piątek, 31 stycznia 2014

31 I, wytrwanie i w nocy...

"Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon..." Mk 4,26-34

On sam nie wie jak... Nie wiem jak, ale rzeczywiście doświadczam w sobie, że gdy Słowo mnie dotknie, gdy Je przyjmę otwartym sercem, przemienia mnie.
Jakbym sama z siebie wydawała owoc, a przecież wiem, że nie ze mnie ta moc.
Jest dzisiejsze Słowo zaproszeniem najpierw wciąż do otwartości serca i pracy nad glebą własnego serca, by ziarno Słowa mogło się zakorzenić. A potem zaproszeniem do cierpliwości i wielkoduszności.
Czas czekania jest nam potrzebny. Rodzi wytrwałość miłości.

***
Z książki R. Rohra "Spadać w górę", dobry komentarz do dzisiejszego Słowa:

"Św. Jan od Krzyża nauczał, że Bóg musi pracować w duszy w tajemnicy i w ciemności, ponieważ gdybyśmy mieli pełną świadomość, co się dzieje oraz czego w końcu zażąda od nas Tajemnica-Przemiana-Bóg-Łaska, staralibyśmy się albo przejąć kontrolę, albo cały ten proces zatrzymać. Nikt z ochotą nie przygląda się własnemu umieraniu, nawet jeżeli jest to śmierć fałszywego "ja".
Mistycy mówią, że Bóg musi rozwiać nasze złudzenia niejako potajemnie, kiedy nie patrzymy i nie mamy nad tym procesem całkowitej kontroli. Być może z tego właśnie powodu Tajemnica jest tak naprawdę najlepszych słowem określającym Boga. Posuwamy się do przodu, nawet nie wiedząc jak, dzięki cichemu działaniu czasu i łaski. Kiedy już docieramy na miejsce, nigdy nie jesteśmy pewni, w jaki sposób do tego doszło. Zapewne dla Boga nie ma to znaczenia, jeśli tylko nie przestajemy wzrastać. Św. Grzegorz z Nyssy już w IV wieku powiedział: "Grzeszymy za każdym razem, kiedy odmawiamy wzrastania".

środa, 29 stycznia 2014

29 I, praca na roli

Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedno padło na drogę; i ... 
Inne padło na miejsce skaliste... 
Inne znów padło między ciernie... 
Inne w końcu padły na ziemię żyzną, wzeszły, wyrosły i wydały plon... Mk 4,1-20

Pielęgnowanie naszej duszy jest zupełnie podobne do uprawy ziemi. Tak mówią święci. Właśnie wpadł mi dziś tekst św. Cezarego z Arles:
"Wiecie bowiem; jak uprawia się ziemię. Najpierw wyrywa się ciernie, odrzuca daleko kamienie. Następnie orze się samą ziemię, raz, potem drugi, trzeci i wreszcie... zasiewa. Niech będzie podobnie w naszej duszy: najpierw wyrwijmy ciernie z korzeniami, to znaczy, złe myśli, a następnie usuńmy kamienie - inaczej mówiąc, wszelką uszczypliwość i surowość. Na koniec zaorajmy nasze serce pługiem Ewangelii i lemieszem krzyża, skruszmy je pokutą, spulchnijmy jałmużną, a przez miłosierdzie przygotujmy je na zasiew Pana...".

Mam doświadczenie pracy nad sobą, która kosztuje wiele trudu. Która jest bardzo podobna do wyrywania cierni. Kiedy świadomie dochodzę do korzeni złych myśli w sobie, kiedy widzę, że mnie ranią (albo ranią innych) a są chwastem (nie tylko nie prowadzą do żadnego konstruktywnego wyboru, ale są wręcz fałszywe), wyrywam je, co nie jest takie łatwe. Pokaleczę się czasem wyrywając, jednak jestem pewna, że warto tak, niż zostawić je w swym sercu, by zagłuszyły prawdziwe dobro.

wtorek, 28 stycznia 2014

28 I, być matką dla Jezusa

Właśnie tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: "Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie". Odpowiedział im: "Któż jest moją matką i którzy są braćmi?" I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: "Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką". Mk 3,31-35

Czy się odnajduję w tej niezwykłej rodzinie? Gdy Jezus spogląda na mnie czy nie unikam Jego wzroku? Czy jestem w Jego zasięgu?
To zależy tylko od jednego: czy sprawy Ojca i moja zależność od Niego, są dla mnie najważniejsze. Jeśli tak, jestem siostrą Jezusa, ba, jestem dla Niego matką... bo w moim ciele, w moich postawach, w moim myśleniu, w moich wyborach, w moich uczuciach jest miejsce dla Jezusa, dla Jego "wcielenia się" w moje ciało.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

27 I, nie wypinaj się na Ducha

Nie, nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i wtedy dom jego ograbi. 
Zaprawdę powiadam wam: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia... Mk 3, 22-30

Tego jednego w życiu lękać się trzeba i tylko tego, by na Ducha Świętego się nie wypiąć! Użyłam tego określenia świadomie, bo chyba najlepiej oddaje zlekceważenie i odpędzenie Ducha Świętego. Bóg nie wymusza, owszem jest natrętny (jak kobieta :), jest wytrwały i długomyślny, hojny w obdarowywaniu, ale i uważny, liczący się z ludzką odpowiedzią.
Trzeba często świadomie ponawiać w sobie akty oddania się Duchowi Świętemu.

***
Fragment modlitwy, oddania się Duchowi Świętemu Św. Arnolda Janssena:

Duchu Święty, Miłości Ojca i Syna, chcę całkowicie należeć do Ciebie.
Przez Serce Jezusa proszę Cię, abyś kształtował i przemieniał moje serce coraz bardziej według Twego upodobania. 
Ufam, że ze względu na zasługi Jezusa obdarzysz mnie swymi siedmioma darami i dokonasz we mnie wszystkiego dobrego, co od wieków postanowiłeś, że usuniesz z mojego serca wszystko, co byłoby przeszkodą dla spełnienia Twych mądrych i pełnych miłości zamiarów. 
Spraw, aby moje myśli, słowa i czyny zawsze Tobie się podobały i udziel mi łaski, bym w każdej chwili był posłuszny Twoim natchnieniom. Tylko Tobie jest wiadome, co służy mojemu zbawieniu. Amen.

niedziela, 26 stycznia 2014

26 I, moja Galilea pogańska

Jezus opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego... Mt 4,12-23

W dawniejszych czasach upokorzył Pan krainę Zabulona i krainę Neftalego, za to w przyszłości chwałą okryje... Iz 8,23n

Upokorzenie i chwała. Dla mnie po ludzku jeszcze wciąż nie do pogodzenia. A jednak.
Miejsce moich upokorzeń jest miejscem w którym chce osiąść Jezus. To Jego ulubione miejsce.
Tak jak światło dostrzegamy już od iskierki tylko w ciemności, tak obecność Jezusa rozświetla cień naszych pogańskich obyczajów! Pogański obyczaj w moim życiu, to np. radzenie sobie samej w trudnościach, czy ocena wydarzeń według kryteriów tylko ludzkich, czy rozdzielanie życia na sacrum i profanum itp...
Jezus wchodzi w moją codzienność - idzie przez nią. Powołuje, pociąga za sobą.
Czasem gonię, ostatnio gonię dużo, ale łapię się, że nie za Barankiem :(.
Cieszę się więc dzisiejszą niedzielą, dzisiejszym Słowem. Zatrzymało mnie spojrzenie Jezusa w moim gonieniu. Zatrzymało i pociągnęło. Wyruszam więc na nowo z Jezusem i za Jezusem w tej mojej Galilei pogańskiej, która szeroka jest jak myślenie ludzkie... ale i tak węższa od mego Nieogarnionego Boga i Jego szerokości pomysłów prowadzenia mnie ku Sobie.

sobota, 25 stycznia 2014

25 I, uwierzyć

"Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić... Mk 16, 15-18

"Kto uwierzy" - będzie zbawiony i znaki towarzyszyć mu będą.
Uwierzyć w Dobrą Nowinę, uwierzyć w Miłość - tylko tyle i aż tyle! Wiara jest łaską, o nią prosimy. Tak katechumeni w pierwszym obrzędzie proszą Kościół, proszą o wiarę.
Ale wiara jest też decyzją. Krokiem w ciemno. Decyzją na zaufanie Bogu.
I rzeczywiście wówczas się dzieje: wiele dobra w człowieku i wokół, i nie szkodzi mu wówczas trucizna nieprzyjaciela.
Modlę się do św. Pawła, by pomógł mi i innym podjąć wezwanie do nawrócenia. Nawrócenie jest zawsze uwierzeniem Miłości. Muszę dodać: i jej praktykowaniem!!!

piątek, 24 stycznia 2014

24 I, chciał, przywołał, przyszli

Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli... Mk 3,13-19

Chciał, przywołał, przyszli do Niego.
Aby przede wszystkim Mu towarzyszyć.
Usłyszałam świadomiej dziś na Eucharystii te słowa: "dziękujemy, że nas wybrałeś, abyśmy stali przed Tobą i Tobie służyli".
Dziękowałam dziś Bogu, że chciał, że przywołał, że przyszłam. Ja i nie tylko...

czwartek, 23 stycznia 2014

23 I, aby dotknęło mnie Słowo

Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie [...] wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Mk 3,7-12

Tłumy, tłumy, tłumy... Nie lubię tłumu. Wolę uliczki puste i miejsca samotne. Ale zdarza mi się chodzić wśród tłumów... I nie uciekam od tego. Mam poczucie, że jestem jedna z wielu, że stanowimy jakąś masę, ale też w tym wszystkim zachowuję swoją tożsamość, mam poczucie, że mimo masy jestem kimś niepowtarzalnym, ważnym dla Kogoś... To tak na ulicy.
Bywałam także wśród tłumów w momentach ważnych, jak na Eucharystii podczas wizyty papieża, czy w czasie kanonizacji. Chciałam być tu czy tam pomimo tłumów, ważna była dla mnie tam moja obecność.
Rozumiem więc tych, którzy idą za Jezusem, którzy chcą Go dotknąć. Choć wydaje mi się, że ja bym dziś już się nie pchała... Wydaje mi się, że wystarczy mi patrzeć i słuchać. Ale może właśnie tylko się "wydaje"...
Modlitwa poprowadziła mnie do "dotyku" ale z drugiej niejako strony. Zapytałam siebie, czy chcę, by Jezus mnie dotknął, by Jego Słowo mnie dotknęło? Tak, chcę. I jestem pewna, że On tego też chce.
I o takie spotkanie chodzi, by dać się dotknąć Słowu, by to spotkanie zostawiło we mnie ślad... Ślad miłowania.

środa, 22 stycznia 2014

22 I, prostota

A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Stań tu na środku». A do nich powiedział: «Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego?... Mk 3,1-6

Jest taka przypadłość ludzka, która przysłowiowo szuka dziury w całym. Jeśli kogoś nie lubię, jeśli jestem z góry na "nie", to zawsze się znajdzie powód, by tego drugiego oskarżyć.
Jezus doświadczył tego na sobie i my idący za Nim doświadczymy tegoż. A że i my to robimy... to inna sprawa, którą warto by się zająć. Ale dziś zostaję przy tej pierwszej. Zostaję przy Jezusie, którego nie przestrasza postawa faryzeuszów, który czyni swoje, który uzdrawia mimo zatwardziałości serc...

Pierwsze czytanie, Dawid z procą zwyciężający Goliata, jest dobrym dowodem na to, jak prostota serca i oddanie się Bogu ma swoją niezmierzoną moc.

Fot. Proce we współczesnym Betlejem :)

wtorek, 21 stycznia 2014

21 I, "dla człowieka"

Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: «Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?» [...] 
«To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu». Mk 2, 23-28

Miałam dużo czasu dziś do modlitwy, do rozważań. Jechałam pociągiem, który z Krakowa do Szczecina miał jechać 12 godzin, a jechał 20!
Zatrzymało zaś mnie dziś słowo Jezusa "szabat dla człowieka". Jak przez dziurkę od klucza zobaczyłam więcej. Zobaczyłam troskę Boga, Jego troskę o człowieka. Zobaczyłam w tym kluczu też przykazania, które są dla człowieka, dane człowiekowi z troski Boga o człowieka.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

20 I, jak pościć, to pościć

Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Jezusa i pytali: «Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?» Mk 2, 18-22

Post jest wyrazem pewnej pustki, tęsknoty, pokuty, czegoś co woła o spełnienie, napełnienie. Jeśli prawdziwie poszczę, to nie porównuję się, nie narzekam, że ktoś inny nie pości.
Post jest wyrazem mnie, robi we mnie przestrzeń dla Boga. Jest jak list polecony i ekspresowy do Boga. I miłosny - a ten jest niepowtarzalny.

niedziela, 19 stycznia 2014

19 I, iść za Barankiem=miłować

Dziś cytuję Papieża:
"Chrzciciel widzi więc Jezusa, który kroczy w tłumie i - kierując się natchnieniem z góry - rozpoznaje w Nim posłańca Bożego, toteż wskazuje na Niego, mówiąc: "Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata" (J 1, 29).
Czasownik, tłumaczony jako "gładzić", znaczy dosłownie "podnosić; brać na siebie". Jezus przybył na świat ze ściśle określoną misją: wyzwolić go z niewoli grzechu, biorąc na siebie winy ludzkości. W jaki sposób? Miłując. Nie ma innego sposobu zwyciężenia zła i grzechu, jak tylko za pomocą miłości, która pobudza do złożenia w darze własnego życia za innych. 
[...]
W Nowym Testamencie słowo "baranek" pojawia się wielokrotnie i zawsze w odniesieniu do Jezusa. Ów obraz baranka może zaskakiwać, oto bowiem zwierzę, nie odznaczające się z pewnością siłą i masywnością, bierze na swe ramiona ciężar tak przytłaczający. Ogromna masa zła zostaje podjęta i poniesiona dalej przez stworzenie słabe i kruche, będące symbolem posłuszeństwa, łagodności i bezbronnej miłości, które posuwa się aż do ofiary z samego siebie. 
Baranek nie panuje, ale jest pokorny; nie jest agresywny, lecz pokojowy, nie pokazuje szponów ani kłów w obliczu jakiegokolwiek ataku, lecz poddaje się i jest uległy. I taki jest Jezus! Taki jest Jezus - jak baranek. 
Co znaczy dla Kościoła, dla nas, dzisiaj, bycie uczniami Jezusa Baranka Bożego? Oznacza stawianie w miejsce podłości - niewinności, w miejsce siły - miłości, w miejsce pychy - pokory, w miejsce prestiżu - służby. To jest dobra praca! My, chrześcijanie, mamy to czynić: stawiać na miejsce podłości niewinność, na miejsce siły - miłość, na miejsce pychy - pokorę, na miejsce prestiżu - służbę. 
Bycie uczniami Baranka oznacza życie nie jako "oblężona twierdza", ale jak miasto na górze, otwarte, gotowe na przyjęcie innych, solidarne. To znaczy - nie przybierać postaw zamykania się, ale proponować Ewangelię wszystkim, świadcząc własnym życiem, że naśladowanie Jezusa czyni nas bardziej wolnymi i radośniejszymi."
Całość przemówienia Papieża

czwartek, 16 stycznia 2014

16 I, ON chce mego szczęścia (?)

Po powrocie ludzi do obozu starsi Izraela stawiali sobie pytanie: «Dlaczego Pan dotknął nas klęską z ręki Filistynów? Sprowadźmy sobie tutaj Arkę Przymierza Pańskiego z Szilo, ażeby znajdując się wśród nas wyzwoliła nas z ręki naszych wrogów». 1 Sm 4,1-11

"Dlaczego?!" To pytanie w życiu pojawia się nie raz...
Szukamy przyczyny naszych niepowodzeń, obciążamy za nie Boga i innych. Czasem, jak Izraelici, traktujemy Boga magicznie: skoro "mamy" Go jakoś, to nie powinno już nas nic złego spotkać. A przecież spotyka. Dlaczego? - więc pytamy.
I nie ma tu łatwych odpowiedzi.
A jednak w dzisiejszym Słowie odnalazłam pewną istotną odpowiedź. Na inne pytanie, myślę, że bardziej fundamentalne niż owo "dlaczego?".
Zadziwiło mnie, że w krótkim czasie już kolejny raz pojawia się perykopa o spotkaniu Jezusa z trędowatym (Mk 1,40-45). Ważne spotkanie. I tu odnajduję odpowiedź na ważne pytanie. Pytanie o to, czego Bóg chce dla człowieka, dla mnie.
Skoro spotkało mnie jakieś nieszczęście, to jedyne właściwe rozwiązanie udać się do Jezusa i prosić Go, by uzdrowił. Dlaczego takie rozwiązanie? - Bo On CHCE mego (i twego) zdrowia, i to szeroko rozumianego.
Bóg chce mego szczęścia. Jeśli kiedyś miałabym wątpliwość, to muszę wrócić do dzisiejszej modlitwy, podczas której wyraźnie usłyszałam Jezusowe: "CHCĘ, bądź oczyszczony".

środa, 15 stycznia 2014

15 I, słuchać

Rzekł więc Heli do Samuela: «Idź spać! Gdyby jednak kto cię wołał, odpowiedz: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha». 1 Sm 3,1-10n

Nie wystarczy, że Bóg mówi, żeby Go usłyszeć.
Trzeba otworzyć siebie, ucho swego serca, swej woli, żeby Go przyjąć.
Gdy biorę Biblię do ręki modlę się, by Duch Święty otworzył przede mną Słowo, ale też modlę się, by Duch mnie otworzył na Boże Słowo. A to też jest łaską.
Przywołam kolektę tego tygodnia, gdyż jest tak prosta i użytkowa:
Wszechmogący Boże, spełnij z ojcowską dobrocią pragnienie modlącego się ludu: daj mu poznać, co należy czynić, i udziel siły do wypełnienia poznanych obowiązków.

wtorek, 14 stycznia 2014

14 I, choć głosu nie słychać...

Gdy tak żarliwie się modliła przed obliczem Pana, Heli przyglądał się jej ustom. Anna zaś mówiła tylko w głębi swego serca, poruszała wargami, lecz głosu nie było słychać... 1 Sm 1, 9-20

Żarliwa modlitwa jak strzała przebija chmury i dosięga serca Boga. Głębia przyzywa głębię, powie Ps 42. Serce dosięga Serca.
Bóg słyszy wszystko, co chcę Mu powiedzieć.
Chciałabym dziś na arenie internetu krzyknąć ze wszystkich sił: "Ludzie, wołajmy do Boga!", mówmy do Niego z głębi serca i słuchajmy Go w tej głębi...

poniedziałek, 13 stycznia 2014

13 I, gdyż bardzo miłował

Również Annie dał część, lecz podwójną, gdyż Annę bardzo miłował, mimo że Pan zamknął jej łono... 1 Sm 1,1-8

Nie pisałam dość długo z prostego powodu - nie miałam dostępu do internetu. Jednak w tym czasie wiele się wydarzyło i uświadomiłam sobie to, co dziś w I czytaniu usłyszałam co do Anny żony Elkana.
Wiele dobra mnie spotyka od Boga i przez ręce ludzi.
Zadałam sobie dziś rano pytanie: dlaczego? Z jakiego powodu doświadczam wobec siebie takiej troski i tyle dobra?
Nie mam odpowiedzi z siebie. Nie zasłużyłam. Po prostu z miłości ktoś obdarza mnie troską.
Bóg obdarza mnie troską z jednego powodu: "gdyż Annę bardzo miłował". Każdy ma prawo podstawić tu swoje imię - zwłaszcza po wydarzeniu chrztu Pańskiego i uświadomieniu chrztu własnego!!!

Fot. Dostałam kiedyś tę kartkę na walentynki ;)

wtorek, 7 stycznia 2014

7 I, w drodze

I obchodził Jezus całą Galileję, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących... Mt 4,23-25

Jezus w drodze.
Mnie też naucza nie tylko w ciepłej kaplicy, ale w przeróżnych miejscach mojej codzienności, mego Kafarnaum, którym obecnie jest Szczecin :).
Zadanie dla mnie - rozpoznawać Go i być Jego uczennicą, i po wtóre: przynosić do Niego wszystkich cierpiących, wszystkich, których spotykam, cierpiących na ciele i na duchu.
Z zaufaniem słucham I czytania: O co prosić będziemy, otrzymamy od Boga, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba (1 J 3,22n). Ta pierwsza część zdania zależy od drugiej, a druga zależy ode mnie...

poniedziałek, 6 stycznia 2014

6 I, promienieć będziesz...

Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. Mt 2,1-12

Powstań, świeć, Jeruzalem, bo przyszło twe światło i chwała Pana rozbłyska nad tobą. 
[...] I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu. 
 [...] Wtedy zobaczysz i promienieć będziesz, zadrży i rozszerzy się twoje serce... Iz 60,1-6

Światło! Tajemnica Światła. Święto Objawienia Pańskiego.
W świetle widzimy, w świetle jesteśmy w prawdzie, w świetle mamy perspektywę.
Bóg jest moim światłem. On oświeca moje życie i wskazuje mi przyszłość. Ale też... przychodząc do mnie obdarza i mnie swą łaską, zapala mnie swym światłem. Staję się jak księżyc wobec słońca - nie mając w sobie źródła światła odbijam Jego światło. Nie mogę tego nie czynić! Tzn. mogę nie świecić, ale nie chcę, chcę świecić Jego blaskiem, odbijać w sobie Jego światło. By być pomocą dla innych, by oświecać drogę innym w kierunku Pana.

***
Przypomniał mi się epizod, jaki zdarzył się Matce Teresie z Kalkuty. Wspomina ona, że kiedyś odwiedziła starszego mężczyznę, którego dom był w zupełnym nieładzie, a on sam wyglądał na zaniedbanego i pozbawionego opieki. W pewnej chwili znalazła tam starą lampę i zapytała, dlaczego jej nie używa. "A dla kogo miałbym ją zapalać, skoro jestem tutaj sam przez cały dzień?" Na to Matka Teresa powiedziała: "Gdybym przychodziła odwiedzać pana, to czy pan by ją zapalał?" Po jakimś czasie przyszedł anonimowy liścik do Matki Teresy: "Ta lampa, która dzięki Siostrze oświeciła moje życie, jest wciąż jeszcze zapalona". (za książką "Siła słabości" o. G. Cucci)

***
Jeszcze jedno... Gdzieś z głębi..., nie wiem czy uda mi się to napisać.
Uderzyło mnie na Eucharystii słowo komentarza, że mędrcy z gości stają się oblubienicą.
Żeby to dobrze zrozumieć, trzeba widzieć dzisiejsze święto (święto Objawienia) w całej jego treści (objawienie się Boga poganom, objawienie się Ojca, Syna i Ducha w chrzcie Chrystusa, objawienie się Jezusa w Kanie Galilejskiej - to wszystko jest zawarte w święcie objawienia):
"Dzisiaj się Kościół złączył z Chrystusem, swoim Oblubieńcem, 
który go z grzechów obmył w Jordanie;
biegną mędrcy z darami na królewskie gody,
a woda przemieniona w wino cieszy biesiadników. Alleluja". (antyfona z jutrzni)
Miałam taką refleksję (tu stało się dla mnie objawienie...), że i ja wobec Boga stanęłam kiedyś jak ci magowie, by oddać Mu cześć, ale ON chciał więcej... zaprosił mnie z bycia gościem w Jego Domu do bycia oblubienicą... Tu zamilknę... Nie umiem o tym mówić...
A dlaczego jednak o tym piszę? Bo taka też jest możliwa i przewidziana przyszłość dla ciebie. Bóg chce z duszą człowieka złączyć się jak oblubieniec z oblubienicą: wtedy zobaczysz i promienieć będziesz, zadrży i rozszerzy się twoje serce...

niedziela, 5 stycznia 2014

5 I, Bosko-ludzka historia

Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa... 
W Nim bowiem wybrał nas... 
[...] nie zaprzestaję dziękczynienia, wspominając was w moich modlitwach. Proszę w nich, [...] byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania... Ef 1,3-18

Tak poszatkowałam cytując to II-gie dzisiejsze czytanie. Świadomie, by wydobyć dwa wątki.
Pierwszy: "wybrał nas". Na modlitwie poprowadziło mnie to słowo do Eucharystii, do momentu kiedy kapłan mówi i czyni, co uczynił Jezus: "wziął chleb, błogosławił, łamał i podał swoim uczniom..."

