Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: "Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy".
Ten odpowiedział: "Idę, panie!", lecz nie poszedł.
Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: "Nie chcę". Później jednak opamiętał się i poszedł. (Mt 21,28n)
Odnajduję się w obydwu synach.
Deklaracje składałam publicznie, ale ich realizacja, krótko mówiąc, nieraz kuleje...
Czym jest opamiętanie, też chyba wiem...
Im więcej we mnie postawy Serca Jezusa (dążenia Jezusa - zob. dzisiejsze II czytanie), tym więcej spójności między słowami, czynami i motywacją.
Wiem, coraz bardziej głęboko doświadczam, że potrzebuję Jezusa. Różaniec październikowy niech będzie mi bliskością z Nim przez Maryję.
To dobry trop, 'dwóch synów pewnego (jednego) człowieka'; wtedy nie szukamy problemu na zewnątrz ale w sobie.
OdpowiedzUsuńNie szukajmy poza sobą! Problem zawsze jest w nas.
UsuńKategoryczne stwierdzenia nie są dobre, bo niby dlaczego mielibyśmy zaprzestać poszukiwań na zewnątrz albo brać całą winę na siebie...?/pś
UsuńTylko z jednego powodu to drugie, że jesteśmy tymi, których przemiana zależy od nas samych (i od współpracy z łaską). Mamy wpływ bezpośredni na jedną osobę w świecie i to jesteśmy my, czyli ja 😏.
UsuńTylko z jednego powodu to drugie, że jesteśmy tymi, których przemiana zależy od nas samych (i od współpracy z łaską). Mamy wpływ bezpośredni na jedną osobę w świecie i to jesteśmy my, czyli ja 😏.
UsuńBo jedyną osobę, którą mogę zmienić, jestem ja.
UsuńZ tym się zgadzam, zmienić możemy tylko siebie (oczywiście we współpracy z łaską, bo siłą woli tylko stwardniejemy), a kochać drugiego możemy pozwalając mu być innym.../pś
UsuńTeż się odnajduję w obydwu... Choć chyba bardziej w tym drugim, bo z natury jestem leniem i często mówię "nie chce mi się", a potem robi mi się głupio...
OdpowiedzUsuńA więc idziesz (spełniasz) wolę Ojca. I On Cię bardzo miłuje!
Usuń