środa, 30 listopada 2011

30 XI położyć u nóg Jego

Jezus przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił... Mt 15,29n

Rano na roratach podeszłam do ambonki, by przeczytać I czytanie. Widząc I tom lekcjonarza zdziwiłam się a nie mając wyboru zaczęłam czytać. Ewangelia też była odczytana z dnia powszedniego, Mt 15,29-37 - potem się okazało, że celebrans tak chciał. A ja myślę, że opatrznościowo się stało.
Właśnie to Słowo mnie poruszyło: Jezus, który jest, siedzi i tłumy, które niosą do Niego swoich chorych i kładą u nóg Jego.
Zatrzymało mnie to Słowo i zaprosiło, by przyprowadzić do Jezusa:
to wszystko, co we mnie jest chrome i nie pozwala mi wyjść do człowieka,
to co we mnie jest ułomne i zatrzymuje mnie na sobie,
to co niewidome i nie pozwala ucieszyć się obecnością.

To wszystko mogę przyprowadzić do Jezusa i położyć u nóg Jego. On uzdrowi... Dobrze, że zostawił siebie w sakramencie pokuty i pojednania. Nie na darmo KKK nazywa spowiedź sakramentem uzdrowienia.
Chwała Tobie, Panie, za sakramenty chrztu i pokuty, które powierzyłeś Apostołom, bo przez nie oczyszczasz nas z wszystkich grzechów - z dzisiejszej jutrzni.

wtorek, 29 listopada 2011

29 XI powody do radości

Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. [...]”.
Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: „Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie...”.
Łk 10,21-24

Radość Jezusa i szczęście uczniów - te dwa tematy "zaczepiają" dziś mnie w Ewangelii.
Pytam więc siebie o moją radość. Czy cieszy mnie wola Ojca, to w czym On ma upodobanie?
Pytam też siebie o szczęście. Bo szczęście jest konkretne i je posiadam! Szczęściem jest widzieć i słyszeć Jezusa. Jest mi to dane codziennie w Eucharystii.
Obiektywnie mam powód do radości i do czucia się szczęśliwą.
A subiektywnie? Czy małe ciemności są w stanie przesłonić światło?
Nawet jeśli uczynią to na chwilę, to żywa Jutrzenka - Maryja Niepokalana - rozprasza w tym adwencie moje ciemności.

poniedziałek, 28 listopada 2011

28 XI "przyjdę i uzdrowię"

... zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: „Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi”.
Rzekł mu Jezus: „Przyjdę i uzdrowię go”.
Lecz setnik odpowiedział: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo...
Mt 8,5-11

Chcę w tym Adwencie przyglądać się Jezusowi i chcę uczyć się od Niego Jego postawy wobec Ojca i wobec ludzi.
Dziś z uwagą słuchałam słów Jezusa, tych pierwszych słów, które padają z Jego ust w porannych roratach: "przyjdę i uzdrowię" Mt 8,7.

Taki jest Jezus - reaguje natychmiast na prośbę człowieka. I ja chcę reagować natychmiast na każdą Jego propozycję, na światło natchnienia Ducha Świętego.
Panie, nie jestem godna, ale uzdrawiasz mnie codziennie i uzdalniasz do miłowania swoim Słowem i Ciałem.

niedziela, 27 listopada 2011

27 XI zawierzyć się z Chrystusem

Do Ciebie, Panie, wznoszę moją duszę,
Tobie ufam, Boże, niech zawód mnie nie spotka.
Niech moi wrogowie nie triumfują nade mną,
nikt bowiem, kto Ci zawierzył, nie będzie zawstydzony.
(antyfona na wejście)

Rzadko słyszę słowa antyfony na wejście, bo zazwyczaj jest śpiewana pieśń. Jednak dziś w pierwszym dniu Adwentu zwracam uwagę na tę antyfonę, bo ona wyraża całe dążenie mego serca i wyznacza kierunek drogi roku liturgicznego.
Właśnie: rok liturgiczny! A cóż to jest? Podoba mi się określenie, że rok liturgiczny to po prostu Chrystus w swoich tajemnicach.
Zaczynamy więc dziś poznawać Chrystusa. Wciąż od nowa. Poznajemy Go zaś po to, by Go naśladować.

Została dziś spotęgowana ma modlitwa przez obrzęd przyjęcia do katechumenatu 7 osób dorosłych. Zostali naznaczeni znakiem krzyża i niejako "poczęli się" w łonie Kościoła, który ich zrodzi w wodach chrzcielnych podczas wigilii paschalnej.
Z nieukrywaną radością, myśląc o katechumenach, słuchałam dziś słów II czytania:
... Wierny jest Bóg, który powołał nas do wspólnoty z Synem swoim Jezusem Chrystusem, Panem naszym. (1 Kor 1,3-9).
Wyruszamy więc w drogę zawierzenia.
Odwagi, katechumeni! Odwagi, chrześcijanie! Odwagi, mówię i sobie, Baranko!
Bo wierny jest Bóg! Uczmy się od Chrystusa zawierzać się Ojcu.

sobota, 26 listopada 2011

26 XI od siebie zacząć

„Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka jak potrzask. [...] Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma przyjść, i stanąć przed Synem Człowieczym”. Łk 21,34-36

Taka zwyczajna zachęta: uważajcie na siebie. Ostatni dzień roku liturgicznego i "nic wielkiego" - po prostu od siebie trzeba zacząć przemianę świata... w oczekiwaniu na przyjście Pana.

Modlę się dziś prostymi słowami pieśni:
Mój Panie, jestem Twój.
Ty wiesz, co dobre dla mnie jest.
Oddaję siebie w Twoje ręce,
Niech Twa wola spełni się, spełni się.

piątek, 25 listopada 2011

25 XI gdy widzicie...

Patrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże... Łk 21,29n

"Patrzcie. Gdy widzicie... sami poznajecie..."
Panie, otwórz moje oczy, abym widziała, abym ujrzała Twoje światło. Blisko jesteś, pozwól więc rozpoznawać Twoją Obecność, uzdolnij mnie do odczytywania znaków królestwa. Maranatha!

***
Przed 11 laty (25 XI 2000r., było to w wigilię Chrystusa Króla) leżałam krzyżem pod krzyżem wawelskim, przyjmując dar konsekracji i oddając siebie na dobre i na złe Barankowi. Cieszę się z tych lat. Trochę żeśmy już przewędrowali. Każdy dzień jest jednak nową przygodą i nowym spotkaniem z Obecnym. Trzeba mieć tylko oczy otwarte.

czwartek, 24 listopada 2011

24 XI moje oczekiwanie

...Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. Łk 21,20-28

Nie da się odwagi zagrać, albo ona jest, albo jej nie ma. Zawsze coś zdradzi, jeśli zechcemy udawać.
Żeby Słowo spełniło się we mnie, bym mogła się wyprostować i nabrać ducha w pokoju, trzeba by mnie wypełniło miłosne oczekiwanie. Jezus przyjdzie i nie spóźni się. Nie mam więc czego się lękać, On jest Królem Wszechświata.
Ale czy ja Go oczekuję w moim dziś? - oto jest pytanie...

Fot. Nikiforos Lytras - Oczekiwanie, ze strony http://grecja.home.pl

środa, 23 listopada 2011

23 XI sposobność do świadectwa

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić...". Łk 21,12-19

Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa...Ja bowiem dam wam...
Jezus będzie (jest) blisko swoich uczniów. Trudności, prześladowania nie są problemem, którego trzeba się pozbywać, ale sposobnością doświadczania mocy i wierności Boga, a z mej strony sposobnością do ujawniania mojej wiary i miłości (moje świadectwo).
O ile nie będę bronić się sama i dam się poprowadzić Duchowi, będę doświadczać zmartwychwstania - czyli świadectwa wierności Boga.
Mogę więc chyba powiedzieć, że ta sposobność świadectwa jest dwustronna... Z tym, że drugie jest uwarunkowane pierwszym.

wtorek, 22 listopada 2011

22 XI co (ze mnie) zostanie?

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”.
Zapytali Go: „Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?” Jezus odpowiedział: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: «Ja jestem» oraz: «nadszedł czas». Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec”...
Łk 21,5-11

Św. Jadwiga Królowa miała usłyszeć na modlitwie od Jezusa Ukrzyżowanego słowa: "czyń, co widzisz", kiedy prosiła Go o światło na podjęcie decyzji, dotyczącej i jej osobistego życia, i życia wielu narodów. Wczoraj, zawstydziłam się, kiedy nie rozpoznałam tejże zasady "czyń, co widzisz" (trochę zakamuflowanej) w I czytaniu.
Dzisiaj więc, słuchając Słowa "z tego, na co patrzycie..." zwiększyłam moją czujność. Jezus mówi, że to na co patrzymy nie ostoi się, mówi konkretnie o świątyni Jerozolimskiej, ale każdy z nas ma swoje "piękności", które na naszych oczach się rozpadają. Dla niektórych jest to dom rodzinny, dla innych własne mieszkanie, które trzeba zostawić, opuścić, dla innych jeszcze inne dobra, które podziwiali, a które po prostu niszczeją. Doświadczamy więc kruchości na co dzień.
Świat przemija, to na co patrzymy przemija.
Co więc zostanie? I dlaczego Jezus mówi, że mamy się nie trwożyć?
Zostanie miłość i to ona ostoi się, i przejdzie, i przetrwa przewroty. Oczywiście, o ile ją posiadamy.
Wracając do Królowej Jadwigi, chcę zauważyć, że owa zasada "czyń, co widzisz" podyktowana jej przez Chrystusa, odnosi właśnie do miłości, bo Krzyż Chrystusa jest najbardziej czytelnym znakiem umiłowania do końca.

***
Z osobistych przeżyć.
Jednym z trudnych wydarzeń w moim życiu było likwidowanie domu rodzinnego mojej przyjaciółki. Po śmierci rodziców musiała go opróżnić i przygotować do sprzedania. Pamiętam jeszcze teraz po 10 latach, że trudno mi było wynosić rzeczy na śmietnik, zgodzić się wewnętrznie na niszczenie pamiątek a przecież nie były moje.
Dziś po latach przyjaźni widzę i wiem, że istota tego domu została w mojej przyjaciółce. Została w niej miłość.
Mając więc to ludzkie doświadczenie, łatwiej mi zrozumieć dzisiejszą Ewangelię, łatwiej mi zostawiać to, co należy do tego świata.

***
Wiersz ks. Mieczysława Malińskiego, który przypomniał mi się dziś w tym kontekście...

Potem przyjdzie cisza.
I chłód popiołu.
Teraz jeszcze płoniesz. Wystrzelasz ogniem.
Świecisz, trzaskasz fajerwerkami iskier.
Czasem przycichasz, żeby znowu błysnąć.
Dajesz ciepło. Schodzą się do Ciebie.
Patrzą w cud twojej osobowości. Grzeją ręce.
Często nie wiedzą,
czy to miłość, czy namiętność,
czy to odwaga, czy próżność,
czy to dobroć, czy strach.
Ale ty musisz wiedzieć, co w tobie płonie.
Odwaga czy próżność,
miłość czy namiętność,
dobroć czy strach?
Bo wkrótce zgaśniesz.
Wtedy On przyjdzie
i zacznie przegrzebywać popiół
szukając,
co z ciebie zostało.

poniedziałek, 21 listopada 2011

21 XI ofiarowanie (się)


Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki.
I rzekł: „Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie”.
Łk 21,1-4

Ofiara, ofiarowanie, całościowy dar z siebie.
Wdowa z powyższej perykopy w cichości serca ofiarowała wszystko, czyli siebie, swoją przyszłość. Podziwiam ją. Patrzę też na Jezusa, który będąc Królem ludzkich serc, daje takie natchnienia... Moje serce też pociągnął :).

Dziś Maryja w tajemnicy ofiarowania czyli odpowiedzi na łaskę, uczy nas takiej postawy. Nie jesteśmy niestety Jej bystrymi uczniami, bo wolimy często raczej "ściągać" postawy i rozwiązania ze świata: dla siebie żyć, by wszystko nam służyło, a jeśli już dawać, to tak, by też się opłacało (ktoś nazwał taką postawę "dawać, aby brać").
Nawet ci, którzy składają śluby, kiedy przychodzą sytuacje trudne, często narzekają. Zapominają (zapominamy, powinnam powiedzieć!), że przecież jest się ofiarowanym, że życie się oddało w ofierze Bogu i ludziom... Ofiara musi kosztować. Cena jej nie wiąże się z uroczystą celebracją konsekracji ale wiąże się z codziennym byciem dla Boga i dla bliźniego.

Tak mnie dziś Słowo w tą stronę pociągnęło, bo żyję jeszcze wydarzeniem uroczystości zaślubin wieczystych moich dwóch sióstr.

Kilka świateł z tego wydarzenia:
* Kilkakrotnie padało pytanie: "czy chcesz?", m.in. "czy chcesz, wsparta łaską Ducha Świętego, ofiarnie oddać całe życie na służbę Kościoła świętego?".
Ofiarowanie więc dokonuje się w wolności, jest darem z siebie. Nie jest zapłatą, nie jest przekupstwem, nie jest wywyższaniem się, nie jest rezygnacją.

* Fragment modlitwy konsekracyjnej:
"...Dzisiaj Kościół śpiewa nową pieśń wdzięczności za te siostry, które idąc za Twoim głosem ofiarowały się na służbę Bożą. Ześlij więc, Panie, dar Ducha Świętego na te, które wszystko porzuciły ze względu na Ciebie. Ojcze, niech w nich jaśnieje oblicze Chrystusa, aby wszyscy patrząc na nie, poznali, że On jest obecny w Twoim Kościele. Spraw, aby strzegąc wolności serca, troszczyły się o współbraci. Niech patrząc na sprawy ludzkie, dostrzegają, że rządzi nimi Boża Opatrzność. Niech przez dar swojego życia przyspieszają nadejście Królestwa Bożego, aż zasłużą na połączenie się z Twoimi świętymi w niebieskiej Ojczyźnie..."

piątek, 18 listopada 2011

18 XI naucza codziennie

Jezus wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej. Mówił do nich: „Napisane jest: «Mój dom będzie domem modlitwy», a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców”. I nauczał codziennie w świątyni. Lecz arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem. Łk 19,45n

I nauczał codziennie w świątyni... I naucza dalej codziennie również w świątyni mego serca.
Chcę Go słuchać z zapartym tchem w sanktuarium Jego Obecności, jakim jest moje (i Twoje) sumienie.

Wyruszam do Krakowa.

czwartek, 17 listopada 2011

17 XI rozpoznawać Obecność

Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: "O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi..." Łk 19,41n

Chcę dziś zatrzymać się przy Jezusie właśnie takim ludzkim i zapłakać wraz z Nim. Zapłakać też nad sobą, że nie rozpoznaję czasu Jego nawiedzenia i nie poznaję częstokroć tego, co służy pokojowi.
Modlę się więc o łaskę rozpoznawania Jego Obecności i przyjęcia Jego Obecności: w euforii i w depresji... Jego pokój jest głębszy niż uczucia.

środa, 16 listopada 2011

16 XI Wielka Kangurzyca

Święto Matki Bożej Ostrobramskiej - Matki Miłosierdzia. W tym czasie w Wilnie trwa odpust Opieki Matki Bożej. Kluczowe tu słowo: "opieka". Chciałabym tam być hodie choć przez chwilę... tam u Matki i tam u Mamy...

Dla mnie osobiście to ważne święto, bo nazywam czasem Maryję, na swój użytek, "Wielką Kangurzycą". Jest to związane z pewną modlitwą u stóp Matki Ostrobramskiej i moją wiedzą o kangurach...
Kiedyś wyczytałam, że matka kangurzyca w swojej torbie posiada wiele kangurzątek (może nie do końca to prawda, że wiele, ale tak już we mnie ta informacja została). Kangurki sobie tam siedzą, ssą swą matkę aż do czasu, kiedy stają się na tyle samodzielne, by wyskoczyć i żyć za zewnątrz i radzić sobie w życiu.
Przeniosłam analogicznie, życie kangurzycy na wymiar duchowy: Maryja jest naszą Matką. Jak nosiła Jezusa w łonie, tak każdego z nas też nosi, może już nie w łonie, ale na pewno w sercu. Nosi nas w swej „torbie” (w swym sercu) i chroni, i przygotowuje do samodzielnego życia, aż sami będziemy mogli innych wspomagać. Myślę, że nie wypuszcza nas do czasu, kiedy stajemy się mądrzejsi i bardziej miłujący, i przynoszący innym życie.
Matka Ostrobramska jest w tym względzie szczególna, obraz jest bardzo sugestywny... Maryja na obrazie jest sama (bez Dzieciątka), ma głowę pochyloną w dół, ręce osłaniają łono, chronią ten Skarb, który jest we wnętrzu – Jezusa (jest to Maryja po zwiastowaniu). Na obrazie dobrze widać ślad strzału. Na rękawie Maryi jest dziura po kuli. Kiedyś odkryłam tę dziurę podczas osobistej modlitwy tam u Jej stóp. Pomyślałam sobie, że wnętrza Maryi kula przeciwnika nie dosięgnie, tam do wnętrza Maryi zło nie ma dostępu, zło zatrzymuje się na zewnątrz... Więc ci, co są w środku, są bezpieczni! A skoro jesteśmy Jej dziećmi, to te ręce i nas ochraniają (por. Ap 12,17). Wtedy zrozumiałam, odczułam, co znaczy być we wnętrzu Kościoła!
Siedzimy więc sobie w sercu Maryi, jak kangurki w torbie kangurzycy. Stąd mój osobisty tytuł Maryjny – Wielka Kangurzyca. Każdy chrześcijanin jest więc kangurkiem. Ale też, jeśli pomnaża dary otrzymane na chrzcie i daje życie innym (na różne sposoby), to też staje się kangurzycą, wtedy można powiedzieć, że jest małą kangurzycą...
Siebie też tak przeżywam i tak rozumiem modlitwę wstawienniczą, że staję przed Bogiem, jak ta kangurzyca, z tymi wszystkimi, których noszę w swym sercu...

Fot. ze strony gailestingumas.lt

wtorek, 15 listopada 2011

15 XI zejść z "wyżyn"

... był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. Łk 19,1-10

Ciekawe, co jest moją sykomorą na którą się wdrapałam, by widzieć i ogarniać przechodzącego Jezusa? Z jakich "wyżyn" ja muszę zejść i to prędko, bo Jezus chce się zatrzymać w moim domu?
W czym czuję się mała, że muszę "z góry" podchodzić do rzeczywistości?
Jezu, wypatruję Cię... spojrzyj w moją stronę, zajrzyj w moje oczy - chcę Cię przyjąć u siebie, bo Ty schodzisz do mnie.

poniedziałek, 14 listopada 2011

14 XI chcę widzieć

[Niewidomy] zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się zbliżył, zapytał go: „Co chcesz, abym ci uczynił?” Odpowiedział: „Panie, żebym przejrzał”.Łk 18,38n

Panie, abym przejrzała! Niedowidzenie, czy wręcz niewidzenie też mi grozi.
Panie, proszę, uzdrów, abym patrzyła z wiarą na otaczający świat, na swoje podwórko, na własne serce.
Bo jeśli pomyłki wzrokowe mi się zdarzają banalne, to pomyłki duchowe są o wiele bardziej niebezpieczne... Jezu, trzymaj mnie mocno i prowadź.

Jezu, Tyś jest światłością mej duszy
Niech ciemność ma nie przemawia do mnie już.
Jezu, Tyś jest światłością mej duszy.
Daj mi moc przyjąć dziś miłość Twą.


niedziela, 13 listopada 2011

13 XI chrzest - talent nam zadany

"Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzy­mał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana..." Mt 25,14nn

Byłam dziś na Mszy świętej chrzcielnej, podczas której czytany był list episkopatu o praktyce pogrzebu. Ciekawe zestawienie :). Ale właśnie ono pozwoliło mi zobaczyć na dzisiejszą przypowieść w kontekście daru chrztu. Pomyślałam sobie, że łaska chrztu jest talentem, który otrzymujemy od Pana.
Co potem z tym talentem chrzcielnym robimy?
Niektórzy z nas, jak u ten ostatni sługa - dopiero przy śmierci wyciągamy na światło dzienne fakt swego chrztu.
Inni łaskę przybrania za synów pomnażają przez konsekrację (która jest "szczególnym i owocnym pogłębieniem konsekracji chrzcielnej" VC 30) czy przez przyjęcie święceń kapłańskich.
Inni po prostu, zwyczajnie w codzienności próbują żyć łaską wiary, nadziei i miłości, udzielonymi w zalążku na chrzcie, pomnażając i rozwijając w sobie dar królewskości, kapłaństwa powszechnego i odczytywania prorockiego rzeczywistości.