Zobaczyłam w kontekście tego czytania tu swoją historię, zobaczyłam to, co Bóg dla mnie przygotował, zobaczyłam niejako nadzieję swego powołania... Tzn. Bóg mnie wybrał, Bóg mnie błogosławi, Bóg mnie łamie (choć są to ludzkie dłonie i ludzkie działania, i dlatego może boleć...) i Bóg mnie rozdaje. Rozdaje, by inni mieli życie. I żebym ja doświadczyła w sobie Życia, Jego Życia, Jego Miłość.
Taka jest droga owocowania, taki cel życia, taka jest łaska, która upodabnia do Jezusa. Tu jest "moc, abym się stała dzieckiem Bożym" (por. J 1,12). Ojciec jest przy mnie, jak był z Jezusem.

"Nauczyć się akceptować to, co nam się przytrafia. Być może jest to najważniejszy krok, zarazem łatwy i trudny do wykonania, ponieważ nie chodzi o zrobienie czegoś szczególnego (i być może to nas paraliżuje!), lecz otwarcie się, aby przyjąć to, co się nam przydarza, wiedząc, że jest to dla nas dobre". (z książki G. Cucci "Siła słabości")

Druga sprawa, to modlitwa. Nie da się tego przeżyć, doświadczyć bez łaski, bez modlitwy. By Bóg dał mi "ducha mądrości, światłe oczy serca, bym wiedziała, czym jest nadzieja mego powołania".
Modlę się więc za siebie, modlę się za moje siostry. Modlę się za ciebie. Byśmy wchodzili świadomie w tę Bosko-ludzką historię własną. Nasza historia ma swój początek w Bogu i w Nim ma swoje dopełnienie, więc jest Bosko-ludzka.

sobota, 4 stycznia 2014

4 I, szukasz? idź

Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?»
Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi! (to znaczy: Nauczycielu) gdzie mieszkasz?» Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie»... J 1, 35-42

Kolejne pytanie w tym roku, ważne pytanie: czego szukam?
Czego szukam w codzienności, w relacjach, czego szukam w Kościele, czego szukam w drodze za Barankiem?
Kiedy myślę o szukaniu, to myślę, że...
- szuka się tego, co się utraciło, co było wartościowe.
- szuka się tego, czego się pragnie, z czym wiąże się wartość.
- szuka się tego, co jest "dla mnie" przygotowane, co jakoś intuicyjnie się wyczuwa, że do mnie jakoś przynależy...
- szuka się ... miłości - tak ujmuję to jednym słowem.
W tym szukaniu czasem jednak zostaję na pozorach znalezienia i już nie chcę dalej iść, myląc przyjemność ze szczęściem, a uczucie z miłością...
Odpowiedź Jezusa trzeba wziąć na serio: chodźcie... Idąc za Nim, Jego drogą, "zobaczy się" Miłość, doświadczy się Jej, co więcej Ona zamieszka w tym, który Ją szuka, który Ją przyjmuje.

piątek, 3 stycznia 2014

3 I, imię Jezus

Nazajutrz Jan zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: "Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata". J 1, 29-34

Każda modlitwa Kościoła jest zanoszona przez Jezusa. Na Jego imię ze czcią pochylamy głowę. Najświętsze imię Jezus - dziś ma w liturgii swój formularz.
Tak sobie powtarzam cicho imię Jezusa...
Mistycy nazywali je najsłodszym imieniem. Żeby poczuć tę słodycz, trzeba mieć dobry zmysł smaku - oczywiście duchowy zmysł :).
Wschodni Kościół bardziej pielęgnuje modlitwę zwaną "Jezusową", w której człowiek nie tyle powtarza imię Jezusa, co tym imieniem żyje, każdy wdech jest przywołaniem tego jedynego imienia, w którym mamy zbawienie. "Jezu, ulituj się nade mną", lub "Jezu, Syna Boga żywego, zmiłuj się nade mną grzesznikiem". Na słowo "Jezu" wdycha się powietrze - to jak taki zryw ku Jezusowi, na słowa "ulituj się nade mną" - robi się wydech, wraca ku sobie... Tu można więcej o tym przeczytać.
Zachęcam siebie i Ciebie dziś (i nie tylko dziś) do takiej prostej modlitwy imieniem Jezusa.
Chcę pozwolić, by Duch Święty wolał z mej głębi tęsknotą i by moje usta wypowiadały z wielką miłością to jedyne imię, które nosił mój umiłowany Jezus i które oznacza "Jahwe zbawia".

