czwartek, 30 kwietnia 2015

30 IV, umycie i odbicie

Kiedy Jezus umył uczniom nogi, powiedział im: 
„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować... ".(J 13,16-20)

Po pierwsze, to Jezus umył nogi, też mi.
Tu zacytuję o. Grzegorza Kramera SJ (więcej na jego blogu tu podlinkowanym), podoba mi się to, co napisał:
...Myślimy, że to my idziemy złożyć Bogu Ofiarę za nasze grzechy. My idziemy się modlić. My idziemy do świątyni „wypełnić obowiązek”. A to wszystko nie tak. Bo to On zaprasza i to On klęka przed nami i myje nam nogi. To jest istota Eucharystii, reszta – Jego obecność w Chlebie i Winie, jak i wybawienie nas z grzechu i śmierci, jest konsekwencją właśnie tego – Bóg klęka przed człowiekiem.

To wywraca całą logikę sprawiedliwości, odtąd człowiek już nie jest w stanie zdefiniować, co sprawiedliwością jest. No, bo skoro Bóg, który jest jedynym Sprawiedliwym, i który jedyny może od człowieka domagać się sprawiedliwości, przed tym samym człowiekiem klęka i myje mu nogi, to wszystko już jest inaczej. Eucharystia nie jest rytem i obrzędem, jest czynieniem miłości. Jest tym momentem, w którym człowiek staje wobec miłości i może się tylko pytać: dlaczego ja? I nie ma racjonalnej odpowiedzi, po za tym, że możesz to przyjąć i w tym być.

Bóg, który myje brudy człowieka, który nie ma na twarzy grymasu zniechęcenia, czy obrzydzenia, kiedy pochyla się przed stworzeniem. Nie, to nie my przychodzimy na Eucharystię, my tylko przynosimy swoje brudy, które Bóg obmywa. Tu nie ma miejsca na odrzucenie, tu trzeba się uczyć kochać to, co słabe i brudne. Trzeba, bo Bóg to ukochał...".

Po drugie, z doświadczeniem takiego ukochania można i trzeba iść dalej. Błogosławieństwo zapewnione, czyli bycie szczęśliwym, jeśli dalej tę miłość nieść będziemy. Obdarowani i posłani.

Fot. odbicie...

środa, 29 kwietnia 2015

29 IV, ukojenie

„Wysławiam Cię, Ojcze [...] 
ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy [...]. 
Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych...”. (Mt 11,25-30)

Wysławiać z Jezusem Ojca. Głośno Go wyznawać - nie tyle głosem, co życiem.
Trzeba przyjść do Jezusa, by wejść w relację z Ojcem. Tylko w jednym jarzmie z Jezusem można wejść w rytm Jego serca, w rytm Jego zaufania Ojcu. Oto jest ukojenie dla duszy. Oddychać sercem Jezusa, Jego miłością, Jego Duchem...
To jest zaproszenie do wnętrza Trójcy Przenajświętszej...idzie się prostą drogą wiary.

Fot. Mozaika z bazyliki San Vitale w Rawennie - historia wiary Abrahama - wejście w zaufanie Bogu...

wtorek, 28 kwietnia 2015

28 IV, idą za Mną

Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. 
Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy. (J 10,22-30)

Niesamowicie ważne jest to Słowo!
Jest o nas, o tych, którzy słuchają głosu Jezusa. Idziemy za Nim i On daje nam życie wieczne! On nas zna! Każde słowo jest tu ważne i nośne.
Nikt nie wyrwie nas rąk Jezusowych, a więc i z Opatrzności Ojca!
Wniosek: nie mamy się czego lękać. Mamy trwać w zasłuchaniu w Jezusa i w podążaniu za Nim - reszta w rękach Większego od wszystkich i wszystkiego.

I jeszcze coś, ze schowka (2008r.):

Dobrym Pasterzem,
obrazem Boga niewidzialnego,
może być tylko Syn,
który stając się Barankiem,
zaufał do końca Miłości Ojca
i podzielił się ze mną tym zaufaniem.

Fot. z internetu, ładne :)

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

27 IV, Ja od siebie...

Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać. Nikt mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca. (J 10,11-18)

Nie do pojęcia... jest miłość Jezusa.
"Ja sam od siebie je [życie] oddaję..."
Dziś dotykam przez to Słowo Serca Ojca. I siebie w Tym Sercu... I stąd czerpię moc, by... od siebie oddawać swoje życie.

niedziela, 26 kwietnia 2015

26 IV, zależy

Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. (J 10,11-18)

Dobremu Pasterzowi zaś ZALEŻY na owcach.
Jezusowi ZALEŻY na mnie, na tobie, na każdym.
Poczuj się w rękach Pasterza. Zobacz jak paralelne są te zdjęcia z dziś i z ostatniego posta :)
Pozdrawiam z Zawichostu.

piątek, 24 kwietnia 2015

24 IV, marudzenie czy dziękczynienie

...„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie... (J 6,52-59)

A ja dziś na modlitwie zauważyłam, że marudzę.
Ojciec karmi mnie codziennie (!) Chlebem z nieba - jak matka dziecko sobą karmi... - a ja marudzę.
Kiedyś przeczytałam i pamiętam do dziś, że trojakim pokarmem Ojciec karmi: Słowem, Eucharystią i Jego wolą.
A jak dziecko marudzę, że właśnie chciałabym co innego...
I tak jakoś, dzięki łasce, wśród łez marudzenia pojawiły się łzy wdzięczności...
A od Ojców pustyni usłyszałam właśnie, że "błogosławiony, który znosi trudy z dziękczynieniem". :)

Fot. z internetu. Rozchmurz się w rękach Boga! On ci daje WSZYSTKO! Zobacz to sam i zacznij dziękować.

czwartek, 23 kwietnia 2015

23 IV, nie-życie-dla-siebie

„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. 
Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne...  (J 12,24-26)

Znowu o śmierci. O śmierci życiodajnej.
Wchodzimy w paradoks ewangeliczny: kochać życie dla siebie, żyć dla siebie jest traceniem, gubieniem życia, zaś nieprzecenianie życia ziemskiego prowadzi do wydawania go w miłości dla innych i tym samym nie-życie-dla-siebie, czyli śmierć, która otwiera na życie Boga w nas, która daje możliwość tu na ziemi doświadczać życia wiecznego.
Tak jakoś chodzą za mną słowa założycielki sióstr Duszy Chrystusowej M. P. Zofii Tajber, które dobrze oddają tę prawdę: "Moją wielkością jest być niczym, by Jezus mógł być we mnie Sobą".

I jeszcze przywołam dzisiejszego św. Pawła (Flp 1,20c-30):
"...abym mógł usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię, i w niczym nie dajecie się zastraszyć przeciwnikom". Daje wskazówkę trwania, walki i odwagi. Taki jest sposób życia uczniów godny Ewangelii Chrystusowej.

Fot. z internetu. Jak pasuje do dzisiejszego Słowa? Mi intuicyjnie :)

środa, 22 kwietnia 2015

22 IV, niczego nie stracić

Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby czynić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał. 
Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił... (J 6,35-40)

"Precz nie odrzucę"... Jezus zabiega o każdego z nas, abyśmy się nie pogubili. Co więcej, mówi to nawet od swojej strony zaznaczając, "by niczego nie stracił" i biorąc tym samym odpowiedzialność niejako na siebie.
Od nas tylko tyle - abyśmy do Niego przyszli.
Jeszcze raz, jakby na nowo patrzę dziś na charyzmat mojej Wspólnoty - służba Chrystusowi obecnemu w liturgii i Jego spotkaniu z ludźmi. Towarzyszenie, ewangelizacja z serca do serca, jest podarowaną metodą, poprzez którą pomagamy osobom dorosłym doprowadzając ich do Obecnego. Towarzyszymy, ale decyzje podejmuje osoba i najważniejsze spotkanie w katechumenacie jest spotkaniem danej osoby z Jezusem.
Cieszę się zawsze, kiedy człowiek po wielu rozmowach, katechezach, walkach... podstawia dobrowolnie swoją głowę do chrztu. Jestem spokojna. Wiem, że doszedł, wiem do Kogo odtąd należy i wiem, że Jezus jest wierny, że zrobi wszystko, by nie stracić tego człowieka...
Dziękuję dziś Jezusowi za Jego wierność, dziękuję Mu, że w swej trosce o człowieka, powołał do istnienia też nas - siostry św. Jadwigi Królowej Służebnice Chrystusa Obecnego.
I uczę się od Jezusa wierności i uważności na ludzi, których mi daje.

wtorek, 21 kwietnia 2015

21 IV, witaj Pokarmie

 „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu”. 
Rzekli więc do Niego: „Panie, dawaj nam zawsze tego chleba”. 
Odpowiedział im Jezus: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”. (J 6,30-35)

Pokarm na drogę.
Izraelici doświadczyli troski Boga i pokarmu z nieba w czasie wędrówki do ziemi obiecanej.
Od kilku lat mieszkam na Pomorzu i często jeżdżę do sióstr na południe. Zazwyczaj sama albo ktoś robi mi kanapki na drogę.
W medytacji dzisiejszej spróbowałam ogarnąć drogę życia. I ucieszyłam się tym, że dostaję od wczesnego dzieciństwa Pokarm, który daje życie.
Nawet jeśli niewiele rozumiałam i nadal niewiele rozumiem...ale przychodzę do Jezusa i otrzymuję życie... Dar komunii świętej jest wciąż do odkrywania:

Witaj Pokarmie, w którym niezmierzony
Nieba i ziemi Twórca jest zamkniony,
Witaj napoju zupełnie gaszący
Umysł pragnący

Witaj krynico wszystkiego dobrego
Gdy bowiem w sobie masz Boga samego
Znasz ludziom wszystkie jego wszechmocności
Niesiesz godności.

Witaj z niebiosów manno padająca
Rozkoszny w sercu naszym smak czyniąca:
Wszystko na świecie co jedno smakuje
W tym się najduje.

Witaj rozkoszne z ogrodu rajskiego
Drzewo owocu pełne żywiącego:
Kto cię skosztuje śmierci się nie boi
Choć nad nim stoi.

Witaj Jedyna serc ludzkich radości
Witaj strapionych wszelka łaskawości
Ciebie dziś moje łzy słodkie szukają
K'Tobie wołają. (autor nieznany, utwór pochodzi prawdopodobnie z XVII w.)

A tu w wersji śpiewanej.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

20 IV, szukanie Boga

„...Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec”... (J 6,22-29)

W regule św. Benedykta mówi się, że pierwszym warunkiem przyjęcia do zakonu jest szczere pragnienie u kandydata szukania Boga.
Ale jak widać w dzisiejszym Słowie, z różnych powodów można Boga szukać.
Stawiam i ja sobie dziś to pytanie, czy w szukaniu Jezusa więcej pragnę Jego samego i Jego Słowa, czy bardziej Jego darów?e Pragnę darów, to jest fakt, ale na szczęście zależy mi na ciągłym nawracaniu serca ku Osobie. Obym w tym nie ustała! Polecam się Twej modlitwie wstawienniczej i o nią proszę.

***
Co nieco z lektury:
Modlitwa jest często uznawana za słabość, system wsparcia, z którego korzystamy dopiero wtedy, gdy sami już nie potrafimy sobie pomóc. Taki obraz jest jednak prawdziwy tylko wtedy, jeśli Bóg, do którego się modlimy, został stworzony na nasz własny obraz i dostosowany do naszych potrzeb i wymagań. 
Kiedy jednak modlitwa służy nam do sięgania do Boga nie na swoich, lecz na Jego warunkach, odciąga nas od zajmowania się tylko sobą, zachęca do wyjścia do nowego świata, który nie mieści się w ograniczoności naszego umysłu czy serca.
Modlitwa jest zatem wielka przygodą, ponieważ Bóg, z którym zaczynają nas łączyć zupełnie nowe relacje, jest od nas większy i nie podlega żadnym naszym kalkulacjom i próbom przewidywania. Trudno uczynić ten krok od iluzji do modlitwy, ponieważ prowadzi on nas od fałszywej pewności do prawdziwej niepewności, od łatwego systemu wsparcia do ryzykownej kapitulacji, a także od licznych "bezpiecznych" bożków do Boga, którego miłość nie zna granic. (Henri J.M. Nouwen, Przekroczyć siebie)

niedziela, 19 kwietnia 2015

19 IV, życie - świadectwem

Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba. 
A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: „Pokój wam”. 
Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie... (Łk 24,35-48)

Rozmowa uczniów we wspólnocie o doświadczeniu Jezusa.
Nasze rozmowy we wspólnotach, rodzinach, z przyjaciółmi, z obcymi...
Gdy szczerze wydobywamy z siebie prawdę spotkania z Jezusem, ON sam staje pośrodku nas i obdarza swoim pokojem.
Chce byśmy się Go dotykali, byśmy dotykali Jego ran w Jego Ciele - Kościele, czyli w nas i w naszych bliźnich. Byśmy się przekonali, że ON żyje i życiem obdarza. Pozwolić Bogu wejść w swoje życie, to pozwolić Mu żyć w nas i kochać w nas. I wtedy nasze życie staje się świadectwem.

***
Papież Franciszek dziś:
...Chrystusowi zmartwychwstałemu mogą dawać świadectwo "ci, którzy go osobiście doświadczyli, na modlitwie i w Jego Kościele, poprzez drogę, która ma swoje fundamenty w chrzcie świętym, swoje pożywienie w Eucharystii, swoją pieczęć w bierzmowaniu, swoje nieustanne nawracanie w sakramencie pokuty i pojednania".

sobota, 18 kwietnia 2015

18 IV, Jestem!

...Nastały już ciemności, a Jezus jeszcze do nich nie przyszedł; jezioro burzyło się od silnego wiatru. 
Gdy upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów, ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. I przestraszyli się. On zaś rzekł do nich: „To Ja jestem, nie bójcie się”... (J 6,16-21)

Oprócz oczywistych i dających oparcie słów Jezusa: "to Ja jestem, nie bójcie się", zatrzymało mnie na modlitwie wtrącone zdanie Ewangelisty: "a Jezus jeszcze do nich nie przyszedł". Jakże miałby przyjść, skoro zostawili Go na brzegu i przeprawiali się do Kafarnaum? A jednak to zdanie jakoś niepokoi mnie pozytywnie, pokazuje, że spodziewali się Go.
Przeprawa przez morze - obraz życia ludzkiego. Wody się burzą, wiatr silny, ciemności - ile pod tymi wyrazami możemy podłożyć obrazów z naszego życia!...
A ON jest blisko!
"Ja jestem, nie bój się!" - słucham tych słów z wiarą i miłością.
Słuchaj, i Ty, tych słów, niech ciągle brzmią echem w Twoim sercu.

piątek, 17 kwietnia 2015

17 IV, wziął chleby...

Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, rzekł do Filipa: „Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?” 
A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić. 
Odpowiedział Mu Filip: „Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł choć trochę otrzymać”.[...]
Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym... (J 6,1-15)

Czemu Jezus stawia takie pytanie Filipowi?
A i we mnie takie pytania się pojawiają..., by wydobyć na jaw mój niedostatek, bym sobie nie przypisała zdziałanego dobra. Dostrzegam w takich sytuacjach moją małość i nieadekwatność wobec oczekiwań.
A drugiej strony te pięć chlebków i dwie ryby... Ja też mam jakieś "zaskórniaki" :) I właśnie ich Jezus potrzebuje. Ja mam dać, to co mam, nie więcej, bo więcej nie mam. A ON chce wziąć to ode mnie i z tego rozdać tym, którzy oczekują. Przy tym, oczywiście, połamie...
Kto więc tu jest dawcą? ON czy ja?
W mojej codzienności - ON we mnie, ja w Nim - jedna mistyczna Osoba (tak określił kiedyś św. Tomasz z Akwinu).

Trochę dobrej lektury:
Pius XII, Mystici Corporis Christi, 34: 
"Nie trzeba atoli sądzić, że Chrystus-Głowa jako na tak zaszczytnym miejscu postawiony, nie potrzebuje wcale pomocy od Ciała swego. Bo nawet o Mistycznym tym Ciele trzeba to samo powiedzieć, co św. Paweł mówi o ludzkim organizmie: Nie może mówić głowa do nóg: nie jesteście mi potrzebne (1 Kor 12, 21).
Oczywiście jasnym jest jak słońce, że wierni chrześcijanie w ogóle potrzebują koniecznie pomocy Boskiego Zbawiciela, ponieważ On sam powiedział: Beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15 5) i dlatego że według zdania Apostoła, cały wzrost tego Mistycznego Ciała ku zbudowaniu siebie samego płynie z Chrystusa jako Głowy (Ef 4, 16).
Ale i o tym pamiętać trzeba, choć to bardzo dziwnym wydać się może, że Chrystus domaga się pomocy od członków swoich. A najpierw dlatego, że osobę Jezusa Chrystusa przedstawia Jego Namiestnik, który musi wzywać wielu do współpracy w swoim urzędzie, aby nie był ciężarem obowiązków swoich całkiem przywalony i co dzień powinien być wspomagany i podtrzymywany modlitwą całego Kościoła.
Prócz tego Zbawiciel nasz który niewidzialnie rządzi osobiście Kościołem św., chce być wspierany od członków Mistycznego Ciała swego w wykonaniu dzieła Odkupienia. Nie pochodzi to oczywiście z braku lub słabości Jego, lecz z tej przyczyny, że sam tak rozporządził ku większej chwale niepokalanej Oblubienicy swojej.
Umierając na krzyżu, darował Kościołowi swemu, chociaż Ten nic się do tego nie przyczynił, niezmierny skarbiec odkupienia. Gdy jednak chodzi o rozdawnictwo łask z tego skarbca, nie tylko to dzieło uświęcające ludzkość komunikuje z przeczystą Oblubienicą swoją, lecz żąda nawet, aby ono rodziło się niejako także ze współpracy Kościoła.
Straszliwa zaiste tajemnica, nad którą nigdy dostatecznie się nie zastanawiamy - że mianowicie zbawienie wielu ludzi zależy od modlitw, od dobrowolnych umartwień członków Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa, gdy je w tej intencji spełniają, i od współpracy pasterzy i wiernych, a zwłaszcza rodzin, które powinny ją świadczyć stale Boskiemu Zbawcy naszemu w ścisłym z Nim zjednoczeniu".
A jakby ktoś chciał całość przeczytać, to niech kliknie tu.

czwartek, 16 kwietnia 2015

16 IV, uwierzyć

...Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a z niezmierzonej obfitości udziela mu Ducha. Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce. 
Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia... (J 3,31-36)

Relacja Ojca, Syna i Ducha. To nie tylko tajemnica dla naszego umysłu, ale zaproszenie, by w Nią wejść.
Wchodzimy w Nią przez chrzest święty, ale i dalsze kroki są związane z wiarą. Czarno-biało ukazuje św. Jan naszą przyszłość: życie wieczne lub nie widzenie wręcz życia... I co ważne: nie zależy to od predestynacji ale od naszego wyboru. I nie zależy to od zasług naszych ale od wiary naszej.
Bóg posyłając Jezusa, z Nim udziela też nam Ducha bez ograniczeń. Ograniczenie może być z mojej strony - niewiara i nie przyjęcie.
Modlę się więc za siebie i modlę się za tych, których Bóg mi daje, o otwarte drzwi serca i o dar wiary, która jednoczy z Jezusem, a to wszystko łaską jest, łaską niepojętą ale prawdziwą.

Fot. z internetu - sen świętego Augustyna, w którym zobaczył on dziecko usiłujące na plaży przelać muszelką zawartość morza do dołka wykopanego w piasku. "Prędzej ja przeleję morze do tego dołka, niż ty Augustynie zrozumiesz tajemnicę Trójcy".