Fot. Ludzie świata wiele wysiłku wkładają, by zidentyfikować talent, by go utrzymać, rozwinąć, by siebie zmotywować... Jedno od drugiego zależne jest. A od czego jest zależne moje (Twoje) podejście do talentu chrztu?

sobota, 12 listopada 2011

12 X przeszli, których chroniła Twa ręka

... A Bóg czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Łk 18,7

Bardzo bym chciała, by te słowa spełniły się wobec konkretnych ludzi w tym konkretnym czasie. Sytuacja patowa, bo "moi" potrzebują obrony, są w takiej sytuacji, że sami nie dadzą rady a są realnie krzywdzeni, bo dwie strony zwalczają się kosztem właśnie trzeciej... Zaczęłam więc już modlitwę-nowennę do św. Judy Tadeusza. Dziś Słowo umacnia mnie w tej postawie błagania.

W głębi serca wierzę, że przejdziemy swoje Morze Czerwone i stanie się proroctwo, z I czytania, w nas prawdą:
Przeszli tędy wszyscy, których chroniła Twa ręka,
ujrzawszy cuda godne podziwu.
Byli jak konie na pastwisku
i jak baranki brykali,
wielbiąc Ciebie, Panie, któryś ich wybawił.
Mdr 19,6-9

piątek, 11 listopada 2011

11 XI żeby Polska była polską

Modlę się dziś całym sercem, żeby Polska była polską.
Co zrobiliśmy, co robimy z naszą polskością?
Polska należy do mnie i do Ciebie; Polska zależy ode mnie i od Ciebie...

czwartek, 10 listopada 2011

10 XI pośród nas jest

Oto bowiem królestwo Boże jest pośród was. Łk 17,21n

Siedziałam sobie dzisiaj w poczekalni na dworcu w Poznaniu czekając na pociąg opóźniony ponad 100 min... :(
Nie byłam zadowolona, że tak się składa, bo chciałam być jak najszybciej u siebie w Szczecinie. Jednak w pewnym momencie zmieniła się moja postawa. Wróciłam pamięcią do Słowa z dnia i przypomniałam, że królestwo Boże jest pośród nas. Zaczęłam więc inaczej przeżywać ten czas oczekiwania, zaczęłam patrzeć na ludzi, w tłumie zaczęłam widzieć twarze.
Pośród nas jest... trzeba zatrzymać się i popatrzeć.

środa, 9 listopada 2011

9 XI we mnie Obecność?

Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? 1 Kor 3,16

W Święto poświęcenia Bazyliki Laterańskiej, Kościół przypomina nam o naszym ciele, o naszym człowieczeństwie, które od Wcielenia jest też ciągle niejako sakramentem Bożej obecności.
Jeśli też karmię się codziennie Eucharystią...
Chodzę sobie dziś z pytaniem, co Jezusowi podoba się w moim człowieczeństwie, a co by w nim po prostu powywracał? Czy moje człowieczeństwo, moje ciało, moje zachowania, gesty i słowa są dla innych (a najpierw dla mnie samej!) przestrzenią spotkania Boga? Jaka jest moja obecność?

Fragment Kazania św. Cezarego z Arles, biskupa:
Najmilsi, jeśli chcemy obchodzić w radości rocznicę poświęcenia świątyni, nie wolno nam złymi czynami rujnować w sobie żywych świątyń Bożych. Powiem tak, aby wszyscy mogli zrozumieć: Jakim chcemy oglądać kościół, ilekroć doń przychodzimy, tak też powinniśmy przygotować nasze dusze.
Chcesz, aby bazylika była piękna? Nie zaśmiecaj swej duszy brudem grzechów. Jeśli chcesz, aby bazylika lśniła blaskiem, pamiętaj, że i Bóg pragnie, aby twa dusza nie była mroczna. Niechaj - jak mówi Pan - tak świeci w was światło dobrych czynów, aby uwielbiony był Ten, który jest w niebie. Podobnie jak ty wchodzisz do tego oto kościoła, tak Bóg pragnie wejść do świątyni twej duszy, zgodnie ze słowami obietnicy: "Zamieszkam i będę chodził pośród nich".


***
Dobry Człowiek zatroszczył się dziś o nasze człowieczeństwo, by miało czym się odżywiać. Przywiózł nam ziemniaki, marchew, pietruszkę, cebulę i por; i to niemało! :) Bóg zapłać!
Paciorek za Paciorka - czyli wdzięczność wyrażona modlitwą.

wtorek, 8 listopada 2011

8 XI zadanie do wykonania

Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę,
wierni w miłości będą przy Nim trwali:
łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.
Mdr 3,7

Jedno zdanie z I czytania, a tyle w sobie niesie...
Bardzo lubię ten fragment. Najbardziej słowo o zaufaniu, zrozumieniu i miłości. Mam umysł ścisły i chcę w życiu rozumieć. O wiele łatwiej mi przychodzi przyjmować wydarzenia, które rozumiem. Wtedy ja mam niejako kontrolę, panuję rozumem nad rzeczywistością.
W relacji do Boga chodzi jednak o zaufanie, czyli powierzenie się Mu w sytuacjach niezrozumiałych, czy wręcz nierozumnych. Kiedyś zobaczę ten tkany obrus mego życia z drugiej, właściwej strony, bo dziś dane mi jest oglądać węzełki i supełki strony "roboczej". Wtedy dopiero "zrozumiem prawdę" miłości.
Wtedy pewnie z całym przekonaniem powiem: «Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać». Łk 17,10 Obym mogła tak powiedzieć, obym jeszcze tu ziemi wykonała, co powinnam wykonać. A jakie zadanie mam do wykonania? Najkrócej mówiąc - służyć z miłością bezinteresowną. A dlatego tak, bo sama zostałam tak umiłowana!

poniedziałek, 7 listopada 2011

7 XI więcej niż morwa...

Uważajcie na siebie. Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu. I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: «Żałuję tego», przebacz mu”.
Apostołowie prosili Pana: „Przymnóż nam wiary”.
Łk 17,3n

Uważać na siebie! Dlaczego mam na siebie uważać? Werset przed Ewangelią dziś mówi: Jawicie się jako źródła światła w świecie, trzymając się mocno Słowa Życia.
Uważać na siebie, to znaczy być świadomym czego się trzymam. Czy trzymam się mocno Słowa Życia, czy trzymam się swego "widzi mi się", swych uczuć itp?
Uważać na siebie, to uważać, by doświadczane przykrości nie narosły i nie zagnieździły się we mnie, rodząc potem np. złośliwe komentarze.
Uważać na siebie, to przebaczyć, to uwierzyć, że brat zmienia myślenie.
Uważać na siebie, to być świadomym stanu swej wiary, to prosić Ducha Świętego, by miłował we mnie.
Miłując mogę upominać i miłując mogę przyjąć upomnienie. A to czasem więcej znaczy niż przesadzenie morwy...

niedziela, 6 listopada 2011

6 XI oby Cię nie zabrakło!

... Lecz o północy rozległo się wołanie: »Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie«. Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: »Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną«... Mt 25,1nn

Jak jest z moją lampą?
Lampa mej wiary jest piękna w dzień, kiedy nie trzeba z niej korzystać. A nocą, kiedy właśnie ona ma dawać światło i ukazać właściwą ścieżkę, czy z niej korzystam?
Czy ma wtedy w sobie na tyle oliwy miłości, by kierować ku właściwym wyborom?

"Opatruję" mą lampę teraz, w dzień. Zabieram miłość w sercu na jutro..., jeśli w nocy będzie trzeba, chcę płonąć miłością. I jestem świadoma, że tylko Duch Święty - mieszkaniec serca = osobowa Miłość - jest gwarantem mądrości i wierności.
Duchu Święty, oby nigdy Cię nie zabrakło we mnie!

sobota, 5 listopada 2011

5 XI serce wielkie mi daj

Pozdrówcie [...] Pryskę i Akwilę [...]. Pozdrówcie mojego umiłowanego Epeneta [...]. Pozdrówcie Marię, która poniosła wiele trudów dla waszego dobra. Pozdrówcie Andronika i Juniasa [...]. Pozdrówcie umiłowanego mego w Panu Ampliata. Pozdrówcie współpracownika naszego w Chrystusie Urbana i umiłowanego mego Stachysa... Rz 16,3nn

Bardzo wiele powycinałam z I czytania, ale świadomie, by pokazać co mnie poruszyło. Poruszyły mnie te imienne pozdrowienia. Niesamowite, jak serdecznie Apostoł pamięta o konkretnych ludziach.

Dziś uczę się od Serca Maryi zachowywać w swoim sercu ludzi mi powierzonych. Chciałabym, by każdy miał swoje miejsce i by każdy, kogo spotykam na tej ziemi, mógł doświadczać łask na mnie spływających, czyli miłości Barankowej.

Serce wielkie mi daj... a na pewno nie będę służyć Mamonie, tylko jedynie Tobie, Boże mój i Królu.

***
Na portalu "wiara" przeczytałam dziś to zdanie, umieszczam, żeby "pracowało":
Jeśli dziecko podaruje ci choćby stary guzik, to jest to najcenniejsza rzecz na świecie. Bo ono robi to z czystej miłości – mawiał Jan XXIII.

piątek, 4 listopada 2011

4 XI święta czynność głoszenia Ewangelii

Dzięki [łasce] jestem z urzędu sługą Chrystusa Jezusa wobec pogan, sprawującym świętą czynność głoszenia Ewangelii Bożej [...].
Jeśli więc mogę się chlubić, to tylko w Chrystusie Jezusie z powodu spraw odnoszących się do Boga. Nie odważę się jednak wspominać niczego poza tym, czego dokonał przeze mnie Chrystus w doprowadzeniu pogan do posłuszeństwa wierze słowem, czynem, mocą znaków i cudów, mocą Ducha Świętego.
Rz 15,16n

Zatrzymał mnie tekst I czytania. Zatrzymał, myślę, w związku z tematem posługi wobec pogan.
Zatrzymał, podkreślając w sercu następujące słowa:
-> z urzędu jestem sługą Chrystusa - czyli nie sam, nie z własnej woli czy własnego "widzi mi się", ale jako posłany
-> święta czynność głoszenia Ewangelii - czasem jednak spłycam tę czynność, a Słowo mówi jasno: święta czynność
-> chlubić się mogę tylko w Chrystusie
-> nie wspominać swojego działania - ono jest tylko narzędziem w ręku Dokonawcy
-> to Chrystus doprowadza pogan do posłuszeństwa wierze
-> mocą Ducha Świętego - a nie moją pomysłowością czy innymi działaniami.

***
W pierwszy piątek miesiąca dobrze jest też doświadczyć porażki, bo i ona jest narzędziem w rękach Pana.

czwartek, 3 listopada 2011

3 XI daj się odnaleźć


Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie; jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana. Rz 14,7n

Bardzo mnie podnoszą na duchu i wewnętrznie uspakajają te słowa. Dlaczego? Może dlatego, że usensowniają konkrety życia, a świadomość przynależności do Pana daje radość i bezpieczeństwo.
Bo skoro kobieta tyle się wysila, by znaleźć zgubioną drachmę (Łk 15,1-10), to mam pewność, że i moje zagubienia się nie pozwolą Bogu na "zostawienie mnie w spokoju".
Panie, znajdź mnie! A ja dam się odnaleźć...

środa, 2 listopada 2011

2 XI kiedy ujrzę oblicze Boże?

Ześlij światłość i wierność swoją,
niech one mnie wiodą.
Niech mnie zaprowadzą na Twą górę świętą
i do Twoich przybytków.
Ps 42

Boga żywego pragnie moja dusza (refren psalmu responsoryjnego).
Tymi słowami modlę dziś jednocząc się z duszami zmarłych i myślę, że wyrażam ich najgłębszą tęsknotę.

wtorek, 1 listopada 2011

1 XI tożsamość świętego

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest.
Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
1 J 3,1n

Zwracajmy uwagę na to, czym jesteśmy wobec Boga i przez Niego.
Jakość naszego jestestwa będzie miarą naszej komunikacji, też tej bezsłownej. Doskonałość jakiej Bóg dla człowieka pragnie, to doskonałość relacji, jaka prowadzi do komunii. Inaczej mówiąc - doskonałość miłości.

Życzę wszystkim świętym (czyli ochrzczonym!) radości z bycia dzieckiem Boga i życia w pełni tej tożsamości. Święci z nieba nas niech dopingują.



Niechaj Cię Panie wielbią wszystkie Twoje dzieła i święci Twoi niech Cię błogosławią!
Niech mówią o chwale Twojego Królestwa i niech głoszą Twoją potęgę.