"Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?" Jezus mu odrzekł: "Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. [...]
... jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu". Mt 18,21n.35
Przebaczenie. Nie prosta sztuka. Niedawno miałam możliwość się przekonać.
W momencie nieoczekiwanym dostałam niesłuszną (według moich intencji i czynów) reprymendę. Co istotne: od bliskiej osoby, niesłusznie i w momencie nieoczekiwanym, kiedy nie byłam chroniona np. przemyśleniami; wręcz w chwili, gdy byłam zaangażowana w pomoc tej osobie.
Pamiętam ten moment. Dotknięcie jak żyletką: zaskoczenie, smutek, bezradność, przykrość. Jakieś tąpnięcie wewnętrzne. Przepaść emocjonalna między mną i tą osobą.
I co dalej? Gdybym poszła za uczuciami, to bym podziękowała za dotychczasową współpracę, odwróciłabym się i unikałabym tej osoby. Ale nie o to chodzi w przebaczeniu z serca.
Próbowałam zrozumieć tą osobę. Sobie samej też pozwoliłam czuć przykrość, powiedziałam przy okazji o tym. Jednak przekroczyłam tym razem siebie i swoje uczucia (tzn. uszanowałam je, przeżyłam, ale nie poszłam za nimi), przebaczyłam i jestem dalej w relacji miłości do tej osoby.
Przekonana jestem, że przebaczenie to dar Najwyższego. Upodabnia nas do Niego...
Dziś więc poszłam na dodatkową adorację, by wystawiając się na ciepło promieni Jego Miłości, pozwolić Mu, by mnie uzdrawiał, bym potrafiła zawsze przebaczać z serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz