Sprowokował mnie do tematu orędzie papieża Franciszka na Wielki Post, który opatrzył mottem: "Ponieważ wzmoże się nieprawość, ostygnie miłość wielu". Mt 24,12
Pod koniec tego orędzia napisał, że Bóg daje nam wciąż nowe okazje, byśmy mogli znów zacząć kochać. We wspólnocie takich okazji nie brakuje :).
Niedawno natknęłam się na zdania: "Chciałabyś, żeby miłość dowiodła ci, że istnieje. Nie tędy droga. To ty masz dowieść, że istnieje".
Wielki Post jest mi wciąż na nowo odświeżeniem prawdy, że Bóg szalenie kocha. Patrzę na krzyż i nikt mi kitu nie wciśnie, że to nie prawda. Zmartwychwstałego przyjmuję w Komunii i wiem, że to Miłość się daje...
A jak z moją miłością? Czy moja obecność dowodzi, że miłość w mym sercu istnieje?
Pan odpowiedział słowem z brewiarza:
...Niech zatem wierzący badają swoje sumienie i poddają rzetelnemu osądowi nawet najskrytsze poruszenia swego serca, a jeśliby we wnętrzu swojej duszy odnaleźli coś z owoców miłości, niech nie wątpią, że mają w sobie Boga. Żeby zaś z dnia na dzień otwierali się szerzej na przyjęcie tak wielkiego Gościa, niech pełnią wytrwale i w coraz większym zakresie uczynki miłosierdzia. Jeżeli bowiem Bóg jest miłością, to miłości tej nie można niczym ograniczać, skoro i Bóstwo nie da się zamknąć w żadnych granicach.Dlatego, najmilsi, chociaż dla praktykowania cnoty miłości każdy czas jest odpowiedni, to jednak obecne dni zachęcają nas do tego w sposób szczególny. Bo jeśli chcemy obchodzić Paschę Pana uświęceni na duszy i ciele, to musimy zabiegać przede wszystkim o ten dar łaski, który zawiera w sobie zbiór wszystkich cnót i zakrywa mnóstwo grzechów.Mając więc świętować tę wyższą ponad wszystko tajemnicę, w której krew Jezusa Chrystusa zmyła nasze nieprawości, przygotujmy najpierw ofiary miłosierdzia. To samo bowiem, czym nas obdarowała dobroć Boża, my winniśmy świadczyć tym, którzy wobec nas zawinili.Niech też i szczodrość nasza wobec ubogich oraz dotkniętych różnymi ułomnościami obficiej się w nas ujawni, aby z wielu ust płynęły do Boga słowa podzięki, i by nasze posty skutecznie wsparły potrzeby głodujących. Żadne pobożne dzieło nie sprawia Panu takiej przyjemności jak to, gdy przychodzimy z pomocą Jego ubogim. Wszędzie bowiem tam, gdzie spotyka się z naszą miłosierną troską względem innych, rozpoznaje On w niej odbicie swojej własnej miłości. (Św. Leon)
Fot. Obrazek z internetu, mi się spodobał. Rozumiem go tak: trzeba najpierw swoje serce opatrzyć (pokochać), ale równocześnie być też zawsze gotowym, by zejść po drabinie z zajmowania się sobą ku drugiemu.
Czasem to zejście po drabinie najtrudniejsze ...
OdpowiedzUsuń... ale i najwłaściwsze :)
Usuń