżem pod krzyżem wawelskim, przyjmując dar konsekracji i oddając siebie na dobre i na złe Barankowi. Cieszę się z tych lat. Trochę żeśmy już przewędrowali. Każdy dzień jest jednak nową przygodą i nowym spotkaniem z Obecnym. Trzeba mieć tylko oczy otwarte.

czwartek, 24 listopada 2011

24 XI moje oczekiwanie

...Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. Łk 21,20-28

Nie da się odwagi zagrać, albo ona jest, albo jej nie ma. Zawsze coś zdradzi, jeśli zechcemy udawać.
Żeby Słowo spełniło się we mnie, bym mogła się wyprostować i nabrać ducha w pokoju, trzeba by mnie wypełniło miłosne oczekiwanie. Jezus przyjdzie i nie spóźni się. Nie mam więc czego się lękać, On jest Królem Wszechświata.
Ale czy ja Go oczekuję w moim dziś? - oto jest pytanie...

Fot. Nikiforos Lytras - Oczekiwanie, ze strony http://grecja.home.pl

środa, 23 listopada 2011

23 XI sposobność do świadectwa

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić...". Łk 21,12-19

Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa...Ja bowiem dam wam...
Jezus będzie (jest) blisko swoich uczniów. Trudności, prześladowania nie są problemem, którego trzeba się pozbywać, ale sposobnością doświadczania mocy i wierności Boga, a z mej strony sposobnością do ujawniania mojej wiary i miłości (moje świadectwo).
O ile nie będę bronić się sama i dam się poprowadzić Duchowi, będę doświadczać zmartwychwstania - czyli świadectwa wierności Boga.
Mogę więc chyba powiedzieć, że ta sposobność świadectwa jest dwustronna... Z tym, że drugie jest uwarunkowane pierwszym.

wtorek, 22 listopada 2011

22 XI co (ze mnie) zostanie?

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”.
Zapytali Go: „Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?” Jezus odpowiedział: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: «Ja jestem» oraz: «nadszedł czas». Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec”...
Łk 21,5-11

Św. Jadwiga Królowa miała usłyszeć na modlitwie od Jezusa Ukrzyżowanego słowa: "czyń, co widzisz", kiedy prosiła Go o światło na podjęcie decyzji, dotyczącej i jej osobistego życia, i życia wielu narodów. Wczoraj, zawstydziłam się, kiedy nie rozpoznałam tejże zasady "czyń, co widzisz" (trochę zakamuflowanej) w I czytaniu.
Dzisiaj więc, słuchając Słowa "z tego, na co patrzycie..." zwiększyłam moją czujność. Jezus mówi, że to na co patrzymy nie ostoi się, mówi konkretnie o świątyni Jerozolimskiej, ale każdy z nas ma swoje "piękności", które na naszych oczach się rozpadają. Dla niektórych jest to dom rodzinny, dla innych własne mieszkanie, które trzeba zostawić, opuścić, dla innych jeszcze inne dobra, które podziwiali, a które po prostu niszczeją. Doświadczamy więc kruchości na co dzień.
Świat przemija, to na co patrzymy przemija.
Co więc zostanie? I dlaczego Jezus mówi, że mamy się nie trwożyć?
Zostanie miłość i to ona ostoi się, i przejdzie, i przetrwa przewroty. Oczywiście, o ile ją posiadamy.
Wracając do Królowej Jadwigi, chcę zauważyć, że owa zasada "czyń, co widzisz" podyktowana jej przez Chrystusa, odnosi właśnie do miłości, bo Krzyż Chrystusa jest najbardziej czytelnym znakiem umiłowania do końca.

***
Z osobistych przeżyć.
Jednym z trudnych wydarzeń w moim życiu było likwidowanie domu rodzinnego mojej przyjaciółki. Po śmierci rodziców musiała go opróżnić i przygotować do sprzedania. Pamiętam jeszcze teraz po 10 latach, że trudno mi było wynosić rzeczy na śmietnik, zgodzić się wewnętrznie na niszczenie pamiątek a przecież nie były moje.
Dziś po latach przyjaźni widzę i wiem, że istota tego domu została w mojej przyjaciółce. Została w niej miłość.
Mając więc to ludzkie doświadczenie, łatwiej mi zrozumieć dzisiejszą Ewangelię, łatwiej mi zostawiać to, co należy do tego świata.

***
Wiersz ks. Mieczysława Malińskiego, który przypomniał mi się dziś w tym kontekście...

Potem przyjdzie cisza.
I chłód popiołu.
Teraz jeszcze płoniesz. Wystrzelasz ogniem.
Świecisz, trzaskasz fajerwerkami iskier.
Czasem przycichasz, żeby znowu błysnąć.
Dajesz ciepło. Schodzą się do Ciebie.
Patrzą w cud twojej osobowości. Grzeją ręce.
Często nie wiedzą,
czy to miłość, czy namiętność,
czy to odwaga, czy próżność,
czy to dobroć, czy strach.
Ale ty musisz wiedzieć, co w tobie płonie.
Odwaga czy próżność,
miłość czy namiętność,
dobroć czy strach?
Bo wkrótce zgaśniesz.
Wtedy On przyjdzie
i zacznie przegrzebywać popiół
szukając,
co z ciebie zostało.

poniedziałek, 21 listopada 2011

21 XI ofiarowanie (się)


Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki.
I rzekł: „Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie”.
Łk 21,1-4

Ofiara, ofiarowanie, całościowy dar z siebie.
Wdowa z powyższej perykopy w cichości serca ofiarowała wszystko, czyli siebie, swoją przyszłość. Podziwiam ją. Patrzę też na Jezusa, który będąc Królem ludzkich serc, daje takie natchnienia... Moje serce też pociągnął :).

Dziś Maryja w tajemnicy ofiarowania czyli odpowiedzi na łaskę, uczy nas takiej postawy. Nie jesteśmy niestety Jej bystrymi uczniami, bo wolimy często raczej "ściągać" postawy i rozwiązania ze świata: dla siebie żyć, by wszystko nam służyło, a jeśli już dawać, to tak, by też się opłacało (ktoś nazwał taką postawę "dawać, aby brać").
Nawet ci, którzy składają śluby, kiedy przychodzą sytuacje trudne, często narzekają. Zapominają (zapominamy, powinnam powiedzieć!), że przecież jest się ofiarowanym, że życie się oddało w ofierze Bogu i ludziom... Ofiara musi kosztować. Cena jej nie wiąże się z uroczystą celebracją konsekracji ale wiąże się z codziennym byciem dla Boga i dla bliźniego.

Tak mnie dziś Słowo w tą stronę pociągnęło, bo żyję jeszcze wydarzeniem uroczystości zaślubin wieczystych moich dwóch sióstr.

Kilka świateł z tego wydarzenia:
* Kilkakrotnie padało pytanie: "czy chcesz?", m.in. "czy chcesz, wsparta łaską Ducha Świętego, ofiarnie oddać całe życie na służbę Kościoła świętego?".
Ofiarowanie więc dokonuje się w wolności, jest darem z siebie. Nie jest zapłatą, nie jest przekupstwem, nie jest wywyższaniem się, nie jest rezygnacją.

* Fragment modlitwy konsekracyjnej:
"...Dzisiaj Kościół śpiewa nową pieśń wdzięczności za te siostry, które idąc za Twoim głosem ofiarowały się na służbę Bożą. Ześlij więc, Panie, dar Ducha Świętego na te, które wszystko porzuciły ze względu na Ciebie. Ojcze, niech w nich jaśnieje oblicze Chrystusa, aby wszyscy patrząc na nie, poznali, że On jest obecny w Twoim Kościele. Spraw, aby strzegąc wolności serca, troszczyły się o współbraci. Niech patrząc na sprawy ludzkie, dostrzegają, że rządzi nimi Boża Opatrzność. Niech przez dar swojego życia przyspieszają nadejście Królestwa Bożego, aż zasłużą na połączenie się z Twoimi świętymi w niebieskiej Ojczyźnie..."

piątek, 18 listopada 2011

18 XI naucza codziennie

Jezus wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej. Mówił do nich: „Napisane jest: «Mój dom będzie domem modlitwy», a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców”. I nauczał codziennie w świątyni. Lecz arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem. Łk 19,45n

I nauczał codziennie w świątyni... I naucza dalej codziennie również w świątyni mego serca.
Chcę Go słuchać z zapartym tchem w sanktuarium Jego Obecności, jakim jest moje (i Twoje) sumienie.

Wyruszam do Krakowa.

czwartek, 17 listopada 2011

17 XI rozpoznawać Obecność

Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: "O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi..." Łk 19,41n

Chcę dziś zatrzymać się przy Jezusie właśnie takim ludzkim i zapłakać wraz z Nim. Zapłakać też nad sobą, że nie rozpoznaję czasu Jego nawiedzenia i nie poznaję częstokroć tego, co służy pokojowi.
Modlę się więc o łaskę rozpoznawania Jego Obecności i przyjęcia Jego Obecności: w euforii i w depresji... Jego pokój jest głębszy niż uczucia.

środa, 16 listopada 2011

16 XI Wielka Kangurzyca

Święto Matki Bożej Ostrobramskiej - Matki Miłosierdzia. W tym czasie w Wilnie trwa odpust Opieki Matki Bożej. Kluczowe tu słowo: "opieka". Chciałabym tam być hodie choć przez chwilę... tam u Matki i tam u Mamy...

Dla mnie osobiście to ważne święto, bo nazywam czasem Maryję, na swój użytek, "Wielką Kangurzycą". Jest to związane z pewną modlitwą u stóp Matki Ostrobramskiej i moją wiedzą o kangurach...
Kiedyś wyczytałam, że matka kangurzyca w swojej torbie posiada wiele kangurzątek (może nie do końca to prawda, że wiele, ale tak już we mnie ta informacja została). Kangurki sobie tam siedzą, ssą swą matkę aż do czasu, kiedy stają się na tyle samodzielne, by wyskoczyć i żyć za zewnątrz i radzić sobie w życiu.
Przeniosłam analogicznie, życie kangurzycy na wymiar duchowy: Maryja jest naszą Matką. Jak nosiła Jezusa w łonie, tak każdego z nas też nosi, może już nie w łonie, ale na pewno w sercu. Nosi nas w swej „torbie” (w swym sercu) i chroni, i przygotowuje do samodzielnego życia, aż sami będziemy mogli innych wspomagać. Myślę, że nie wypuszcza nas do czasu, kiedy stajemy się mądrzejsi i bardziej miłujący, i przynoszący innym życie.
Matka Ostrobramska jest w tym względzie szczególna, obraz jest bardzo sugestywny... Maryja na obrazie jest sama (bez Dzieciątka), ma głowę pochyloną w dół, ręce osłaniają łono, chronią ten Skarb, który jest we wnętrzu – Jezusa (jest to Maryja po zwiastowaniu). Na obrazie dobrze widać ślad strzału. Na rękawie Maryi jest dziura po kuli. Kiedyś odkryłam tę dziurę podczas osobistej modlitwy tam u Jej stóp. Pomyślałam sobie, że wnętrza Maryi kula przeciwnika nie dosięgnie, tam do wnętrza Maryi zło nie ma dostępu, zło zatrzymuje się na zewnątrz... Więc ci, co są w środku, są bezpieczni! A skoro jesteśmy Jej dziećmi, to te ręce i nas ochraniają (por. Ap 12,17). Wtedy zrozumiałam, odczułam, co znaczy być we wnętrzu Kościoła!
Siedzimy więc sobie w sercu Maryi, jak kangurki w torbie kangurzycy. Stąd mój osobisty tytuł Maryjny – Wielka Kangurzyca. Każdy chrześcijanin jest więc kangurkiem. Ale też, jeśli pomnaża dary otrzymane na chrzcie i daje życie innym (na różne sposoby), to też staje się kangurzycą, wtedy można powiedzieć, że jest małą kangurzycą...
Siebie też tak przeżywam i tak rozumiem modlitwę wstawienniczą, że staję przed Bogiem, jak ta kangurzyca, z tymi wszystkimi, których noszę w swym sercu...

Fot. ze strony gailestingumas.lt

wtorek, 15 listopada 2011

15 XI zejść z "wyżyn"

... był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. Łk 19,1-10

Ciekawe, co jest moją sykomorą na którą się wdrapałam, by widzieć i ogarniać przechodzącego Jezusa? Z jakich "wyżyn" ja muszę zejść i to prędko, bo Jezus chce się zatrzymać w moim domu?
W czym czuję się mała, że muszę "z góry" podchodzić do rzeczywistości?
Jezu, wypatruję Cię... spojrzyj w moją stronę, zajrzyj w moje oczy - chcę Cię przyjąć u siebie, bo Ty schodzisz do mnie.

poniedziałek, 14 listopada 2011

14 XI chcę widzieć

[Niewidomy] zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się zbliżył, zapytał go: „Co chcesz, abym ci uczynił?” Odpowiedział: „Panie, żebym przejrzał”.Łk 18,38n

Panie, abym przejrzała! Niedowidzenie, czy wręcz niewidzenie też mi grozi.
Panie, proszę, uzdrów, abym patrzyła z wiarą na otaczający świat, na swoje podwórko, na własne serce.
Bo jeśli pomyłki wzrokowe mi się zdarzają banalne, to pomyłki duchowe są o wiele bardziej niebezpieczne... Jezu, trzymaj mnie mocno i prowadź.

