wtorek, 15 lutego 2011

15 II spenetrować pamięć

... "Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chleba? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł? Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?" Odpowiedzieli Mu: "Dwanaście". "A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków?" Odpowiedzieli: "Siedem". I rzekł im: "Jeszcze nie rozumiecie?" Mk 8,14-21

Obrazek dobrze oddaje moją częstą postawę wobec Jezusa. :) "Nawet nie rozumiem, czego nie rozumiem" z Jego nauki.
Dzisiejsza odpytywanka ewangeliczna jest więc jak najbardziej na miejscu na mojej drodze w kontekście darów otrzymanych! Nie wypadłabym tak dobrze, jak uczniowie, gdyż nie pamiętam wiele, co Jezus mi uczynił i jakich łask doświadczyłam...
Rodzi się więc pytanie o to czego nie mam, o to czego mi brak.
Jak więc mam zrozumieć, że chodzi o ZAUFANIE Jemu, jeśli nie pamiętam darów otrzymanych? Jak zaufam dziś, że On jest Pasterzem i prowadzi na pastwiska obfite, gdy wydaje mi się, że nie mam chleba miłości w zasięgu ręki...

Zadanie na dziś:
Spróbuję spenetrować moją pamięć pod kątem otrzymanych Bożych łask, chociażby w ostatnich miesiącach.

***
Dodawanie, odejmowanie,
mnożenie, dzielenie
w sprawach świata jakoś mi idzie
nie najgorzej.

W życiu duchowym saldo minusowe
może nagle zaowocować nadmiarem
nie moja mocą
lecz Jego Obecnością!

Wiedza jednak nie równa się tu
zaufaniu
więc o łaskę zaufania proszę.

Chcę patrzeć Jezu na Ciebie
i liczyć chcę na Ojca
a nie na moje zabezpieczenia.

4 komentarze:

  1. ...czasami nam się wydaje, że nie mamy chleba miłości w zasięgu ręki, ale tego według naszych oczekiwań i wyobrażeń...
    ...a może też możemy go nie mieć w zasięgu ręki, ale dlatego, że Jego miłość (objawiająca się nam też przez ludzi) jest jak woda, morze, basen, po którą nie ma co ręki wyciągać, bo się będzie tylko tracić (przecieka przez palce), ale trzeba się w niej ZANURZYĆ, swobodnie i ufnie dawać się jej niejako otulać, nieść...wtedy robimy się tacy lekcy, bo wtedy miłość dodaje skrzydeł...Trzeba nam się droga Aniu chyba uczyć pływać także w "basenie" Jego miłości, dać się unosić tej Jego wodzie i pewnie po takim "pływaniu" też będziemy czuły się lekkie i PIĘKNE :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chleb miłości w zasięgu ręki jest! Modlę się codziennie: "chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj" i wierzę w to, co mówię. Jezus chciał, byśmy się tak modlili.
    Więcej - Chleb eucharystyczny - karmię się Nim co dnia.
    Problem jest w tym, że mi się wydaje, że nie mam, co dać, kiedy chciałabym ułamać dla kogoś...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co, chyba się tutaj coś nie zgadza, bo jeżeli wierzysz w to, że masz chleb miłości w zasięgu ręki, Jego miłości, a to właśnie ze skarbca Jego miłości możemy i dajemy innym, to wychodziłoby na to, że chodzi nie o to że nie masz, bo MASZ, bo karmisz się Nim każdego dnia, ale może coś z tym dawaniem...?
    MASZ i dajesz, no ale zawsze możemy więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tu mi nie chodzi o takie matematyczne: masz to dasz, nie masz to nie dasz... :)

    OdpowiedzUsuń