wtorek, 31 stycznia 2017

31 I, obrócił się w tłumie

A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: „Kto dotknął się mojego płaszcza?” Odpowiedzieli Mu uczniowie: „Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: «Kto się Mnie dotknął?»” On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła.  (Mk 5, 21-43)

Uświadomiłam sobie dziś, że tłum nie jest przeszkodą w spotkaniu z Jezusem! Żaden "tłum". Także natłok moich myśli czy uczuć, nawał drobiazgów, które zaprzątają mi serce, nie są przeszkodą w tym, by to, co boli do Jezusa przyprowadzić. Pomimo wszystko, albo właśnie w tym wszystkim... mogę spotkać Jezusa.
Jezus wyczuwa intymność nawet w chórze parafialnym :) czy w zorganizowanej procesji, czy w tłumie gapiów.
Moje najdelikatniejsze i najgłębsze wołanie, moja wyciągnięta dłoń w Jego kierunku, moja tęsknota za zbawieniem dotyka Jezusa. Szata Jego Człowieczeństwa jest bardzo wrażliwa na dotyk, na dotyk potrzeby, szukania, wołania o pomoc... ON taki jest! Nie mogę Go nie kochać!

12 komentarzy:

  1. Tłumy są tłem, ale jakże znaczące to TŁO, skoro można tam spotkać PANA i doświadczyć wspólnoty.

    PS.
    Wiesz, kiedyś wczesnym rankiem jechałem do pracy busem pośród zaspanych współtowarzyszy i nagle, doświadczyłem poczucia wspólnoty, jakiego wcześniej nie miałem w kościele. Czyżby wtedy "obrócił się" dla mnie Pan... /p.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tłumie można spotkać Pana, ale można Go również nie spotkać...
      Doświadczenie o jakim wspominasz, jest dla Ciebie jakoś ważne, jakoś Cię poruszyło. Nie wiem na jakim poziomie w tym busie doświadczyłeś wspólnoty? Czy chodzi bardziej o wspólnotę ludzi, czy grzeszników, czy mężczyzn, czy wspólnoty ludzi zbawionych, czy biedaków, ... nie wiem, nie napisałeś więcej o tym.
      Gdybyś sobie sprecyzował to, co doświadczyłeś, to zapytaj Boga, co Tobie w tym doświadczeniu chciał powiedzieć, do czego zaprosić... Bo wydaje mi się, że to samo poczucie nie jest zdaniem skończonym, jest raczej zdaniem bez kropki.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Dziękuję... głowiłem się nad odpowiedzią, aż tu nagle przyszło światło! Odpowiem słowami Ojca Franciszka, który wybiegł mi na przeciw".

      "Stanąć wraz z Jezusem pośród swego ludu, bo „stajemy przed wyzwaniem, by odkryć i przekazać «mistykę» życia razem, wymieszania się, spotkania, wzięcia za rękę, uczestnictwa w tej nieco chaotycznej masie, która [z Bogiem] może zamienić się w prawdziwe doświadczenie braterstwa, w solidarną karawanę, w święte pielgrzymowanie", bez kropki
      http://gosc.pl/doc/3683541.Franciszek-Pokusa-przetrwania-czyni-zycie-konsekrowane

      Usuń
  2. Proszę jeszcze doprecyzuj, gdzie w tym busie był Jezus? Bo wcześniej pisałeś o doświadczeniu wspólnoty, jedności, ale nie było nic o Jezusie.
    Prowokuję Cię:
    1) do myślenia
    2) do wiary
    3) do miłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię takie prowokacje i chętnie Ci odpowiem :)
      Jezus znalazł mnie tam w doświadczeniu międzyludzkiej solidarności, w poczuciu przynależności do wspólnoty ludzi prostych i zmęczonych, takich jak ja

      Usuń
    2. I co dalej się stało??? Jezus znajdując człowieka gdzieś... coś Mu proponuje, coś mu robi, do czegoś zaprasza...czegoś od człowieka chce... itp.

      Usuń
    3. Droga pokaże, idę powoli, bom zmęczony...

      Usuń
    4. ,kulawy i głodny...

      "Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę." (Łk 15,17)

      Usuń
    5. On Lekarzem! On Bratem! Do Domu Ojca Cię poprowadzi.
      Ale ranę (czytaj: grzech) odsłonić Lekarzowi trzeba.

      Usuń
    6. Z pewnością, droga tylko w jedną stronę prowadzi...a, że po drodze grzechowe przygody to fakt namacalny i ran bez liku, aż chciałoby się zakrzyknąć: "gdzież ten Miłosierny Samarytanin?" A może to Ty...?

      Usuń
    7. Na takie rany znam tylko Jednego Lekarza, każdy inny będzie szarlatanem!
      Idź z tym do Jezusa. Jeśli nie możesz już iść, to wołaj, jak Bartymeusz.

      Usuń
    8. Mk 10,48

      Usuń