Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On zbliżył się do niej i ująwszy ją za rękę podniósł. Gorączka ją opuściła i usługiwała im. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych. [...] Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Mk 1,29-39
Modlitwa Jezusa - to na dziś dla mnie Ewangelia czyli dobra nowina, najlepsze słowo. Wiem, gdzie On czerpał siłę, czerpał miłość. A o tyle jest to ważne, o ile hiobowa rozpacz z I czytania (Job 7,1n) jest namacalna w codzienności... Ulgę w bojowaniu przynosi tylko bliska obecność Boga (jak zbliżenie Jezusa uzdrowiło teściową Piotra).
Jakimś rodzajem pozyskania tej bliskości jest ewangelizowanie, przekonywanie o zbawieniu w Jezusie. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii (1 Kor 9,16n). Biada mi, jeśli nie głoszę tej Ewangelii najpierw sobie samej, mojemu sercu w doświadczeniu różnych życiowych gorączek!
Kiedy Jezus jest blisko, mija każda gorączka, opuszcza nas każdy demon. Opuszcza nas opuszczenie. Trzeba koniecznie doznać tej bliskości! Ona jest dostępna i można jej doświadczyć!
"Pan Jezus już się zbliża, już puka do mych drzwi..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz