„Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył.
A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba”. (J 8,21-30)
Jezus czyni i mówi, czego Go Ojciec nauczył. I ma świadomość obecności Ojca.
Ta ICH relacja jest MIŁOŚCIĄ - jest osobowa - to Duch Święty - o którym Jezus powie więcej, kiedy będzie zapowiadał uczniom swoje odejście.
Dla mnie tegoroczny wielki post, mimo trudu, który niesie życie codzienne i mimo wewnętrznych zmagań, jest przede wszystkim (właśnie w tych zmaganiach) wyrzutnią w ramiona Ojca.
Tożsamość dziecka, dziecka umiłowanego - czuję, że to właśnie Duch we mnie na nowo chce wyrzeźbić, odnowić i zachować. I wiem, że to Jego działanie, nie moje.
A ja chcę się uczyć Jego życia i próbuję nastawiać żagle swoje pod Jego wiatr. Oj wywracam się nie raz, ale jak wańka-wstańka powstaję i patrzę w stronę Ojca, który jest ze mną. Bo gdyby Go nie było, to i mnie by nie było.
Jest moim wielkim pragnieniem, by móc powiedzieć jak Jezus: ja zawsze czynię to, co się Ojcu podoba. Powód? Jedyny - miłość.
Fot. z internetu. Poczuć wiatr w żaglach - poczuć Ducha w swoim kruchym ciele... "Nie siłą, nie mocą naszą, lecz mocą Ducha Świętego...." - ta pieśń jest na dole mojej strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz