Jezus ujął niewidomego za rękę i wyprowadził go poza wieś. Zwilżył mu oczy śliną, położył na niego ręce i zapytał: "Czy widzisz co?" A gdy przejrzał, powiedział: "Widzę ludzi, bo gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa". Potem znowu położył ręce na jego oczy. I przejrzał zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie. Jezus odesłał go do domu... Mk 8,22-26
W tej perykopie wyraźnie widać, że Jezus uzdrawia ślepego etapami. On, którego Słowo ma moc działania na odległość, w tym przypadku dokonuje aż 7 interwencji:
1 -> ujął za rękę
2 -> wyprowadził poza wieś
3 -> zwilżył oczy śliną
4 -> położył na niego ręce
5 -> zapytał
6 -> położył ręce na jego oczy
7 -> odesłał do domu
Myślę, że to wszystko było potrzebne ślepemu, że potrzebował DOŚWIADCZYĆ pochylenia się Jezusa (jak matki) nad sobą. Najbardziej mnie wzrusza owo zwilżenie oczu śliną. Jest to bardzo intymny dotyk, nie robi się tak wobec obcej osoby. Sama czasem dotykam policzka drugiej osoby palcem zwilżonym śliną, by usunąć z niego jakiś brud, czynię tak jednak tylko wobec bliskiej osoby. A najczęściej tak czyni matka wobec dziecka.
Jezus - widzialny obraz niewidzialnego Boga (Kol 1,15) - pozwala doświadczyć miłości Ojca, która jest czuła i bardzo macierzyńska (choć też pozostaje wszechmocna i stanowcza).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz