poniedziałek, 28 lutego 2011

28 II brakuje wyzwolenia

...Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: "Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!" Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: "Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego" [...]
Jezus spojrzał na nich i rzekł: "U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe".
Mk 10,17-27

Czy ptak jest przywiązany grubym łańcuchem czy cienką linką - nie wzleci. I serce również... Owo "jedno brakujące", to zaufanie Jezusowi.
Jezus patrzy z miłością i chce wyzwolenia mnie ode mnie samej. I dla Niego jest to możliwe.

Jezusie, Synu Ojca, zmiłuj się nade mną.

niedziela, 27 lutego 2011

27 II Ojciec mój wie!

...Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? [...]
Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo [Boga] i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.
Mt 6,24-33

Najlepiej gdy Słowo samo komentuje Słowo. Tak się dzieje dziś. Pierwsze czytanie jest jak kropka nad "i" wobec Ewangelii.
Mówił Syjon: "Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał". Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Iz 49,14-15

Dla mnie w tym czasie te słowa są umocnieniem. Czeka mnie ważny i trudny wyjazd, martwię się tym, co zastanę i jak tam poradzę. Wierzę (wiem), że te słowa są dla mnie na dziś i nie mogę ich zignorować. To było by nie fair.
Przecież Ojciec wasz (mój! Ojciec) niebieski wie - ZATROSZCZĘ się o to, by tę prawdę nie wydarł Zły z mego serca.

sobota, 26 lutego 2011

26 II Królestwo przyjąć jak dziecko

Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego". Mk 10,15

Przyjąć Królestwo Boże jak dziecko... co to mogłoby znaczyć?
Tak przyjąć Królestwo, by ono mogłoby odcisnąć się we mnie, by mnie "pokolorowało" sobą na trwałe. Bym się w Królestwie mogła odnaleźć dnia każdego i poczuć jak u siebie (z całym zaufaniem), bo jestem... -> u Ojca swego.

piątek, 25 lutego 2011

25 II jedno

"Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!" Mt 10,6-9

Dla dzieci zawsze są jedno: rodzice. Jeśli są razem w życiu, to dziecko może wzrastać w bezpieczeństwie. Wierności doświadczając uczy się wierności.
Pomodlę się dziś za znajome małżeństwa.

czwartek, 24 lutego 2011

24 II spełnianie zachcianek

Nie polegaj na swoich bogactwach i nie mów: "Jestem samowystarczalny". Nie daj się uwieść żądzom i sile, by iść za zachciankami swego serca. Nie mów: "Któż mi ma coś do rozkazywania?" Albowiem Pan z całą pewnością wymierzy ci sprawiedliwość. Syr 5,1-3

Nie daj się uwieść zachciankom serca, jeśli prowadzą cię do grzechu. Odetnij je, odrąb, wyłup... (por. Mk 9,43-50), bo "serce jest zdradliwe i niepoprawne, któż je zgłębi?" (Jr 17,9)
Aby zachować w sobie sól trzeba raczej spełniać zachcianki cnót (każdy wybór dobra jest dyskryminacją zła - z G.N.). Jak w jednej z piosenek Transitus'u:

środa, 23 lutego 2011

23 II nie twórz sekty wokół siebie

Jan rzekł do Niego: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami». Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu..." Mk 9,38-40

Ktoś nie chodzi z nami, ktoś myśli inaczej, ktoś inaczej czuje... Inaczej niż ja. I co z tego?
Ja mam być przy Panu, jeśli mnie chce mieć przy sobie, a opinie o innych zostawić Jemu. Tyle. Proste. Ciekawe dlaczego jednak coś mnie "kłuje", gdy coś się dzieje poza mną...? Przecież Pan tworzy wspólnotę, a nie moja wizja...
Przypomina mi się stanowcza wypowiedź Jezusa do Piotra o tymże dzisiejszym Janie:
«Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za Mną!» J 21,22

wtorek, 22 lutego 2011

22 II wiara Piotra i ...moja

"Wszechmogący Boże, Ty zbudowałeś swój Kościół na wierze apostoła Piotra, spraw, aby wśród zamętu świata nasza wiara pozostała nienaruszona." - tekst dzisiejszej kolekty.

"Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego" Mt 16,16
Dziś chcę w tym zdaniu po prostu trwać.
Nowe doświadczenie życiowe, nowa fala zamętu dotyka mego serca przez chorobę Mamy (i moje oddalenie fizyczne), więc tym bardziej, jak kotwicy chcę się trzymać wiary w Jezusa Syna Boga żywego, który jest Panem, jest Pasterzem, jest Dobrym Pasterzem (psalm responsoryjny dziś Ps 23).

poniedziałek, 21 lutego 2011

21 II moja więź z Ojcem

"...Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!". Jezus mu odrzekł: "Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy". Natychmiast ojciec chłopca zawołał: "Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!" A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: "Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego!". A on krzyknął i wyszedł wśród gwałtownych wstrząsów. Mk 9,22-26

Poprzedni post zakończyłam słowami, że jeśli będę się czuła w świecie, że należę do Ojca, to nie będzie dla mnie rzeczy niemożliwych (w kontekście miłowania nieprzyjaciół). Dziś Jezus mówi w perykopie o uzdrowieniu, że wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy.

Jest mi bliskie niedowiarstwo ojca: "jeśli możesz co...". Myślę, że wynika ono z doświadczenia konkretnych swoich czy nie swoich próśb niewysłuchanych. Chyba udało się Złemu wmówić mi, że niewysłuchana prośba, to znak niemocy Bożej. Dlaczego jednak jemu wierzę? Może za mało przebywam z Ojcem? Może nie czuję Jego dłoni, podtrzymujących mnie? Pytanie więc stawiam o moją modlitwę. O modlitwę, jako o więź z Ojcem:
Gdy przyszedł do domu, uczniowie Go pytali na osobności: "Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?" Rzekł im: "Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą [i postem]". (w. 28-29)

Fot. Bycie-z-Nim

niedziela, 20 lutego 2011

20 II będziecie synami Ojca

Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. [...]
A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie [...]
Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.
Mt 5,38-48

Miłujcie waszych nieprzyjaciół (w.44).
Co tu dużo mówić o takiej miłości, skoro przy stole domowym czasem wymiana złośliwości jak pingpong się odbywa. Zatrzymać na sobie uderzenie zła, nie oddać go już dalej, wcale nie jest łatwe i nie leży wyłącznie w ludzkich możliwościach.

Słuchając dziś Słowa i medytując Go przez dzień, pojawiło mi się światło w tej kwestii. "Jak Ojciec wasz" (w.48) - właśnie (!) świadomość własnej tożsamości i godności dziecka Boga Ojca daje możliwość:
1) nie oddania zła, wytrzymania na sobie złego słowa, złośliwości, krzywdy, gdyż nikt nam nie może zabrać naszej godności (...zwróć ku niemu i drugi policzek),
2) zgody na oddanie zabezpieczenia (...odstąp i płaszcz), bo Ojciec jest moim zabezpieczeniem,
3) wolności w przymusowej robocie (zmusza cię kto, idź...).

Dlatego też II czytanie z całą mocą przypomina, żeśmy świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w nas!... 1 Kor 3,16-23
Miłość nieprzyjaciół, to dzieło Bożego Ducha w nas. Pozwolić Mu rozwinąć skrzydła...

Kiedy mi nie pójdzie z tą miłością, będę siebie pytać: "Kim właściwie jestem? Do Kogo należę?"

Fot. Znajome dziecko na rękach ojca swego.
Jeśli tak będę się czuła w codzienności, w świecie, jak ta Mała na rękach ojca, tzn. jeśli będę miała świadomość, że jestem w rękach Ojca Niebieskiego, to nie będzie dla mnie rzeczy niemożliwych....

P.S. Dziękuję moim Drogim K. i K. za udostępnienie zdjęcia.

sobota, 19 lutego 2011

19 II szukanie Boga

Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że [Bóg] jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają. Hbr 11,6

Ten fragment z I czytania zatrzymał mnie. Mowa tu o wierze i mowa o szukaniu Boga. W regule św. Benedykta, zresztą w większości reguł zakonnych, jako warunek przyjęcia, jest weryfikacja, czy kandydat prawdziwie szuka Boga.
"Szukanie Boga" kojarzy mi się jednak z osobami daleko będącymi od Kościoła, od wiary, że to oni szukają Boga (choć czasem po omacku). A jednak dzisiejsze Słowo umacnia mnie w przekonaniu, że też o mnie chodzi. Że to ja mam szukać Boga w mojej codzienności, choć wiem, że w Nim żyję.

Ile czynów moich podoba się Bogu, bo wypływają z wiary? Trochę ich jest - to prawda. Wiele sytuacji jednak zmarnowałam, bo nie odnalazłam (nie szukałam) Boga w nich.

Momenty doświadczenia Przemienienia (Mk 9,2-13) umacniają na tej drodze, ale za chwilę z takiej góry trzeba zejść...

Fot. Analogia do szukanie Boga w codzienności :)
On jest o wiele bliżej...

piątek, 18 lutego 2011

18 II weź swój krzyż

Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!
Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić?
Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?...
Mk 8, 34-38

Co człowiek może dać w zamian za swoją duszę?!
Chcę dziś wzbudzić i wyrazić wdzięczność za moją duszę nieśmiertelną. Czystość mej duszy więcej jest warta niż zaszczyty czy życie bez trudów. Dusza jest Bożym darem i w niej Boże życie we mnie chce się rozwijać i wpływać na każdą komórkę mego ciała.

A co do krzyża, to każdy ma swój krzyż.
Rozpoznać swój krzyż i zdecydować się na niego - tego nikt inny za mnie nie uczyni.
Krzyż jest i gdy go nie przyjmę, to też będzie bolał, a gdy krzyż przyjmę, to on mnie poniesie ku zmartwychwstaniu.

***
Bruno Ferrero, Opowiadanie:
"Był człowiekiem biednym i prostym. Wieczorem po dniu ciężkiej pracy, wracał do domu zmęczony i w złym humorze. Patrzył z zazdrością na ludzi, jadących samochodami i na siedzących przy stolikach w kawiarniach.
- Ci to mają dobrze - zrzędził, stojąc w tramwaju w okropnym tłoku.
- Nie wiedzą, co to znaczy zamartwiać się... Mają tylko róże i kwiaty. Gdyby musieli nieść mój krzyż!

Bóg z wielką cierpliwością wysłuchiwał narzekań mężczyzny. Pewnego dnia czekał na niego u drzwi domu.
- Ach to Ty, Boże - powiedział człowiek, gdy Go zobaczył.
- Nie staraj się mnie udobruchać. Wiesz dobrze, jak ciężki krzyż złożyłeś na moje ramiona.

Człowiek był jeszcze bardziej zagniewany niż zazwyczaj.
Bóg uśmiechnął się do niego dobrotliwie.
- Chodź ze Mną. Umożliwię ci dokonanie innego wyboru - powiedział.

Człowiek znalazł się nagle w ogromnej lazurowej grocie. Pełno było w niej krzyży: małych, dużych, wysadzanych drogimi kamieniami, gładkich, pokrzywionych.
- To są ludzkie krzyże - powiedział Bóg. - Wybierz sobie jaki chcesz.

Człowiek rzucił swój własny krzyż w kąt i zacierając ręce zaczął wybierać.
Spróbował wziąć krzyż leciutki, był on jednak długi i niewygodny. Założył sobie na szyję krzyż biskupi, ale był on niewiarygodnie ciężki z powodu odpowiedzialności i poświęcenia. Inny, gładki i pozornie ładny, gdy tylko znalazł się na ramionach mężczyzny, zaczął go kłuć, jakby pełen był gwoździ.
Złapał jakiś błyszczący srebrny krzyż, ale poczuł, że ogarnia go straszne osamotnienie i opuszczenie. Odłożył go więc natychmiast. Próbował wiele razy, ale każdy krzyż stwarzał jakąś niedogodność.

Wreszcie w ciemnym kącie znalazł mały krzyż, trochę już zniszczony używaniem.Nie był ani zbyt ciężki ani zbyt niewygodny. Wydawał się zrobiony specjalnie dla niego. Człowiek wziął go na ramiona z tryumfalną miną.
- Wezmę ten! - zawołał i wyszedł z groty.

Bóg spojrzał na niego z czułością. W tym momencie człowiek zdał sobie sprawę, że wziął właśnie swój stary krzyż ten, który wyrzucił, wchodząc do groty."

czwartek, 17 lutego 2011

17 II cierpienie nie niszczy godności

Jezus [...] ich zapytał: "A wy za kogo Mnie uważacie?" Odpowiedział Mu Piotr: "Ty jesteś Mesjasz". Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: "Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie". Mt 8,27-33

Próbowałam wczuć się w atmosferę podniosłą, przecież dobre rzeczy mówią ludzie o Jezusie, a i Piotr wyraża wiarę, że Jezus jest Pomazańcem, Chrystusem. Tylko fanfar tu jeszcze brakuje (po ludzku...).
Jezus zaś mówi o krzyżu; nie o drodze zaszczytów, ale drodze cierpienia (droga Syna Bożego).
Chwała i krzyż -> Bóg przychodzi do ludzi i bierze krzyż,
-> człowiek sięga po zaszczyty, eliminując krzyż.
Bóg nie wstydzi się krzyża, człowiek owszem, często się go wstydzi.

Ja też bym chciała odsunąć cierpienie od siebie, a jeszcze bardziej od bliskich mi osób. Jezus mówi dziś do mnie, że zło nie tkwi w przyjęciu cierpieniu, że krzyż nie niszczy godności. Jest inne Zło, które kusi jak współczesna reklama, a co najgorsze - deformuje obraz Boga.

Jezu, pozwól nam iść za Tobą. Daj nam wytrwać w cierpieniu, w krzyżu. Daj nam pamiętać, że w cierpieniu też jesteśmy chrześcijanami (jak Ty Chrystus!), należącymi do Ojca, posłanymi, namaszczonymi.

Fot. Mozaika w wykonaniu Centro Aletti, Ukrzyżowanie: Chrystusa i męczenników kanadyjskich.

środa, 16 lutego 2011

16 II macierzyńska miłość Jezusa

Jezus ujął niewidomego za rękę i wyprowadził go poza wieś. Zwilżył mu oczy śliną, położył na niego ręce i zapytał: "Czy widzisz co?" A gdy przejrzał, powiedział: "Widzę ludzi, bo gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa". Potem znowu położył ręce na jego oczy. I przejrzał zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie. Jezus odesłał go do domu... Mk 8,22-26

W tej perykopie wyraźnie widać, że Jezus uzdrawia ślepego etapami. On, którego Słowo ma moc działania na odległość, w tym przypadku dokonuje aż 7 interwencji:
1 -> ujął za rękę
2 -> wyprowadził poza wieś
3 -> zwilżył oczy śliną
4 -> położył na niego ręce
5 -> zapytał
6 -> położył ręce na jego oczy
7 -> odesłał do domu

Myślę, że to wszystko było potrzebne ślepemu, że potrzebował DOŚWIADCZYĆ pochylenia się Jezusa (jak matki) nad sobą. Najbardziej mnie wzrusza owo zwilżenie oczu śliną. Jest to bardzo intymny dotyk, nie robi się tak wobec obcej osoby. Sama czasem dotykam policzka drugiej osoby palcem zwilżonym śliną, by usunąć z niego jakiś brud, czynię tak jednak tylko wobec bliskiej osoby. A najczęściej tak czyni matka wobec dziecka.

Jezus - widzialny obraz niewidzialnego Boga (Kol 1,15) - pozwala doświadczyć miłości Ojca, która jest czuła i bardzo macierzyńska (choć też pozostaje wszechmocna i stanowcza).

wtorek, 15 lutego 2011

15 II spenetrować pamięć

... "Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chleba? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł? Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?" Odpowiedzieli Mu: "Dwanaście". "A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków?" Odpowiedzieli: "Siedem". I rzekł im: "Jeszcze nie rozumiecie?" Mk 8,14-21

Obrazek dobrze oddaje moją częstą postawę wobec Jezusa. :) "Nawet nie rozumiem, czego nie rozumiem" z Jego nauki.
Dzisiejsza odpytywanka ewangeliczna jest więc jak najbardziej na miejscu na mojej drodze w kontekście darów otrzymanych! Nie wypadłabym tak dobrze, jak uczniowie, gdyż nie pamiętam wiele, co Jezus mi uczynił i jakich łask doświadczyłam...
Rodzi się więc pytanie o to czego nie mam, o to czego mi brak.
Jak więc mam zrozumieć, że chodzi o ZAUFANIE Jemu, jeśli nie pamiętam darów otrzymanych? Jak zaufam dziś, że On jest Pasterzem i prowadzi na pastwiska obfite, gdy wydaje mi się, że nie mam chleba miłości w zasięgu ręki...

Zadanie na dziś:
Spróbuję spenetrować moją pamięć pod kątem otrzymanych Bożych łask, chociażby w ostatnich miesiącach.

***
Dodawanie, odejmowanie,
mnożenie, dzielenie
w sprawach świata jakoś mi idzie
nie najgorzej.

W życiu duchowym saldo minusowe
może nagle zaowocować nadmiarem
nie moja mocą
lecz Jego Obecnością!

Wiedza jednak nie równa się tu
zaufaniu
więc o łaskę zaufania proszę.

Chcę patrzeć Jezu na Ciebie
i liczyć chcę na Ojca
a nie na moje zabezpieczenia.

poniedziałek, 14 lutego 2011

14 II owce między wilki

[...] Pan wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: "Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki..." Łk 10,1-9

Wysłał ich przed sobą. Jego posłańcy, więc mają być jak On... On jest Barankiem.

Krótki fragment książki D. Decoin Oko cyklonu:
"... znacznie ciężej jest zgodzić się na cierpienie, którego nie chcemy, niż na to, którego sami pragniemy. Tak jak trudniej jest słuchać niż mówić, przyjmować niż dawać. [...]
W akceptacji cierpienia jest tylko ogromna pokora. Człowiek, który chce cierpienia dobrowolnie, wybiera dzień i godzinę.
Dodajmy, że bardzo często wybiera rodzaj swojej męczarni. Ten, kto przyjmuje cierpienie tak, jak ono przychodzi - i pije az do ostatniej kropli, nie wybiera niczego. Przeciwnie jest wybrany.
Nie jest już rzeźnikiem, ale jagnięciem."

niedziela, 13 lutego 2011

Słowo - niewyczerpalne Źródło

Dzisiaj w Godzinie Czytań zatrzymał mnie bardzo niesamowity tekst św. Efrema o naszej lekturze Słowa Bożego. Fragmentem tego tekstu podzielę się tu:

