Gdy Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»
Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: [...].
A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi». Mt 11,2-11
Co na tak postawione pytanie, dzisiaj, mnie osobiście, Jezus by odpowiedział?...
Co mnie przekonuje o Bożym działaniu najpierw w moim sercu, w moim życiu, we wspólnocie, w ludziach, których spotykam, w historii...?
Czy mam oczy otwarte, by zauważyć, że JEST wśród nas Ten, KTÓRY JEST...? Czy potrafię zostawić własne oczekiwania wobec Boga i przyjąć Jego rozwiązania? Ważne jest, by nie bać się stawiać pytań najpierw sobie, ale też i Bogu. I słuchać Jego odpowiedzi.
Potrzebuję czasami jakiegoś mojego Jana Chrzciciela, by mi wskazał Baranka. A czasem i sama jestem takim "Janem" dla kogoś...
"Męstwo i radość, to obowiązki tego życia" - wyczytałam wczoraj. Dziś w niedzielę Gaudete życzę tej radości i męstwa życzę. :)
No właśnie - niby Jan wysyłał swoich uczniów, by samemu się dowiedzieć, ale przecież on wiedział (słyszał przecież głos Ojca na Synem) - a więc jemu chodziło tylko o to, by to jego uczniowie uwierzyli.
OdpowiedzUsuńOj nie byłam bym tu tak pewna. Dowiemy się o tym dopiero w Niebie. :)
OdpowiedzUsuńJa tak mam, że mogę wiedzieć, że jestem przekonana, ale po jakimś czasie... nagle pewność pryska i na nowo muszę ją zdobywać.
Zajrzyj tu, warto:
http://ginter.sj.deon.pl/trzcina/
Przyznaję, że już wczoraj się wycofałem ze swojego spojrzenia, a to za sprawą s. Marty, która na swoim blogu napisała takie oto zdanie o Janie Chrzcicielu: Chwieje się, nie jest pewien czy jego misja była prawdziwa, szuka potwierdzenia... To zdanie mnie powaliło - w nim odnalazłem klucz do całej sytuacji - tak głęboko ono było prawdziwe. Jan Chrzciciel nigdy nie zwątpił w Boga - zwątpił w siebie, zwątpił w to, czy dobrze rozpoznał drogę, którą miał pójść. Patrzył na to, w jakim miejscu się znajduje, na to, co zostało z tego, co robił w całym swoim dorosłym życiu i pytał sam siebie, czy dobrze rozpoznał wolę Bożą, czy rzeczywiście miał to czynić, skoro nic z tego nie zostało? Pamiętał ten głos z nieba, bo trudno go nie pamiętać, ale nie miał pewności, czy tego zdarzenia sobie nie wymyślił, czy nie była to tylko jakaś wizja, której on uległ – miał wątpliwości, czy to działo się na prawdę...
UsuńPoznacie ich po ich owocach (Mt 7,16) – skoro tych owoców nie widział, miał prawo zwątpić to, czy rzeczywiście dobrze rozpoznał drogę, którą miał iść... Wysłał więc uczniów do Jezusa, bo tylko Jezus mógł powiedzieć Janie, nic ci się nie przyśniło – to wszystko działo się na prawdę. Szedłeś tą drogą, którą Ci wskazał mój Ojciec