Łódź... oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli.
Jezus zaraz przemówił do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. Mt 14,22–33
Powtarza się w moim życiu wiele razy: wiem, że to Jezus, że On idzie ku mnie po falach tego wszystkiego z czym się zmagam, a jednak nie dowierzam, myślę, że to tylko duchowa iluzja, zjawa...
A On rzeczywiście JEST i idzie ku mnie, mówi do mnie codziennie! (w liturgii Słowa). Idzie do mnie po falach tego z czym się zmagam, czego się boję. On nad nimi panuje.
Panuje nad wszystkim, panuje też nad tym, co mnie może zatopić, zranić, zniszczyć. Panuje tak samo nad tym, czego obecnie doświadczam i mówi: "JESTEM, nie bój się!"
Decyzja należy do mnie (i do ciebie), czy będę patrzeć na fale i wiatr, czy na Jezusa...
Ja chcę patrzeć na Jezusa!
I chcę iść ku Niemu poprzez fale lęku i tych doświadczeń, które są moim udziałem; one są drogą ku Niemu.
Fot. Nie ta scena ewangeliczna, a jednak ten obraz wybieram! Bardzo lubię to ujęcie. Jestem przekonana, że to spotkanie oczu Jezusa i Szymona z Cyreny, przemieniło Szymona. Już inaczej też spojrzał na krzyż, który musiał dźwigać. Tak chcę patrzeć na Jezusa...
Dziękuję Ci za Twoje wpisy na blogu, dużo mi naświetlają, pobudzają :) ktoś kiedyś napisał że pragnienia same w sobie są nie ważne, ważne jest dążenie do ich realizowania. tylko podążanie.... to jak wyprawa na Giewont... :) Kaśka
OdpowiedzUsuńKasiu, dzięki za dobre słowa. Cieszę się, że moje wpisy niosą światło... nie moje światło, Jego światło. Cieszę się :)
OdpowiedzUsuńNiech każdy nasz dzień będzie przynajmniej jednym krokiem w stronę... czegoś piękniejszego niż Giewont...