„To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia.
Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona przybyła z krańców ziemi słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon.
Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz”. Łk 11,29-32
Znaku, potwierdzenia potrzebuję i ja. W różnych wymiarach, w różnych relacjach.
Jonasz słowem przekonał Niniwitów. Nie, inaczej to powiem! Niniwici uwierzyli słowu Jonasza. Uwierzyli po prostu słowu.
Czemu mi słowo nie wystarcza?
Przypomina mi się Ps 85, w którym jest takie zdanie: "Będę słuchał tego, co mówi Pan Bóg". Jakby "tylko" takie postanowienie na wielki post podjąć, to jestem mądrzejsza od królowej Saby...
W kontekście zaś znaku myślę dziś o Eucharystii. To nie tylko znak, to RZECZYWISTOŚĆ Miłości. A my wciąż żądamy od Boga dowodu miłości, dowodu obecności...
Otworzę dziś ucho, chcę usłyszeć "więcej niż Salomona", otworzę dziś szeroko serce, by na adoracji zobaczyć potwierdzenie miłości.
środa, 29 lutego 2012
wtorek, 28 lutego 2012
28 II, Ojcze
...Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz... Mt 6,7-15
Ojcze.
To słowo mnie wyzwala. Od siebie samej, od trosk, od niepokoju.
Ojcze nasz.
"Nasz" - skierowuje mój wzrok na bliźniego. Wiem, że Ojciec ogania nas, że wszystko ogarnia. Gdy tak mówię jestem nie tylko bliżej Boga, ale i bliżej człowieka.
Fot. Artur Grottger, "Modlitwa wieczorna rolnika".
Ojcze.
To słowo mnie wyzwala. Od siebie samej, od trosk, od niepokoju.
Ojcze nasz.
"Nasz" - skierowuje mój wzrok na bliźniego. Wiem, że Ojciec ogania nas, że wszystko ogarnia. Gdy tak mówię jestem nie tylko bliżej Boga, ale i bliżej człowieka.
Fot. Artur Grottger, "Modlitwa wieczorna rolnika".
poniedziałek, 27 lutego 2012
27 II, Bóg chce mej świętości
Pan powiedział do Mojżesza:
"Mów do całej społeczności synów Izraela i powiedz im:
"Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz"... Kpł 19,1-2
Rozmyślam czasem nad tym, czego by Bóg ode mnie chciał, a właśnie dziś I czytanie odpowiada mi na to.
Bóg chce mej świętości. Chce bym ją zaczerpnęła od Niego, bym była do Niego podobna. On jest jej źródłem i chętnie chce mi (i tobie) jej udzielać.
Wszystkie upokorzenia, wszystkie wydarzenia jakich ostatnio doświadczam, są wielkim darem łamania (skruszenia) serca, by w zaufaniu przyjąć dar Jego miłosierdzia i Jego miłości. I by okazywać to Jego miłosierdzie i kochać Jego miłością.
Ja czasem jeszcze mylę dobroć ze świętością... Bóg nie chce tylko dobroci, Bóg chce mej (i twej) świętości.
***
Kilka zdań z homilii ks. E. Stańka, o poście, popiele i miłości:
Świat, który dziś nie zagląda do kościoła, powinien poznać, że obchodzimy czterdziestodniowy post, po naszej dobroci i miłości. Za chwilę posypię wasze głowy popiołem. Zawsze się zastanawiam nad tym, czy to nie jest teatr? Ludzie ochotnie przychodzą po popiół. Ksiądz swoją poświęconą ręką sypie szczyptę prochu na ich głowę. „Pamiętaj, że jesteś prochem”. Obrzęd ten dokonuje się w kościele raz w roku, ale codziennie na nasze głowy nasi bliscy sypią nie szczyptę, lecz tony popiołu. Wtedy okazuje się, że nie potrafimy pokornie skłonić głowy, nie potrafimy powtórzyć w sercu „prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Tylko oddajemy tonę za tonę. Jeżeli dziś podchodzimy po to, by przyjąć popiół, to przyjmijmy go przez cały rok, bo nie tylko dzisiaj jesteśmy prochem, lecz zawsze jesteśmy prochem.
Druga prośba: nie wysypujmy prochu na głowy bliskich. Niech w okresie Wielkiego Postu z naszej ręki nigdy nie posypie się proch. Przyjmijmy ten, który na nas spadnie, popiół oczernienia, pretensji, obmowy. A w odpowiedzi podejdźmy do bliskich z kawałkiem chleba, z dobrocią, z akceptacją, z miłością. Przyjmijmy tych ludzi, którzy są obok nas. To jest post, którego wymaga Chrystus. Przyjmujemy popiół dziś po to, by się przygotować na przyjmowanie popiołu przez cały Wielki Post. Popiołu z rąk naszych bliskich. Podchodzimy do Komunii św. po to, aby z serca podawać drugiemu człowiekowi nie popiół, ale najwyższe wartości dobroci, miłości i przebaczenia.
"Mów do całej społeczności synów Izraela i powiedz im:
"Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz"... Kpł 19,1-2
Rozmyślam czasem nad tym, czego by Bóg ode mnie chciał, a właśnie dziś I czytanie odpowiada mi na to.
Bóg chce mej świętości. Chce bym ją zaczerpnęła od Niego, bym była do Niego podobna. On jest jej źródłem i chętnie chce mi (i tobie) jej udzielać.
Wszystkie upokorzenia, wszystkie wydarzenia jakich ostatnio doświadczam, są wielkim darem łamania (skruszenia) serca, by w zaufaniu przyjąć dar Jego miłosierdzia i Jego miłości. I by okazywać to Jego miłosierdzie i kochać Jego miłością.
Ja czasem jeszcze mylę dobroć ze świętością... Bóg nie chce tylko dobroci, Bóg chce mej (i twej) świętości.
***
Kilka zdań z homilii ks. E. Stańka, o poście, popiele i miłości:
Świat, który dziś nie zagląda do kościoła, powinien poznać, że obchodzimy czterdziestodniowy post, po naszej dobroci i miłości. Za chwilę posypię wasze głowy popiołem. Zawsze się zastanawiam nad tym, czy to nie jest teatr? Ludzie ochotnie przychodzą po popiół. Ksiądz swoją poświęconą ręką sypie szczyptę prochu na ich głowę. „Pamiętaj, że jesteś prochem”. Obrzęd ten dokonuje się w kościele raz w roku, ale codziennie na nasze głowy nasi bliscy sypią nie szczyptę, lecz tony popiołu. Wtedy okazuje się, że nie potrafimy pokornie skłonić głowy, nie potrafimy powtórzyć w sercu „prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Tylko oddajemy tonę za tonę. Jeżeli dziś podchodzimy po to, by przyjąć popiół, to przyjmijmy go przez cały rok, bo nie tylko dzisiaj jesteśmy prochem, lecz zawsze jesteśmy prochem.
Druga prośba: nie wysypujmy prochu na głowy bliskich. Niech w okresie Wielkiego Postu z naszej ręki nigdy nie posypie się proch. Przyjmijmy ten, który na nas spadnie, popiół oczernienia, pretensji, obmowy. A w odpowiedzi podejdźmy do bliskich z kawałkiem chleba, z dobrocią, z akceptacją, z miłością. Przyjmijmy tych ludzi, którzy są obok nas. To jest post, którego wymaga Chrystus. Przyjmujemy popiół dziś po to, by się przygotować na przyjmowanie popiołu przez cały Wielki Post. Popiołu z rąk naszych bliskich. Podchodzimy do Komunii św. po to, aby z serca podawać drugiemu człowiekowi nie popiół, ale najwyższe wartości dobroci, miłości i przebaczenia.
niedziela, 26 lutego 2012
26 II, na pustyni
"Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś usługiwali Mu. Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię". Mk 1, 12-15
Duch Jezusa wyprowadził (dosł. wyrzucił) na pustynię. Pustynia - miejsce działania demonów, miejsce kuszenia, ale także miejsce konkretnej służby aniołów.
Duch nas wyrzuca naprzeciw pokusom i mamy zdecydowanie stanąć wobec próby. To ważne dla nas. Tu mamy się umocnić, żeby iść dalej. Życie dokonuje się przez rozwój, przez kryzys, przez próby. Próba jest ważna, żeby człowiek mógł przejść na wyższy poziom.
A mnie by się chciało, żeby już był spokój... Niestety, a może właśnie raczej "stety", nie ma być spokoju (co nie wyklucza wewnętrznego pokoju!).
Blisko jest OBECNY, a nawrócić się ku Niemu i zawierzyć Mu - to konkretna wędrówka wielkiego postu.
***
Urokliwa animacja: Jezus na pustyni.
***
Fragment z dzisiejszego słowa Benedykta XVI na Anioł Pański:
Czego może nas nauczyć to wydarzenie? Jak czytamy w książce o Naśladowaniu Chrystusa, „Człowiek nie może być bezpieczny od pokus, dopóki żyje... tylko cierpliwością i pokorą możemy okazać się silniejsi od tych naszych wrogów”, cierpliwości i pokory naśladowania każdego dnia Pana, ucząc się budowania naszego życia, nie - poza Nim, albo tak, jakby On nie istniał, ale w Nim i z Nim, ponieważ jest On źródłem prawdziwego życia. Pokusa usunięcia Boga, zrobienia porządku o własnych siłach w sobie i w świecie, licząc jedynie na własne możliwości, jest ciągle obecna w historii człowieka.
Duch Jezusa wyprowadził (dosł. wyrzucił) na pustynię. Pustynia - miejsce działania demonów, miejsce kuszenia, ale także miejsce konkretnej służby aniołów.
Duch nas wyrzuca naprzeciw pokusom i mamy zdecydowanie stanąć wobec próby. To ważne dla nas. Tu mamy się umocnić, żeby iść dalej. Życie dokonuje się przez rozwój, przez kryzys, przez próby. Próba jest ważna, żeby człowiek mógł przejść na wyższy poziom.
A mnie by się chciało, żeby już był spokój... Niestety, a może właśnie raczej "stety", nie ma być spokoju (co nie wyklucza wewnętrznego pokoju!).
Blisko jest OBECNY, a nawrócić się ku Niemu i zawierzyć Mu - to konkretna wędrówka wielkiego postu.
***
Urokliwa animacja: Jezus na pustyni.
***
Fragment z dzisiejszego słowa Benedykta XVI na Anioł Pański:
Czego może nas nauczyć to wydarzenie? Jak czytamy w książce o Naśladowaniu Chrystusa, „Człowiek nie może być bezpieczny od pokus, dopóki żyje... tylko cierpliwością i pokorą możemy okazać się silniejsi od tych naszych wrogów”, cierpliwości i pokory naśladowania każdego dnia Pana, ucząc się budowania naszego życia, nie - poza Nim, albo tak, jakby On nie istniał, ale w Nim i z Nim, ponieważ jest On źródłem prawdziwego życia. Pokusa usunięcia Boga, zrobienia porządku o własnych siłach w sobie i w świecie, licząc jedynie na własne możliwości, jest ciągle obecna w historii człowieka.
piątek, 24 lutego 2012
24 II, dorosnąć do postu
Po powrocie Jezusa z krainy Gadareńczyków podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: "Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?" Jezus im rzekł: "Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki oblubieniec jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im oblubieńca, a wtedy będą pościć". Mt 9, 14-15
Dzisiaj po prostu oddam pióro M.Łusiakowi SJ:
Czy słowami tej dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus chce nas zniechęcić do postu? Oczywiście nie. Post, który my podejmujemy różni się jednak zasadniczo od postu uczniów Jana i faryzeuszy. Ich post był ludzkim wysiłkiem ukierunkowanym na to, by zdobyć bliskość z Bogiem. Uczniowie Jezusa nie muszą już walczyć o bliskość Boga. Bóg jest blisko nich.
Po co więc post? Nasz post jest wyrazem bliskości z Bogiem, który cierpiał za nas. Jest po prostu współodczuwaniem, czyli czymś wynikającym z miłości. Do postu chrześcijańskiego trzeba więc poniekąd doróść, bo nasz post to przywilej uczniów Chrystusa, czyli ludzi bliskich Bogu.
Dzisiaj po prostu oddam pióro M.Łusiakowi SJ:
Czy słowami tej dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus chce nas zniechęcić do postu? Oczywiście nie. Post, który my podejmujemy różni się jednak zasadniczo od postu uczniów Jana i faryzeuszy. Ich post był ludzkim wysiłkiem ukierunkowanym na to, by zdobyć bliskość z Bogiem. Uczniowie Jezusa nie muszą już walczyć o bliskość Boga. Bóg jest blisko nich.
Po co więc post? Nasz post jest wyrazem bliskości z Bogiem, który cierpiał za nas. Jest po prostu współodczuwaniem, czyli czymś wynikającym z miłości. Do postu chrześcijańskiego trzeba więc poniekąd doróść, bo nasz post to przywilej uczniów Chrystusa, czyli ludzi bliskich Bogu.
czwartek, 23 lutego 2012
23 II, towarzysz Mi
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
Potem mówił do wszystkich: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?” Łk 9,22-25
Życie i szczęście w zasięgu ręki (Pwt 30,15-20): weź SWÓJ krzyż codzienny i towarzysz Jezusowi.
Gdy w duchu Jezusa przyjmuję codzienność - o ile mniej we mnie wszelkiego napięcia.
Jezus ciągle mi towarzyszy, ale czy ja towarzyszę Jemu?
Fot. Ikona przyjaźni - "Jezus prawdziwy przyjaciel", VI wiek.
Opis ikony: http://www.erm.pl/wyd_jedno.php?id=248
Fragment opisu:
Zwój, który opat Menas trzyma w swojej dłoni, wygląda na klasztorną regułę. Opat jest osobą, która została urzeczona swoim przyjacielem tak, że sama stała się bratem dla innych ludzi. Jego mocne spojrzenie jest skierowane ku ludziom. Swoją prawą ręką udziela błogosławieństwa: ktokolwiek kroczy z Jezusem na swojej drodze przez życie, staje się błogosławieństwem Boga dla innych ludzi.
Jednak osoba obok Jezusa jest także symbolem dla każdego z nas. Jezus i Jego przyjaciel są niewidoczni dla siebie nawzajem. Nie spoglądają na siebie. To nie jest „sentymentalna”, “uczuciowa” relacja. Jezus nie staje naprzeciw swego przyjaciela, ale kroczy u jego boku. On towarzyszy nam, nawet kiedy Go nie czujemy, bez narzucania swojej obecności, podobnie jak szedł obok Uczniów w drodze do Emaus (Łk 24, 15-16). Jezus pozostaje przy naszym boku, jak Ktoś bardzo pokorny, skromny, nawet kiedy Go nie rozpoznajemy. Jego obecność jest bezwarunkowa, niezależna od tego, czy Go czujemy, czy też nie.
„Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
Potem mówił do wszystkich: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?” Łk 9,22-25
Życie i szczęście w zasięgu ręki (Pwt 30,15-20): weź SWÓJ krzyż codzienny i towarzysz Jezusowi.
Gdy w duchu Jezusa przyjmuję codzienność - o ile mniej we mnie wszelkiego napięcia.
Jezus ciągle mi towarzyszy, ale czy ja towarzyszę Jemu?
Fot. Ikona przyjaźni - "Jezus prawdziwy przyjaciel", VI wiek.
Opis ikony: http://www.erm.pl/wyd_jedno.php?id=248
Fragment opisu:
Zwój, który opat Menas trzyma w swojej dłoni, wygląda na klasztorną regułę. Opat jest osobą, która została urzeczona swoim przyjacielem tak, że sama stała się bratem dla innych ludzi. Jego mocne spojrzenie jest skierowane ku ludziom. Swoją prawą ręką udziela błogosławieństwa: ktokolwiek kroczy z Jezusem na swojej drodze przez życie, staje się błogosławieństwem Boga dla innych ludzi.
Jednak osoba obok Jezusa jest także symbolem dla każdego z nas. Jezus i Jego przyjaciel są niewidoczni dla siebie nawzajem. Nie spoglądają na siebie. To nie jest „sentymentalna”, “uczuciowa” relacja. Jezus nie staje naprzeciw swego przyjaciela, ale kroczy u jego boku. On towarzyszy nam, nawet kiedy Go nie czujemy, bez narzucania swojej obecności, podobnie jak szedł obok Uczniów w drodze do Emaus (Łk 24, 15-16). Jezus pozostaje przy naszym boku, jak Ktoś bardzo pokorny, skromny, nawet kiedy Go nie rozpoznajemy. Jego obecność jest bezwarunkowa, niezależna od tego, czy Go czujemy, czy też nie.
środa, 22 lutego 2012
22 II, z zaufaniem wołamy do Ciebie
Panie, nasz Boże, daj nam przez święty post zacząć okres pokuty, aby nasze wyrzeczenia umocniły nas do walki ze złym duchem (kolekta środy popielcowej).
Chcę tez podzielić się niesamowitą pieśnią wielkopostną, którą codziennie śpiewamy.
Media vita in morte sumus:
quem quærimus adiutorem,
nisi te Domine,
Qui pro peccatis nostris iuste irasceris?
Sancte Deus,
Sancte fortis,
Sancte misericors Salvator,
amaræ morti ne tradas nos.[...]
Co oznacza:
W pełni życia śmierć nas przenika
jakiegoż wspomożyciela szukać mamy,
jeśli nie Ciebie, Panie,
który za grzechy nasze słusznie zagniewanym jest?
Święty Boże, święty mocny, święty miłosierny Zbawicielu
w gorzkiej śmierci nie pozostawiaj nas.
Tobie zaufali ojcowie nasi
do Ciebie wołali ojcowie
i zostali uwolnieni
i nie zawiodłeś ich nadziei.
Chcę tez podzielić się niesamowitą pieśnią wielkopostną, którą codziennie śpiewamy.
Media vita in morte sumus:
quem quærimus adiutorem,
nisi te Domine,
Qui pro peccatis nostris iuste irasceris?
Sancte Deus,
Sancte fortis,
Sancte misericors Salvator,
amaræ morti ne tradas nos.[...]
Co oznacza:
W pełni życia śmierć nas przenika
jakiegoż wspomożyciela szukać mamy,
jeśli nie Ciebie, Panie,
który za grzechy nasze słusznie zagniewanym jest?
Święty Boże, święty mocny, święty miłosierny Zbawicielu
w gorzkiej śmierci nie pozostawiaj nas.
Tobie zaufali ojcowie nasi
do Ciebie wołali ojcowie
i zostali uwolnieni
i nie zawiodłeś ich nadziei.
wtorek, 21 lutego 2012
21 II, największy? i owszem
Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie”. Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.
Gdy był w domu, zapytał ich: „O czym to rozprawialiście w drodze?” Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”. Mk 9,30-37
Zauważyłam, jak perfidnie działa we mnie pokusa pychy. Nigdy bym nie powiedziała wprost, że jestem większa, że czuję się lepsza, że jestem pierwsza w jakiejś grupie - i to z całym przekonaniem. Ale gdy zacznę się porównywać pojedynczo do każdej osoby, to w każdej coś znajduję, w czym ja jestem niby jednak lepsza... (według mego "widzimisię"). Jest to złudne.
A główny problem jest wówczas w tym, że nie żyję wtedy moją tożsamością dziecka, które wszystko otrzymuje od Ojca (i wie o tym!), ale żyję wtedy według porządku świata i jego żądzy władzy, uznania i zaszczytów. I jestem cudzołożnicą, jak dziś dobitnie w I czytaniu powie św. Jakub (Jk 4,1-10). Jedno zdanie z tego czytania chcę wyryć w swym sercu na dobre: „Zazdrośnie pożąda On ducha, którego w nas utwierdził”. Jk 4,5
Właśnie to zazdrosne pożądanie ducha, którego we mnie "osiedlił" rozłożyło dziś moją pychę na łopatki. Czegoż mi jeszcze trzeba, skoro jest we mnie Duch, którego mi Ojciec dał: Duch dziecięctwa, Duch miłości - osobowa więź Ojca z Synem.
Tylko człowiek wielki (tożsamością swą boską) jest w stanie stać małym, po prostu uniżyć się przed Bogiem i przed człowiekiem i dać się Jemu i jemu poprowadzić...
Gdy był w domu, zapytał ich: „O czym to rozprawialiście w drodze?” Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”. Mk 9,30-37
Zauważyłam, jak perfidnie działa we mnie pokusa pychy. Nigdy bym nie powiedziała wprost, że jestem większa, że czuję się lepsza, że jestem pierwsza w jakiejś grupie - i to z całym przekonaniem. Ale gdy zacznę się porównywać pojedynczo do każdej osoby, to w każdej coś znajduję, w czym ja jestem niby jednak lepsza... (według mego "widzimisię"). Jest to złudne.
A główny problem jest wówczas w tym, że nie żyję wtedy moją tożsamością dziecka, które wszystko otrzymuje od Ojca (i wie o tym!), ale żyję wtedy według porządku świata i jego żądzy władzy, uznania i zaszczytów. I jestem cudzołożnicą, jak dziś dobitnie w I czytaniu powie św. Jakub (Jk 4,1-10). Jedno zdanie z tego czytania chcę wyryć w swym sercu na dobre: „Zazdrośnie pożąda On ducha, którego w nas utwierdził”. Jk 4,5
Właśnie to zazdrosne pożądanie ducha, którego we mnie "osiedlił" rozłożyło dziś moją pychę na łopatki. Czegoż mi jeszcze trzeba, skoro jest we mnie Duch, którego mi Ojciec dał: Duch dziecięctwa, Duch miłości - osobowa więź Ojca z Synem.
Tylko człowiek wielki (tożsamością swą boską) jest w stanie stać małym, po prostu uniżyć się przed Bogiem i przed człowiekiem i dać się Jemu i jemu poprowadzić...
poniedziałek, 20 lutego 2012
20 II, zaradź niedowiarstwu memu
„Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. Ten gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli”.
"[...] Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam". Jezus mu odrzekł: „Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy”. Natychmiast ojciec chłopca zawołał: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!” Mk 9,14-29
Jeśli zauważysz u siebie niewiarę, czy potrafisz NATYCHMIAST zawołać: "Jezu, pomóż mej niewierze"?
Ja nie zawsze...
Przybliża się darowany czas modlitwy i postu, chcę by był moim "przyprowadzaniem" siebie samej i ludzi do Jezusa.
***
Powiedział abba Antoni: "Zobaczyłem wszystkie sidła nieprzyjaciela rozpostarte na ziemi, jęknąłem więc i powiedziałem: A któż się im wymknie? I usłyszałem głos mówiący do mnie: pokora".
"[...] Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam". Jezus mu odrzekł: „Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy”. Natychmiast ojciec chłopca zawołał: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!” Mk 9,14-29
Jeśli zauważysz u siebie niewiarę, czy potrafisz NATYCHMIAST zawołać: "Jezu, pomóż mej niewierze"?
Ja nie zawsze...
Przybliża się darowany czas modlitwy i postu, chcę by był moim "przyprowadzaniem" siebie samej i ludzi do Jezusa.
***
Powiedział abba Antoni: "Zobaczyłem wszystkie sidła nieprzyjaciela rozpostarte na ziemi, jęknąłem więc i powiedziałem: A któż się im wymknie? I usłyszałem głos mówiący do mnie: pokora".
czwartek, 16 lutego 2012
16 II, nie tylko po ludzku
...I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa.
Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami:
„Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie”. Mk 8,27-33
"Zejdź mi z oczu" = "odejdź za Mnie", idź za Mną, Ja prowadzę, nie ty... Ty, Piotrze, po ludzku myślisz, po ludzku patrzysz, po ludzku chcesz sprawiedliwości...
"Po ludzku" -> jakie to mi bliskie. Rozmowa sakramentalna, padają proste słowa, znane, ludzkie... ale już nie tylko ludzkie. Przyjąć je jako słowo, które jest skierowane do mnie, jako słowo, poprzez które Bóg chce działać w moim sercu.
Znowu z miłością Pan upomina i za to Mu dziękuję i modlę się psalmem responsoryjnym:
Będę błogosławił Pana po wieczne czasy,
Jego chwała będzie zawsze na moich ustach.
Dusza moja chlubi się Panem,
niech słyszą to pokorni i niech się wesela.
Wysławiajcie razem ze mną Pana,
wspólnie wywyższajmy Jego imię.
Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał
i wyzwolił od wszelkiej trwogi.
Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością,
oblicza wasze nie zapłoną wstydem... Ps 34
Na dowód tego, że nie tylko po ludzku nas Bóg prowadzi ku sobie, zacytuję kilka zdań z wczorajszej Godziny Czytań:
"W człowieku, w którym niby w kielichu zmieszana jest natura duchowa i cielesna, Bóg połączył znajomość rzeczy stworzonych ze znajomością siebie samego, jako Stwórcy wszechświata. Owo poznanie rzeczy Bożych wprowadza człowieka, podobnie jak wino, w stan oszołomienia. Dając siebie jako chleb z nieba pomnaża męstwo duszy, nauką zaś gasi pragnienie i przynosi radość. Wszystko to przygotowuje jako pokarm na duchową ucztę tym, którzy pragną w niej uczestniczyć" (z komentarza Prokopa z Gazy, biskupa, do Księgi Przysłów).
Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami:
„Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie”. Mk 8,27-33
"Zejdź mi z oczu" = "odejdź za Mnie", idź za Mną, Ja prowadzę, nie ty... Ty, Piotrze, po ludzku myślisz, po ludzku patrzysz, po ludzku chcesz sprawiedliwości...
"Po ludzku" -> jakie to mi bliskie. Rozmowa sakramentalna, padają proste słowa, znane, ludzkie... ale już nie tylko ludzkie. Przyjąć je jako słowo, które jest skierowane do mnie, jako słowo, poprzez które Bóg chce działać w moim sercu.
Znowu z miłością Pan upomina i za to Mu dziękuję i modlę się psalmem responsoryjnym:
Będę błogosławił Pana po wieczne czasy,
Jego chwała będzie zawsze na moich ustach.
Dusza moja chlubi się Panem,
niech słyszą to pokorni i niech się wesela.
Wysławiajcie razem ze mną Pana,
wspólnie wywyższajmy Jego imię.
Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał
i wyzwolił od wszelkiej trwogi.
Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością,
oblicza wasze nie zapłoną wstydem... Ps 34
Na dowód tego, że nie tylko po ludzku nas Bóg prowadzi ku sobie, zacytuję kilka zdań z wczorajszej Godziny Czytań:
"W człowieku, w którym niby w kielichu zmieszana jest natura duchowa i cielesna, Bóg połączył znajomość rzeczy stworzonych ze znajomością siebie samego, jako Stwórcy wszechświata. Owo poznanie rzeczy Bożych wprowadza człowieka, podobnie jak wino, w stan oszołomienia. Dając siebie jako chleb z nieba pomnaża męstwo duszy, nauką zaś gasi pragnienie i przynosi radość. Wszystko to przygotowuje jako pokarm na duchową ucztę tym, którzy pragną w niej uczestniczyć" (z komentarza Prokopa z Gazy, biskupa, do Księgi Przysłów).
środa, 15 lutego 2012
15 II, za rękę
... przyprowadzili Mu niewidomego i prosili, żeby się go dotknął.
On ujął niewidomego za rękę i wyprowadził go poza wieś.
Zwilżył mu oczy śliną, położył na niego ręce i zapytał: „Czy widzisz co?” A gdy przejrzał, powiedział: „Widzę ludzi, bo gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa”. Potem znowu położył ręce na jego oczy. I przejrzał on zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie. Mk 8,22-26
Niesamowita jest ta droga z Jezusem za rękę... Idziesz, nie wiesz dokąd. Wiesz tylko, że ktoś cię prowadzi. Ufasz. Albo nie ufasz. Idziesz. Jeśli zostaniesz "w tych rękach" i cierpliwie doczekasz się końca wędrówki, zobaczysz, przejrzysz. Stopniowo, etapami.
Tak sobie myślę, że podobnie jest z nami, ze mną.
Idę czasem w ciemnościach. Choć czasem walka o zaufanie w sercu jest wielka, udaje mi się nie uciec... Wiem jedno: jestem w dobrych rękach!
On ujął niewidomego za rękę i wyprowadził go poza wieś.
Zwilżył mu oczy śliną, położył na niego ręce i zapytał: „Czy widzisz co?” A gdy przejrzał, powiedział: „Widzę ludzi, bo gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa”. Potem znowu położył ręce na jego oczy. I przejrzał on zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie. Mk 8,22-26
Niesamowita jest ta droga z Jezusem za rękę... Idziesz, nie wiesz dokąd. Wiesz tylko, że ktoś cię prowadzi. Ufasz. Albo nie ufasz. Idziesz. Jeśli zostaniesz "w tych rękach" i cierpliwie doczekasz się końca wędrówki, zobaczysz, przejrzysz. Stopniowo, etapami.
Tak sobie myślę, że podobnie jest z nami, ze mną.
Idę czasem w ciemnościach. Choć czasem walka o zaufanie w sercu jest wielka, udaje mi się nie uciec... Wiem jedno: jestem w dobrych rękach!
wtorek, 14 lutego 2012
14 II, wysłał ich po dwóch
Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał... Łk 10,1-9
Dziękuję, Panie, za obecność bliźniego, za obecność każdego "drugiego" w moim życiu. Dziękuję za dar przyjaźni, za dar miłowania, dziękuję za dar zaufania i za dar pokoju. Razem zawsze raźniej... :) choć też bywa i trudniej...
I dziękuję, Tobie, Człowieku, że jesteś przy mnie (razem raźniej) w drodze za Jedynym Pasterzem i Barankiem.
Dziękuję, Panie, za obecność bliźniego, za obecność każdego "drugiego" w moim życiu. Dziękuję za dar przyjaźni, za dar miłowania, dziękuję za dar zaufania i za dar pokoju. Razem zawsze raźniej... :) choć też bywa i trudniej...
I dziękuję, Tobie, Człowieku, że jesteś przy mnie (razem raźniej) w drodze za Jedynym Pasterzem i Barankiem.
poniedziałek, 13 lutego 2012
13 II, brakuje mądrości...
Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość [...]
Jeżeli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma. Niech zaś prosi z wiarą, a nie wątpi o niczym. Jk 1,1-11
Według wskazówek Słowa, zaczynam cieszyć się w tych różnych doświadczeniach, jakie na mnie spadają.
I proszę Boga o mądrość, bo mi jej brakuje...
I nie wątpię, że (psalm responsoryjny) dobre to dla mnie, że mnie poniżyłeś, bym się nauczył Twych ustaw. Nie wątpię już, że prawo ust Twoich jest dla mnie lepsze...
Wiem, Panie, że sprawiedliwe są Twoje wyroki, że dotknąłeś mnie słusznie.
Proszę więc z wiarą:
Niech Twoja łaska będzie mi pociechą
zgodnie z obietnicą daną Twemu słudze. (Ps 119)
Liturgia Godzin też dziś o mądrości mówi (Kazanie św. Bernarda, opata):
Zaiste, miód znalazłeś, jeśli znalazłeś mądrość! Spożywaj wszakże z umiarem, abyś przesycony nie wyrzucił. Tak spożywaj, abyś zawsze mógł łaknąć. Mówi bowiem: "Ci, którzy mnie pożywają, nadal będą mnie łaknąć". Nie uważaj, iż masz jej bardzo wiele. Nie chciej chłonąć tak, iżbyś musiał z przesytu wyrzucać i aby z powodu zaniechania poszukiwań nie zostało ci odebrane to, co masz. Dopóki można ją znaleźć, dopóki jest blisko, nie można przestać jej szukać i wzywać. Ale też i przeciwnie, jak stwierdza Salomon: "Nie będzie się dobrze czuł ten, kto spożył dużo miodu; podobnie, jeśli kto docieka Bożego majestatu, zostanie powalony przez Jego chwałę". [...]
W tych trzech przypadkach twe usta pełne są mądrości i roztropności: gdy wyznajesz własne nieprawości, gdy wielbisz i dzięki składasz Panu, gdy przemawiasz ku zbudowaniu.
Jeżeli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma. Niech zaś prosi z wiarą, a nie wątpi o niczym. Jk 1,1-11
Według wskazówek Słowa, zaczynam cieszyć się w tych różnych doświadczeniach, jakie na mnie spadają.
I proszę Boga o mądrość, bo mi jej brakuje...
I nie wątpię, że (psalm responsoryjny) dobre to dla mnie, że mnie poniżyłeś, bym się nauczył Twych ustaw. Nie wątpię już, że prawo ust Twoich jest dla mnie lepsze...
Wiem, Panie, że sprawiedliwe są Twoje wyroki, że dotknąłeś mnie słusznie.
Proszę więc z wiarą:
Niech Twoja łaska będzie mi pociechą
zgodnie z obietnicą daną Twemu słudze. (Ps 119)
Liturgia Godzin też dziś o mądrości mówi (Kazanie św. Bernarda, opata):
Zaiste, miód znalazłeś, jeśli znalazłeś mądrość! Spożywaj wszakże z umiarem, abyś przesycony nie wyrzucił. Tak spożywaj, abyś zawsze mógł łaknąć. Mówi bowiem: "Ci, którzy mnie pożywają, nadal będą mnie łaknąć". Nie uważaj, iż masz jej bardzo wiele. Nie chciej chłonąć tak, iżbyś musiał z przesytu wyrzucać i aby z powodu zaniechania poszukiwań nie zostało ci odebrane to, co masz. Dopóki można ją znaleźć, dopóki jest blisko, nie można przestać jej szukać i wzywać. Ale też i przeciwnie, jak stwierdza Salomon: "Nie będzie się dobrze czuł ten, kto spożył dużo miodu; podobnie, jeśli kto docieka Bożego majestatu, zostanie powalony przez Jego chwałę". [...]
W tych trzech przypadkach twe usta pełne są mądrości i roztropności: gdy wyznajesz własne nieprawości, gdy wielbisz i dzięki składasz Panu, gdy przemawiasz ku zbudowaniu.
niedziela, 12 lutego 2012
12 II, czy moja wiara jest pokorna?
Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony... Mk 1,40-45
Czy tak ufam Jezusowi, że jestem w stanie Mu powiedzieć: Panie, jeśli chcesz...?
To znaczy zdać się na wolę Pana w każdej sytuacji: i tej w której nie radzę sobie i nie panuję, i bardzo potrzebuję mocnego ramienia, ale i w tej, którą chciałabym zareżyserować sama.
Tej ufności nabiera się poprzez konkretne drobne codzienne zawierzenia: Panie czy Ty chcesz? "Bądź wola Twoja".
Postępowanie według mojej, ludzkiej tylko, motywacji może ograniczyć Bogu możliwości działania. Uzdrowiony trędowaty nie czynił już według woli Jezusa. Nie był Mu posłuszny. Już nie słuchał czego Jezus chce...
Czy moja wiara jest posłuszna, czy moja wiara jest pokorna?
***
Poruszyła mnie homilia o. Pelanowskiego i chcę fragment jej zacytować:
"Opis trędowatego z Księgi Kapłańskiej... Ktoś, kto włóczył się po drogach Ziemi Świętej, mając rozwichrzone włosy, zasłoniętą brodę, będąc obsypany plamami lub obrzękami na skórze i krzycząc: „nieczysty!”, nie mógł być niezauważany. Na kogoś takiego wszyscy zwracali uwagę, i chyba to jest właśnie „trędowate” podejście do życia. Nieczysty jest ten, kto za wszelką cenę chce zwrócić uwagę na siebie! Ktoś może być nieczysty, żądając uwagi innych nawet z powodu doznanego uzdrowienia!
Jezus nie chciał być w centrum uwagi. Nie pławił się w ludzkim uwielbieniu. Zupełnie inaczej zachowuje się trędowaty – on z uzdrowienia uczynił show! Jezus nie tylko dlatego surowo mu zakazywał rozgłaszania cudu, bo chciał być skromny, ale też dlatego, bo chciał uzdrowić trędowatego z przyczyny jego choroby: z chorej potrzeby zwracania na siebie uwagi z jakiegokolwiek powodu. Łatwiej uzdrowić kogoś z trądu ciała niż z trędowatych pragnień i trędowatego myślenia".
Od egocentryzmu wybaw mnie, Panie.
Czy tak ufam Jezusowi, że jestem w stanie Mu powiedzieć: Panie, jeśli chcesz...?
To znaczy zdać się na wolę Pana w każdej sytuacji: i tej w której nie radzę sobie i nie panuję, i bardzo potrzebuję mocnego ramienia, ale i w tej, którą chciałabym zareżyserować sama.
Tej ufności nabiera się poprzez konkretne drobne codzienne zawierzenia: Panie czy Ty chcesz? "Bądź wola Twoja".
Postępowanie według mojej, ludzkiej tylko, motywacji może ograniczyć Bogu możliwości działania. Uzdrowiony trędowaty nie czynił już według woli Jezusa. Nie był Mu posłuszny. Już nie słuchał czego Jezus chce...
Czy moja wiara jest posłuszna, czy moja wiara jest pokorna?
***
Poruszyła mnie homilia o. Pelanowskiego i chcę fragment jej zacytować:
"Opis trędowatego z Księgi Kapłańskiej... Ktoś, kto włóczył się po drogach Ziemi Świętej, mając rozwichrzone włosy, zasłoniętą brodę, będąc obsypany plamami lub obrzękami na skórze i krzycząc: „nieczysty!”, nie mógł być niezauważany. Na kogoś takiego wszyscy zwracali uwagę, i chyba to jest właśnie „trędowate” podejście do życia. Nieczysty jest ten, kto za wszelką cenę chce zwrócić uwagę na siebie! Ktoś może być nieczysty, żądając uwagi innych nawet z powodu doznanego uzdrowienia!
Jezus nie chciał być w centrum uwagi. Nie pławił się w ludzkim uwielbieniu. Zupełnie inaczej zachowuje się trędowaty – on z uzdrowienia uczynił show! Jezus nie tylko dlatego surowo mu zakazywał rozgłaszania cudu, bo chciał być skromny, ale też dlatego, bo chciał uzdrowić trędowatego z przyczyny jego choroby: z chorej potrzeby zwracania na siebie uwagi z jakiegokolwiek powodu. Łatwiej uzdrowić kogoś z trądu ciała niż z trędowatych pragnień i trędowatego myślenia".
Od egocentryzmu wybaw mnie, Panie.
sobota, 11 lutego 2012
11 II, rozmnożenie miłości
Gdy znowu wielki tłum był z Jezusem i nie mieli co jeść, przywołał do siebie uczniów i rzekł im: „Żal mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. A jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze; bo niektórzy z nich przyszli z daleka”... Mk 8,1-10
Rozmnożenie chleba. Wrażliwość Jezusa na potrzeby ludzkie, na potrzeby tych, którzy trwają przy Nim.
Bardziej niż chleba czasem brakuje nam miłości.
Czy wierzę, że ma On moc rozmnożyć miłość moich siedmiu chlebów?
Tak, tylko On ma tę moc! Jezu, weź moją miłość i rozdawaj ją swoimi rękami...
Ja zaś ją czerpać będę miłość - z Eucharystii.
"Msza się skończyła, Msza się zaczyna" - pisała s. Nulla. Po Mszy świętej, w której uczestniczę, zaczyna się Msza święta mego życia codziennego, gdzie chcę być rozdawanym chlebem...
***
Konkretem łaski są dziś dla mnie teksty Godziny Czytań.
