niedziela, 12 listopada 2017

12 XI, zadbać o swą oliwę

... Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się oblubieniec opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły... (Mt 25,1–13)

Ta przypowieść Jezusa jest bardzo obrazowa - wyobraźnia zaraz rysuje mi to wydarzenie. I dużo się dziś wydarzyło w mej modlitwie. Wydobędę tylko trzy aspekty:
1. Oliwa. Jednym z zastosowań oliwy było namaszczenie. Chrystus-Mesjasz, to ten Namaszczony. Poszłam tym tropem namaszczania i popatrzyłam na momenty, kiedy ja byłam namaszczona. A te momenty, to przede wszystkim chrzest. Następnie bierzmowanie. I namaszczenie chorych.
Kiedyś o. Szustak mówił o tej oliwie z przypowieści, jako osobistej relacji z Bogiem (której nie da się ani pożyczyć, ani kupić). W tym duchu, namaszczenie w sakramentach jest rzeczywiście bardzo konkretnym i osobistym spotkaniem z Bogiem.
W kontekście zaś sakramentu namaszczenia chorych, wzruszyłam się głęboko i poczułam wielką wdzięczność wobec Kościoła, bo uświadomiłam sobie, że Kościół w takim momencie jak choroba, zagrażająca życiu doczesnemu, przychodzi z pomocą i opatruje nie tylko ciało chorego, ale przede wszystkim opatruje duszę. Mówiąc językiem przypowieści, opatruje lampę duszy człowieka, napełniając ją oliwą relacji i wierności..., bo przyjście Pana jest w zasięgu.
2. Głupota. Dosłowne tłumaczenie mówi o głupich pannach. Uświadomiłam sobie, że głupotą jest zadbanie o powierzchowność/o zewnętrzność relacji z Bogiem.
Myślę, że te naczynia na oliwę były nie tylko nie atrakcyjne wobec płonących lamp, jak i kosztowały wysiłku. Zadbanie o życie wewnętrzne też kosztuje wysiłku i czasem bywa nie atrakcyjne... Ale głupotą jest nie zadbać o nie.
3. Poprosiłam Pana, by pokazał mi Maryję w tej Ewangelii. I zobaczyłam Ją, jako pannę mądrą, której światło lampy było tożsame z wewnętrzną zawartością oliwy. To wewnętrzna oliwa (Jej więź z Bogiem, niepokalana relacja z Nim) zapalała Jej lampę - Jej gotowość - w momentach przyjścia Pana. Jej lampa oświeca do dziś drogę każdego wierzącego. Ona była gotowa w momencie Zwiastowania, w Nawiedzeniu, w wyruszeniu do Betlejem, w porodzie stajennym, itd.itp...była gotowa pod krzyżem. I była gotowa w chwili śmierci, którą nazywamy zaśnięciem, bo wówczas w sposób zewnętrzny Jej więź z Panem się objawiła. Oliwa Jej całkowitej wierności pozwoliła Bogu zabrać Ją w całości do siebie.

 Wczoraj oglądałyśmy film "Ostatni szczyt" o hiszpańskim księdzu Pablo. Polecam. Bardzo mnie ten film umocnił i ucieszył. Tak jak i dziś II czytanie podniosło mnie na duchu, w dniu imienin Witolda, mego przyjaciela, którego spotkanie z Panem nastąpiło wcześniej niż myśmy się spodziewali. W tajemnicy Świętych Obcowania modlę się za moich śp. Witoldów, ale też modlę się przez nich, wierząc, że ta przyjaźń trwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz