Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi. I przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski [...].
Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia.Wyrzucali też wiele złych duchów... (Mk 6, 7-13)
Przybliżenie się do Jezusa, przywołanie przez Niego wiąże się zaraz z rozesłaniem, z przybliżeniem się do ludzi.
Dziś te dwa kierunki widzę wyraźnie.
A jedno i drugie wiąże się z pewnym zmaganiem, z walką wewnętrzną, ze zmianą myślenia - czyli z nawróceniem.
Z łaską Bożą współpracuje się albo i nie. Bo i w podchodzeniu, w zbliżaniu się do Jezusa można ustać, jak też w drodze do ludzi można się załamać, a można się też i zachłysnąć, można zapomnieć, że nie siebie się niesie (choć w sobie), lecz niesie się Dobrą Nowinę o Jezusie.
Pierwszy czwartek - dzień kapłański - pomódlmy się za nich.
Fot. Księża w nawie katedry szczecińskiej.
To ważne co napisałaś. Że nie siebie niesiemy, choć w sobie. Myślę, że wielką pułapką zastawioną na współczesnych posłanych jest pokusa świecenia własnym blaskiem zamiast stawania się lampionem dla płomienia Bożego.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja też w tą pułapkę czasem wpadam! Na szczęście Pan jakoś zaraz "uwalnia moje nogi z sidła" :)...
OdpowiedzUsuńMyślę, że świadomość tego jest świadectwem Twojej autentyczności. Będę tu zaglądać:)
Usuń:) zapraszam. Spotkanie z Tobą też jest dla mnie cenne.
UsuńAleż Jezus jest pomysłowy. Pracujemy w tej samej diecezji :) To też jest Jego pomysł :)
UsuńNo właśnie :)
Usuń