niedziela, 27 maja 2012

27 V, tchnął na nas

A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego». J 20, 19-23

Rozpoznać miejsca w sobie, które są już dotknięte Duchem. I pozwolić się posyłać.
Cieszę się Obietnicą Ojca - cieszę się dziś. Na czuwaniu dostałam daru łez, które jak woda ożywiły moje serce, wiarę, wolę. Życie! :)

Zachęcam do lektury Katechezy św. Cyryla Jerozolimskiego, biskupa:
Woda żywa Ducha Świętego

"Woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody żywej, wytryskującej ku życiu wiecznemu". Nowy to rodzaj wody, żywej i wytryskującej. A tryska ona na tych, którzy są tego godni. Dlaczego Chrystus łaskę Ducha Świętego określa mianem wody? Dlatego, że wszystko istnieje dzięki wodzie. Woda daje życie roślinom i zwierzętom; woda spada z nieba w postaci deszczu. Woda spada zawsze w ten sam sposób i w tej samej postaci, ale jej skutek jest różnoraki: inny w palmach, inny w krzewie winnym, i w całej naturze daje się odczuwać jej wpływ, a jest on zawsze ten sam, gdyż nie może różnić się od swej natury. Także i deszcz jest zawsze taki sam i nie spada różny, ale przystosowuje się do struktury przyjmujących go i dla każdego staje się tym, czego potrzebuje.
Podobnie Duch Święty: jeden i taki sam, niepodzielny, rozdziela łaski każdemu tak, jak chce. Schnące drzewo, gdy otrzyma wodę, wypuszcza pędy. Tak samo grzesznik przyniesie owoce sprawiedliwości, gdy przez pokutę stanie się godny daru Ducha Świętego. Jeden i ten sam Duch Święty działa w różny sposób z woli Boga i w imię Chrystusa.
Jednemu udziela daru mądrości słowa, umysł innego oświeca natchnieniem proroczym; temu daje moc wyrzucania złych duchów, tamtemu łaskę tłumaczenia Pisma. Jednego wzmacnia darem wstrzemięźliwości, innego nakłania do miłosierdzia; tego zachęca do postów i uczy wytrwania w ascezie życia, tamtego odrywa od rzeczy ziemskich; innego jeszcze przygotowuje na męczeństwo; różnorodny w różnych ludziach, zawsze jednak taki sam, jak napisano: "Wszystkim objawia się Duch dla wspólnego dobra".
Przybycie Jego jest łagodne i pełne dobroci; pełna słodyczy jest Jego wonność, a Jego jarzmo jest nader lekkie. Jego nadejście poprzedzają promienie światłości i wiedzy. Przybywa On jako braterski opiekun naszego wnętrza, by zbawiać, uzdrawiać, pouczać i upominać, wzmacniać i pocieszać, oświecać umysł, najpierw tego, kto Go przyjmuje, a poprzez niego oświecać także innych.
Kiedy słońce ukaże się temu, który do tej pory pozostawał w ciemnościach, to otrzymuje światło dla swoich cielesnych oczu i wyraźnie widzi to, czego przedtem nie dostrzegał. Podobnie i ten, który został uznany godnym daru Ducha Świętego, zostaje oświecony na duszy i wyniesiony ponad to, co ludzkie, widzi to, co dotąd było mu nieznane.

sobota, 26 maja 2012

26 V, "co tobie do tego?"

Gdy więc go Piotr ujrzał, rzekł do Jezusa: "Panie, a co z tym będzie?"
Odpowiedział mu Jezus: "Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za Mną".
J 21, 20-25

Jestem wdzięczna za tę Jezusową odpowiedź. I za ponowne zaproszenie na drogę za Nim.
Każdy z nas ma swoje niepowtarzalne miejsce. I nie wolno nam się porównywać...

piątek, 25 maja 2012

25 V, dziś "pójdź za Mną"

Jezus rzekł do Szymona Piotra: "Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?" Odpowiedział Mu: "Tak, Panie, Ty wiesz [...]"
Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz". To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to, rzekł do niego: "Pójdź za Mną!"
J 21, 15-19

Porusza mnie ten fragment. Jakoś utożsamiam się z Piotrem...
To wezwanie na końcu: "pójdź za Mną!", kiedy już się szło tyle i tyle się wydarzyło, jest dla mnie wyznaniem miłości ze strony Jezusa.
Rozumiem to tak, że Jezus kocha mnie dziś, tu i teraz. I choć smutek wyłazi też czasem ze mnie, jak z Piotra przy pytaniach Jezusa, to jednak i we mnie miłość jest, i ON o tym wie.
I zaprasza do drogi. Dziś mówi do mnie (i do ciebie): "pójdź za Mną", dziś pójdź za Mną.