Pozwolę sobie wrzucić Kazanie bł. Izaaka, opata klasztoru Stella:
"Dlaczego, bracia moi, opieszali jesteśmy we wspólnym poszukiwaniu tego, co służy zbawieniu, tak abyśmy jedni drugich brzemiona nosząc, umieli świadczyć pomoc szczególnie tam, gdzie jest to bardziej potrzebne? Do tego przecież zachęca nas Apostoł w słowach: "Jeden drugiego brzemiona noście, a tak wypełnicie prawo Chrystusa". Na innym zaś miejscu powiada: "Znoście siebie nawzajem w miłości".
Kiedy zauważam u mego brata niestosowność, której nie sposób naprawić czy to na skutek okoliczności, czy też słabości fizycznej lub moralnej, dlaczego nie znoszę cierpliwie? Dlaczego nie wspomagam ochotnie, zgodnie ze słowami Pisma: "Dzieci ich będą noszone na rękach i na kolanach będą pieszczone?" Czy nie dlatego właśnie, że brak mi tej miłości, która wszystko wytrzyma, która cierpliwa jest w znoszeniu, a łaskawa w miłowaniu?
Takie jest przecież prawo Chrystusa. On to przez swoją mękę "prawdziwie obarczył się naszym cierpieniem i dźwigał nasze boleści" niosąc tych, których miłował, i miłując tych, których niósł. Kto się więc odnosi wrogo do brata zagrożonego upadkiem, kto czyha na wszelkie jego potknięcia, ten bez wątpienia podporządkował się prawu diabła i je wypełnia. Bądźmy więc nawzajem dla siebie cierpliwi, pełni braterskiej miłości, umiejmy znosić słabości, zwalczajmy jedynie występki.
Każda droga życia, jakiekolwiek przysługiwałyby jej formy zewnętrzne, jest tym milsza Bogu, im bardziej pielęgnuje miłość ku Bogu, a ze względu na Boga - miłość bliźniego. Tylko miłość powinna rozstrzygać, czy coś ma być wykonane czy zaniechane, zmienione lub nie zmienione. Miłość jest zasadą działania oraz celem, do którego należy dążyć. Cokolwiek się szczerze uczyni dla niej i zgodnie z nią, nigdy nie będzie niewłaściwe.
Niechaj łaskawie da nam ową miłość Ten, któremu nie możemy się bez niej podobać, a bez którego w ogóle nic nie możemy, który jako Bóg żyje i króluje na wieki wieków. Amen".
Rozmnożenie chleba. Wrażliwość Jezusa na potrzeby ludzkie, na potrzeby tych, którzy trwają przy Nim.
Bardziej niż chleba czasem brakuje nam miłości.
Czy wierzę, że ma On moc rozmnożyć miłość moich siedmiu chlebów?
Tak, tylko On ma tę moc! Jezu, weź moją miłość i rozdawaj ją swoimi rękami...
Ja zaś ją czerpać będę miłość - z Eucharystii.
"Msza się skończyła, Msza się zaczyna" - pisała s. Nulla. Po Mszy świętej, w której uczestniczę, zaczyna się Msza święta mego życia codziennego, gdzie chcę być rozdawanym chlebem...
***
Konkretem łaski są dziś dla mnie teksty Godziny Czytań.
Pozwolę sobie wrzucić Kazanie bł. Izaaka, opata klasztoru Stella:
"Dlaczego, bracia moi, opieszali jesteśmy we wspólnym poszukiwaniu tego, co służy zbawieniu, tak abyśmy jedni drugich brzemiona nosząc, umieli świadczyć pomoc szczególnie tam, gdzie jest to bardziej potrzebne? Do tego przecież zachęca nas Apostoł w słowach: "Jeden drugiego brzemiona noście, a tak wypełnicie prawo Chrystusa". Na innym zaś miejscu powiada: "Znoście siebie nawzajem w miłości".
Kiedy zauważam u mego brata niestosowność, której nie sposób naprawić czy to na skutek okoliczności, czy też słabości fizycznej lub moralnej, dlaczego nie znoszę cierpliwie? Dlaczego nie wspomagam ochotnie, zgodnie ze słowami Pisma: "Dzieci ich będą noszone na rękach i na kolanach będą pieszczone?" Czy nie dlatego właśnie, że brak mi tej miłości, która wszystko wytrzyma, która cierpliwa jest w znoszeniu, a łaskawa w miłowaniu?
Takie jest przecież prawo Chrystusa. On to przez swoją mękę "prawdziwie obarczył się naszym cierpieniem i dźwigał nasze boleści" niosąc tych, których miłował, i miłując tych, których niósł. Kto się więc odnosi wrogo do brata zagrożonego upadkiem, kto czyha na wszelkie jego potknięcia, ten bez wątpienia podporządkował się prawu diabła i je wypełnia. Bądźmy więc nawzajem dla siebie cierpliwi, pełni braterskiej miłości, umiejmy znosić słabości, zwalczajmy jedynie występki.
Każda droga życia, jakiekolwiek przysługiwałyby jej formy zewnętrzne, jest tym milsza Bogu, im bardziej pielęgnuje miłość ku Bogu, a ze względu na Boga - miłość bliźniego. Tylko miłość powinna rozstrzygać, czy coś ma być wykonane czy zaniechane, zmienione lub nie zmienione. Miłość jest zasadą działania oraz celem, do którego należy dążyć. Cokolwiek się szczerze uczyni dla niej i zgodnie z nią, nigdy nie będzie niewłaściwe.
Niechaj łaskawie da nam ową miłość Ten, któremu nie możemy się bez niej podobać, a bez którego w ogóle nic nie możemy, który jako Bóg żyje i króluje na wieki wieków. Amen".
piątek, 10 lutego 2012
10 II, osobno od tłumu
Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął Go na bok osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: „Otwórz się”. Zaraz otworzyły się jego uszy... Mk 7,31-37
On wziął Go na bok osobno od tłumu...
Dane mi było dziś takie doświadczenie: na bok osobno od tłumu. Doświadczenie miłości, modlitwy i uwielbienia.
On wziął Go na bok osobno od tłumu...
Dane mi było dziś takie doświadczenie: na bok osobno od tłumu. Doświadczenie miłości, modlitwy i uwielbienia.
czwartek, 9 lutego 2012
9 II, wytrwałość
... upadła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka rodem, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki. Odrzekł jej: „Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest wziąć chleb dzieciom i rzucić psom”. Ona Mu odparła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci”. Mk 7,24-30
Jedno słowo pracuje we mnie od rana: wytrwałość.
Na homilii ksiądz wydobył ową postawę i ukazał jej wartość. A ja zajrzałam, co mówią o wytrwałości świeckie źródła. Zacytuję definicję wytrwałości:
"Wytrwałość – cierpliwie, uparte dążenie do czegoś, niezrażanie się łatwo trudnościami".
Wynika z tej definicji, że wytrwałość karmi się pokorą, cierpliwością, konkretem celu i świadomością, że dobro kosztuje.
-> pokora: "drzewo nie smagane wichrem rzadko kiedy wyrasta silne i zdrowe";
-> cierpliwość: "cierpliwością nawet z nieczystych winogron uzyskasz syrop";
-> świadomość celu: "choć droga niedaleka, nie dojdziesz, jeśli do celu nie zmierzasz";
-> cena: "człowiek niczego nie zdobywa bez wysiłku".
Dziś tak przysłowiowo jakoś... :) Niech tak pozostanie.
"W konfrontacji strumienia ze skałą, strumień zawsze wygrywa nie przez swoją siłę, a przez swoją wytrwałość".
Jednak pytanie, wydaje mi się podstawowe, brzmi: czy wiem, czego chcę i do czego dążę?
***
Z wczorajszej katechezy Benedykta XVI:
„w obliczu sytuacji najtrudniejszych i bolesnych, kiedy wydaje się, że Bóg nie słyszy nie powinniśmy się lękać, aby zawierzyć Jemu cały ciężar, jaki nosimy w sercu, nie powinniśmy się obawiać, żeby wykrzyczeć Jemu nasze cierpienie. Powinniśmy być przekonani, że Bóg jest blisko, nawet jeśli pozornie milczy.
[...] również my znajdujemy się nieustannie na nowo w obliczu 'dzisiaj' cierpienia, milczenia Boga – doświadczamy tego tak wiele razy w naszej modlitwie – ale znajdujemy się także w obliczu 'dzisiaj' zmartwychwstania, odpowiedzi Boga, który wziął na siebie nasze cierpienia, aby nieść je wraz z nami i dać nam mocną nadzieję, że zostaną przezwyciężone”.
Jedno słowo pracuje we mnie od rana: wytrwałość.
Na homilii ksiądz wydobył ową postawę i ukazał jej wartość. A ja zajrzałam, co mówią o wytrwałości świeckie źródła. Zacytuję definicję wytrwałości:
"Wytrwałość – cierpliwie, uparte dążenie do czegoś, niezrażanie się łatwo trudnościami".
Wynika z tej definicji, że wytrwałość karmi się pokorą, cierpliwością, konkretem celu i świadomością, że dobro kosztuje.
-> pokora: "drzewo nie smagane wichrem rzadko kiedy wyrasta silne i zdrowe";
-> cierpliwość: "cierpliwością nawet z nieczystych winogron uzyskasz syrop";
-> świadomość celu: "choć droga niedaleka, nie dojdziesz, jeśli do celu nie zmierzasz";
-> cena: "człowiek niczego nie zdobywa bez wysiłku".
Dziś tak przysłowiowo jakoś... :) Niech tak pozostanie.
"W konfrontacji strumienia ze skałą, strumień zawsze wygrywa nie przez swoją siłę, a przez swoją wytrwałość".
Jednak pytanie, wydaje mi się podstawowe, brzmi: czy wiem, czego chcę i do czego dążę?
***
Z wczorajszej katechezy Benedykta XVI:
„w obliczu sytuacji najtrudniejszych i bolesnych, kiedy wydaje się, że Bóg nie słyszy nie powinniśmy się lękać, aby zawierzyć Jemu cały ciężar, jaki nosimy w sercu, nie powinniśmy się obawiać, żeby wykrzyczeć Jemu nasze cierpienie. Powinniśmy być przekonani, że Bóg jest blisko, nawet jeśli pozornie milczy.
[...] również my znajdujemy się nieustannie na nowo w obliczu 'dzisiaj' cierpienia, milczenia Boga – doświadczamy tego tak wiele razy w naszej modlitwie – ale znajdujemy się także w obliczu 'dzisiaj' zmartwychwstania, odpowiedzi Boga, który wziął na siebie nasze cierpienia, aby nieść je wraz z nami i dać nam mocną nadzieję, że zostaną przezwyciężone”.
środa, 8 lutego 2012
8 II, remanent serca
„Słuchajcie Mnie wszyscy i zrozumiejcie. Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”. [...]
I mówił dalej: „Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym.
Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym”. Mk 7,14-23
Słysząc te słowa chce mi się wołać: Gdy grzechy wspomnisz, kto się z nas ostoi? Każdy wyprodukowuje z siebie z różnym natężeniem te różne świństwa... Każdy potrzebuje oczyszczenia.
Nie przejmuję się więc tym, co z zewnątrz przychodzi. M.in. też tymi, którzy potrafią oczernić, oni nie uczynią mnie nieczystą. Raczej ufam słowom psalmu responsoryjnego:
Powierz Panu swą drogę,
zaufaj Mu, a On sam będzie działał.
On sprawi, że twa sprawiedliwość zabłyśnie jak światło,
a prawość twoja jak blask południa. Ps 37
Przynoszę więc swe serce do Pana, przynoszę z całym jego brudem i powierzam Mu swą drogę. I jestem przekonana, że On sprawi, że prawość we mnie zajaśnieje. Bo On jest wodą żywą, która oczyszcza i ożywia.
***
"Piękne jest nie to, co wydaje się najpiękniejsze, lecz to, co podoba się Bogu" - św. Józefina Bakhita
I mówił dalej: „Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym.
Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym”. Mk 7,14-23
Słysząc te słowa chce mi się wołać: Gdy grzechy wspomnisz, kto się z nas ostoi? Każdy wyprodukowuje z siebie z różnym natężeniem te różne świństwa... Każdy potrzebuje oczyszczenia.
Nie przejmuję się więc tym, co z zewnątrz przychodzi. M.in. też tymi, którzy potrafią oczernić, oni nie uczynią mnie nieczystą. Raczej ufam słowom psalmu responsoryjnego:
Powierz Panu swą drogę,
zaufaj Mu, a On sam będzie działał.
On sprawi, że twa sprawiedliwość zabłyśnie jak światło,
a prawość twoja jak blask południa. Ps 37
Przynoszę więc swe serce do Pana, przynoszę z całym jego brudem i powierzam Mu swą drogę. I jestem przekonana, że On sprawi, że prawość we mnie zajaśnieje. Bo On jest wodą żywą, która oczyszcza i ożywia.
***
"Piękne jest nie to, co wydaje się najpiękniejsze, lecz to, co podoba się Bogu" - św. Józefina Bakhita
wtorek, 7 lutego 2012
7 II, głębia daru
„Słusznie prorok Izajasz powiedział o was obłudnikach, jak jest napisane: «Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad, podanych przez ludzi». Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji... Mk 7,1-13
A zaczęło się od tego, że faryzeusze zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nieumytymi rękami.
Dlaczego "niektóre" sprawy aż tak nas dotykają??
Mnie też NIEKTÓRE postawy, sprawy, wydarzenia, ludzie itp. drażnią i prowokują. I dobrze. Dobrze, bo mogę wrócić do Źródła, szukając Prawdy.
Tradycyjne postawy jeśli są świadome i prowadzą do większej miłości są dobre, ale jeśli odrywają me serce od Boga i Jego miłości, to muszę je zweryfikować i wciąż powracać do głębi swego serca, by mogło się ofiarowywać.
Czy "biorę się" za działanie z czystymi rękami? Czy "biorę się" za sprawy z miłością?
A zaczęło się od tego, że faryzeusze zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nieumytymi rękami.
Dlaczego "niektóre" sprawy aż tak nas dotykają??
Mnie też NIEKTÓRE postawy, sprawy, wydarzenia, ludzie itp. drażnią i prowokują. I dobrze. Dobrze, bo mogę wrócić do Źródła, szukając Prawdy.
Tradycyjne postawy jeśli są świadome i prowadzą do większej miłości są dobre, ale jeśli odrywają me serce od Boga i Jego miłości, to muszę je zweryfikować i wciąż powracać do głębi swego serca, by mogło się ofiarowywać.
Czy "biorę się" za działanie z czystymi rękami? Czy "biorę się" za sprawy z miłością?
poniedziałek, 6 lutego 2012
6 II, szukasz Jezusa?
...Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy do osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć.
A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie. Mk 6,53-56
Żeby Jezusa dotknąć, trzeba do Niego się zbliżyć. Najpierw jednak trzeba Go rozpoznać. On jest blisko, nawet bardzo blisko... On się zbliża ku nam. A ja ku Niemu?
Gdy wyobrażam sobie, jak ci ludzie BIEGALI po całej owej okolicy, bardzo mnie to wzrusza. Oni znosili do Jezusa swoich chorych. I bardzo mnie zasmuca, kiedy Jezus jest w Najświętszym Sakramencie wystawiony (nie lubię tak mówić...) i jest sam, kiedy nie chcemy przyjść do Niego i przynieść Mu swoje wszystko.
A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie. Mk 6,53-56
Żeby Jezusa dotknąć, trzeba do Niego się zbliżyć. Najpierw jednak trzeba Go rozpoznać. On jest blisko, nawet bardzo blisko... On się zbliża ku nam. A ja ku Niemu?
