...Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić... (Mk 16,15-18)
Święto nawrócenia św. Pawła. On został dotknięty łaską trudną, zwaliła go z nóg, oślepiła go i upokorzyła... Ale była to łaska skuteczna. Paweł jej się poddał i został przemieniony.
Ta łaska Pana jest i działa dziś. W Psalmie responsoryjnym dziś słyszymy: "bo potężna nad nami Jego łaska, a wierność Pana trwa na wieki".
Mam doświadczenie w sobie, że nieraz łaska, natchnienie, zwalały z nóg moje zamysły i moje opinie, i moje nastawienie... Po swoistym takim upokorzeniu doświadczałam namacalnie świeżości wiary.
Mam również doświadczenie tej mocy, o której mówi dziś Ewangelia. Co to wszystko dla mnie znaczy?
To wszystko sprawia, że pomimo słabości ciała, pomimo grzeszności, otwarte serce (a Duch Święty czyni je otwartym) dopomaga mi, że mogę iść i głosić - swoim życiem - Dobrą Nowinę wszelkiemu stworzeniu (od siebie samej zaczynając :-).
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ewangelia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ewangelia. Pokaż wszystkie posty
środa, 25 stycznia 2017
wtorek, 18 sierpnia 2015
18 VIII, nie przerażaj się
„Zaprawdę powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego”.
Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo i pytali: „Któż więc może się zbawić?” Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe”.... (Mt 19,23-30)
No i tak. Wielbłądowi łatwiej przejść przez ucho igielne... niż nam, niż mi do królestwa.
Ale dalej jest słowo dobrej nowiny: u Boga możliwe i to.
Bo nikt "zbawić się" nie może, ale każdy może przyjąć zbawienie!
Panie Jezu, Zbawicielu, Kyrie elejson!
Fot. Kościół franciszkański w Wilnie. Po latach bycia magazynem odrestaurowywany - prostota i ubóstwo (pomimo dywanów na podłodze, której jeszcze nie ma) przyciąga.
Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo i pytali: „Któż więc może się zbawić?” Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe”.... (Mt 19,23-30)
No i tak. Wielbłądowi łatwiej przejść przez ucho igielne... niż nam, niż mi do królestwa.
Ale dalej jest słowo dobrej nowiny: u Boga możliwe i to.
Bo nikt "zbawić się" nie może, ale każdy może przyjąć zbawienie!
Panie Jezu, Zbawicielu, Kyrie elejson!
Fot. Kościół franciszkański w Wilnie. Po latach bycia magazynem odrestaurowywany - prostota i ubóstwo (pomimo dywanów na podłodze, której jeszcze nie ma) przyciąga.
czwartek, 11 czerwca 2015
11 VI, iść i głosić
Jezus powiedział do swoich Apostołów:
„Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie...". (Mt 10,7-13)
Idźcie i głoście...
Bycie jadwiżanką sprawia, że "idę", że jestem ciągle w drodze. I to w tym sensie dosłownym, sporo się przemieszczam, a i w sensie duchowym, pociąga mnie Baranek...
Stawiam zaś sobie pytanie o głoszenie. Owszem, głoszę słowem, głoszę katechumenom, trochę w internecie :), ale tak w tej drodze...jak jest z tym głoszeniem?
Niedawno gdzieś przeczytałam pytanie tego typu: "kiedy ktoś na ciebie patrzy, to jaką ewangelię widzi?"
Czy przynoszę ze sobą bliskość królestwa niebieskiego? Bliskość królestwa niebieskiego oznacza najpierw wolność wewnętrzną od wszelkich korzyści królestwa ziemskiego...i wolność ku miłowaniu.
Tęsknię już za jutrzejszą Uroczystością Serca Jezusowego...
Fot. Widać, że "idę" ;-).
„Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie...". (Mt 10,7-13)
Idźcie i głoście...
Bycie jadwiżanką sprawia, że "idę", że jestem ciągle w drodze. I to w tym sensie dosłownym, sporo się przemieszczam, a i w sensie duchowym, pociąga mnie Baranek...
Stawiam zaś sobie pytanie o głoszenie. Owszem, głoszę słowem, głoszę katechumenom, trochę w internecie :), ale tak w tej drodze...jak jest z tym głoszeniem?
Niedawno gdzieś przeczytałam pytanie tego typu: "kiedy ktoś na ciebie patrzy, to jaką ewangelię widzi?"
Czy przynoszę ze sobą bliskość królestwa niebieskiego? Bliskość królestwa niebieskiego oznacza najpierw wolność wewnętrzną od wszelkich korzyści królestwa ziemskiego...i wolność ku miłowaniu.
Tęsknię już za jutrzejszą Uroczystością Serca Jezusowego...
Fot. Widać, że "idę" ;-).
piątek, 27 lutego 2015
27 II, od kogo się uczę?
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego..." Mt 5,20-26
Zobaczenie tego, że sprawiedliwość moja nie jest większa niż faryzeuszów, jest łaską miłosierdzia Bożego.
Sprawiedliwości i miłosierdzia mam się uczyć od samego Jezusa.
Lektura świętych trochę pomoże:
"...Naśladujmy ten rodzaj troski duszpasterskiej, którym posługiwał się Pan. Kontemplujmy Ewangelie. Tam, jakby w zwierciadle, możemy oglądać przykłady rzetelności i dobroci, których winniśmy się uczyć.
Oto w przypowieściach i alegoriach widzę człowieka, pasterza stu owiec. Gdy jedna z nich odejdzie od stada i błądząc tuła się po nieznanym terenie, on nie pozostaje z tymi, które zachowując porządek pasą się spokojnie, lecz wyrusza na poszukiwanie zaginionej, przemierzając doliny i wąwozy, pokonując strome góry i bezludne pustkowia, i tak długo i usilnie szuka, aż znajdzie zabłąkaną.
Odnalezionej zaś nie bije ani nie przynagla gwałtownie, by dołączyła do reszty owiec, lecz bierze ją na swoje ramiona i obchodzi się z nią łagodnie, zanosi do stada, ciesząc się bardziej z tej jednej odzyskanej niż z całej mnogości pozostałych. Rozważmy teraz rzeczywistość osłoniętą mrokiem przypowieści. Owca bynajmniej nie oznacza owcy ani pasterz pasterza, lecz zupełnie co innego.
