Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku... (Mk 8,11-13)
Niedawno po bardzo długim czasie leciałam znów samolotem. Do tego - sama. Trochę się na początku gubiłam na lotnisku, nie wiedziałam, dokąd się udać. To co wiedziałam, to to że chcę wejść na pokład samolotu do Warszawy. Znaki nie koniecznie mi to ułatwiały :).
Piszę o tym, bo przyszło mi to na myśl w kontekście dzisiejszej perykopy. Kręcąc się po lotnisku, mogłam w ogóle nie wejść na pokład samolotu.
Kręcąc się wokół Jezusowych znaków, można w ogóle Go nie spotkać... Znaki są ułatwieniem w różnych sytuacjach, ale mogą też być utrudnieniem.
Staję codziennie wobec Tego, który jest obrazem Boga niewidzialnego... (Kol 1,15). To jest ten JEDYNY znak mi potrzebny, to jest jedyne konieczne spotkanie.
Dzień dobry! dawno mnie tu nie było, więc pozwolę sobie podrzucić jedno zdanie, wokół którego kręcą się ostatnio moje rozmyślania...
OdpowiedzUsuń"Jako chrześcijanie nie tworzymy więzi z obrazem, lecz z osobą." #odgrzywocza
A gdybyś chciała mnie zapytać, "gdzieżeś ty bywał, czarny baranie?", to odpowiem jak w piosence :) @piotr
OdpowiedzUsuńGdzieżeś to bywał, czarny baranie?"...
OdpowiedzUsuń... we młynie, we młynie droga Pani:) @piotr
Usuń