wtorek, 30 października 2018

30 X, wielka moc w małym

„Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło”. (Łk 13,18-21)

Najistotniejsze jest to, tak sądzę, że moc przemiany leży wewnątrz zaczynu, tak jak i moc ziarna jest w jego wnętrzu. 
Nie siłą, nie mocą naszą li tylko dokonuje się nasza przemiana, ale mocą Ducha Świętego w nas. Niby nic, takie niby nic, ale jeśli otworzysz się na Ducha, zobaczysz... przemianę własnego serca. I co za tym idzie... przemianę świata.

poniedziałek, 29 października 2018

29 X, naśladować Boga

Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie nawzajem, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.
Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i w darze na wdzięczną wonność Bogu. (Ef 4,32-5,8)

Jak niewiele trzeba! :)
Konkretny jest św. Paweł w liście do Efezjan. Wskazuje drogi miłości: dobroć, miłosierdzie i przebaczenie.
Byłam ostatnio przez tydzień w domu rodzinnym. Trzeba było zająć się chorymi Rodzicami. Miałam tę łaskę i współpracowałam z nią tak, że miłość mogła ze mnie się wylewać. Cieszyło mnie to. (Mam nadzieje, że była to też wdzięczna wonność Bogu). Przy pożegnaniu Rodzice dziękując taki dialog toczyli ze sobą, że "...ona dąży do świętości, że będzie święta, choć nie kanonizowana, ale święta...". :) Cóż, nie sposób nie uśmiechnąć się. Nie protestuję, bo rzeczywiście jestem (jak i wszyscy jesteśmy) powołana do świętości.
A jeśli czasem łatwiej przychodzi wykonanie dzieł, które Bóg przygotował, byśmy je pełnili (por. Ef 2,10), to trzeba tylko dziękować.

Fot. czasem nasza dobroć jest zbyt mała - jak stópki tej dzieweczki... Najważniejsze jednak być w Ojcowskich butach, nie zaś w Jego nieprzyjaciela.
I nie mogę nie załączyć jeszcze i to:

niedziela, 28 października 2018

28 X, wołaj

...niewidomy żebrak Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną". Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: "Synu Dawida, ulituj się nade mną"... (Mk 10, 46-52)

Jedna rada dla siebie, dla ciebie:
Jeśli ciężko, nie narzekaj na los, na Boga, na innych, na siebie... Jeśli ciężko - wołaj do Jezusa, wołaj, jak Bartymeusz: "Jezusie, ulituj się nade mną!"

sobota, 27 października 2018

27 X, ucieleśnienie Miłości

Chodzi o to, abyśmy już nie byli dziećmi, którymi miotają fale i porusza każdy powiew nauki na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu. Natomiast żyjąc prawdziwie w miłości sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową, ku Chrystusowi. Z Niego całe Ciało, zespalane i utrzymywane w łączności dzięki całej więzi umacniającej każdego z członków stosownie do jego miary, przyczynia sobie wzrostu dla budowania siebie w miłości. (Ef 4,7-16)

Bardzo cieszy mnie ten list św. Pawła do Efezjan, który tak szczegółowo w ostatnich tygodniach jest słyszany podczas Liturgii. Cieszy, ponieważ diagnozuje, ponieważ poucza, upomina i pociesza, ukazując perspektywę. Jest jak dobry wychowawca.
Żyję we wspólnocie. Mamy w niej wymiany w gronie całej wspólnoty, wymiany siostrzane w cztery oczy, wymiany z przełożonymi (oprócz zlecania zadań czy wymian dotyczących obowiązków). Lubię takie wymiany, dyskusje, czasem bardziej emocjonujące, czasem mniej, ale lubię te prawdziwe, kiedy pomagamy sobie wzajemnie dzieleniem się widzenia i rozumienia rzeczywistości, by nie dać się sprowadzić na manowce fałszu, lubię, kiedy miłość przynagla nas, byśmy przyczyniały się do wzajemnego wzrostu. Nawet wówczas, kiedy ten wzrost wymaga trudu, czasem boli, ale jest prawdziwy, jest na miarę daru łaski.
Ktoś powiedział, że rozmowę można nazwać dialogiem wówczas, kiedy obie strony, rozpoczynając rozmowę, nie znają jej zakończenia. Podoba mi się ta definicja. Tak też jest i z modlitwą... I mam doświadczenie, że otwartość na Ducha i odpowiedzialne (dorosłe) wybory dają nie tylko przedsmak nieba, ale także ucieleśniają Miłość w codzienności. Czyli Chrystus staje się w swym Ciele-Kościele coraz bardziej widzialny... Ważne jest dla mnie, by być żywym członkiem Jego Ciała i współpracować z Duchem Świętym na całego. I o to modlę się dla siebie i dla moich sióstr.