W tych przykładach kryją się rzeczy święte. Napominają nas one, abyśmy nie uważali ludzi za straconych i bez nadziei ani żebyśmy nie zaniedbywali tych, którzy znajdują się w niebezpieczeństwie, i byśmy nie byli leniwi w niesieniu im pomocy..." (św. Asteriusz)
Fot. już nie raz to zamieszczałam. Ale dziś przy piątku, raz jeszcze uświadamiam sobie troskę Jezusa i zauważam, że On cały jest Miłością (szata w kształcie serca).
„Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego..." Mt 5,20-26
Zobaczenie tego, że sprawiedliwość moja nie jest większa niż faryzeuszów, jest łaską miłosierdzia Bożego.
Sprawiedliwości i miłosierdzia mam się uczyć od samego Jezusa.
Lektura świętych trochę pomoże:
"...Naśladujmy ten rodzaj troski duszpasterskiej, którym posługiwał się Pan. Kontemplujmy Ewangelie. Tam, jakby w zwierciadle, możemy oglądać przykłady rzetelności i dobroci, których winniśmy się uczyć.
Oto w przypowieściach i alegoriach widzę człowieka, pasterza stu owiec. Gdy jedna z nich odejdzie od stada i błądząc tuła się po nieznanym terenie, on nie pozostaje z tymi, które zachowując porządek pasą się spokojnie, lecz wyrusza na poszukiwanie zaginionej, przemierzając doliny i wąwozy, pokonując strome góry i bezludne pustkowia, i tak długo i usilnie szuka, aż znajdzie zabłąkaną.
Odnalezionej zaś nie bije ani nie przynagla gwałtownie, by dołączyła do reszty owiec, lecz bierze ją na swoje ramiona i obchodzi się z nią łagodnie, zanosi do stada, ciesząc się bardziej z tej jednej odzyskanej niż z całej mnogości pozostałych. Rozważmy teraz rzeczywistość osłoniętą mrokiem przypowieści. Owca bynajmniej nie oznacza owcy ani pasterz pasterza, lecz zupełnie co innego.
W tych przykładach kryją się rzeczy święte. Napominają nas one, abyśmy nie uważali ludzi za straconych i bez nadziei ani żebyśmy nie zaniedbywali tych, którzy znajdują się w niebezpieczeństwie, i byśmy nie byli leniwi w niesieniu im pomocy..." (św. Asteriusz)
Fot. już nie raz to zamieszczałam. Ale dziś przy piątku, raz jeszcze uświadamiam sobie troskę Jezusa i zauważam, że On cały jest Miłością (szata w kształcie serca).
sobota, 24 stycznia 2015
24 I, nie ja tylko Ty
Jezus przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: „Odszedł od zmysłów”. Mk 3,20-21
Rzadko tak krótka perykopa bywa...
Piszę to rozważanie właśnie w drodze do domu. No tłumu tam się nie spodziewam i posiłki zamierzam jadać spokojnie :-), ale wiem, że nie jadę tam sama i że Tego, który JEST ze mną, muszę i chcę dawać tym, którzy Go szukają, też jakoś przeze mnie...
Fot. z witryny deon.pl - tak bardzo do tej perykopy ewangelicznej pasuje...
Rzadko tak krótka perykopa bywa...
Piszę to rozważanie właśnie w drodze do domu. No tłumu tam się nie spodziewam i posiłki zamierzam jadać spokojnie :-), ale wiem, że nie jadę tam sama i że Tego, który JEST ze mną, muszę i chcę dawać tym, którzy Go szukają, też jakoś przeze mnie...
Fot. z witryny deon.pl - tak bardzo do tej perykopy ewangelicznej pasuje...
wtorek, 30 grudnia 2014
30 XII, cząstka Ewangelii
Gdy Rodzice przynieśli Dzieciątko Jezus do świątyni, była tam prorokini Anna [...]. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy. Łk 2,36-40
Anna też poddana Duchowi! Jest tam, gdzie ma być. Sławi Boga. Czy to wiele? Czy to ma znaczenie? Skoro zapisano w Ewangelii, ma znaczenie.
Niech dzisiejsze Słowo zdopinguje mnie, nas, do bycia radosnego tam, gdzie jesteśmy i do wielbienia Boga tam, gdzie nas postawił. Niby nic...a bardzo wiele, bo stajemy się cząstką Dobrej Nowiny!
Fot. z internetu. Ciekawe pytanie...
Anna też poddana Duchowi! Jest tam, gdzie ma być. Sławi Boga. Czy to wiele? Czy to ma znaczenie? Skoro zapisano w Ewangelii, ma znaczenie.
Niech dzisiejsze Słowo zdopinguje mnie, nas, do bycia radosnego tam, gdzie jesteśmy i do wielbienia Boga tam, gdzie nas postawił. Niby nic...a bardzo wiele, bo stajemy się cząstką Dobrej Nowiny!
Fot. z internetu. Ciekawe pytanie...
niedziela, 3 sierpnia 2014
27 VII - 3 VIII, Przystanek Jezus na Woodstocku
Kilka refleksji z Przystanku Jezus 2014.
Byłam pierwszy raz, jechałam nie tylko z niepewnością, też z lękiem. Nie mogłam być od początku, tym bardziej myśląc o wyjeździe do Kostrzyna czułam się nieswojo.
Udało się dotrzeć tam we wtorek, byłam chwilę przed Eucharystią. Na przywitanie - pierwszy spotkany człowiek - to był bp Grzegorz Ryś, który wskazał palcem na mnie zbliżającą się i powiedział: "znam tę siostrę". Uściski i pokój w sercu. O. Alexiewicz OP był kolejnym człowiekiem, który złapał mnie i ucałował w czółko. Tak przywitana już prawie śmiało :) ruszyłam do biura, by się zarejestrować.
Identyfikator, koszulka, przydzielona grupa - już wiedziałam, że jestem cząstką tego wydarzenia: Przystanku Jezus.
Wtorkowa Eucharystia bpa Dajczaka kończyła rekolekcje i błogosławieństwem indywidualnym rozsyłała na ewangelizację.
I ruszyliśmy na pola - dolinę i pagórki woodstockowe. Ruszyliśmy korowodem ze śpiewem, radością, niosąc dobrą nowinę tam, gdzie pomimo gromkości muzyki, wielkości puszek piwa i bliskości człowieka na wyciągnięcie ręki, jest też egzystencjalna pustka, skrywany pod płaszczykiem krytyki Kościoła i niewiary ból i cierpienie, gdzie jest ludzkie życie, które wraz ze śmiercią się nie kończy...
Jesteśmy przecież z jednego ciasta!
W to "ciasto" chce wpaść zaczyn Słowa Bożego, który ma moc zakwasić tak, by w następstwie był chleb dobry.
Więc potem dzień po dniu, po porannej Eucharystii z Jezusem w sercu, wychodziliśmy już w małych grupkach, po dwóch, po trzech, by być wśród rówieśników, by siać ziarno Dobra, ziarno wiary.
Chodziłam po Woodstocku z księdzem Grzegorzem, na co dzień pracującym we Francji. Przyjechał tu już po raz 13-ty, więc z "weteranem" wyruszyłam na swój pierwszy siew...
Byliśmy hojni, jak ten siewca z przypowieści co siał wszędzie. :) Sialiśmy obecnością. Przypomniało mi się, jak św. Franciszek wysyłał braci. Mówił: głoście Ewangelię wszędzie, jeśli trzeba to i słowami.
Kaśka i Paweł zatrzymali nas pytając, czy Bóg się gniewa, że nie chodzą do kościoła i jak mają dziecko nauczyć chodzić do kościoła, bo oni już nie chodzą... Potem jeszcze kilka głębszych pytań padło. Z czym zostali? Z przekonaniem, że relacja z Bogiem jest relacją osobistą i osobową, że Bóg nie gniewa się ale bardzo tęskni. Krótka wspólna modlitwa i błogosławieństwo na dobre postanowienia.
Na Mateusza jakbyśmy wpadli, wywiązała się rozmowa. Takie przedzieranie się przez "krzaki" doświadczeń życia, by dostrzec obecność Boga i Jego miłość... Wspólne wypowiedzenie Ojcze nasz. Modlitwa za zmarłego ojca i kolegę, który popełnił samobójstwo.
Trójka chłopaków została sprowokowana moim identyfikatorem. Na pasku napis: "dlaczego?" - "jestem chrześcijaninem, zapytaj mnie dlaczego?" Więc padło pytanie: "dlaczego?"
Dziewczyny spod Rzeszowa: Ada i koleżanki - po raz pierwszy na Woodstocku - szukają radości wśród rówieśników i chcą poznać ludzi. Rozmowy z księdzem, ze mną, łatwiej tu, prościej postawić pytania, które nurtują już dawno.
Nachyliłam się nad leżącym chłopakiem z długimi dredami pytając, czy dobrze się ma. Leżał na środku przejścia ale okazało się, że odpoczywa. Kiedy uzmysłowił, kto go zapytał, wykrzyknął: "Jezus, Maria". Było to wołanie szczere... myślę, że można to nazwać w tym konkretnym przypadku swoistą modlitwą...
Ktoś z radością chciał się rzucić w moje objęcia, bo biel habitu niesie radość. Gdy jednak powiedziałam, że tak chodzę na co dzień, że jestem zakonnicą, była konsternacja. "Czemu w białym? przecież zakonnice w czarnym?" Wywiązała się rozmowa o białej szacie chrzcielnej. Młodzieniec był ochrzczony w dzieciństwie i na Woodstocku dowiedział się, co oznaczała wówczas ta biała szata chrzcielna.
Mój towarzysz w apostolstwie intrygował nie tylko czerwonymi trampkami ale i tatuażem. Sama byłam ciekawa historii tych tatuaży... Pierwszy tatuaż po francusku: "Kim jest dla ciebie Jezus Chrystus?" Kolejne były etapami rozwoju wiary. Ten ostatni na plecach, kiedy odsłonił dla pewnego woodstockowicza zrobił nie tylko na nim wrażenie ale i na mnie! "Mój Bóg i Pan" - piękna postać Jezusa. Kiedyś św. Teresa pisała krwią na ścianie swoje wyznanie wiary, kiedy nic nie czuła i wydawało się, że nie wierzy... Ks. Grzegorz pozwolił siebie wytatuować... to też boli. Przynależność do Jezusa jest skarbem. Żeby go nie stracić...
Jedni drugich ciężary noście
Były też spotkania trudne. Czułam, że grunt skalisty, że zamknięcie na Boga jest już postanowione. A jednak chwila rozmowy na ludzkie tematy, o rodzinie, o dzieciach, o pracy... Podzielenie się sobą, uśmiech i życzliwość, tyle mogłam dać i dawałam.
Trudne spotkanie z Pawłem, który przykleił się do nas i tak bardzo chciał udowodnić swój ateizm. Już traciliśmy do niego cierpliwość... - też dobre doświadczenie własnej słabości. Zaczęłam modlić się po cichu koronką, ksiądz, jak później się okazało, też. Nie dane nam było zasmakować owocu spotkania... jednak wyrzucenie przez Pawła bólu ze śmierci żony po paru latach małżeństwa... myślę, że stało się owym ewangelicznym "jedni drugich ciężary noście"...
Kilka spotkań takich jak: spotkanie z krisznowcem, który był jeszcze przed 15-tu laty chrześcijaninem, spotkanie z wyznawcą religii latającego potwora spaghettii, spotkanie z kimś, kto nosi na sobie pentagram tłumacząc się, że to nic dla niego nie znaczy... mnie osobiście zasmuciło. Ludzka wolność wyborów. Można wybrać po swojemu, można od Boga Jedynego się odwrócić. Można... Można też zostać przy Nim i modlitwą przyprowadzać w sercu tych, co odeszli. Można jak Maryja iść do ludzi z Jezusem. Obraz Maryi stojącej w drzwiach, mającej tylko Jezusa i niosącej Jezusa do ludzi towarzyszył nam w tych dniach.
