„Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone.
Dawajcie, a będzie wam dane: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”. (Łk 6,36-38)
Tę dzisiejszą Ewangelię przyłożyłam jak miarkę do swego serca. I cóż?! Beznadziejnie... Nie mieszczę się w niej :(.
Nie potrafię nie osądzić, nie potępić, odpuścić..., nawet dać bezinteresownie.
Ale się nie załamuję, przeciwnie, cieszę się, że to widzę. Przypominam sobie dzień przed wielkim postem, kiedy Jezus mówił o kwasie faryzeuszów, byśmy się go strzegli. Dzisiejsze Słowo diagnozowało we mnie ten kwas. Ale i podało lekarstwo na niego: przyjście do Ojca i przyjęcie Jego miłosierdzia. Najpierw wobec siebie - miarą dobrą, natłoczoną, a potem stawanie wobec braci.
Jestem wdzięczna Bogu za tę moją słabość, za grzech nie-miłosierdzia, bo tym doświadczeniu ujawnia mi On swoją dobroć.
Fot. z internetu, przyjacielejezusa.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz