Oto on! Oto nadchodzi!
Biegnie przez góry, skacze po pagórkach.
Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia.
Oto stoi za naszym murem, patrzy przez okno,
zagląda przez kraty.
Miły mój odzywa się i mówi do mnie:
„Po wstań, przyjaciółko moja,
piękna moja, i pójdź!
Bo oto minęła już zima,
deszcz ustał i przeszedł.
Na ziemi widać już kwiaty,
nadszedł czas przycinania winnic,
i głos synogarlicy już słychać
w naszej krainie.
Drzewo figowe wydało zawiązki owoców
i winne krzewy kwitnące już pachną.
Powstań, przyjaciółko moja,
piękna moja, i pójdź!
Gołąbko moja, ukryta w zagłębieniach skały,
w szczelinach przepaści,
ukaż mi swą twarz,
daj mi usłyszeć swój głos!
Bo słodki jest głos twój
i twarz pełna wdzięku”. (Pnp 2,8-14)
Rzadko w liturgii czyta się Pieśń nad Pieśniami.
Dzisiejszy tekst cytuję więc w całości.
A komentarz nietypowy :) Nie miałam internetu przez parę dni i udało mi się coś napisać:
Czekam na Boże Narodzenie. A jaki jest ten Bóg, na którego
czekam, który przychodzi?
Podczytywałam ostatnio o. Amadeo Cenciniego. Chcę spróbować w
skrócie przekazać coś z jego przedstawienia Boga. Pytanie o wrażliwość Boga,
które stawia Cencini, nie jest pytaniem teoretycznym i nieistotnym. Dotyczy
Jego żywej Osoby, Jego Misterium. Wrażliwość Boga urzeczywistniła się w Jego
Synu Jezusie Chrystusie i niejako i w nas „zapalona” od samego stworzenia a
jeszcze bardziej przez chrzest. Zatrzymanie się i podpatrzenie wrażliwości Boga
jest ważne, gdyż właśnie w sferze wrażliwości jesteśmy wezwani, by stać się jak
Bóg, byśmy byli do Niego podobni; tu ma się dokonać przemiana naszego życia,
nie w sferach wzniosłych i szlachetnych naszego wewnętrznego świata (inteligencja
i wola), nie tylko w zachowaniach czy dążeniach, w byciu pobożnym czy
przyzwoitym, tylko w orientowaniu emocji, kierunku, jaki stopniowo powinno
przyjmować nasze życie, i w tej radykalnej i głębokiej zmianie, jaka powinna
objąć całe nasze bycie człowiekiem: w sferze skłonności i podniet, uczuć i
emocji, świadomych i nieświadomych pragnień i pasji oraz całej tej energii,
którą one wyzwalają, nakierowanej na Boga.
- Bóg wrażliwy na innego (wrażliwość relacyjna)
Bóg mówi, widzi, słyszy, troszczy
się (Rdz 1,3; 1,4; Wj 2,25). Zazwyczaj stwierdza się, że to są wyrażenia antropomorficzne,
ale Biblia chce nam przekazać coś przeciwnego, my jesteśmy uczynieni na obraz
Boga, podobni do Niego, teomorficzni.
Bóg przedstawia się jako Ten,
który przynależy do innego…
Bóg przedstawia się jako „Bóg
Abrahama, Bóg Izaaka, Bóg Jakuba…” (Wj 2,13-15). Ten sposób przedstawienia się
ujawnia, iż Bóg dla objawienia swej najgłębszej tożsamości nie znajduje
lepszego sposobu niż wyliczenie osób, z którymi się związał. Bóg jest tym, który
wiąże się z osobami, należąc do nich. Oto dlaczego w określaniu Boga pojawia
się nie Jego imię, ale inne imiona. Nie dlatego, że On nie ma imienia, nawet
nie dlatego, że jest ono niewymawialne, ale dlatego, że Jego tożsamość jest
ściśle określona w tym procesie przynależności i Jego imię jest wyrażane
poprzez imiona osób, z jakimi związało się Jego Serce. Bóg „lubi” tak się
przedstawiać.
Boży „brak równowagi”…
Uczeń Chrystusa, to piękna
pochylona postać, jak jego Mistrz, wychylona ku innemu. I jeśli Chrystus jest
czuły, zwłaszcza wobec pewnej kategorii osób, tak również uczeń uczy się…
pochylać, tracić swoją narcystyczną równowagę, której fundamentem jest jego
„ja”, ciągle przechylać się ku innym, szukać i znajdować stabilność w
wychodzeniu od siebie i dawaniu siebie innemu.
