Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: "Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha". Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: "Odpraw ją, bo krzyczy za nami!" Lecz On odpowiedział: "Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela". A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: "Panie, dopomóż mi!" On jednak odparł: "Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom". A ona odrzekła: "Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów". Wtedy Jezus jej odpowiedział: "O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!" Od tej chwili jej córka była zdrowa. Mt 15,21-28
On nie odezwał się ani słowem...
A jednak kobieta miała nadzieję. Ta kobieta miała w sobie nie tylko nadzieję, miała wiarę i była przede wszystkim pokorna. To wszystko sprawiło, że została wysłuchana.
A nie tak, jak w I czytaniu lud izraelski zwątpił w wejście do ziemi Kanaanu, choć widział owoce tej ziemi i wiedział, że Pan mu obiecał... (Lb 13.14)
Modliłam się dziś o nadzieję, byśmy wytrwali w pokusie, w próbie, byśmy pozwolili się Panu wprowadzić do ziemi obiecanej i kosztowali jej owoców. Byśmy poprzez wiarę smakowali owoców zbawienia. Byśmy w pokorze wyciągnęli rękę "po prośbie" po owoce zbawienia, jak kobieta kananejska lub jak ufne dziecko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz