«Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie»”.
I Pan dodał: „Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18,1-8)
Sędzia, który żyje głęboko dla siebie i jego jedyną motywacją pomocy dla wdowy jest jego własny komfort, jest zestawiony z Bogiem, który wobec swoich wybranych nie będzie zwlekał z obroną.
Mnie osobiście dotknęła wytrwałość i wiara owej wdowy, która była pewna, że sędzia jej wreszcie pomoże, bo mu się naprzykrzała, znając jego komfort.
Czy Jezus znajdzie w nas wiarę, jaką wobec Ojca winniśmy mieć, znając Jego nieskończone miłosierdzie, bo przecież On sam objawił nam Jego Serce i Jego miłość?
problem polega na tym, że Nieskończone Miłosierdzie znamy przed śmiercią głównie z opowiadań, a mamy konkretne doświadczenie, że Jego "prędko przyjdzie z pomocą" trwa i trwa... często do śmierci.
OdpowiedzUsuń... trwa. Ale o to jedno możemy mieć pewność, że wynika z miłości, nie z innych powodów.
UsuńI jeszcze jedno... bardzo często jeszcze na długo przed śmiercią okazuje się że On "sprawia że niewidomi idą po nieznanej drodze, powiedzie ich ścieżkami, których nie znają a ciemności zamieni im w światło". Tylko bywa, że bardzo trudno to dostrzec... Bo "Jego drogi nie są naszymi drogami, a Jego myśli naszymi myślami" i zatrzymujemy się na tym, że "nam się wydawało", że będzie tak i tak... A On przychodzi zupełnie inaczej...
Usuń"Dziś pytanie dziś odpowiedź"? Hm... Chyba nie zawsze...
OdpowiedzUsuńt.
No właśnie On Jest kompletnie Inny. Nawet Jego Miłość nie jest w ludzkiej koncepcji miłości. A my (ja tylko?) chcemy tej ludzkiej. No tak po ludzku chcemy, jak inaczej, jesteśmy ludźmi, nie bogami, tak?
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś opowiada coś słodkiego i łatwego, to albo kłamie, albo niewiele rozumie, albo niewiele jeszcze widział, tak? I po ludzku takie prze%$#ne życie nie da się pogodzić z teorią o Miłości Boga. U Niego jakoś tam się da... ale ja tego nie widzę. I nie wierzę, że przed śmiercią zobaczę. W każdym razie nie oczekuję tego.
W życiu mam fakty takie, że a. jestem b. mam historię taką jaką mam c. mam do wyboru albo zło albo dobro. Nic z tymi trzema nie mogę zrobić, tak jest i już. Jeśli moje jedyne pole manewru to c, to wybieram Boga i to jest koniec dyskusji.
"To wybieram Boga i to jest koniec dyskusji" - tak trzymać!
OdpowiedzUsuńPomimo wszystko!