środa, 15 kwietnia 2015

15 IV, jaka jest prawda?

...Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. 
[...] Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu. (J 3,16-21)

Czemu tak często człowiek obawia się Boga, a jeszcze częściej obwinia Boga i wręcz Boga w swym sercu potępia?!
Czemu nie widzimy Boga, który DOBRY jest? Może dlatego, że łatwiej "zwalić" zło tego świata na jego Stworzyciela niż zobaczyć, że samemu bardziej umiłowało się ciemność...
Zbliżyć się do światła, zbliżyć się do Boga... to decyzja moja, to mój krok. Bóg jest delikatny i nie przekracza moich granic. Raz tylko to uczynił (!), kiedy stał się Człowiekiem i przyjął wszystkie moje ludzkie zmagania na siebie.
Jeśli zbliżę się dziś do Niego, to się okaże, że wszystkie moje uczynki są dokonane w Nim, to znaczy, że nie są poza Bożym zasięgiem. Jeśli się zbliżę do Niego, to będę widziała, że moje życie w żadnej z chwil nie wymknęło się z rąk Bożych. Zobaczę też, że On mnie zbawia, to znaczy ratuje mnie z odrzucenia, które przeżywać mogę w relacjach ludzkich, czy we własnym sercu, ratuje z potępienia, którym czasem inny człowiek potrafi "obdarzyć"... Jeśli zbliżę się do światła, którym jest Jezus Chrystus, wejdę w sferę Bożą i nie mam już czego się lękać!
Bóg posyła Jezusa, bo mnie miłuje i to jest prawda!

Fot. z internetu. Ta dziewczynka zachęca mnie, by być tak prostym i wdzięcznym przed Bogiem...
W tej kwestii prostoty i zaufania, przeżyłam dziś dość ciekawą sytuację.
Chciałam zabrać siostrę z południa Polski, która nas odwiedziła nad morze. Wyjechałyśmy sporo przed południem, pod domem złapała już nas mżawka a potem jechałyśmy w deszczu. Miałam po wyjeździe ze Szczecina wątpliwości, czy nie zawrócić, kiedy wycieraczki w aucie musiały chodzić częściej. Ale wewnątrz modliłam się i byłam pewna, że dobrze zadecydowałam co do tego wyjazdu. W pewnym momencie, kiedy nic nie wskazywało, że się przejaśni, siostra M. odezwała się do mnie: "Podziwiam siostry wiarę...". Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam: "Zadecydowaliśmy wczoraj razem z Nim. Nie wiem, jak On to zrobi, my nie mamy ze sobą nawet parasola. Wie, że jedziemy..."
Parasol nie był potrzebny. Słońce wyszło, morze szumiało, wiatr dawał o sobie znać tak, że Ewangelie z  poprzednich dni o szumie wiatru mi się przypomniały.
Bóg jest dobry! Nawet, gdyby nie było dziś słońca, też jest dobry!

wtorek, 14 kwietnia 2015

14 IV, uczniem być

...Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? I nikt nie wstąpił do nieba oprócz Tego, który z nieba zstąpił - Syna Człowieczego. 
A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. (J 3,7-15)

Wywyższenie Syna Człowieczego to dla mnie azyl życia!
Tam, gdzie po ziemsku widać koniec, zaczyna się życie wieczne. Tam, gdzie po ziemsku porażka i śmierć, jeśli wierzę w Jezusa, jest życie Boga we mnie.
A przecież ciągle dryfuję pomiędzy zaufaniem sobie a zaufaniem Bogu. Kto lubi ziemskie porażki? A kto ich nie doświadcza?...
Ciekawe, że jedną z nazw naszej relacji z Jezusem jest "bycie uczniem". Łapię się na tym, że dopiero składam literki Ducha... A to jest piękne i wciągające!
Nikodem, ten, któremu Jezus odpowiada w dzisiejszej Ewangelii, zaczął dość późno, ale dał się wciągnąć w wir życia Bożego. Jednak najpierw musiał Ciało Jezusa pogrzebać. Stał się człowiekiem paschalnym. Nie ma innej drogi.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

13 IV, poddanie się Wiatru

Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, kto narodził się z Ducha. (J 3,1-8)

Narodzenie z wody i Ducha - sakrament chrztu.
To dar, łaska. We mnie dzięki rodzicom, a dziś sama jestem "akuszerką" wobec dorosłych przyjmujących chrzest. To też łaska być przy narodzinach powtórnych, świadomych.
"Błogosławiony, kto zaufał Panu" - śpiewamy dziś w psalmie responsoryjnym. Jednak tego zaufania uczymy się przez całe życie. Choć jest ono szczęściem człowieka, to rzeczywiste przestawienie wajchy z "Jezu, ufam sobie" na "Jezu, ufam Tobie" paradoksalnie nie jest łatwe...
Próbować jednak warto, może kiedyś zaskoczy, jak w starym aucie zaskoczy w końcu chciany bieg :)
Mam zamiar posłuchać dziś szumu wiatru. I mam zamiar posłuchać w sercu ruchu Ducha (by Mu się poddać).

Fot. z internetu

niedziela, 12 kwietnia 2015

12 IV, pokój - dar Miłosiernego

Było to wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia. Tam, gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Jezus wszedł, stanął pośrodku i rzekł do nich: ”Pokój wam!”. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. 
A Jezus znowu rzekł do nich: ”Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”... (J 20,19-31)

W dzisiejszej perykopie trzy razy padają słowa Jezusa: "Pokój wam!"
Biała niedziela, od kilkunastu lat - święto Miłosierdzia Bożego.
Chcę BYĆ przy Jezusie, być ze swoim lękiem, być z wątpliwościami, być jak Tomasz gotową do dotknięcia ran...
Widzę, jak smutek i radość mieszają się w uczniach w Wieczerniku, jak zwątpienie i pewność - w Tomaszu. Moje serce tak bardzo podobne: sprawy ludzkie mieszają się ze sprawami boskimi... Mimo drzwi zamkniętych do takiej mnie (i ciebie) przychodzi i posyła nas Jezus, wpierw dając swój POKÓJ. To jest dar Miłosiernego, to jest bycie "przy" albo raczej "w" Sercu Ojca.
Dziś moja modlitwa będzie prostym BYCIEM, byciem tym kim jestem, dzięki odkupieniu. To oznacza innymi słowy: otwarcie się na dar pokoju.

***
Św. Faustyna pisała, że naczyniem, którym czerpiemy miłosierdzie Boże jest nasza ufność. Ile ufności w nas, tyle z oceanu miłosierdzia zaczerpniemy.
Wiem, że krucho z tym naczyniem bywa..., więc ja szukam pomocy u Maryi, która była pełna ufności:
"Maryjo, naczynie ufności, pomóż nam, zaczerpnąć ze zdrojów miłosierdzia".
A dziś neofici zostawili swoje białe szaty u stóp Maryi...uciekając się pod płaszcz Jej opieki.

Fot. Tak czekać...i pozwolić Miłosiernemu działać.

sobota, 11 kwietnia 2015

11 IV, uzdrawiający wyrzut

...W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. I rzekł do nich: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu”. (Mk 16,9-15)

Oj, czuję, że warto usiąść z Jedenastoma przy stole eucharystycznym i usłyszeć od Jezusa wyrzut braku wiary...
I doświadczyć, że mój upór jest Jemu znany.
Takie zawstydzenie, które jest skutkiem wydobycia przez Miłość na jaw mojej nieufności, jest uzdrawiające.
Jezus uzdrawia nieufne serca i wysyła na cały świat, by Miłość była poznana.

piątek, 10 kwietnia 2015

10 IV, po tej nocy spotkanie

...tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. 
A Jezus rzekł do nich: „Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia?” Odpowiedzieli Mu: „Nie”. On rzekł do nich: „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie”. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: „To jest Pan!” Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę, był bowiem prawie nagi, i rzucił się w morze... (J 21,1-14)

To jeden z fragmentów Ewangelii, które lubię najbardziej.
To spotkanie z Jezusem zmartwychwstałym karmi moje serce miłością i nasyca mnie. Ta obecność Jezusa, taka troskliwa, dyskretna, miłująca, i podnosząca...
Dziś trzy aspekty:
1. "Dzieci" - kiedy ktoś tak woła do innych, to pokazuje im, że są w relacji do starszych, tu - do Ojca. Ja w modlitwie właśnie tak odczytałam to wezwanie. Bo pewnie można jeszcze i "poniżająco", można pokazać takim wezwanie, że jesteś tylko dzieciakiem. Ale i tak w tym pejoratywnym wezwaniu też zauważam odniesienie relacyjne.
Czasami spowiednik wymawiał po spowiedzi moje imię w formie zdrobniałej. Nie czułam się dzieciakiem, czułam się dzieckiem Ojca, umiłowanym.
2. "To jest Pan" - Jan de best! Potrzebuję czasem wskazówki, a czasem sama nią jestem... Obecność Boga widzą prorocy. Przez chrzest święty mamy tę funkcję prorocką w sobie i warto z niej korzystać, przez odsłanianie obecności Boga w świecie współczesnym.
3. Piotr rzucający się w morze - to się wydarzy za chwilę, kiedy dopłynie do brzegu, to spotkanie z Jezusem...bardzo mnie wewnętrznie porusza. Nie napiszę nic więcej. Chcesz, to usiądź, pomedytuj, wleź w skórę Piotra, podryfuj po falach zewnętrznych i... wewnętrznych własnych zahamowaniach, i poczuj miłujący wzrok Jezusa i swoją miłość do Niego... Bo osobiste z Jezusem takie spotkanie jest doświadczeniem nieba.

Fot. To jest to miejsce...nad jeziorem Galilejskim. A bardziej jeszcze warto odkryć takie miejsce w swoim sercu...

czwartek, 9 kwietnia 2015

9 IV, życie eucharystyczne

A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: „Pokój wam”.
Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach?...  (Łk 24,35-48)

Pokój Jezusa jest darem.
Moja pamięć podsuwa mi prawdę, że ten dar udzielany jest mi (i tobie, nam wszystkim) podczas każdej Eucharystii. Ale żeby dar przyjąć, trzeba mieć puste ręce, otwarte serce i gotowość przyjęcia.
W moim sercu spotykam wątpliwości i pytanie Jezusa: "czemu w sercu prowadzicie spory?" (dosłownie wg greki), jest aktualne i dziś.
Te spory sercowe, które dzieją się w moim, twoim sercu, to zagrywka nieprzyjaciela, który chce zahamować życie darem Bożym!
Cieszę się, że mamy biały tydzień neofitów. Codzienna Eucharystia - niesamowity dar.