Któż zdoła pojąć dogłębnie jedno Twe słowo, Panie? Daleko więcej pomijamy zeń, niż pojmujemy, tak jak spragniony człowiek, który pije wodę ze źródła. […] W swym słowie Pan zamknął różnorodne bogactwo, aby każdy z nas mógł w tym, co rozważa, znaleźć dla siebie pożytek. […]
Jeśli zatem ktokolwiek potrafił pojąć cząstkę owych bogactw, niechaj nie sądzi, iż w Bożym słowie znajduje się tylko to, co sam znalazł, ale niech wie, iż spośród wielu skarbów, to jedynie udało mu się zobaczyć. Niechaj nie mówi, iż słowo jest słabe i liche, i niech nim nie pogardza na tej podstawie, że drobna zaledwie część przypadła mu w udziale, ale raczej, niezdolny do pełnego zrozumienia, niechaj uwielbia Boga za Jego niezmierzoność. Raduj się przeto nasyceniem, a nie smuć się, iż obfitość słowa przerasta twe pragnienie. Kto pragnie, ten pije z radością i nie smuci się, że nie potrafi wypić źródła […].

(Z komentarza św. Efrema, diakona, do czterech Ewangelii, Tom III LG)

13 II miłość czy pozór miłości?

W Ewangelii dziś dalszy ciąg Jezusowego Kazania na górze (Mt 5,17-37), które rozpoczynało się błogosławieństwami. Muszę o tym początku pamiętać, bo chodzi tu o moje szczęście. Wiem, że szczęście łączy się z zamieszkaniem Jezusa w mym sercu, gdy serce będzie prawe i szczere, dzięki mocy Jego łaski (jak się modlimy w dzisiejszej kolekcie).
Bez łaski również niemożliwe jest, by sprawiedliwość moja była większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów. Jeśli się zatrzymam na postawach zewnętrznych, to może być tak (trochę psychologii tu nie zaszkodzi):

Nasze zewnętrzne postawy mogą wypływać z różnych źródeł: z wartości, które wyznajemy, albo z potrzeb, które świadomie czy nieświadomie nami kierują. Czyli zewnętrzne zachowanie nie zawsze ujawnia prawdę wnętrza. (Więcej na ten temat u o.Rulla SJ).
W porządku jest, kiedy potrzeba (np. dawanie opieki innym) nie sprzeciwia się wyznawanej wartości (miłowania). Ale bywa i tak, że potrzeba (np. dawania, aby brać) jest jak ogień i woda wobec wyznawanej wartości (miłości bezinteresownej):
Położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę. (z I czytania Syr 15,16)

Psychologia (dla tych, co chcą z niej skorzystać) pomaga zrozumieć, ale Jezus mówi prościej, zachęca, by zejść głębiej do serca, by odrzucić to, co prowadzi do grzechu już w zarodku, w sercu. Prawość najgłębsza, bo niewidzialna dla ludzkich oczu, ona stanowi o szczęściu człowieka i doświadczeniu już tu na ziemi wielkich rzeczy:
...głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę, [...] której nie pojął żaden z władców tego świata; [...]; lecz właśnie głosimy, jak zostało napisane, to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują. 1 Kor 2,7-9

Mądrość ukrytą, mądrość paschalną od chrztu w mym sercu posiadam! Słowo ją umacnia i rozwija. Zapytać więc siebie warto, czy poprzestaję na mądrości ludzkiej wspinającej się ku zaszczytom, chwale i bogactwu, pełnej kuszących pozorów czy ufam Jezusowi ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu?
Zewnętrzne środki wyrazu odpadną, jak nie dziś to jutro, co więc zostanie w mym sercu? Co w nim jest?
Miłość czy pozór miłości? Pytanie o miłość, bo przecież doskonałym wypełnieniem Prawa jest miłość.

Przypomina mi się wiersz ks. Malińskiego, który zacytuję:

Potem Przyjdzie cisza. I
chłód popiołu. Teraz
jeszcze płoniesz.
Wystrzelasz ogniem.
Świecisz, trzaskasz
fajerwerkami iskier. Czasem
przycichasz, żeby znowu błysnąć.
Dajesz ciepło.

Schodzą się do ciebie. Patrzą
w cud twojej osobowości. Grzeją
ręce. Często nie wiedzą,
czy to miłość,
czy namiętność,
czy to odwaga,
czy próżność,
czy to dobroć,
czy strach.

Ale ty musisz wiedzieć,
co w tobie płonie. Odwaga czy próżność,
miłość czy namiętność, dobroć czy strach?

Bo wkrótce zgaśniesz. Wtedy
On przyjdzie
i zacznie przegrzebywać popiół
szukając, co z ciebie zostało.

sobota, 12 lutego 2011

12 II On szuka naprawdę

Pan Bóg zawołał na mężczyznę i zapytał go: "Gdzie jesteś?" On odpowiedział: "Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się". Rdz 3,9nn

Bóg nie raz mnie woła, pytając, gdzie jestem. Czy słyszę Jego głos? Czy jestem w stanie przyznać się do swego ukrycia? Czasem ukryciem przed Bogiem może być nawet, paradoksalnie, drzewo konfesjonału..., kiedy spowiada się człowiek, ale na prawdę nawrócić się nie chce!!!

Po grzechu człowiek się ukrywa przed Bogiem, a pretensje ma do Boga, że to Bóg się ukrywa. Jak zabawa w chowanego. Z tą różnicą, że ON naprawdę mnie (i ciebie) szuka! Osobiście!

piątek, 11 lutego 2011

11 II effatha - otwórz się


W odpowiedzi na wezwanie i słowo Jezusa: Effatha! (Mk 7,34) modlę się pieśnią Wspólnoty Błogosławieństw (adaptacja oo. dominikanów), za siebie i za tych, których w sercu noszę:

Effatha! Effatha! Otwórz się! Otwórz się!
Panie, otwórz moje oczy! Panie spraw, abym ujrzał Twoje światło.
Panie, otwórz moje wargi! Spraw abym głosił Twoje cuda.
Panie, dotknij moich uszu! Panie spraw, abym słyszał Twój głos.
Panie, podnieś mnie! Panie spraw, abym chodził w Twojej obecności.
Panie, oczyść mnie! Panie, spraw, abym ujrzał Twe oblicze.
Panie, uzdrów mnie! Panie, spraw, abym tańczył dla Ciebie.
Panie, rozpal mnie! Panie, spraw, abym zajaśniał wśród nocy.
Panie, przyjmij mnie! Panie, spraw, abym kochał Twój dom.
Panie, daj mi Twój pokój! Panie, spraw, abym przekazywał Twój pokój.
Panie, obdarz mnie skruszonym sercem! Panie, spraw, abym płakał przed Tobą.


Modlitwa ta, w pewnym trudnym dla mnie czasie, była wsparciem jak kotwica okrętowi miotanemu falami. Była powierzeniem się Jezusowi i wyznaniem wiary w Jego obecność i przychylność...

czwartek, 10 lutego 2011

10 II "odpowiednia" pomoc

Potem Pan Bóg rzekł: "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc". Rdz 2,19n

"Uczynię odpowiednią dla niego pomoc" - bardzo ważne określenie! Jestem kobietą i wobec mężczyzn jest mi dane być córką, siostrą, ciocią, kuzynką, koleżanką, przyjaciółką, współpracowniczką, kierowniczką, znajomą... Zadaję więc dziś sobie pytanie: czy jestem odpowiednią pomocą dla konkretnych mężczyzn w tych zadanych mi rolach? Chciałabym, by każda kobieta tu zaglądająca, odpowiedziała sobie na takie pytanie.

Wielu osobom jest znane opowiadanie "Stworzenie kobiety", chcę jednak je dziś tu zamieścić. :)

" Kiedy Pan stworzył kobietę, był to już jego 6 dzień pracy i w dodatku po godzinach... Pojawił się anioł i spytał:
- Czemu tyle czasu ci to zajmuje, Panie?
Pan mu odpowiedział:
- Widziałeś zamówienie? Musi być całkowicie zmywalna, ale nie plastykowa, ma 200 ruchomych części, działa na kawie i resztkach jedzenia, ma łono, w którym się mieści 2 dzieci na raz, ma taki pocałunek, który leczy każdą ranę: od startego kolana do złamanego serca.

Anioł starał się powstrzymać Pana:
- To jest za dużo pracy na jeden dzień, lepiej poczekać ze skończeniem do jutra.
- Nie mogę - powiedział Pan - Jestem tak blisko skończenia tego dzieła, które jest tak bliskim memu sercu.
Anioł zbliżył się i dotknął kobiety:
- Ale zrobiłeś ją taką miękką, Panie?
- Ona jest miękka, ale zrobiłem ją także twardą. Nawet nie wiesz ile może znieść lub osiągnąć.
- Będzie myśleć? - spytał anioł
Pan odpowiedział:
- Nie tylko będzie myśleć, ale rozumować i negocjować.
Anioł zauważył coś, zbliżył i dotknął policzka kobiety.
- Wydaje się, że ten model ma skazę. Powiedziałem Ci, że starałeś się dać za wiele rzeczy.
- To nie jest skaza - sprzeciwił się Pan - to jest łza.
- A po co są łzy? zapytał anioł.
Pan powiedział:
- Łza to jest forma, którą ona wyraża swoją radość, wstyd, rozczarowanie, samotność, ból i dumę.
Anioł był pod wrażeniem.
- Jesteś Panie geniuszem, pomyślałeś o wszystkim, to prawda, że kobiety są zdumiewające.