Duch Święty wrażliwością Boga
W misterium Najświętszej Trójcy (vita ad intra) teologowie ukazują
wyraźnie osobę boską znajdującą swoją pełnię bycia wyłącznie w przynależności
do Innego, któremu stale się powierza i od którego stale otrzymuje w
niekończącym się przypływie i odpływie. Zauważmy, że w Bogu tak mocna i trwała,
silna i żywotna jest ta wzajemna międzyosobowa więź czy ten punkt, w którym
spotykają się przepływy wzajemnego oddawania się sobie, że stają się one wprost
osobą i są Trzecią Osobą Trójcy Przenajświętszej, Duchem Świętym. Możemy
powiedzieć, że Duch Święty to wrażliwość
Boga, w Nim Bóg Ojciec i Syn Boży objawiają razem swe serce, uczucia,
emocje, skłonności, pasje… To wielkie misterium!
Prawdziwa modlitwa jest wówczas,
kiedy jest bogata w synowskie uczucia. Dlatego też, gdy modlimy się, to Duch
modli się w nas, a człowiecza modlitwa staje się przestrzenią dla Bożej
czułości w naszym sercu.
- Pokora Wiekuistego (wrażliwość moralna)
Teraz spróbujmy zrozumieć – jeśli
to możliwe – czym jest i gdzie jest to, co jest dobre w oczach Boga.
Bóg w swojej woli dzielenia się
miłością, sobą, życiem, stale dąży do tego, by uwalniać miejsce dla drugiego,
dąży do pomniejszania się, by drugi był, by był szczęśliwy. Widzę Boga, którego
silnie pociąga dobro, jakim jest pokora
we wszystkim, kim jest i co czyni w Jego działaniu ad intra i ad extra, w
miłości wiążącej Go zarówno z pojedynczym stworzeniem, jak też w wielkim planie
stworzenia. Pokora to kryterium Jego istnienia i działania, wskaźnik Jego
miłości i pozwolenia na miłowanie Go. W Bogu wszystko jest wyrazem pokory,
nawet jeśli mówienie tak o Bogu nie wydaje się nam rzeczą całkiem naturalną.
Zobaczmy na aspekty tej boskiej
pokory w relacjach z człowiekiem:
·
Bóg, który czyni miejsce człowiekowi w swym
sercu i pamięta o nim (trzyma go w sercu) – wł. ricordare – pamiętać pochodzi od cor, cordis – serce (jako siedziba pamięci)
·
Bóg, który wyrzeka się swej potęgi i zapomina o grzechu człowieka
·
Bóg, który poniża się do tego stopnia, że pozwala, by zapomniała o Nim miłość
człowieka
Jak jest z pamięcią ludu
wybranego? Po skutkach negatywnych niedorastania do takiej wrażliwości widać,
jak straszny wirus niszczy pamięć ludu wybranego, niszcząc jego
tożsamość (por. 2 Krl 22, 3-20). Pozbawiony pamięci Izrael znajduje się w
sytuacji utraty tożsamości, wierności, bez przyszłości, bez wdzięczności (za
przeszłość) czy ufności (w przyszłość), bez Boga.
Bóg, Ten, który zdolny jest
pamiętać bardziej niż wszyscy, zdolny jest zapomnieć grzech. I jeśli
Bóg, pamiętając, domagał się u Izraela pamiętania, to zapominając, domaga się
od niego zapominania. Aktualizacja liturgiczna zarówno pamiętania (kult
memoriał) występuje, jak też na płaszczyźnie społecznej poprzez jubileusz – moment
zapominania, przebaczania. Izrael uczył się przebaczać zapominając i zapominać
przebaczając. Największą radością, jaką może odczuwać istota ludzka, jest
radość z tego, że przebacza na sposób Boga (nie zapominając o przebaczeniu
otrzymanym, jak się zdarzyło słudze z przypowieści Mt 18,23-35).
Bóg pozwala o sobie zapomnieć…
To skrajny punkt Bożej pokory. Popatrzmy na Eucharystię. Znaki proste, nie ma
żadnej sensacyjności. A przecież Eucharystia ustanowiona przez Jezusa, by o Nim
pamiętać.
Zadanie dla nas. Słudzy
Eucharystii są ludźmi pamięci, ludźmi
umiejącymi pamiętać, więcej uczącymi
pamiętać o Eucharystii we wszystkim, co czynią, nie tylko w liturgii, ale w
życiu mającym skutecznie przypominać czyn Jezusa oddającego swe życie na
krzyżu. Z drugiej strony ci ludzie pamięci, są także sługami niepamięci Boga, Jego dyskrecji, Jego non violence, Jego nienarzucania się. Wszystko to jednak pod
warunkiem, że najpierw przejęli od Boga tę piękną cechę Jego wrażliwości, jaką
jest pokora pozwalająca na zapomnienie o
sobie.
Bóg domaga się od nas, byśmy
naśladowali Go w tym zapominaniu o sobie. Chce byśmy mieli tę samą wrażliwość i
wolność. A my wciąż troszczymy się, by o nas pamiętano… (tytuły, dzieła,
inicjatywy, awanse itp.) Jakbyśmy się bali, że śmierć wymiecie wszystko,
czym/kim jesteśmy. A nie mając pogodnej i pokornej lekkości pozwalającej na
zapomnienie o sobie, stajemy się uciążliwi, „diabelnie męczący”, zawadzający,
wymagający, nieznośni, niespontaniczni, nerwowi; stajemy się sługami zbyt
użytecznymi i zbyt poważnymi, stajemy się osobami niezastąpionymi, więcej –
nieśmiertelnymi… Przeciwieństwem pokornego Boga, który wycofuje się, by zrobić
miejsce dla stworzenia.
Taka postawa troski o siebie, o
własne zmartwychwstanie, to takie „zrób to sam”… Jest to przeciwieństwo postawy
dobrego łotra, którego życie nie nadawało się do pozytywnej oceny, ale on powierza
się pamięci Zbawiciela: „Jezu, wspomnij na
mnie, kiedy wejdziesz do swego królestwa” (Łk 23,42). To ta pamięć stanowi
gwarancję zbawienia! I tak jest…, jeśli Pan pamięta o mnie, jestem zbawiony,
mogę nawet pozwolić sobie na ten luksus, że pozwolę, by o mnie zapomniano.
- Wielki Esteta (wrażliwość estetyczna)
Bóg przede wszystkim jest twórcą
piękna pośród którego żyjemy. Po każdym dniu stwarzania Bóg kontempluje swoje
dzieło: „i widział, że wszystko było dobre”. Dobre i piękne. To, co wychodzi z
Jego dłoni jest blaskiem piękna. A w konsekwencji, to co piękne, nosi ślad Jego
dłoni.
Piękno tkwi w tym, że to co jest
prawdą, może się objawiać, może uczynić się poznawalne oraz rozbłysnąć pełnią
blasku. Zatem, to co piękne prosi, domaga się poznania, jest to tym, co Bóg
czyni ze stworzeniem, uwalnia z więzów trzymających je w ukryciu i pozwala na
jego pełne objawienie.
Odrzucić Chrystusa, to odrzucić
piękno, piękno objawienia samego Boga i Jego jako źródła wszelkiego piękna;
oznacza to bezpowrotną utratę możliwości uczynienia piękną swej osoby i swojej
historii jako wyrazu stworzenia. Oznacza pozostanie ciemnością lub zagadką, jak
przed stworzeniem…
Wydarzenie pochwycenia kobiety na
cudzołóstwie i przyprowadzenie jej do Jezusa pokazuje spojrzenie Jezusa wspólne
z Ojcem i zdolność pojmowania piękna często niewidzialnego w człowieku i wokół
niego, piękna do tego stopnia niewidzialnego, ze ten, kto je nowi w sobie, nie
jest tego świadom, a nawet może mu ono przeszkadzać. Autor Ewangelii zapisał,
że Jezus miał wzrok spuszczony i pisał coś na piasku. Nie chciał napotkać
spojrzeń tych, którzy ją przyprowadzili. W końcu zaprasza ich do spojrzenia do
wnętrza, zaprasza do prawdy, do zadania pytania o to, czy odkryli źródło
godności swojej i drugiego człowieka… Kiedy Jezus zostaje z kobietą sam podnosi
wzrok, patrzy na nią wzrokiem Stwórcy, widzi piękno, które ona zagubiła i które
Jezus objawiciel boskiego piękna teraz odkrywa w niej nietknięte, ponieważ nic
i nikt nie może go zlikwidować (właśnie w tym sensie może ona powiedzieć: „nikt
mnie nie potępił”). „Ja także cię nie potępiam, idź i odtąd już nie grzesz” –
to chwila jakby nowego stworzenia.
Dalej Cencini mówi o formowaniu
zmysłów i wrażliwości (można ją formować!), a ja na tym streszczenie zakończę,
bo i czas na to przeznaczony kończy się i cel mój wypełniony.
Jakże obszernego w treść bloga zafundowałaś nam! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się jak Cencini ostatnio mówił o "wrażliwości relacyjnej" w kontekście przypowieści o Miłosiernym Samarytaninie. 1.Kapłan, 2.Lewita, 3.Samarytanin - to chyba stopnie wrażliwości relacyjnej...