"W ostatecznym rozrachunku Eucharystia - dziękczynienie - przychodzi z góry. To dar, którego sami nie bylibyśmy w stanie wytworzyć. Możemy go tylko otrzymać. Jest nam ofiarowany dobrowolnie i dobrowolnie ma być przyjęty. 
Tu tkwi wybór.
Możemy zdecydować, czy pozwolimy nieznajomemu, aby poszedł dalej i pozostał nieznajomym, czy też zaprosimy go do swojego serca, aby poruszył każdą cząstkę naszego istnienia i przemienił nasze żale we wdzięczność. 
Nie musimy tego robić. Tak naprawdę niewielu ludzi się na to decyduje.
Ale za każdym razem, gdy wybieramy tę właśnie możliwość, odnawia się dla nas wszystko, nawet najbardziej banalne sprawy. Nasze małe życie staje się czymś wielkim, bo jest częścią tajemniczego planu Bożego zbawienia. Nic już nie jest przypadkowe, chwilowe ani daremne. Najmniej znaczące wydarzenie przemawia językiem wiary, nadziei, i ponad wszystko, miłości.
Na tym polega życie eucharystyczne; życie, w którym wszystko, co się zdarza, jest dziękczynieniem Temu, który połączył nas na drodze". (Henri J.M.Nouwen, Z płonącymi sercami)

Fot. moje, zrobiłam w Emaus.

środa, 8 kwietnia 2015

8 IV, On został

...a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu... (Łk 24,13-35)

Przymusili...
A ON chce zostawać z nami.
Pomyślałam sobie dziś, że adoracje eucharystyczne, to nasze "wymuszenie" na Jezusie zostania... On się nie sprzeciwia - jest i czeka.
Bym tylko ja potrafiła zostawać przy Nim... A potem wracać do Jerozolimy, do braci i nie uciekać od trudnych wydarzeń.

wtorek, 7 kwietnia 2015

7 IV, nie wiedziała, że to Jezus

Maria Magdalena stała przed grobem płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów [...]. 
I rzekli do niej: „Niewiasto, czemu płaczesz?” Odpowiedziała im: „Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono”. 
Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus...  (J 20,11-18)

Ujrzała stojącego Jezusa.Tego się nie spodziewała, szukała Go leżącego. :)
Miałam taki moment, kiedy wydawało mi się, że gdzieś Jezusa zgubiłam, a On okazało był blisko, był w tym wszystkim, co mnie spotykało, ale ja nie wiedziałam, że to Jezus... Kiedy zależało mi bardzo na Nim i chciałam Go zabrać, On się odezwał: "To Ja Jestem".
MÓJ BÓG OBECNY!
Rozpoznawać Obecnego w codzienności, to łaska! Jezus sam otwiera oczy i serce na spotkanie.
A z mojej strony?
Być w swojej codzienności całą sobą w "tu i teraz", być we wszystkim, co przychodzi, czego doświadczam, co czuję, czego się obawiam, za czym tęsknię. I szukać Go i pytać o Niego.

Fot. z internetu

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

6 IV, moja droga?

...Jezus rzekł do nich: „Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą”. 
Gdy one były w drodze, niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło. Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: „Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali...".(Mt 28,8-15)

Można jak widać od grobu iść w różne kierunki: kobiety z nowiną do uczniów,  strażnicy do arcykapłanów.
Można też wobec tego samego faktu - pustego grobu - przyjąć różne postawy: uwierzyć lub kontestować, lub co jeszcze gorsze, według korzyści ziemskiej "grać w czyjąś dudkę".
Nie potępiam strażników, są po prostu dla mnie przestrogą przed zapatrzeniem w to, co ziemskie...
Droga kobiet - pisana mi powołaniem - będzie krzyżować się nieraz z drogami kontestujących. Mam się nie bać, mam tylko oznajmić tym, którzy stają się braćmi Jego, że ... Go zobaczą!
I samej o tym nie zapomnieć!

Fot. z internetu

niedziela, 5 kwietnia 2015

5 IV, nasze życie

Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. 
Umarliście bowiem i wasze życie ukryte jest z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale. (Kol 3,1-4)

Życie ukryte z Chrystusem w Bogu... To jest życie chrześcijanina. Nie wszystko po ludzku da się pojąć, kiedy patrzymy na swoje życie. Coś jest zakryte nawet przed nami. A sprawy ludzkie ciągle mieszają się ze sprawami Boskimi - w nas, w naszych sercach, w naszych wyborach, w naszych działaniach. A zobacz, że św. Paweł pisze "nasze życie", mając na myśli Chrystusa...
Zjednoczeni z Chrystusem nosimy w sobie Tajemnicę Boga i Jego mocy, choć jeszcze to wszystko w naczyniach glinianych...

Fot. z wigilii paschalnej z katedry szczecińskiej
1. wnoszenie paschału - fajnie ujął mi się kontrast ciemności i światła. Wchodzi Słońce nie znające zachodu! Choć jeszcze mroki doskwierają...
2. komunia nowoochrzczonych - biel szat chrzcielnych świadczy o tym misterium Boskim, które ukryło ich życie w Chrystusie...

4/5 IV, zmartwychwstał

Lecz on rzekł do nich: «Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli. Lecz idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: "Idzie przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział"». (Mk 16,1-8 )

Grób Jezusa jest pusty!
Spotykamy Go na drogach naszej Galilei - czyli naszej codzienności.
Życzę radości z rozpoznania i całkowitego zaufania Jemu!
Alleluja!