Z Kościołem z kościoła do ludzi
Musiałam wyjechać wcześniej. Żal było odjeżdżać. Cieszyłam się, że w dniu odjazdu przyjeżdżały jeszcze nowe osoby na Przystanek Jezus, jakby do wymiany, by nie zabrakło tych, co mają siać.
Dobry był czas i to podwójnie: czas spotkania z ludźmi Kościoła na Przystanku Jezus. Ta prostota życia: spania, mycia się, jedzenia, dzielenia się, adoracje nocne, modlitwa, śpiew, dyżury, rozmowy... - doświadczenie wspólnoty Kościoła takiej prostej: radosnej, czasem zmęczonej ale wciąż otwartej, wdzięcznej i dającej... Moc w słabości się doskonaliła (widziałam na własne oczy). I jestem wdzięczna ks. Arturowi Godnarskiemu za taki sposób uczestnictwa w Przystanku Jezus.
No i były spotkania niespodzianki - wreszcie w realu spotkałam Agatę :), którą blogowo znam od lat i której poszukiwania wzbudziły już dawno moją sympatię. Spotkanie było "przypadkowe" ale jakże radosne!
Druga rzecz z którą wyjechałam, to doświadczenie Kościoła wychodzącego z kościoła do ludzi. Właśnie do tych ludzi, którzy zgromadzili się na Woodstocku. Przechodząc się dolinką woodstockową można było co jakiś czas spotkać tych, którzy swą obecnością wnosili dobrą nowinę, którzy swą obecnością głosili Jezusa i miłość Jego.
Był pomysł i został zrealizowany: mycie nóg. W tym upale i piachu wokół to był luksus. Człowiek w sutannie niósł ulgę. Przy tym okazja do rozmowy. Ileż jest sposobów niesienie dobra?! :) W tej naszej codzienności, wśród najbliższych.
Twarze jakie pamiętam z Woodstocku mają dwa odcienie: jeden to ludzie piękni, przyjechali posłuchać muzyki, pobyć z rówieśnikami, na ich twarzach widziałam życie. Ale też widziałam twarze martwe...zniszczone alkoholem, narkotykami. Wszyscy jesteśmy dziećmi Ojca, za każdego z nas umarł Jezus, każdego kocha.
Przystanek Jezus - tak powiem: Jezus przystanął, zatrzymał się przy swoich dzieciach, bo kocha ich - i miłością swą zapalił tych, których nazwał przyjaciółmi, by nieśli dobrą nowinę, by siali, by ziarno padło, by ciasto się zakwasiło.
Ale się rozpisałam... A jeszcze ile w głowie się przewija. Stop. Nie da się wszystkiego opisać. Nie muszę. Tych kilka refleksji i parę zdjęć niech będzie mi przypomnieniem a dla Was świadectwem o Kościele żywym, żyjącym i niosącym Jezusa jak Maryja do ludzi.
A jeśli kogoś zainteresowała ta inicjatywa, to zapraszam na stronę:
http://www.przystanekjezus.pl
Byłam pierwszy raz, jechałam nie tylko z niepewnością, też z lękiem. Nie mogłam być od początku, tym bardziej myśląc o wyjeździe do Kostrzyna czułam się nieswojo.
Udało się dotrzeć tam we wtorek, byłam chwilę przed Eucharystią. Na przywitanie - pierwszy spotkany człowiek - to był bp Grzegorz Ryś, który wskazał palcem na mnie zbliżającą się i powiedział: "znam tę siostrę". Uściski i pokój w sercu. O. Alexiewicz OP był kolejnym człowiekiem, który złapał mnie i ucałował w czółko. Tak przywitana już prawie śmiało :) ruszyłam do biura, by się zarejestrować.
Identyfikator, koszulka, przydzielona grupa - już wiedziałam, że jestem cząstką tego wydarzenia: Przystanku Jezus.
Wtorkowa Eucharystia bpa Dajczaka kończyła rekolekcje i błogosławieństwem indywidualnym rozsyłała na ewangelizację.
I ruszyliśmy na pola - dolinę i pagórki woodstockowe. Ruszyliśmy korowodem ze śpiewem, radością, niosąc dobrą nowinę tam, gdzie pomimo gromkości muzyki, wielkości puszek piwa i bliskości człowieka na wyciągnięcie ręki, jest też egzystencjalna pustka, skrywany pod płaszczykiem krytyki Kościoła i niewiary ból i cierpienie, gdzie jest ludzkie życie, które wraz ze śmiercią się nie kończy...
Jesteśmy przecież z jednego ciasta!
W to "ciasto" chce wpaść zaczyn Słowa Bożego, który ma moc zakwasić tak, by w następstwie był chleb dobry.
Więc potem dzień po dniu, po porannej Eucharystii z Jezusem w sercu, wychodziliśmy już w małych grupkach, po dwóch, po trzech, by być wśród rówieśników, by siać ziarno Dobra, ziarno wiary.
Chodziłam po Woodstocku z księdzem Grzegorzem, na co dzień pracującym we Francji. Przyjechał tu już po raz 13-ty, więc z "weteranem" wyruszyłam na swój pierwszy siew...
Byliśmy hojni, jak ten siewca z przypowieści co siał wszędzie. :) Sialiśmy obecnością. Przypomniało mi się, jak św. Franciszek wysyłał braci. Mówił: głoście Ewangelię wszędzie, jeśli trzeba to i słowami.
Kaśka i Paweł zatrzymali nas pytając, czy Bóg się gniewa, że nie chodzą do kościoła i jak mają dziecko nauczyć chodzić do kościoła, bo oni już nie chodzą... Potem jeszcze kilka głębszych pytań padło. Z czym zostali? Z przekonaniem, że relacja z Bogiem jest relacją osobistą i osobową, że Bóg nie gniewa się ale bardzo tęskni. Krótka wspólna modlitwa i błogosławieństwo na dobre postanowienia.
Na Mateusza jakbyśmy wpadli, wywiązała się rozmowa. Takie przedzieranie się przez "krzaki" doświadczeń życia, by dostrzec obecność Boga i Jego miłość... Wspólne wypowiedzenie Ojcze nasz. Modlitwa za zmarłego ojca i kolegę, który popełnił samobójstwo.
