Znam te przykazania na pamięć już od dziecka. Ale czy moje życie codzienne opiera się rzeczywiście na tych dwóch przykazaniach?
Gdy sobie prześledzę swoje wybory, swoje pretensje, czy swoje oczekiwania, to widzę, że kieruję się innym prawem: "niech mnie nikt nie krytykuje", "niech będzie po mojej myśli", itd. itp...
I co najgorsze, w momentach jakiegoś ucisku nie jest moim pierwszym i największym pragnieniem i dbaniem to, czy miłuję tu i teraz Boga całym sercem, całą duszą, całym umysłem..., lecz całkiem co innego, np. żeby mnie kochano.
To co napisałam, sądzę, nie jest duchowym ekshibicjonizmem, bo na pewno bliskie jest to niejednemu.
Natomiast diagnoza, na czym faktycznie opiera się moje życie codzienne, może być zbawienna, bo owo oparcie może się zmienić. Wierzę Słowu Boga i jeśli On mówi, że "będziesz miłował", to przyjmuję to jako OBIETNICĘ i możliwość w moim życiu!
Dziś w większości kościołów świętuje się pamiątkę poświęcenia kościoła i wówczas jest czytana Ewangelia o Zacheuszu. Zacheusz to ten, który przyjął Jezusa do swego domu. Zlazł z drzewa obserwatora i dał gościnę Jezusowi - to próbuję czynić w każdej Eucharystii - i coś w nim się zmienia, coś pęka, jego życie zaczyna się opierać na czymś innym niż dotąd.
"...Zacheusz zaś był bogaty i miał wszystko i nagle - jakby sam z siebie - zaczyna to bogactwo rozdawać, pozbywać się Go. Przecież Jezus mu tego nie kazał robić? Może zrozumiał, pojął i mocno odczuł, że oto do Jego domu przyszedł ten, który jest WSZYSTKIM, może więc wszystko inne zostawić"... (G. Ginter) czytaj więcejTo jest dobra nowina dla mnie, dla ciebie, dla każdego. Więc wciąż wierzę, że to się stanie: "będziesz miłował".
I jeszcze coś muszę napisać.
W mej modlitwie była obecna Maryja. Zobaczyłam Ją, jaką tą, która miłowała. Ona tymi oboma przykazaniami żyła dogłębnie.
Popatrzyłam na Nią w zwiastowaniu, Jej miłość była zdolna zgodzić się na utratę dobrego imienia, na utratę decydowania o sobie, kierowania swoim życiem.
Popatrzyłam na Nią w pewnym wydarzeniu nauczania Jezusa, kiedy mówi do uczniów, że oni - ci, co słuchają Słowa i zachowują Je - są dla Niego matką. Popatrzyłam na Nią przez pryzmat tego drugiego przykazania, miłości bliźniego jak siebie samego. Tak, Maryja tak kocha braci, kocha ich jak samą siebie, dając im (dając nam) udział w tym, do czego sama została zaproszona i co przyjęła: być dla Jezusa Matką. Uświadomienie swojej godności i dopuszczenie/doprowadzanie innych do tej godności - tak dziś przybliżyło się do mnie w konkrecie przez Maryję to drugie przykazanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz