W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów.
A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”... (J 2,1-12)
Jak to dobrze, że była tam (na weselu) Matka Jezusa. Dostrzegła brak, dostrzegła potrzebę. Wiem, że jest ze mną w mojej wierze, w mojej miłości, w mojej codzienności. Cieszę się dziś Jej obecnością, bo swoimi brakami to raczej się smucę...
Kiedyś I czytanie mnie "upoiło". Dobrze, że sobie wówczas zapisałam (TUTAJ), bo dziś mogę do tego doświadczenia wrócić i zaczerpnąć z radości wiary, która jak dobre wino umacnia się przez lata i przez doświadczenia...
Fot. z internetu.
***
Rozważanie dzisiejsze papieża Franciszka przed modlitwą na Anioł Pański:
Ewangelia dzisiejszej niedzieli przedstawia cudowne wydarzenie, jakie miało miejsce w Kanie, pewnej wiosce w Galilei, podczas przyjęcia weselnego, w którym uczestniczyli także Maryja i Jezus ze swoimi pierwszymi uczniami (por. J 2,1-11). Matka wskazuje Synowi, że zabrakło wina, a Jezus powiedziawszy, że nie nadeszła jeszcze Jego godzina, akceptuje jednak jej przynaglenie i obdarza małżonków najlepszym winem całego wesela. Ewangelista podkreśla, że „taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (w. 11).
Zatem cuda są nadzwyczajnymi znakami, które towarzyszą głoszeniu Dobrej Nowiny, a ich celem jest wzbudzenie lub umocnienie wiary w Jezusa. W cudzie dokonanym w Kanie możemy dostrzec akt życzliwości ze strony Jezusa wobec nowożeńców, znak błogosławieństwa Bożego dla małżeństwa. Tak więc miłość między mężczyzną a kobietą jest dobrą drogą, aby żyć Ewangelią, to znaczy, z radością wyruszyć na drogę świętości.
Ale cud w Kanie dotyczy nie tylko nowożeńców. Każdy człowiek jest powołany, aby spotkać Pana w swoim życiu. Wiara chrześcijańska jest darem, który otrzymujemy wraz z chrztem i który pozwala nam spotkać Boga. Wiara przechodzi przez okresy radości i smutku, światła i ciemności, jak w każdym autentycznym doświadczeniu miłości. Opowieść o weselu w Kanie zachęca nas do odkrycia, że Jezus nie ukazuje się nam jako sędzia gotowy, by potępić nasze winy, ani jako dowódca, który narzuca nam ślepe wypełnianie swoich rozkazów. Ukazuje się On nam jako zbawiciel ludzkości, jako brat, jako nas starszy brat, Syn Ojca: ukazuje się jako ten, który odpowiada na oczekiwania i obietnice radości, które kryją się w sercu każdego z nas.
Zatem możemy postawić sobie pytanie: czy naprawdę znam w ten sposób Pana? Czy odczuwam, że jest On Oblubieńcem mojego życia? Czy odpowiadam Jemu na tej samej długości fali owej oblubieńczej miłości, jaką okazuje On każdego dnia mnie i każdej osobie ludzkiej? Chodzi o to, aby zdać sobie sprawę, że Jezus nas poszukuje i zaprasza nas, abyśmy uczynili dla Niego miejsce w głębi naszego serca. Na tej drodze wiary z Nim nie jesteśmy sami: otrzymaliśmy dar Krwi Chrystusa. Wielkie stągwie kamienne, które Jezus każe napełnić wodą aby przemienić ją wino (w. 7) są znakiem przejścia od starego do nowego przymierza: w miejsce wody używanej do rytualnych oczyszczeń otrzymaliśmy Krew Jezusa przelaną w sakramentalny sposób w Eucharystii, a w sposób okrutny podczas męki i na krzyżu. Sakramenty, które wypływają z misterium paschalnego napełniają nas nadprzyrodzoną mocą i pozwalają nam zasmakować nieskończonego miłosierdzia Boga.
Dziewica Maryja, wzór rozważania słów i czynów Pana niech nam pomoże odkrywać na nowo z wiarą piękno i bogactwo Eucharystii i innych sakramentów, które uobecniają wierną miłość Boga wobec nas. W ten sposób będziemy mogli coraz bardzie kochać Pana Jezusa, naszego Oblubieńca i wychodzić Jemu na spotkanie z zapalonymi lampami naszej radosnej wiary, stając się w ten sposób Jego świadkami w świecie.
"Cieszę się dziś Jej obecnością, bo swoimi brakami to raczej się smucę..." - "raczej", czyli nie tak bardzo, bo wiem, że brak mogę wypełnić pragnieniem, a więc Dziewczęta napełnijmy stągwie pragnieniem, aż po brzegi...
OdpowiedzUsuńZa o. Grzegorzem Ginterem powtarzam:
OdpowiedzUsuń...Starosta chwali wino, które mu przyniesiono. Ale… kiedy ono powstało? Może kiedy lali wodę, może kiedy nieśli, a może dopiero wtedy, gdy postawili na stole? To milczenie tekstu jest wymowne i słuszne. Nigdy bowiem nie wiemy, kiedy woda naszej codzienności, kiedy nasze życie wypełniane „wodą codzienności” dzień po dniu, zamieni się w szlachetny trunek – w wyborne wino. I na dodatek my mamy robić swoje („lać wodę” – wypełniać codzienność), natomiast przemiana to sprawa Boga. Czy się na to zgadzasz? ...
" Lać wodę" nabrało tutaj innego, lepszego znaczenia. :). Ja na początek uzupełniam brak wody w kropielniczce może kiedyś uzbiera się jej pełnych 6 stągwi...
OdpowiedzUsuńTak, pragnienie ma osiągnąć szczyt ludzkich możliwości, czyli aż "6" stągwi...bo kiedy człowiek nie może wytrzymać z pragnienia jak Samarytanka, to wbrew nadziei, w porze największej posuchy zmierza dziarsko do studni Jakubowej, a tam również spragniony Pan...
Usuń„Wszystko jest grą miłości”... http://mateusz.pl/mt/ko/ko-sdmp.htm
Dziękuję za inspirację :)