Trójka chłopaków została sprowokowana moim identyfikatorem. Na pasku napis: "dlaczego?" - "jestem chrześcijaninem, zapytaj mnie dlaczego?" Więc padło pytanie: "dlaczego?"
Dziewczyny spod Rzeszowa: Ada i koleżanki - po raz pierwszy na Woodstocku - szukają radości wśród rówieśników i chcą poznać ludzi. Rozmowy z księdzem, ze mną, łatwiej tu, prościej postawić pytania, które nurtują już dawno.
Nachyliłam się nad leżącym chłopakiem z długimi dredami pytając, czy dobrze się ma. Leżał na środku przejścia ale okazało się, że odpoczywa. Kiedy uzmysłowił, kto go zapytał, wykrzyknął: "Jezus, Maria". Było to wołanie szczere... myślę, że można to nazwać w tym konkretnym przypadku swoistą modlitwą...
Ktoś z radością chciał się rzucić w moje objęcia, bo biel habitu niesie radość. Gdy jednak powiedziałam, że tak chodzę na co dzień, że jestem zakonnicą, była konsternacja. "Czemu w białym? przecież zakonnice w czarnym?" Wywiązała się rozmowa o białej szacie chrzcielnej. Młodzieniec był ochrzczony w dzieciństwie i na Woodstocku dowiedział się, co oznaczała wówczas ta biała szata chrzcielna.
Mój towarzysz w apostolstwie intrygował nie tylko czerwonymi trampkami ale i tatuażem. Sama byłam ciekawa historii tych tatuaży... Pierwszy tatuaż po francusku: "Kim jest dla ciebie Jezus Chrystus?" Kolejne były etapami rozwoju wiary. Ten ostatni na plecach, kiedy odsłonił dla pewnego woodstockowicza zrobił nie tylko na nim wrażenie ale i na mnie! "Mój Bóg i Pan" - piękna postać Jezusa. Kiedyś św. Teresa pisała krwią na ścianie swoje wyznanie wiary, kiedy nic nie czuła i wydawało się, że nie wierzy... Ks. Grzegorz pozwolił siebie wytatuować... to też boli. Przynależność do Jezusa jest skarbem. Żeby go nie stracić...
Jedni drugich ciężary noście
Były też spotkania trudne. Czułam, że grunt skalisty, że zamknięcie na Boga jest już postanowione. A jednak chwila rozmowy na ludzkie tematy, o rodzinie, o dzieciach, o pracy... Podzielenie się sobą, uśmiech i życzliwość, tyle mogłam dać i dawałam.
Trudne spotkanie z Pawłem, który przykleił się do nas i tak bardzo chciał udowodnić swój ateizm. Już traciliśmy do niego cierpliwość... - też dobre doświadczenie własnej słabości. Zaczęłam modlić się po cichu koronką, ksiądz, jak później się okazało, też. Nie dane nam było zasmakować owocu spotkania... jednak wyrzucenie przez Pawła bólu ze śmierci żony po paru latach małżeństwa... myślę, że stało się owym ewangelicznym "jedni drugich ciężary noście"...
Kilka spotkań takich jak: spotkanie z krisznowcem, który był jeszcze przed 15-tu laty chrześcijaninem, spotkanie z wyznawcą religii latającego potwora spaghettii, spotkanie z kimś, kto nosi na sobie pentagram tłumacząc się, że to nic dla niego nie znaczy... mnie osobiście zasmuciło. Ludzka wolność wyborów. Można wybrać po swojemu, można od Boga Jedynego się odwrócić. Można... Można też zostać przy Nim i modlitwą przyprowadzać w sercu tych, co odeszli. Można jak Maryja iść do ludzi z Jezusem. Obraz Maryi stojącej w drzwiach, mającej tylko Jezusa i niosącej Jezusa do ludzi towarzyszył nam w tych dniach.
Z Kościołem z kościoła do ludzi
Musiałam wyjechać wcześniej. Żal było odjeżdżać. Cieszyłam się, że w dniu odjazdu przyjeżdżały jeszcze nowe osoby na Przystanek Jezus, jakby do wymiany, by nie zabrakło tych, co mają siać.
Dobry był czas i to podwójnie: czas spotkania z ludźmi Kościoła na Przystanku Jezus. Ta prostota życia: spania, mycia się, jedzenia, dzielenia się, adoracje nocne, modlitwa, śpiew, dyżury, rozmowy... - doświadczenie wspólnoty Kościoła takiej prostej: radosnej, czasem zmęczonej ale wciąż otwartej, wdzięcznej i dającej... Moc w słabości się doskonaliła (widziałam na własne oczy). I jestem wdzięczna ks. Arturowi Godnarskiemu za taki sposób uczestnictwa w Przystanku Jezus.
No i były spotkania niespodzianki - wreszcie w realu spotkałam Agatę :), którą blogowo znam od lat i której poszukiwania wzbudziły już dawno moją sympatię. Spotkanie było "przypadkowe" ale jakże radosne!
Druga rzecz z którą wyjechałam, to doświadczenie Kościoła wychodzącego z kościoła do ludzi. Właśnie do tych ludzi, którzy zgromadzili się na Woodstocku. Przechodząc się dolinką woodstockową można było co jakiś czas spotkać tych, którzy swą obecnością wnosili dobrą nowinę, którzy swą obecnością głosili Jezusa i miłość Jego.
Był pomysł i został zrealizowany: mycie nóg. W tym upale i piachu wokół to był luksus. Człowiek w sutannie niósł ulgę. Przy tym okazja do rozmowy. Ileż jest sposobów niesienie dobra?! :) W tej naszej codzienności, wśród najbliższych.
Twarze jakie pamiętam z Woodstocku mają dwa odcienie: jeden to ludzie piękni, przyjechali posłuchać muzyki, pobyć z rówieśnikami, na ich twarzach widziałam życie. Ale też widziałam twarze martwe...zniszczone alkoholem, narkotykami. Wszyscy jesteśmy dziećmi Ojca, za każdego z nas umarł Jezus, każdego kocha.
