Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem.
Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?»
Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi! (to znaczy: Nauczycielu) gdzie mieszkasz?»
Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie»... J 1, 35-42
Kolejne pytanie w tym roku, ważne pytanie: czego szukam?
Czego szukam w codzienności, w relacjach, czego szukam w Kościele, czego szukam w drodze za Barankiem?
Kiedy myślę o szukaniu, to myślę, że...
- szuka się tego, co się utraciło, co było wartościowe.
- szuka się tego, czego się pragnie, z czym wiąże się wartość.
- szuka się tego, co jest "dla mnie" przygotowane, co jakoś intuicyjnie się wyczuwa, że do mnie jakoś przynależy...
- szuka się ... miłości - tak ujmuję to jednym słowem.
W tym szukaniu czasem jednak zostaję na pozorach znalezienia i już nie chcę dalej iść, myląc przyjemność ze szczęściem, a uczucie z miłością...
Odpowiedź Jezusa trzeba wziąć na serio: chodźcie... Idąc za Nim, Jego drogą, "zobaczy się" Miłość, doświadczy się Jej, co więcej Ona zamieszka w tym, który Ją szuka, który Ją przyjmuje.
A jak to mówią: szukajcie a znajdziecie, czyli jest nadzieja. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Baranko za to, że pomagasz nam iść Jego Drogą
OdpowiedzUsuńJeśli tylko ktoś szuka i nie ustaje - nadzieja jest! :)
OdpowiedzUsuńNawzajem pomagamy sobie w tej Drodze!
OdpowiedzUsuńCzasem tak trudno jest zrobić ten pierwszy krok - odpowiedzieć na to "Chodźcie...". Idę za Nim, ale czy świadomie szukam? Czy aby nie jest to czasem tak z rutyny i przyzwyczajenia? Takie pytania dziś sobie stawiam...
OdpowiedzUsuńTak! Ważne, Mario, pytania sobie stawiasz.
OdpowiedzUsuńI ja sobie stawiam. I co jakiś czas warto je stawiać.
Pozdrawiam i dobrej niedzieli życzę.