czwartek, 25 października 2018

25 X, by się wzmocnił wewnętrzny człowiek

...sprawił w was przez Ducha swego, by potężnie wzmocnił się wewnętrzny człowiek. Niech Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach; abyście w miłości zakorzenieni i ugruntowani... Ef 3, 14-21

Wewnętrzny człowiek...to Jezus we mnie. To moje działanie poprzez wiarę i miłość (taką miłość, jak mawiał ks. Twardowski, która przychodzi od razu, bez nadziei). Nadzieja ją ugruntowuje, jest jak gleba żyzna, o której się zapomina, ciesząc się owocami.
Ile we mnie tego wewnętrznego człowieka? Czy ja wiem? Ale proszę za św. Pawiem, wierząc, ze Pan  mocen uczynić mi więcej niż pojąć potrafię. A pragnienia moje zna...

Fot. W tym miejscu, w tym kościele narodził się mój wewnętrzny człowiek :). Tu zostałam ochrzczona.

poniedziałek, 22 października 2018

22 X, komu... od kogo

...komu więc przypadnie to, co przygotowałeś? 
Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga. Łk 12, 13-21)

Czymże jest nasze bogactwo u Boga?
W pierwszym czytaniu św. Paweł przypomni, że jesteśmy Jego dziełem. No i to właśnie jest naszym bogactwem.
Wszystko, co mam, mam z łaski, czyli z miłości Stwórcy. I nie jest żadną moją zasługą. W tym wszystkim problem pojawia się wówczas, kiedy zacznę gromadzić dla siebie zamiast służyć tym, co mam. Bo przecież przez moje ręce, przez moje dzieła, chce działać Ten, którego obraz noszę i odzwierciedlam (jeśli odzwierciedlam :)
...Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili. (Ef 2, 1-10)
Fot. Wczorajszy księżyc nad wileńską katedrą urzekł mnie. A przy okazji dzisiejszej ewangelii uświadomiłam sobie, że księżyc sam od siebie nie ma światła, by świecić...

niedziela, 21 października 2018

21 X, przybliżam się, by być blisko

...On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?» Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie». (Mk 10, 35-45)

Z naszymi prośbami do Boga, to bywa różnie. Przynajmniej u mnie. Jakby tak przyjrzeć się sercu, to wiele próśb tam się znajdzie i swoich, i tych ludzkich, którzy o wstawiennictwo proszą, i tych, za których sama z miłością proszę... Wiele. Jest jednak taki moment w modlitwie, kiedy zatrzymuję się w tym pędzie mojego scenariusza i "patrzę" na Pana; kiedy wiem, że jest blisko; kiedy mam wewnętrzność pewność, że zna każdy zakamarek mego serca i mych próśb... Wówczas wszystko się upraszcza, jak przez sito spadają rzeczy nieistotne. Co zostaje? Zostaje pragnienie bycia blisko... i TAM, i TU.
Idę za chwilkę na Eucharystię. Wiem, że tam Go spotkam, że będzie ten dialog. To jest miejsce, gdzie pragnienie staje się rzeczywistością realną na tej ziemi. Według II czytania przybliżam się więc z ufnością do tronu łaski, abym doznała miłosierdzia i znalazła łaskę pomocy w stosownej chwili.
Tak obdarowana czuję się posłana, żeby służyć - Jego mocą.

***
Dobra lektura

...Jezus zdemaskował intencje Jakuba i Jana. Wydawałoby się, że po prostu pragną być w Niebie po śmierci, a tymczasem chodziło im o posiadanie władzy nad innymi (chcieli być po obu stronach Jezusa i bezpośrednio przy Nim, bo może chcieli na Niego wpływać?). Wpływanie na losy drugiego człowieka (i świata) nie daje możliwości zrealizowania naszej wielkości. To umożliwia tylko postawa służby (czyli Miłość)... (O. Łusiak SJ)

sobota, 20 października 2018

20 X, konsekwencje

Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych... (Łk 12, 8-12)

Wszystko zależy od zaufania.
Lubię soboty (bo zawsze zmierzają ku niedzieli - po rusku "woskresienije", czyli ku zmartwychwstaniu), bo przez nie uczę się od Maryi czekania cierpliwego na "głębsze poznanie" działania Boga, który objawił się w zmartwychwstaniu Jezusa - Ef 1, 15-23. Można powiedzieć, że zmartwychwstanie jest konsekwencją zaufania Ojcu do końca.