Jezu, Tyś jest światłością mej duszy
Niech ciemność ma nie przemawia do mnie już.
Jezu, Tyś jest światłością mej duszy.
Daj mi moc przyjąć dziś miłość Twą.


niedziela, 13 listopada 2011

13 XI chrzest - talent nam zadany

"Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzy­mał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana..." Mt 25,14nn

Byłam dziś na Mszy świętej chrzcielnej, podczas której czytany był list episkopatu o praktyce pogrzebu. Ciekawe zestawienie :). Ale właśnie ono pozwoliło mi zobaczyć na dzisiejszą przypowieść w kontekście daru chrztu. Pomyślałam sobie, że łaska chrztu jest talentem, który otrzymujemy od Pana.
Co potem z tym talentem chrzcielnym robimy?
Niektórzy z nas, jak u ten ostatni sługa - dopiero przy śmierci wyciągamy na światło dzienne fakt swego chrztu.
Inni łaskę przybrania za synów pomnażają przez konsekrację (która jest "szczególnym i owocnym pogłębieniem konsekracji chrzcielnej" VC 30) czy przez przyjęcie święceń kapłańskich.
Inni po prostu, zwyczajnie w codzienności próbują żyć łaską wiary, nadziei i miłości, udzielonymi w zalążku na chrzcie, pomnażając i rozwijając w sobie dar królewskości, kapłaństwa powszechnego i odczytywania prorockiego rzeczywistości.

Fot. Ludzie świata wiele wysiłku wkładają, by zidentyfikować talent, by go utrzymać, rozwinąć, by siebie zmotywować... Jedno od drugiego zależne jest. A od czego jest zależne moje (Twoje) podejście do talentu chrztu?

sobota, 12 listopada 2011

12 X przeszli, których chroniła Twa ręka

... A Bóg czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Łk 18,7

Bardzo bym chciała, by te słowa spełniły się wobec konkretnych ludzi w tym konkretnym czasie. Sytuacja patowa, bo "moi" potrzebują obrony, są w takiej sytuacji, że sami nie dadzą rady a są realnie krzywdzeni, bo dwie strony zwalczają się kosztem właśnie trzeciej... Zaczęłam więc już modlitwę-nowennę do św. Judy Tadeusza. Dziś Słowo umacnia mnie w tej postawie błagania.

W głębi serca wierzę, że przejdziemy swoje Morze Czerwone i stanie się proroctwo, z I czytania, w nas prawdą:
Przeszli tędy wszyscy, których chroniła Twa ręka,
ujrzawszy cuda godne podziwu.
Byli jak konie na pastwisku
i jak baranki brykali,
wielbiąc Ciebie, Panie, któryś ich wybawił.
Mdr 19,6-9

piątek, 11 listopada 2011

11 XI żeby Polska była polską

Modlę się dziś całym sercem, żeby Polska była polską.
Co zrobiliśmy, co robimy z naszą polskością?
Polska należy do mnie i do Ciebie; Polska zależy ode mnie i od Ciebie...

czwartek, 10 listopada 2011

10 XI pośród nas jest

Oto bowiem królestwo Boże jest pośród was. Łk 17,21n

Siedziałam sobie dzisiaj w poczekalni na dworcu w Poznaniu czekając na pociąg opóźniony ponad 100 min... :(
Nie byłam zadowolona, że tak się składa, bo chciałam być jak najszybciej u siebie w Szczecinie. Jednak w pewnym momencie zmieniła się moja postawa. Wróciłam pamięcią do Słowa z dnia i przypomniałam, że królestwo Boże jest pośród nas. Zaczęłam więc inaczej przeżywać ten czas oczekiwania, zaczęłam patrzeć na ludzi, w tłumie zaczęłam widzieć twarze.
Pośród nas jest... trzeba zatrzymać się i popatrzeć.

środa, 9 listopada 2011

9 XI we mnie Obecność?

Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? 1 Kor 3,16

W Święto poświęcenia Bazyliki Laterańskiej, Kościół przypomina nam o naszym ciele, o naszym człowieczeństwie, które od Wcielenia jest też ciągle niejako sakramentem Bożej obecności.
Jeśli też karmię się codziennie Eucharystią...
Chodzę sobie dziś z pytaniem, co Jezusowi podoba się w moim człowieczeństwie, a co by w nim po prostu powywracał? Czy moje człowieczeństwo, moje ciało, moje zachowania, gesty i słowa są dla innych (a najpierw dla mnie samej!) przestrzenią spotkania Boga? Jaka jest moja obecność?

Fragment Kazania św. Cezarego z Arles, biskupa:
Najmilsi, jeśli chcemy obchodzić w radości rocznicę poświęcenia świątyni, nie wolno nam złymi czynami rujnować w sobie żywych świątyń Bożych. Powiem tak, aby wszyscy mogli zrozumieć: Jakim chcemy oglądać kościół, ilekroć doń przychodzimy, tak też powinniśmy przygotować nasze dusze.
Chcesz, aby bazylika była piękna? Nie zaśmiecaj swej duszy brudem grzechów. Jeśli chcesz, aby bazylika lśniła blaskiem, pamiętaj, że i Bóg pragnie, aby twa dusza nie była mroczna. Niechaj - jak mówi Pan - tak świeci w was światło dobrych czynów, aby uwielbiony był Ten, który jest w niebie. Podobnie jak ty wchodzisz do tego oto kościoła, tak Bóg pragnie wejść do świątyni twej duszy, zgodnie ze słowami obietnicy: "Zamieszkam i będę chodził pośród nich".


***
Dobry Człowiek zatroszczył się dziś o nasze człowieczeństwo, by miało czym się odżywiać. Przywiózł nam ziemniaki, marchew, pietruszkę, cebulę i por; i to niemało! :) Bóg zapłać!
Paciorek za Paciorka - czyli wdzięczność wyrażona modlitwą.

wtorek, 8 listopada 2011

8 XI zadanie do wykonania

Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę,
wierni w miłości będą przy Nim trwali:
łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.
Mdr 3,7

Jedno zdanie z I czytania, a tyle w sobie niesie...
Bardzo lubię ten fragment. Najbardziej słowo o zaufaniu, zrozumieniu i miłości. Mam umysł ścisły i chcę w życiu rozumieć. O wiele łatwiej mi przychodzi przyjmować wydarzenia, które rozumiem. Wtedy ja mam niejako kontrolę, panuję rozumem nad rzeczywistością.
W relacji do Boga chodzi jednak o zaufanie, czyli powierzenie się Mu w sytuacjach niezrozumiałych, czy wręcz nierozumnych. Kiedyś zobaczę ten tkany obrus mego życia z drugiej, właściwej strony, bo dziś dane mi jest oglądać węzełki i supełki strony "roboczej". Wtedy dopiero "zrozumiem prawdę" miłości.
Wtedy pewnie z całym przekonaniem powiem: «Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać». Łk 17,10 Obym mogła tak powiedzieć, obym jeszcze tu ziemi wykonała, co powinnam wykonać. A jakie zadanie mam do wykonania? Najkrócej mówiąc - służyć z miłością bezinteresowną. A dlatego tak, bo sama zostałam tak umiłowana!

poniedziałek, 7 listopada 2011

7 XI więcej niż morwa...

Uważajcie na siebie. Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu. I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: «Żałuję tego», przebacz mu”.
Apostołowie prosili Pana: „Przymnóż nam wiary”.
Łk 17,3n

Uważać na siebie! Dlaczego mam na siebie uważać? Werset przed Ewangelią dziś mówi: Jawicie się jako źródła światła w świecie, trzymając się mocno Słowa Życia.
Uważać na siebie, to znaczy być świadomym czego się trzymam. Czy trzymam się mocno Słowa Życia, czy trzymam się swego "widzi mi się", swych uczuć itp?
Uważać na siebie, to uważać, by doświadczane przykrości nie narosły i nie zagnieździły się we mnie, rodząc potem np. złośliwe komentarze.
Uważać na siebie, to przebaczyć, to uwierzyć, że brat zmienia myślenie.
Uważać na siebie, to być świadomym stanu swej wiary, to prosić Ducha Świętego, by miłował we mnie.
Miłując mogę upominać i miłując mogę przyjąć upomnienie. A to czasem więcej znaczy niż przesadzenie morwy...

niedziela, 6 listopada 2011

6 XI oby Cię nie zabrakło!

... Lecz o północy rozległo się wołanie: »Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie«. Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: »Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną«... Mt 25,1nn

Jak jest z moją lampą?
Lampa mej wiary jest piękna w dzień, kiedy nie trzeba z niej korzystać. A nocą, kiedy właśnie ona ma dawać światło i ukazać właściwą ścieżkę, czy z niej korzystam?
Czy ma wtedy w sobie na tyle oliwy miłości, by kierować ku właściwym wyborom?

"Opatruję" mą lampę teraz, w dzień. Zabieram miłość w sercu na jutro..., jeśli w nocy będzie trzeba, chcę płonąć miłością. I jestem świadoma, że tylko Duch Święty - mieszkaniec serca = osobowa Miłość - jest gwarantem mądrości i wierności.
Duchu Święty, oby nigdy Cię nie zabrakło we mnie!