Przystanek Jezus - tak powiem: Jezus przystanął, zatrzymał się przy swoich dzieciach, bo kocha ich - i miłością swą zapalił tych, których nazwał przyjaciółmi, by nieśli dobrą nowinę, by siali, by ziarno padło, by ciasto się zakwasiło.
Ale się rozpisałam... A jeszcze ile w głowie się przewija. Stop. Nie da się wszystkiego opisać. Nie muszę. Tych kilka refleksji i parę zdjęć niech będzie mi przypomnieniem a dla Was świadectwem o Kościele żywym, żyjącym i niosącym Jezusa jak Maryja do ludzi.
A jeśli kogoś zainteresowała ta inicjatywa, to zapraszam na stronę:
http://www.przystanekjezus.pl
czwartek, 25 kwietnia 2013
25 IV, głosić sobą Ewangelię

Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły. Mk 16, 15-20
Głoszeniu Ewangelii towarzyszą znaki, które pochodzą od Pana. Nie odwrotnie, że najpierw znak, potem wiara; właśnie najpierw z wiarą głoszone słowo, jego przyjęcie, a potem doświadczenie działania łaski w swoim życiu.
Śpiewamy w liturgii dziś Psalm 89:
Będę na wieki śpiewał o łasce Pana,
moimi ustami Twą wierność będę głosił przez wszystkie pokolenia.
Albowiem powiedziałeś: «Na wieki ugruntowana jest łaska»,
utrwaliłeś swoją wierność w niebiosach.
[...] Błogosławiony lud, który UMIE się cieszyć
i chodzi, Panie, w blasku Twojej obecności.
Każdy z nas doświadczył jakoś łaski Pana i teraz dwa kolejne ważne kroki przed nami.
1) Śpiewać o tej łasce! To znaczy życiem świadczyć o tym, że miłosierdzie Boże na wieki. Głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu słowem też, ale przede wszystkim swoich zachowaniem.
2) Cieszyć się i być wdzięcznym Bogu. Chodzić w Jego obecności. Jaśnieć radością z bycia Jego dzieckiem.
Fot. Na FB ktoś umieścił, a mnie zatrzymał napis: "czy ty umiesz jaśnieć od szczęścia?"
Czy więc umiesz? :) Jeśli nie, to nie zasmucaj się, tylko się ucz, bo "błogosławiony..., który UMIE się cieszyć".
Może ktoś zapyta, jak to się robi? Mogę podzielić się własną nauką, własnym doświadczeniem, choć każdy może mieć inaczej.
Przed wielu laty miałam taki czas, że bywałam często smutna i moja twarz nie promieniała radością. Chwile na które się rozpogadzałam i uśmiechałam się (czasem nawet "na siłę") to były chwile, kiedy nawiedzałam kaplicę z Najświętszym Sakramentem.
Ten uśmiech, w kaplicy świadomie choć niełatwo przywoływany, był moją modlitwą. W taki sposób chciałam podziękować Jezusowi za Jego obecność. A kiedy ten uśmiech (czytaj - "modlitwa") stał się moim towarzyszem już na zawsze, nie wiem :), po prostu nauczyłam się cieszyć.
Dziś serce wyczuwa już Jego obecność w codzienności i ciało się uśmiecha naturalnie już. ;) Błogosławieństwo zapowiedziane w Ps stało się moim udziałem.
sobota, 6 kwietnia 2013
6 IV, idźcie i głoście

Jezusowi nie przeszkadza słabość uczniów. Nie przeszkadza, by posłać ich na świat, takich upartych i niedowierzających.
I nas właśnie takich wysyła, jednych do drugich, na cały świat.
Miłosierny Jezu, daj mi Twoje oczy miłosierne w patrzeniu najpierw na siebie..., by moja nędza nie hamowała mnie w głoszeniu Dobrej Nowiny.
środa, 24 października 2012
24 X, dano, więc dawaj
Wtedy Piotr zapytał: «Panie, czy do nas mówisz tę przypowieść, czy też do wszystkich?»
...Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą. Łk 12, 39-48
Śledzę na ile mogę obradujący w Watykanie Synod Biskupów na temat nowej ewangelizacji. Dzisiejsze pytanie Piotra sparafrazowało się we mnie do pytania o to, do kogo ta nowa ewangelizacja ma być skierowana: do nas czy też do wszystkich?
W rozmowie z Kardynałem w Wilnie, kiedy opowiadałam mu, co robimy, że przygotowujemy do chrztu, że ewangelizujemy, przerwał mi mówiąc, że od biskupów trzeba zaczynać, że ich trzeba ewangelizować. Dziś znów wyczytałam wypowiedź biskupa Austrii, który mówił o impulsie samoewangelizacji.
Tak, to najpierw ja mam przyjąć na nowo, na świeżo Ewangelię Jezusa Chrystusa. Ewangelia do mnie jest skierowana i ode mnie wymaga odpowiedzi. A skoro jest mi dana i zadana, i wiem o tym, to właśnie o ode mnie tym więcej żądać będą. I mają prawo do tego!
Co mi więc może pomóc, bym z radością weszła w słuchanie i realizowanie wymagań Ewangelii? Bym nie sfrustrowała się tym, że skoro więcej wymagań, to może nie warto przyjmować... może lepiej siedzieć cicho "nie wiedząc" nic o łasce Bożej?...
NIE! Tak nie warto! Bo skoro cieszę się po ludzku, gdy człowiek mi ufa i pozwala wejść w jego sprawy i mogę człowiekowi pomóc i być niejako przedłużeniem czyjejś ręki, to tym bardziej chcę się ucieszyć i odpowiedzieć, gdy Bóg mi ufa i pozwala (dając mi zadanie, urząd, łaskę) bym była dla świata Jego odblaskiem, Jego służebnicą, Jego świadkiem.
Parafrazuję słowa refrenu psalmu responsoryjnego i postanawiam, że "będę czerpać z weselem ze zdrojów zbawienia" i będę rozdawać hojnie otrzymane łaski. Bo są dawane dla rozdawania: "Słyszeliście przecież o udzieleniu przez Boga łaski danej mi dla was" (I czytanie Ef 3, 2-12).
...Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą. Łk 12, 39-48
Śledzę na ile mogę obradujący w Watykanie Synod Biskupów na temat nowej ewangelizacji. Dzisiejsze pytanie Piotra sparafrazowało się we mnie do pytania o to, do kogo ta nowa ewangelizacja ma być skierowana: do nas czy też do wszystkich?
W rozmowie z Kardynałem w Wilnie, kiedy opowiadałam mu, co robimy, że przygotowujemy do chrztu, że ewangelizujemy, przerwał mi mówiąc, że od biskupów trzeba zaczynać, że ich trzeba ewangelizować. Dziś znów wyczytałam wypowiedź biskupa Austrii, który mówił o impulsie samoewangelizacji.
Tak, to najpierw ja mam przyjąć na nowo, na świeżo Ewangelię Jezusa Chrystusa. Ewangelia do mnie jest skierowana i ode mnie wymaga odpowiedzi. A skoro jest mi dana i zadana, i wiem o tym, to właśnie o ode mnie tym więcej żądać będą. I mają prawo do tego!
Co mi więc może pomóc, bym z radością weszła w słuchanie i realizowanie wymagań Ewangelii? Bym nie sfrustrowała się tym, że skoro więcej wymagań, to może nie warto przyjmować... może lepiej siedzieć cicho "nie wiedząc" nic o łasce Bożej?...
NIE! Tak nie warto! Bo skoro cieszę się po ludzku, gdy człowiek mi ufa i pozwala wejść w jego sprawy i mogę człowiekowi pomóc i być niejako przedłużeniem czyjejś ręki, to tym bardziej chcę się ucieszyć i odpowiedzieć, gdy Bóg mi ufa i pozwala (dając mi zadanie, urząd, łaskę) bym była dla świata Jego odblaskiem, Jego służebnicą, Jego świadkiem.
Parafrazuję słowa refrenu psalmu responsoryjnego i postanawiam, że "będę czerpać z weselem ze zdrojów zbawienia" i będę rozdawać hojnie otrzymane łaski. Bo są dawane dla rozdawania: "Słyszeliście przecież o udzieleniu przez Boga łaski danej mi dla was" (I czytanie Ef 3, 2-12).
niedziela, 15 lipca 2012
15 VII, rozsyłani z władzą

Nie zabezpieczać się na drogę! Uczniowie mają iść w zaufaniu, że są wysłani, więc Ktoś o nich się troszczy. Mają iść we dwóch, by każdy mógł zatroszczyć się o drugiego, żeby wśród nich egoizm nie zapuścił korzenia.
Uświadomiłam dziś mocno władzę kapłanów nad duchami nieczystymi. Oni tę władzę posiadają. Może za mało korzystamy z tej ich mocy? Może nie chcemy pozbyć się jakiegoś ducha nieczystego, który uwija w nas sobie gniazdko przez nasze przyzwyczajenia i nasze myślenie...
Dziś, kiedy padają słowa o potrzebie nawrócenia, zastanowię się. Co jest tym miejscem we mnie, które potrzebuje nawrócenia, które potrzebuje zmiany myślenia?
Dziś w godzinie czytań św. Ambroży porównuje kapłana do anioła:
"Zobaczyłeś tam diakona, zobaczyłeś kapłana, zobaczyłeś biskupa. Nie zważaj na ich wygląd, ale na charyzmat ich posługiwania. Przemówiłeś w obecności aniołów, jak to jest napisane: "Wargi kapłana strzegą wiedzy i u niego szuka się pouczeń, bo jest aniołem Pana wszechmocnego". Nie można się tu pomylić ani zaprzeczyć: aniołem jest ten, kto zwiastuje królestwo Chrystusa, kto zwiastuje życie wieczne. Nie oceniaj go według wyglądu, ale według zadania. Rozmyślaj nad tym, co ci przekazał, uszanuj jego posługiwanie, uznaj godność".
piątek, 13 lipca 2012
13 VII, prostota miłości

Dobra Nowina dziś jest konkretna. Cierpienie i ucisk będą, lęk i obawa będą, a jednak otworzyć usta będzie trzeba, by dać świadectwo temu, co mamy wewnątrz. Ale "nie martwcie się".
"Na świadectwo" potrzebuje świat chrześcijan. Na świadectwo, że miłość jest możliwa, że istnieje. Że wilki w owce potrafi przemienić...
Nie martw się! Czyli nie kombinuj. Bądź prosty. Pozwól Bogu działać przez ciebie. Takie podejście jest bardzo uwalniające. Prostota zawierzenia "ściąga" Bożego Ducha na człowieka, a prostota w postawach rozbraja zło.
Ewangelia łączy mi się z I czytaniem z Oz 14,2-10, gdzie Bóg mówi do Izraela: Ja go wysłuchuję i Ja nań spoglądam, Ja jestem jak cyprys zielony i Mnie zawdzięcza swój owoc.
Każdy dobry owoc moich rąk, moich ust, mego serca zawdzięczam memu Panu! Wiem, że mnie wysłuchuje, że na mnie spogląda, że jest Życiem i Jemu zawdzięczam swój owoc. Chwała Panu!
wtorek, 22 maja 2012
22 V, chciejmy żyć!

Ile we mnie jest życia? Ile we mnie poznania Ojca i poznania Jezusa? Ile we mnie miłości Ducha?
Jezus daje, Jezus udziela mi życia wiecznego, daje poznać Ojca i Siebie odsłania. I zaprasza do udziału, do przyjęcia Słowa. Modli się za mnie do Ojca i WPROWADZA mnie w środek ŻYCIA TRÓJCY ŚWIĘTEJ!
Chciejmy ŻYĆ, żyć naprawdę!
Z I czytania (Dz 20,17-27) odciska mi się w sercu pragnienie Pawła: bylebym dał świadectwo o Ewangelii łaski Bożej.
Bylebym dała świadectwo o Ewangelii łaski Bożej!