piątek, 19 października 2018

19 X, ku chwale Ojca

... byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu – my, którzy już przedtem nadzieję złożyliśmy w Chrystusie. W Nim także i wy, usłyszawszy słowo prawdy, Dobrą Nowinę o waszym zbawieniu, w Nim również – uwierzywszy, zostaliście naznaczeni pieczęcią, Duchem Świętym, który był obiecany. On jest zadatkiem naszego dziedzictwa w oczekiwaniu na odkupienie, które nas uczyni własnością Boga, ku chwale Jego majestatu. (Ef 1, 11-14)

Nadzieja nasza w Chrystusie, czy wprost: Chrystus Jezus naszą nadzieją, jak brzmiało motto pielgrzymki papieża Franciszka na Litwę. W Nim jesteśmy opieczętowani. Będąc w Nim stajemy się własnością Boga, z wyboru. Mocą Ducha Świętego.
Takie słowo w kazaniu usłyszałam dziś w kaplicy Matki Ostrobramskiej: "Przyjmiemy Chrystusa w komunii, mamy Skarb. Z Bogiem wszystko jest nam dane, a bez Boga i to, co mamy, jest niczym".
Ewangelia jest dziś mocna (Łk 12, 1-7) - nie można jej nie odnieść do bł. Jerzego Popiełuszki... Czy on nie bał się? Myślę, że się bał. Bardzo się bał. Ale ten lęk nie rządził jego czynami, jego życiem. Rządziła miłość Boga i człowieka, też tego zagubionego, który poddał się złemu... Mówił przecież nieraz, że walczy ze złem, a nie z ofiarami zła.
Jesteśmy ważni. W oczach Boga każdy z nas jest niepowtarzalny i okupiony Krwią Baranka. Cóż nam przeszkadza tak żyć, by być czytelnym świadectwem chwały majestatu Ojca?
Jeśli Jezus dziś wspomina o obłudzie faryzeuszów i każe jej się strzec jak kwasu, który zakwasza wszystko..., to właśnie odwrotność obłudy, czyli prostota i pokora są tymi czynnikami, które czynią z nas prawdziwe dzieci Boga.

poniedziałek, 15 października 2018

15 X, pozwolić Bogu na więcej

...Wydarzenia te mają jeszcze sens alegoryczny. Niewiasty te wyobrażają dwa przymierza: Jedno, zawarte pod górą Synaj, rodzi ku niewoli, a wyobraża je Hagar. Natomiast górne Jeruzalem cieszy się wolnością i ono jest naszą matką. Wszak napisane jest: «Wesel się, niepłodna, która nie rodziłaś, wykrzykuj z radości, która nie znałaś bólów rodzenia, bo więcej dzieci ma samotna niż ta, która żyje z mężem»... (Ga 4, 22- 5, 1)

Czytałam to czytanie dziś na Mszy świętej. I uśmiechnęłam się patrząc na moje trzy siostry-nauczycielki, które siedziały w ławce. Tak, mają więcej dzieci, niż niejedna żyjąca z mężem :).
I tak połączyła się wczorajsza Ewangelia (Mk 10, 17-30):
„Zaprawdę powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym”.
z dzisiejszym Słowem.
Abraham, o którym jest mowa w I czytaniu, uczy cierpliwości, zawierzenia i odwagi. On wolności dziecka Bożego uczy się poprzez fakty swego życia, zwłaszcza przez konkret ofiary z Izaaka i wypełnienie jej w baranku. Baranek Abrahamowy jest zapowiedzią, typem, prawdziwego Baranka - Jezusa:
...Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli. (Ga 5,1)
Tak, jak wczoraj pytałam Jezusa: "czego jednego mi brakuje", tak dziś proszę Go, by pokazywał mi moją niewolę, by wyciągał mnie z niewoli moich własnych granic.
Patronka dnia dzisiejszego św. Teresa z Avila pozwoliła Bogu na więcej...

sobota, 13 października 2018

13 X, 25 lat minęło, jak jeden dzień

Gdy Jezus mówił do tłumów, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”. Lecz On rzekł: „Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je”. (Łk 11,27-28)

Dziś właśnie jest 25 rocznica, kiedy ruszyłam fizycznie dla Jezusa, za Jezusem, kiedy wyjechałam z domu rodzinnego, z Wilna do klasztoru, do Wspólnoty Sióstr Jadwiżanek. To ćwierćwiecze minęło jak jeden dzień. :)
Dziękowałam dziś Bogu i o wierność się modliłam.
Rodzice zadzwonili wieczorem i pozdrawiali z ... wytrwałością. Pozdrawiali nie z tym, że wyjechałam przed 25 laty, ale..., że nie wracam, że trwam. Wzruszyłam się tym telefonem.
Wierność jest darem - dziękuję i proszę o niego.
Maryja zachowująca Słowo jest moją Mistrzynią. Błogosławieństwo Jezusowe z dzisiejszej Ewangelii jest w zasięgu i chcę je przyjmować każdego dnia.
Doświadczałam i doświadczam swojej kruchości, ale żadna słabość nie musi mnie zatrzymywać przed uciekaniem się do Jezusa, do słuchania Jego Słowa i wiary w Jego obietnice!
Wdzięczność mam za te 25 lat.

wtorek, 9 października 2018

24. WIELKODUSZNOŚĆ: słowo z serii "25"

Przewijają się różne słowa tak mniej więcej co dwa tygodnie. To taki mój pewien zamysł, ufam, że z Ducha. Rzecz istotna się dzieje poza netem, ale dla pamięci sobie strzępy notuję.

Kończy się seria "25". Szybko zleciała. Dziś przedostatnie słowo.
Czuję się zaproszona do WIELKODUSZNOŚCI.
A czymże ona jest?
Według św. Tomasza z Akwinu (za D. Piotrowskim SJ) jest ona darem, na który można się otworzyć. Można przygotować się na przyjęcie tego daru.
Najważniejsze, aby troszczyć się o więź z Bogiem i innymi ludźmi, która umacnia w nas wiarę w siebie i pozwala rozpoznać wewnętrzne piękno i bogactwo (jako podarowane). Servais Pinckaers OP pisze, że „w każdym z nas Jezus z życzliwością i jasnością widzi osobę, w której boskie możliwości nie są wyparte przez słabość i grzech”. 
Życie sakramentalne, modlitwa, rachunek sumienia otwiera mnie na własne przestrzenie dobra w moim sercu, które Pan już stworzył i zaprasza, bym je "uprawiała".
Wielce pomocne jest również pogłębianie rozumienia roli drugiego człowieka w życiu, a także rozwijanie przekonania, że bez wspólnoty nie można dojść do pełni człowieczeństwa. Wielkoduszność opiera się również na zaufaniu Bogu, człowiekowi i stworzeniu.
Wielkoduszność rodzi się również z praktykowanej wdzięczności, która najpierw dostrzega to, co jest, a nie to, czego nie ma.
Podejmowanie ryzyka w praktykowaniu miłości, narażając się także na błąd i porażkę, jest dobrą szkołą wielkoduszności. Słowo Boga zapewnia nas, że Ojciec zna motywacje i widzi w ukryciu. I odda tobie. Nie chodzi o to, by świecić sobą, ale by pozwolić Bogu na zapalanie w nas światła, światła paschalnego.
W grę wchodzi również demaskowanie i przełamywanie własnych lęków, które powstrzymują przed większym zaangażowaniem na rzecz drugich.
W ten sposób można powoli poszerzać swoje serce, które wskutek rozmaitych doświadczeń mogło się nieco „skurczyć”. Zdaniem św. Tomasza, człowiek wielkoduszny ma „pojemne” serce, ponieważ, „uważa się za godnego wielkich rzeczy, biorąc pod uwagę dary, które otrzymał od Boga”.
WIELKODUSZNOŚĆ jest córką męstwa, pokory i ufności.

Bądź wspaniałomyślny względem Boga, nie odmawiaj Bogu, Panu twemu, żadnej ofiary, której domaga się od ciebie. Kształć swe serce według Serca Jezusowego, a przekonasz się, że Bóg nie pozwoli się przewyższyć we wspaniałomyślności (O. Tilman Pesch SJ).

A muszę się przyznać, że do tego tematu zainspirował mnie papież Franciszek w Wilnie. Zwłaszcza, kiedy mówił w Kownie:
"W Wilnie, rzece Wilejce przypadł los, by łączyć się i oddawać swoje wody oraz stracić swoją nazwę (swoje imię - moje tłumaczenie) na rzecz Wilii. Tutaj z kolei ta sama Wilia traci swą nazwę, wlewając swe wody do Niemna. O to właśnie chodzi, aby być Kościołem wychodzącym, nie bać się wyjścia i poświęcenia, nawet wówczas, gdy zdaje się nam, że się rozpuścimy, zagubimy się za najmniejszymi, zapomnianymi, żyjącymi na obrzeżach egzystencjalnych. Ale wiedząc, że to wyjście oznacza także w niektórych przypadkach powstrzymanie kroku, odłożenie na bok niepokojów i naglących potrzeb, aby móc spojrzeć w oczy, wysłuchać i towarzyszyć tym, którzy pozostali na skraju drogi. Czasami musimy zachowywać się jak ojciec syna marnotrawnego, który trwa w bramie, oczekując na jego powrót, aby mu otworzyć, skoro tylko przyjdzie; lub jak uczniowie, którzy muszą się nauczyć, że kiedy przyjmuje się kogoś maluczkiego, to przyjmuje się samego Jezusa...".