Miłość ważniejsza jest niż doskonałość. Niby wiadomo, ale w życiu często zabiegamy i smucimy się z braku tej drugiej. A przecież: doskonałość tylko śrubuje..., miłość natomiast przemienia. Doskonałość gromadzi, miłość oddaje. Doskonałość porównuje, miłość jest pewna swego.
Duchu Miłości wylewaj się na nas, z przebitego serca Jezusa.

czwartek, 24 maja 2012

24 V, konkretna Pomoc

Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno [...].
Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich.
J 17,20-26

Dziś cieszę się, bo w spotkaniach i decyzjach doświadczyłam skuteczności tej Jezusowej modlitwy. Spotkałam ludzi wiary i widziałam, że podejmują swoje decyzje w oparciu o Ewangelię.
Cieszę się, że dziś Maryi Wspomożycielki wiernych, wierzę mocno w Jej wspomożenie. Modlimy się dziś do Boga: za Jej wstawiennictwem umocnij swój Kościół, aby cierpliwie znosząc i zwyciężając miłością doświadczenia wewnętrzne i zewnętrzne, objawiał ludziom misterium Chrystusa.

środa, 23 maja 2012

23 V, kim jestem?

"Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. [...]
Nie pragnę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. [...]
Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą".
J 17, 11b-19

Imię Ojca. Jedność. Ustrzeżenie od zła. Prawda. Świętość. Słowo Ojca.
To wszystko jest w modlitwie Jezusa za uczniów swoich. Więc nie są to punkty do postanowień i realizacji, ale przede wszystkim wzbudza to we mnie wdzięczność. Jestem obecna w modlitwie Jezusa, jestem obecna w Jego rozmowie z Ojcem. On za mnie poświęca siebie: "za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie" (J 17,19).

Prawdą jest Słowo Ojca. Zostało ono wypowiedziane nade mną w dniu mego chrztu. To jest prawda: jestem dzieckiem Ojca.
Jezus całym sobą (życiem, męką, zmartwychwstaniem) strzeże nas od zła, od niewiary w to kim naprawdę jesteśmy. Często w naszym życiu jesteśmy podobni do głównej postaci z baśni o brzydkim kaczątku...

wtorek, 22 maja 2012

22 V, chciejmy żyć!

...aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. J 17,1-11a

Ile we mnie jest życia? Ile we mnie poznania Ojca i poznania Jezusa? Ile we mnie miłości Ducha?
Jezus daje, Jezus udziela mi życia wiecznego, daje poznać Ojca i Siebie odsłania. I zaprasza do udziału, do przyjęcia Słowa. Modli się za mnie do Ojca i WPROWADZA mnie w środek ŻYCIA TRÓJCY ŚWIĘTEJ!
Chciejmy ŻYĆ, żyć naprawdę!

Z I czytania (Dz 20,17-27) odciska mi się w sercu pragnienie Pawła: bylebym dał świadectwo o Ewangelii łaski Bożej.
Bylebym dała świadectwo o Ewangelii łaski Bożej!
Bylebym ŻYCIA nie marnowała, lecz NIM się dzieliła i JE przekazywała.

poniedziałek, 21 maja 2012

21 V, Jezusowa pewność


... ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną.
To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: "Jam zwyciężył świat"
. J 16, 29-33

Bardzo mnie poruszyła ta pewność Jezusa, że nie jest sam.
Chrześcijanin też nie jest sam. Ja nie jestem sama. Codzienna Eucharystia i Komunia - czy są wstanie dać mi tę pewność? Tak, pod warunkiem, że nie pozwolę sobie na "flirt" z tą fundamentalną prawdą. I pokój jest dla mnie, taki Jezusowy, i odwaga, są dla mnie. Bo ON JEST we mnie.

niedziela, 20 maja 2012

20 V, cel wędrówki

... byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania [...]
...[Chrystusa] ustanowił nade wszystko Głową dla Kościoła, który jest Jego Ciałem, Pełnią tego, który napełnia wszystko na wszelki sposób.
Ef 1, 17-23

Wniebowstąpienie Pańskie. My tam zdążamy...
Papież Grzegorz I świetnie ujął w słowa naszą ziemską wędrówkę:
Niemądry to wędrowiec, który pociągnięty urokiem ukwieconych łąk zapomina, dokąd miał zamiar skierować swe kroki. Grzegorz I Wielki (ok. 540 - 604)

Dlatego wołamy dziś do Ojca z całym Kościołem, najpierw w modlitwie nad darami: "udziel nam łaski, abyśmy całe nasze życie kierowali ku niebu", a potem w modlitwie pokomunijnej: "wzbudź w nas pragnienie nieba, gdzie Chrystus, jako pierwszy z ludzi, przebywa z Tobą".

