niedziela, 27 lipca 2014

27 VII, serce, proszę, mi daj

Salomon odrzekł: „O Panie, Boże mój, Tyś ustanowił królem Twego sługę [...]. Brak mi doświadczenia. [...] Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra i zła, bo któż zdoła sądzić ten lud Twój tak liczny?”. 
Spodobało się Panu, że właśnie o to Salomon poprosił. 1 Krl 3,5.7–12

Właśnie tak jak Salomon staję przed Panem.
Wczoraj wieczorem, kiedy na spokojnie po dniu bardzo intensywnym usiadłam w kaplicy, by w cztery oczy jeszcze z Nim pobyć... właśnie też poczułam, że chce mnie obdarować i pytał czym. :)
Też jak Salomon prosiłam o serce pełne rozsądku i miłowania.

Fot. Wota sercowe w Ostrej Bramie.

sobota, 26 lipca 2014

26 VII, Patronka

Szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Mt 13,16

Cieszę się, bo i mnie dotyczą te słowa.
I dziękuję Bogu za dar wiary. Jest on źródłem szczęścia.
Dziękuję dziś za taką Patronkę, która wychowała Maryję. Mam cichą nadzieję, że i mnie podobnie wychowa...

Fot. Św. Anna w kaplicy Ostrobramskiej, wpatrzona w swą Córkę. Udało mi się uchwycić spojrzenie zachwytu, miłości i pokory.

piątek, 25 lipca 2014

25 VII, moc nie z nas

Przechowujemy skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele. 2 Kor 4,7-15

Zatrzymałam się dzisiaj w modlitwie na owej przeogromnej mocy, którą mam, a która nie jest ze mnie.
To jest moc miłowania. Mam ją. I chcę nią żyć. Choć siedzi w moim ciele - naczyniu glinianym i kruchym - jednak chce objawiać się przeze mnie. I ja chcę na to pozwolić.
I w małym zakresie doświadczenie miłowania, które mocą ludzką nie jest możliwe, było mi i dziś dane. Uwielbiam Boga za Jego Wcielenie to jedyne i niepowtarzalne i uwielbiam Go za te małe wcielania się doświadczalne i dziś...

Fot. Ruiny starego kościoła w Trzęsaczu, nad brzegiem morza.

czwartek, 24 lipca 2014

24 VII, rozmiękczaj mnie, Panie

Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: 
«Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił». Mt 13,10-17

Zamknięcie się człowieka na Słowo Boga sprawia, że nie doświadcza uzdrowienia. Czyli zbawienia.
Uszy, oczy, serce... jak otworzyć? Jak rozmiękczyć?
Nie wierzę, że Jezus nie chce uzdrawiać, to raczej mur z naszej strony przeszkadza. Odrobina dobrej woli, pragnienie poznania prawdy, pokora i prostota robi wyłom w murze i wpuszcza strumień łaski.
Duchu Ożywicielu ożywiaj mnie, rozmiękczaj serce, przekłuwaj uszy, otwieraj oczy! Niech słyszę, niech widzę, niech czuję! Boga Żywego - Miłość. Niech wejdzie i mieszka we mnie. Chcę! Chcę! Chcę! I proszę bardzo...

Fot. W kościółku wiejskim w Turgielach - wieczorna adoracja w czasie pielgrzymki.

środa, 23 lipca 2014

23 VIII, Ojciec uprawia...

Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. J 15,1-8

Winnej latorośli w czasie wakacji nie widziałam. Jednak przycinanie gałązek krzaków pomidorów czy ogórków, owszem.
Zasada ta sama, aby owoc obfitszy przyniosły.
Ja jestem ulubioną latoroślą Ojca (jak i Ty) i On dba o mnie (i o Ciebie też nie mniej). Każdego z nas relacja z Ojcem jest wyjątkowa, bo osobista; i przez Jezusa. Czasem boli jak przycina. Ból po prostu przeżyć trzeba. I trwać wciąż w Jezusie. Być z Nim, w Nim, by On we mnie żył.

niedziela, 6 lipca 2014

6 VII, moc więzi

Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Mt 11,25-30

Jego jarzmem w kontekście dzisiejszych słów jest relacja z Ojcem. To jest coś bez czego On nie istnieje. No tak i herezji tu nie głoszę. Syn jest tym, co przyjmuje życie od Ojca, Ojciec jest ojcem, bo rodzi Syna. Ta więź jest jak jarzmo nierozerwalna.
Właśnie takiej więzi z Ojcem mam się nauczyć od Jezusa. Ta więź przynosi ukojenie dla duszy. Prostaczek szybko to złapie, bo w nią wchodzi z zaufaniem i Duch Chrystusowy w nim zamieszkuje (por. II czytanie Rz 8,9-13).

Fot. Serce Jezusa w kościele św. Rafała w Wilnie, w którym byłam ochrzczona.

sobota, 5 lipca 2014

5 VII, nowy bukłak

Nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków... Mt 9,14-17

Byłam dziś na Eucharystii w Ostrej Bramie. Prosiłam Maryję, by rodziła mnie, by we mnie kształtowała uczucia i postawy Jezusa – nowy bukłak.
Czytałam potem sobie „Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” i trafiłam właśnie w pewnym sensie na to samo… Zob. foto.

piątek, 4 lipca 2014

4 VII, miłosierdziem żyj

On, usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają…” […] Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary”. Mt 9,9-13

Pierwszy piątek – wynagradzamy Jezusowi za Jego miłość i naszą niewdzięczność – niby takie nasze wielkoduszne działania…
A przecież to łaska Pana, że czujemy się zaproszeni, że możemy zasiąść z Nim przy jednym stole, bo i my właśnie Lekarza potrzebujemy. W każdym razie, ja potrzebuję.
Miłosierdzia uczę się. Też wobec siebie samej… może najpierw wobec siebie. Przyjęte przeze mnie przybliża też wielu do Jezusa. 
Przeczytałam niedawno na blogu o. Osucha SJ i zapamiętałam sobie, bo mnie poruszyło: Pozdrawiaj Moją delikatność swoją delikatnością myślenia i działania…” – mówił Jezus do Gabrieli Boosis.
Parafrazuję w klimacie dzisiejszej Ewngelii: „Pozdrawiaj, uwielbiaj Moje miłosierdzie swoim miłosiernym odniesieniem do siebie i do bliźnich”.

Fot. Tęcza nad blokami wileńskimi.

czwartek, 3 lipca 2014

3 VIII, chcę dotknąć Miłości

„Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”. 
[Jezus ...] rzekł do Tomasza: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku..." J 20,14-29

W całym tym zamieszaniu z Tomaszem, zauważyłam jedno: jak ważna jest osobista relacja z Jezusem.
Pragnienie włożenia ręki w miejsce ran... i to wobec kogoś, kogo się znało i zdążyło przez te 3 lata pokochać... nie jest pragnieniem banalnym.
Rozumiem Tomasza. I w kontekście wczorajszego mego rozmyślania co do granic w relacjach, myślę, że Tomasz przekroczył granice Jezusa. Ale Jezus tego chce! Na szczęście!
Kto dotyka ran tak normalnie? Lekarz albo dręczyciel. Wobec Jezusa w kontekście relacji Jego do nas, wobec miłości Jego do nas, dotknięcie rany jest bardzo czymś intymnym i osobistym. Osobistym dlatego, że rana jest spowodowana i moim udziałem. Tym bardziej rozumiem Tomasza i dziękuję mu.
I ja tak chcę! Chcę Cię Jezu dotknąć, dotknąć rany Twego Serca, dotknąć Twojej ręki zranionej i chcę doświadczyć, zobaczyć, że... tam jest Miłość.
Najpierw jednak, Jezu, proszę, uzdrów moje zmysły, bym nie była ślepcem czy bezczuciowcem.

Fot. Kościół franciszkanów w Wilnie. Można tu dotknąć ran Jezusowych... i tych w Eucharystii dostępnych, ale i tych komunistycznych widzianych na ścianach zniszczonego kościoła.

środa, 2 lipca 2014

2 VII, granice

...Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi. Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic.  Mt 8,28-34

Bardzo mnie porusza i bardzo zasmuca końcówka dzisiejszej Ewangelii. Całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa i co zrobiło? Proszą Jezusa, by odszedł z  ich granic.
Szacują straty świń i pewnie boją się o nowe straty...
Modliłam się dziś, bym nigdy nie dała kosza Jezusowi. Choć Jego przybycie będzie kosztowało mnie... i często kosztuje.
Prawdą też jest, że czuję się niegodna na przyjęcie Go. I mówię Mu to codziennie: "Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie..." ale na szczęście dodaję: "powiedz tylko słowo i uzdrów duszę mą".

Szukajcie dobra a nie zła, abyście żyli - to i śpiew przed Ewangelią i zarówno początek I czytania z Am 5,14. Przyjście Jezusa jest największym dobrem, tego dobra chcę szukać a nie rachować straty w ... świniach.

I jeszcze jedno: nasze granice. Granice w relacjach. Ciekawy temat. Czasem ktoś nam nasze granice przekracza, czasem przekraczamy my granice innych. Uczę się dziś od Jezusa szacunku dla ludzkich granic, dla ludzkiej wolności. On nie przekroczył granic miasta, choć bardzo chciał być z tymi ludźmi, mówić do nich, uzdrawiać, uwalniać, zbawiać.
Uczę się zatrzymania się wobec wolności człowieka. I w tym zatrzymaniu się, przyjęciu odrzucenia, uczę się od Jezusa zachować w sobie miłość.

wtorek, 1 lipca 2014

1 VII, bezpieczeństwo w burzy

„Spustoszyłem was, jak przy Bożym spustoszeniu Sodomy i Gomory; staliście się jak głownia wyciągnięta z ognia, aleście do Mnie nie powrócili, mówi Pan. Tak uczynię tobie, Izraelu, a ponieważ ci to uczynię, przygotuj się, by stawić się przed Bogiem twym, Izraelu”. Am 2,6n

Pierwsze czytanie mimo trudnych słów mnie nie przestraszyło. Choć czuję się jak ten niewierny Izrael, który ma swoje na sumieniu i wie, że kara zapowiadana jest słuszna.
Te ostatnie słowa o stawieniu się przed Bogiem... Dane mi było stanąć dziś wobec Jezusa Miłosiernego (tego z pierwszego oryginalnego obrazu - fot). Z czym mogłam stanąć? Z wołaniem uczniów w czasie burzy z dzisiejszej Ewangelii:"Panie, ratuj, giniemy" Mt 8,23-27.
Tak właśnie, z pustymi rękami, prosząc o miłosierdzie stanęłam dziś przed swoim Bogiem. Ale właśnie tu pojawiło się we mnie jeszcze jedno słowo, słowo, które Jezus chce bym wypowiadała: Jezu, ufam Tobie - Jezus chciał, by te słowa umieszczono pod obrazem.
Dobrze, że Bóg żyje miłosierdziem. Nie mamy innego miejsca bezpieczeństwa. ON przynosi głęboką ciszę pokoju.
***
Na razie mam tu zasięg, więc póki mam, czasem coś napiszę.