Bylebym ŻYCIA nie marnowała, lecz NIM się dzieliła i JE przekazywała.
niedziela, 5 lutego 2012
5 II, bliska obecność Boga

Modlitwa Jezusa - to na dziś dla mnie Ewangelia czyli dobra nowina, najlepsze słowo. Wiem, gdzie On czerpał siłę, czerpał miłość. A o tyle jest to ważne, o ile hiobowa rozpacz z I czytania (Job 7,1n) jest namacalna w codzienności... Ulgę w bojowaniu przynosi tylko bliska obecność Boga (jak zbliżenie Jezusa uzdrowiło teściową Piotra).
Jakimś rodzajem pozyskania tej bliskości jest ewangelizowanie, przekonywanie o zbawieniu w Jezusie. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii (1 Kor 9,16n). Biada mi, jeśli nie głoszę tej Ewangelii najpierw sobie samej, mojemu sercu w doświadczeniu różnych życiowych gorączek!
Kiedy Jezus jest blisko, mija każda gorączka, opuszcza nas każdy demon. Opuszcza nas opuszczenie. Trzeba koniecznie doznać tej bliskości! Ona jest dostępna i można jej doświadczyć!
"Pan Jezus już się zbliża, już puka do mych drzwi..."
czwartek, 22 lipca 2010
szukać Boga z Marią Magdaleną
Z dzisiejszej medytacji:
1) Szukać Boga, tam, gdzie się Go zgubiło...
Maria Magdalena widziała grzebanego Jezusa i tam, do grobu, ją pchało. Nawet, gdy jeszcze było ciemno...
2) kiedy wyrazisz pragnienie Boga - On się odezwie pierwszy!
Odpowiedziała im: "Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono". Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus [...] J 20,13-15
3) Jezus posyła z Dobrą Nowiną
Nie można doświadczywszy Boga, nie głosić Ewangelii o Ojcu Jezusa i naszym!!!
.
1) Szukać Boga, tam, gdzie się Go zgubiło...
Maria Magdalena widziała grzebanego Jezusa i tam, do grobu, ją pchało. Nawet, gdy jeszcze było ciemno...
2) kiedy wyrazisz pragnienie Boga - On się odezwie pierwszy!
Odpowiedziała im: "Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono". Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus [...] J 20,13-15
3) Jezus posyła z Dobrą Nowiną
Nie można doświadczywszy Boga, nie głosić Ewangelii o Ojcu Jezusa i naszym!!!
.
czwartek, 8 lipca 2010
pośrodku JEST
Dopiero na Eucharystii usłyszałam to Słowo: „…pośrodku ciebie jestem Ja, Święty, i nie przychodzę, żeby zatracać” Oz 11,9 i dało mi wsparcie, bo od rana miałam w sobie niepokój głupich słów, które usłyszałam. Tak jakby Pan zachował dla mnie te słowa na stosowną chwilę, bo przy rannym czytaniu nie zauważyłam ich, a później, kiedy było trzeba stały się mi tarczą.
„Bliskie jest królestwo niebieskie” – i wczoraj i dziś Kościół powtarza. I powtarzać trzeba! :)
Na koniec Eucharystii śpiewano dziś: „wiele jest serc, które czekają na Ewangelię”. Wobec nowych, choć znanych wyzwań, osobiście odsłuchiwałam poszczególne zwrotki. Np. „napełnij serce swoje tym kosztownym nasieniem, a zobaczysz (sam zobaczysz), że Bóg poprowadzi Cię do ludzi, których będziesz mógł przyprowadzić do Chrystusa”.
Tak jest pośrodku On Święty i przychodzi, by zbawiać!
„Odnów nas Boże, i daj nam zbawienie” Ps. Resp.
.
„Bliskie jest królestwo niebieskie” – i wczoraj i dziś Kościół powtarza. I powtarzać trzeba! :)
Na koniec Eucharystii śpiewano dziś: „wiele jest serc, które czekają na Ewangelię”. Wobec nowych, choć znanych wyzwań, osobiście odsłuchiwałam poszczególne zwrotki. Np. „napełnij serce swoje tym kosztownym nasieniem, a zobaczysz (sam zobaczysz), że Bóg poprowadzi Cię do ludzi, których będziesz mógł przyprowadzić do Chrystusa”.
Tak jest pośrodku On Święty i przychodzi, by zbawiać!
„Odnów nas Boże, i daj nam zbawienie” Ps. Resp.
.
niedziela, 23 maja 2010
weźmijcie Ducha Świętego
Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. 1 Kor 12,4-6
To jest Dobra Nowina! Bóg jest sprawcą wszystkiego we wszystkich, chodzi o Kościół i urzędy. A jeśli czasem nie jest to "namacalne", że coś pochodzi od Pana, wtedy słuchaj Słowa z dzisiejszej Ewangelii:
"Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. [...] Weźmijcie Ducha Świętego..." J 20,21
Posyła nas, byśmy dali świadectwo Miłości - nie osamotnieni i bezbronni - z Parakletem. :)
.
To jest Dobra Nowina! Bóg jest sprawcą wszystkiego we wszystkich, chodzi o Kościół i urzędy. A jeśli czasem nie jest to "namacalne", że coś pochodzi od Pana, wtedy słuchaj Słowa z dzisiejszej Ewangelii:
"Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. [...] Weźmijcie Ducha Świętego..." J 20,21
Posyła nas, byśmy dali świadectwo Miłości - nie osamotnieni i bezbronni - z Parakletem. :)
.
czwartek, 6 maja 2010
przypominam ci Ewangelię
Przypominam, bracia, Ewangelię, którą wam głosiłem, którąście przyjęli i w której też trwacie... 1 Kor 15,1nn
Ewangelia o życiu, smierci i zmartwychwstaniu Jezusa, przyjęta i uwewnętrzniona daje wolnosć. Wolnosć życia i wolnosć smierci. Bo się jest w rękach Ojca, do Niego się należy!
Dobrze, że sw. Paweł znów to przypomniał.
.
Ewangelia o życiu, smierci i zmartwychwstaniu Jezusa, przyjęta i uwewnętrzniona daje wolnosć. Wolnosć życia i wolnosć smierci. Bo się jest w rękach Ojca, do Niego się należy!
Dobrze, że sw. Paweł znów to przypomniał.
.
Subskrybuj:
Posty (Atom)