czwartek, 2 stycznia 2014

2 I, kim jesteś?

«Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?» 
Odpowiedział: «Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz»... J 1, 19-28

Kim jesteś? Kim jestem?
Patrzę na Jana i uświadamiam sobie, jak ważna jest własna tożsamość. Jak jest istotne wiedzieć kim się jest i być tym konsekwentnie...
Jan nie widział siebie inaczej, jak w relacji do Jezusa. Nazwał siebie Jego głosem. Chrzest Janowy stał się miejscem objawienia Syna przez Ojca. Jan umożliwił innym zobaczenie Mesjasza. Świadek.
Pytam siebie: kim jestem?
I ja nie mogę zdefiniować siebie bez odniesienia do Jezusa. Też poniekąd jestem (powinnam być) znakiem na Niego wskazującym, bo przyjął mnie do swego "namiotu"...

Jeszcze jedno. Święci Grzegorz i Bazyli - patroni dnia dzisiejszego - mój wzorzec przyjaźni. Od lat świętuję w tym dniu "dzień przyjaźni" :-). W ubiegłym roku więcej o nich napisałam. Tu można zajrzeć.
Dziękuję Bogu za przyjaźnie w moim życiu. Moi przyjaciele objawiają mi miłującą obecność Boga. Są mi dopingiem szukania Boga w codzienności. Są zarazem i odpocznieniem, i wyzwaniem.

Na deonie pojawił fajny artykuł:
Cytuję początek:
"Przyjaźń w myśli klasycznej to rodzaj życzliwej i odwzajemnionej miłości. Rodzi się z cnoty i do niej prowadzi. Augustyn, mając wielu przyjaciół, był "praktykiem przyjaźni". Uważał, że przyjaźń to przylgnięcie do duszy, która czyni właściwy użytek z własnego rozumu, kochając ludzi i Boga. Przez przyjaźń rozumiał bowiem twórczą więź z kimś, kto dąży do Boga. Płomień takiej przyjaźni mógł jego zdaniem stopić w jedność wiele dusz. Na podstawie pism św. Augustyna można by sformułować następującą definicję przyjaźni: "to zjednoczenie osób, które kochają Boga z całego serca, kochają swoje dusze i umysły, a także kochają się tak, jak siebie same i są zjednoczone przez całą wieczność ze sobą i z Chrystusem"...

środa, 1 stycznia 2014

1 I, źródło wszelkiego dobra

Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu...  Łk 2, 16-21

Człowiek potrzebuje przełomów. Nowy rok - jest dla wielu nową szansą. Też nie uciekam od takiego myślenia.
Jednak w tym wszystkim nie mogę zapomnieć, że to Bóg jest źródłem (początkiem, Alfą) i to On doprowadza do pełnego rozwoju (jest Omegą).
"Boże, Ty jesteś źródłem wszelkiego dobra i Ty je doprowadzasz do pełnego rozwoju, w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki dzięki Ci składamy za początek naszego zbawienia, i prosimy, abyśmy z radością zebrali Jego owoce(z modlitwy nad darami).
Klękam z wiarą przy żłóbku. Chcę od Maryi uczyć się słuchania Jezusa i słuchania o Jezusie...
Tu początek - Małe Dziecię Jezus.
Jezus = Zbawiciel. Zbawiciel, który w swoim ciele przez krzyż pojednał ludzkość z Bogiem.
"Zbierać owoce" tego pojednania, zbierać je z radością - Kościół w swej modlitwie już jest po doświadczeniu Paschy.
Pokój - to jeden z owoców Bożego Narodzenia, a tak w pełni, to owoc Paschy. Zbierajmy go w sobie i wokół z radością i uważnie. I strzeżmy go.