...A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.
Otóż chwila sposobna nadeszła... Mk 6,14-29
Dwie sprawy:
1. zawziętość
2.niepokój sumienia
Zawziętość Herodiady doprowadziła do ścięcia Jana Chrzciciela. Ale Słowo mówi do mnie i o mnie. Więc pytam siebie: czy nie ma zawziętości w moim sercu?
Dlaczego zawziętość jest zła? Dlatego, że jest przeszkodą, murem nie do zdobycia dla prawdy i nawrócenia. Czasem warto posłużyć się słownikiem: zawzięty - uparcie trwający przy swoich poglądach, decyzjach, uczuciach. A postawa nawrócenia to całkowicie odwrotna postawa, to zmiana myślenia, poglądów, decyzji a też za tym i uczuć.
Duchu Święty, broń nas przed zawziętością!
W sprawie niepokoju sumienia zacytuję dziś z deon.pl słowa Łusiaka SJ:
"Historia ze śmiercią Jana Chrzciciela jest potwierdzeniem tego, że same wyrzuty sumienia na nic się nie zdadzą. Od człowieka mającego wyrzuty sumienia do człowieka dobrego droga jest bardzo daleka. Herod chętnie słuchał Jana Chrzciciela, który był jego sumieniem i nie przychodziło mu do głowy, by go zabić. Jednak w jednej chwili wszystko się odmieniło i wydał wyrok śmierci na Jana.
Łatwo jest zabić wyrzuty sumienia. Gdy to się stanie, człowiek wraca do punktu wyjścia. Dlatego powinniśmy traktować wyrzuty sumienia bardzo życzliwie, ale nie zatrzymywać się przy nich, tylko uczynić je punktem wyjścia do reformy swego życia".
Fot. Przebłysk :)
Szkoda, że tak wielu ludzi zapomina o tym, że zawziętością oddalają się od Boga. Ja ostatnio w swoim otoczeniu spotykam bardzo wiele osób, które uparcie trwają przy swoim zdaniu, swoich poglądach. Rozumiem, że gdyby każdy miał narzucać nam wole i poglądy to człowiek by zwariował; ale są złe i dobre poglądy - i tylko te drugie zbliżą nas do Boga bo będą zgodne z nauką Jego Syna.
OdpowiedzUsuńGrzegorz, mi chodzi najpierw o mnie samą.
UsuńBy tej zawziętości we mnie nie było.
A gdy ktoś czyta mój blog, to zapraszam go, by też najpierw i przede wszystkim do siebie odniósł przemyślenia, by próbował (by chciał) kształtować swoje serce, nie sąsiada...
Pozdrawiam.