My to pragnienie nosimy w sobie, jest to pragnienie przebywania w DOMU razem z miłującymi, jest to pragnienie położenia głowy na ramieniu Ojca, jest to pragnienie ucztowania, itp... Czasem to podstawowe pragnienie Boga bywa w nas przesłonięte "kwiatkami" doczesności. To nic :). Cieszmy się tymi kwiatkami, ale patrzmy w dal.
I nie ustawajmy w drodze!

Fot. www.national-geographic.pl

sobota, 19 maja 2012

19 V, przez Jezusa

"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna". J 16, 23b-28

Przypomniało mi się zasłyszane.
Kiedy coś przeskrobiemy, to idąc do osoby niesiemy często kwiat, ten kwiat trzymamy w ręce, przed sobą, nawet zasłaniamy się tym kwiatem. Chcemy by ten, kogo skrzywdziliśmy najpierw kwiatem się ucieszył a potem i nas przyjął.
Podobnie zachowujemy się i wobec Boga. Ale w tym wypadku, takim "kwiatem" jest dla nas Jezus, to Jego niejako wystawiamy przed siebie i ukazujmy Ojcu, Nim się zasłaniamy.
Cała koronka do Miłosierdzia Bożego na tym przecież polega: "dla Jego bolesnej Męki, miej miłosierdzie dla nas..."
Najpełniej "podnosimy" Jezusa i ukazujemy Ojcu w Eucharystii, podczas wielkiej doksologii: "przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie Boże Ojcze..."

piątek, 18 maja 2012

18 V, "stanie się" radość

Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. [...] a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic Mnie nie będziecie pytać. J 16, 20-23a

Zajrzałam do greki. Słowo "zamieni się" z Tysiąclatki jest w oryginale "stanie się" (gr. genesetai). Ucieszyłam się. Przeniosłam się do Księgi Rodzaju, gdzie rzekł Bóg: "niech się stanie" i stało się. Po prostu czekać cierpliwie. Nie jest to łatwe, ale czasem jest to jedyne właściwe rozwiązanie.

Ostatnie zdanie dzisiejszej perykopy, zdanie Jezusa o niepytanie intryguje mnie.
I pociąga. Czuję zapach Miłości... Nie potrafię chyba tego wytłumaczyć, ale czuję w tym zdaniu Miłość.

czwartek, 17 maja 2012

17 V, zawierzyć obietnicy

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. J 16, 16-20

Jak bardzo prawdziwe są te słowa o smutku. Któż z nas tego nie doświadczył? Tu nie musimy Jezusowi wierzyć, choć mówi: "zaprawdę...", tu dobrze wiemy, że to jest prawda. Ale jednak już trudniej zachować nadzieję i pewność, że ta "chwila" smutku skończy się kiedyś wreszcie.
A może warto przylgnąć do tego słowa "zamieni się" i oczekiwać jak obietnicy od Prawdomównego.

środa, 16 maja 2012

16 V, jedność, nie takosamość

W czasie ostatniej wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami:
"Ojcze Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał..."
J 17, 20-26

Aby świat uwierzył, aby świat poznał... A my wcale nie dążymy do takiej jedności w byciu braćmi.
Choć prawdą też jest, że świat dąży do pewnej jedności, pozornej jedności. Świat współczesny chce złączyć wszystko w jedno..., chce byśmy byli tacy sami, świat chce zrównać np.: kobietę i mężczyznę. Nie o taką jedność Jezusowi chodzi! My obdarowujemy się różnością. Bóg jest Trójcą, każda z Osób jest sobą, ale stanowią jedność.
Niesamowite, że sam Jezus modli się o taką jedność dla nas. To ważna wskazówka: modlitwa. Sami takiej jedności nie uczynimy. Potrzebujemy Ducha scalenia, który w zaufaniu będzie nas otwierał na drugiego człowieka, na inność i na miłość aż do oddania życia.
Duchu Święty, przyjdź.

wtorek, 15 maja 2012

15 V, bez Niego nie damy rady

Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. J 16, 5-11

Pocieszyciel, obrońca, adwokat, pomocnik, orędownik itp. trudno znaleźć odpowiednik greckiego Parakletos. Na pewno Ktoś nam bardzo potrzebny! I Ktoś nam dany.
Wczoraj ks. Pawlukiewicz w konferencji dał świetne porównanie obecności Ducha Świętego w naszej modlitwie.
Kiedy byliśmy małymi dziećmi i coś nam się działo, my nie wiedzieliśmy co, ale mama zabierała nas do lekarza. Sadzała nas na kolanach i na pytania lekarza mama sama za nas odpowiadała. "Czy ma gorączkę?" - "tak", myśmy nie rozumieli tego... "Czy miał kupkę?" - :) myśmy nie widzieli, co to mamy czy nie mamy ;). Tak nasza mama była naszym pomocnikiem, adwokatem, orędownikiem, sami byśmy nie poradzili...
Sami nie poradzimy i dziś, ani w tym świecie, ani na modlitwie przed Bogiem. Bo my nie wiemy, co nam jest, co mamy, czego nie mamy, często jesteśmy w iluzji, potrzebujemy Pomocnika, owego Parakleta.
I Jezus chce nam Go dać, obiecuje Go. Prośmy więc o Ducha. I otwórzmy się na Niego.

poniedziałek, 14 maja 2012

14 V, przeznaczona do życia

"Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. [...]
Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili..."
J 15, 9-17

Nie przypadkowo Słowo się powtarza. Wczoraj i dziś.
Człowiek (ja :)) wiele razy musi usłyszeć, że jest kochany.
Nawet jeśli na razie nie rozumiesz (myślę o Oli), bylebyś pamiętała.

Dziś byłam na wykładzie ks. Pawlukiewicza i padło tam takie zdanie: "Żyjesz wtedy, kiedy ktoś zna cię do końca i kocha ciebie".
W kontekście usłyszanego rano Słowa, nie mogę tego nie łączyć.
Jezus zna do końca i kocha!

niedziela, 13 maja 2012

13 V, jestem umiłowana

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. [...]J 15, 9-17

Po prostu uświadomiłam sobie dziś i zadziwiam się tą prawdą, że taką samą miłością, jaką Ojciec kocha Jezusa, kocha też mnie. I ciebie.
Uświadomić sobie i zadziwić się - życzę i tobie.
A co dalej? Życiem zareagować, odpowiedzieć! :)

piątek, 11 maja 2012

11 V, wzajemna czy wymienna?

„To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.
Wy jesteście przyjaciółmi moimi [...]. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go prosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”.
J 15,12-17

O miłość wzajemną Jezus prosi. Wzajemna oznacza wymianę. Jednak nie o wymienną miłość tu chodzi. Najpierw pytam siebie, co ja mogę i chcę uczynić, bo już jestem obdarowana miłością Jezusa. Czy moja miłość jest uzależniona od kroku drugiej osoby? od jej gestu pozytywnego? od jej miłości?
Jezus prosi o miłość taką, jaką On nas umiłował. A umiłował nas miłością bezinteresowną, która nie była uzależniona od naszego dobrego czynu czy naszego nastawienia. On nas umiłował, "gdyśmy byli jeszcze grzesznikami" i jesteśmy nimi dalej...
Mój owoc miłości, od czego zależy? Od czego zależy moje miłowanie, skoro "wszystko dał mi Ojciec"?

***
Trochę lektury:
Zacząć od siebie, lecz nie kończyć na sobie; uważać siebie za punkt wyjścia, lecz nie za cel; poznać siebie, lecz nie zajmować się sobą. (M. Buber)

czwartek, 10 maja 2012

10 V, wy-trwajcie

"Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!" J 15,9-11

Wytrwajcie, pozostańcie w miłości! Prosi Jezus o to. Pewnie wie, że nam to nie przyjdzie tak łatwo..., że raczej łatwiej będzie Złemu przekonać nas, że tej Miłości nie ma...
Są pewne rzeczywistości, które są i istnieją niezależnie od naszej wiary i naszego doświadczenia. Taką rzeczywistością jest Miłość Boga, taką rzeczywistością jest dar Jezusa. I tylko przyjęcie i wytrwanie w tej Prawdzie i dostosowanie do niej naszego życia (z modlitwy nad darami) przynosi pełną radość.
Dlatego dziś cały Kościół w kolekcie modli się m.in.:
"...utwierdź w nas dzieło Twojej miłości, strzeż Twoich darów i udziel mocy do wytrwania ..."

wtorek, 8 maja 2012

8 V, szukający Pasterz

... i te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego. J 10, 11-16

Niesamowita jest ta troska Dobrego Pasterza. Nie zadowala się stanem aktualnym, chce obdarzyć życiem wszystkich.
Ja czasem zbyt szybko chcę spocząć na laurach. Jak jest wokół w miarę dobrze, to chcę tym się zadowalać.
Dzisiejsze Słowo otwiera mnie na więcej...
MAGIS (ignacjańskie) - Św. Ignacy nie dopuszcza zadowolenia przeciętnością, stagnacją nawet na wysokim poziomie: zawsze chodzi o to, by w perspektywie Boga zdobywać "więcej", przekształcać się ku "więcej", "bardziej" przy Bogu.

***
Jeszcze kilka słów pod koniec dnia, owoc modlitwy i wydarzeń.
Jednak owo "magis" - poszerzenie serca, poszerzenie umysłu kosztuje wzięcie krzyża. To pozwolenie przywiązania do krzyża, jak latorośl do palika...
Mimo cierpienia TO jednak pociąga. Pytam dlaczego? Przecież nie o masochizm chodzi. A może jest to moment, kiedy serce wyczuwać zaczyna, że po oczyszczeniu zaczyna się zjednoczenie... I to jest sens oczyszczenia.

poniedziałek, 7 maja 2012

7 V, oczyszczenie

"Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu?"
W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: "Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać"
. J 14, 21-26

Światu zaś objawić Jezusa ma Kościół. Kościół jako sakrament zbawienia odsłania Jezusa ale też Kościół - tzn. my - poprzez nasze braki zasłaniamy Jezusa. Jezus zgodził się na nasze braki, to Mu nie przeszkadza, On pragnie miłości i zachowania Jego Słów.
Mi ciężko zgodzić się na swoją słabość, na braki, na głupotę, chciałabym być doskonała.
Ktoś nieżyczliwy (z mediów) posłużył się ostatnio moimi brakami, została zmanipulowana moja wypowiedź na ważny temat i została wręcz ucięta, a to co zostało można zinterpretować dwuznacznie. Przykro mi bardzo. Jednak dziś modlę się refrenem Psalmu 115: "Nie nam daj chwałę, lecz Twemu imieniu". Próbuję czytać tę sytuację w kontekście wczorajszej Ewangelii, w kontekście oczyszczania winorośli. Widzę, że potrzebuję nabierania dystansu do siebie... :), potrzebuję oczyszczenia z miłości własnej i z próżnej chwały...
Ogrodniku Boży, Ojcze mój, wiem, że mnie kochasz i wiem, że mnie oczyszczasz. Chwała Ci za to.

niedziela, 6 maja 2012

6 V, owocowanie

Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. J 15, 1-8

Darem Boga jest nasze zaistnienie w Jezusie. Chrzest jest wszczepieniem i jest początkiem czerpania soków życia a dalsze trwanie zależy też od nas, od naszych decyzji.

Z homilii o. Pelanowskiego:
"Latorośl, która przynosi owoc, jest oczyszczana, przycinana i podwiązywana do palika. Człowiek, który zaczyna owocować duchowo, jest przycinany w tym, co jest w nim nieopanowane, błędne, grzeszne. W końcu jest przywiązywany do swojego krzyża [...].
Wyobraźmy sobie ogród, w którym jest wiele drzew. Gdy ludzie go nawiedzają, wyszukują tylko te drzewa, które mają kwiaty lub owoce, inne są pomijane. Ludzie wyczuwają modlącego się człowieka i takiego, który nie odrywa się od drzewa swego krzyża, bo tylko taki jest dla nich kimś miłym jak aromat kwiatu i pożywnym jak miąższ owocu. Podobnie Bóg wyszukuje pośród ludzi tych, których już wyróżnia aromat modlitwy, i tych, którzy już mają smak podobieństwa do Jezusa. Świętego poszukują nie tylko ludzie, również dla Boga jest on kimś nieustannie upragnionym".

sobota, 5 maja 2012

5 V, oddaję ster w dobre ręce

"Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie.
[...] A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię".
J 14, 7-14

Czuję się zachęcona do prośby, do modlitwy. Czuję się zachęcona do wiary. Czuję się zachęcona do wytrwałości w poznawaniu Boga i zaufaniu Mu.
I to wszystko - jako dar - przychodzi w dniu po ludzku trudnym, kiedy walczę wewnętrznie o decyzje ważne dla mnie i dotyczące też innych osób. Kiedy czuję się rozbita i bezradna, kiedy czuję się pozostawiona samotności, przychodzi Jezus ze swoim słowem. I słyszę Go! Przecież Go słyszę!
I pomimo bezradności, albo właśnie w niej, ustawiam wytrwale w swoim sercu ster w kierunku zaufania Ojcu wszechmogącemu.
Sterniku mój, Duchu Święty, działaj! Przyjdź i działaj! Oddaję Ci mój ster - tylko ja to mogę uczynić i to jest moja decyzja!
Proszę modlitewnie o wypełnianie woli Bożej dla mnie i we mnie, i dla innych i w innych...

piątek, 4 maja 2012

4 V, idź drogą świadomie

"Niech się nie trwoży serce wasze.
[...] Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie".
J 14,1-6

Dziś Słowo do wyboru: albo z dnia, albo z męczenników. Ale jedno i drugie kieruje ku Ojcu i dodaje odwagi.
Jak ważny jest cel każdej wędrówki, wiemy. Jak ważny jest sens naszych poczynań, też wiemy. Nawet taka dziedzina w nauce się pojawiła: Logoterapia. Jej twórca – Viktor Frankl - uważał, że najgłębszą, najbardziej fundamentalną motywacją, jaka kieruje ludźmi jest poszukiwanie znaczenia (sensu).
Jezus nie ściemnia, mówi wprost, że jest drogą, prawdą i życiem.
Jeśli tylko moje życie jest uświadomione przeze mnie, że zawiera w sobie sens, że jestem "ważniejsza niż wiele wróbli", że Ojciec mnie chciał i ku Sobie wiedzie, to nie ma innej drogi niż droga Jezusa, niż droga synostwa.
A co to znaczy w praktyce? Życie świadome, życie wiarą w Ojca, wiarą Jezusowi, życie dziękczynieniem i życie zaufaniem.

***


***
Dla mnie dziś szczególny dzień. Jest to 18-ta rocznica obłóczyn. A jest to dzień narodzin dla nieba bł. Michała Giedroycia. Mało znany, ale dla mnie ważny człowiek.
Więcej o nim:
http://www.jadwizanki.pl/giedroyc.php
http://pl.wikipedia.org/wiki/Micha%C5%82_Giedroy%C4%87
http://www.cudaboze.pl/2008/rozdzial.php?numer=4&rozdzial=1

a jeszcze i to:
BÓG JEST MIŁOŚCIĄ…
LIST OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II
DO METROPOLITY KRAKOWSKIEGO
NA 500-LECIE ŚMIERCI MICHAŁA GIEDROYCIA ZWANEGO BŁOGOSŁAWIONYM

Czcigodny Księże Kardynale!

1. „Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4,16).

Z tymi słowami pierwszego Listu św. Jana, które Michał Giedroyć, zwany błogosławionym, skierował z łoża śmierci do swoich współbraci, pragnę udać się w duchu do jego grobu, by uwielbić Boga, który w swojej miłości uświęca człowieka (por. Kpł 20, 8) i równocześnie oddać cześć pokornemu słudze, który otworzył się na świętość Boga i stał się jej wymownym znakiem wśród ludzi.

Niech będzie uwielbiony Bóg w swoich świętych.

W rok po uroczystych obchodach 500-lecia śmierci św. Kazimierza Jagiellończyka, który z Wawelu zawędrował do Wilna i tam znalazł miejsce swego doczesnego spoczynku, pragniemy uczcić drugiego Syna Narodu litewskiego, który z wileńskiej Giedroyci przybył do Krakowa i otoczony sławą świętości spoczął pięćset lat temu w kościele św. Marka Ewangelisty, na terenie parafii Mariackiej.

Wspólnotę tej szczególnej więzi, która cementowała dzięki dziełu błogosławionej królowej Jadwigi narody Polski i Litwy, przypomina dziś także wotywny obraz z kościoła św. Marka, przedstawiający św. Kazimierza i Michała Giedroycia, namalowany w czasie podniesienia doczesnych szczątków „Błogosławionego”.

2. Uroczysty Jubileusz 500-lecia jego śmierci, obchodzony w tym roku przez Kościół w Polsce, a w szczególności przez Kościół krakowski, odbędzie się dnia 4 maja, w samą rocznicę śmierci, w kościele św. Marka, a osiągnie swój szczyt 11 maja w Bazylice Mariackiej, przy udziale Episkopatu Polski.

Uroczystości te zostały pieczołowicie przygotowane nowenną lat, a w ostatnim roku nowenną miesięcy, która gromadziła u jego grobu wiernych, stanowiąc dalsze ogniwo w nieprzerwanym kulcie Michała Giedroycia oraz świadectwo żywej wciąż aktualności tej postaci, która nie przestaje urzekać także ludzi naszych czasów.

Wzmogły się także badania naukowe dotyczące Jego życia i kultu w ciągu historii, które podobnie jak „Giedroycianum” — kaplica i izba pamiątek służą przybliżeniu dostojnej i pełnej uroku postaci prostego mnicha współczesnym ludziom.

3. Lata jego życia w klasztorze św. Marka przypadły na czas szczególny, który zwykło się nazywać felix saeculum Cracoviae. Był to okres świetności i świętości Krakowa. Wystarczy wspomnieć, że na jego ulicach krzyżowały się w tym czasie drogi wspomnianego już św. Kazimierza, św. Jana Kantego, bł. Szymona z Lipnicy, bł. Władysława z Gielniowa, a także Izajasza Bonera, Stanisława Kazimierczyka, Świętosława Milczącego — czczonych jako błogosławieni.

W tym klimacie realizowało się szczególne powołanie Michała Giedroycia i dojrzewała jego świętość; czerpał z niego natchnienie i równocześnie wywarł na nim niezatarte piętno.

4. Michał Giedroyć zmarł w opinii świętości w krakowskim konwencie zakonu św. Augustyna Kanoników Regularnych od Pokuty, w wieku około sześćdziesięciu lat, w roku 1485, pełniąc do końca życia prostą posługę zakrystiana przy kościele św. Marka Ewangelisty. Prostota tej służby urasta do rangi symbolu, jeśli weźmie się pod uwagę jego rodowe pochodzenie z kniaziów litewskich i studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jak wielki musiał być jego wgląd w świat Boga w Trójcy Świętej Jedynego — pytamy — skoro tak radykalnie i całkowicie przekreślił ewentualną sławę doczesną.

Odrzucając jej powaby, zyskał ją jednak. Trwał w miłości i Bóg trwał w nim. Znany był z wysłuchiwanych modlitw, o których zanoszenie prosił go prosty lud, i z dokonywanych cudów spisywanych przez kronikarzy. Umarł w dniu 4 maja, gdy ówczesny Kraków modlił się przy relikwiach św. Floriana w pobliskim kościele, i vox populi oddał Mu najwyższe wyrazy przywiązania i wdzięczności, spiesząc tłumnie do jego trumny. I odtąd już przy niej pozostał. Pogrzeb powiększył jego sławę, jako błogosławionego, którą cieszył się już za życia. Nieprzerwany kult oddawany pośmiertnym szczątkom Michała przyczynił się do wyniesienia jego kości na ołtarz. Dokonał tego aktu w roku 1624 krakowski biskup ordynariusz Marcin Szyszkowski za pośrednictwem sufragana Tomasza Oborskiego. Od tego momentu pokorny Sługa Boży zwany jest błogosławionym, oddawana jest mu cześć publiczna, a jego wizerunki otaczane są aureolą, znakiem przynależności do wspólnoty świętych. Kult ten przetrwał przez wieki do dnia dzisiejszego. Przy trumnie w kościele św. Marka w Krakowie i w kościele miejsca jego urodzenia w Giedroyci wierni uczą się od niego miłości Chrystusa i zabiegają o jego pośrednictwo w sprawach z Bogiem i ludźmi.

Ma czego uczyć nas, współczesnych, jak przez wieki uczył ludzi przeszłych pokoleń. Wychowany bowiem został przy Chrystusie Ukrzyżowanym i Jego Matce, na Ewangelii odczytanej według ducha „serca z krzyżem”, bo takim znakiem dawali świadectwo zakonnicy „Mistycznego Ciała zakonu z kościoła św. Marka” (słowa z obrzędu profesji Kanoników Regularnych od Pokuty). A uczy nas tego, czego się sam nauczył, a raczej dzieli się tym, co sam posiadł: mądrością cierpliwości. Mądrość tę czerpał Michał Giedroyć z kontemplacji Ukrzyżowanego, która była charakterystycznym rysem jego duchowości. Z żarliwego rozważania Męki Chrystusa, w której objawiła się najpełniej miłość Boga do ludzi, rodziła się w nim miłość bliźniego, którą świadczył niezmordowanie, i duch surowej ascezy. Tradycja mówi, że Chrystus udzielił mu niezwykłego przywileju, o jakim czasem tylko wspominają hagiografowie, pisząc życiorysy świętych: przemówił do niego, zatwierdzając prawidłość tej drogi, którą błogosławiony Michał szedł przez życie w ukryciu pokory rozświetlonej miłością dojrzałej modlitwy. „Bądź cierpliwy aż do śmierci — powiedział Chrystus — a dam ci koronę życia”.

Michał Giedroyć wytrwał do końca — wierny Chrystusowi i Jego Matce, wierny powołaniu zakonnemu, wierny regule, której realizacji podjął się przez śluby zakonne, wierny posłudze zleconego urzędu zakrystiana, skromne zadania spełniając w wielki sposób. Umartwiony przez szczególne pokrewieństwo z krzyżem, znalazł w nim najprostszą drogę do nieba.

Wspominamy dzisiaj, z okazji 500-lecia jego śmierci, tę postać człowieka, który „wierny w małym” (Mt 25,21) urasta w naszych oczach do rangi największych. Kościół oddaje mu cześć i modli się przy jego relikwiach, prosząc miłosiernego Boga, aby nadal ludzie naszego pokolenia odkrywali w przykładzie jego życia światło dla wiary, moc dla nadziei i wzór dla żarliwej miłości.

Łączę się z wami, umiłowani bracia w biskupstwie i z całym ludem Bożym w tej modlitwie. Proszę także „Boga bogatego w miłosierdzie” (Ef 2,4), by oczekiwany przez tyle stuleci akt dopełnienia beatyfikacji z XVII wieku otrzymał dynamiczny impuls dzięki świętowaniu tego Jubileuszu. Niech przy grobie i relikwiach błogosławionego Michała Giedroycia gromadzą się w życzliwym braterstwie pielgrzymi zdążający różnymi gościńcami świata ku ostatecznej Ojczyźnie, gdzie Pan „będzie Bogiem z nimi. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ani krzyku, ni trudu już nie będzie” (Ap 21, 3-4), bo „wszystko będzie nowe” (por. Ap 21,5). W sposób szczególny zachęcam, aby przy tym grobie modlili się ci, którzy dostąpili przywileju posługiwania świętej Liturgii w rozmaitych jej warstwach. Zarówno usługujący przy sprawowaniu Misterium naszego Zbawienia, jak i ci, którzy oddają się na służbę jego poznania i ciągłego zgłębiania. Ludzie, którzy służą muzyce i śpiewowi „na większą chwałę Boga”, którzy podejmują trud wznoszenia świątyń i ci, którzy troszczą się o to najbardziej, by ołtarz ofiary Chrystusa przemawiał czytelnym językiem piękna. Niech zwłaszcza zakrystianie widzą w Michale Giedroyciu swój wzór i niech posługują Chrystusowi Panu obecnemu w kościele, tak jak On to czynił — w cierpliwości i miłości.

Ogarniam w tej chwili was wszystkich, moi drodzy, stojących przy trumnie z relikwiami błogosławionego Michała Giedroycia w kościele św. Marka w Krakowie, i was żyjących na Ziemi Wileńskiej, skąd życie i świętość Michała przez chrzest wzięły początek, i udzielam wam mojego Apostolskiego Błogosławieństwa wraz z serdecznym pozdrowieniem.

Watykan, dnia 25 kwietnia 1985 r.
Jan Paweł II

czwartek, 3 maja 2012

3 V, nowe więzi

Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie... Kol 1,12-16

Jeszcze wczorajsze wołanie Jezusa we mnie pracuje, dlatego dziś również temat światłości (II czytanie) mnie zatrzymał.
Jestem "przeniesiona" przez Ojca z władzy ciemności do królestwa Jego umiłowanego Syna. Mogę stanąć z Maryją pod krzyżem Jezusa i przyjąć od Niego dar Matki. Nowe więzi, realniejsze i trwalsze od tych cielesnych...
Dziękuję więc z radością za Matkę i Królową Polski!

środa, 2 maja 2012

2 V, wołanie Jezusa

Jezus tak wołał:
"Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał.
Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności..."
J 12,44-50

Jezus wołał! Chce, bym Go usłyszała, bo mówi coś ważnego. Mówi o Ojcu, prowadzi do Ojca, odnosi do Posyłającego, do Tego, który Jest i który działa.
Jezus jest światłem, ukazującym Ojca. Tego Światła nic już nie zgasi, ono jest dla mnie, jeśli tylko zechcę do Niego się zbliżać.

wtorek, 1 maja 2012

1 V, w Twoich rękach!

... Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. J 10, 1-10

Pomimo różnych różności, pomimo wydarzeń bolesnych, pomimo wydarzeń niezrozumiałych, wierzę Ci, Panie, Pasterzu mój!

Dobrej nowiny nie można sprzedać, można o niej tylko zaświadczyć, będąc jak Barnaba z I czytania (Dz 11, 19-26) człowiekiem dobrym, pełnym Ducha Świętego i wiary.

***
Z godziny czytań:
O, zaiste, niesłychana to wielkość kapłańskiej służby chrześcijanina! Człowiek jest tu sam dla siebie ofiarą i kapłanem, nie szuka poza sobą tego, co by mógł złożyć Bogu, ale z sobą i w sobie przynosi Bogu to, co ma za siebie złożyć w ofierze.
[...] zawsze zapalaj wonne kadzidło modlitwy; chwyć miecz Ducha; uczyń swe serce ołtarzem. W ten sposób bez obawy składaj Bogu twe ciało w ofierze.
Bóg szuka wiary, a nie śmierci; pragnie oddania, a nie rozlewu krwi; daje się przebłagać przez posłuszeństwo, a nie przez zabicie ofiary.