Gdy wyobrażam sobie, jak ci ludzie BIEGALI po całej owej okolicy, bardzo mnie to wzrusza. Oni znosili do Jezusa swoich chorych. I bardzo mnie zasmuca, kiedy Jezus jest w Najświętszym Sakramencie wystawiony (nie lubię tak mówić...) i jest sam, kiedy nie chcemy przyjść do Niego i przynieść Mu swoje wszystko.
niedziela, 5 lutego 2012
5 II, bliska obecność Boga
Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On zbliżył się do niej i ująwszy ją za rękę podniósł. Gorączka ją opuściła i usługiwała im. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych. [...] Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Mk 1,29-39
Modlitwa Jezusa - to na dziś dla mnie Ewangelia czyli dobra nowina, najlepsze słowo. Wiem, gdzie On czerpał siłę, czerpał miłość. A o tyle jest to ważne, o ile hiobowa rozpacz z I czytania (Job 7,1n) jest namacalna w codzienności... Ulgę w bojowaniu przynosi tylko bliska obecność Boga (jak zbliżenie Jezusa uzdrowiło teściową Piotra).
Jakimś rodzajem pozyskania tej bliskości jest ewangelizowanie, przekonywanie o zbawieniu w Jezusie. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii (1 Kor 9,16n). Biada mi, jeśli nie głoszę tej Ewangelii najpierw sobie samej, mojemu sercu w doświadczeniu różnych życiowych gorączek!
Kiedy Jezus jest blisko, mija każda gorączka, opuszcza nas każdy demon. Opuszcza nas opuszczenie. Trzeba koniecznie doznać tej bliskości! Ona jest dostępna i można jej doświadczyć!
"Pan Jezus już się zbliża, już puka do mych drzwi..."
Modlitwa Jezusa - to na dziś dla mnie Ewangelia czyli dobra nowina, najlepsze słowo. Wiem, gdzie On czerpał siłę, czerpał miłość. A o tyle jest to ważne, o ile hiobowa rozpacz z I czytania (Job 7,1n) jest namacalna w codzienności... Ulgę w bojowaniu przynosi tylko bliska obecność Boga (jak zbliżenie Jezusa uzdrowiło teściową Piotra).
Jakimś rodzajem pozyskania tej bliskości jest ewangelizowanie, przekonywanie o zbawieniu w Jezusie. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii (1 Kor 9,16n). Biada mi, jeśli nie głoszę tej Ewangelii najpierw sobie samej, mojemu sercu w doświadczeniu różnych życiowych gorączek!
Kiedy Jezus jest blisko, mija każda gorączka, opuszcza nas każdy demon. Opuszcza nas opuszczenie. Trzeba koniecznie doznać tej bliskości! Ona jest dostępna i można jej doświadczyć!
"Pan Jezus już się zbliża, już puka do mych drzwi..."
piątek, 3 lutego 2012
3 II, oddaj chwałę Świętemu
...A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał... Mk 6,14-29
Zawziętość Herodiady osiągnęła swój cel. Takie cechy jak zawziętość i jej synonimy: nieustępliwość, zaciętość, zacietrzewienie, zamknięcie się, są jak ciernie, które nie pozwalają rozwinąć się żalowi, skrusze, uprzejmości, dobroci, miłosierdziu, jednym słowem - nawróceniu.
Grzech ściele się u naszych stóp i często mu ulegamy. Jednak ważniejsze od upadku jest powstawanie. A do tego potrzeba pokory, prostoty i przyjęcia pomocy.
Dawid tak wysławiany dziś w I czytaniu (Syr 47, 2-11) nie jest bez grzechu. Jednak cytując Syracha: w każdym swym czynie oddał chwałę Świętemu [...] słowami uwielbienia, z całego serca swego śpiewał hymny i umiłował Tego, który go stworzył.
Oddać chwałę Świętemu, to przyjąć Jego Miłosierdzie i okazać je innym. Dziś w pierwszy piątek miesiąca jest ku temu dobra sposobność.
Zawziętość Herodiady osiągnęła swój cel. Takie cechy jak zawziętość i jej synonimy: nieustępliwość, zaciętość, zacietrzewienie, zamknięcie się, są jak ciernie, które nie pozwalają rozwinąć się żalowi, skrusze, uprzejmości, dobroci, miłosierdziu, jednym słowem - nawróceniu.
Grzech ściele się u naszych stóp i często mu ulegamy. Jednak ważniejsze od upadku jest powstawanie. A do tego potrzeba pokory, prostoty i przyjęcia pomocy.
Dawid tak wysławiany dziś w I czytaniu (Syr 47, 2-11) nie jest bez grzechu. Jednak cytując Syracha: w każdym swym czynie oddał chwałę Świętemu [...] słowami uwielbienia, z całego serca swego śpiewał hymny i umiłował Tego, który go stworzył.
Oddać chwałę Świętemu, to przyjąć Jego Miłosierdzie i okazać je innym. Dziś w pierwszy piątek miesiąca jest ku temu dobra sposobność.
czwartek, 2 lutego 2012
2 II, za natchnieniem Ducha
... rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. [...]
A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. [...]
Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił... Łk 2,22-40
Życie konsekrowane jest z Bożego Ducha, to On pobudza serce człowieka, by Bogu zaufało i dało Mu prym w swym życiu.
Jednak, tak sobie myślę, dopiero prawość i pobożność, i wyczekiwanie łaski pozwala żyć według natchnień Ducha. Bo nawet jeśli pierwszy impuls i decyzja na drogę powołania jest z natchnienia Ducha, to potem bywa i tak, że człowiek idzie nie według natchnienia Ducha, lecz bardziej za własną ambicją, szukając własnej chwały...
Dobrze, że znowu Ofiarowanie Pańskie!
Można na nowo oddać Ojcu siebie i wszystko swoje, i błogosławić Boga.
W zapalonej świecy niech płonę dla Niego i na oświecenie pogan (wśród których jest jeszcze i kawałek mojego serca, bo są tam miejsca, które "nie wiedzą", że są dla Pana, jeszcze woda chrzcielna w niektóre moje zakątki nie dotarła).
A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. [...]
Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił... Łk 2,22-40
Życie konsekrowane jest z Bożego Ducha, to On pobudza serce człowieka, by Bogu zaufało i dało Mu prym w swym życiu.
Jednak, tak sobie myślę, dopiero prawość i pobożność, i wyczekiwanie łaski pozwala żyć według natchnień Ducha. Bo nawet jeśli pierwszy impuls i decyzja na drogę powołania jest z natchnienia Ducha, to potem bywa i tak, że człowiek idzie nie według natchnienia Ducha, lecz bardziej za własną ambicją, szukając własnej chwały...
Dobrze, że znowu Ofiarowanie Pańskie!
Można na nowo oddać Ojcu siebie i wszystko swoje, i błogosławić Boga.
W zapalonej świecy niech płonę dla Niego i na oświecenie pogan (wśród których jest jeszcze i kawałek mojego serca, bo są tam miejsca, które "nie wiedzą", że są dla Pana, jeszcze woda chrzcielna w niektóre moje zakątki nie dotarła).
środa, 1 lutego 2012
1 II, nie zamykaj się
... wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim. [...]
I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu... Mk 6,1-6
Ile razy mnie samą zatrzymywała otoczka zewnętrzna a nie właściwe słowo?! Nie dziwię się więc mieszkańcom Nazaretu. Raczej są mi przestrogą, bym nie zamykała się w schematach i przyzwyczajeniach, bo mogę przeszkodzić Jezusowi w działaniu.
Myślę, że Jezus nie raz się dziwi i memu niedowiarstwu.
Na szczęście jest cierpliwy w relacji do mnie... i nie rezygnuje. A ja? - chcę przemiany mych schematów i wierzę w nią. Wierzę, że jest możliwe moje nawrócenie.
I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu... Mk 6,1-6
Ile razy mnie samą zatrzymywała otoczka zewnętrzna a nie właściwe słowo?! Nie dziwię się więc mieszkańcom Nazaretu. Raczej są mi przestrogą, bym nie zamykała się w schematach i przyzwyczajeniach, bo mogę przeszkodzić Jezusowi w działaniu.
Myślę, że Jezus nie raz się dziwi i memu niedowiarstwu.
Na szczęście jest cierpliwy w relacji do mnie... i nie rezygnuje. A ja? - chcę przemiany mych schematów i wierzę w nią. Wierzę, że jest możliwe moje nawrócenie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)