niedziela, 30 listopada 2014

30 XI, dwustronny adwent

Tyś, Panie, naszym ojcem, 
„Odkupiciel nasz” to Twoje imię odwieczne.
Czemuż, o Panie, dozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg, 
tak iż serce nasze staje się nieczułe na bojaźń przed Tobą?... Jz 63,16n

Tak zaczyna się dzisiejsza liturgia Słowa.
Pan jest naszym ojcem! W relacji miłości daje nam wolność i pozwala na błędy. I nie błędów trzeba się obawiać, bo one zawsze będą, ale nieczułości serca.
W relacji z Bogiem, tak jak i w relacji z człowiekiem, chodzi o miłość. Chciałabym, by ten adwent był odnowieniem i ożywieniem mej miłości do Pana. Mówi się, że kochające się osoby upodabniają się do siebie. Mój Pan upodobnił się we wszystkim - stał się człowiekiem. Teraz czeka na moją odpowiedź, czy pozwolę Mu na przemianę siebie w Niego? Oj, oto mam adwent dwustronny: ja czekam na Niego, On czeka na mnie...

Fot. z internetu, źródło:http://kartki.blizejnieba.pl/ekartka-adwent,28,0,1323.html

sobota, 29 listopada 2014

29 XI, oczekujesz?

Refren: Marana tha! Przybądź, Panie Jezu!

Przyjdźcie, radośnie śpiewajmy Panu, *
wznośmy okrzyki ku chwale Opoki naszego zbawienia,
stańmy przed obliczem Jego z uwielbieniem, *
radośnie śpiewajmy Mu pieśni.

Bo Pan jest Bogiem wielkim, +
wielkim królem nad wszystkimi bogami. *
W Jego ręku głębiny ziemi, szczyty gór do Niego należą.
Jego własnością jest morze, które sam stworzył, *
i ziemia, którą ulepiły Jego ręce.

Przyjdźcie, uwielbiajmy Go padając na twarze, *
zegnijmy kolana przed Panem, który nas stworzył.
Albowiem On jest naszym Bogiem, *
a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku. (Ps 95)

Kończymy rok liturgiczny. I co w ostatnim dniu wołamy? "Przybądź, Panie Jezu!".
I On przychodzi. Odpowiada na nasze wołanie. Przychodzi na nowo w swoich tajemnicach - w kolejnym roku liturgicznym.
On przychodzi. A ja czy oczekuję?

Fot. Już nieraz zamieszczałam. Bardzo mi się podoba. N. Lytras, grecki malarz, Oczekiwanie.

piątek, 28 listopada 2014

28 XI, wejść w relację z Chrystusem

Kościół już jutro I nieszporami wejdzie w nowy rok liturgiczny. Czyli w co? W przeżywanie na nowo tajemnic Chrystusa - misterium Boga. Bóg daje nam czas Jego poznawania, a Kościół uczy, że rok liturgiczny - to sam Chrystus w swoich tajemnicach.
Dziś w Szczecinie miał miejsce obrzęd przyjęcia do katechumenatu 12 osób dorosłych. Oni będą razem z nami, wchodząc w poszczególne tajemnice roku liturgicznego, poznawać Chrystusa, by tak z Nim wejść w relację, by pascha Chrystusa stała się ich paschą. Chrzest w wigilię paschalną będzie śmiercią starego człowieka i zmartwychwstaniem do życia w łasce.
Dziś dokonało się ich "poczęcie" w łonie Kościoła poprzez znak naznaczenia krzyżem. Kościół, jak dobra matka, nosić ich będzie w swoim łonie, karmić Słowem Bożym i modlitwą, by mogli się narodzić w paschalnych wodach chrztu.
Jestem okrutnie zmęczona, ale i szczęśliwa, bo ta gromadka nie jest już "bezpańska". Dziś wybrali Chrystusa i On sam, choć ręką Biskupa, naznaczył ich znakiem swojego zwycięstwa.

Fot. z lat wcześniejszych - naznaczenie czoła znakiem krzyża.

czwartek, 27 listopada 2014

27 XI, zbliża się Chrystus

... Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. Łk 21,20-28

Zapowiedzi nadchodzących wydarzeń, ładnie mówiąc, nie są przyjemne...
A jednak Jezus nie straszy swoich. Zapewnia ich (czyli nas) o swoim powrocie i proponuje czekanie z duchem (z odnowieniem życia w sobie) i przekonaniem, że się objawi to do kogo należymy.
A odkupienie się zbliża, czyli zbliża się Chrystus.
Zbliża się w paruzji - każdy dzień przybliża nas do tej chwili. Zbliża się też, i może warto to sobie przypomnieć, w liturgii!
Za chwilę adwentem rozpocznie się nowy rok liturgiczny. A cóż to innego, jak nie Chrystus w swoich tajemnicach! Przychodzi odkupienie - wyjdźmy na spotkanie w pokorze ale z radością i wdzięcznością!

środa, 26 listopada 2014

26 XI, zadbać o miłość

Podniosą na was ręce i będą was prześladować [...] 
A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Łk 21,12-19

Cóż nie jestem męczennicą i nie doświadczam prześladowań, które mogłyby o śmierć przyprawić. A jednak doświadczam dotykających boleśnie rozmów i czasem niechęci czy nawet nienawiści (nienawidzić = nie chcieć widzieć).
Jeśli z powodu Jezusa to się dzieje, czyli jeżeli mam w sobie postawę Jezusa, kiedy mnie to dotyka, to wspaniale! To są momenty świadectwa, to możliwość wniesienia miłości Jezusa w ten świat. Więc nie mam zamiaru uciekać przed trudnościami, mam tylko zamiar zadbać o miłość w sercu swoim. I chcę być tej miłości wierną. Wierzę, że dobre zamiary i postawy Pan błogosławi.
W wersecie przed Ewangelią w tym ostatnim tygodniu roku liturgicznego pojawia się wezwanie: "Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia".

Fot. Róża kwitnąca w drugiej połowie listopada (zrobiłam to zdjęcie 21 XI w Gdyni) niech mi przypomina, że można kwitnąć w listopadzie, jak i kochać w trudnościach.

poniedziałek, 24 listopada 2014

24 XI, spotkanie spojrzeń

Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki... Łk 21,1-4

Jezus widzi każdy ruch mego serca. Niedawno w czytaniu z Apokalipsy słyszeliśmy, że Baranek (Jezus Zmartwychwstały) ma siedmioro oczu... Ap 5,1-10. Jego wiedza dosięga poruszeń serc ale nie jest to kamera big bradera ! Oj nie! To oko Opatrzności i wiedza Miłości! Bardzo ważne w życiu duchowym, żeby to dobrze pojąć.
Odwołam się tu do ludzkiej miłości. Człowiek miłujący potrafi wyczuć poruszenie serca umiłowanego, to się dzieje jakoś poza werbalnie i sądzę, że mamy takie doświadczenia.
Bóg nas stworzył z miłości. Patrzy na nas z miłością. Owo spojrzenie, wyczucie, czucie, empatia, czy po prostu miłość Boga jest poruszana naszą ludzką miłością, nawet jednym poruszeniem naszej dobrej woli. To jest to widzenie Boga, a raczej to jest nasze podłączenie się do Jego Życia. To spotkanie spojrzeń osób miłujących się.
Uboga wdowa nie robi nic na pokaz, a to co widać może nawet niektórych rozśmieszyć. Nie to jest ważne. Ważna jest jej postawa serca, jej zawierzenie, jej oddanie, jej prostota i uczciwość. Jej bezbronność wobec przyszłości, jej sposób przeżywania życia. Słowem -> ufność złożona w Panu.
Nie o pieniądze więc chodzi czy ich brak, ale o to, gdzie zarzucam kotwicę mojej nadziei.
Jeśli moje oko wędruje ku Ojcu, spotka Jego wzrok!

niedziela, 23 listopada 2014

23 XI, królewskość

Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli.[...]
I jak w Ada­mie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą oży­wieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyj­ścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. 1 Kor 15,20n

Lubię dzisiejszą uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata.
Łączy ona wszystkie ludzkie aspekty Jezusa i wydobywa prawdę służby, prawdę miłości, zwycięstwa Miłości.
Piękny jest Jezus w tej odsłonie Króla w pałacu Piłata, w płaszczu purpurowym i cierniowej koronie na głowie... Piękny jest Jezus na krzyżu z tabliczką "Król żydowski"... Dla mnie jest piękny, bo miłujący!
"Ci, co należą do Chrystusa" - mówi św. Paweł w czytaniu - gdy próbuje zajrzeć w przyszłość i odsłania zasłonę doczesności. Należeć do Chrystusa dziś, to wprowadzić Jego ład w swoje serce, to przyjąć Jego logikę, która nie jest z tej ziemi.
Królewskość mam w sobie od chrztu! Należę do tego Króla, który nie cofa się przed krzyżem z miłości do mnie i który zmartwychwstaje, by mi życie dać. Należeć do Króla a królować z Nim, to jeszcze nie to samo. Mam nadzieję, że upodobni mnie (że upodobnę się) do Jego Serca. Wówczas w pełni "rozwinę skrzydła" w miłowaniu...

Fot. Mówią, że to królewski ptak :). Zdjęcia zrobiłam podczas spaceru w Gdyni, gdzie byłam w ubiegłym tygodniu na rekolekcjach.

niedziela, 16 listopada 2014

16 XI, coś otrzymał?

Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść: „Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał..." Mt 25,14-30

Jak zwykle siadłam po Ewangelii i niezwykłe, że nachyliłam się do ucha współsiostry z zapytaniem: "A Ty, ile talentów dostałaś?"
Odpowiedziała dość szybko, zanim ksiądz zaczął homilię: "Dwa. Życie i miłość"...
Trzeba siebie o dary otrzymane zapytać! Bo każdy z nas te dwa talenty ma. :)
Co z nimi robię? Jak nimi obracam?

czwartek, 13 listopada 2014

13 XI, wewnątrz

Jezus zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: „Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: «Oto tu jest» albo: «tam». Oto bowiem królestwo Boże jest pośród was”... Łk 17,20-25

Nie oprę się, by nie przytoczyć słów papieża Franciszka z dzisiejszej homilii:
"królestwo Boże jest ciche, rośnie wewnątrz. Jego wzrost sprawia Duch Święty poprzez naszą dyspozycyjność, na tej ziemi, na której żyjemy".
Chcę dziś tym się ucieszyć. Ucieszyć się Królestwem, które jest tu, którego doświadczam w sobie, we wspólnocie moich sióstr, w doświadczeniu moich spotkań z ludźmi.
"Królestwo Boże jest pokorne, jak ziarno: pokorne, ale staje się wielkim mocą Ducha Świętego. Naszym zadaniem jest pozwolenie, aby w nas wzrastało, bez przechwałek: pozwolenie, by przyszedł Duch Święty, przemienił naszą duszę i prowadził nas naprzód w milczeniu, w pokoju, w ciszy, w bliskości z Bogiem, z innymi, adorując Boga, bez widowisk". (papież Franciszek)

Fot. z internetu, mozaika Rupnika. Królestwo Boże, to Jego Obecność, to uczestnictwo w Łamaniu Chleba i łamanie(dawanie) siebie dla bliźnich... Ale też kiedy nas łamią... objawia się to, co mamy wewnątrz. Dlatego cierpienie jest nieuchronne.

środa, 12 listopada 2014

12 XI, wdzięczność

Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. Łk 17,11-19

Żeby podziękować, trzeba ZOBACZYĆ, że jest się obdarowanym. Jestem, jesteśmy, często po prostu ślepi na dary, które mamy od ludzi a tym bardziej na dary Boże. Albo przypisujemy je sobie, albo lekceważymy wartość daru.
Mówi się, że wszel­kie nieza­dowo­lenie z te­go, cze­go nam brak, płynie z bra­ku wdzięczności za to, co posiadamy...

Zaczytane i warte zastosowania: Bądź wdzięczny tym, którzy cię krytykują - dają szansę na rozwój.
Fot. z internetu

wtorek, 11 listopada 2014

11 XI, kochać w konkrecie

Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: «Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać»”. Łk 17,7-10

To zdanie jest niesamowicie ważne.
Rozumiem je tak: tak żyć, żeby mieć przekonanie, że kiedy robię dobro, to normalne, że powinnam je wykonać. I nic mi się za to nie należy, bo (nawet nie powinność) to po prostu moje życie - kochać w czynach konkretnych.

Fot. Filharmonia w Szczecinie, dziś tak biało-czerwono oświetlona. Na co dzień jest cała biała.
Miłość do Ojczyzny i służba dla niej, też jest czym naturalnym. A jednak może trzeba mówić, że czymś takim być powinna.

poniedziałek, 10 listopada 2014

10 XI, nie podstawiaj nogi

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie. [...] 
Apostołowie prosili Pana: „Przymnóż nam wiary”... Łk 17,1-6

Zgorszenie, czyli postawa moja przez którą ktoś staje się gorszy... Kiedy "ściągam" w dół, w zło, drugiego, kogoś, kto na mnie się opiera, ufa mi.
Dlatego mam uważać na siebie! Muszę być czujna wobec swoich wyborów, postaw. Moim obowiązkiem jest, by żyć w świetle wiary, by postępować według wiary.

Kilka zdań z papieża Franciszka, z dzisiejszej homilii (za deon.pl):
Zgorszenie - wyjaśnił Ojciec Święty - to wyznawanie, że jesteśmy chrześcijanami, a życie jak poganin, który w nic nie wierzy. To powoduje zgorszenie, gdyż brakuje świadectwa, natomiast wiara wyznawana potwierdzana jest życiem. Kiedy chrześcijan nie żyje swoją wiarą - budzi zgorszenie, które niszczy wiarę. Dlatego Pan Jezus tak bardzo wzywa do czujności, - "uważajcie na siebie" - bo każdy z nas może powodować zgorszenie.

Fot. z internetu

niedziela, 9 listopada 2014

9 XI, budowanie Świątyni

Jesteście uprawną rolą Bożą i Bożą budowlą. Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje. [...]
Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście. 1Kor 3,9n

Widzę odpowiedzialność każdego za budowanie tej Bożej świątyni!
Na Mszy świętej dziś dzieci wylosowały kartki z literkami i ułożyły z tych literek wyraz, nawet dwa: kościół i Kościół. Tak sobie patrzyłam na te literki, jak ustawiały się w rządek, brak jednej literki - niepełne słowo.
Tak i Kościół - bo przez nasze działania i wybory budujemy Go często niestety kalecząc - stąd jest On "dziurawy", niepełny... Dlatego cieszy się z nawrócenia, z powrotu swoich dzieci, których szuka jak dobry pasterz owiec, czy jak kobieta zgubionej drachmy...
Uczę się tej miłości Jezusa do swoich...
Cieszę się też z bicza w Jego ręku, bo jest wyrazem miłości i prawdziwej troski (dzisiejsza Ewangelia J 2,13-22).

***
Najmilsi, przed chrztem wszyscy byliśmy mieszkaniem szatana, po chrzcie staliśmy się świątyniami Chrystusa. A jeśli uważniej zastanowimy się nad zbawieniem naszej duszy, zrozumiemy, że jesteśmy żywą i prawdziwą świątynią Boga. Bóg mieszka nie tylko "w świątyniach zbudowanych ręką ludzką", nie tylko w domu uczynionym z drzewa i kamieni, ale przede wszystkim w duszy, stworzonej na obraz Boga ręką samego Stwórcy. Tak właśnie mówił święty Paweł Apostoł: "Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście". (św. Cezary z Arles)

Fot. z internetu

sobota, 8 listopada 2014

8 XI, w Nim mogę wiele

Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. Flp 4,10-19

To słowa św. Pawła. Nie moje. Ja jeszcze tak nie umiem. Mogę tylko powiedzieć i prawdą jest, że ja tak bym chciała. Chciałbym umieć cierpieć biedę i umieć obfitować. Chciałabym do wszystkich warunków (zewnętrznych i wewnętrznych tym bardziej) być zaprawioną. O to się modlę a życie samo mnie w tym ćwiczy... Żebym też na wagary nie uciekła od tych ćwiczeń...
Dziś ze św. Pawłem przekonana jestem, że w Tym, który mnie umacnia mogę wiele, wszystko. Tylko w Nim, z Nim i przez Niego. Dlatego codzienna Eucharystia.

piątek, 7 listopada 2014

7 XI, dar przebaczenia

...Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła. Łk 16,1-8

Ta przemyślność rządcy jest roztropna, tak ją ocenia Pan.
I przestrzega nas, tych, którym bliżej do światła (bliżej przez poczucie, że się należy do Kościoła), że zarzucamy troskę o naszą przyszłość przez brak przebaczenia bliźnim.
A co ma to wspólnego z rozdawaniem cudzego dobra? - może zrodzić się pytanie.
I jest na to odpowiedź: "a cóż mam, czego bym nie otrzymał?" (1 Kor 4,7)
Najważniejszą sprawą w tej trosce o przyszłość naszą jest przebaczenie. Świetnie to ujął o. M. Łusiak SJ:
"Kiedy przebaczamy, to zawsze dajemy komuś coś, co nie jest naszą własnością. Chrześcijanin to człowiek świadomy tego, że należy do Boga. A jeśli należymy do Boga, to kiedy ktoś nas krzywdzi, zabiera coś Bogu".
Jeśli uwalniamy kogoś z długu Bożego (przebaczając), to czynimy coś co przynależy dzieciom Boga, naśladujemy Tego, który oddał siebie samego na okup za nas: „Chrystus nas umiłował i samego siebie wydał za nas jako dar i ofiarę dla Boga, jako miłą woń” (por. Ef 5, 2).
Dziś pierwszy piątek miesiąca - uczę się przebaczania, ofiarowania i miłowania.

czwartek, 6 listopada 2014

6 XI, zguba ukochana

„Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła». Łk 15,1-10

Chyba najbardziej na świecie znana przypowieść.
Mnie zastanawia to, że św. Łukasz pokazuje jasno, że podmiotem gubiącym owcę jest pasterz. Nie jest powiedziane, że owca gubi się, ale że ktoś gubi owcę... Myślę, że to nie przypadek, bo ewangelista chce pokazać, że "bohaterem" tej przypowieści nie jest wcale owca ale właśnie pasterz.
Choć prawdą jest, że owca zgubiła się pasterzowi. I tu przeskoczę już na inny poziom: ta przypowieść jest o mnie. Ja gubię się memu Bogu, zostaję gdzieś w zaroślach, sama nie wiem czasem, czy chcę tego czy nie chcę... Najważniejsze i to jest prawda, że Bóg mnie chce, że On odczuwa brak mnie, jestem dla Niego WAŻNA (czytaj ukochana), potrzebuje mnie, szuka, idzie aż mnie znajdzie...
To jest niesamowite doświadczenie wewnętrzne, kiedy spotykam Boga w moich zaroślach (różne one bywają: zewnętrzne i wewnętrzne...), co do których sobie myślę, że w tym, to już nikt mnie nie znajdzie, a na pewno On nie zechce tam zejść... I tu się mylę! I cieszę się jak głupia, kiedy doświadczam wyciągniętej ręki w sakramencie pojednania. To Jego radość, która i mi się udziela.
Miłość Boga do mnie (do ciebie także) jest nie do pojęcia! A może i nie trzeba jej pojmować, tylko ją przyjmować...

Fot. z internetu. Tak się dziś czuję na dłoni Boga. :) Odnaleziona.

 ***
Skrawki dzisiejszej homilii papieża Franciszka, za deon.pl:

Pasterz powinien mieć bowiem serce Boga i iść aż na krańce, bo nie chce, aby którakolwiek z owiec się zagubiła. Ta postawa cechuje każdego pasterza, każdego chrześcijanina, który nie boi się pobrudzić sobie rąk. Naraża na szwank swoje życie, dobre imię, wygodę, status czy karierę kościelną, ale jest dobrym pasterzem.
- Takimi też powinni być chrześcijanie. Łatwo bowiem potępiać innych, jak to czynili faryzeusze czy uczeni w Piśmie, wskazując na celników i grzeszników - ale nie jest to chrześcijańskie, tego nie wolno dzieciom Bożym. Syn Boży idzie aż na krańce, oddaje swe życie, tak jak dał je Pan Jezus za innych. Nie może siedzieć cicho, troszcząc się o siebie, o swoją wygodę, reputację, swój spokój - powiedział Franciszek.
Papież podkreślił, że dobry pasterz, dobry chrześcijanin wychodzi ku Bogu na modlitwie, adoracji oraz ku innym, aby nieść orędzie zbawienia. Dobry pasterz i dobry chrześcijanin wiedzą też czym jest czułość.
- Ci uczeni w Piśmie, faryzeusze nie wiedzieli, co to znaczy czule nieść owcę na swoich ramionach, i przyprowadzić ją z powrotem na właściwe jej miejsce. Ci ludzie nie wiedzieli, co znaczy radość.
Chrześcijanin i pasterz na pół drogi być może wiedzą czym jest rozrywka, tzw. święty spokój, ale nie znają radości, tej radości jaka jest w Niebie, która pochodzi od Boga, tej radości, która wypływa z serca ojca, który wychodzi, by zbawić - powiedział Ojciec Święty.

środa, 5 listopada 2014

5 XI, nieść swój krzyż

"Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. [...] 
Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem". Łk 14,25-33

Słuchając tych słów, myślę sobie, że wytrzymać, wytrwać przy Jezusie teraz, przyjąć Go w tym wszystkim, co mówi, nie jest łatwo! Nie łudzę się! Nie jest łatwo!
Łatwiej jest wyrzec się tego, co materialne, bo często i tak na różny sposób to tracimy. Ale wyrzec się samych siebie, swoich przekonań, swoich racji itp... tego nie tylko nie chcemy, ale też boimy się. Ale nie ma innej drogi do bycia człowiekiem chrystusowym, czyli człowiekiem dojrzałym i dorosłym chrześcijaninem, jak zgodzić się umrzeć dla samego siebie.

"Wiara jest zawsze rozłąką, wyrzeczeniem. W pierwszej kolejności wyrzeczeniem się swojej podszytej pychą samowystarczalności, poczucia, że nasz rozum umie wykaraskać się z kłopotów o własnych siłach, że wcale nie potrzebuje Bożej ingerencji. Musimy jednak wiedzieć, że wszelka wiara polega przede wszystkim na porzuceniu swojej samowystarczalności. Mamy wyjść, nie wiedząc, dokąd zmierzamy. Święty Grzegorz z Nyssy posuwa się do stwierdzenia: "Ponieważ Abraham nie wiedział, dokąd idzie, wiedział, że jest na dobrej drodze, gdyż w ten sposób miał pewność, iż nie zdaje się na światło własnego umysłu, ale że prowadzi go wola Boga". (A. Daigneault, "Od serca z kamienia do serca z ciała").

Nie krzyż dla krzyża! Nie cierpiętnictwo Jezus proponuje, ale prawdziwą miłość, która nie cofa się przed cierpieniem i jest w stanie przetrzymać wszystko aż do objawienia się Prawdy Zmartwychwstałego.
"Miłości bez Krzyża nie znajdziecie, a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie" (św. Jan Paweł II)

Fot. z internetu. "Nie trzeba czekać, aż zdejmą krzyż z naszych ramion; wystarczy się z nim pogodzić, a już jest lżej" (Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński)

wtorek, 4 listopada 2014

4 XI, zaproszenie

Jeden ze współbiesiadników rzekł do Niego: „Szczęśliwy ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym”. Jezus mu odpowiedział: „Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i zaprosił wielu. Kiedy nadszedł czas uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym: «Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe». Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać... Łk 14,15-24

Szczęście nieba nie jest zarezerwowane dla niektórych!
Twoje miejsce w niebie będzie wyglądać tak, jakby je Bóg robił dla ciebie, dla ciebie wyłącznie, gdyż ty jesteś dla Niego stworzony (CS. Lewis).
Niestety ono może zostać puste, z wyboru człowieka.
Zlekceważenie zaproszenia wydaje się być po prostu głupim, ale nie mam zamiaru osądzać kogokolwiek, tylko chcę zauważyć też u siebie momenty lekceważenia zaproszenia... zaproszenia do wypełniania jakiegoś zadania, czy zaproszenia, które delikatnym natchnieniem Ducha domagają się odpowiedzi wewnętrznej serca.
Zadanie, które spada i natchnienie, które się pojawia - dwa konkrety zaproszenia Pana, które odkrywam w codzienności. Słowo zaś odsłania moje wymówki, a może i lekceważenie...
Szczęście nieba zaczyna się na ziemi, a jest nim życie z jedności z Chrystusem (Jego usposobieniem) - zob. I czytanie.  Niby proste: wybór należy do mnie. Tak chcę! Panie, uzdolnij, proszę.

