Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: "Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!"[...]
Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać. Mk 6, 30-34
Współczucie Jezusa zadziwia mnie dziś: i to wobec uczniów, i to wobec tłumu.
A wobec siebie rodzi się zadanie, by opowiadać Jezusowi na modlitwie wszystko, co zdziałałam i czego nauczałam!
Tym bardziej przynagla mnie ku zbliżeniu do Serca Jezusa pierwsze czytanie z Hbr 13,17n, ten fragment o posłudze przełożonych:
"... ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem, bo to nie byłoby dla was korzystne".
A moją uwagę przykuło to, że Jezus wysłał uczniów na pustynię. Pustynia kojarzy mi się czy to wprost z kuszeniem Jezusa, czy to z pewnym bardzo trudnym okresem w rozwoju duchowym. A tymczasem tu Jezus wysyła uczniów, by tam sobie odpoczęli.
OdpowiedzUsuńKuszenie na pustyni - ale i umocnienie na pustyni. Ja myślę, że chodziło też o to, by po odejściu euforii w uczniach pozostała najgłębiej sama Prawda, którą głosili.
OdpowiedzUsuńZnam z doświadczenia własnego, że łatwo czasem jest radzić, nauczać, ale gdy przyjdzie podobna sytuacja na mnie, to już nie jest tak łatwo zastosować to, co się radziło innym.