Kobiety maja siłę, która zdumiewa mężczyzn. Mają dzieci, przezwyciężają trudności, dźwigają ciężary, ale obstają przy szczęściu, miłości i radości. Uśmiechają się, kiedy chcą krzyczeć, śpiewają, kiedy chcą płakać, płaczą, kiedy są szczęśliwe i śmieją się kiedy są zdenerwowane. Walczą o to, w co wierzą, sprzeciwiają się niesprawiedliwości, nie zgadzają się na "nie" jako odpowiedź, kiedy wierzą, że jest lepsze rozwiązanie.

Nie kupią sobie nowych butów, ale swoim dzieciom tak... Idą do lekarza z przestraszonym przyjacielem, kochają bezwarunkowo, płaczą z radości, kiedy ich bliscy odnoszą sukcesy.

Łamie się im serce, kiedy umiera przyjaciel, cierpią, kiedy tracą członka rodziny, ale są silne, kiedy nie ma skąd wziąć siły. Wiedzą, że objęcie i pocałunek może uzdrowić zranione serce.

Kobiety są różnych wielkości, kolorów i kształtów. Prowadzą, latają, chodzą... Dzwonią lub wysyłają ci maile, żeby powiedzieć ci, że cię kochają.

Serce kobiety jest tym, co powoduje, że świat się kręci. Przynoszą radość i nadzieję, współczucie i ideały. Kobiety maja wiele do powiedzenia i do dania. Tak, serce kobiety jest zadziwiające!
"

Wracam do Ewangelii - wiara Syrofenicjanki zadziwia (Mk 7,24-30). Kobieta rzeczywiście ma to coś "odpowiedniego", co może wpłynąć nawet na Jezusa, by dokonał uzdrowienia, jednego z niewielu cudów uzdrowienia na odległość.

środa, 9 lutego 2011

9 II co jest w moim wnętrzu?

"Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumiejcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym [...]
Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym".
Mk 7,14-24
Co pochodzi z mego wnętrza? Co "hoduję" w sobie i co rozsiewam wokoło?
Co pochodzące ze mnie czyni mnie człowiekiem nieczystym?
Warto siebie zdiagnozować, bo Lekarstwo jest w zasięgu ręki i ode mnie zależy czy podejmę decyzję o zastosowaniu.

wtorek, 8 lutego 2011

8 II o nas obłudnikach


Odpowiedział im: "Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji". Mk 7,6n

Nikt przed obłudą nie uchroni się. I nie jest to myśl pesymistyczna, ale realistyczna. Dlatego warto słuchać Jezusa i zastosowywać Jego Słowa do siebie, gdyż trudno jest rozpoznać swoją maskę (krytykanta, profesjonalisty, męczennika itp.), tak się z nią zrastamy...

Wczoraj miałam rozmowę z kimś, kto opowiadał o trudnościach w relacjach. Słyszałam relację jednostronną i wiedziałam, że to jest tylko część prawdy. Wiedziałam też, że ta osoba w danej chwili nie ma w sobie możności otwarcia się na przyjęcie drugiej strony medalu...
Opisuję tę sytuację tylko dlatego, żeby sobie uświadomić, że ja też mogę zaistnieć w podobnej sytuacji, że będę się trzymała jakiejś swojej jednostronnej wersji wydarzeń i zamknę sobie szansę nawrócenia. Od czego, chroń mnie, Panie!

***
Z Encyklopedii PWN:
obłuda - wada etyczna związana z fałszywym, nieszczerym, dwulicowym postępowaniem, podejmowanym jedynie ze względu na zewnętrzne formy lub korzyści.

poniedziałek, 7 lutego 2011

7 II rozpoznać Jezusa i znosić do Niego


Gdy się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa... Mk 6,53-56

Rozpoznać Jezusa, gdy przybliża się do mego brzegu...
Rozpoznawać Jego Obecność.
I znosić do Jezusa to wszystko, co we mnie boli, co jest chore, chrome itp.

Fot. kadr z filmu "Ludzie Boga".
To zdjęcie nie jest bez znaczenia. Ono bardzo dobrze oddaje temat dzisiejszego Słowa. Ten mnich zaniósł do Jezusa cały swój niepokój, lęk, wątpliwości, niezrozumienie, niewiarę... i doznał uzdrowienia.

niedziela, 6 lutego 2011

6 II chcesz być solą?

Wy jesteście solą dla ziemi.
Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.

Mk 5,13

Jeden fakt "solny" chcę wydobyć. Bez soli zupa nie smakuje, to każdy jakoś wie. Ale żeby sól nadała zupie smak, to musi się rozpuścić, czyli "umrzeć"...
Chrześcijanin w świecie jest jak sól... dopiero jego śmierć (w sensie szerokim rozumiana) nadaje światu smak...
Pomyślę o mojej gotowości na śmierć (też szeroko rozumianej). Noszę w sobie sceny z filmu "Ludzie Boga".

Myślę sobie, że póki żyjemy, to jest dla każdego z nas szansa na bycie solą posoloną. Rozumiem to, jako powrót do tożsamości chrzcielnej, do której Eucharystia (przez pokutę) nas przywraca:
aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej (z II-go czytania - 1 Kor 2,5).

Dlatego dobrze się składa, że ta perykopa jest czytana w niedzielę, w dzień zmartwychwstania, kiedy sobie uświadamiamy, że Jego życie jest nam dawane, byśmy "solili" Nim swoje życie i świata.

sobota, 5 lutego 2011

5 II współczucie Jezusa

Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: "Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!"[...]
Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać.
Mk 6, 30-34

Współczucie Jezusa zadziwia mnie dziś: i to wobec uczniów, i to wobec tłumu.

A wobec siebie rodzi się zadanie, by opowiadać Jezusowi na modlitwie wszystko, co zdziałałam i czego nauczałam!

Tym bardziej przynagla mnie ku zbliżeniu do Serca Jezusa pierwsze czytanie z Hbr 13,17n, ten fragment o posłudze przełożonych:
"... ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem, bo to nie byłoby dla was korzystne".

piątek, 4 lutego 2011

4 II rozmawiać z własnym niepokojem

... Ilekroć [Herod] go [Jana Chrzciciela] posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.... Mk 6,14-29

Z dzisiejszej medytacji wynoszę modlitwę za siebie i za ludzi Kościoła, byśmy żyli świadomie i odpowiedzialnie. I rozumieli niepokój, jaki czasami w nas się budzi. Byśmy usłyszeli, co nam nasz niepokój chce powiedzieć o nas.

czwartek, 3 lutego 2011

3 II rozsyła po dwóch

Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. "Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!" ... Mk 6,7nn

Wskazówki Jezusa uświadamiają mi, że o Niego chodzi! Że wart tyle apostoł, ile w nim posłuszeństwa dla Wysyłającego.

Jeszcze owo "po dwóch" mnie dziś zatrzymało. Św. Augustyn w swej regule mówiąc o wyjściach mnichów, mówi o dwóch, dodając, że mnich nie powinien iść z tymi, z którymi sam będzie chciał, lecz niech przełożony poleci, z którymi iść powinien.
Nie łatwe zadanie dla współczesnego człowieka, który sam o sobie decydować pragnie.

Pomyślę w ciągu dnia o drugiej osobie, postawionej jakoś przez Boga obok mnie.

Fot. Święci apostołowie naszych czasów: Matka Teresa z Kalkuty i Jan Paweł II

środa, 2 lutego 2011

2 II oddać siebie

Jeszcze się trzymasz własnego szczęścia za włosy
odkładasz sobie w byle garnuszku
piszesz pamiętnik to znaczy stawiasz sobie pomnik
dlatego powietrze karmi cię skąpo
nie prowadzą niewidzialne ręce
to co wielkie nie przychodzi mimo woli
ból daremny - bo nie umierasz
nie umiesz oddać siebie
to jakże masz dostać wszystko
(ks. J.Twardowski)

Oddania siebie na co dzień i bycia w tym szczęśliwym - każdej osobie konsekrowanej - życzę.
A gdy się ukaże Chrystus nasze życie... - doczekajmy wielkodusznie tego - przecież każdego wieczoru mówimy (wierząc w to) słowami Symeona:
moje oczy ujrzały Twoje zbawienie. Łk 2,30

***
Po dziesięciu latach miałam dziś okazję do publicznego odnowienia ślubów. Serce mocniej zabiło i głos zadrżał... Radość też była! Bo ON jest wierny!

wtorek, 1 lutego 2011

1 II tak się przytulić

... A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: "Kto się dotknął mojego płaszcza?"
Odpowiedzieli Mu uczniowie: "Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął".
On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła
... Mk 5,21-43

Tłum ma swoje prawa, ale nie przeszkodzi temu, kto świadomie i z wiarą dąży do celu. To nie przeszkody zewnętrzne ograniczają moją wolność, ale brak wewnętrznej decyzji.
Jezus JEST blisko, jest w sakramentach. Czy zechcę Go dotknąć? Czy potrafię się przytulić do krzyża? Świadomie dotknąć sakramentaliów?

Pamiętam te momenty, jak skradałam się w ukryciu w kaplicy, by ucałować ściankę tabernakulum... Jest we mnie jeszcze żar tej prostej wiary. Chcę nią żyć!

Fot. Jan Paweł II tak się przytulił do Krzyża, że doświadczył mocy od Niego