...Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
[...] Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu. (J 3,16-21)
Czemu tak często człowiek obawia się Boga, a jeszcze częściej obwinia Boga i wręcz Boga w swym sercu potępia?!
Czemu nie widzimy Boga, który DOBRY jest? Może dlatego, że łatwiej "zwalić" zło tego świata na jego Stworzyciela niż zobaczyć, że samemu bardziej umiłowało się ciemność...
Zbliżyć się do światła, zbliżyć się do Boga... to decyzja moja, to mój krok. Bóg jest delikatny i nie przekracza moich granic. Raz tylko to uczynił (!), kiedy stał się Człowiekiem i przyjął wszystkie moje ludzkie zmagania na siebie.
Jeśli zbliżę się dziś do Niego, to się okaże, że wszystkie moje uczynki są dokonane w Nim, to znaczy, że nie są poza Bożym zasięgiem. Jeśli się zbliżę do Niego, to będę widziała, że moje życie w żadnej z chwil nie wymknęło się z rąk Bożych. Zobaczę też, że On mnie zbawia, to znaczy ratuje mnie z odrzucenia, które przeżywać mogę w relacjach ludzkich, czy we własnym sercu, ratuje z potępienia, którym czasem inny człowiek potrafi "obdarzyć"... Jeśli zbliżę się do światła, którym jest Jezus Chrystus, wejdę w sferę Bożą i nie mam już czego się lękać!
Bóg posyła Jezusa, bo mnie miłuje i to jest prawda!
Fot. z internetu. Ta dziewczynka zachęca mnie, by być tak prostym i wdzięcznym przed Bogiem...
W tej kwestii prostoty i zaufania, przeżyłam dziś dość ciekawą sytuację.
Chciałam zabrać siostrę z południa Polski, która nas odwiedziła nad morze. Wyjechałyśmy sporo przed południem, pod domem złapała już nas mżawka a potem jechałyśmy w deszczu. Miałam po wyjeździe ze Szczecina wątpliwości, czy nie zawrócić, kiedy wycieraczki w aucie musiały chodzić częściej. Ale wewnątrz modliłam się i byłam pewna, że dobrze zadecydowałam co do tego wyjazdu. W pewnym momencie, kiedy nic nie wskazywało, że się przejaśni, siostra M. odezwała się do mnie: "Podziwiam siostry wiarę...". Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam: "Zadecydowaliśmy wczoraj razem z Nim. Nie wiem, jak On to zrobi, my nie mamy ze sobą nawet parasola. Wie, że jedziemy..."
Parasol nie był potrzebny. Słońce wyszło, morze szumiało, wiatr dawał o sobie znać tak, że Ewangelie z poprzednich dni o szumie wiatru mi się przypomniały.
Bóg jest dobry! Nawet, gdyby nie było dziś słońca, też jest dobry!
"Jeśli zbliżę się do światła, którym jest Jezus Chrystus, wejdę w sferę Bożą i nie mam już czego się lękać!" - czyli zrozumiem nawet własną ciemność, przestanie mnie ona kontrolować i straszyć, uśmiechnę się do Pana tak ufnie jak dziecko, "od ucha do ucha" i powiem: "O śmierci, gdzież jest twój oścień?" (1 Kor 15, 55)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak! :)
OdpowiedzUsuńNie chcę spłycać ale następnym razem zahaczcie o Kamień :) Będzie kawa :)
UsuńJak miło :) Dzięki! Zahaczymy z radością :)
Usuń