Fot. z internetu. W codzienności wcale nie tak ochoczo sięgam po swój krzyż... A rewersem przyjęcia krzyża jest dar zmartwychwstania!

poniedziałek, 3 listopada 2014

3 XI, wyrównania?

... A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym się tobie odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych. Łk 14,12-14

Wdzięczność. Lubimy ją (ja lubię :) i to z obu stron: lubię, kiedy mi są ludzie wdzięczni za okazane dobro i lubię się odwdzięczyć za dobro otrzymane od innych (żeby nie mieć "długu"? czy żeby być "na równi" a może nawet lepszą? czy po prostu podzielić się dobrem, które mam?... - tu właśnie konieczne jest schodzenie do głębi serca, by spotkać swą motywację).
Dzisiejsze Jezusowe słowo przywołuje bezinteresowność. Bezinteresowność wybija z układu sprawiedliwości. Jednak nie wydaje mi się, żeby Jezusowi chodziło o likwidowanie układów sprawiedliwych, bardziej sądzę, że chodzi o otwarcie nas (mnie) na miłosierdzie, czyli na miłość bez granic, bez miary, bez rachunku. I myślę, że chodzi o oba konteksty: dawania i przyjmowania.
Na ile mogę, próbuję siebie dawać tak, by nie być łasą na wdzięczność. Wiem, że jest we mnie taka przestrzeń kochania. Takie doświadczenie uznaję jako uczestnictwo w życiu Boga, to dawanie jak On, tak po prostu, bez oczekiwań. To łaska (jeśli bez niej, to oczekiwania wyrównania gwarantowane). Dobro prawdziwe ma to w naturze, że się rozdaje i cieszy się tym, bo to jest życie.
Doświadczenie z drugiej strony, ze strony okazywania wdzięczności, jest mi bardzo bliskie. Czasami łapię się na tym, że nie potrafię się odwdzięczyć... że ciągle dłużna jestem... I dobrze, że takie poczucie mam! Ono mnie otwiera na przyjęcie miłosierdzia wobec siebie samej... Otrzymuję to, na co nie zasługuję - wybija to z drogi zasługiwania a otwiera przestrzeń umiłowania, doświadczenia umiłowania!
Szczęśliwym się jest, kiedy się kocha jak Bóg, ale dobrze też jest doświadczyć takiej miłosiernej (niezasłużonej) miłości na sobie, nawet jeśli jest na razie tylko ludzka.

Fot. z internetu. Zwierzęta też sobie dziękują?! ;)

niedziela, 2 listopada 2014

2 XI, świętych obcowanie

Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Przyjmując więc chrzest zanurzający nas w śmierć, zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie, jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. Rz 6,3-9

Tajemnica chrztu - nie zgłębiona wciąż...
Tajemnica śmierci - jeszcze stawia granice poznaniu...
Dziś podczas liturgii pali się paschał, symbol Chrystusa Zmartwychwstałego. Paschał palił się przy chrzcie, pali się przy pogrzebie. Uobecnia Jezusa, przywołuje Go i uświadamia, że nic nie dzieje się bez Jego wiedzy.
Na grobach pełno zniczy - światła.
Wchodzę w zadumę, w modlitwę, próbuję dotknąć tajemnicy paschalnej w sobie. Myślę o zmarłych, których znałam, w większości byli ochrzczeni, czyli zaczęli żyć życiem wiecznym już tu na ziemi.
Eucharystia łączy ziemię z niebem. Doświadczenie świętych obcowania. Próbuję pomóc tym, którzy sobie już nie pomogą...

sobota, 1 listopada 2014

1 XI, dar świętości

Potem ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: «Zbawienie Bogu naszemu, Zasiadającemu na tronie, i Barankowi». [...] 
A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: «Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?» I powiedziałem do niego: «Panie, ty wiesz». I rzekł do mnie: «To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka». Ap 7,2-4.9-14

Świętujemy dziś!
Odświeżmy nasze białe szaty, które mamy od chrztu! Każdy ochrzczony ma białą szatę!
Ja mam ten przywilej, że noszę białą szatę na co dzień (habit, który przypomina mi o darze wybielenia we krwi Baranka).
Bóg jest piękny, Bóg jest dobry, Bóg jest święty. Tym wszystkim, czyli sobą samym, dzieli się z nami. Chcę świadomie przyjmować dar zbawienia, dar świętości i żyć pełnią tej łaski umiłowania, by przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie miłować jak On. Żaden "wielki ucisk" nie jest ku temu przeszkodą! Błogosławieństwa ewangeliczne dziś to udowadniają (Mt 5,1-12), choć wchodząc w realizm doświadczeń ja wiem, że bez Baranka nie dałabym rady wytrwać w ucisku...
Tym bardziej wołam dziś we wszystkimi świętymi: chwała Barankowi - Jezusowi Zmartwychwstałemu!

Fot. z internetu