Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi”. I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. Mk 1,14-20
Fot. obok Jeziora Galilejskiego :) (2013r)
Z łaski Bożej dane mi było tam być. Ale rzeczywiste moje "jezioro galilejskie" jest w Wilnie, w którym też właśnie obecnie z łaski Bożej przez kilka dni jestem :). Tu było miejsce powołania. Tu praca, którą porzuciłam, ludzie, których zostawiłam...
Odwiedziny własnej Galilei są dobre: ożywa świeżość powołania, doświadcza się miłości, która pozwoliła kiedyś dojrzeć do decyzji wyboru, tęsknota za ludźmi kochanymi poszerza serce, dzisiejsze radości i cierpienia tych, z którymi się bawiło niegdyś, dają konkretny znak, że jesteśmy wciąż w drodze... osobno i razem..., a przede wszystkim razem z Nim w drodze do Ojca.
Oj, jak ja Pani zazdroszczę tej wizyty nad Jeziorem Galilejskim. Niezwykłe widoki! Ja planowałam wycieczkę w zeszłym roku nad nie, ale niestety złamałam nogę i stwierdziłam, że będzie to zbyt duże obciążenie. Ale mam nadzieję, że w tym roku to nadrobię :) Pozdrawiam Panią serdecznie! Niech Bóg ma Panią w opiece!
OdpowiedzUsuńBeato, Twoje imię znaczy "błogosławiona", życzę więc błogosławieństwa. Jeśli masz TAM być, to będziesz. Ufaj.
Usuń