Trudne to są słowa w pierwszym odruchu słuchania. Jest w nas, we mnie, jakieś oczekiwanie wobec Jezusa, że zaraz zaradzi moim potrzebom, że uspokoi moje troski.
Tak, prawdą jest, że zaradza i uspokaja, ale chcę zauważyć cenę zbawienia. Ceną jest Jego udręka krzyża... Wdzięczność mego serca niech wyrazi się w ogniu mej miłości, nie w bylejakości i zachowawczości, ale w miłości, która jak ogień może i powinna zapalić i pochłonąć wszystko.
Pisałam przed cztery laty i znowu chcę odskoczyć od siebie i zapalić się Jego miłością:
Inaczej tego dnia wygląda moja modlitwa.Usłyszałam pragnienie Jezusa i Jego udrękę. Pozwolę Mu odpocząć we mnie.Wreszcie nie wrzucam Mu moich pragnień i mego udręczenia, choć i one są we mnie. (Wiem, ile udręki bywa we mnie, kiedy mam zrobić coś ważnego... Tym bardziej mogę zrozumieć Jezusa i wejść w Jego uczucia).Staję przy Nim jako przyjaciółka, jako oblubienica. Chcę Go zrozumieć, chcę zapalić się ogniem Jego miłości, chcę dać Mu w moim sercu odpocznienie.Jezu, Baranku mój, odpocznij we mnie.Fot. Maryja, złapała ten płomień! I zapłonęła.
Na ikony Miriam mogłabym patrzeć bez końca... :)
OdpowiedzUsuńooooooooooooo ja też!
Usuń