***
"Tego poranka dzisiaj nie ma aniołów, którzy by nam objaśniali co się stało. Jest pusty grób i słowo Boże, które nas może poprowadzić do wiary!" (...).
Zmartwychwstanie ma dla nas oznaczać nowe życie - takie życie, które w nas rodzi się z Boga. Które jest istotnie nowe i ono jest dostępne tu i teraz, dzisiaj! (…) Tu i teraz możesz mieć w sobie życie miłosierdzia - to właśnie znaczy poddać się słowu objaśniającemu dzień dzisiejszy" - z homilii bpa G. Rysia.

sobota, 4 kwietnia 2015

4 IV, bez-czynność

...Judasz [...], przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich:  Kogo szukacie? [...]
Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano...
A w miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam [...] złożono Jezusa... (J 18,1-19,42)

"...o Jezu, dzięki Ci, za Twej męki trud" - śpiewałam wczoraj.Teraz grób, cisza, pustka...
Już koniec Jezusowej działalności, tej widzialnej ludzkiej.
Ta bez-czynność Jezusa jest bardzo potrzebna mojej nadgorliwości.
"Bez-czynna" Miłość zbawia mnie dziś i leczy moją niecierpliwość.
Przy grobie można tylko usiąść i nie-działać. Wreszcie poczuć, że ręce opadają, bo nic tu już nie pomogę. Nie przywrócę do życia nic, co umarło, tak jak nie mam też mocy nad własną bezsilnością, ciemnością i śmiercią.
Ale nie czekam w beznadziei. Czekam z Maryją. Ona PAMIĘTA słowa Jezusa, który zapowiadał swoje zmartwychwstanie.

Fot. Grób w szczecińskiej katedrze.

czwartek, 2 kwietnia 2015

2 IV, czynna MIŁOŚĆ

Jezus widząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. 
W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty, syna Szymona, aby Go wydać, widząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany...  (J 13,1-15)

Dziś staje twarzą w Twarz z Tajemnicą Miłości.
Patrzę, otwieram swoje serce, przyjmuję.
Pozwolić Bogu umyć moje stopy... - tyle mogę. Miłość jest delikatna, nawet tutaj nie wymusza. Uniża się i czeka na moje przyzwolenie.
A potrzebuje tego, widzę coraz wyraźniej, że potrzebuję tego. Bo tylko umyta Miłością będę mogła spełnić Jezusowe przykazanie: "abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem".
Wdzięczność wypełnia moje wnętrze.

Trochę dobrej lektury na dziś:
"...W każdej Mszy świętej wspominamy i na nowo budzi się w nas to pierwotne uczucie, jakie Jezus wyraził w akcie łamania chleba: dziękczynienie. Jest ono postawą, która zawiera się w słowie «Eucharystia». W tym wyrażeniu, odwołującym się do wdzięczności, zlewają się wszystkie nurty biblijnej duchowości uwielbienia, jakie budzi się w tym, kto dostrzega mirabilia Dei. Bóg nas kocha, w swojej Opatrzności nas uprzedza, towarzyszy nam, podejmując nieustannie zbawcze działania....". (Jan Paweł II, List do kapłanów na Wielki Czwartek 2005).
Dzięki Ci, Boże, za Twoją OBECNOŚĆ w Najświętszym Sakramencie!

***
Za kapłanów Jezusowi dziś też dziękuję. Tych "moich", których noszę modlitewnie w sercu codziennie i za wszystkich, których ON zrodził w Swoim Boskim Sercu.
Piękne i prawdziwe jest, że "mimo wszelkich ułomności swoich kapłanów Lud Boży nie przestał wierzyć w moc Chrystusa działającą poprzez ich posługę". (Jan Paweł II, List do kapłanów na Wielki Czwartek 2000).

środa, 1 kwietnia 2015

1 IV, wierność Jezusa

„Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia ?” 
On odrzekł: „Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: «Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami»”. Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę. 
Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł: „Zaprawdę powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi”... (Mt 26,14-25)

Jak wczoraj w zdradzie "chodziła" za mną samotność Jezusa, tak dziś zatrzymuje mnie Jego wierność.
Mimo wszystko jest z uczniami, mimo wszystko chce z nimi być, chce być z Judaszem i wprost dziś mówi Judaszowi o wrzodzie zdrady w jego sercu, dając mu szansę nawrócenia.
Wierność miłości polega na tym, że ona jest pomimo wszystko. Pomimo zdrad, pomimo braku emocji lub ich nadmiaru, pomimo cierpienia.
Ta obecność Jezusa, która jest wiernością miłości porusza moje serce i mam nadzieję, że uzdrawia moje serce. Uzdrawia ze zdrad zadanych przeze mnie i uzdrawia ze zdrad doświadczonych.
Jezu, dzięki Ci. Nie jestem najzdolniejszą Twoją uczennicą, ale zaczynam powoli coś pojmować z Twej miłości... I chcę Cię naśladować. Udziel mi łaski Twego Ducha, bym upodabniała się do Ciebie.

W tym wielkim tygodniu, w liturgii godzin powtarza się zwrotka, którą dziś sobie nucę:
Cześć niech będzie Bogu Ojcu
I Synowi Jedynemu
Razem z Duchem równym Obu;
Chwała Bogu w Trójcy Świętej,
Który darzy nas i chroni
Swoją łaską miłosierną. Amen